pl | en

Odtwarzacz Compact Disc

 

C.E.C.
CD5

Producent: CEC Co., Ltd
Cena w czasie testu:
13 950 zł

Kontakt:
C.E.C. International GmbH ǀ Wacholderweg 16
22335 Hamburg | Germany

info@cec-international.com

www.cec-web.co.jp

MADE IN JAPAN


ajnowszy, wprowadzony na rynek dosłownie pod koniec roku, odtwarzacz Compact Disc japońskiej firmy C.E.C. (będę się posługiwał uproszczonym zapisem: CEC) nosi oficjalna nazwę: „CEC Belt Drive CD Player CD 5” z dopiskiem: „USB Sound System - 32bit/384kHz PCM and DSD128/5.6MHz”. I wszystko jasne. Jeśli dobrze się orientuję, to po raz pierwszy producent związany z formatem Compact Disc, którego odczyt doprowadził na wyżyny artyzmu, wchodzi do wody sygnału DSD (Direct Stream Digital). Wprawdzie nie ma to nic wspólnego z płytami Super Audio CD, na których zapisuje się informację za pomocą tego formatu, ale jednak – to duża zmiana.

Żyjemy w czasach odchodzenia formatów fizycznych do lamusa. Myślę, że wyspecjalizowane audio, zapewne drogie, że produkty nastawione na rynek napędzany sentymentem, wciąż będą oferowały muzykę na płytach, jednak główny nurt to pliki. Czyli sygnał bez „opakowania”. Oferowanie w takim czasie transportu CD, jak niebywały TL0 3.0, albo nowego odtwarzacza Compact Disc może się wydawać idiotyzmem, a w najlepszym przypadku świadczyć o braku rozeznania w rynku.
Myślę, że jest inaczej, że japońscy inżynierowie wiedzą, co robią (a wraz z CEC-em mówimy o takich firmach, jak: Esoteric, Accuphase, Luxman, Reimyo, Sakura Systems i wielu, wielu innych). Nie są jednak głupi – coraz więcej ludzi koryta ze źródeł cyfrowych w roli przetworników cyfrowo-analogowych, z komputerem w roli źródła.

Dlatego też tak ważnym elementem nowej strategii CEC-a jest dopisek, o którym mówiłem. „32bit/384kHz PCM and DSD128/5.6MHz” mówi o tym, że przez wejście USB możemy do urządzenia przesłać sygnał PCM aż do 32 bitów i częstotliwości próbkowania 384 kHz (czyli specyfikacji DXD), a także sygnał DSD, zarówno o pojedynczej prędkości DSD64 (2,8224 MHz), jak i podwójnej, tj. DSD128 (5,6448 MHz). Aby podkreślić ten mariaż starego z nowym, na przedniej ściance CD5 umieszczono zarówno logo Compact Disc, jak i DSD.
Sercem tego urządzenia wciąż jest jednak napęd CD, patent CEC-a: „Belt Drive”, tj. napędzany paskiem, jak w gramofonach. Pierwszym urządzeniem tego typu był transport CD TL1 z 1991 roku i od tamtej pory nikt inny tego wyczynu nie powtórzył. Napędy paskowe firm Parasound, Burmester i BMC to pochodne pomysłu Japończyków.

JULIEN STEGNER
CEC Europe | Managing Director

Juergen Stegner (po lewej) oraz Julien Stegner (po prawej) z europejskiego przedstawicielstwa CEC-a stoją przed odtwarzaczem CD5 – pierwszym egzemplarzem poza Japonią; spotkanie się z nimi zawdzięczam panu Rogerowi Adamkowi, który zaprosił ich na otwarcie nowej siedziby firmy RCM, dystrybutora CEC-a.

W roku 1954, kiedy założona została firma CEC, branża audio wciąż była w okresie niemowlęcym. Na przykład, polem wciąż czekającym na eksplorację były silniki gramofonowe. CEC był pierwszą firmą w Japonii produkującą gramofony, a jej produkty były wysoko cenione przez miłośników muzyki. W następnych latach CEC był wiodącym dostawcą gramofonów i odtwarzaczy CD na rynku konsumenckim jako fabryka OEM, a jego urządzenia sprzedawane były z logiem takich firm, jak: Grundig, Marantz, Teac, Sony, Sanyo, Toshiba, Mitsubishi, Alpine, Kenwood, Sharp i innych. Dla CEC-a cel był jasny: aby przygotować wysokiej klasy, high-endowy produkt audio trzeba było być skupionym na jakości, co przysłużyło się zarówno firmie, jak i jej klientom, niezależnie od zmian zachodzących na rynku. Aby temu sprostać w 2011 roku wybudowaliśmy w Japonii nową fabrykę.

Wcześniej jednak, bo w 1991 roku, CEC otworzył nowy rozdział w reprodukcji muzyki, przygotowując pierwszy na świecie Transport CD z napędem paskowym , sławny model TL 1. Prace nad nim rozpoczęte zostały z myślą o tym, że trzeba wykorzystać wiedzę techniczną zdobytą przy projektowaniu gramofonów – założono, że podstawowe zasady działania analogowych gramofonów i cyfrowych odtwarzaczy CD są generalnie takie same. Chociaż prędkość obrotowa w odtwarzaczach CD zmienia się, w zależności od położenia lasera, zmiany te następują bardzo wolno. Innymi słowy, prędkość obrotowa w założonym zakresie czasowym może być rozpatrywana jako wielkość stała.
Bazując na tych założeniach CEC przygotował całkowicie nowy system napędowy CD, wolny od akustycznego sprzężenia zwrotnego, o znacznie wyższym stosunku sygnału do szumu, z mniejszym jitterem. Firma uzyskała na ten wynalazek międzynarodowy patent.

Na tym samym pomyśle opiera się najnowszy odtwarzacz CD5. Zastosowany w nim, cięższy krążek dociskowy („stabilizer”) umożliwił znacznie stabilniejszą rotację dysku, a pasek napędowy („Belt Drive”)wyeliminował wibracje oraz szum elektromagnetyczny generowany przez rotację silnika. Po raz pierwszy w historii w odtwarzaczu Belt Drive zastosowano wejście cyfrowe oraz wyjście słuchawkowe. Skorzystano w ten sposób z najlepszej technologii DAC, opracowanej przez firmę ESS, a także umożliwiono odsłuch muzyki bez konieczności korzystania z kolumn. Sygnał wysyłany z komputera do wejścia USB może mieć następujące parametry: sygnał PCM do 32/384, a także DSD do DSD128/5,6 MHz. W ten sposób CD5 może pracować jako system wysokiej rozdzielczości – niezależny DAC.

Odtwarzacz testowany był wraz z kablami sieciowymi Furutech NanoFlux-18E i Crystal Cable Absolute Dream. Stał nie na swoich nóżkach, a na stopach Franz Audio Accessories Ceramic Disc Classic. Sygnał z komputera przesyłany był kablem Acoustic Revive USB-5.0PL. Urządzenie oferuje dwa filtry cyfrowe – bardziej podobał mi się filtr „pulse” i to z nim został przeprowadzony odsłuch. Dźwięk jest z nim pełniejszy i głębszy. „Flat” oferuje większą dosłowność i precyzję.

C.E.C. w „High Fidelity”
  • NAGRODA ROKU 2014: C.E.C. TL0 3.0 - transport Compact Disc, czytaj TUTAJ
  • TEST: C.E.C. TL0 3.0 - transport Compact Disc, czytaj TUTAJ
  • TEST: C.E.C. ASB3545WF Wellfloat – platforma antywibracyjna, czytaj TUTAJ
  • TEST: C.E.C. DA 3N + TL 3N - przetwornik cyfrowo-analogowy + transport CD, czytaj TUTAJ
  • TEST: C.E.C. CD 3800 + AMP 3800 - odtwarzacz CD + wzmacniacz zintegrowany, czytaj TUTAJ
  • TEST: C.E.C. DA53N - przetwornik cyfrowo-analogowy, czytaj TUTAJ
  • TEST: C.E.C. TL53Z + AMP53 - odtwarzacz CD + wzmacniacz zintegrowany, czytaj TUTAJ
  • TEST: C.E.C. TL51XR - odtwarzacz CD, czytaj TUTAJ
  • TEST: C.E.C. TL1N/DX1N - transport CD + przetwornik D/A (premiera światowa) , czytaj TUTAJ
  • TEST: C.E.C. AMP3300R - wzmacniacz zintegrowany, czytaj TUTAJ
  • TEST: C.E.C. AMP6300 - wzmacniacz zintegrowany, czytaj TUTAJ

  • Płyty użyte do odsłuchu (wybór)

    • A Day at Jazz Spot 'Basie'. Selected by Shoji "Swifty" Sugawara, Stereo Sound Reference Record SSRR6-7, 2 x SACD/CD (2011).
    • Bach Rewrite, wyk. Orzechowski, Masecki, Adamus, Capella Cracoviensis, Universal Music Polska | Decca 375 457 5, CD (2013).
    • Sonda2. Muzyka z programu telewizyjnego, GAD Records GAD CD 023, CD (2014); recenzja TUTAJ.
    • Ed Sheeran, X, Asylum | Atlantic/Warner Music Japan WPCR-15730, CD (2014).
    • John Coltrane Quartet, Ballads, Impulse!/Universal Music LLC (Japan) UCCU-40001, Platinum SHM-CD (1962/2013).
    • Ksawery Wójciński, The Soul, ForTune 0041, “029”, CD (2014).
    • Leonard Cohen, Popular Problems, Sony Music Labels SICP-4329, CD (2014); recenzja TUTAJ.
    • Royal Blood, Royal Blood, Warner Music UK/Warner Music Japan WPCR-15889, CD (2014).
    • Tears For Fears, Songs From The Big Chair, Mercury Records/Universal Music LLC (Japan) UICY-40071, Platinum SHM-CD (1985/2014).
    • Władysław Komendarek, Władysław Komendarek, Poskie Nagrania MUZA/GAD Records GAD CD 021, CD (1985/2014).
    • Yes, The Yes Album, Atlantic/Warner Music Japan WPCR-15903, “7 inch mini LP”, SACD/CD (1971/2014)
    Japońskie wersje płyt dostępne na

    Odtwarzacz sprawia doskonałe wrażenie od pierwszego momentu. Cechy jego brzmienia są dość łatwe do wyróżnienia, szczególnie jeśli mamy obycie z dźwiękiem gramofonu. Może to trywialne co powiem, ale tak trzeba: to niezwykle spokojne wewnętrznie, dopracowane brzmienie „analogowe”. „Analogowe” gównie dlatego, że nie słychać w nim kojarzonych z cyfrą ostrości, ani rozjaśnień. To ostatnie to oczywiście stereotyp, ale mający swoje podstawy w latach 80 i dużej części 90., kiedy to odtwarzacze CD często tak właśnie grały. Pamiętam dobrze, że wielu producentów, dziennikarzy, a co za tym idzie melomanów, wyobrażało sobie, że im bardziej „high-endowy” system, tym jaśniej i bardziej detalicznie musi grać. Jestem pewien, że takie podejście skutecznie zniechęciło wielu słuchaczy do cyfry, a w szerszym kontekście do branży audio.

    Te „ciemne dni” są jednak za nami. Obecnie jesteśmy w czasie, w którym wahadło wychyliło się w drugą stronę i większość urządzeń i nagrań brzmi ciepło, z wycofaną górą. Jeśli mam wybierać, to bez wahania wybieram obecny stan rzeczy – takie granie przynosi o wiele mniej szkód, nie „boli”. Często kojarzone jest z „analogiem”, pomimo że z tego porównania prawdziwe jest tylko jedno: brak wewnętrznego rozedrgania i irytujących utwardzeń. Dźwięk analogowy to jednak coś znacznie większego. Ale OK., przyjmuję to z dobrodziejstwem inwentarza.

    CD5 to jednak coś więcej niż tylko tak właśnie pojmowany „ersatz” gramofonu. W jego brzmieniu można znaleźć to, o czym mówiłem, tj. lekkie wycofanie wyższej średnicy, nie ma to jednak wiele wspólnego z „zamknięciem” brzmienia. To granie z rozmachem i pełnym, głębokim basem. Ale też z bardzo dobrze definiowaną, gęstą górą. Nie można o niej powiedzieć, że jest „słodka”, bo nie słyszę powodującego wycofanie czoła ataku. Blachy na płytach jazzowych z lat 50. miały bardzo ładną „sypkość” i wagę. Nie były taż trójwymiarowe, jak z odtwarzacza odniesienia, o transporcie TL0 3.0 z przetwornikiem Accuphase’a DC-901 nie wspomniawszy. Nie była to gładkość topowego systemu dCS Vivaldi. Ale też różnica w cenie między tymi systemami a CD5 jest wręcz nieprawdopodobna.

    Kosztując ułamek tej kwoty, niemal pięć razy mniej niż odtwarzacz Ancient Audio, z którym obcuję na co dzień, paskowy odtwarzacz CEC-a okazał się być urządzeniem, którego zalety są na tyle istotne w odbiorze muzyki, ze słabsze strony tracą wagę. Te są, dojdziemy do nich, ale jeszcze nie teraz. Teraz trzeba jeszcze raz powiedzieć o fantastycznym basie aż po i niską średnicę. Myślę, że to sposób w jaki ten zakres jest prezentowany daje podstawy do porównania z gramofonem. Jest tu i siła, i pełnia, ale i gęstość oraz definicja. Dźwięk nie ma twardego ataku, a mimo to różnicowanie jest znakomite. Odtwarzacz wyraźniej pokazuje różnice w ilości, energii basu niż w jego fakturach. Jak różnicę między plikiem 24/192 The Yes Album i warstwy CD z hybrydowej płyty SACD 7” mini-LP, która niedawno ukazała się w Japonii. Wersja z pliku była płytsza i bardziej nastawiona na środek pasma. Wersja z CD miała większą energię i gęstość.

    Przez jakiś czas wydawało mi się, że CEC trochę mocniej niż średnicę pokazuje wyższą górę. Na płycie X Eda Sheerana (piosenka z trzeciej części Hobbita) głoski syczące są w wokalu mocniejsze niż być powinny. Odtwarzacze radzą sobie z tym w różny sposób. Te, które robią to właściwie (choć każdy inaczej) nie tamują góry, bo to odstępstwo od neutralności, ale nie dopuszczają jednocześnie do rozjaśnienia, to „syku”. Ważniejsze jest w ich przekazie to, co dzieje się gdzie indziej.
    Słuchając CD5 przez słuchawki HE-6 HiFiMANa i wzmacniacz Bakoon HPA-21, kiedy mocniej odkręciłem siłę głosu głos Sheerana był trochę zbyt „syczący”. Kiedy jednak powróciłem do normalnego położenia gałki siły głosu, wszystko zniknęło. Odsłuchując ten sam kawałek przez kolumny efekt był mniejszy, tj. góra nie była tak jasna, ale również po zejściu z siłą głosu wszystko się wyrównało.

    Dźwięk tego odtwarzacza nie jest jednowymiarowy. Z każdą płytą dostajemy wartość naddaną. Jego barwa jest fantastycznie ustawiona – niska, gęsta, ale z otwartą górą. Nie znalazłem płyty, która zagrałaby z nim słabo. A to dlatego, że brzmienie jest głębokie, nasycone, interesujące. Nasza uwaga skupiana jest nie przez detale, a raczej przez to, jak one ze sobą współpracują. To współpraca podskórna, dająca gęstą „tkankę”, nie tylko to, co na wierzchu. Dźwięk jest więc bardzo dojrzały, wewnętrznie zgodny.
    A świetnie słychać to także w sposobie budowy sceny dźwiękowej. Ta jest duża, obszerna i „pełna”. Najważniejszy jest pierwszy plan, najbardziej rozdzielczy, ale to, co za nim nie jest wcale wygaszane, ani deprecjonowane.

    Da się oczywiście wymodelować dźwięk za te pieniądze inaczej. CEC gra w bardzo gładki sposób. Jak mówię, trudno mówić o złagodzeniu czoła ataku, nie o to chodzi. Ale też nie ma w brzmieniu wyraźnych faktur, brzmienie traktowane jest raczej jako całość. To część „analogowej” sygnatury, ale też pewien konkretny kierunek. Być może dlatego część płyt brzmi tak, jakby nie miały problemów z wyższą średnicą. A część z nich ewidentnie ma coś „za uchem”. To krok w kierunku ucywilizowania dźwięku – i dobrze. Ale też odstępstwo od pełnej neutralności.

    Podsumowanie

    Wejście USB z możliwością odtwarzania plików DSD jest dla projektantów, jak się wydaje, ważne. Dźwięk z płyt Nat „King” Cole’a, Niny Simone, Elli Fitzgerald był bardziej niż kompetentny. Gładkie, pełne i niezwykle nasycone. Byłem zaskoczony, jak dobrze zagrała płyta Unu Perfectu. Od Damiana Lipińskiego otrzymałem do odsłuchu, wykonany w jego studiu z taśmy-matki, remaster analogowy, przekonwertowany do DSD. Dynamika była niebywała, nie wiedziałem, że tak się wtedy nagrywało! Bardzo ładnie zagrały również nagrania PCM 24/192 i 24/96, choć nie było już tej pełni i równowago, co z plikami DSD.

    Z przyjemnością wracałem jednak do płyt CD. Może jestem skrzywiony, ale tzw. „wysoka rozdzielczość” plików wciąż jest dla mnie wątpliwa. Na papierze – oczywiście, tak pokazuje wyświetlacz odtwarzacza. W dźwięku jest jednak inaczej. Płyty CD miały bogaty, głęboki, wyrafinowany dźwięk. Jego wewnętrzny spokój i spójność były wybitne. Selektywność i energetyczność średnicy, szczególnie wyższej, nie jest jakaś wyjątkowa, ale to po prostu część tego grania i „kupuje” to bez problemu. Znakomity, stosunkowo niedrogi odtwarzacz, który spokojnie można zaliczyć do high-endu.

    FURUTECH NanoFlux-18E
    Kabel sieciowy | Cena: 15 050 zł/1,8 m




    Wtyki sieciowe, gniazda sieciowe, listwy sieciowe i kable sieciowe to chyba najbardziej znane produkty japońskiego Furutecha. W rzeczywistości firma zajmuje się szerokim wachlarzem okablowania, oferuje znakomite gniazda RCA, XLR i zaciski głośnikowe, a pod marką ADL sprzedaje również elektronikę związaną ze słuchawkami i komputerami. A jednak to właśnie produkty związane z zasilaniem są dla niej sztandarowe.

    W styczniu, na wystawie CEC 2015 w Las Vegas, przedstawiła nowe produkty, a wśród nich najnowszy kabel sieciowy NanoFlux-18E. Zakończony topowymi wtykami tego producenta, rodowanymi, z body wykonanymi z włókna węglowego FI-50 (R)/FI-E50 (R), o średnicy 18,8 mm wykonany został z miedzi o nazwie firmowej α (Alpha) Nano OCC Conductor. W połowie kabla umieszczono zaś walec z tego samego, niemagnetycznego materiału, co wtyki, z taką samą plecionką włókna węglowego. To filtr EMI, o nazwie Formula GC-303. Materiał ten stosowany jest przez tego producenta od lat, np. w listwach sieciowych e-TP60 i e-TP80. Wszystkie metalowe elementy zostały poddane procesowi Alpha, tj. odmianie obróbki kriogenicznej (cieplnej), mającej na celu zlikwidowanie naprężeń mechanicznych.
    Japoński kabel brzmi gra dość nisko osadzonym, ale otwartym dźwiękiem. W jego brzmieniu uwagę zwraca delikatna wysoka góra oraz doświetlona, wyraźna wysoka średnica. Ta nie jest podkreślona, tj. jej poziom jest taki, jak trzeba, ale informacje tam zawarte, czyli np. rysunek źródeł pozornych, są wyższe niż w Acrolinku, a dużo wyższe niż w Crystal Cable.
    Furutech buduje duże i namacalne bryły instrumentów. Dźwięk podawany jest dość blisko, ale bez rzucania na twarz. To mięsisty przekaz. Plany w głąb są nieco podciągane, dając plastyczny pierwszy plan – naprawdę niezwykle plastyczny.



    Stosując ten kabel otrzymamy dźwięk o wysokiej dynamice. Myślę, że to część „namacalności” o której mówiłem. Brzmienie jest gęste i nisko osadzone, dlatego uderzenia stopy perkusji mają niemal namacalną wagę. Selektywność jest lepsza niż w Acrolinku i Crystal Cable, z kolei rozdzielczość średnicy i góry wydaje się w Acrolinku nieco lepsza. To kabel, który ma bardzo uniwersalny dźwięk. Przyda się tam, gdzie zależy nam na utrzymaniu dynamiki systemu i zejścia basu, bez zamykania środka pasma. Przyda się także tam, gdzie chcemy lekko obniżyć brzmienie, ale nie kosztem zaokrąglenia tego, co wyżej – Furutech niczego nie zaokrągla.

    Budowę tego odtwarzacza determinuje podstawowy patent CEC-a, tj. paskowy transport. Mamy więc do czynienia z urządzeniem typu top-loader, w którym płytę wkłada się od góry, zamykając tę ręcznie odsuwaną komorę. Zwykle piszę, że płytę kładziemy na oś silnika, jednak nie w tym przypadku. Tutaj oś, która kręci się wraz z płytą nie jest osią silnika. Rozwiązanie jest identyczne z tym, z czym mamy do czynienia w gramofonach. Oś to część ciężkiego walca, osadzonego na precyzyjnych łożyskach, a moment obrotowy przekazywany jest na nią z umieszczonego obok silnika za pomocą gumowego paska. Firma jest bardzo dumna z tego rozwiązania i wyeksponowała pasek tak, że zanim włożymy płytę możemy go zobaczyć. Duża bezwładność płyty jest jeszcze powiększana przez bardzo duży, wykonany z mosiądzu krążek dociskowy o wadze 330 g i średnicy fi 70 mm.

    Na przedniej ściance, wykonanej z aluminium, umieszczono dużą akrylową płytkę, pod którą ukryto różnego typu wyświetlacze. Na niebiesko podświetlane są napisy wskazujące aktywny filtr cyfrowy (Flat/Pulse). Niebieski kolor ma też wyświetlacz ciekłokrystaliczny, na którym widnieją informacje dotyczące odczytywanej płyty. Cyferki są małe, a szkoda – można by zrobić to lepiej. Tym bardziej, że zupełnie inaczej wygląda alfanumeryczny wyświetlacz na modułach LED, w zielonkawym kolorze, na którym odczytamy częstotliwość próbkowania sygnału wejściowego (dotyczy wejść cyfrowych). Na tej samej płytce są też cztery guziczki sterujące płytą. Z przodu mamy też mechaniczny wyłącznik sieciowy, guzik zmiany wejść oraz gniazdo słuchawkowe z małą gałką regulującą siłę głosu.

    Wyjścia analogowe dostępne są w formie zbalansowanej, na gniazdach XLR, oraz niezbalansowanej, na gniazdach RCA. Cyfrowe wejścia są trzy: USB, RCA i Toslink. Przez pierwsze prześlemy sygnał PCM aż do 32 bitów i 384 kHz (DXD), a dzięki protokołowi DoP także sygnał DSD, do postaci DSD128 (5,6 MHz). wejścia RCA i optyczne przyjmą sygnał do 24 bitów i 192 kHz.

    Trudno się chyba z ty sprzeczać: najważniejszym elementem CD jest transport. U podstaw paskowego napędu w CEC-ach stała mechanika firmy Sanyo. Pozostała z niej tylko optyka. Zamocowana jest w plastikowej osłonce, a te przykręcono do metalowej płytki pod spodem. Płytka z kolei spoczywa na gumowych absorberach przykręconych na wylot do mosiężnych, solidnych trzpieni. Trzpienie przykręcone są do obudowy. System napędowy wygląda genialnie w swojej prostocie. Na zamocowanym na gumowych podkładkach ceowniku zamocowano niewielki silniczek, na którego osi jest mosiężne kółeczko. Opasuje się wokół niego gumowy pasek o kwadratowym przekroju, który z drugiej stronie opasuje większe kółko – część większego, mosiężnego walca. To na jego górze zamocowana jest oś na której kładzie się płytę.

    To część mechaniczna. Aby to wszystko ze sobą współdziałało potrzebne jest jednak odpowiednie oprogramowanie, wpływające znacząco na dźwięk. Układ mikroprocesora znajduje się na dużej płytce z tyłu urządzenia, wraz z układami zasilającymi i odpowiedzialnymi za dźwięk.
    W zasilaczu pracuje niewielki transformator toroidalny, z którego wychodzą cztery uzwojenia wtórne – każdą z sekcji zasila osobny zasilacz. Przy wejściu USB widać odbiornik Bravo SA9227 firmy SaviAudio. To najnowszy układ. Co ciekawe, na stronie internetowej napisano, że nie obsługuje on sygnału DSD – to robi dopiero układ SA9228. Najwyraźniej oprogramowanie zostało jednak zmienione.

    Sygnał dekodowany jest w niewielkiej kości przetwornika cyfrowo-analogowego ESS ES9018K2M. I to ona jest prawdziwym sercem tego układu. W sekcji analogowej pracują klasyczne układy scalone. Wzmocnienie i buforowanie prowadzone jest w układach JRC2068. Osobno idzie sygnał dla wyjść zbalansowanych, a osobno dla niezbalansowanych. Montaż całości jest powierzchniowy, poza ładnymi kondensatorami polipropylenowymi. Wszystkie gniazda są złocone.
    Wzmacniacz słuchawkowy zmontowano na niewielkiej płytce przy ściance przedniej. Jego podstawą jest układ scalony JRC2043 i mały potencjometr Alpsa.

    Pilot zdalnego RU-217 sterowania do najpiękniejszych nie należy. Jest plastikowy i dość duży. Operuje się nim jednak całkiem sensownie. To z niego zmienimy filtr cyfrowy, a także wyłączymy podświetlenie napisów oraz wyświetlacze.


    Dane techniczne (wg producenta)

    Odtwarzane typy płyt: CD, CD-R/RW
    Wymiary i waga stabilizatora CD: 70 mm, 330 g
    Wyjście cyfrowe:
    - koaksjalne RCA, 0,5 Vp-p/75 Ω
    - TOSLINK (optyczny): -21~-15 dBm EIAJ

    Wejścia cyfrowe:
    - koaksjalne RCA (S/PDIF): 24 bity/32-192 kHz
    - TOSLINK (S/PDIF): 24 bity/32-192 kHz
    - USB 2.0:
    • PCM 32 bity/32-384 kHz
    • DSD 2,8224 MHz (DSD64), 5,6448 MHz (DSD128)

    Wyjścia analogowe
    - zbalansowane XLR (pin 2=hot): 4 Vrms
    - niezbalansowane RCA: 2 Vrms
    - słuchawkowe 6,3 mm:
    Częstotliwość przenoszenia (CD): 20 Hz-20 kHz (±0,1 dB)
    Stosunek S/N: 105 dB, 1 kHz/0 dB
    Przesłuch międzykanałowy: 105 dB, 1 kHz/0 dB
    THD: 0,016%, 1 kHz/0 dB
    Pobór mocy: 17 W
    Wymiary: 435 (W) x 335 (D) x 109 (H) mm
    Waga: 9 kg
    Kolor: srebrny


    Dystrybucja w Polsce:

    RCM S.C.

    tel.: 32/206 40 16 
    40-077 Katowice | Polska

    e-mail: rcm@rcm.com.pl

    www.rcm.com.pl


    KSIĄŻKA

    Tomasz Jaśkiewicz, Witold Górka
    BYŁEM GITARZYSTĄ NIEMENA

    OLÉ, Warszawa 2014

    Tekst: Wojciech Pacuła
    Zdjęcia: Wojciech Pacuła

    Muzycy nie są ludźmi „słowa”. Nawet ci, których uważa się za „tekściarzy”, tj. piszący teksty piosenek. Są oczywiście od tej reguły wyjątki, jak genialny Czesław Niemen, w latach 90. piszący felietony dla magazynu „Tylko Rock” (obecnie „Teraz Rock”; swoją drogą świetnie byłoby móc je przeczytać w zwartej formie książkowej, np. uzupełnione o wywiady, jakie magazyn z nim przeprowadził), czy Zbigniew Hołdys z moim ulubionym fragmentem tygodnika „Newsweek”, tj. rubryką Mój świat. Obydwaj, każdy w swoim stylu, dają wyjątkowy przykład kunsztu językowego i fascynują bogactwem tego, O CZYM mówią. To jednak rzadkość. Regułą jest dość swobodne posługiwanie się słowem mówionym przez muzyków, muzyków rockowych w szczególności. Jeszcze gorzej, kiedy przychodzi tych parę słów napisać – tego przeskoczyć się nie da.

    Można by się tym nie przejmować, gdyby nie to, że ciekawi muzycy są kopalnią informacji, anegdot, których od nikogo innego nie usłyszymy. Często zdarza się więc, że wynajmują kogoś do spisania swoich opowieści. Tak było z Milesem Davisem, którego Miles. Autobiografia napisał Quincy Troupe (Miles. The Autobiography, 1989). Tak też jest z Tomaszem Jaśkiewiczem, któremu w napisaniu wspomnień dotyczących jego twórczości pomógł Witold Górka, z którym, jak czytamy na skrzydełku książki, poznali się na Festiwalu Młodych Talentów Niemen Non Stop. Dowiadujemy się z niej również, że Witold Górka jest fanem polskiego big-beatu.

    Byłem gitarzystą Niemena to książka typu wywiad-rzeka. Podzielona chronologicznie obejmuje okres od urodzenia muzyka po dzień dzisiejszy, skupiając się przede wszystkim na współpracy gitarzysty z Czesławem Niemenem. Jak zauważają i pan Górka, i pan Jaśkiewicz, to niesamowite, że ten ostatni uważany jest za „gitarzystę Niemena”, choć okres współpracy muzyków to zaledwie pięć lat – od 1966 roku, tj. od płyty Dziwny jest ten świat po Niemen, czyli tzw. Czerwony album. Płyta ukazała się w marcu 1971 roku. W sierpniu Tomasz Jaśkiewicz gra z Niemenem na festiwalu w Turku (Finlandia), po którym ciężko zachorował. Po chorobie już do Niemena nie wrócił, choć z samą chorobą rozejście się ich dróg nic wspólnego nie miało. Jak mówi: „Nic więcej nie było. To był właśnie koniec. Tak miało być, nie oczekiwałem, że zostanę wezwany na następne koncerty, chyba wszyscy wiedzieli, że już pora, abym się z zespołu zwijał. Ani mnie Czesław nie zwolnił z kapeli, ani ja się nie zwolniłem, samo się tak ułożyło. Obaj skorzystaliśmy, że ja już nie mogę grać ze względów zdrowotnych, taki stan rzeczy chyba zadowalał obie strony”. I jeszcze: „To nie był konflikt, to nie było wypowiadane. Tak się stało i obaj doskonale to czuliśmy”.

    I takim właśnie językiem ta książka została napisana. Wygląda z niej człowiek o wielkim spokoju wewnętrznym, doświadczony przez życie, ale nie zgorzkniały. Wydaje się muzykiem spełnionym. Jego solówki na pierwszych płytach Niemena przeszły do historii i na ich przykładzie gitarzyści uczą się rzemiosła. Choć przypisywany do Niemena, zagrał na najważniejszych polskich płytach, np. Bemibem (fantastyczne Bemowe frazy z 1974 roku), z Tadeuszem Woźniakiem na jego drugiej płycie, jako muzyk sesyjny z Andrzejem Zauchą, koncertował ze Zdzisławą Sośnicką.

    Książkę czyta się szybko, jednym tchem. Jest doskonała jako źródło wiedzy. Jej jedynym mankamentem jest brak dyskografii głównego bohatera, najlepiej z okładkami płyt. To, że inni również tego nie robią (tj. nie kłopoczą się dyskografią) nie znaczy, że to dobre.
    Gorąco polecam wszystkim, którzy są zainteresowani polską muzyką w najlepszym wydaniu. Wielki szacunek zarówno dla bohatera, pana Jaśkiewicza, jak i pana Górki, który nie starał się przygiąć wszystkiego w swoją stronę, a uważnie sterując, pozwolił swobodnie płynąć opowieści „gitarzysty Niemena”.

    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl

    System odniesienia

    SYSTEM A

    ŻRÓDŁA ANALOGOWE
    - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
    - Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
    - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ

    ŻRÓDŁA CYFROWE
    - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ
    - Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD

    WZMACNIACZE
    - Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ
    - Wzmacniacz mocy: Soulution 710
    - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ

    AUDIO KOMPUTEROWE
    - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901
    - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
    - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
    - Router: Liksys WAG320N
    - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
    KOLUMNY
    - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
    - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
    - Filtr: SPEC RSP-301

    OKABLOWANIE
    System I
    - Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ
    - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
    System II
    - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II
    - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA

    SIEĆ
    System I
    - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
    - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ
    - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
    System II
    - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ
    - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ
    AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE
    - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy
    - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
    - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
    - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
    - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4

    SŁUCHAWKI
    - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
    - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ
    - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
    - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ

    CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ
    - Radio: Tivoli Audio Model One
    SYSTEM B

    Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ
    Przedwzmacniacz gramofonowy: Linear Audio Research LPS-1
    Odtwarzacz plików: coctailAudio X10, test TUTAJ
    Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ
    Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ
    Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ
    Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i
    Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l
    Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ
    Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380
    Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ
    Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono