pl | en
Kts
Spotkanie #87:
Sonus faber GUARNERI EVOLUTION
(vs Sonus faber GUARNERI HOMAGE)


Kontakt:
Via Antonio Meucci, 10 | 36057 Arcugnano (VI) Vicenza
Italy

tel.: 0444 288 788

Strona internetowa producenta:
www.sonusfaber.com

Kraj pochodzenia: Włochy

Tekst: Wojciech Pacuła
Zdjęcia: Wojciech Pacuła, Sonus faber

Data publikacji: 16. marzec 2013, No. 107




Kolumny podstawkowe to swego rodzaju aberracja. Można pójść dalej i powiedzieć, że to zaprzeczenie idei kolumny głośnikowej – głośniki tego typu same się o taki komentarz proszą. W odtwarzaniu dźwięku rzecz w tym, aby przenieść jak najwięcej informacji zarejestrowanych na taśmie analogowej, cyfrowej czy w pamięci komputera. A to oznacza, oprócz takich elementów, jak dynamika, koloryt, różnicowanie, rozdzielczość, selektywność, spójność, także jak najszersze pasmo przenoszenia. Z tym ostatnim wiążą się, nierozerwalnie, duża obudowa i spore głośniki niskotonowe. Czyli dokładnie te elementy, które w głośnikach podstawkowych są eliminowane już na samym początku. A co z potworami podstawkowymi w rodzaju Harbetha M40.1, Spendora SP100R2, PMC BB5 czy ATC SCM150, można zapytać. Przecież te kolumny również wymagają użycia podstawek, a są ogromne i grają lepiej niż większość dużych kolumn podłogowych, schodząc basem tam, gdzie tamte kręcą się bezradnie jak dziecko za lizakiem. Bo mówiąc o ‘kolumnach podstawkowych’ trzeba głębiej wejść w temat. Wiadomo przecież, że często, zamiennie, z tym określeniem używa się innego: ‘monitor’.

Słowniki i encyklopedie definiują to słowo w różnoraki sposób, wiążąc je z marynarką, literaturą (przynajmniej w języku polskim), a także elektroniką. Nas oczywiście interesuje to ostatnie. W takim ujęciu byłoby to urządzenie, np. ekran, ale też aparat telefoniczny, które monitorowałoby przychodzący doń sygnał; monitorowało, czyli umożliwiało jego obserwację i kontrolę. Z teorii pomiarów wynika, że element mierzący (monitorujący) musi być przynajmniej o rząd wielkości dokładniejszy od elementu mierzonego (monitorowanego). Stąd już blisko pełnej definicji monitora, która mogłaby brzmieć następująco:

Monitor, urządzenie lub przyrząd służący do obserwacji, kontroli, umożliwiające OCENĘ dochodzącego doń sygnału. To urządzenie lub przyrząd WZORCOWY (referencyjny).

I dokładnie w taki sposób rozumiana jest rola monitora w audio – monitora, czyli podstawkowej kolumny głośnikowej, służącej do monitorowania, a więc wzorcowej prezentacji dochodzącego doń sygnału. Jak to się ma do ich ograniczeń? Jak można pogodzić jego „referencyjność” i wstępne ograniczenia? Okazuje się, że jest to możliwe.
Ken Kessler opisujący w książce KEF. 50 Years Innovations in Sound historię kolumn KEF-a, wielokrotnie używa słowa ‘monitor’ w odniesieniu do współpracy tego brytyjskiego specjalisty oraz BBC, przez wiele, wiele lat najwyższej wyroczni w sprawach dźwięku. Używa go przy tym, o ile rozumiem, w jego pierwotnej wersji, tj. jako synonimu wyrażenia ‘kolumna podstawkowa’ („bookshelf loudspeaker”, „standmount loudspeaker”). Kiedy jednak zaczyna pisać o modelu LS3/5A to jest to dla niego „monitor” w pełnym tego słowa znaczeniu, czyli produkt referencyjny. Wydaje się więc, że LS3/5A jest produktem ikonicznym, od którego można wywieść historię wysokiej klasy monitorów.
Jego historię można zacząć w roku 1997, kiedy to zaprezentowano prototyp, opracowanego w BBC Research Department w Kingswood Warren modelu kolumny, przeznaczony do monitorowania sygnału w mobilnych wozach transmisyjnych. Kolumienka była maleńka, korzystała z przetworników firmy KEF (recenzja modelu KEF LS3/5A TUTAJ) i została szybko uznana za jedne z najbardziej udanych monitorów w historii audio. Jego zaletami były niskie zniekształcenia, niebywale precyzyjny (jak na owe czasy) sposób prezentacji głosu ludzkiego i niezła scena dźwiękowa.
Wydaje się więc, że uprawomocnione byłoby następujące stwierdzenie: podstawową zaletą ‘monitora’ jako referencyjnej kolumny podstawkowej byłaby umiejętność perfekcyjnego ukazania tych właśnie dwóch aspektów nagrań. Jeśli się z tym zgodzimy, będziemy mogli wreszcie pogodzić, wydawałoby się, wykluczające się nawzajem pojęcia: ‘monitor’ i ‘kolumna podstawkowa’. Dałoby się to zresztą ładnie podeprzeć przywołując starsze znaczenie, przywołane w wiekowym już, ale wciąż niezwykle interesującym Słowniku wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych Władysława Kopalińskiego, którego trzecie wydanie, a takie mam, ukazało się w 1967 roku. Kopaliński notuje w nim, że ‘monitor’, w przestarzałym znaczeniu to ‘uczeń bardziej zaawansowany, uczący kolegów’. I chyba wszystko jasne.

Sonus faber Guarneri Homage

Guarneri Homage, rewolucyjny debiut całej generacji kolumn Sonus faber, jest pierwszą kolumną, której obudowa czerpie inspiracje z kształtu lutni. Definiowany przez prasę i ekspertów jako „muzyczny instrument”, czczony przez jego miłośników jako „obiekt kultu”, jest projektem, który wpłynął na historię high fidelity tak mocno, że wśród ich entuzjastów wymieniani są Salvadore Accardo i Uto Ughi, obaj będący posiadaczami Guarneri Homage.

Historia firmy Sonus faber, a co za tym idzie także kawał historii życia Franco Serblina, jej założyciela, głównego konstruktora i właściciela, rozpoczyna się w dość typowy dla audio sposób: od niezadowolenia i niezgody na zastaną sytuację. Jak niesie, zapisana w katalogu firmowym, wieść pod koniec lat 70., kiedy to Franco Serblin wraz z przyjacielem, wracali z – ich zdaniem – nieudanej wystawy audio i na stacji kolejowej Milan Central Station podjęli decyzję o zbudowaniu czegoś lepszego. Tak narodził się projekt Snail, czerpiący inspirację z projektów Leonarda da Vinci. Snail był systemem składającym się z dwóch kolumn podstawkowych połączonych drewnianymi wysięgnikami z centralnie umieszczonym subwooferem. Pokazany po raz pierwszy w 1980 roku na wystawie S.I.M. w Mediolanie został wyprodukowany w dziesięciu sztukach. Ze Snaila wyemanowała Parva, kolumna podstawkowa – pierwszy, dostępny dla ogółu, monitor Sonus fabera. Bo Franco Serblin ukochał sobie monitory ponad wszystko.
Przywołany powyżej cytat pochodzi z mini-katalogu wydanego przez firmę w 2006 roku, tuż po wprowadzeniu do sprzedaży serii Domus. Historia modelu Guarneri Homage, który zdefiniował legendę tej włoskiej firmy sięga jednak znacznie dalej, bo do 1994 roku. Guarneri zapoczątkowały całą serię Homage, której ukoronowaniem były potężne, zaawansowane technologicznie Stradivari. Pomimo ogromnej popularności, jak na high-end, topowy model Sonus fabera z tamtych lat nigdy nie stał się obiektem tak „kultowym”, jak Guarneri.

