pl | en
Test
Programowy odtwarzacz plików audio
JPLAY

Cena: 99 EUR

Producent: JPLAY

Kontakt:
Marcin Ostapowicz
tel.: 606 312 189

e-mail: support@jplay.eu

Kraj pochodzenia: Polska, Holandia

Strona producenta: JPLAY

Tekst: Wojciech Pacuła
Zdjęcia: Wojciech Pacuła

Do tego, że polskie produkty audio są w wielu przypadkach ciekawe, dobrze wykonane i mają wyraźną „myśl przewodnią” przyzwyczaiłem się dość dawno. Ich problemem jest najczęściej nie to, jak grają, czy jak wyglądają, tylko to, że pochodzą z niewielkich firm i z kraju mało od strony audio w świecie znanego. Czasem się jednak udaje i można mówić o produktach, które przekroczyły „granicę” – przede wszystkim tę mentalną, nie geograficzną.
Tak się składa, że dwa najciekawsze produkty audio z kraju nad Wisłą, z jakimi miałem do czynienia ostatnimi czasy, które znane są właściwie na całym świecie (nie mówię, że w każdym kraju, tylko że w wielu krajach) związane są nie z tym, co od dawna znane, a więc z kolumnami, wzmacniaczami i kablami, a z cyfrą, a konkretnie z plikami audio. Jednym z nich jest format SDMusA przygotowany wspólnie przez Jarka Waszczyszyna z Ancient Audio oraz finansującego te prace Johna Tu z Kingston Technology (pisałem o tym TUTAJ). Drugim wyjątkowym produktem jest zaś odtwarzacz softwarowy firmy JPLAY. Tym razem chciałbym zająć się tym drugim.
Program JPLAY ma za zadanie odtworzyć pliki audio zgromadzone na nośnikach pamięci, przy pomocy komputera. Odtwarza pliki FLAC, WAV, AIFF oraz ALAC, ale formatów stratnych już nie. Za jego powstanie odpowiedzialnych jest dwóch ludzi: Josef Piri oraz Marcin Ostapowicz. Pasjonaci muzyki i audio, oraz oczywiście komputerów, zdecydowali się przekuć w twardą wiedzę swoje doświadczenia związane z odtwarzaniem muzyki z komputera. A ponieważ obydwaj są związani z tym właśnie środowiskiem, dzielą podobne ideały (są bezkompromisowi…) szybko doszli do porozumienia. Mimo że w życiu się nie spotkali.

Informacje o tym programie dostałem na dość wczesnym etapie jego istnienia. Tak się jednak złożyło, że nie byłem w stanie od razu się nim zająć, a niedługo okazało się, że jest jego nowsza wersja. Postanowiłem więc wykorzystać tę obsuwę i zaprosiłem Marcina Ostapowicza do siebie, żeby krok po kroku pokazał, jak się instaluje ich odtwarzacz, na co warto zwrócić uwagę, co jest ważniejsze, a co mniej. Co więcej – posłuchaliśmy wspólnie nowej płyty Ego:X grupy Diary of Dreams, bo okazało się, że Marcin jest ich wielkim fanem i organizował ich koncerty (proszę rzucić okiem na zdjęcie – wykonano je podczas Festiwalu Ciszy - tylko pozazdrościć…).
Okazuje się, że instalacja JPLAY-a jest banalnie prosta, mimo że jego używanie stawia przed nami swego rodzaju ograniczenia i wyzwania. Przede wszystkim trzeba przy nim na chwilę przestać myśleć kategoriami „okienek”. Zaraz powiem o tym więcej. To bardzo prosty graficznie produkt, bez okładek, bez playlisty itp. To tylko okienko komunikacyjne przypominające notatnik programu Word. Można go tak skonfigurować, że przy odtwarzaniu będziemy korzystali ze skórki np. foobara2000, ale w dość ograniczony sposób. Zapewne w przyszłości się to zmieni, ale teraz jeśli chodzi o zarządzanie plikami i GUI trzeba skorzystać z innego programu. Wszystko to wynika z dążenia do wyciągnięcia z plików najwięcej jak to tylko możliwe. Po szczegóły odsyłam do dokumentu o nazwie JPLAY - reviewer's guide (do pobrania TUTAJ), jednak tu i teraz trzeba przywołać kilka, wymienionych tam podstawowych cech:

  • odtwarzanie wyłącznie z pamięci RAM: w odróżnieniu od większości playerów pamięciowych, które dynamicznie ładują utwory do RAM-u w trakcie odtwarzania, JPLAY kopiuje do pamięci kompletną playlistę i gwarantuje zerową aktywność dysku podczas odsłuchu (zero disk I/O),
  • Large Page Memory: minimalne opóźnienia procesora dzięki wykorzystaniu optymalnych technik zarządzania pamięcią (niestety u mnie nie udało się tego trybu odpalić, więc program pracował na pół gwizdka; podejrzewam jednak, że u wielu posiadaczy będzie to jeden z głównych problemów),
  • Maximum System Timer: obniża latencję systemu operacyjnego Windows, pozwalając szybciej przełączać wszystkie zadania,
  • Maximal Priority Scheduling: zapewnia niezakłócony transfer bitów poprzez nadanie odtwarzaczowi najwyższych priorytetów,
  • Hibernation Mode: usuwa wszelkie "zakłócenia" systemu operacyjnego, eliminując setki indukujących jitter procesów oraz wątków,
  • Overdrive Mode: wykorzystuje procesor komputera do granic możliwości, co jeszcze bardziej zwiększa dokładność transmitowanych bitów (czas),
  • DedicatedCore Mode: usuwa wszystkie procesy z rdzenia, na którym rezyduje odtwarzacz, rozdzielając je równolegle na pozostałe rdzenie CPU.
  • DirectLink: wysyła próbki do przetwornika pojedynczo (wielkość bufora równa 1 samplowi).
Żeby uzyskać jak najlepszy dźwięk należy podejść do sprawy profesjonalnie, tj. zoptymalizować system, wybrać jeden z dwóch trybów pracy (River i Beach – każdy z twórców JPLAY-a ma swój własny typ), wybrać wielkość pamięci cache, a nawet zdecydować się, czy aby nie warto skorzystać z trybu hibernacji. Równie ważne, jak sam odtwarzacz wydaje się więc support, jakiego udziela firma. Jak na razie jest lepiej niż dobrze – Marcin, który się tym zajmuje wydaje się nie spać, bo odpisuje na maile w dzień i w nocy.

Już teraz widać, że to nie jest kolejny program „do wszystkiego”, a coś pomyślanego przez ludzi, dla których bit nie jest równy bitowi, którzy słuchają i wyciągają wnioski. Muszę powiedzieć, że to niezwykła ulga rozmawiać z komputerowcem, który rozumie, kiedy mówię, że kable USB „grają” inaczej. Co tam „rozumie”: sam do tego doszedł dawno temu. I jeszcze nie neguje niczego tylko dlatego, że obecny stan wiedzy mówi, że czegoś takiego być nie może, że różnicy „nie ma prawa być”. Przecież „stan wiedzy” to rzecz umowna i zmienna. Stan wiedzy wciąż się poszerza, także dzięki ludziom takim jak Marcin i jego wspólnik Josef.
Test JPLAY-a polegał na bezpośrednim porównaniu z foobarem2000, z którego korzystam od wielu lat. Sygnał wysyłany był z dwurdzeniowego laptopa HP (pracującego pod kontrolą 32-bitowej wersji systemu operacyjnego Windows Vista) kablem Acoustic Revive USB-5.0PL. Jak pisałem, to nie były komfortowe warunki i daleko im do tego, co potencjalnie JPLAY oferuje. Ale musiałem walczyć z tym, co mam. Do oceny użyłem też dwóch przetworników D/A z wejściem USB: testowanego jakiś czas temu DAC-2 Wyred4Sound oraz Younga M2TECH z zewnętrznym zasilaczem bateryjnym EVO Supply. Płyty CD ripowane były programem dbPoweramp.

ODSŁUCH

Odsłuchiwane płyty:

  • Audio Accessory - T-TOC Records High Quality Data Master Comparison, TDVD-0002, DVD-R, ripy 16/44,1, 24/96, 24/192 FLAC.
  • T-TOC Data Collection Vol. 1, T-TOC Records, DATA-0001, 24/96+24/192, WAV, ripy z DVD-R.
  • Tron Legacy, OST, muz. Daft Punk, Special Edition, Walt Disney Records, 9472892, 16/44,1, FLAC.
  • Vinyl Magic for High Fidelity, sampler, DVD-R, vinylmagic.pl, 16-24-32/44,1, WAV.
  • Al Di Meola, Flesh on Flesh, Telarc, 24/96, FLAC.
  • Brian Eno, Craft On A Milk Sea, Warp Records, FLAC 24/44,1.
  • Charlie Haden & Antonio Forcione, Heartplay, Naim Label, 24/96 FLAC.
  • Convectiva, La Mandragore, Fidelio Musique, MasterFlash, S/N 02, 24/176 PCM.
  • Holst, The Planets, Buzz Ansamble, Fidelio Musique, MasterFlash, S/N 09, 24/96 PCM.
  • Maânouche Swing Quintet Montreal Jazz-Up, Fidelio, FAM030, MasterFlash, 96/24, PCM.
  • Mikołaj Bugajak, Strange Sounds and Inconceivable Deeds, Nowe Nagrania 001, 45 rpm LP+CD+WAV 24/44,1; recenzja TUTAJ.
  • Norah Jones, …featuring, Blue Note, 09868 2, 16/44,1 FLAC.
  • Phil Collins, Face Value, Warner Bros/Audio Fidelity, AFZ 027, gold-CD, FLAC.
  • Solveiga Slettahjell, Good Rain, ACT Music+Vision, ACT 9713-2, 16/44,1, FLAC; recenzja płyty CD TUTAJ.
  • Zbigniew Namysłowski, The Q Open, Polskie Nagrania. Muza, SX2539, Polish Jazz, 24/96, WAV.

Jak mówiłem, dla dźwięku z komputera, niezależnie od używanego odtwarzacza, niezwykle ważna jest optymalizacja systemu. W przypadku JPLAY-a równie ważne jest jednak zdecydowanie się co do kilku rzeczy.
Po pierwsze: FLAC czy WAV. Jak wiadomo, firmy mówią o tym różnie – Reference Recordings bez cienia wahania wybiera WAV, zaś np. Linn optuje za FLAC (patrz recenzja odtwarzacza plików Klimax DS TUTAJ) . Słuchając tego odtwarzacza nie potrafiłem jednoznacznie odpowiedzieć, za czym JA się opowiadam. Pliki WAV brzmiały inaczej niż te same we FLAC-u, ale czasem wydawało mi się, że brzmią nieco lepiej, a czasem, że gorzej.
Po drugie, trzeba wybrać tryb pracy – River lub Beach. Jak dla mnie pełniejszy i naturalniejszy dźwięk miałem z trybem Beach. Różnice nie były jednak bardzo duże i sprowadzały się raczej do określenia swoich preferencji niż do oceny „dobry-zły”.
Po trzecie – koniecznie trzeba posłuchać odtwarzacza z komputerem w trybie hibernacji. Oznacza to, że nie będziemy mogli w tym samym czasie na komputerze pracować, ani przeskakiwać między utworami, o zastopowaniu odtwarzania nie wspomniawszy. Z hibernacji można wyjść, gdy odtwarzacz odpalimy z pendrive’a. W chwili usunięcia pamięci z portu USB, JPLAY „budzi” się. Wariactwo? Tylko na pierwszy rzut oka. Po jakimś czasie spędzonym z tym odtwarzaczem, a to najlepszy odtwarzacz plików, jakie do tej pory słyszałem, wydaje mi się, że znalazłem dobrą paralelę między takim właśnie słuchaniem i światem audio: proszę sobie wyobrazić słuchanie płyty gramofonowej. To dokładnie ten sam typ odbioru: aktywny, poświęcony tylko temu jednemu zajęciu, zakładający słuchanie płyty od początku do końca. Przecież chodzi nam o muzykę i o to, żeby brzmiała jak najlepiej, prawda? Jeśli w tym celu jesteśmy w stanie kupować i obsługiwać niewygodne płyty winylowe, myć je, ustawiać wkładkę gramofonową, czyścić ją i wykonywać mnóstwo innych, uciążliwych czynności tylko po to, żeby doświadczyć Magii, to nie widzę przeciwwskazań, żeby zrobić to samo w przypadku JPLAY-a.

