pl | en

Przetwornik cyfrowo-analogowy

 

C.E.C.
DA0 3.0

Producent: CEC Co., Ltd
Cena (w czasie testu): 28 000 euro

Kontakt: C.E.C. International GmbH ǀ Wacholderweg 16
22335 Hamburg | Germany

info@cec-international.com

www.cec-web.co.jp

MADE IN JAPAN

Do testu dostarczyła firma: RCM


ługo czekaliśmy na to, aby do flagowego transportu paskowego japońskiej firmy C.E.C. (CEC) dołączył równie wysmakowany przetwornik cyfrowo-analogowy. O ile dobrze pamiętam zawsze istniało swego rodzaju „niedopowiedzenie” w tej mierze i transport TL0 w kolejnych inkarnacjach był w swojej doskonałości osamotniony. Poniżej w cenniku wszystko było jak trzeba, tj. transport TL3 miał do kompletu przetwornik DA3 (por. TUTAJ), jednak TL0 najczęściej łączony był z flagowymi DAC-ami innych firm (dla wielu stał się swego rodzaju „wzorcem” używanym przy projektowaniu własnych urządzeń cyfrowych). I nawet jeśli nominalnie rolę „pierwszej damy” pełnił model TX71, to nie było to nic „ostatecznego”.

Nie jest tajemnicą, że przez lata elektronikę dla tej firmy, w tym „daki”, projektował Juan Carlos Candeias Isaac, inżynier i projektant, pracujący w systemie OEM na rzecz kilku firm, m.in. CEC-a i Aquavoxa. Jego niemiecka firma nazywała się Candeias Audio Electronics, a po przeniesieniu do Chin Candeias Electronics Co., Ltd. Wraz z Manfredem Penningiem (wcześniej Restek) założył wreszcie firmę B.M.C.. Te czasy CEC ma już za sobą.

Kiedy przyjrzymy się nowemu przetwornikowi, dostrzeżemy że i tym razem ta japońska firma skorzystała z wiedzy kogoś z zewnątrz, ponownie Europejczyka – na tylnej ściance znajdziemy napis „Made in EU”. Choć tego nikt nie powie, to po sposobie złożenia obudowy, funkcjach, wyglądzie tylnej ścianki i budowie wewnętrznej bez pudła można powiedzieć, że DA0 3.0 został zaprojektowany i zbudowany przez naszego dobrego znajomego i przyjaciela, Rumena Atarskiego z firmy Thrax Audio. Oznacza to, że mamy do czynienia z wyjątkowo ciekawym produktem.

DA0 3.0

Nowy DAC CEC-a jest duży ciężki. Wykonany został z doskonale dopasowanych aluminiowych płyt i akceptuje sygnał cyfrowy do 32 bitów i 384 kHz, jak również DSD128 (przez USB). Wyposażony został w szereg wejść cyfrowych, a jego wyjście sprzęgane jest transformatorowo. Każda sekcja zasilana jest oddzielnie, ze swojego własnego zasilacza. Znacznie ważniejsze jest to, że zamiast „kostki” z przetwornikiem cyfrowo-analogowym zastosowano w nim dyskretny, wielobitowy DAC 32/384 firmy MSB. Dyskretny oznacza w tym miejscu nie to, że jest mały – zajmuje powierzchnię 20 cm x 15 cm - a to, że nie jest to układ scalony, a jego elementy składowe lutowane są oddzielnie na płytce drukowanej.

Większość najlepszych przetworników, jakie znam, czy to dCS, MSB, totaldac wykorzystuje podobne rozwiązanie. Wyjątki oczywiście są, chociażby nasz rodzimy Ancient Audio, ale coraz większa grupa topowych DAC-ów bazuje na układach dyskretnych typu R-2R, z drabinką dyskretnych rezystorów przełączanych układami półprzewodnikowymi, sterowanymi z programowanego układu DSP. Program do takiego układu pisze samodzielnie dana firma, co umożliwia też zapisanie w nim własnych filtrów cyfrowych, algorytmów upsamplingu itp.

Oprócz klasycznych wejść cyfrowych, jak RCA, optyczne, USB i AES/EBU, DA0 3.0 wyposażono również w wejście Superlink („CEC SUPERLINK Digital Signal Transmission System Connection”), oparte na czterech kablach 75 Ω z wtykami BNC. Wydzielono w ten sposób zegar lewego i prawego kanału sygnału audio, sygnał zegara powracający z DAC-a do transportu oraz sygnał audio. Przypomnijmy, że swoją wersję tego łącza ma również Ancient Audio - tam każdy kanał DAC-a łączy się z transportem pięcioma kabelkami cyfrowymi! Znacznie prościej przeprowadzono to w dCS-ie, ale nawet tam sygnał hi-res i DSD prowadzony jest dwoma kablami, oddzielnie dla lewego i prawego kanału.

To rzadkie rozwiązanie, ale jedno z lepszych, pozwalające ominąć stopień odbiornika S/PDIF, lepiej zsynchronizować obydwa elementy systemu, a przez to zmniejszyć jitter. Superlink w nowym „daku” CEC-a był konieczny, ponieważ transporty z rodziny TL3 i TL0 były i są w tego typu wyjścia wyposażane. Ten ostatni ma szansę wykorzystać swój potencjał po raz pierwszy, przynajmniej w tak dopracowany sposób.

Dodajmy, że DA0 3.0 ma świetny, bo duży i wyraźny wyświetlacz w białym kolorze. Ponieważ otrzymaliśmy jeden z pierwszych wyprodukowanych egzemplarzy, nie mieliśmy ani docelowego pilota, ani instrukcji. Obsługa jest jednak prosta i da się ją przeprowadzić z przedniego panelu. Możemy zmienić filtr cyfrowy – do wyboru cztery – aktywować jeden z dwóch algorytmów upsamplingu, zmienić fazę absolutną i włączyć układ przetaktowujący sygnał wejściowy. Dodajmy jeszcze, że jitter jest na znikomym poziomie 1ppm, wejścia są optycznie izolowane, nie jest potrzebna konwersja I/U, nie ma buforów wyjściowych, ani filtracji po przetworniku D/A. Urządzenie to tak bardzo się nam spodobało, że w czasie wystawy High End w Monachium przyznaliśmy mu nagrodę Best Sound (czytaj TUTAJ). To tak na początek.

DAC DA0 3.0 testowany był wraz z firmowym napędem TL0 3.0, zarówno z wejściem Superlink, jak i RCA (S/PDIF). Osobny odsłuch przeprowadzony był z odtwarzaczem CD Audionet ART G3 w roli transportu CD (Philips CD Pro2 LH). Sygnał z niezbalansowanych wyjść RCA przetwornika prowadzony był interkonektami Siltech Triple Crown do przedwzmacniacza Ayon Audio Spheris III, a następnie interkonektami Crystal Cable Absolute Dream do końcówki mocy Soulution 710.

Kolumny połączone były kablami Tara Labs Omega Onyx. Były to Harbethy M40.1 oraz konstrukcje półaktywne Aequo Audio Ensis. Oprócz tego przesłuchałem z tą konfiguracją kolumny Pylon Audio Opal Monitor, kosztujące 1390 zł za parę. Nawet na nich różnice między łączem Superlink i S/PDIF były klarowne.

Ustawiane filtry cyfrowe pozwalają w pewnej mierze na dopasowanie brzmienia urządzenia do naszego systemu i wymagań. Nie są to równie fundamentalne różnice, jak np. pomiędzy okablowaniem, ale na tyle istotne, że warto poświęcić im trochę czasu. Test przeprowadzony był z włączonym przetaktowaniem, włączonym upsamplingiem nr 2 i filtrem cyfrowym nr 3. Co do upsamplingu mam jednak mieszane uczucia, najlepiej, jeśli sami państwo wypróbujecie obie opcje.

C.E.C. w „High Fidelity”
  • TEST: C.E.C. CD5 - odtwarzacz Compact Disc, czytaj TUTAJ
  • NAGRODA ROKU 2014: C.E.C. TL0 3.0 - transport Compact Disc, czytaj TUTAJ
  • TEST: C.E.C. TL0 3.0 - transport Compact Disc, czytaj TUTAJ
  • TEST: C.E.C. ASB3545WF Wellfloat – platforma antywibracyjna, czytaj TUTAJ
  • TEST: C.E.C. DA 3N + TL 3N - przetwornik cyfrowo-analogowy + transport CD, czytaj TUTAJ
  • TEST: C.E.C. CD 3800 + AMP 3800 - odtwarzacz CD + wzmacniacz zintegrowany, czytaj TUTAJ
  • TEST: C.E.C. DA53N - przetwornik cyfrowo-analogowy, czytaj TUTAJ
  • TEST: C.E.C. TL53Z + AMP53 - odtwarzacz CD + wzmacniacz zintegrowany, czytaj TUTAJ
  • TEST: C.E.C. TL51XR - odtwarzacz CD, czytaj TUTAJ
  • TEST: C.E.C. TL1N/DX1N - transport CD + przetwornik D/A (premiera światowa) , czytaj TUTAJ
  • TEST: C.E.C. AMP3300R - wzmacniacz zintegrowany, czytaj TUTAJ
  • TEST: C.E.C. AMP6300 - wzmacniacz zintegrowany, czytaj TUTAJ

  • Płyty użyte do testu (wybór)

    • Andrzej Trzaskowski Quintet, Andrzej Trzaskowski Quintet, Polskie Nagrania „Muza”/Warner Music Poland, „Polish Jazz vol. 4”, Master CD-R (1965/2016)
    • Bill Evans, Everybody Digs Bill Evans, Riverside/JVC JVCXR-0020-2, XRCD (1958/2007)
    • Brian Eno, Another Green World, Island Records/Toshiba-EMI VJCP-68658, CD (1975/2004)
    • Byrd, McLean, Coltrane, Taylor’s Wailers, Prestige/Analogue Productions CPRJ 7117 SA, SACD/CD (1957/2013)
    • David Cross & Robert Fripp, Starless Starlight, Noisy Records/Inter Art Committees | Vivid Sound Corporation VSCD4294, SHM-CD (2015)
    • David Sylvian, Alchemy – An Index Of Possibilities, Virgin CDVX 23, Promo CD-R (1995/2003)
    • Depeche Mode, Violator (+Enjoy The Silence Maxi SP CD), Mute Records/Alfa Records ALCB-33, CD (1990)
    • Franz Schubert, Winterreise, wyk. Dietrich Fischer-Dieskau, Alfred Brendel, Decca 464 739-2, CD (1986/2001)
    • J.S. Bach, Solo & Double Violin Concertos, wyk. Anderw Manze, Rachel Podger, Academy of Ancient Music, Harmonia Mundi HMA1957155, „Musique D’Abord”, CD (1997/2016)
    • King Crimson, In The Court of the Crimson King, Atlantic/WOWOW Entertainment [Japan] IEDG-01, 7” Platinum SHM-CD + DVD-Audio (1969/2016); recenzja TUTAJ
    • Michał Urbaniak Group, Live Recording, Polskie Nagrania „Muza”/Warner Music Poland, „Polish Jazz vol. 24”, Master CD-R (1971/2016)
    • Pet Shop Boys, Super, Sony Music Labels (Japan) SICX-41, CD (2016)
    • R-Men, I thought about you, T-TOC Records MCDR 3002, „Platinum Gold Sound“, Master CDR IIα (2010)
    Japońskie wersje płyt dostępne na

    Superlink vs S/PDIF

    Test rozpoczniemy od krótkiej impresji związanej z porównaniem połączenia Superlink, tj. z osobno prowadzonymi zegarami i sygnałem, z wejściem S/PDIF, w którym wszystko przesyłane jest jednym kablem.

