pl | en

No. 106 luty 2013

MOJE MIEJSCE NA ZIEMI,
czyli o czym marzy meloman-audiofil

Słucham muzyki codziennie, przynajmniej przez kilka godzin. Część nagrań odsłuchuję zawodowo, testując produkty lub recenzując płyty, a część dla przyjemności – to, tak pół na pół płyty stare i nowe. Jest tego mnóstwo i codziennie staję przed wyborem – czego warto posłuchać, a co musi poczekać. Duża część płyt ląduje w pudłach opisanych przeze mnie jako „na kiedyś”.
Spędzam więc przed systemem audio tyle godzin, ile inni za kierownicą samochodów, przy telefonie, za kontuarem, kasą, w mundurze, w czepku pływackim, z nożyczkami w ręku, przed komputerem, na treningach. W przeciwieństwie do wszystkich wymienionych przeze mnie ludzi, do których trzeba by dodać kilka tysięcy innych zawodów i zajęć, mam ten komfort, że mogę dowolnie kształtować moje środowisko pracy – pokój odsłuchowy. Albo niemal dowolnie.
Wszyscy żonaci, mieszkający z kimś, czy to w związku, czy ze współlokatorem, rodzicami – po prostu z KIMŚ, to „niemal” znają od podszewki. Życie weryfikuje bowiem nasze zamierzenia i przykrawa do możliwości, a my przystajemy na mniejsze lub większe kompromisy. I to jest normalne; i to jest dobre. Kiedy jednak pomyślałem o swojej pracy wydawało mi się przez chwilę, że „rządzę” swoim miejscem pracy.
Dlaczego? Pewnie dlatego, że lubię swój dom, lubię w nim być i to, jaki jest, jak wygląda mój pokój odsłuchowy, jak ustawiony jest system zależy w dużej mierze ode mnie i to, co mam jest co najmniej OK.
Pomieszczenie, w którym słucham muzyki i testuję sprzęt jest pomieszczeniem wielofunkcyjnym, z którego korzysta cała rodzina. Jego powierzchnia to około 30 m2, z otwartą przestrzenią przedpokoju.
System stoi na dłuższej ścianie, a po jego bokach mam dwie, duże półki na książki i czasopisma. Z lewej strony, na całej ścianie, są półki na CD i LP. Z przodu, pomiędzy książkami, na wysokości 1,5 m na ścianie wisi plazma. To ważna część naszego życia, nie będę udawał, że jest inaczej. Kochamy książki, mamy ich o wiele za dużo. Oboje z żoną jesteśmy filologami, a kilka lat temu do zagracania swojego pokoju papierem dołączył nasz syn; na szczęście właśnie kupił sobie Kindle’a Paperwhite, dotykowy czytnik z PaperInkiem, super rzecz i zapowiedział, że teraz TO jest jego cała biblioteka. I dobrze – jednego mniej… W każdym razie, plazma to jeden z wielu kompromisów, z jakimi musiałem się pogodzić, chcąc pracować w domu, nie mając możliwości przeznaczenia osobnego pokoju na odsłuchy. Z czasem zacząłem to sobie cenić, bo oznacza to ciągły kontakt ze wszystkimi i to, że moja praca jest też częścią ich życia.
Ponieważ wszyscy dużo oglądamy, głównie seriali i filmów, drugim, po plazmie, najważniejszym elementem wyposażenia tego pokoju jest kanapa, czyli – kolejny kompromis. Przy oglądaniu filmów, wizytach gości jest idealna, świetnie spełnia swoją rolę. Jest jednak również czymś zupełnie innym od „fotela odsłuchowego”, czyli idealnego miejsca do odsłuchu, miejsca tylko dla mnie.

Nie jestem w tym osamotniony, część producentów, recenzentów, czy wreszcie melomanów ma w podobny sposób urządzony dom i nie ma w nim wydzielonego miejsca wyłącznie do odsłuchów, do którego nikt oprócz nich nie miałby wstępu.
Dla zilustrowania tego typu percypowania muzyki, jej przeżywania przywołam fragment mojej korespondencji z panem Shirokazu Yazaki, inżynierem firmy SPEC Corporation, której wzmacniacz RSA-V1 otrzymał Nagrodę Roku 2012 „High Fidelity”. Ponieważ jestem wielkim fanem jego kreacji, niesamowitych wzmacniaczy pracujących w klasie D, brzmiących jak znakomite wzmacniacze lampowe, co jakiś czas do siebie piszemy. Na początek pierwszy mail od pana Yazaki w którym się przedstawia, z podziękowaniem za nagrodę i paroma informacjami o tym, co obecnie robi, a zaraz potem krótkie info o spotkaniu, jakie miało miejsce u niego w domu, a które dotyczyło wzmacniaczy, wykonanych przez niego dla swojego przyjaciela. Tylko muzyka może spowodować taką radość, jaką widać na nadesłanych zdjęciach, muzyka w połączeniu z przyjaciółmi. A to wszystko na kanapie, fotelikach i krzesłach.

Dear Wojciech-san,
informacja o nagrodzie Best Product 2012 dla RSA-V1 sprawiła, że jesteśmy niezmiernie szczęśliwi, jeszcze raz dziękuję! Polska jest bardzo daleko od Japonii, jednak jest nam bliska ze względu na muzykę Chopina. Dlatego też nagroda Best Product od „High Fidelity” ma dla nas szczególny wymiar. Swoją wartość wzmacniacz pokazuje przez to, jak reprodukowana jest przezeń muzyka. Jak rozumiem, RSA-V1 przeszedł twój krytyczny test muzyczny. Jeśli tak, oznacza to, że muzyka, jaka mamy w sercu jest tą samą muzyką, którą masz w swoim, co nas niezmiernie cieszy!
Chciałbym się przedstawić: nazywam się Shirokazu Yazaki i jestem szefem inżynierów SPEC Corporation, nowej firmy. Jestem autorem urządzenia Real Sound Processor, modeli RSP-101 oraz 301 do domowego użytku oraz C3, C3EX i C3W do użytku w samochodzie. […] Co więcej, RSA-V1 został ostatnio poprawiony i w Japonii dostępna jest jego nowa wersja RSA-V1 DT. DT oznacza ‘Designer’s Tuned’. Uważamy, że to pod względem dźwięku duży krok do przodu.

Dear Wojciech-san,
chciałbym ci z głębi serca życzyć spokoju i zdrowia w nowym roku i mam nadzieję, że spotkamy się w czasie wystawy High End 2013 w Monachium.
Dzisiaj chciałbym przedstawić ci cząstkę mojego najnowszego życia z audio. Noworoczna impreza, w czasie której cieszyliśmy się moim systemem audio odbyła się ostatnią sobotę, 19. grudnia. Głównym punktem programu były nowe wzmacniacze lampowe single-ended, monobloki, które zrobiłem w zeszłym roku na zamówienie dla mojego przyjaciela. Niezwykle trudno było mi zdobyć potrzebny do tego projektu zestaw lamp NOS, takich jak: Western Electric 310A/B, 274B oraz GEC DA30. Na szczęście mi się to udało… Nie jestem w stanie opisać, jak cudowny, realny to był dźwięk – będzie to dla nas punkt odniesienia przy projektowaniu nowych wzmacniaczy w klasie D.

Pozdrowienia, Shirokazu Yazaki
SPEC CORPORATION

Czyli – da się i na kanapie. Proszę rzucić okiem na zdjęcia z numerami 02, 03 i 04 – chyba wszystko jasne. Ale…
Jeślibym zamknął oczy i przez chwilę popuścił wodze fantazji, widziałbym siebie w jednym z dwóch, wymarzonych foteli. Jeden z nich to klasyka klasyk, Eames Lounge Chair. Jego kształt znają państwo z wielu reklam pism audio i nie tylko. Ma go jeden z członków Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego, Rysiek. Historia powstania tego niezwykłego siedziska jest równie ciekawa jak jego kształt i wykonanie. Pierwszy jego egzemplarz powstał jako prezent dla Billy’ego Wildera, reżysera filmowego. Został zaprojektowany i wykonany przez małżeństwo projektantów: Charlesa Eamesa i Bernice Alexandrę „Ray” Eames. Ten efemeryczny projekt szerszej publiczności zaprezentowała firma Hermana Millera, która w roku 1956 podjęła się jego produkcji. Jak w swoim artykule na temat najlepszych podarunków świątecznych pisał John Marks, fotel momentalnie stał się ikoną stylu „Modern”, dodajmy, wraz z LC4 Chaise Lounge, szezlongiem Le Corbusiera (John Marks, That Time of Year, „Stereophile”, December 2012, s. 59).
To fotel moich marzeń. Wymaga jednak dużo miejsca wokół siebie i przed sobą, a co więcej – jest bardzo niski, co znacząco obniża punkt odsłuchu, nieco fałszując prawdziwe brzmienie kolumn. Jeślibym jednak nie słuchał muzyki zawodowo, a jedynie dla przyjemności – to byłby mój pierwszy wybór. Wystarczyłoby zapłacić 4500 dolarów amerykańskich (za oryginał).

W hipotetycznej sytuacji, kiedy mi wszystko w domu wolno (a nie „niemal” wszystko) jako recenzenta zainteresowałby mnie inny wyjątkowy fotel, jeszcze rzadszy i jeszcze bardziej kosztowny. Pamiętają państwo standy na słuchawki CanCans firmy Klutz Design? Mam trzy różne, są cudowne i używam ich także do sesji zdjęciowych, przy okazji testów słuchawek lub wzmacniaczy słuchawkowych (czytaj TUTAJ). Cecilia Lütz i Michael Hollesen, projektanci, właściciele firmy tym razem przygotowali fotel. Nie byle jaki fotel, a fotel-marzenie, fotel-referencję. Plastycznie wyjątkowy, został zaprojektowany pod kątem krytycznych odsłuchów. Stąd zagłówek, wygodne oparcia na ręce, w których można ukryć piloty, wygodne siedzisko. Jak para pisze na swojej stronie internetowej:
„Fotel powstał z myślą o wyselekcjonowanej grupie ludzi, którzy w swojej miłości do muzyki wymagają czegoś więcej od tego, na czym siedzą. To przepiękny mebel, który zasługuje na miejsce w pierwszym rzędzie, na wprost sceny dźwiękowej.”
Pięknej formie towarzyszy piękna nazwa: Ballerina Sweetspot i równie piękna cena: 11 500 dolarów amerykańskich, plus VAT. W dziedzinie dóbr luksusowych cena jest jednak rzeczą wtórną – najważniejsze jest to, że fotel Cecilii i Michaela spokojnie może stanąć obok fotela Hermana Millera, a nam wystarczy tylko wybrać: relaks i słuchanie muzyki, czy słuchanie muzyki i relaks.


ROZMÓWKI XIV

W styczniowym wstępniaku, zatytułowanym Muzyczny remanent (czytaj TUTAJ) po raz pierwszy przygotowałem skrótowe recenzje płyt, które nie zmieściły się w regularnych, długich artykułach. Z niepokojem czekałem na państwa reakcję, ale wydaje się, że zaakceptowaliście taką formę prezentacji, wychodząc najwyraźniej z założenia, że lepsze to niż nic. Tym razem też chciałbym pokazać kilka wydawnictw i zapowiedzieć, że szykowana na ten numer „pełna” recenzja płyty Random Trip z Nowych Nagrań, wydawnictwa Mikołaja Bugajaka, z wywiadem i alternatywnym miksem jednego z utworów dostępnym specjalnie dla czytelników „High Fidelity” powinna się pojawić w marcu. Wszystkie omawiane płyty gorąco polecam wszystkim, którzy dobrze się czują w danym gatunku muzycznym, na słabe rzeczy szkoda czasu!

Jethro Tull

Thick As a Brick
Chrysalis, 461923, CD + DVD (PCM 24/96), 2012


Wydana 3 marca 1972 roku płyta, z pojedynczym utworem, suitą, podzieloną na dwie części (nie było wtedy jeszcze płyt CD…) w zeszłym roku doczekała się pięknie wydanego, rocznicowego wydawnictwa 40th Anniversary Set. Złożyły się nań dwa krążki – CD oraz DVD, a także fantastycznie przygotowana książeczka z oryginalnym „St. Cleve Chronicle” oraz mnóstwem zdjęć z tego okresu. Na płycie DVD znalazło się kilka wersji albumu: wielokanałowy miks 5.1 DTS i Dolby Digital, a także – co dla nas ważniejsze - pliki PCM 24/96 z dwoma kolejnymi wersjami, tym razem stereofonicznymi: nowym remasterem oraz skonwertowanym na cyfrę masterem z 1972 roku.
Dźwięk CD jest bardzo dobry, selektywny, rozdzielczy, ładnie osadzony na scenie. Góry i wyższego środka jest sporo, ale jest i „grunt”, dół, osadzający wszystko w odpowiednim miejscu. Bardzo ładnie udało się oddać ducha czasów i tchnąć w płytę nieco nowoczesnego myślenia o masteringu. Nową wersję płyty przygotował Steven Wilson, muzyk znany przede wszystkim ze swojego zespołu Porcupine Tree, niezwykle aktywny jednak i w studiu. To on odpowiedzialny jest za wszystkie nowe wersje płyt King Crimson, Emerson, Lake & Palmer, Jethro Tull, w tym wersje wysokiej rozdzielczości.

OCENA
Jakość dźwięku:
CD – 7-8/10
DVD 24/96 – 9/10

Clan of Xymox

Kindred Spirits
Metropolis Records, MET 832, CD, 2012


Choć płyta ukazała się 9 października 2012 roku, na moim egzemplarzu wydrukowano datę wydania: 2011 rok. Ciekawe… Przecież w 2011 roku została wydana poprzednia płyta zespołu Ronny’ego Mooringsa Darkest Hour, prawda? (O płycie czytaj TUTAJ). Tak szybkie pojawienie się nowego wydawnictwa możliwe było tylko dlatego, że to projekt w pewnym sensie poboczny, Tym razem zespół znany z gotyckich klimatów, muzyki dark wave zdecydował się wydać płytę z coverami. Trudny temat, wielu na nim poległo, jednak tutaj w jakiś sposób to wszystko dobrze brzmi, dobrze się tego słucha – nawet A Question of Time, przeróbka utworu Depeche Mode, czego zwykle nie trawię.
Na płycie grają:
Ronny Moorings (śpiew, instrumenty klawiszowe, gitara)
Yvonne de Ray (instrumenty klawiszowe)
Mojca Zugna (gitara basowa)
Denise Dijkstra (instrumenty klawiszowe)
Agnes Jasper (instrumenty klawiszowe)
Mario Usai (gitara)
Klimat płyty przypomina to, co znamy z jej najlepszych czasów, płyt Clan of Xymox oraz Medusa, czyli – jest naprawdę dobrze. Dźwięk nie jest jakiś wybitny, ale też w niczym specjalnie nie razi. Płyta dostępna jest w klasycznym pudełku lub digipaku. Kupcie ten drugi, jest ładniejszy.

OCENA
Jakość dźwięku: 6-7/10

Pro Pacem

Hesperion XXI • La Capella Reial De Catalunya • Jordi Savall
Alia Vox, AVSA9894, 1997-2010/2012, SACD/CD


Kolejna z cudownie wydanych przez Alię Vox, a więc Jordiego Savalla płyt, tym razem poświęcona pokojowi. Krążek zawiera przekrój przez XIX wieków wojen. Znajdziemy na niej inwokacje, gregoriańskie chorały, motety Binchoisa, Josquina, Guerrero i Evo Pärta. Książka zawiera teksty w różnych językach poświęcone wojnie. Tak więc – muzyka dla pokoju, mówiąca o przemocy… Niesamowite wydawnictwo, zarówno wizualnie, jak i dźwiękowo. Perełka. Wydano ją 3 grudnia 2012 roku.

OCENA
Jakość dźwięku: 10/10

Karajan & Kallas

4 Great Operas
EMI/Esoteric, ESSE-90072/80, 9 x SACD/CD


Trudno jest mówić o tym wydawnictwie bez emocji. Kosztujący w USA, na elusivediscs.com niemal 800 dolarów amerykańskich box zawiera esencję muzyki operowej, cztery albumy Marii Callas i Herberta Von Karajana, w: Salome Straussa, Aidzie Verdiego, Carmen Bizeta oraz Tosce Puciniego. Dwie ostatnie płyty honorują Callas, trzy pierwsze – Karajana. Box wydano w ramach serii MasterWorks, przygotowywanej przez firmę Esoteric od pięciu lat, od 20. rocznicy jej powstania. Opery o których mowa zostały przygotowane na 25. rocznicę. Mam niemal wszystkie wydane w tej serii krążki i to dla mnie wzorcowe wydania – zarówno edytorsko, jak i dźwiękowo.

Materiał remasterowany jest w JVC Mastering Center, a więc tam, gdzie powstają XRCD, a za dźwięk odpowiedzialny jest Kazuie Sugimoto. Remaster wykonywany jest na plikach DSD – końcowa płyta to hybryda SACD/CD (proszę się nie krzywić, a posłuchać). Przy pracy nad nowymi wersjami stosowane są urządzenia Esoterica: przetwornik D/A D-01VU i Master Clock (Rubidium) G-0Rb oraz kable z serii Mexcel a więc kable Acrolinka. Ciekawe rzeczy można zobaczyć na zdjęciach ze studia, a to np. fakt, że ze wszystkich urządzeń zdjęto górne pokrywy. W czterech rogach „daka” i zegara postawiono piramidkę z kwarców i drewna, na której położono, w pewnej odległości od urządzenia, ciężkie płyty (miedziane?), zaś na wzmacniaczu odsłuchowym w ogóle nie ma pokrywy.

Muzyka to po prostu szaleństwo, klasyka. Podobnie wzruszający jest dźwięk, a właściwie nowe brzmienie muzyki. Wydawnictwo jest koszmarnie drogie, ale, jeśli tylko kogoś na to stać – koniecznie! Płyty wytłoczono w Japonii, tam też wykonano poligrafię.

OCENA
Jakość dźwięku: 8-9/10
Remaster: REFERENCJA

Wojciech Pacuła
redaktor naczelny



Kim jesteśmy?

Współpracujemy

Patronujemy

HIGH FIDELITY jest miesięcznikiem internetowym, ukazującym się od 1 maja 2004 roku. Poświęcony jest zagadnieniom wysokiej jakości dźwięku, muzyce oraz technice nagraniowej. Wydawane są dwie wersje magazynu – POLSKA oraz ANGIELSKA, z osobną stroną poświęconą NOWOŚCIOM (→ TUTAJ).

HIGH FIDELITY należy do dużej rodziny światowych pism internetowych, współpracujących z sobą na różnych poziomach. W USA naszymi partnerami są Positive-Feedback, a w Niemczech www.hifistatement.net. Jesteśmy członkami-założycielami AIAP – Association of International Audiophile Publications, stowarzyszenia mającego promować etyczne zachowania wydawców pism audiofilskich w internecie, założonego przez dziesięć publikacji audio z całego świata, którym na sercu leżą standardy etyczne i zawodowe w naszej branży (więcej → TUTAJ).

HIGH FIDELITY jest domem Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. KTS jest nieformalną grupą spotykającą się, aby posłuchać najnowszych produktów audio oraz płyt, podyskutować nad technologiami i opracowaniami. Wszystkie spotkania mają swoją wersję online (więcej → TUTAJ).

HIGH FIDELITY jest również patronem wielu wartościowych wydarzeń i aktywności, w tym wystawy AUDIO VIDEO SHOW oraz VINYL CLUB AC RECORDS. Promuje również rodzimych twórców, we wrześniu każdego roku publikując numer poświęcony wyłącznie polskim produktom. Wiele znanych polskich firm audio miało na łamach miesięcznika oficjalny debiut.
AIAP
linia hifistatement linia positive-feedback


Audio Video show


linia
Vinyl Club AC Records