Różnica między JPLAY-em i foobarem2000 jest bardzo łatwa do wychwycenia, choć różnice między odtwarzaczami programowymi (a kilka już porównałem) polegają zwykle nie na tym samym, co przejście z jednej kolumny na inną, czy z jednego wzmacniacza na drugi. Nie dosłuchamy się jakiś wyraźnych zmian w barwie, nie będzie to „walnięcie” w brzuch, zaskakujące nas totalnie w pierwszej sekundzie. I szybko się ulatniające. Różnice między dwoma odsłuchiwanymi programami (i programami odtwarzaczy w ogólności) polegają na zmianach strukturalnych, dla mnie znacznie ważniejszych, bo uczących mnie czegoś nowego, zmianach dzięki którym moja percepcja i wrażliwość się zmieniają. Tego typu zmiany rozwijają. Konstruują przekaz muzyczny od podstaw. Barwa, dynamika itp., a więc kategorie zwykle przydatne w testach źródeł cyfrowych wydają się mniej ważne.
Najpierw muszę powiedzieć, że foobar2000 jest bardzo dobrym programem i jestem daleki od tego, żeby gardłować za jego skasowaniem z dysku twardego waszego komputera. Jest programem łatwym w obsłudze, niezwykle „modyfikowalnym”, odtwarzającym większość wymaganych przeze mnie plików (poza DSD i 384 kHz). Przyzwyczaiłem się do niego i jest dla mnie punktem odniesienia – do tej pory dla produktów „w dół”. Po raz pierwszy mam jednak do czynienia z sytuacją, w której słyszę coś wyraźnie lepszego od foobara2000 i to pod każdym względem.
JPLAY gra w znacznie bardziej szlachetny sposób. To pierwsze spostrzeżenie, jakie przyszło mi do głowy po posłuchaniu płyty (Tron. Legacy, soundtrack, wyk. Daft Punk, 44,1/16 FLAC). Dźwięk był bardzo głęboki i rozdzielczy. Choć to ostatnie nie było dominujące, nie było wartością samą w sobie. Zwiększenie rozdzielczości przekładało się nie w prosty sposób na więcej detali, na dokładniejszy atak itp., a raczej na „znaturalnienie” dźwięku. Ten był nieco miększy, bardziej płynny. Trochę tak, jakby najpierw żarówka migała z mniejszą częstotliwością, a teraz świeciła niemal ciągłym światłem.

JPLAY wyraźnie lepiej pokazuje otoczenie akustyczne zarejestrowanych instrumentów – szczególnie w przypadku purystycznych nagrań, jak np. Montreal Jazz-Up Maânouche Swing Quintet, płyty wydanej na MasterFlash (96/24), ale i przy materiale 44,1/16 z płyty Good Rain Solveigi Slettahjell. Nie chciałbym znów wchodzić w analizę, bo moim priorytetem w tym teście jest pokazanie całościowych zmian, prowadzących do zmiany perspektywy, z jakiej „oglądamy” utwór, ale co jakiś czas muszę ruszyć coś głębiej. A dobrze oddana akustyka, to coś, co powoduje, że dźwięk wydaje się bardziej prawdziwy, bardziej „live”.

Równie ważna jest rozdzielczość, o której nie chciałem wcześniej mówić. JPLAY gra w wyraźnie bardziej rozdzielczy sposób, co powoduje, że w bezpośrednim porównaniu foobar2000 wydaje się zduszony, zgaszony. Niby wyższa średnica jest z nim wyrazistsza, ale nie chodzi chyba o zmianę barwy jako takiej, a o bardziej chropowate jej odtwarzanie w foobarze2000. Dlatego też JPLAY na pierwszy rzut oka wydaje się grac ciemniej. To pierwsze wrażenie jest mylne. Podobnie jak z moimi nowymi kolumnami Harbetha M40.1 związane to jest z psychoakustyka i tym, jak się przyzwyczailiśmy słuchać muzyki w domu. Jak wiadomo, to z założenia coś innego niż odsłuch na żywo, dlatego, jeśli chcemy, żeby te dwa wydarzenia były do siebie w jakiś sposób podobne, w domu trzeba dźwięk przygotować w pewien sposób. To oczywiste odstępstwo od neutralności, ale bez tego wychodzi kicha, nie ma ani „live”, ani dźwięku „w domu”. Jednym z takich zabiegów jest wykonturowanie dźwięku – dzięki temu wydaje się bardziej namacalny. W odtwarzaczach cyfrowych daje to jednak niespodziewany efekt w postaci rozjaśnienia brzmienia i jego chropowatości, braku „aksamitu”, jaki jest w naturze. A JPLAY go zachowuje, podobnie jak najlepsze odtwarzacze „fizyczne”.

Mógłbym jeszcze dodać, że bas z polskim odtwarzaczem wydaje się lepiej kontrolowany, że góra jest znacznie ładniejsza, dźwięczniejsza, że dynamika jest lepiej zaznaczana, to jest jednak część tego, o czym mówię: to bardziej naturalny dźwięk niż – bardzo przecież dobrego – foobara2000. Miększy, bardziej aksamitny, po prostu lepszy. Czasem może się wydawać, że konkurent jest bardziej namacalny. To nie tak, przy dłuższym odsłuchu widać, że to „sztuczka”, której JPLAY nie musi stosować. Z nim nawet nieobrobione, „surowe” utwory nabierały życia, „płynęły”. Tak było np. z unikalną kopią cyfrową 24/96 WAV płyty The Q Open Zbigniewa Namysłowskiego, bezpośrednią kopią z taśmy-matki, którą (w celach edukacyjnych) dostałem kiedyś od pani Karoliny Gleinert, remasterującej płyty z serii Polish Jazz. Podobny efekt słyszałem z materiałem przysłanym przez Damiana Lipińskiego z firmy Vinylmagic.pl (pisałem o tym TUTAJ). JPLAY nie potrafi jeszcze odtworzyć plików 32-bitowych (prace nad tym trwają, niewykluczone, że w przyszosi dojdzie do tego jeszcze DSD), więc skoncentrowałem się na plikach 24-bitowych. Głos Savage’a z remiksu utworu So Close z foobarem2000 wydawał się bliżej, był bardziej „tu”. JPLAY pokazał jednak znacznie głębszą perspektywę i choć z nim głos wydawał się dalej, to był bardziej klarowny, tekst był łatwiejszy do zrozumienia. Foobar2000 po prostu podciąga tylne plany, ścieśnia je, przez co wydają się bliższe. JPLAY pokazuje większe odległości, większe źródła pozorne, ale w lepszej perspektywie. Żeby docenić to, co robi trzeba więc trochę zapomnieć to, co wcześniej słyszeliśmy i podejść do niego z „czystą kartą”. Wtedy stan hibernacji, choć kłopotliwy w obsłudze, stanie się dla nas ekwiwalentem czarnej płyty – tak, jak mówiłem. Wyjątkowy produkt!!!

Odtwarzacz JPLAY otrzymuje wyróżnienie Red Fingerprint.

Poprzednio wyróżnienie to otrzymały:

  • Kolumny wolnostojące Dynaudio Focus 260; test TUTAJ
  • Przetwornik D/A USB Musica Ibuki Digital; test TUTAJ

Małe post scriptum

Już po teście otrzymałem mail w sprawie odtwarzacza. Zdecydowałem się go przytoczyć w całości, bo jest dobrym uzupełnieniem tego, co napisałem.

Pan Wojtek pisze tak:

Witam serdecznie!

Odnosząc się do jeszcze nieczytanego artykułu - recenzji JPlaya (dziękuję za Pańskie zainteresowanie tym produktem/programem, co pozwoliło mi go też poznać - dzięki Panu).
Program pokazuje zupełnie nowe horyzonty dźwięku, czystości, przestrzeni i realizmu. Jest jedno małe ale - wymaga dla pełnej krasy...... pliku ciągłego w pamięci operacyjnej, oraz Windowsa 7 sp1.
Mając takie wyposażenie i słuchając w trybie hibernacji systemu.... niesamowite wrażenia odsłuchowe!!!!!
Kontaktowałem się z autorem programu i na ile wiem, nie udało się uzyskać wszystkich korzyści na Pana sprzęcie.
Sygnalizuję więc, że to potrafi być jeszcze dużo, dużo lepiej, a najlepiej na porządnym, solidnym i dobrze zasilonym desktopie!!!
Warto temat zbadać głębiej, bo wygląda na to, że ten program to mała REWOLUCJA, w podejściu do komputera jako źródła w high-end.

Co do systemu na którym odkryłem to ZJAWISKO:

  • PC (desktop) z Windows7 na czterordzeniowym procesorze Intela (Q9550) 3GB RAM;
  • konwerter Ronin (konwersja z USB na S/PDIF) z zewnętrznym audiofilskim zasilaczem;
  • Tara Digital Air;
  • DAC (manufaktura Abraxas) na TDA1541 i 6SL7 wyjściu (NOS USA 1943 RCA);
  • Furutech FA-220;
  • słuchawkowiec (manufaktura Abraxas) na Siemensach ECC88 plus dwie rosyjskie lampy na wyjściu;
  • AKG K701/ULTRASONE PROLINE 2500

Lub zamiast słuchawek:

  • Jolida 300B (na Create Audio pierwsza wersja i Siemens ECC83 i Telefunken ECC82);
  • kolumny D590 (jamo) z pierścieniowym wysokotonowcem Vifa na kablach Audioquest Gibraltar (kolumny będą w miarę możliwości wymienione na model KITARA firmy PRECIDE na przetwornikach dr. Heila);
  • zasilanie toru audio - UPS generujący od postaw "czysty prąd", czyli pracujący cały czas z doładowywanych baterii. Dalej w zasilaniu listwa (śmieszna nazwa dla tego urządzenia) firmy BELKIN - najwyższy model dwa lata temu AP41000.
  • sieciówki IEgO (w środku kriogenizowana miedź Furutecha).

Zasilanie komputera - klasyczny UPS APC 2200 Pozdrawiam i gratuluję magazynu „HIGH FIDELITY” Wojtek (też Wojtek) :)

NOTKI (AUTO)BIOGRAFICZNE

Marcin Ostapowicz

Zamiłowanie do muzyki przyszło dużo wcześniej niż pasja do komputerów i wreszcie samego tematu dźwięku z komputera. Wychowałem się w domu o głębokich tradycjach muzycznych - mój ojciec jest zawodowym muzykiem i pedagogiem. Ukończyłem PSM I-go stopnia na dwóch instrumentach, ale na tym się skończyło - w międzyczasie poczułem "miłość" do innej klawiatury i moja edukacja zmieniła tor na informatykę. Jednak wartości, które wyniosłem z domu i szkoły muzycznej rozwinęły we mnie dużą wrażliwość na dźwięk. Szybko dostrzegłem różnicę między odtwarzaczami CD i zacząłem się zastanawiać, jak wykorzystać drzemiący w komputerach potencjał (wydajność) do odtwarzania muzyki. Pierwsze pozytywne eksperymenty z dźwiękiem z komputera miałem w 2004 roku, gdy odkryłem alternatywne sterowniki kx Project dla kart Creative Sound Blaster. Usłyszałem poprawę i tak się zaczęła moja pogoń za króliczkiem... Korzystałem wówczas z foobara2000 i wtyczki ASIO, aby ominąć destrukcyjny wpływ systemowego miksera. Mało brakowało, a dostałbym bana na oficjalnym forum foobara2000 - zadawanie pytań związanych z jakością dźwięku jest wbrew tamtejszemu regulaminowi. Zacząłem eksperymentować na własną rękę. Poświęcałem hobby każdą wolną chwilę, śledziłem wszystkie dyskusje na zagranicznych forach aż, kilka lat temu, trafiłem na forum odtwarzacza XXHighEnd, gdzie poznałem Josefa. Od razu świetnie się dogadaliśmy (oboje mamy fioła na punkcie dźwięku z peceta). Potem poszło z górki - setki maili, zmian, nowych pomysłów, z których każdy trzeba było odsłuchać, porównać. Tak zrodził się JPLAY.

Josef Piri

Osobiście, byłem związany z muzyką na długo przed komputerami: właściwie to nauczyłem się angielskiego za sprawą muzyki - jako dzieciak byłem tak pochłonięty przez Beatlesów, że musiałem koniecznie wiedzieć, o czym śpiewają. Kupiłem słownik, wyciągnąłem karton po winylu (tak, jestem stary :)) i sprawdzałem po kolei każde słowo.

Potem, w latach 80', gdy pojawiły się pierwsze kompakty, intrygowało mnie, że każdy odtwarzacz brzmiał inaczej. Eksperymentowałem nawet z formatem MiniDisc: często kopia płyty MD (skompresowana ATRAC-iem, formatem który pojawił się dużo wcześniej niż MP3) grała lepiej niż CD!
Nie potrafiłem tego wtedy wytłumaczyć, ale teraz wiem, że ten eksperyment otworzył mi to oczy i uświadomił, że transport cyfrowy to nie tylko 'bit-perfect'.

Eksperymentowałem również z różnymi "kolorami" płyt kompaktowych. Do tego czasu byłem już zawodowym programistą i to wszystko nie miało dla mnie żadnego sensu: w końcu „bity to bity”, prawda? :) Udałem się więc do sklepu i kupiłem wszystkie dostępne krążki z możliwością wypalania na nich danych. Okazało się, że jeden konkretny model "czarnych" płyt oferował wyraźnie lepszy dźwięk od pozostałych, łącznie z oryginałem! Nagrane płyty CD, w odróżnieniu od MiniDisc, były identyczne bitowo. To dodatkowo utwierdziło mnie w przekonaniu, że bit-perfect nie wystarczy; matematycy powiedzieliby, że jest to warunek konieczny, ale niewystarczający.

Wiele lat później pojawiły się pierwsze interfejsy audio zdolne do pracy z pecetami; kupiłem jeden z nich - Empirical Audio Offramp, który w swym pierwszym wcieleniu był jedynie modyfikacją popularnego i taniego interfejsu M-Audio Transit. Już wtedy zacząłem słuchać muzyki częściej z komputera niż z mojego stacjonarnego odtwarzacza SACD...

Tak jak Marcin, początkowo korzystałem z foobara2000. Potem natknąłem się na XXHighEnd - program, który miał zadatki na "audiofilski" odtwarzacz. Wypróbowałem go i rzeczywiście usłyszałem poprawę! Nie potrafiłem właściwie wyjaśnić tych wszystkich różnic między kopiami MiniDisc i czarnymi CD, ale tym razem była to moja dziedzina (w latach 90' udzielałem konsultacji topowemu producentowi oprogramowania w USA). Postanowiłem spróbować zrozumieć, o co tu chodzi. Wszystkie odtwarzacze programowe spełniały już założenia bit-perfect (Vista była już wtedy dostępna, a czasy XP z KMixerem resamplującym wszystko do 48 kHz za nami), a jednak każdy z nich brzmiał inaczej!

W dużym skrócie: zacząłem eksperymentować, początkowo stworzyłem malutki program testowy na własny użytek, ale szybko obróciło się to w większy projekt, nad którym pracowaliśmy dzień w dzień. Pomimo ultra-minimalistycznego interfejsu zdecydowaliśmy z Marcinem zaprezentować światu nasze dzieło.

Wszystko opiera się na muzyce. Miałem nieszczęście patrzeć, jak kraj, w którym dorastałem jest niszczony przez wojnę. Ufam (może naiwnie), że ludzie, którzy potrafią czerpać emocje z muzyki są znacznie mniej zdolni do prowadzenia wojen w porównaniu do ludzi wystawionych na 'hałas'.



Pobierz test w PDF

g     a     l     e     r     i     a


System odniesienia

  • odtwarzacz CD: Ancient Audio Lektor AIR + platformy Pro Audio Bono i Acoustic Revive RAF-48
  • przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC (test TUTAJ)
  • przedwzmacniacz: Polaris III + zasilacz AC Regenerator, (wersja z klasycznym zasilaczem, test TUTAJ)
  • końcówka mocy: Soulution 710
  • wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version (recenzja TUTAJ)
  • kolumny: German Physiks HRS 120 Carbon (test TUTAJ), Chario Academy Sonnet (test TUTAJ) + oryginalne podstawki, Ascendo System ZF3 SE + platformy Acoustic Revive RST-38
  • słuchawki: HiFiMan HE-6, Sennheiser HD800, AKG K701, Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ω - (recenzje TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ)
  • interkonekty: CD-przedwzmacniacz: Mexcel 7N-DA6300, artykuł TUTAJ, przedwzmacniacz-końcówka mocy: Wireworld Platinum Eclipse.
  • kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx
  • kable zasilające: Acrolink Mexcel 7N-PC9300 (wszystkie elementy, recenzja TUTAJ) i Acrolink Mexcel 7N-PC7100 (Leben CS-300XS (SP); recenzja TUTAJ)
  • listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate
  • kondycjoner sieciowy: Gigawatt PC-3SE
  • stolik SolidBase IV Custom; opis TUTAJ
  • pod odtwarzaczem podkładki Ceraball (artykuł TUTAJ)
  • gramofon: Avid Acutus Reference (test TUTAJ)
  • wkładki gramofonowe: Air Tight PC-1 Supreme (test TUTAJ), Miyajima Laboratory Shibata (test TUTAJ), Denon DL-103SA (test TUTAJ)