pl | en
Test
Odtwarzacz CD | odtwarzacz CD | odtwarzacz SACD
Accuphase DP-400 | Accuphase DP-510 | Accuphase DP-600

Cena: 16 990 zł | 27 990 zł | 46 990 zł

Producent: Accuphase Laboratory, Inc.

Kontakt:
2-14-10 Shin-ishikawa, |Aoba-ku,Yokohama,
225-8508 Japan
tel.: +81-45-901-2771 | fax: +81-45-901-8959

Strona producenta: ACCUPHASE
Polska strona producenta: ACCUPHASE

Kraj pochodzenia: Japonia

Tekst: Wojciech Pacuła
Zdjęcia: Accuphase, Wojciech Pacuła

Tego jeszcze nie robiłem. Nie porównywałem ze sobą trzech urządzeń tego samego producenta w jednym teście. A przynajmniej tego sobie nie przypominam. W każdym razie na pewno nie robiłem tego z urządzeniami hi-endowymi.
Powodem mojej decyzji były częste pytania z państwa strony o jeden, czy drugi odtwarzacz firmy Accuphase. Najwięcej dotyczyło dwóch najtańszych (ha!) odtwarzaczy tego producenta – DP-400 oraz DP-510. Tak się składa, że obydwa są odtwarzaczami Compact Disc. Dlatego przygotowując numer „japoński” zdecydowałem się je pokazać koło siebie. Żeby jednak mieć jakieś odniesienie, dobrałem do nich kolejny odtwarzacz w cenniku, odtwarzacz Super Audio CD DP-600. Tak powstał duży, obszerny test. Przypomnę, że dwóch droższych słuchaliśmy kiedyś w ramach Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego – DP-700 TUTAJ i DP-800/DC-801 TUTAJ.
Te trzy produkty więcej łączy niż dzieli. Choć dwa pierwsze to „playery” CD, a trzeci SACD, to wszystkie korzystają z bardzo mocno zmodyfikowanych napędów firmy Sony. To „bardzo” jest naprawdę „bardzo” – mamy zupełnie przerobione mechaniczne elementy – teraz niezwykle sztywne i mocne, a także wiele zabiegów polegających na odsprzęgnięciu elementów od wibracji. Własnym pomysłem jest też cyfrowe serwo, pracujące w zbalansowanym układzie, sterujące głowicą czytnika. Ta jest jednak po prostu głowicą Sony.
Także część elektroniczna jest w tych trzech odtwarzaczach zbliżona, przynajmniej pod względem koncepcji. Jednym z jej wyznaczników jest analogowy filtr dolnoprzepustowy „Direct Balanced Filter”, w którym biegi niezbalansowany i zbalansowany prowadzone są całkowicie osobno. No i urządzenia są w pełni zbalansowane – to rzecz, która jeszcze za czasów znakomitego DP-78 była kwestionowana. I wszystkie urządzenia produkowane są w Japonii, nawet piloty.

Podobnie jak w innych, bazujących na inżynierii i badaniach, firmach, tak i w Accu nowości wprowadzane są najpierw w najdroższych urządzeniach, a potem, po zaadaptowaniu ich do niższych przedziałów cenowych, trafiają do tańszych odpowiedników. Tak jest i tutaj – elementy, które znalazły się w dzielonym odtwarzaczu DP-800/DC-801 „zeszły” potem po drabinie cenowej i ich część widać nawet w najtańszym DP-400. Pewnym odstępstwem od tej zasady jest model DP-510. Jak można odczytać z jego nazwy, to nowsza generacja urządzeń niż DP-400 i DP-600, dlatego to właśnie w nim spróbowano pójść krok dalej, korzystając z kolei z doświadczeń zebranych przy budowie topowych przedwzmacniaczy C-2810 i C-3800. Zapewne za jakiś czas DP-400 i DP-600 znajdą swoich następców (taka jest logika firm audio i rynku audio w ogólności). Póki co jeszcze jednak nic o tym nie wiemy, a jeśli nawet, to „żywotność” urządzeń takich firm jak Accuphase, także z drugiej ręki, jest ogromna – jestem pewien, że test ten będzie użyteczny jeszcze przez wiele lat.

Hasłem firmy, zapisanym we wszystkich materiałach promocyjnych i informacyjnych jest: „enrich life through technology”. I tak też od zawsze ludzi z Accuphase postrzegam – to przede wszystkim inżynierowie, którzy słuchają muzyki. Audiofilami są na końcu. Myślenie w tym kierunku, który można zrekonstruować jako: „jestem inżynierem, słucham muzyki – jak mam wykorzystać swoją wiedzę, żeby było ją słychać lepiej?” jest jedną z dwóch głównych dróg w audio. Drugą można streścić jako: „sprzęt musi być tak dobry, żeby jak najwierniej oddać muzykę – wypróbuję, jak różne zmiany wpłyną na dźwięk”. Na pierwszy rzut oka obydwie ścieżki wydają się takie same prawda? Ostatecznie chodzi o sprzęt i muzykę. Niby tak, ale nie do końca – w pierwszej akcent położony jest na techniczny aspekt audiofilizmu, na proces mający swoje korzenie w „twardej” wiedzy, a w drugiej na personalny, zwrócony na sprzęt od strony dźwięku. Ideałem byłoby połączenie tych dwóch ścieżek. W praktyce jednak takie cuda nie występują.
Jak pokazuje przykład Accuphase’a można jednak się do tego zbliżyć, pozostając wiernym swoim ideałom starać się jak najbliżej dotrzeć do źródła, czyli do muzyki – jego partnerami byłyby np. Linn, Naim, Soulution i Esoteric. Z drugiej strony byłyby to takie firmy jak Leben czy Ayon Audio.

