UMARŁ KRÓL... I CO DALEJ?
BEYERDYNAMIC DT990 PRO vs DT990

Kiedy założyciel firmy Beyerdynamic, Eugen Beyer, w roku 1924 rejestrował ją w Berlinie, nie miał chyba najmniejszego pojęcia, że oto buduje podwaliny pod jedną z najdłużej działających firm branży audio. Inaczej niż pozostałe "słuchawkowe" firmy, Beyerdynamic zajmował się początkowo budową wzmacniaczy i głośników przeznaczonych do kin. Biorąc jednak pod uwagę, że w owym czasie była to jedna z najszybciej rozwijających się dziedzin, a przez to i najbardziej wymagających, można przyjąć, że Beyer miał na wyciągnięcie ręki najnowsze osiągnięcia i technologie. To, z czego Beyerdynamic jest obecnie najbardziej znany, a więc słuchawki, musiało jednak czekać do roku 1937, kiedy to powstał model DT 48. Najwyraźniej Eugen Beyer wyznawał zasadę, że jak coś robić, to raz, a dobrze, ponieważ DT 48 były pierwszymi na świecie słuchawkami dynamicznymi (ich stereofoniczna wersja pokazana w latach 50. była z kolei pierwszą stereofoniczną parą słuchawek...). I chyba nie były one takie złe, jako że jest to model, który pozostaje w produkcji po dziś dzień! Tajemnicze literki "DT" pojawiające się w oznaczeniu wszystkich słuchawek tego producenta pochodzą z tego samego okresu - Beyer nie wiedział, jak nazwać nowy produkt (DT 48) i postanowił ochrzcić go "Dynamic Telephone".

Ze studiem, a więc pewnego rodzaju reżimem i specyficznym podejściem do urządzeń Beyerdynamic ma związek od samego początku. DT 48 powstały bowiem, aby służyć jako element monitorujący w procesie udźwiękowiania filmów. Powiedzmy krótko, czym charakteryzuje się reżim pracy studyjnej. Praca w studiu polega w większej części na słuchaniu i wyklinaniu. Słuchaniu wykonawców i wyklinaniu sprzętu. Urządzenia studyjne mają bowiem dwa główne zadania - brzmieć ekstremalnie neutralnie oraz być ekstremalnie wytrzymałe. Wbrew pozorom obydwa te elementy są ze sobą nierozłączne. W obydwu przypadkach chodzi bowiem o to, aby zarejestrować materiał w jak najlepszy sposób. Jeżeli np. któreś z urządzeń zacznie szwankować podczas sesji, trzeba ją przerwać i wymienić je na nowe lub spróbować naprawić. Oznacza to straty - stratę ewentualnego obiecującego podejścia i/lub stratę pieniędzy. Wszyscy bowiem zatrudnieni przy nagrywaniu muzyki pracują na godziny. To można by jednak jakoś przeżyć. Gorzej jest, jeżeli w czasie zgrania okazuje się, że czegoś się nie dosłyszało przy nagraniu albo też, że się usłyszało źle. Wówczas bowiem nie ma już powrotu - muzycy są nie do "wzięcia" (zawsze są bowiem zajęci) i trzeba sobie radzić z tym materiałem, jaki się ma. Czyli - urządzenia studyjne muszą być niezawodne - i pod względem wytrzymałościowym i jakościowym.

Właśnie dlatego wybór konkretnego narzędzia do studia jest tak ważnym zadaniem. Słuchawki są w tej uprzywilejowanej sytuacji, że o ile kolumny, wzmacniacze itp. przynależą najczęściej do danego miejsca, to każdy szanujący się realizator słuchawki przynosi ze sobą. Ich wybór dokonywany jest zaś w niemal 99% poprzez podpatrzenie, na czym pracują inni realizatorzy i dopiero potem przez samodzielne odsłuchy. Wybór jest dość szybko weryfikowany, ponieważ wystarczy kilka sesji (czyli kilkadziesiąt godzin), aby wiadomo było co dane urządzenie jest warte. Moje pierwsze słuchawki studyjne przeszły podobną drogę. Na szczęście wybór od razu okazał się tym właściwym i używałem ich do nagrań przez następnych osiem lat. Były to Beyerdynamiki DT990 PRO. Podpatrzyłem je u realizatorów dźwięku, których woził ze sobą Krzysztof Penderecki. Ma on bowiem zwyczaj, że nagrywa WSZYSTKIE swoje oficjalne koncerty. Ponieważ kilka kolejnych nagrań odbywało się w Teatrze im. J. Słowackiego, gdzie wówczas pracowałem, więc doszło do spotkania "na szczycie", pomiędzy DT990 PRO i mną.