    Różnice nie są małe i decydują o tym, że dostajemy dźwięk znakomity, albo wybitny. Ta druga opcja to połączenie TL0 3.0 z DA0 3.0 Superlinkiem. S/PDIF jest w porównaniu z nim „szary”. Pewnie powiedzą państwo, że to przesada, bo mówimy o kilku procentach jakości dźwięku, i jest to jakiś argument. Mogę na to odpowiedzieć tak: jeśli mówimy o topie, a jesteśmy na samym jego czubku, to każdy procent w tę lub w tamtą stronę oznacza rezygnację z działań, albo uzyskanie czegoś ważnego. W tym przypadku krok „tam” oznacza lepszą głębię dźwięku, znacznie mocniej odczuwalną aksamitną naturalność i niepowtarzalną „obecność”.

    Może się to wydać przesadą, ale – zapewniam państwa – nią nie jest: różnica między tymi wejściami jest subiektywnie na tyle duża, że staje się ważniejsza niż wybór samego transportu. Podłączane przez wysokiej klasy kabel cyfrowy S/PDIF transporty CEC-a i Audioneta brzmiały wyraźnie inaczej, ze wskazaniem na japońskie urządzenie. Było ono gęstsze, treściwsze, bardziej naturalne i przede wszystkim oferowało znacznie lepiej formowany bas. Kiedy jednak porównywałem wejścia Superlink i S/PDIF z obydwoma sygnałami wysyłanymi z transportu CEC-a różnice między nimi miały bardziej fundamentalne znaczenie. Myślałbym więc o TL0 3.0 i DA0 3.0 jako o komplecie.


    DAC z tak podanym sygnałem brzmi nieprawdopodobnie naturalnie. Powtarzam to któryś raz (żeby być precyzyjnym – trzeci), ale nie mogę się odciąć od wspomnienia dźwięku słuchanego w studiu masteringowym Jacka Gawłowskiego. Był on niewiarygodnie naturalny i wiarygodny. CEC gra bardzo podobnie. Stawia przede wszystkim na wypełnienie, na faktury, maksymalizację „jędrności” dźwięku. Jest żywy i aktywny, nie mając przy tym nic z „cyfrowości” w rozumieniu tego słowa sprzed kilku lat.

    Jego balans tonalny przesunięty jest ku dołowi pasma, przynajmniej w porównaniu z większością innych źródeł cyfrowych i jest to jeden z fundamentów, na którym budowany jest dźwięk. Po części to zasługa transportu paskowego, ale i DAC tę wizję dźwięku promuje. Z Audionetem w roli transportu dźwięk był nieco lżejszy, ale przede wszystkim płytszy – i chodzi mi nie o scenę dźwiękową, do której za chwilę dojdziemy, a o wymiar w głąb instrumentu, wokalu, wybrzmienia.

    To, jak system CEC-a pokazuje fizyczność perkusji, kontrabasu, trąbki, wokali wreszcie, jest niebywałe. Niebywałe w kontekście audio w ogóle, nie tylko odtwarzacza cyfrowego. Pod tym względem blisko temu przekazowi do brzmienia analogowej taśmy-matki. To nie jest ten sam dźwięk, na to nie ma szans, ale z urządzeń służących do odtwarzania dźwięku tylko dwa systemy cyfrowe – odtwarzacz SACD dCS Vivaldi i CD Ancient Audio Lektor Grand SE – a z gramofonów przede wszystkim TechDAS Air Force One miały podobne atrybuty.