Wcześniej testowaliśmy:

  • przedwzmacniacz + wzmacniacz mocy C-3810 + M-6000 TUTAJ
  • przedwzmacniacz + wzmacniacz mocy C-2810 + A-65 TUTAJ
  • przedwzmacniacz gramofonowy C-27 TUTAJ,
  • wzmacniacz zintegrowany E-250 TUTAJ,
  • przedwzmacniacz liniowy + wzmacniacz mocy C-2110+P-4100 TUTAJ,
  • wzmacniacz mocy A-60 TUTAJ,
  • wzmacniacz mocy P-7100 TUTAJ,
  • przedwzmacniacz liniowy C-2410 TUTAJ,
  • odtwarzacz SACD DP-700 TUTAJ.

ODSŁUCH

Nagrania wykorzystane w teście (wybór):

  • Audio Accesory - T-TOC Records High Quality Data Master Comparison, TDVD-0002, DVD-R, ripy 16/44,1, 24/96, 24/192 FLAC.
  • Stereo Sound Reference Record. Jazz&Vocal, Stereo Sound, SSRR4, SACD/CD.
  • Stereo Sound Reference Record. Popular Selection, Stereo Sound, SSRR5, SACD/CD.
  • Annie Lennox, Diva, RCA/BMG, 33102, CD.
  • Brian Eno, Craft On A Milk Sea, Warp Records, FLAC 24/44,1.
  • Carmen McReae, Book of Ballads, Kapp Records/Universal Music Japan, UCCU-9634, SHM-CD.
  • Charlie Haden & Antonio Forcione, Heartplay, Naim Label, 24/96 FLAC.
  • J.S. Bach, Sonatas&Partitas for Solo Violin, Pavlo Beznosiuk, Linn Records, CKD 366, HDCD/SACD.
  • James Carter, Gardenians for Lady Day, Columbia/Sony Music, CH 89032, SACD/CD.
  • Kenny Dorham, Quiet Kenny, New Jazz/JVC, JVCXR-0049-2, XRCD.
  • Michael Brecker, Song For You/Will&Rainbow, Universal Music/East Wind Music, Master Sound, VRCL-18003, SACD/CD.
  • Norah Jones, …Featuring, Blue Note, 09868 2, 16/44,1 FLAC.
  • Pat Martino, East!, Prestige/Mobile Fidelity, UDSACD 2018, SACD/CD.
  • Phil Collins, Face Value, Warner Bros/Audio Fidelity, AFZ 027, gold-CD, FLAC.
  • Radiohead, The King of Limbs, Ticker Tape Ltd., TICK-001CDJ, Blu-spec CD.
  • Rod Stewart, Never A Dull Moment, Mercury/Audio Fidelity, AFZ 058, gold-CD.
  • Suzanne Vega, Close-Up. Vol 1, Love Songs, Amanuensis Productions/Cooking Vinyl, COOKCD521, CD.
  • Wes Montgomery, Incredible Jazz Guitar of…, Riverside/JVC, VICJ-41531, K2 CD.
  • Yoko Ono, Open Your Box, Astralwerks, ASW 88710, CCD.

Japońskie wersje płyt dostępne na CD Japan.

DP-400

Jak zwykle najważniejsza jest metodologia badań. W tym przypadku test przebiegał według następującej instrukcji:

  • porównuję DP-400 do odtwarzacza odniesienia,
  • porównuję DP-400 do DP-510,
  • porównuję DP-510 do odtwarzacza odniesienia,
  • porównuję DP-510 do DP-600,
  • porównuję DP-600 do odtwarzacza odniesienia.
Daje to krzyżowe porównanie – zarówno do odtwarzacza kolejnego w cenniku, jak i do odtwarzacza odniesienia.
Pokazało to wspaniałą umiejętność DP-400: wszystko jest w nim świetnie poukładane. Źródła pozorne są duże, pełne i nasycone. W pierwszej chwili, przez kilka utworów słychać, że gra to inaczej niż odtwarzacz odniesienia, ale nie do końca wiadomo, co i jak. Accuphase robi bowiem tak duże wrażenie, że przez jakiś czas po prostu słuchamy muzyki, niepomni tego, że miało być porównanie. Z biegiem czasu różnice pomiędzy DP-400 i droższymi, lepszymi odtwarzaczami stają się bardziej widoczne, a po jakimś czasie są na tyle wyraźne, że nie ma wątpliwości, że płacąc więcej, dostajemy więcej.

Mimo to nie sposób nie podkreślić jeszcze raz znakomitego porządku, jaki jest w tym dźwięku. Może to i jest przeniesienie (podświadome) tego, co wiem o ludziach z tej firmy na dźwięk, ale DP-400 gra trochę tak, jak jest zbudowany: solidnie, absolutnie bezpiecznie, z głębokim przekonaniem, że najważniejsza jest niezawodność (czytaj: granie zawsze i wszędzie równie dobrze) i dopieszczenie szczegółów. Płaci się za to określoną cenę, ale o tym za chwilę, teraz jest zasłużony czas pochwał.
Zdumiał mnie bardzo dobrze utrzymany balans tonalny tego urządzenia. Brzmienie Ancient Audio Air jest nieco niższe, a np. systemu Reimyo CDT-777 + DAP-999EX cieplejsze, bardziej zaokrąglone. Dźwięk Accu w jakiś sposób łączy w sobie aksamitną miękkość i konturowość. To znaczy nie tak znowu „w jakiś sposób” – wydaje mi się, że wiem, w jaki. Chodzi o to, że chociaż nie ma tu specjalnie wysokiej rozdzielczości, to jednak zniekształcenia, szumy itp. są tak niskie, że wszystko jest solidne, wyraźne. Z drugiej strony nie starano się wyciągnąć na siłę każdego dźwięku, stawiając raczej na większe plamy. Z jednej strony wyraźnie najważniejszy jest środek, a z drugiej akcent jest w nim postawiony gdzieś w okolicy 1 kHz, a więc wysoko, a do tego wyższa góra jest mocna.

Góra może zresztą spodobać się niezależnie od tego, czy taka szkoła dźwięku nam odpowiada, czy nie. Jest bowiem bardzo, bardzo, bardzo czysta i dźwięczna. W pewnej mierze przypomina to, co słyszałem z szalenie drogiego systemu analogowego z SME 20/3 w roli głównej. To nie jest część pasma zwykle obwiniana o szklistość i jaskrawość. To są dźwięczne, dobrze artykułowane uderzenia w blachy itp., a więc nie tylko cyknięcie, szurnięcie. Jak mówiłem ta część pasma jest mocna. Dzięki temu nagrania są całkiem otwarte i świeże. Jeśli byśmy spróbowali ocenić, na ile jest ona w balansie z resztą pasma, to trzeba się podeprzeć konkretnymi nagraniami, ponieważ samo z siebie – jak mówiłem – brzmienie wydaje się świetnie ustawione. Mam wrażenie, że w skali absolutnej góra, o której mówię (mocna, mięsista etc.) jest nieco mocniejsza niż środek, także wyższy. Słychać to przy nagraniach symfoniki – kiedy uderza trójkąt, to wychodzi nieco do przodu, choć nie powinien. Z drugiej jednak strony nie jest to „błąd”, bo to gra dobrze, a raczej interpretacja. Słuchając bowiem nagrań, które nie mają pierwowzoru w rzeczywistym świecie, jak np. świetnych remiksów z płyty Omen Your Box Yoko Ono, docenimy, jak świetnie wyższa część pasma gra, jak dużo wnosi do tego, żeby wszystko było świetnie artykułowane. Środek i bas są mocne i kreują duże źródła pozorne. Taka Suzanne Vega, czy fantastyczna Carmen McRea były nie mniejsze niż z Aira. Brzmienie było szczuplejsze, nie tak wielowymiarowe, ale biorąc pod uwagę cenę DP-400 nie ma co narzekać. Bas schodzi nisko, jest głęboki i masywny. Na samym dole ma lekko wydłużone wybrzmienie, ale nie powinno być z tym jakiegoś problemu.

Tak, to dojrzałe, bezpieczne brzmienie. Jeśli porównamy DP-400 do odtwarzaczy Ayon Audio (ostatecznie są w rękach tego samego dystrybutora), zobaczymy o czym mówię – Ayon gra w wybuchowy sposób, jest przy Accu trochę „szalony”. Jego brzmienie jest żywe i dynamiczne, bardzo energetyczne. Accuphase jest przy nim uspokojony. O ile jednak DP-400 jest bardzo wyrównany tonalnie, to Ayony tę energię, o której mówię, czerpią z lekkich zmian barwy i innych czynników, takich jak specyficzny rozkład zniekształceń lamp, jakie są w nich na wyjściu. Myślę, że japońskie odtwarzacze grają tak, ponieważ ich dynamika jest trochę uspokojona. To nie są mistrzowie „krótkiej piłki” w długich meczach, przy nagraniach z klasyką, pokażą, na czym polega takie granie i dlaczego tego typu podejście do materiału w nagraniu może być tym lepszym.
Nie mówię oczywiście, że JEST lepsze, a o tym, że wielu słuchaczy może właśnie w taki sposób je odebrać. I dobrze, i o to w tym wszystkim chodzi – o wybór. Jeśli nagle się okaże, że wszystkie urządzenia grają tak samo, to będzie oznaczało, że w jakiś sposób nie dostrzegliśmy, że już nie żyjemy i że jesteśmy w niebie (lub w piekle – w zależności JAK wszystkie będą grały…). I na koniec kilka słów o wejściu cyfrowym – jako źródło wykorzystałem odtwarzacz HDI Dune HD Max. Dźwięk z plików jest bardzo zbliżony do tego z płyty – nie zauważyłem specjalnych różnic. Przy materiale wysokiej rozdzielczości lepszy jest realizm wydarzeń, wszystko ma głębsze tło, jest pełniejsze. Dynamika pozostaje jednak bardzo podobna. Można więc spokojnie korzystać z fizycznych dysków CD, ale jeśli mamy odtwarzacz plików, to Accuphase zagwarantuje „firmowe” brzmienie także dla nich.

DP-510

Nietrudno dostrzec, że wszystkie urządzenia Accuphase’a są robione przez ten sam team. Choć DP-510 różni się w kilku elementach od swojego młodszego brata (trochę to dziwnie brzmi, bo to DP-510 jest nowszy [młodszy] – ale tak przecież się określa model znajdujący się niżej w cenniku), to jednak ogólny charakter brzmienia jest bardzo zbliżony. To granie dużym wolumenem, ze świetnie poukładanymi wszystkimi składowymi, bez wyraźnych odstępstw od równowagi tonalnej. No i ten bardzo czysty dźwięk…
DP-510 jest jednak znacznie bardziej wyrafinowanym urządzeniem niż „400”. Nie chcę być źle zrozumiany – za swoje pieniądze tańszy odtwarzacz jest bardzo interesującą propozycja, z którą bez wątpienia trzeba się zapoznać, ale dopiero „510” to „wypas”. Chodzi o zmiany na pierwszy rzut oka drobne, rozpatrywane w oderwaniu od kontekstu mało znaczące, które jednak razem dają po prostu inny, bardziej dojrzały dźwięk.
Droższy CD jest bardziej rytmiczny. Wcześniej niby nie było z tym problemu, ale jeśli posłuchamy ich koło siebie, to z łatwością dostrzeżemy, że DP-510 gra szybciej, gra w bardziej motoryczny sposób. Szybkie, krótkie uderzenia stopy elektronicznej perkusji z remiksu Walking On Thin Ice z płyty Open Your Box Yoko Ono były świetnie kontrolowane, z mocnym atakiem – bardzo przypominały to, co słyszałem z Aira. To nie jest mechaniczne odmierzanie, jest i ładne narastanie, i wybrzmienie, ale rytm, skupienie są znakomite.
Nieco inaczej niż w DP-400 ustawiona jest proporcja między podtrzymaniem dźwięku i wybrzmieniem. Chodzi o to, że tutaj wybrzmienie jest dłuższe. Daje to bardzo dużą przestrzeń, świetnie oddawane są pogłosy i efekty nałożone na instrumenty. Dzięki temu dźwięk ma oddech, odejście, nie jest tak skupiony na pierwszym planie.
Jak się wydaje, częścią tego brzmienia jest nieco gładsza, nieco słabiej pokazywana góra niż w DP-400. Jak państwo pamiętają, tam jej wyższa część była świetna, rozdzielcza itp., ale nie do końca była zespolona z wyższym środkiem. Jeśli ją wycofamy, to dostaniemy coś takiego – coś za coś. Dlatego też wydaje się, że jeszcze większą rolę w tym dźwięku odgrywa środek. Tak nie jest, jak mówiłem, balans tonalny jest bardzo wyrównany, ale subiektywnie tak to można odebrać.
To wciąż bardzo gładki, mocny, obszerny dźwięk. Dynamika jest tu wyższa, podobnie jak i rozdzielczość. Scena dźwiękowa nie jest specjalnie wbudowywana w głąb, plany są dość blisko, ale, jak mówiłem, pogłosy są fantastyczne – dlatego odnosi się wrażenie, że scena jest – jeśli trzeba – ogromna. Rozdzielczość jest bardzo dobra, a energetyczność, komunikatywność – znakomite.

DP-600

Jak zwykle w przypadku odtwarzaczy SACD trzeba sobie zadać pytanie – czego szukamy, który aspekt funkcjonalny urządzenia interesuje nas najbardziej. Każdy może mieć własną odpowiedź, jedynie słuszną, ale dla mnie najważniejsze było to, jak DP-600 gra z płytami CD, potem z płytami SACD i zaraz potem z zewnętrznym odtwarzaczem plików, jako przetwornik D/A. Te ostatnie są dla mnie osobiście ważniejsze niż SACD – nic temu ostatniemu nie ujmując – ale patrząc na ilość nagrań, jakie mam, SACD już dawno zostało przegonione przez pliki, przede wszystkim wysokiej rozdzielczości. Staram się więc być pragmatyczny.
Słuchając DP-600 po DP-510 i w sąsiedztwie DP-400 łatwo wskazać na pewną rzecz: a mianowicie na to, że nowa generacja urządzeń Accu różni się nieco od starej. Oczywiście i DP-510, i DP-400 z DP-600 mają to samo DNA, ten sam rdzeń, jednak wyraźnie widać, w jakim kierunku idą zmiany w myśleniu w tej firmie, jak konkretne zmiany elementów budowy przekładają się na zmiany w dźwięku. Żeby było jasne – DP-510 jest bezpośrednim „spadkobiercą” tego, co w DP-400 i DP-600, jednak jeśliby być precyzyjnym, to do tego ostatniego bliżej jest DP-400 niż DP-510.

Dźwięk pierwszego w cenniku odtwarzacza SACD Accuphase’a jest bowiem gładki, pełny, nieco ciepły. Ale nie jest to dźwięk ocieplony w takim sensie, że nie wydaje się podbarwiony zniekształceniami. Wydaje się ciepły, ponieważ akcent, uwaga słuchacza itp. ustawione są na średnicy. Jest ona duża i gęsta. Co ciekawe, źródła pozorne są nieco mniejsze niż z DP-400, bardziej przypominając to, co mam w Airze. Dźwięk jest tu gęstszy i bardziej skupiony w sobie, trochę bardziej zamknięty, celebrujący drobne momenty kosztem „rozwoju zdarzeń”. Patrząc z zewnątrz da się wskazać elementy, które przy graniu płyt CD dają przewagę DP-600 nad DP-510 – to przede wszystkim głębsza scena, pełniejsze wypełnienie między dźwiękami, lepsze pokazanie holografii, w tym planów.
Mimo to, jak by to powiedzieć, no dobrze: mnie bardziej podobał się DP-510. Nie dlatego, że jest bezwzględnie lepszy, ale dlatego, że lepiej robił rzeczy dla mnie najważniejsze. Jego rytmiczność i żywiołowość bardziej mi odpowiadają, niż spokój DP-600. „510” jest bardziej otwarty, bardziej „do przodu”. W kategoriach bezwzględnych głębia dźwięku i gładkość stoją po stronie DP-600, jednak moje subiektywne postrzeganie świata i ocena każą mi wybrać DP-510.
Myślę jednak, że tym, co może zdecydować o wybraniu właśnie tego urządzenia, a nie DP-510 jest jego sekcja SACD. To z nią wszystko od razu jest gładsze, głębsze i pełniejsze, bliższe rzeczywistości, a w planie audio temu, co można dostać z gramofonu lub dobrych plików 24/192. To jest rasowy, hi-endowy dźwięk, którego dobrze się słucha zarówno w krótkim demo, jak i w długich odsłuchach. O plikach nie ma co zbyt gadać, bo ripy z CD brzmią właściwie identycznie, jak CD, a 24/96 są lepsze, ale nie na tyle, żeby zagrozić ich wersjom z SACD. To dobry, poukładany dźwięk.

Podsumowanie

Nie pisałem o tym, ale obsługa odtwarzaczy Accuphase’a jest po prostu rozkoszna – wyraźnie działające przyciski, miękko, cichutko wysuwająca się szuflada i solidne wykonanie powodują, że to po prostu luksusowe produkty, co w audio, nawet za duże pieniądze nie zdarza się często. Urządzenia czytają wszystkie płyty, nawet bardzo zarysowane. Ich dźwięk jest niesłychanie poukładany, ładny, solidny. Ma duży wolumen i wyrównane pasmo. Z tych trzech to jednak DP-510 jest dla mnie prawdziwą gwiazdą. Choć w brzmieniu DP-600 przy CD da się wskazać kilka elementów lepszych, to jednak jako całość bardziej podobał mi się DP-510. Tym bardziej, jeszcze o tym nie pisałem, że znakomicie zagrały z nim pliki z odtwarzacza plików, także 24/192. Drobne zmiany w budowie w stosunku do poprzedniej generacji doprowadziły do powstania urządzenia, które trzymając się „firmowego” dźwięku idzie krok dalej, także w stosunku do droższego produktu. Oczywiście – DP-600 odtwarza płyty SACD i jeśli ktoś ma ich trochę, to koniecznie powinien go posłuchać. Jeśli jednak chodzi tylko o CD i o pliki, to moim faworytem w tym przedziale cenowym jest DP-510.

BUDOWA

Jak mówiłem, wszystkie odtwarzacze Accuphase’a są „wycięte” z tego samego konceptu, mającego swoją kulminację w dzielonym odtwarzaczu DP-800/DC-801, a w jednopudełkowej wersji w DP-700. To duże, niezwykle solidnie wykonane urządzenia, które mają grać przez wiele, wiele lat. I tak, o ile wiem, tak jest. Złote ścianki przednie, zbalansowane i niezbalansowane wyjścia analogowe, wejścia i wyjścia cyfrowe. I jeszcze takie same, wyglądające trochę staromodnie piloty RC-100, dodane do kompletu niezłe kable z logo Accuphase’a – to wszystko te urządzenia ze sobą dzielą. Zbudowane są też na tym samym chassis – różnią się jednak pewnymi detalami na zewnątrz i znacznie mocniej wewnątrz. Żeby nie rozdymać tej części, szczegółowo opiszę odtwarzacz DP-400, a potem, przy kolejnych, wskażę tylko różnice.

DP-400

Model DP-400 jest najbardziej przystępnym cenowo odtwarzaczem cyfrowym firmy Accuphase. Jak znajdujemy w materiałach firmowych, pomimo stosunkowo niewysokiej ceny można w jego konstrukcji znaleźć najważniejsze rozwiązania, które przyczyniły się do sukcesu droższych modeli:

  • precyzyjny napęd własnej produkcji,
  • przetworniki D/A w technologii MDS++
  • filtr dolnoprzepustowy „Direct Balanced Filter”,
  • dwa zestawy wejść i wyjść cyfrowych, pozwalające na wykorzystanie odtwarzacza w roli przetwornika D/A lub na wpięcie w tor cyfrowego korektora akustyki pomieszczenia,
  • zbalansowane i niezbalansowane wyjścia.

Odtwarzacz jest dużym urządzeniem, z bardzo sztywną obudową i grubą, aluminiową ścianką przednią w charakterystycznym, złotym kolorze. Znalazły się na niej tylko podstawowe klawisze, wąska szuflada, ale także przycisk CD/Proc, którym zmieniamy źródło sygnału: może to być albo napęd CD, albo zewnętrzne wejście cyfrowe. To ostatnie ma jednak ograniczoną częstotliwość próbkowania do 96 kHz. Pośrodku umieszczono dwa bursztynowe wyświetlacze przedzielone zielonym logo Accuphase. Po lewej stronie odczytamy informacje dotyczące czasu, numeru ścieżki i statusu odtwarzania, a po prawej czas i wzmocnienie. Jak się okazuje, w Accu zastosowano cyfrową regulację siły głosu o kroku 1 dB w zakresie od 0 do –60 dB. Jak zwykle, doradzam daleko posuniętą ostrożność w jego stosowaniu. Najlepiej słuchać w położeniu „0 dB”.

Z tyłu mamy parę analogowych wyjść niezbalansowanych RCA (niezłocone) i parę zbalansowanych XLR (srebrzone). Są też pary wejść i wyjść cyfrowych – RCA i TOSLINK: urządzenie można spiąć z zewnętrznym procesorem cyfrowym lub podpiąć inne źródło, np. odtwarzacz plików audio, albo tuner cyfrowy.
Górną część obudowy wykonano z giętej blachy, w środku podklejonej pasami maty bitumicznej i mikrogumy. Chassis jest ze sztywnych, niemagnetycznych blach stalowych. Środek dodatkowo usztywniono kilkoma poprzeczkami, dzielącymi je na kilka części. Po lewej stronie, pod metalowym ekranem ukryto zasilacz. W DP-400 jest tam tylko średniej wielkości transformator zasilający oraz filtr napięcia sieciowego – ten jest firmy TDK. Trafo ma klasyczną budowę EI i przygotowała go firma Bando. Wychodzą z niego dwa uzwojenia wtórne – dla części cyfrowej i napędu oraz dla analogowej. Mostki prostownicze znajdują się na głównej płytce, przy tylnej ściance. Skojarzono je z kilkoma, niewielkimi kondensatorami Nichicona.
Na płytce tej jest cały tor audio. Po wysłaniu z napędu trafia do scalonych przełączników, które albo wysyłają go do przetworników, albo przełączają na sygnał z jednego z dwóch wejść cyfrowych. Przy tych ostatnich jest odbiornik AKM 4114 i to on ogranicza częstotliwość próbkowania do 96 kHz. Za tą częścią mamy dwa, pracujące równolegle, selekcjonowane przetworniki D/A Texas Instruments PCM1976. Taka aranżacja pozwala zminimalizować zniekształcenia i niedokładności o wielkość 1,41. Aby własności te wykorzystać także w sekcji analogowej, zbudowano ją z osobnymi biegami dla wyjść niezbalansowanych RCA i zbalansowanych XLR, a rozwiązanie to nazwano „Direct Balanced Filter”. Znajdziemy tam filtry dolnoprzepustowe 3. rzędu Butterwortha. Zbudowano je za pomocą układów scalonych 4580R – zarówno w części konwersji I/U, jak i w sekcji wzmocnienia. Widać, że ta ostatnia jest osobna dla wyjść zbalansowanych i dla niezbalansowanych. Na końcu są przekaźniki kluczując wyjścia.

Sekcja przetwornika, albo – jak nazywa ją firma – procesora cyfrowego została zaprojektowana według „receptury” MDS++. MDS (Multiple Delta Sigma) to opracowanie, w którym zintegrowano kilka, pracujących równolegle, przetworników D/A typu delta-sigma. Do każdego z nich doprowadzany jest ten sam sygnał cyfrowy. Na ich wyjściu wartości sygnałów są sumowane w specjalny sposób (tj. zarówno sygnały z tego samego kanału, jak i sygnał zbalansowany – to pierwszy punkt „komparatora”), co pozwala na zminimalizowanie błędów konwersji, pozwalając także uniknąć błędów wynikających ze zwykłego dodania sygnału. Dlatego też stosunek sygnału do błędów konwersji jest wielokrotnie większy. Poprawione są wartości konwersji we wszystkich najważniejszych parametrach, np. w precyzji, stosunku S/N, dynamice, linearności i THD. Co więcej, zalety MDS++ są niezależne od wartości sygnału i od jego częstotliwości. Oznacza to, że szumy są eliminowane nawet przy ekstremalnie niskich poziomach dźwięku, co w klasycznych rozwiązaniach jest utrudnione.
Urządzenie stoi na znakomitych nóżkach – wykonane są ze specjalnie dobranego żeliwa, z dodatkiem mikrogumy, mają być odporne na drgania.

DP-510

Na pierwszy rzut oka DP-510 jest bardzo podobny do DP-400. Różnią je detale – kwadratowe, a nie okrągłe przyciski (czyżby właśnie takie miały być w całej serii DP-x10?), czy połączone optycznie szuflada i przyciski „Open” i „CD/Proc”. Reszta jest taka sama. Tył też jest niemal identyczny, z jedną zmianą – obok wyjść XLR mamy małe przełączniki, którymi można zmienić fazę absolutną sygnału. Jak wiadomo, Accu jest wierny standardowi „amerykańskiemu”, gdzie pin 3 jest „gorący”. W Europie, a i teraz już wszędzie na świecie, standardem jest DIN, gdzie pin nr 2 jest „gorący”. Wcześniej taki przełącznik widziałem w urządzeniach Luxmana.
Wnętrze wygląda nieco inaczej, a to dlatego, że płytka audio przy tylnej ściance biegnie teraz przez całą długość, a sekcja z transformatorem jest krótka. Także i tutaj mamy jednak wnętrze podzielone na cztery sekcje – zasilania, transportu z płytką sterowania pod spodem, procesora oraz audio. Widać, że napęd jest ten sam – posadowiony na wielokrotnie wzmacnianej podstawie z metalu, wykonany jest w dużej mierze wytrzymałych materiałów plastikowych, z usztywniającym metalowym elementem na wierzchu. Nieco większy jest układ koło procesora.
Płytka audio jest dłuższa. Na wejściu cyfrowym jest nowy układ odbiornika AKM 4118, dzięki któremu wejście akceptuje sygnał do 192 kHz. Przetworników D/A jest aż sześć, po trzy zbalansowane układy na kanał – to te same Texas Instruments PCM1796 pracujące w nowej wersji układu MDS++. Dzięki tej aranżacji udało się poprawić jakość przetwarzania o faktor 2,45. Inne są natomiast układy scalone – w konwerterze I/U to JRC 2114 i 15532, a na wyjściu te ostatnie. Przekaźników na wyjściu jest więcej, ponieważ zrealizowano na nich również przełącznik fazy absolutnej. Jak zwykle u tego producenta, układ jest zbalansowany, ale nieco inaczej niż zwykle – Accuphase wprowadza sumowanie sygnału (wciąż w układzie zbalansowanym) już w obrębie poszczególnych urządzeń, a nie dopiero – jak gdzie indziej – w kolumnach, gdzie zbiegają się gałęzie „zimna” i „gorąca” układu zbalansowanego. Co więcej, w DP-510 zastosowano kombinację sumowania sygnału w sekcji prądowej oraz sumowania sygnału w sekcji napięciowej, co dało jeszcze lepsze rezultaty niż sumowanie tylko jednej sekcji.
Zasilacz jest ciut inny – transformator zamknięto w puszcze i oddzielono fizycznie kondensatory dla sekcji napędu i procesora oraz zasilanie dla płytki audio.

I na koniec słowo o obudowie – choć chassis jest podobne, to w DP-510 mamy dodatkowe, sztywne, aluminiowe ścianki boczne, podwojone wewnątrz, a także osobną płytę górną. Nie wytłumiono ich matami, ale górną ściankę podwojono kolejną warstwą metalu, stawiając raczej na sztywność niż na miękkie materiały.

DP-600

Model DP-600 ma być tańszą propozycją od DP-700. To oczywiście odtwarzacz Super Audio CD, a więc tak naprawdę inna konstrukcja niż w DP-400 i DP-510 – wszystkie odtwarzacze tego typu korzystają z napędów DVD, a sygnał przepływa najpierw przez dekoder DSD – tutaj zapewne Sony.
Front i tył jest nieco inny niż w tańszych odtwarzaczach, choć podstawowe manipulatory i gniazda są takie same. Dodano jedynie guzik, pozwalający na przełączanie między warstwami CD i SACD. Inny jest natomiast wyświetlacz – tutaj to droższy, generujący mniej szumów wyświetlacz dot-matrix, na którym odczytamy tekst z płyt CD i SACD. Jest też dodatkowa para we/wy cyfrowych – łącza HS-Link. To opracowany samodzielnie protokół pozwalający na przesył sygnału o niskim jitterze (osobny zegar), także wysokiej rozdzielczości, z płyt SACD. Jak rozumiem, przed wyjściem jest on jednak konwertowany do PCM o wartościach 24 bity/176,4 kHz. HS-Linkiem można przesłać również sygnał PCM do 24/192. Niestety wejście cyfrowe RCA jest ograniczone do 96 kHz.

Wnętrze podzielone jest inaczej – na trzy sekcje: transportu i dwóch transformatorów pośrodku, a po bokach sekcję audio i procesora z zasilaczem. Między nimi nie ma jednak metalowych odgród. Napęd wygląda dokładnie tak samo, jak w DP-400 i DP-510, więc być może wszędzie jest to napęd SACD, a po prostu w droższych modelach odblokowuje się tę funkcje i płaci licencję? Być może jest też inaczej – głowica tutaj może być głowicą DVD, a tam CD. Nie wiem tego na pewno – widać jednak, że mechanicznie to dokładnie te same napędy.
W sekcji procesora widać duży układ FPGA Xilinx Spartan, w którym sygnał DSD zamieniany jest na PCM (dla wyjścia HS-Link) i gdzie dokonuje się regulacji siły głosu – to znacznie bardziej wyrafinowany sposób niż w tańszych odtwarzaczach.
Część audio oparta jest o kilka rozwiązań Accuphase’a, sprawdzonych wcześniej w droższych modelach. Jednym z nich jest MDS DSD – Multiple Double Speed DSD. Sygnał DSD, po odczytaniu z płyty jest upsamplowany do postaci 5,6448 MHz/1 bit i przesyłany do (cyfrowego) układu regulacji poziomu dźwięku. Po nim przeprowadzana jest konwersja cyfrowo-analogowa w układzie o nazwie Moving-Average Filter. Służy do tego sześć przetworników na kanał, poprzedzonych układami opóźniającymi – sygnał do każdego z DAC-ów opóźniany jest o jeden cykl, a następnie całość sumowana. Zegary generują sygnał w pętli PLL „Ultra Jitter-Free Plus”, minimalizującym jitter.
Dzięki temu można było w ogóle zrezygnować z filtrów cyfrowych i poprzestać na łagodnym filtrze analogowym 5. rzędu Butterwortha. Dzięki bezpośredniemu dekodowaniu sygnału DSD minimalizowane są, niemal do zera, błędy kwantyzacji, oraz omija się zniekształcenia fazowe. DP-600 wyposażono w wyjścia zbalansowane i niezbalansowane. Accuphase stosuje osobne układy dla każdego z tych wyjść. Rozwiązanie to nazwano Direct Balanced Filter. Podobnie, jak inne źródła tej firmy, DP-600 wyposażono w cyfrową regulację siły głosu (0 do –80 dB).

Cała ta sekcja przypomina układ z DP-510 – wyraźnie widać, że ten ostatni był wzorowany na DP-600. Na wejściu jest sześć zbalansowanych przetworników, ale tutaj są to Analog Devices AD1955A. Reszta układu jest bardzo zbliżona. Przy wyjściu widać ładne, drogie kondensatory Sanyo. Na tej samej płytce znalazł się zasilacz – jak mówiłem, mamy dwa trafa, w ekranach, każdy z dwoma uzwojeniami wtórnymi. Osobne zasilanie ma więc część audio – lewy i prawy kanał, sekcja procesora i napędu. Kondensatorów jest sporo, większość z nich to Nichicony. Duża część montażu to jednak SMD (powierzchniowy).

[źródło: Eter Audio, Accuphase]

Producent:
Accuphase Laboratory, Inc.
2-14-10 Shin-ishikawa,
Aoba-ku,Yokohama,
225-8508 Japan
Tel. +81-45-901-2771
Fax. +81-45-901-8959

Web: www

Dystrybucja w Polsce:
Eter Audio

Kontakt:
ul. Malborska 24, 30-646 Kraków
tel./fax: 12 425 51 20/30
tel. kom.: 507 011 858

e-mail: info@nautilus.net.pl



Pobierz test w PDF

g     a     l     e     r     i     a


System odniesienia

  • odtwarzacz CD: Ancient Audio Lektor AIR + platformy Pro Audio Bono i Acoustic Revive RAF-48
  • przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC (test TUTAJ)
  • przedwzmacniacz: Polaris III + zasilacz AC Regenerator, (wersja z klasycznym zasilaczem, test TUTAJ)
  • końcówka mocy: Soulution 710
  • wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version (recenzja TUTAJ)
  • kolumny: German Physiks HRS 120 Carbon (test TUTAJ), Chario Academy Sonnet (test TUTAJ) + oryginalne podstawki, Ascendo System ZF3 SE + platformy Acoustic Revive RST-38
  • słuchawki: HiFiMan HE-6, Sennheiser HD800, AKG K701, Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ω - (recenzje TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ)
  • interkonekty: CD-przedwzmacniacz: Mexcel 7N-DA6300, artykuł TUTAJ, przedwzmacniacz-końcówka mocy: Wireworld Platinum Eclipse.
  • kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx
  • kable zasilające: Acrolink Mexcel 7N-PC9300 (wszystkie elementy, recenzja TUTAJ) i Acrolink Mexcel 7N-PC7100 (Leben CS-300XS (SP); recenzja TUTAJ)
  • listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate
  • kondycjoner sieciowy: Gigawatt PC-3SE
  • stolik SolidBase IV Custom; opis TUTAJ
  • pod odtwarzaczem podkładki Ceraball (artykuł TUTAJ)
  • gramofon: Avid Acutus Reference (test TUTAJ)
  • wkładki gramofonowe: Air Tight PC-1 Supreme (test TUTAJ), Miyajima Laboratory Shibata (test TUTAJ), Denon DL-103SA (test TUTAJ)