BRZMIENIE
990 PRO vs 990

Wprowadzone do sprzedaży w roku 1985, DT990 PRO brzmią nieco inaczej niż współczesne słuchawki studyjne. Od tych ostatnich różni je budowa - są otwarte w miejsce najpopularniejszych zamkniętych - a przede wszystkim konstrukcja elektryczna. Ich impedancja wynosi bowiem 600Ω, zamiast tak dzisiaj popularnych wartości jak 250Ω (Sennheiser), 60Ω (AKG) czy nawet 32Ω (Grado). Tak wysoka wartość tego parametru wynikała wprost ze studyjnego zastosowania. W studiu używa się bowiem kilku - kilkunastu słuchawek jednocześnie (realizatorzy i wykonawcy). Oznacza to, że obciążenie wzmacniaczy słuchawkowych jest dość znaczne. Żeby w ogóle umożliwić jego pracę, słuchawki w tablicach przyłączeniowych podpinane są równolegle. Jeżeli więc podpięlibyśmy równolegle cztery słuchawki o impedancji 60Ω , wówczas impedancja wypadkowa wyniosłaby 15Ω. A to dla wzmacniacza zaprojektowanego do współpracy z większymi obciążeniami, po kilkunastu godzinach ciągłej pracy mogłoby się skończyć źle. Czasy się jednak zmieniają, jak również sprzęt. Dzisiejsze konstrukcje są znacznie bardziej elastyczne i nie boją się niskich impedancji. Tak naprawdę jednak "coś" zostało utracone. Wysokoomowe konstrukcje miały bowiem swój własny "sound". Z powodu takich a nie innych zależności, prądy były nieduże, natomiast spore napięcia. Dzisiaj, przy danym napięciu trzeba wygenerować znacznie większy prąd. Dlatego też punktem krytycznym jest właściwe dopasowanie słuchawek do wzmacniacza słuchawkowego. Dlatego też, od wielu lat korzystałem z projektu DIY wymyślonego specjalnie pod katem obciążenia 600Ω.

Wróćmy jednak do najważniejszego - do dźwięku. DT990 PRO mają dość wyrazisty zestaw cech. Przede wszystkim, w pierwszych minutach, a nawet godzinach, niczym nie zachwycają. Nie ma w nich bowiem cienia agresywności i ostrości, a są raczej, w porównaniu z DT990, nieco zbyt powściągliwe. To są jednak pierwsze chwile. Ich spokojny, nieco relaskujący charakter ujawnia się po jakimś czasie i manifestuje się... brakiem. Brakiem zmęczenia i znużenia. Jest to najważniejsza z cech "PRO" - słuchanie ich, nawet przez długi czas, nie powoduje bólu głowy, jak w przypadku tylu innych, nowych konstrukcji.

Na tym tle DT990, wprowadzone do sprzedaży w zeszłym roku i mające ambicje zastąpić "klasyka", brzmią znacznie bardzie witalnie i "do przodu". Jest to dźwięk, który bezpośrednio nawiązuje do nowych modeli Beyerdynamica - DT 831 i DT 931. Oznacza to, że skraje pasma przetwarzane są odważnie i bez zahamowań. W konsekwencji otrzymujemy fenomenalny rysunek sceny dźwiękowej i niski, głęboki bas. Wszystkie wydarzenia otrzymują dokładny obrys każdego dźwięku z osobna. Znacznie lepiej więc niż w "PRO" zaznaczony był więc zarówno pogłos z fantastycznej reedycji płyty Sonny`ego Rollinsa Saxophone Colossus, wydanej przez JVC (VICJ-60158, XRCD), jak i otoczenie śpiewaków z płyty zawierającej madrygały Monteverdiego (Ottavo libro..., Opus 111, OPS 30-187, CD). W przypadku płyty Enyi Watermark (WEA Records WX 199, LP) zmiany te, niestety, pociągnęły za sobą nieznaczne wycofanie środka, co szczególnie dobrze słychać było np. na płycie Marii Callas The Voice of the Century (EMI 66628 2, CD), gdzie głos był nieco z tyłu, wtopiony w orkiestrę, podczas kiedy zarówno samo nagranie, jak i remastering podkreślają w tych nagraniach pierwszoplanowe miejsce Callas.

Jest jednakże i "trzecia strona medalu". "990", dzięki precyzji w oddawaniu konturów, podają nagrania monofoniczne tak, jak zostały nagrane, a więc punktowo. Saksofon Rollinsa rzeczywiście miał głębokie (nawet nieco zbyt, ale o tym za chwilę) wybrzmienie, dzięki któremu instrument miał poprawne wymiary i nie przypominał dziecięcej piskaweczki, jak to bywa często w nawet bardzo drogich i uznanych konstrukcjach. "PRO" modyfikują nieco sygnał niosący informację o przestrzeni. Zarówno lider, jak i perkusja są idealnie pośrodku, bez rozmycia itp., jednak już odpowiedź pomieszczenia, wybrzmienia kotłów perkusji itp., czyli wszystko to, gdzie dźwięk podstawowy nie jest już tak silny, a dużą rolę odgrywają dźwięki odbite, wszystkie te składowe są przez "PRO" rozkładane jak w nagraniu stereofonicznym, symulując jakąś obróbkę dźwięku. Nie mogę powiedzieć - jest to szalenie miłe, zapewnia komfort psychiczny podczas długiego słuchania, z prawdą nie ma jednak wiele wspólnego. I żeby zakończyć ten wątek dodam jeszcze tylko, że również w nagraniach stereo, np. we wspomnianych madrygałach, pozycje trzech śpiewaków z nagrania Perche t`en fuggi, o Fillide? Którzy stoją w półokręgu, dość daleko od siebie, były przez "PRO" nieco zamazywane i zacierane. Oczywiście podstawowym pytaniem jest to o referencję, czyli żywe wykonanie. Rzeczywiście, jest tak, że w sali koncertowej NIGDY poszczególne instrumenty i głosy nie są definiowane z zabójczą precyzją i ogólnie rzecz biorąc, przypominają to, co słychać było przez starsze konstrukcje. Lokalizację w przestrzeni zapewnia bowiem również wzrok, tak często dyskryminowany przez audiofilów, oraz odbicia dźwięku. Nagrania mają jednak to do siebie, że wydobywają dźwięk podstawowy z jego otoczenia i nawet, jeśli wydaje się nam, że mamy w danym nagraniu mnóstwo pogłosu, to tak naprawdę dostajemy tylko jego część i to dość ułomną. Reasumując więc - "PRO" starają się oddać rzeczywistą akustykę nagrania, nawet kosztem pewnego fałszu, zaś "990" pokazują rzeczywiście zarejestrowaną aurę. Tak więc każdy będzie sobie musiał odpowiedzieć, czego od tego narzędzia oczekuje.

Na koniec chciałbym jeszcze wrócić do barwy. "990", poza swoim dynamicznym i, chciałoby się powiedzieć, nowoczesnym dźwiękiem, grają nieco dociążonym dolnym środkiem. Przypadłość ta nie jest od razu słyszalna, jako że maskuje ją właśnie owa "wyrywność" (w dobrym tego słowa znaczeniu). Zarówno głos tenora i basu z płyty Monteverdiego, saksofon Rollinsa, ale nawet i głos Callas pokazują, że dolnego środka jest po prostu nieco za dużo. Daje to wrażenie potęgi, nieco przybliża instrumenty i głosy do słuchacza, jednocześnie jednak nienaturalnie je dociąża, spowalniając cały przekaz. I oto mamy paradoks - góra, część środka i niższy bas są ukształtowane tak, aby symulowały dynamikę i wigor, zaś niższy środek przeciąga niektóre frazy, jakby całość nieco hamował. Najbardziej cierpi na tym fortepian, ponieważ np. Sonaty Scarlattiego, zagrane przez Christiana Zachariasa na znakomitej płycie Musikproduktion Dabringhaus und Grimm (MDG 940 1162-6, SACD) nie miały tej lekkości i świeżości, jaką zapewniły "PRO".

MOIM ZDANIEM...

Wydawałoby się więc, że zawyrokowanie w tej sytuacji, gdzie obydwie konstrukcje mają swoje wady i zalety będzie trudne. Tak jednak nie jest. Brzmienie rozkładane na czynniki pierwsze daje się opisać w pewnych kategoriach, które można zanalizować, dość precyzyjnie, jedna po drugiej. W audio jest jednak tak, że liczy się synteza, a nie analiza. I tutaj "PRO" wciąż okazują się lepsze - zarówno pod względem przyjemności płynącej ze słuchania, jak i wglądu w nagranie. Pomimo bowiem gorszego obrysu dźwięku, gorszej lokalizacji, dają wiarygodniejszy rysunek wydarzenia muzycznego. "990" starają się, nieco na siłę, być inne, lepsze, nowsze, itp. Tyle tylko, że nie są jeszcze dostatecznie wyrafinowane. I można by pomyśleć, że oto bronię swoich "PRO", dlatego, że są moje. Nie - właśnie kupiłem nowe, lepsze słuchawki AKG, zaś Beyerdynamic ma swój hit, do którego 990 najwyraźniej usiłowały "doszlusować" - DT880. Znakomite półotwarte słuchawki, które są prawdziwym następcą DT990 PRO. Ale o tym innym razem...

BUDOWA

DT 990 PRO zbudowane są bardzo solidnie. DT990 składają się zresztą z tych samych elementów i różni je głównie membrana. Obydwie konstrukcje są układami otwartymi, z plastikowymi muszlami, podtrzymywanymi przez mocarne aluminiowe pałąki, przymocowane z kolei do dwóch stalowych, przypominających sprężynę zegara, pałąków, które po okryciu gąbką i materiałem skóropodobnym, przylegają do głowy. Obydwie konstrukcje są układami dynamicznymi, circumaural. Przewód połączeniowy w formie "sprężyny", wychodzący z jednej ze słuchawek, zakończony został "małym" jackiem 3,5 mm z nakręcaną przejściówką 6,35 mm. Po wyprostowaniu przewód ma długość 3 m. Niestety, wydaje się, że przewód ten nie został w nowych konstrukcjach wymieniony na nowy, a wiem, że nie jest on najwyższych lotów. Warto więc zaryzykować i wymienić go na przewód Sennheisera lub Cardasa. Poduszki stykające się z głową wykonano z szarego aksamitu wypełnionego gąbką, która dość szybko ulega spłaszczeniu. Będziemy więc dość częstymi klientami polskiego dystrybutora Beyerdynamica. A ich okresowa wymiana jest dość istotna. Nie chodzi o izolację ucha, ponieważ w konstrukcjach otwartych nie ma to większego wpływu na dźwięk, a chodzi o odległość membrany od ucha. Jest ona precyzyjnie wyliczona i zbliżanie się tych dwóch elementów powoduje spłaszczenie perspektywy i "zmulenie" dźwięku.

W DT990 PRO zastosowano korekcję, która potrzebna jest po to, aby symulować tzw. "diffuse-field". W konstrukcjach tego typu mamy bowiem do czynienia z dwoma typami equalizacji, która ma za zadanie symulować płaską charakterystykę dźwięku - "free-field" i "diffuse-field". Pierwsza z korekcji symuluje umieszczenie słuchacza przed ścianą dźwięku, bez echa, pogłosów itp. Druga z kolei, symuluje przebywanie w zamkniętym pomieszczeniu, z odbiciami dźwięku. Metoda pomiaru diffuse-field przeprowadzona jest według normalizacji IEC 60268-7:1996. Metoda ta mogłaby być idealnym remedium na "martwotę" akustyczną słuchawek, gdyby nie to, że korekcja przeprowadzana jest dla jednego, uśrednionego wymiaru głowy i kształtu muszli ucha, co oznacza, że nie we wszystkich nagraniach będzie ona wystarczająco "akuratna".

Jedyną widoczną różnicą pomiędzy obydwoma modelami jest srebrne wykończenie pałąków podtrzymujących muszle w DT990 zamiast czarnego w DT990 PRO. Jest jednak jeszcze jeden szczegół - w DT990 nacisk na głowę jest minimalnie mniejszy. Poza tym, obydwie konstrukcje są zbudowane niemal identycznie.

BEYERDYNAMIC
DT990 PRO; DT990

Cena: DT990 PRO - 784; DT990 - 850

Dystrybutor: TOMMEX


Kontakt:

TOMMEX Sp. J. - centrala
ul. Arkadowa 29
02 - 776 Warszawa
tel. (0) 503 138 103
tel. (0 22) 853 58 02
fax. (0 22) 852 30 50
tommex@tommex.com.pl   

TOMMEX Sp. J. - oddział Gliwice
ul. Toszecka 101
44 - 100 Gliwice tel. (0 32) 231 90 92
fax. (0 32) 331 00 40
wojciech@tommex.com.pl   

DANE TECHNICZNE BEYERDYNAMIC DT990 PRO:

Typ przetwornika: dynamiczny
Rodzaj: otwarte
Pasmo przenoszenia: 5 - 35 000 Hz.
Impedancja nominalna (wg IEC 60268-7): 600Ω
SPL (wg IEC 60268-7): > 96 dB
Zniekształcenia THD (wg IEC 60268-7): < 0.2%
Maksymalna wytrzymałość mocowa (wg IEC 60268-7): 100 mW
Rodzaj sprzężenia z głową: circumaural
średnie ciśnienie na głowę (wg IEC 60268-7): 3,5 N
Masa bez kabla: 250 g

DANE TECHNICZNE BEYERDYNAMIC DT990:

Typ przetwornika: dynamiczny
Rodzaj: otwarte
Pasmo przenoszenia: 5 - 35 000 Hz.
Impedancja nominalna (wg IEC 60268-7): 250Ω
SPL (wg IEC 60268-7): > 96 dB
Zniekształcenia THD (wg IEC 60268-7): < 0.2%
Maksymalna wytrzymałość mocowa (wg IEC 60268-7): 100 mW
Rodzaj sprzężenia z głową: circumaural
średnie ciśnienie na głowę (wg IEC 60268-7): 2,8 N
Masa bez kabla: 250 g

© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by Studio LooK