    Można oczywiście analizować poszczególne pasma, podpasma, dynamikę, barwę itd. testowanego DAC-a i nie mówię, że to błąd. Zniekształciłoby to jednak obraz całości, która jest ważniejsza od składowych. Czystość, piękne proporcje między ogółem i szczegółem, dopracowane obrazowanie, to rzeczy ważne i są tutaj na bardzo wysokim poziomie. Ale też istotą tego grania jest coś innego – wiarygodne oddanie całościowego obrazu, które powoduje gęsią skórkę, skupia uwagę nawet na tych płytach, które słuchaliśmy dziesiątki razy.

    Dlatego jest to dźwięk namacalny. „Namacalność” rozumiem jako wiarygodne zaprezentowanie dźwięku instrumentu lub wokalu, w którym słychać zarówno strategię dotyczącą nagrania i jego realizacji (rejestracja, miks i mastering), jak i samą muzykę, na równych prawach. To ten rodzaj przekazu, w którym technika jest stale obecna, jest pod spodem wydarzenia i buduje z nim nowy artystyczny komunikat, nową jakość, która z wydarzeniem na żywo ma wiele wspólnego, ale nie jest z nim tożsama. Pod wieloma względami to nawet lepszy dźwięk niż ten, który znamy z wydarzeń „live”.

    Już się tłumaczę. W czasie, kiedy miałem system CEC-a u siebie w domu, po Krakowie szalał festiwal Teatrum Musicum Kraków 2016, koordynowany przez Capellę Cracoviensis („High Fidelity” był patronem medialnym tego wydarzenia). Przez dwa miesiące jego trwania odbywają się koncerty i wydarzenia muzyczne przygotowane w różnych miejscach przez kilka instytucji kulturalnych naszego miasta.

    W pewien upalny wieczór i noc wysłuchałem Sonat misteryjnych Bibera w wykonaniu muzyków CC, z Robertem Bacharą w roli solisty. Korzystał on z pięciu różnych skrzypiec, po jednej na każdą sonatę w danej tajemnicy różańcowej; skrzypce różniły się budową i przede wszystkim strojem. Siedziałem od niego jakieś dwa, może trzy metry, z lewej strony miałem teorban, z prawej małą wiolonczelę, a na wprost, za skrzypkiem, klawesyn i organy. Rzecz miała miejsce w auli bł. Jakuba przy kościele Franciszkanów w Krakowie. Koncert był genialny i bisom nie było końca. Ale jedna rzecz różniła go od odsłuchu w domu – dźwięk był w znacznej mierze rozproszony i odbity, nie było mowy o wyraźnym „obrazie” skrzypiec. Wyloty otworów rezonansowych skierowane ku górze promowały odbicia, a nie dźwięk bezpośredni. Gdyby wydarzenie było nagrywane, mikrofony stanęłyby na statywie, jakieś 3 m nad sceną, skierowane w dół i one „widziałyby” skrzypce bezpośrednio.

    Tak też usłyszałem skrzypce Rachel Podger i Andrew Manze z podwójnych sonat Bacha, z właśnie wznowionego albumu Solo & Double Violin Concertos Harmonii Mundi (seria „Musique D’Abord”). Miały one wyraźny „obraz”, świetną barwę i były dobrze lokowane na scenie. Koncert o którym była wyżej mowa była absolutną rewelacją, a odtworzenie z płyty nie miało magii wydarzenia na żywo. Mimo to lepszą perspektywę, bliżej skrzypiec byłem z płytą odtworzoną przez system CEC-a.

    To nie herezje, a rzeczywistość – ile razy możemy uczestniczyć w koncercie wybitnych wykonawców, którzy są w dobrej formie, a my siedzimy w dobrym miejscu dobrej sali koncertowej? A co, jeśli mówimy o koncercie jazzowym? Rzadko, bardzo rzadko zdarza się, aby był on tak dobrze nagłośniony, jak np. występ w Filharmonii Krakowskiej, promujący niegdyś album Wisława, z Tomaszem Stańko na trąbce. O koncertach rockowych nawet nie ma co wspominać.

