pl | en
Test
Gramofon
Transrotor ZET 3 (New Version)
wersja z dwoma silnikami


Cena: 26 500 zł (ZET3+SME5012) ǀ 38 000 zł (ZET3+SME5012+Konstant M2 Ref.+drugi silnik)

Producent: Räke Hifi/Vertrieb GmbH

Kontakt:Räke Hifi/Vertrieb GmbH | Irlenfelder Weg 43
D-51467 Bergisch Gladbach | Germany
tel.: +49 (0) 2202/31046 | fax: +49 (0) 2202/36844

e-mail: transrotorhifi@aol.com

Strona producenta: TRANSROTOR
Strona polskojęzyczna: TRANSROTOR

Kraj pochodzenia: Niemcy

Dystrybucja w Polsce: Eter Audio

Tekst: Wojciech Pacuła
Zdjęcia: Wojciech Pacuła

Data publikacji: 1. marca 2012, No. 95




Nie tak dawno, bo w listopadzie 2011 roku (No. 91 „High Fidelity”) testowałem dla państwa gramofon Transrotora ZET1 w atrakcyjnej, matowobiałej wersji (test TUTAJ). Jak się zresztą okazało, testowałem go nie tylko dla czytelników, ale także dla siebie. To kosztujące nieco ponad 10 000 urządzenie w połączeniu z wypasioną wkładką Miyajima Lab. Kansui dało dźwięk, jakiego nie powstydziłby się żaden gramofon za 20 000 zł i więcej. Plus wkładka. Chodziło o wyważone połączenie pełni i selektywności; ciepła i precyzji. I choć przeważały te pierwsze elementy, to właśnie dlatego był to tak absorbujący, tak naturalny dźwięk.
Nic więc dziwnego, że słuchałem ZET1 Matt White niemal na okrągło przez miesiąc. W tym czasie niemal nie słuchałem swojego odtwarzacza CD, chyba, że trzeba było do niego porównać jakieś inne, testowane, źródło cyfrowe. Doskonale wówczas rozumiałem wszystkich tych, dla których świat audio zaczął się i jednocześnie skończył na czarnej płycie. Otrzeźwienie oczywiście przyszło, bo i sam format ma swoje problemy i nie jest idealny, a i topowe źródła cyfrowe pokazują teraz muzykę w sposób, w jaki cyfra nigdy wcześniej nie potrafiła. A trzeba powiedzieć, że od tamtego czasu testowałem chociażby systemy MSB Technology (Signature Data CD IV + Signature DAC IV + Signature Power Base) i Accuphase (DP-900+DC-901), które wyznaczyły nowe możliwości w – odpowiednio – plikach wysokiej rozdzielczości i płytach SACD. Jeśli chodzi o CD, to wciąż Ancient Audio Lektor Grand SE, a także mój Lektor Air V-edition „trzymają się mocno”. Jednak ten dźwięk wypalił w mojej pamięci coś w rodzaju punktu orientacyjnego.

Naturalne było więc to, że byłem bardzo ciekaw, jak zachowuje się starszy brat ZET1, model ZET3. To bardzo podobne konstrukcje, nieodsprzęgane, z ciężkimi, zamocowanymi dość wysoko talerzami, z silnikami mocowanymi do podstawy. W ZET3 ta jest jednak sandwiczem – zamiast pojedynczej warstwy akrylu mamy dwie warstwy, przedzielone 3 mm płytą z aluminium. Talerz w droższym gramofonie jest wyższy i cięższy. Taka zmiana byłaby jednak, przynajmniej dla mnie, półśrodkiem. Koniecznie chciałem się bowiem dowiedzieć, co ta konstrukcja potrafi w idealnych warunkach, w najbardziej zaawansowanej formie. Po kilku mailach z Dirkiem Räke, synem właściciela i założyciela Transrotora, ustaliliśmy, że firma coś takiego przygotuje. Do testu dostałem więc model ZET3 z 12” ramieniem Transrotor 5012 (SME312) i dwoma silnikami, a nie jednym, sterowanymi z najdroższego zasilacza firmy Konstant M2 Reference. Od siebie dołożyłem lepszy interkonekt – Vovox Textura DIN-RCA IC phono, docisk płyty Pathe Wings PW-S620, a ramię uzbroiłem we wkładkę Miyajima Lab. Kansui. Można do tego dodać coś jeszcze – w miejsce opuszczone przez silnik można przykręcić drugą podstawę dla ramienia – moglibyśmy wówczas albo zamontować wkładkę monofoniczną, albo po prostu inne ramię z inną wkładką. Rozwiązanie tego typu jest bardzo popularne w Japonii, gdzie melomani potrafią dopasować konkretną wkładkę do konkretnej wytwórni.
Żeby wiedzieć, co dają dwa silniki w miejsce jednego, test rozpocząłem od odsłuchu z jednym silnikiem, postawionym na jednym z „płatków” koniczyny podstawy i dopiero w drugim rzucie ustawiłem obydwa silniki z dwóch boków gramofonu. W obydwu przypadkach silnik(i) zasilany(e) był(y) z zasilacza Konstant M2 Reference.

Do tej pory testowaliśmy:

  • Gramofon Transrotor ZET1 Matt White, test TUTAJ
  • Gramofon Transrotor Argos, test TUTAJ
  • Gramofon Transrotor Super Seven LaRoccia, test TUTAJ
  • Gramofon Transrotor Fat Bob S, test TUTAJ

ODSŁUCH

Nagrania wykorzystane w teście (wybór):

  • Bing Crosby, Bing Crosby’s Greatest Hits, Decca Records/MCA Records, MCA-3031, LP (1977).
  • Clifford Brown and Max Roach, Study In Brown, EmArcy/Universal Music Japan, UCJU-9072 (2007), 200 g LP.
  • Czesław Niemen, Idée Fixe, Muza. Polskie Nagrania, SX 1570-1571 (+SN0770), 2 x LP (1978).
  • Dead Can Dance, Into The Labyrinth, 4AD/Mobile Fidelity, 140 g LP (2010); recenzja TUTAJ.
  • Depeche Mode, Behind The Wheel, Mute 12Bong15, 12” 45 rpm LP (1987).
  • Depeche Mode, Black Celebration, Mute Records, DMLP5, Limited Edition, (2007), 180 g LP; recenzja TUTAJ.
  • Depeche Mode, Wrong, Mute, BONG40, Limited Edition 4223, 7” SP LP (2009).
  • Eva Cassidy, Songbird, Blix Street Records/S&P Records, S&P-501, 180 g LP (2003).
  • Frank Sinatra, The Voice, Columbia/Speakers Corner, CL 743, Quiex SV-P, 180 g LP (1999).
  • Jean-Michel Jarre, Zoolook, Dreyfus Disques /Polydor Canada, Jar 5, LP.
  • Kankawa, Organist, T-TOC Records, UMVD-0001-0004, Ultimate Master Vinyl, 4 x 45 rpm 180 g LP + CD-RIIα + 24/192 WAV (2010); test TUTAJ.
  • Kraftwerk, Computer World, Capital Records/KlingKlang/Mute Records, STUMM 307, 180 g LP (2009); recenzja TUTAJ.
  • Kraftwerk, Man Machine, Capital Records/KlingKlang/Mute Records, STUMM 303, 180 g LP (2009); recenzja TUTAJ.
  • Nat „King” Cole, Just One Of Those Things, Capitol/S&P Records, Limited Edition: 0886, 71882-1, 180 g LP (2004).
  • Peter Gabriel, New BloodRealworld, PGLP13, 2 x 180 g LP + PGSV18 (thick vinyl) SP (2011).
  • Ralf Illenberger, Red Rock Journeys, Stockfisch, SFR 357.1020.1, 180 g LP (2011).
  • The Alan Parsons Project, The Complete Audio Guide To The Alan Parsons Project, Arista, SP 140, 8 x LP Box (1982).
  • The Sister of Mercy, First and Last and Always, Elektra/Mobile Fidelity, MOFI 1-006, Silver Label, Special Limited Edition No. 1382, 140 g LP (2010).
  • Wes Montgomery & Wynton Kelly Trio, Smokin’ at The Half Note, Verve/Universal Music Japan, UCJU-9083, 200 g LP (2007).

ZET3 z pojedynczym silnikiem
Niemiecki gramofon z japońską wkładką gra niezwykle zrównoważonym dźwiękiem. ZET1 jest przy nim bardzo ciepły. Oznacza to, że ZET3 ma bardziej otwartą górę i środek, a bas jest lepiej akcentowany. Znika niestety część „magii”, z jaką ZET1 prezentował nagrania. Tańszy Transrotor potrafił bowiem momentalnie zawłaszczyć słuchacza i „zassać”. Przekaz był nieco ujednolicony, nie był jakoś wybitnie różnicujący, tj. podobne cechy nosiły nagrania EMI z lat 80. i – chociażby – reedycje Analogue Productions. Nie mówię, że GRAŁY tak samo, a tylko tyle, że były modyfikowane w podobny sposób, wśród którym ciepło i pewna – niezwykle atrakcyjna – miękkość grały główną rolę.
ZET3 z jednym silnikiem jest znacznie dokładniejszy, w czym przypomina model Super Seven LaRoccia tego samego producenta. Tyle, że tutaj brzmienie jest żywsze, bardziej energetyczne. Bas potrafi zejść niezwykle głęboko i jest fantastycznie kontrolowany – to zaleta dobrych gramofonów masowych. W tym przypadku nie pociąga to za sobą przesadnego konturowania, poświęcania wypełnienia w imię ataku. Wszystko wydaje się bardzo dobrze wyważone.
Szczególną właściwością ZET1, a i ZET3 jest bardzo mała wrażliwość na trzaski. Te, jeśli płyta jest stara, dość sfatygowana, występują, nie łudźmy się. Ale nawet wtedy, jak w przypadku singla dołączanego do płyty Niemena Idée Fixe, kiedy jakość tłoczenia jest dość podła, a sam nośnik zużyty, da się z łatwością wysłuchać tego, co na nim jest. Płytę o której mowa kupiłem na ebayu i jest w bardzo dobrym stanie – singiel już nie. Tym większa różnica była przy odsłuchu – obydwie płyty, choć jeszcze nie umyte (nie mogłem się doczekać, kiedy wreszcie ich posłucham), zabrzmiały niezwykle spójnie i bez wyraźnych trzasków. To samo powtórzyło się przy wszystkich innych krążkach ze spisu powyżej, a w nowych wydawnictwach, wytłoczonych na „dziewiczym”, cichym” winylu supremacja przekazu muzycznego nad mechaniką odtworzenia była powalająca.
Co ciekawe, wyraźniej niż z ZET1 słychać było szum przesuwu. Choć sam w sobie trochę irytujący, bo to ostatecznie zniekształcenie, to jednak fascynujący; ostatecznie to jeden za atrybutów płyty winylowej, czy tego chcemy, czy nie. Chodzi o to, że droższy Transrotor wyraźnie ten szum pokazywał i słychać było, że jego wysokie tony są bez porównania bardziej rozdzielcze i lepiej definiowane. Różnice między poszczególnymi tłoczeniami były zaskakujące, bo nawet z bardzo drogimi gramofonami nie słyszałem ich tak klarownie. A zaskoczenie było tym większe, że przecież, jak mówiłem, trzaski są znikome, bardzo niewielkie i nawet jeśli je słychać, to nie sieją po paśmie, nie walą po uszach, przemykając gdzieś „obok”, starając się nie zakłócać odsłuchu.

ZET3 z dwoma silnikami
Czekałem na to z niecierpliwością, bo przecież tego typu system jest rzadki, a wszystko, co rzadkie jest okazją do nauki, do dowiedzenia się czegoś więcej. Ale to nie był jedyny powód mojej niecierpliwości. Nie wiem, czy to państwo „rozczytali” z tekstu powyżej, ale prosta wymiana ZET1 na ZET3 nie była dla mnie, jak by tu powiedzieć, hmm – dobra, powiem inaczej: sensowna.

ZET3 jest w każdym aspekcie lepszym gramofonem niż ZET1. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Słychać, że to gramofon zbudowany na dobrym pomyśle, że jego podstawą była udana konstrukcja. Jak w każdym rozwinięciu idei, jak w niemal każdej poprawce – a tym ostatecznie ZET3 jest; usztywniamy podstawę i zwiększamy masę talerza – tak i tu czai się problem.

Problem przewrotny i trudny do wytłumaczenia: prosta, bezrefleksyjna poprawa najczęściej oznacza bowiem pogorszenie. Tj. mechaniczne poprawianie budowy urządzeń, kolumn, kabli itp. w oparciu o pomysły znane skądinąd burzy to, co zostało osiągnięte w wersji podstawowej, nie oferując nic w zamian. ZET3 nie jest może najlepszym przypadkiem tę „prawdę” (nie „objawioną”, a doświadczoną…) obrazującym, bo to jest realnie lepszy gramofon, ale przyrost jakości nie rekompensuje, moim zdaniem, utraty kilku elementów, dla mnie, kluczowych.
Chodzi o to, że ZET3 nie ma tej magicznej średnicy, co ZET1. Jego brzmienie jest bez porównania bardziej rozdzielcze i selektywne, ale też trochę konturowe, tj. bas i góra są mocniejsze niż środek pasma. Można to trochę zrekompensować, np. przez wymianę maty pod płytę na inną. Żeby to sprawdzić skorzystałem z bardzo fajnej maty firmy Pathe Wings, zbudowanej z korka i filcu. I rzeczywiście – środek wyszedł do przodu, a góra i dół były słabsze. Ale zniknęła gdzieś rozdzielczość dźwięku, co było realnie krokiem w tył. Nie tędy więc droga.
Dobrym posunięciem okazało się zestawienie silnika z podstawy na opcjonalny walec. Postawiłem mianowicie silnik (jeden) w wycięciu po lewej stronie gramofonu. Dźwięk się nieco uspokoił i „zmiękł”, tj. przestał być tak konturowy. Myślę, że to dobry ruch dla każdego, kto ma ZET3 i nie chce już na niego wydawać za dużo pieniędzy – wystarczy dokupić podstawę (walec).

Dodanie drugiego silnika popchnęło to znacznie dalej. Tak, teraz sens zmiany gramofonu z ZET1 na ZET3 był wyraźny. Wcześniej – niekoniecznie. Brzmienie było zarówno miękkie i głębokie, jak w ZET1, ale też było dokładniejsze, nie tak homogeniczne. Bo właśnie homogenizacja dźwięku, podciąganie go do wspólnego mianownika – ciepłego, miłego, miękkiego – było zarówno zaletą, jak i wadą tamtego modelu.
ZET3 robi to znacznie lepiej. To, co wcześniej mnie uwierało, to znaczy nie dość dobra muzykalność, problem polegający na podkreśleniu uderzenia, ataku, konturu, teraz zniknął. Ale pozostała rozdzielczość. Słuchając topowych tłoczeń, jak np. zupełnie odlecianych nagrań z boxu Organist Kankawa (Ultimate Master Vinyl, 4 x 45 rpm 180 g LP) trudno uwierzyć, że da się tak wiele rzeczy wtłoczyć w rowki płyty – elementy pozamuzyczne, były jak na dłoni, podśpiewywania muzyków, ich poruszenia itp. – przed nami.
Ale to nie to było dla mnie najważniejsze, nie to… Nie wiem, jak to jest u państwa, ale u mnie, kiedy muzykę da się puścić głośniej bez irytacji i zmęczenia, kiedy aż się o to prosi, to zawsze jest to znak czegoś dobrego. Z rozmów z wieloma producentami, z akustykami itp. wynika, że jest to związane z mniejszym obciążeniem, jakiemu poddawany jest nasz mózg. Często na to nie zwracamy uwagi, ale to, co słyszymy w domu nie ma nic wspólnego z wydarzeniem na żywo i nasz mózg wykonuje kawał dobrej roboty „tłumacząc” to tak, żebyśmy zrozumieli. Im lepszy dźwięk, tym większa iluzja „rzeczywistości” przed nami, jednak zawsze to tyko iluzja, przybliżenie.
W każdym razie z dwoma silnikami będziemy znacznie bardziej zrelaksowani, jakbyśmy się mniej męczyli. Dlatego też można grać głośniej, a przez to głębiej wchodzić w nagranie, bez zmęczenia i uczucia irytacji. Tym bardziej, że dźwięk z tego zestawu jest bardzo dobrze zrównoważony, nieco miękki, ale bardzo selektywny.
Od razu słychać też, że dźwięk nieco wychodzi do przodu, jest namacalny. Pięknie promuje to głosy ludzkie, jak Sinatry z płyty The Voice, ale także Petera Gabriela z jego nowej, zarejestrowanej cyfrowo (24/96) płyty New Blood. Słychać, że to nie jest równie odlotowa realizacja, jak Sinatry (to przykre – Sinatrę nagrano w 1947 roku!), że to nie jest ta sama obecność tu i teraz, ale też nie było to wywlekane na wierzch wad, nie miałem problemu ze słuchaniem.

Podsumowanie
ZET1 jest dla mnie wyjątkowym gramofonem. Nie jest jakoś wyjątkowo drogi, jest podatny na rozbudowę, a z dobrą wkładką daje dźwięk, jakiego nie trzeba się wstydzić. To może być dźwięk na zawsze. Uważam, że to najbardziej udana konstrukcja tego producenta. Jest w niej idealny balans między dźwiękiem i ceną, między konstrukcją, a wynikami. Nie jest to oczywiście najlepszy gramofon Transrotora, nie mówię nic takiego – odsłuch Argosa http://www.highfidelity.pl/@main-204&lang= pozostanie mi w głowie już na zawsze. Mówię natomiast, że to najbardziej UDANA realizacja gramofonu. ZET3 w podstawowej wersji jest lepszy, nie mam co do tego wątpliwości. Zmienia jednak dźwięk na tyle, że nie jestem pewien, czy aby warto dopłacać do niego i rezygnować z tego, co daje ZET1. Wolałbym kupić lepszą wkładkę i/lub przedwzmacniacz gramofonowy niż wymieniać ZET1 na ZET3. Tyle tylko, że ZET3 na sterydach, rozbudowany, obstawiony akcesoriami to wyraźny krok naprzód, przy zachowaniu charakteru brzmienia tańszego modelu. Wszystko jest w nim lepsze, a przede wszystkim selektywność i rozdzielczość; miękkość pozostaje niemal bez zmian. Barwa jest bardzo ładna, zrównoważona, z lekkim naciskiem na środek pasma. Trzaski są bardzo małe i nie przeszkadzają w słuchaniu muzyki.
Jedynym problemem, z jakim się zetknąłem w tej konfiguracji jest lekki przydźwięk w spoczynkowym położeniu ramienia. Widzą państwo – w klasycznych konstrukcjach silnik nieprzypadkowo znajduje się daleko od wkładki. Jest albo z tyłu, po lewej stronie, na linii łączącej wkładkę, oś talerza i oś silnika, albo z przodu, po lewej stronie – na linii łączącej kolumnę ramienia, oś talerza i oś silnika (w zależności od przyjętej teorii). Tutaj jeden z silników jest niemal dokładnie pod wkładką. I to słychać. Obudowa silnika jest niezwykle solidna i w dużym stopniu go ekranuje, ale najwyraźniej to nie wystarcza (przynajmniej w moim systemie). Kiedy przesuwamy wkładkę nad płytę wszystko znika, w głośnikach niemal nic nie ma. W położeniu spoczynkowym coś tam jednak słychać. I dlatego też pamiętajmy o właściwym prowadzeniu kabli zasilających dla tego silnika – nie z tyłu, żeby nie stykał się z kablem sygnałowym, a raczej z przodu, ew. pod podstawą gramofonu.

BUDOWA

Gramofon ZET 3 jest konstrukcją nieodsprzęganą, o dużej masie, z możliwością zastosowania pojedynczego, mocowanego do podstawy silnika lub dwóch, stawianych na opcjonalnych, ciężkich walcach po obydwu stronach gramofonu – stojących tym samym na podłożu, na którym stoi sam gramofon.
Podstawę wykonano z dwóch płatów akrylu, przedzielonych płatem z aluminium. Tworzy to sandwicz o grubości 45 mm. Akryl jest czerniony, a aluminium ma polerowany brzeg. Podstawę wycięto w charakterystyczny sposób – to jakby czterolistna koniczyna. W dwóch przednich „płatkach” mamy podparcie – wkręcane od góry, duże krążki ze stalowym trzpieniem, wkręcanym do podstawy. Trzeci trzpień jest z tyłu. Trzpienie zakończone są sferycznie i stawiamy je w aluminiowych, jeszcze większych krążkach. Pod krążkami naklejono silikonowe ringi. To jedyny punkt, w którym gramofon jest odsprzęgnięty sprężystym elementem.

Pośrodku podstawy przykręcono szeroki i wysoki (jak na gramofon) walec o wadze 4 kg, w którym zamocowano odwrócone łożysko talerza. Jak pisałem przy modelu ZET1, ciekawe jest to, że talerz został zamocowany tak, że punkt ciężkości jest wysoko, a generalnie dąży się do jego obniżenia. Talerz wykonano z aluminium – jest wysoki na 72 mm i waży 12 kg (w ZET1 było to, odpowiednio, 60 mm i 10 kg). Spód talerza nie jest płaski, tylko ma koncentrycznie rozchodzące się ringi, działające jak koło zamachowe. Od góry talerza mamy warstwę winylu. Talerz spoczywa na małym sub-talerzu, który wykonano z jednego elementu wraz z długą osią.
Płytę dociska się krążkiem z aluminium. Jak jednak pisałem, wymieniłem go na krążek dociskowy firmy Pathe Wings PW-S620 – jest lepszy, tj. ma masę skupioną bliżej osi talerza i jest bez porównania ładniejszy.
W podstawowej wersji silnik, synchroniczny („double synchronic motor”), umieszczony w ciężkim elemencie. W wersji z dwoma silnikami te stawiane są na ciężkich podstawach w wycięciach w podstawie gramofonu. Do kompletu dostajemy też dłuższy pasek napędowy, nakładany na talerz i na obydwa kółeczka na osiach silników. Te podłączane są do dużego zasilacza Konstant M2 Reference, który je ze sobą synchronizuje. Pozwala on na elektroniczną zmianę prędkości obrotowej. Gramofon waży ok. 26 kg i ma wymiary 450 x 400 x 180 mm.

Gramofon uzbrojono w długie, 12” ramię Transrotor 5012, będące wersją OEM ramienia SME312, zamocowane na metalowej podstawie ramienia. Tę przykręcono do podstawy na jednym z czterech „płatków”. Od spodu wpina się interkonekt – zamiast standardowego kabla Van den Hula, dostarczanego z ramionami SME zastosowałem kabel Vovox Textura DIN-RCA IC phono w wtykami Eichmanna Bullet Plugs.

Dystrybucja w Polsce: Eter Audio
Kontakt:
Eter Audio
ul. Malborska 24
30-646 Kraków

tel./fax: 0048 12 425 51 20/30
tel. kom.: 0048 507 011 858

e-mail: info@nautilus.net.pl

URL: nautilus.net.pl



Pobierz test w PDF



System odniesienia

  • odtwarzacz CD: Ancient Audio Lektor AIR V-edition (test TUTAJ)
  • przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC (test TUTAJ)
  • przedwzmacniacz: Polaris III [Signature Version] + zasilacz AC Regenerator, (wersja z klasycznym zasilaczem, test TUTAJ)
  • końcówka mocy: Soulution 710
  • wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version (recenzja TUTAJ)
  • kolumny: Harbeth M40.1 Domestic (test TUTAJ)
  • słuchawki: HiFiMan HE-6, Sennheiser HD800, AKG K701, Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ω
    (recenzje TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ)
  • interkonekty: CD-przedwzmacniacz: Acrolink Mexcel 7N-DA6300, artykuł TUTAJ, przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 8N-A2080III Evo
    (test TUTAJ)
  • kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx
  • kable zasilające: Acrolink Mexcel 7N-PC9300 (wszystkie elementy, recenzja TUTAJ)
  • listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate
  • stolik SolidBase IV Custom; opis TUTAJ
  • pod odtwarzaczem podkładki Ceraball (artykuł TUTAJ)
  • platforma antyrezonansowa Acoustic Revive RAF-48 (pod odtwarzaczem CD, recenzja TUTAJ)
  • platforma Pro Audio Bono pod wzmacniaczem Leben CS300 [Custom Version] (recenzja TUTAJ)
  • wkładki gramofonowe: Miyajima Laboratory KANSUI (test TUTAJ), Miyajima Laboratory SHIBATA (test TUTAJ), Denon DL-103SA (test TUTAJ)