Sonus faber Guarneri Evolution

Pomimo upływu lat, a w przyszłym roku projekt Homage, a tym samym Guarneri będą obchodziły swoje 20. lecie, do tej pory zaledwie dwa razy zdecydowano się na wprowadzenie ich następców: w 2007 roku Guarneri Memento i w 2012 Evolution. Te ostatnie zostały przygotowane jednak już nie przez Serblina, a przez zupełnie nową ekipę.
Wprowadzone do sprzedaży w 250. rocznicę śmierci mistrza lutniczego Giuseppe Guarneri (del Gesù), Guarneri Homage są dwudrożną kolumną, z obudową wykonaną z 42 kawałków drewna, miękką kopułką wysokotonową i 150 mm głośnikiem niskośredniotonowym. Guarneri Evolution też jest głośnikiem dwudrożnym, z miękką kopułką wysokotonową i głośnikiem niskośredniotonowym, zastosowano w nich jednak kilka nowych technik, po raz pierwszy zaprezentowanych w modelu the Sonus faber i powtórzonych w Amati Futura. Obudowa wciąż ma kształt lutni, ale jest znacznie większa, tylna ścianka ma mniejszą powierzchnię, zaś góra, dół i tył to metalowe elementy spinające między sobą właściwą obudowę. Głośnik niskotonowy też jest większy – 150 mm (5”) w Homage wymieniono na 176 mm (7”). Inne jest też jego obciążenie – to system Stealth Reflex. Zmieniły się oczywiście parametry mierzalne: nowe Guarneri mają szersze pasmo przenoszenia (46-20 000 Hz vs 40-30 000 Hz), niższą skuteczność (88 vs 86 dB/2,83V/1 m) i, specjalnie dla nich zbudowane, podstawy.

SETUP

Płyty wykorzystane w odsłuchu

  • Corelli, Concerto Grossi Op. 6, Naxos 550403, CD (1990)
  • Serge Gainsbourg, Vu de l'extérieur, Universal, 530 118, CD (1973/2012)
  • John Coltrane, Johnny Hartman, John Coltrane and Johnny Hartman, Impulse!/Universal Music Japan, UCGU-9002, SHM-SACD (1963/2012)
  • Stan Getz & João Gilberto, Getz/Gilberto, Verve/Lasting Impression Music, LIM K2HD 036 UDC, “Direct From Master Disc. Master Edition”, gold CD-R (1963/2009)
  • James Blake, James Blake, A&M Records/Atlas, AYLAS02, CD (2011)

Jak każdy ikoniczny produkt, tak i Guarneri są niezwykle interesującym projektem. Kiedy tylko pojawiła się więc możliwość wypożyczenia jego najnowszej inkarnacji i posłuchania z Krakowskim Towarzystwem Sonicznym, nie wahałem się. Od razu przyszła mi bowiem dzika myśl o porównaniu modelu Evolution i oryginalnych Homage, które ma Wiciu, jeden z Towarzyszy KTS. Tym bardziej, że w 2006 roku, niedługo po tym, jak do Polski dotarły Guarneri Memento, zebraliśmy się i posłuchaliśmy je, porównując zarówno do wersji Homage, jak i do Elect Amator (I) – odsłuch miał miejsce u Janusza, szczęśliwego posiadacza tych ostatnich. Nie, proszę nie szukać opisu w Archiwum KTS, nie ma go tam. Pomimo naszych usilnych wysiłków, pomimo słuchania absolutnie na trzeźwo, pomimo zastosowania następnie środka zaradczego w postaci dużej ilości wina, kolumny się nam nie spodobały. Nie były złe, nawet bardzo dobre. W ich brzmieniu raziła jednak duża zapadłość na wyższym środku i jakieś nierównomierności na basie. Dźwięk był przez to stłumiony i mało rozdzielczy. Ponieważ Janusz korzysta z 16-watowego wzmacniacza SET na lampach 300B wzięliśmy pod uwagę, że być może to problem braku wystarczającej mocy i niskiego współczynnika tłumienia. Mocniejszy wzmacniacz lampowy McIntosh Mc275 Commemorative Edition nie pokazał jednak niczego więcej. Ponieważ nie było o czym mówić – nie mówiłem.

W 2005 roku Franco Serblin sprzedaje swoją ukochaną firmę włoskiej grupie inwestycyjnej Fine Sounds, właścicielowi (obecnie) także takich marek, jak: McIntosh, Audio Research, Wadia oraz Sumiko i REL-a (Sumiko kupiła tę firmę w 2006 roku). Taka konsolidacja to nic nowego, choć w świecie audio na taka skalę nigdy nie była widziana. Ostatnimi czasy, oprócz Fine Sounds rzecz dotyczy także wykupienia firmy Naim przez francuskiego Focala (sierpień 2011) i Krella przez KP Capital Partners (listopad 2009; w tym przypadku chodziło raczej o wrogie przejęcie). Najnowsza zmiana dotyczy firmy Thiel Audio, wykupionej w listopadzie 2012 roku przez prywatną firmę TN. Z perspektywy czasu wydaje się, że tylko w ten sposób branża high-end jako taka ma szansę przetrwać.
Ciekawie wygląda przy tym sprawa związana z tzw. „legacy”, czyli kontynuacją wcześniejszych konstrukcji, a mówiąc wprost – tego, kto tak naprawdę przygotowuje nowe produkty. W Krellu to nowe osoby, w Audio Research część jest nowych, część pozostała na swoich stanowiskach, w Thielu pozostali cała kadra i pracownicy, podobnie jak w Naimie. Souns faber to z kolei całkowita zmiana – obecnie dział projektów kierowany jest przez Paolo Tenzona i współpracuje z dwoma znanymi konsultantami z zewnątrz: Umberto Nicolao, właścicielem patentu na Sound Field Shaper oraz Josephem Szallem. I to ta trójka odpowiedzialna jest za nowe Guarneri Evolution.

Wydawałoby się, że chcąc odsłuchać nowe referencyjne monitory Sonus fabera najłatwiej i najbardziej miarodajnie będzie zrobić to w tym samym systemie, co poprzednie wersje, czyli u Janusza. Tyle tylko, że doskonale pamiętałem nieudaną próbę wysłuchania u niego kolumn Franco Serblin Accordo, które do właściwego napędzenia wymagają kilkudziesięciu solidnych watów (czytaj TUTAJ). Wiedząc, że Evolution mają niższą skuteczność niż Homage, są trudniejsze do wysterowania, postanowiłem przeprowadzić test u Ryśka S., który gra na mocnym, bazującym na pracujących w push-pullu lampach KT88 wzmacniaczu McIntosh MC275 IV. Wniesienie nowych kolumn na drugie piętro, gdzie mieszka okazało się zadaniem trudniejszym niż się nam wydawało – nowe Sonusy są bardzo ciężkie, ich drewniane pudło również, a podstawki - bardzo ciężkie. Wysiłek został jednak nagrodzony przyjemnością ich wypakowywania. To high-endowy produkt i tak też został przez producenta potraktowany. Kolumny stanęły na firmowych podstawach, na którym wcześniej stały Guarneri Homage. Pierwsze odsłuchiwane były Homage, zamienione potem na Evolution.

ODSŁUCH

Przez chwilę po włączeniu odtwarzacza wydawało się nam, że wszystko jest OK. Dźwięk płynął, aklimatyzowaliśmy się do nowego brzmienia (wcześniej posłuchaliśmy trochę Dynaudio Sapphire, żeby mieć jakiś punkt odniesienia), dopóki orkiestra nie zagrała forte – wówczas jeden kanał zaczął lekko charczeć. Rzuciliśmy się do systemu, poprawiając wszystkie połączenia, usiedliśmy – i to samo. Kolejnym krokiem było wyciągnięcie i ponowne włożenie wszystkich lamp; miejsca styku nóżek i pinów gniazd pod wpływem przepływu prądu i wysokich temperatur pokrywają się często nalotem, zakłócającym przepływ sygnału.

Nic to jednak nie dało. Wymieniliśmy więc lampy wejściowe (miks Neumannów i Create Audio) na firmowe, z logo McIntosha – znowu nic. Kiedy także wymiana lamp końcowych, pięknych EAT (czytaj TUTAJ), nie przyniosła pozytywnego wyniku, pozostało nam tylko jedno – wypić wino, pogadać, pośmiać się, zapakować wszystko do pudeł (zobligowani byliśmy do wysyłki dwa dni później) i rozjechać się po domach. I tak pewnie byśmy zrobili, gdyby nie to, że na nasze szczęście, mamy w naszym gronie jeszcze jednego zwolennika dźwięku McIntosha (a przypomnę, że ta amerykańska firma należy obecnie do tej samej grupy kapitałowej, co Sonus faber), u którego w domu gra MC275 Commemorative Edition, z niemal identycznymi lampami, jak te u Ryśka S. Przypadek, ale jego właściciel też ma na imię Ryszard. Po godzinie, po przywiezieniu nowego zawodnika i jego rozgrzaniu usiedliśmy, nieco już zmęczeni, ale wciąż bardzo ciekawi wyniku porównania.

System Ryszarda

    Wzmacniacz mocy: McIntosh MC275 Mk IV | McIntosh MC275 Commemorative Edition, czytaj TUTAJ
    Odtwarzacz SACD: McIntosh MCD301
    Interkonekt XLR: Tara Labs ISM The 0.8; czytaj TUTAJ
    Kabel głośnikowy: Tara Labs The 0.8/XLO Limited
    Kabel sieciowy AC (wzmacniacz + odtwarzacz): Acrolink Mexcel 7N-PC9100; czytaj TUTAJ
    Kondycjoner (tylko dla odtwarzacza): Nordost Thor
    Kolumny: Dynaudio Sapphire
    Platformy antywibracyjne (pod odtwarzaczem SACD): Acoustic Revive RAF-48
    Nóżki antywibracyjne (wzmacniacz): Franc Audio Accessories Ceramic Disc, czytaj TUTAJ

Marcin

Bardzo podobało mi się brzmienie Evolution, chociaż brakowało mi trochę wybrzmienia góry; wydawała mi się trochę zgaszona, przynajmniej w porównaniu z Homage. W oryginalnych Guarneri wysokie tony są naprawdę świetne, podobały mi się. Dlatego, moim zdaniem, Corelli lepiej zabrzmiał właśnie na mniejszych Sonusach. Pozostałe nagrania miały jednak ładniejszą barwę (pamiętając oczywiście o górze) w wersji Evolution. To było znacznie pełniejsze brzmienie, większy rozmach. Homage wydawały się przy nich takie trochę „małe”, wiecie, o co mi chodzi. Jeśli miałbym wybierać jedne z nich, dla siebie do domu, nie oglądając się na cenę – wybrałbym Evolution.

Irek

Najpierw chciałbym powiedzieć słowo o tym, gdzie mnie ulokowaliście: w fotelu Ryska, o którym Wojtek pisał w poprzednim wstępniaku [czytaj TUTAJ – przyp. red.] - czuję się wspaniale! To naprawdę jest „moje miejsce na ziemi”. Jeśli zaś mowa o kolumnach, to mnie jednak do gustu bardziej przypadły Homage, podobały mi się bardziej – inaczej niż Marcinowi. Chociaż jemu też przecież Homage w niektórych nagraniach się podobały i dopiero jak się zastanowił, to wybrał Evolution. Ale pamiętajcie, że nie jestem jakimś wyrafinowanym melomanem – mam w domu fajny, ale jednak niedrogi wzmacniacz JAG-a [czytaj TUTAJ – przyp. red.]. I tak naprawdę dopiero uczę się sztuki porównywania. Moja opinia bazuje na tym, że dźwięk z Homage, to znaczy Homage napędzanych przez McIntosha, był bliżej tego, co słyszałem u Janusza, z jego Electami Amator i wzmacniaczem Ancient Audio. I dlatego wybrałbym starsze Sonusy. Ale, jak mówię, to nie jest tak, że Evolution zagrały źle – po prostu jeśli dźwięk systemu u Janusza ma być jakimś wyznacznikiem, to bliżej do niego było McIntoshowi i Homage.

Ryszard B.

Będę mówił krótko; nie chodzi o to, że wy paplaliście bez sensu, ale po prostu wiem o co chodzi i jestem pewien moich odczuć. Ostatecznie doskonale znam wzmacniacz, więc zmiana kolumn jest dla mnie czytelna. Moim zdaniem lepsze zróżnicowanie barwy, przede wszystkim dołu i góry, dostaliśmy z Homage. Natomiast z ich nową wersją dostajemy wyjątkową gładkość dźwięku – jest jedwabisty, kremowy, ładny. Czegoś takiego się nie spodziewałem. Do tej pory to przecież oryginalne Guarneri były dla nas wyznacznikiem „jedwabistego” brzmienia. Ale wszyscy słyszymy – prawda? – że w porównaniu 1:1 nowe kolumny grają jeszcze piękniej, jeszcze delikatniej.

Janusz

Zacznę od końca. Obydwie kolumny zagrały, moim zdaniem, gorzej niż Electy w moim systemie. Powiem więcej – Homage zagrały tu dużo gorzej niż grały u mnie. Grały bez wypełnienia, krzykliwie. W moim systemie potrafiły zagrać gładko, błyskotliwie. I ich dół, oczywiście jak na tak maleńki przetwornik, potrafił zabrzmieć zadziwiająco mocno. Tutaj zabrakło mi niższej średnicy. Generalnie jednak, stare Guarneri, to dla mnie te „właściwe” Guarneri, natomiast nowe to klony. Ale… Im dłużej słucham, tym bardziej doceniam to, co zrobiono w Evolution. Może po prostu niepotrzebnie się nastawiłem na poprawiony dźwięk Homage. A tutaj nie o to chyba chodzi, dostajemy kolumny stworzone według innej filozofii. I w tym systemie właśnie nowe Sonusy, moim zdaniem, zagrały o wiele lepiej. Przede wszystkim były lepiej wypełnione, gładsze, nie było w nich cienia krzykliwości. Zwróciliście uwagę, jak „wysoko” zagrały Homage? – Jeszcze ze dwa lata temu przysięglibyśmy, że to najgładsze kolumny świata. Evolution robią to jednak znacznie, znacznie lepiej. Nie były drażniące, z żadną płytą, z żadną muzyką. I pokazują znacznie więcej informacji, są bardziej rozdzielcze. I to jest dla mnie zastanawiające – choć Homage są mniej przezroczyste niż moje Electy, to jednak należą do czołówki światowej; mówię nie o duperelach, detalikach, szczególikach, a o przekazie muzycznym, o otworzeniu się na nagranie, że tak powiem. A tutaj zaskoczenie: Evolution, choć grają niżej, ich góra jest – zgadzam się z Marcinem – wycofana, to jednak pokazują z nagrania znacznie więcej. Nie tylko dlatego, że ich brzmienie jest pełniejsze, treściwsze, bas schodzi niżej, ale też dlatego, że wszystkiego jest więcej, że ta „tkanka łączna” jest wyraźniejsza. Mówię to z bólem serca, bo jestem wielkim fanem Homage: przekaz Evolution był lepszy, bardziej homogeniczny, bardziej prawdziwy.

Ryszard S.

Hmmm… Rzeczywiście „nie zagrało” to wszystko. Ani jedne, ani drugie Guarneri nie brzmiały tak, jak to sobie wyobrażałem. Może chodzi o brak synergii? Jedyną płytą, która całkowicie się obroniła był Jobim na UDC. Zagrało to nieprzytomnie fajnie – zgadzacie się ze mną, prawda? Jak gdyby najlepsze nagrania, najlepiej wydane, potrafiły się jakoś przebić przez granicę technologii.

Wiciu

Jestem wstrząśnięty! Nie wiem, o co chodzi, ale muszę Evolution posłuchać kiedyś u siebie, albo u Janusza. Powstrzymywałem się z pomrukami i z wykrzyczeniem tego zaraz na początku: nowe Sonusy grają O WIELE lepiej! Kocham moje Homage, wydawało mi się, że to kolumny, z którymi mnie pochowają, a tu takie zaskoczenie. Słyszę dokładnie ich charakter, to nie jest tak, że tu zupełnie nie grają, nie zgadzam się z Januszem, ale porównanie jest dla mnie jednoznaczne – Evolution to lepszy głośnik. Teraz, w takim porównaniu słychać, że Homage mają trochę podniesioną średnicę i że grają mocną górą. I że są generalnie dość chude. Evolution grają znacznie przyjemniej, ale też więcej pokazują, generują znacznie bardziej prawdziwy obraz – czy to z fortepianem, czy z orkiestrą, czy z elektroniką Jamesa Blake’a. Nie, nie miało żadnego znaczenia, co gra, za każdym razem wydawało mi się, że Homage odstają od Evolution. Chociaż, powtórzę: to moje ukochane kolumny. Muszę jeszcze raz posłuchać takiego porównania gdzie indziej.

Podsumowanie

Rzeczywiście – to nie był jakiś wybitny dźwięk. Znam Homage z kilku systemów, w tym tego u Janusza, i wydaje mi się, że choć McIntosh pokazał ich wady, to nie do końca złożył też hołd ich zaletom. Dało się jednak zauważyć kilka elementów, które będą niezależne od wzmacniacza i pomieszczenia. Evolution grają niżej, są bardziej wypełnione, a ich góra jest delikatniejsza, lepiej połączona ze średnicą. To zaskakujące odkrycie, ponieważ do tej pory wszystkim nam się wydawało, że to Homage są najgładszymi, najpiękniej oddającymi, np. dźwięk skrzypiec, kolumnami. I choć to spostrzeżenie wciąż pozostaje w mocy, to SĄ cudownie brzmiące konstrukcje, Evolution wprowadzając pewne modyfikacje, przenoszą dźwięk na inny poziom, wyżej. Nie mówię przy tym, że ich brzmienie jest pełniejsze i lepiej radzą sobie z oddaniem niskich częstotliwości, budując dzięki temu większy wolumen dźwięku, bo to chyba oczywiste.
Niedopasowanie systemu, a przynajmniej nie aż tak dobre, jak oto sobie wyobrażałem, było czymś niespodziewanym. Na papierze wszystko się zgadzało: wzmacniacz lampowy (a Sonusy „lubią” lampę) i duża moc wzmacniacza (a zbyt małej mocy się obawiałem). W praktyce nie wyszło to dokładnie tak, jak chciałem. Choć to oczywiście cenna nauka i wskazówka dla innych. Aż się prosiło, aby wykonać kolejną próbę, gdzie indziej. Ponieważ zaś system Janusza znamy najlepiej i słyszeliśmy w nim wszystkie kolumny o których w tym tekście była mowa, a więc: Guarneri Homage, Electę Amator (I) i Franco Serblin Accordo, kolejne porównanie właśnie u niego wydawało się czymś oczywistym.

System Janusza

    Kolumny: Sonus faber Electa Amator (I); czytaj TUTAJ
    Wzmacniacz mocy (monobloki): Ancient Audio Silver Grand Mono; czytaj TUTAJ
    Odtwarzacz Compact Disc/przedwzmacniacz: Ancient Audio Lektor Grand SE; czytaj TUTAJ
    Kondycjoner sieciowy: Ancient Audio First Generator
    Stolik: Base III
    Interkonekty: Siltech Double Crown RCA, czytaj TUTAJ
    Kable sieciowe: Acrolink Mexcel 7N-PC9300; czytaj TUTAJ
    Akcesoria:
    - podstawa antywibracyjna pod CD i wzmacniacz: Acoustic Revive RAF-48; czytaj TUTAJ
    - podstawki kwarcowe Acoustic Revive RIQ-5010 i podstawki pod kable głośnikowe Acoustic Revive RCI-3; czytaj TUTAJ
    - podstawki pod kolumny Acoustic Revive RST-38

Jak wiadomo, wzmacniacz Ancient Audio, z którego Janusz korzysta, daje 16 W na kanał. Wydawałoby się – to mało, w praktyce pozwala jednak napędzić, oczywiście do pewnego poziomu siły głosu, niemal wszystkie kolumny. Najgorzej na tym wychodzą kolumny podstawkowe o niskiej skuteczności. Jednak wydajność prądowa polskich monobloków, w połączeniu z lampami 300B Takatsuki (czytaj TUTAJ) jest wyjątkowa. Wzmacniacz radzi sobie z kolumnami Sonus faber Electa Amator (I) bezbłędnie. Jak się okazało, tego Evolution było trzeba.
Ponieważ w tym odsłuchu nie uczestniczyłem, przepytałem na tę okoliczność wszystkich, którzy tam byli. Zresztą sami się przepytali, bo nazajutrz miałem telefony niemal od każdego. Zgodnie, choć to rzadkość, stwierdzili, że Evolution zagrały jak marzenie. I że Homage wielkimi kolumnami są, ale nowe Sonusy pokazują coś, o czym ich pierwowzorom się nie śniło.
Najpierw jednak solennie zapewnili, że Homage zagrały dokładnie tak, jak je zapamiętali, czyli gładko, w wypełniony sposób, przyjemnie. Dopóki nie podłączyli nowych kolumn. Usłyszeli wówczas to, o czym mówiliśmy podczas spotkania u Ryśka, ale zwielokrotnione. To był wyborny dźwięk, nad którym wszyscy kręcili głowami. I nawet porównanie do Elect tego nie zmieniło. Wprawdzie Janusz nie powiedział jednoznacznie, że mimo wszystko woli swoje kolumny, ale po raz pierwszy usłyszałem w jego głosie tęsknotę za czymś innym – za czymś, co dają Evolution. A Wiciu, właściciel Homage? Jego wypowiedź nie pozostawia złudzeń: gdyby miał pieniądze, kupiłby Evolution już teraz, natychmiast. Zresztą – pieniądze, wcześniej czy później, zapewne się znajdą. Wiciu mówi, że nie może starych Sonusów teraz słuchać, że grają jak zepsute. Oczywiste jest, że przesadza, to wciąż świetne kolumny, ale chyba jest w tym coś więcej niż nagła fascynacja, zauroczenie; Wiciu nie należy do egzaltowanych osób, szczególnie jeśli chodzi o sprzęt audio.
Tym bardziej, że i Rysiek B., i Janusz podkreślają teraz wyłącznie pozytywne aspekty dźwięku Evolution, o których mówili podczas pierwszego odsłuchu, odżegnując się trochę od negatywów. W ich wypowiedziach raz po raz przewijały się określenia „rozdzielczość”, „kremowość”, „skala”, „pełnia”. Obydwaj zgodnie przyznali: teraz słychać było, że klasyczne Guarneri grają dość mocną, nie do końca różnicowaną górą. W tym aspekcie Electy Amator są jeszcze lepsze, ale z nimi jeszcze żaden głośnik na tym polu nie wygrał.
To rzadka, bardzo rzadka umiejętność pokazania nowej perspektywy w konstrukcjach, które mają swoją legendę. Wydaje się jednak, że w dużej części przypadków ta legenda przygniata słuchających muzyki i nie pozwala na właściwe rozpoznanie. Bo choć Guarneri Homage to kolumny – ikona, Guarneri Evolution pokazują, że to jest już przede wszystkim ikona. Pokazują, jak powinny grać dwudrożne kolumny podstawkowe; prawdziwe monitory.

Dystrybucja w Polsce
Voice

Kontakt:

ul. Moniuszki 4 | 43-400 Cieszyn
tel./fax: +48 033 851 26 91
gadu-gadu: 25790226