    Kontakt z muzyką na żywo przeżywamy całym sobą, ciałem i umysłem. To coś, czego nie da się podrobić. Muszę jednak powiedzieć, że testowany DAC z transportem CEC-a dawał w zamian coś równie wartościowego: wspomnianą już „namacalność” dźwięku, dzięki czemu każde kolejne wydarzenie, tj. każda kolejna płyta, niosło porównywalny ładunek emocjonalny do koncertu wysłuchanego na żywo, wywoływało podobne (jeśli nie te same) emocje.

    Porównania

    System CEC-a sytuuje się na szczycie dostępnych obecnie źródeł cyfrowych, bez względu na to, czy mówimy o plikach, płytach SACD czy CD. Sąsiaduje tam z kilkoma innymi, które da się policzyć na palcach jednej ręki. Z tych, które słyszałem, byłyby to wspomniane wyżej urządzenia, jak również dzielony, topowy system totaldac. Każdy z nich jest inny, z każdym dostajemy nieco inną interpretację wydarzenia muzycznego – równie fascynującą, ale jednak odmienną.

    System dCS-a gra gładszym, bardziej rozświetlonym dźwiękiem. Budowanie planów dźwiękowych jest w nim niemal niezauważalne w swojej naturalności. Najbliżej byłoby mu do gramofonu TechDAS Air Force One. Francuski system, z TL0 3.0 jako źródłem sygnału, gra czystszym dźwiękiem, również mocniej otwartym od góry, z bardzo dużą sceną dźwiękową. Od obydwu tych systemów CEC rożni się bardziej solidnym budowaniem przekazu, niższym zejściem na basie i lepszym „drivem”.

    Jeśli miałbym go porównywać do czegoś jeszcze innego, to byłyby to gramofony z kółkiem pośredniczącym (idler), albo magnetofony szpulowe. To przekaz bardzo solidny, treściwy, trochę „vintage” w tym sensie, że nigdy nie dopuszczający do jaśniejszego dźwięku, a przez to zbliżony do rejestracji analogowych wykonanych na sprzęcie lampowym. Taki przekaz, którego świetnym współczesnym przedstawicielem jest niemiecka firma Tacet, ma nisko ustawiony punkt ciężkości i stawia na łączność, na różnicowanie niskiego środka i basu. Wysoki środek i góra w dCS-ie i totaldacu są nieco lepiej różnicowane. Obydwa mocniej pokazują też górę pasma, którą CEC nieco tonuje. To niebywale przyjemne, ale w rzeczywistości dźwięk wznosi się wyżej, wychodzi nieco dalej.

    Pod względem różnicowania środka i basu z CEC-em równać się może jedynie system Ancient Audio. Polskie źródło cyfrowe na samym dole nie jest tak fenomenalnie rozdzielcze, ani nie ma tak wybitnie dobrze ukazywanej rytmiczności, ale środek pasma jest w nim magiczny, przez głębię, nasycenie, wysycenie, dojrzałość. CEC gra w bardzo podobny sposób, ale nie idzie aż tak daleko. Inaczej kształtuje też scenę – nie pokazuje tak wyraźnie instrumentów i ich pogłosów, jak polski CD, idąc bardziej w kierunku nie do końca definiowalnej, ale przez to bardziej naturalnej sceny dźwiękowej, takiej jaką znamy z magnetofonów szpulowych.

    Podsumowanie, czyli GOLD Fingerprint

    Nie zadowoliłem, jak sądzę, czytelników „High Fidelity”, którzy poszukiwali łatwej ściągi i jasnych odpowiedzi. Przepraszam, ale nie mogłem inaczej, mówimy o systemie cyfrowym, który trzeba omawiać inaczej. Nie ma większego znaczenia, czy jest góra, czy jej nie ma, a jeśli jest, to ile, bo to bzdury (w tym przypadku; to ważne elementy testu, ale w niższych przedziałach cenowych). Mówimy o sprzęcie, który gra tak wiarygodnie, że rozpatrujemy rzeczy bardziej fundamentalne, tj. jak dana płyta na mnie wpływa, co we mnie porusza, jak się do niej nastawiam, jak się ma to granie wobec innych topowych źródeł dźwięku, bez względu na sposób rejestracji.

    Pod tym względem blisko CEC-owi do analogowej taśmy-matki. Nie formuje on brył tak wyraźnych, jak system Ancient Audio i nie pokazuje dźwięku w tak niebywale gładki sposób, jak dCS, nie jest również tak wybitnie różnicujący górę, jak totaldac. Ma jednak coś, czego pozostałe (może poza Ancient Audio) nie mają – ukazuje „świat przedstawiony” tak, jakbyśmy w nim byli. To świat od początku do końca wykreowany, ale w taki sposób, że nawet przez myśl nam nie przechodzi, żeby z tym dyskutować. Bo nie ma o czym. GOLD Fingerprint.

    Pełna firmowa nazwa testowanego przetwornika brzmi: „CEC DA 0 3.0 - Universal DSP controlled Audio DAC”. Jego budowa jest niemal dokładnie taka sama, jak przetwornika Maximus firmy Thrax Audio, prócz paru szczegółów.

    Obudowa została wykonana z fantastycznie dopasowanych płyt aluminiowych – to naprawdę sztuka tak dobrze wszystko z sobą spasować. Elektronikę przykręcono do górnej ścianki i nie ma się do niej dostać inaczej niż rozmontowując urządzenie na drobne części – bałem się to zrobić. Dolną ściankę przykręcono aluminiowymi nóżkami, ale zamiast metalowej śruby zastosowano plastikowy, nagwintowany trzpień.

    Front przykryto w większej części lustrzaną szybką, przypominającą szybkę w transporcie TL0 3.0. Widoczny pod nią wyświetlacz jest fantastyczny – duży, czytelny. Może trochę zbyt krótki, ponieważ nie mieszczą się na nim w całości komunikaty. Odczytamy na nim informacje z menu, a także parametry sygnały cyfrowego. Interesujące, ale DAC podłączony do transportu CEC-a pokazywał, że sygnał ma rozdzielczość 24 bitów, jak gdyby transport upsamplował go przed wypuszczeniem na zewnątrz. Z kolei podłączenie transportu Philipsa CD Pro2, zarówno tego z Audioneta ART G3, jak i Ancient Audio AIR V-edition kazało mu wyświetlić liczbę „17”, pokazującą liczbę bitów, chociaż obydwa czytały 16-bitową płytę CD.

    Koło szybki z wyświetlaczem mamy sześć przycisków, którymi zmienimy aktywne wejście, zmienimy ustawienia w menu, włączymy tryb mute (zapala się wówczas zielona dioda LED) lub „uśpimy” urządzenie (dioda czerwona).
    Tył został wyfrezowany z jednej płyty aluminium. Umieszczono tam gniazda firmy Neutrik i Cardas. Wyjścia analogowe są dwa – zbalansowane i niezbalansowane – i wybieramy między nimi małym przełącznikiem.

    Środek niemal w całości zajęty jest przez dużą, wykonaną na wysokiej klasy podkładzie, płytkę drukowaną z modułami przetwornika Platinum Signature firmy MSB Technology w 32-bitowej wersji. To rezystory włączane półprzewodnikami, sterowane układem DSP. W CEC-u zastosowano cztery monofoniczne przetworniki, sterowane przez dwa układy DSP Analog Devices. Znalazły się w nim filtry cyfrowe, w tym upsamplery, jak również układ przetaktowujący sygnał. Na wyjściu nie ma klasycznych układów konwersji I/U, ani buforów, ani nawet wzmacniaczy. Wyjście buforowane jest bowiem transformatorowo – transformatory dostarczyła brytyjska firma Carnhill. To interesujący wybór, ponieważ znakomita większość producentów audio wybiera transformatory szwedzkiego Lundahla.

    Z boków umieszczono dwie płytki z zasilaczami – mamy aż cztery osobne transformatory Talema, dla każdego kanału osobno, osobno dla wyświetlacza i układów pomocniczych. Wejście USB obsługuje odbiornik przygotowany przez firmę JL Sounds. Pracuje w niej programowalna kość XMOS, w otoczeniu znakomitych zegarów taktujących – osobnym dla sygnału wejściowego i aż dwoma dla wyjściowego, dla każdej z rodzin taktowania osobno. Mamy tu także układ retaktujący sygnał, pozbywający się jittera. Płyteczka przyjmuje sygnał USB w trybie asynchronicznym, do 384 kHz i 32 bitów, a więc do poziomu DXD. Umożliwia również przesył sygnału DSD (przez protokół DoP). Układ wypuszcza sygnał I2S i S/PDIF. Żeby odizolować śmieci z komputera od reszty układu, wyjście I2S (a także, jeśli ktoś z niego korzysta, S/PDIF), oscylatory i układ retaktujący są odizolowane galwanicznie od układu XMOS i masy wejścia USB.


    Dane techniczne (wg producenta)

    - Parametry sygnału wejściowego:
    32/384 (USB) | 24/192 (pozostałe)
    Wejścia cyfrowe:
    - SUPERLINK: BNC x 4
    - S/PDIF (RCA)
    - TOSLINK
    - AES/EBU
    - USB 2.0: PCM 32 bity/32-384 kHz | DSD 64/2,8224-128/5,6448 MHz
    Pobór mocy: 30 W
    Wymiary (S x W x G): 432 x 400 x 120 mm
    Waga: ok. 16 kg
    Kolor: srebrny, czarny


    Dystrybucja w Polsce:

    RCM S.C. Roger i Ewa Adamek

    40-288 Katowice
    ul. Czarnieckiego 17 | Polska

    www.rcm.com.pl

    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl

    System odniesienia

    SYSTEM A

    ŻRÓDŁA ANALOGOWE
    - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
    - Wkładki: Miyajima Laboratory MADAKE, test TUTAJ, Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
    - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ

    ŻRÓDŁA CYFROWE
    - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ

    WZMACNIACZE
    - Przedwzmacniacz liniowy: Ayon Audio Spheris III Linestage, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710
    - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ

    AUDIO KOMPUTEROWE
    - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901
    - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
    - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
    - Router: Liksys WAG320N
    - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
    KOLUMNY
    - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
    - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
    - Filtr: SPEC RSP-901EX, recenzja TUTAJ

    OKABLOWANIE
    System I
    - Interkonekty: Siltech TRIPLE CROWN RCA, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ
    - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
    System II
    - Interkonekty, kable głośnikowe, kabel sieciowy: Tellurium Q SILVER DIAMOND

    SIEĆ
    System I
    - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9500, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
    - Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC)
    - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
    System II
    - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R v2, recenzja TUTAJ
    - Listwa sieciowa: KBL Sound Reference Power Distributor (v2), recenzja TUTAJ
    AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE
    - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy
    - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
    - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
    - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
    - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4
    - Pasywny filtr Verictum X BLOCK

    SŁUCHAWKI
    - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
    - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ
    - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
    - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ

    CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ
    - Radio: Tivoli Audio Model One
    SYSTEM B

    Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ
    Przedwzmacniacz gramofonowy: Remton LCR, recenzja TUTAJ
    Odtwarzacz plików: Lumin D1
    Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ
    Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ
    Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ
    Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i
    Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l
    Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ
    Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380
    Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ
    Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono