PRETENDENT
ULTRASONE
PROLine 2500


Jak donosiłem w relacjach z tegorocznej wystawy High End w Monachium (zarówno w "Audio" jak i na stronach HFOL) wśród niezliczonej liczby ciekawych, przykuwających uwagę urządzeń, kolumn i akcesoriów, było kilka, które nawet na tym bogatym tle czymś się wyróżniały. Kilka z nich kontynuowało bieg w dobrym, prezentowanym na wcześniejszych edycjach High Endu, kierunku, były jednak takie, które, przynajmniej dla mnie, były nowym odkryciem. Jedną z takich rewelacji był niemiecki Ultrasone.

Założona w roku 1990 firma od początku związana była z rynkiem profesjonalnym, dla którego opracowywała różnego rodzaju rozwiązania technologiczne, patentowane następnie i sprzedawane. W roku 1997 opracowano system zmniejszający radiację elektromagnetyczną słuchawek (różnego typu), którą następnie zaadaptowano na potrzeby samodzielnie opracowanych modeli, zaprezentowanych w roku 1999. Konstrukcje odniosły na tyle znaczący sukces, że zdecydowano się poświęcić wyłącznie temu zagadnieniu. Dlatego też w roku 2000 firma została zreorganizowana, a wszystkie prace badawcze i wdrożeniowe objęły wyłącznie słuchawki sprzedawane pod marką Ultrasone.

Konstrukcje tej niemieckiej firmy zawierają kilka opracowań i patentów, z których najważniejsze są dwa - ULS (Ultra Low Emmision) oraz S-Logic (Natural Surround Sound). Pomysł na ULS związany jest z innymi pracami Ultrasone, z których wynikało, że tak palący problem jak wpływająca negatywnie na zdrowie emisja elektromagnetyczna, jest w przypadku słuchawek całkowicie pomijany. Dość wcześnie zajęto się nim w przemyśle komputerowym, gdzie głównym winowajcą była emisja ekranu monitora. W dokumencie TCO '99 określono, że jej poziom nie powinien być większy niż 200 nT (nanotesli) w odległości 30 cm od monitora. Jak się okazuje, w typowych słuchawkach poziom ten, dla niskich częstotliwości, wynosi 1000 nT, a w piku 2100 nT. Tak duże przekroczenie maksymalnych wartości nie może - jak mówi się w materiałach firmowych Ultrasone - pozostać dla zdrowia obojętne. Opracowano więc sposób na ekranowanie przetwornika od strony głowy, za pomocą MU-metalu. Zmniejszyło to radiację o 98%.

Drugim wyróżnikiem słuchawek Ultrasone jest opatentowany proces o nazwie S-Logic. W typowych słuchawkach dźwięk jest przez słuchacza lokalizowany w środku głowy, co nie zawsze jest przyjemne i co odstręcza od tego typu odsłuchu wielu potencjalnych adeptów słuchawkowej magii. Starano się go rozwiązywać na wiele sposobów, np. ustawiając przetworniki pod kątem, nieco z przodu ucha, montując kilka przetworników albo elektronicznie, jak w słuchawkach Beyerdynamic DT990 Pro. Rzeczywiście, zabiegi te przynosiły poprawę, jednak w żadnym przypadku nie można było mówić o przełomie. Dlatego w Ultrasone opracowano inny sposób. W metalowej odgrodzie pomiędzy membraną a uchem wycięto kilka otworów, jednak nie tylko na wysokości ucha, ale również nieco niżej, a następnie zakryto je materiałem stratnym. W ten sposób, dźwięk dociera nie tylko bezpośrednio z przodu małżowiny, ale również z tyłu. A co to wszystko dało?

ODSŁUCH

W przypadku topowego modelu PROLine 2500 dało to fantastyczną, zagarniającą w wirtualny świat dźwięków konstrukcję, stawiając ją w jednym rzędzie z najlepszymi słuchawkami dynamicznymi na świecie (mam na myśli modele: Sennheiser HD650, Beyerdynamic DT880, AKG K271 Studio oraz Grado RS1), a pod niektórymi względami, przynajmniej według mnie, wysforowując nawet przed nie.

Mocne słowa, za którymi stoją jednak mocne argumenty. Umiejętnością, która przebija wszystkie wymienione modele jest prowadzenie basu. Tak niskiego uderzenia, tak zwartego i pełnego nie doświadczymy nigdzie indziej. Nigdzie. Przy niektórych znanych utworach, często słuchanych na innych słuchawkach, "2500" mogą się nawet przez chwilę wydać zbyt mocno zbasowane. To jednak po przejściu ze starszych na nowe. Wystarczy jednak krótki powrót do którejkolwiek z wymienionych konstrukcji, żeby stwierdzić, że czegoś w nich brakuje, bez czego dźwięk staje się zbyt lekki i już nie tak emocjonujący. Tak naprawdę, Ultrasone materializują odwieczny sen "słuchawkowców" o "basiszczu". Ogromną pomoc otrzymują w ten sposób nagrania rockowe. Polski, dobrze zarejestrowany rock progresywny z płyty "99" Abraxas (Metal Mind Production, MMP CD 0102) zabrzmiał potężnie i z wykopem. Podobnie "Binaural" Pearl Jam (Epic/Sony Music 494590 2) i "The Ragpieker's Dream Marka Knopflera (Mercury Records 63293 2), które żeby zabrzmieć w odpowiedni sposób - mocno i koherentnie - potrzebują basowej podstawy. Jeżeli w utworach z tych płyt zabraknie podstawy basowej to brzmią nieco "cienko" i niekompletnie. Z Ultrasone błyszczały jak rzadko.

Wspomniałem o nadmiarze basu - o tym, jak złudne to wrażenie można się przekonać dość szybko. Po akomodacji słuchu do nowych warunków się staje jasne, że jego jakość bardziej przypomina przetworniki elektrostatyczne niż dynamiczne. Pomimo ilości, nie przechodzą obojętnie nad jakością i są bardzo dobrym "narzędziem", przez który słychać nie tylko muzykę jako całość, ale także elementy, które na płytach zostały utrwalone, a które nie zawsze do nas docierają, maskowane przez niedoskonałości medium, takie jak np. szum towarzyszący wprowadzaniu kolejnych instrumentów w nagraniach wielościeżkowych (najlepiej słychać to przy wokalach).

Górna średnica i góra potrafią zagrać mocno i twardo. Ultrasone potrzebują znacznie dłuższego czasu na "wygrzanie" niż przeciętnie. Po tym czasie znika lekki jazgotliwy nalot, chociaż zakres ten wciąż jest podawany w bezpośredni sposób. Najczęściej słychać będzie jednak nie słuchawki same z siebie, a klasę urządzeń towarzyszących oraz nagranie. I pod tym względem również zachowują się bardziej jak elektrostaty, ponieważ wszystko na nich jest czystsze i klarowniejsze, bez złagodzenia jak np. w Beyerdynamikach DT990 Pro.

Drugą rzeczą, która wraz z basem stanowi klejnot w koronie PROLine 2500 jest przestrzeń. Wprawdzie wspominałem o tym we wstępie, jednak firmowym zapewnieniom, wynalazkom, znaczkom, skrótom itp. przyglądam się z dystansem wiedząc, że na 90% jest to robota PR-owców. Jednak nie w przypadku Ultrasone. Człowiek od Public Relations wprawdzie działa jak należy, bazuje jednak na konkretach i nie kreuje rzeczywistości, a jedynie ją opisuje. Efekty przestrzenne są fenomenalne. W połączeniu ze wzmacniaczem słuchawkowym Edgar SH-1 i przy wymagających płytach, "2500" zaskoczą przestrzenią dostępną dotychczas tylko z wykorzystaniem regularnych kolumn. Na płycie "Louis and the Angels" Louisa Armstronga (Verve 549 592-2, Master Edition) perkusja stojąca dalej z tyłu, pomimo "gęstego" miksu z trąbką i chórem (aniołów:-) była perlista, miała dobry atak, a więc uderzenie bębnów było szybkie i mocne. Wreszcie dobrze słyszalny był kontrabas. Nie został wykonturowany, bo nie taki jest jego charakter, rzucany był raczej jako większe plamy, które wszakże stanowiły całość wraz z resztą zespołu.

To analiza. Synteza wygląda w ten sposób: Ultrasone PROLine 2500 są fantastycznymi, jednymi z najlepszych dostępnych na rynku słuchawek. Są też, przynajmniej dla mnie, dużym krokiem naprzód w tej nieco stojącej w miejscu technice, a to głównie dzięki umiejętności kreowania przestrzeni w pełnych 360° oraz mocnemu zakresowi basowemu. Są po prostu efektowne. Efekciarstwo, tak na początku ekscytujące, może się jednak dość szybko zamienić w irytację i znużenie (zapewne każdy z Czytelników coś takiego w swoim życiu przeżył). Efektowność oznacza bowiem podkreślenie krańców pasma i "dopalenie" jakiegoś składnika dźwięku. Ultrasone są inne. Chociaż momentalnie przykuwają uwagę, to uczucie oczarowania prezentowanym przez nie dźwiękiem z czasem nie maleje, a wprost przeciwnie - okazuje się, że coraz więcej czasu spędzamy ze słuchawkami na uszach, ponieważ nic w odległości kilku kilometrów od domu nie jest w stanie z tej klasy przekazem konkurować. Słuchawki te potrafią z łatwością oddać różnicę pomiędzy kablami, formatami itp. Jeśli dźwięk zarejestrowany jest ostro - zagrają raczej ostro, jeśli perliście, jak na cudownej płycie "SIN" (opis w następnym numerze HFOL) Grzecha Piotrowskiego (Arms Records CD 1427-006) to zagrają perliście. Również medium analogowe pokażą w całej jego krasie: gitary z wydanej przy współudziale Pro-Jecta płyty "Friday Night in San Francisco" Paco de Lucii, Johna McLaughlina i Ala di Meoli (Philips/Hi-Q Records 6302137, 180 g) wcale nie były zmiękczone czy złagodzone, jak niektórym się wydaje, że analog powinien brzmieć. Dokładnie odwrotnie - miały szybkość, atak i wybrzmienie, a także klarowność. Ważne, że słuchawki, pomimo przejrzystości w żaden sposób nie uwypuklały trzasków.

Ultrasone wciąż nie mają polskiego przedstawiciela (chętnych proszę o kontakt), jednak powinno się to szybko zmienić. PROLine 2500 są wprawdzie topowym modelem, pokazują jednak, że firma pomimo relatywnie krótkiego stażu bardzo dobrze opanowała elementy tego rzemiosła.

Słuchawki można kupić w sklepie internetowym firmy:
www.shop.ultrasone.com

Wojciech Pacuła

BUDOWA

Model PROLine 2500 dostarczany jest wraz z "peryferiami", które same w sobie stanowią wartość. Oprócz samych słuchawek otrzymujemy płytę CD z nagraniami dokonanymi w technice binauralnej (niektóre brzmią spektakularnie), pokrowiec na słuchawki, dwa komplety przewodów połączeniowych - krótki (w rzeczywistości ma 3 m), kręcony dla profesjonalistów i dłuższy (również 3m), klasyczny do domu. Nie musimy się też bać o zużycie muszli, ponieważ w paczce znajdziemy zapasowy komplet. Żadna inna firma nie oferuje tak bogatego wyposażenia.

Słuchawki wykonane są z utwardzanego plastiku w kolorze granatowym. Model PROLine 2500 jest konstrukcją otwartą, circumaural, z muszlami o okrągłym kształcie, wykończonymi miękkim popielatym welurem. Pałąk połączony jest z nimi za pomocą przemyślnego przegubu, tak, że powinny się dopasować do każdej głowy. Nacisk na uszy jest nieco silniejszy niż np. w AKG czy Beyerdynamic, ale dzięki ukształtowaniu muszli oraz pałąku, nie jest to dokuczliwe. Nie ma osobnego elementu podtrzymującego głowę, a poduszeczka, która się z nią styka stanowi z pałąkiem całość. Kabel połączeniowy wykonano z miedzi OFC. Jest on wkręcany za pośrednictwem małego jacka do jednej z muszli. Po drugiej stronie mamy duży jack (6,3 mm) bez przejściówki (omijamy w ten sposób jedno połączenie). Przejściówka jest, ale z dużego jacka na mały (3,5 mm). Muszle wyciąga się jednym ruchem, a pod nimi widać dużą metalową płytkę z otworami o różnej wielkości i specyficznym ułożeniu. Membrana o średnicy 40 mm została pokryta cieniutką warstwą tytanu.

ULTRASONE
PROLINE 2500

Cena: 299 euro

Kontakt:

ULTRASONE AG
Im Thal 9
82377 Penzberg
Germany

Tel: +49 8856 - 93 66-0
Fax: +49 8856 - 93 66-99
e-mail: info@ultrasone.de

Strona producenta: www.ultrasone.com

Dane techniczne (wg producenta):
Konstrukcjadynamiczna, otwarta
Pasmo przenoszenia8 - 35 000 Hz
Impedancja40 Ω
Maksymalny poziom dźwięku94 dB
Przetwornikśrednica 40 mm pokrywany tytanem
Masa292 g (bez kabla połączeniowego)


© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio