pl | en
Reportaż
WYSTAWA
AUDIO SHOW 2011

Data:
12-13.11.2011 (sobota, niedziela)

Miejsce:
Hotel Jan III Sobieski, Hotel Tulip, Hotel Bristol

Organizator:
Adam Mokrzycki Services

Kontakt:
tel.: 602 26 86 20
e-mail: info@audioshow.com.pl

Edycja: XV

Tekst: Wojciech Pacuła
Zdjęcia: Wojciech Pacuła

15-LECIE WYSTAWY…

15-lecie wystawy dotyczącej urządzeń audio to rzecz nie byle jaka. Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę to, co się w tym czasie w naszej branży wydarzyło: narodziła się upadła idea muzyki wysokiej rozdzielczości granej z płyt DVD-Audio i SACD (przynajmniej w sferze realiów), nastąpił niebywały rozkwit kultury związanej z płytami winylowymi, z horyzontu masowego odbiorcy zaczęły znikać płyty CD, a odtwarzacze Compact Disc zastępowane są przez odtwarzacze plików. Widzieliśmy też narodziny i obserwujemy umacnianie się nowego paradygmatu dystrybucji muzyki – ze sklepów, od fizycznych nośników przechodzimy bezpośrednio do Sieci i do plików, w tym wysokiej rozdzielczości. Jednym z najszybciej rozwijających się działów audio, obok – co oczywiste – odtwarzaczy plików, jest sektor związany z przetwornikami D/A. Ilość nowych urządzeń tego typu przekracza nawet boom, jaki miał miejsce w latach 90., kiedy wszyscy chcieli poprawiać dźwięk odtwarzaczy CD. Z czasem producenci tych ostatnich poprawili sekcje przetworników na tyle, że podłączanie zewnętrznego urządzenia okazało się dreptaniem w miejscu, a nie progresem. No i były to dodatkowe pieniądze. Jak się wydaje, teraz jesteśmy świadkami podobnego procesu, tyle że chodzi nie o CD, a o odtwarzacze plików.
Ale to nie koniec zmian – w ostatnich kilku latach jako pełnoprawne źródło dźwięku, także w systemach high-endowych swoje miejsce znalazł komputer osobisty. Dzięki niebywałemu skokowi w jakości transmisji sygnału przez łącze USB udało się wreszcie wyzwolić komputer z gorsetu interfejsów i podłączyć go bezpośrednio do wysokiej klasy „daków”.

No właśnie – USB. Teraz to obowiązkowe wyposażenie nie tylko mini-wież, ale także najdroższych odtwarzaczy CD i SACD (patrz, chociażby, dCS i Accuphase) i – a to prawdziwa niespodzianka – wzmacniaczy (patrz TAD, Atoll, Accuphase itd.). Tego się nie spodziewałem. Wiąże się to z kolejną zmianą, równie trudną do przewidzenia: wzmacniacze i przedwzmacniacze są coraz częściej wyposażane w sekcję przetwornika D/A – dorzucając do tej łamigłówki kolejną rzecz związaną z eksplozją sfery plików audio. Powstały też nowe typy urządzeń, dla których nie mamy nazw – wydaje się, że producenci wprowadzają na rynek nowe pomysły szybciej niż jest się w stanie ukształtować ich nazewnictwo. I równie szybko je zarzucają. Nowinki związane są oczywiście z Internetem – bo jak nazwać odtwarzacz plików połączony z radiem internetowym, z radiem FM, a często także wieloma wejściami cyfrowymi, tworzącymi klasyczny DAC? Można to oczywiście zrobić w sposób opisowy, ale nie na tym klasyfikacja polega. A ta jest potrzebna po to, aby porządkować ten coraz bardziej skomplikowany i zakręcony świat. A wobec takiego szaleństwa jesteśmy – my, dziennikarze – bezradni. Kilka dni temu rozmawiałem o tym z Andrzejem Kisielem, który przygotowywał wstępniak do nowego wydania „Audio” i chciał poznać moją opinię. Z rozmowy wynika jasno - wiemy, że nic nie wiemy (w innej wersji: wiemy, czego nie wiemy).

A przecież nawet nie dotknąłem sprawy związanej z kinem domowym – czy pamiętają państwo, że jeszcze ze trzy, cztery lata temu gro urządzeń testowanych w pismach mających w nazwie ‘audio’, ‘hi-fi’, ‘stereo’, itp., a mówię o całym świecie, nie tylko o Polsce, to były urządzenia związane z kinem domowym? Że łatwiej było znaleźć test amplitunera AV niż wzmacniacza stereo i że test gramofonu był kuriozum? Wynikało to oczywiście z nacisku rynku, tj. producentów i dystrybutorów, którzy upatrzyli w tym nowy, łatwy teren do zarobienia pieniędzy i którzy wymusili takie przeprofilowanie na pismach. Teraz widać, jak bardzo się na tym wszyscy przejechali.
Cóż się bowiem stało? Oto na fali niezadowolenia z tego stanu rzeczy wyrosły nowe pisma, niemal wyłącznie w Internecie. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności (a może po prostu taka była logika tego procesu?) eksplozji rynku AV towarzyszył rozwój usług świadczonych przez Sieć. Teraz to normalne, ale dziewięć lat temu, kiedy przystępowałem do projektu, który wykrystalizował się w postaci „High Fidelity”, kiedy Srajan Eaben robił to samo w USA z „6moons.com” były to rzeczy trudne do wyobrażenia. A teraz? Nawet moja własna żona pracuje „w Sieci”, prowadząc korepetycje przez Internet (proszę zajrzeć TUTAJ, żeby zobaczyć, o czym mówię). Kiedy startowaliśmy byliśmy traktowani jako ciekawostka, nieszkodliwy wybryk. Obydwaj ze Srajanem, a wiem, bo o tym niedawno rozmawialiśmy, mieliśmy na celu jedno: służyć radą ludziom, którzy nie chcieli czytać kolejnej recenzji kupowatych systemów kolumnowych 5.1, sto pięćdziesiątego odtwarzacza DVD, który różnił się od konkurencji guzikiem w kolorze czarnym, a nie srebrnym itp. Głupota kursu na „AV” była dla nas oczywista i okazało się, że mieliśmy rację – teraz wszystkie pisma drukowane wycofują się z tego. Jest już jednak za późno – mają w nas, tak to widzę, potężną konkurencję. A być może podpisały wówczas na siebie wyrok. Bo jak się mają nakłady pism i ich rzeczywista sprzedaż (to od 75 do, nawet, 50 % nakładu – reszta jest rozdawana w postaci bezpłatnej subskrypcji itp.) do ilości czytelników pism on-line? No, nijak.

Jak widać, od powstania Audio Show zmieniło się mnóstwo rzeczy. Z jednej strony zatoczyliśmy koło, wracając do gramofonów, ale z drugiej przeszliśmy chorobę AV i wykonaliśmy skok od fizycznego nośnika do plików. Nie mówię, że płyta CD zniknie, absolutnie nie! Rozmawiałem ostatnio z jednym z najważniejszych obecnie producentów napędów, który potwierdził, ze od dwóch lat pracuje nad nowym, topowym transportem CD! Chciałbym jednak wskazać na przeniesienie akcentu z fizycznych nośników cyfrowych na Sieć, a także z papieru na Sieć.

TAKŻE SAMO AUDIO SHOW SIĘ ZMIENIŁO
A i samo Audio Show się zmieniło. Relacjonuję jego przebieg dla „Audio” i „High Fidelity” od ośmiu lat, wcześniej raz przygotowałem relację dla „Sound and Vision”, a jeszcze rok wcześniej byłem na niej w roli wystawcy. Myślę więc, że znam ją całkiem dobrze. W tym czasie wystawa zmieniła się z prowincjonalnego, zapyziałego spotkania panów w wyciągniętych sweterkach, dyskutujących godzinami o modyfikacjach, jakie poczynili w swoich Kasprzakach, Diorach i Altusach (nie mam nic przeciwko nim, ale z hi-fi i high-endem miało to niewiele wspólnego), ze zjazdu ludzi z walizkami, którzy mówili o sobie „dystrybutor” w pełni profesjonalną wystawę.
Bo tak odbieram jej piętnastą edycję – jako pełen profesjonalizm. Byłem w tym roku bardzo, bardzo zaskoczony, jak wielką pracę wykonała większość wystawców, nawet porównując rok do roku. Zawsze były oczywiście firmy, które to „ciągnęły”, do których inni się starali dopasować, żeby wspomnieć firmę Horn Distribution (niestety już nie uczestniczy w imprezie – teraz zajmuje się przede wszystkim dużym rynkiem, sklepami wielkopowierzchniowymi itp.), Audio Center Poland, Moje Audio itd. Teraz znacząca większość wystawców ma przemyślany wystrój pokoju, przygotowane materiały reklamowe i informacyjne, przeszkolenie personelu i zestawienie systemów.
Ta ostatnia rzecz jest jednak dla jubileuszowej edycji kłopotliwa, przynajmniej z mojego punktu widzenia. Żeby o tym opowiedzieć, muszę jednak najpierw poprosić państwa o krótki skok w bok, razem ze mną, i powiedzieć kilka słów o innej wystawie, z innej branży, a mianowicie o odbywających się w Krakowie Targach Książki, które w tym roku obchodziły – tak, tak – 15. rocznicę.

JUBILEUSZOWA IMPREZA TARGÓW KSIĄŻKI
Jubileuszowa impreza Targów Książki miała w tym roku niezwykłą atmosferę. Tysiące ludzi tłoczących się w niewielkich halach, łącząca ich pasja do tego, po co przyszli, podniecenie związane z rozmową z ulubionymi pisarzami, polowanie na autografy, kupowanie, kupowanie.
Już kiedyś o tym pisałem, ale chciałby, powtórzyć: porównanie wystawy audio i targów książki ma, moim zdaniem, głęboki sens. Najniższym wspólnym mianownikiem jest oczywiście sama formuła wystawy/targów. Mimo że w przypadku audio nacisk położony jest na wystawę (show), a w przypadku książek na targi (sprzedaż). Wyżej jest poziom związany z odwiedzającymi. W obydwu przypadkach to najczęściej ludzie świadomi swojej pasji, ale też ludzie przygodni. To zazwyczaj ludzie dobrze lub bardzo dobrze wykształceni i parający się szlachetną dziedziną – literatura i muzyka należą do ekskluzywnych sposobów spędzania czasu. I wreszcie na samej górze jest dość podobny sposób dystrybucji „zawartości” (tzw. „content”) i związane z tym wyzwania (Internet). Statystycznie odsetek regularnie czytających książki jest równie znikomy, jak tzw. audiofilów (oczywiście zachowując proporcje). Wydaje się jednak, że to, potencjalnie, bardzo zbliżone grupy ludzi.
Dlatego też z taką ciekawością przyglądam się kolejnym edycjom Targów – są w pewnym sensie probierzem tego, w jakiej formie jest coś, co nazywamy „kulturą” i tego, jakie nastroje panują wśród potencjalnych odbiorców.

W tym roku Targi były fantastyczne! Ilość ludzi była przytłaczająca i bardzo przypominała mi to, co w zeszłym roku doświadczałem w Hotelu Sobieski podczas Audio Show 2010. Co więcej, w powietrzu czuło się pozytywne wibracje, dobre fluidy czy co tam komu przychodzi do głowy. Razem z żoną też daliśmy się temu porwać, stając w kolejkach po autografy pani Wandy Chotomskiej (dla naszej córki), po wpis dwóch sióstr, właścicielek genialnego wydawnictwa Dwie Siostry, po wpis i rozmowę z Izabelą Sową, której „owocowa trylogia” dała nam tyle przyjemności, po nowe powieści McCarthy’ego i Eco (pozdrawiam naszego Czytelnika, pana Wojtka ze stoiska Wydawnictwa Literackiego!) i inne cudowności. Strasznie zawiodłem się nieobecnością, nagłą i nieusprawiedliwioną, mojego ulubieńca, Michela Houellebecqa, który, jak pisze Małgorzata Sadowska „[…] nie odebrał czekających na niego biletów lotniczych. Nie pojawił się. Nie zadzwonił. Zniknął. Organizatorzy musieli odwołać wizytę. […] Krakowskie Biuro Festiwalowe wciąż czeka na wyjaśnienia, a pytanie: „Gdzie jest Houellebecq?” pozostaje aktualne.” (Małgorzata Sadowska, *Pisarz znikający**, „Wprost”, 14-20 listopada 2011, s. 83). Jakby nie było, to był fantastyczny czas. Męczący, ale fantastyczny.
Doskonale pamiętam bardzo podobne odczucia towarzyszące mi Audio Show w ostatnich dwóch-trzech latach, kiedy wystawa rozkwitła, a wcześniej wystawom w niemieckim Frankfurcie nad Menem. Ponieważ Targi już się nie mieszczą w dotychczasowych pomieszczeniach, władze Krakowa obiecały od przyszłego roku znaczącą rozbudowę hal wystawienniczych. Czy będzie to wciąż ta sama wystawa? Myślę, że nie do końca. Na pewno się ucywilizuje, co jest dużą wartością. Zapewne zniknie jednak niemal klubowa atmosfera i część związanych z nią piknikowych emocji. Chciałbym się mylić, jestem jednak realistą.

BO PROFESJONALIZACJI WYSTAW TOWARZYSZY SPADEK TEMPERATURY EMOCJONALNEJ
Bo profesjonalizacji wystaw towarzyszy spadek temperatury emocjonalnej. Przenosiny wystawy High End z Frankfurtu do Monachium przyniosły niebywały wzrost „odwiedzalności” i uporządkowanie wszystkiego, wzrost ilości wystawców itp., a rozwój Audio Show doprowadził do tego, co mieliśmy w tym roku – do nieco chłodnej, bardzo starannie przygotowanej, dobrze wyreżyserowanej imprezy.

I żeby nie było, że mam do kogokolwiek pretensje – jestem daleki od tego, bo takie gadanie nie ma sensu. Organizator zrobił wszystko najlepiej, jak się dało, przygotował, nie wątpię w to, najlepszą, jak do tej pory edycję Audio Show, wystawcy włożyli w to mnóstwo pracy i jeszcze więcej pieniędzy. Znakomita większość pokazów była dobrze przygotowana od strony formalnej, tj. ludzie je obsługujący wiedzieli co robią, mieli przygotowaną muzykę, urządzenia były ładnie wyeksponowane itp. Czego zabrakło? Moim zdaniem – emocji.
Proszę nie brać mnie za mazgaja i wiecznego malkontenta, bo nie narzekam. Staram się tylko na chłodno – nomen omen – zanalizować to, z czym mamy do czynienia. Nie jest to ani dobre, ani złe – po prostu JEST. Zresztą można to było sprawdzić samemu chodząc po pokojach trzech hoteli i jedynie specjalne wydarzenia, takie jak warsztaty prowadzone przez Michaela Fremera (redaktor amerykańskiego „Stereophile’a”), czy występ Antonio Forcione, jednego z najlepszych gitarzystów na świecie, były pełne życia i pulsowały namiętnościami (krótką relację z obydwu wydarzeń można będzie przeczytać w „High Fidelity” 1. grudnia; wtedy też reportaż o tym, jak 15-letnią imprezę widzi 17-latek).

I BYĆ MOŻE WŁAŚNIE DLATEGO W TYM ROKU TRUDNO BYŁO MÓWIĆ O WYBITNYM DŹWIĘKU
I być może właśnie dlatego w tym roku trudno było mówić o wybitnym dźwięku. Tegoroczne pokazy były w pełni profesjonalne, ale dźwięk był tylko dobry (a może AŻ dobry?). Postaram się wskazać na kilka najciekawszych zjawisk, choć zdaję sobie sprawę, że to wyjątki i w części bardziej interesujące ze względu na produkty niż na dźwięk jako taki. Z drugiej strony tylko ze dwa, trzy pokazy, o których nawet nie chcę już myśleć, były po prostu i zwyczajnie złe. Dominowała dobra średnia.
I znowu – brzmi to może źle, ale tak naprawdę jest przejawem tego, o czym pisałem – zmiany. To nie jest zaściankowa impreza, a rozwiązania przygotowywane przez polskich dystrybutorów są przyjmowane z niezwykłym entuzjazmem przez gości zza granicy (patrz – TAD), którzy od razu wysyłają zdjęcia do swoich centrali. To dobrze, bardzo dobrze. Być może Audio Show jest wreszcie tym, czym wystawa audio być powinna: miejscem, gdzie można obejrzeć, dotknąć (jak pozwolą) urządzeń, gdzie będą miały miejsce premiery, także światowe (jak np. w przypadku gramofonu Systemdek 3D SIGNATURE) i gdzie będzie można porozmawiać z producentami, przedstawicielami firmy itp. Gdzie będzie się można spotkać. Muszę powiedzieć, że to dość kusząca propozycja. Jeśliby tylko zwiększyć ilość wydarzeń dookoławystawowych, jak np. warsztatów, to czemu nie.

SKORO WIĘC ZAPOWIEDZIAŁEM NAJWAŻNIEJSZE, MOIM I TYLKO MOIM ZDANIEM, PRODUKTY I POKAZY, CZAS NA NIE
Skoro więc zapowiedziałem najważniejsze, moim i tylko moim zdaniem, produkty i pokazy, czas na nie. Podaję je w przypadkowej kolejności.

Pokój krakowskiego sklepu Chillout Studio, gdzie grał odtwarzacz SACD Luxmana, chyba D-06, wzmacniacz krakowskiej firmy Abyssound ASX-2000 (100 W w klasie A!) i kolumny firmy DLS. Bardzo dobry, pełny dźwięk. Trzeba się koniecznie temu wzmacniaczowi i kolumnom przyjrzeć. Jak wynika z listu naszego czytnika, który publikujemy w zakładce Hyde Park, nie wszystkim się tam podobało. Być może trafiłem na dobry moment.

Pokoje Audio Center Poland, w szczególności z TAD-em, za absolutny profesjonalizm. Japońska elektronika miała swoją polską premierę i wydaje mi się, że wypadła bardzo dobrze. Biorąc pod uwagę, że kolumny powinny grać w wielokrotnie większym pokoju, jakość dźwięku była zaskakująco dobra. W pokoju z tańszą elektroniką zwracał uwagę nowy przetwornik DacMagic Plus Cambridge Audio oraz nowe zestawy CD + wzmacniacz 651. Przetwornik prosto z wystawy przyjechał do mnie do testu – przygotowuję obszerny test „daków” do „Audio”.

Bardzo ciekawie prezentowały się kolumny Eclipse, prosto z Japonii. Pojedynczy przetwornik w obudowie w kształcie kropli wody daje niebywałą koherencję dźwięku. Stosują je przede wszystkim ludzie związani z produkcją muzyki, ale wyglądają tak intrygująco i grają w tak niezwykły sposób, że dziwne jest, że wciąż nie funkcjonują na rynku domowego hi-fi. Może teraz się to zmieni. Dystrybucja – AVIQ.

Świetny dźwięk w pokoju Studio Vander Brug, z monoblokami Array (produkowanymi przez brata Hansa van den Bruga, właściciela Studia) i źródłem w postaci odtwarzaczy plików Qsonic z technologią Wadii oraz z kolumnami Genesis. Nie ma szans, żeby powiedzieć, że to dźwięk „tranzystorowy”, czy „cyfrowy”, choć nie ma tam kawałka winylu i cienia lampy.

Pokój Moje Audio z elektroniką Hegla i kolumnami Xaviana. Bardzo soczysty, ładnie zrównoważony dźwięk. Hegel to jeden z lepszych producentów elektroniki solid-state w sensownych pieniądzach, a Xavian zrobił kolejny krok w dobrą stronę.

Wmacniacz Endo2 polskiego Baltlaba – nowy wzmacniacz, zaraz będzie jego mniejsza wersja. Bardzo dobrze wygląda, ładnie gra – ciekawy produkt.

Podstawki Franc Audio Accessories – zarówno stopy, w tym nowa linia do gramofonów, jak i nowe platformy. Wszystko przygotowane w piękny sposób i wyglądające niezwykle solidnie. Jesteśmy umówieni na test platformy i podstaweczek.

Kolumny Bodnar Audio z szerokopasmowym głośnikiem węgierskiej firmy Sonido i obudową tubową. Na wystawie nie grało to w jakiś oszałamiający sposób, ale tego typu kolumny potrzebują sporo miejsca. Były jednak bardzo ładnie wykonane i widać stojący z a nimi pomysł.

Kolumny przygotowane przez firmę Audio Classic, dystrybutora wkładek Miyajima Labs., oparte na papierowych głośnikach. To autorska konstrukcja firmy – zarówno jeśli chodzi o koncepcję obudowy, jak i wybór przetworników. Skuteczność 93,5 dB dla całego pasma przenoszenia.

Gramofon Systemdek 3D SIGNATURE z ramieniem Audio Origami oraz najwyższą wkładką Transfiguration ORPHEUS. Gramofon miał w Polsce swoją światową premierę! Dystrybucja – Pełne Brzmienie.

Kolumny Magico V2 z elektroniką Ayre – świetny, wcale nie tranzystorowy dźwięk, a przy tym duża precyzja. Dystrybucja - audiofast.

Podstawkowe kolumny Audioplan KANTATA – małe toto, ale zadziorne. Dystrybucja - Audio Consulting.

Za ciekawy debiut przyjmuję także polski wzmacniacz Elins Audio AMP 1000, z gałkami w postaci naparstków.

Panele korygujące akustykę pomieszczenia firmy Vicustic (dystrybucja - MJ Audio Lab). Już wcześniej kupiłem sobie cztery takie, czekają teraz na przyklejenie do ściany. Są ładne, lekkie, działają.

Kolumny GrajPudła – ciekawy pomysł, niezły dźwięk. Jesteśmy umówieni na test, zapewne w lutym, modelu NUMER TRZY.

Debiut firmy Monolith Audio produkującej podstawy antywibracyjne i niebywały stolik – wszystko ze specjalnego drewna, z ceramicznymi kulkami itp. I naprawdę ładne.

Wreszcie fajnie grało w pokoju firmy Szemis Audio Konsultant (link), z urządzeniami Kondo i starymi kolumnami Snell Acoustics. Prowokacja za prowokacją – od pieska na żółwiu, po step-up na papierze toaletowym. Ale tym razem, po fatalnych pokazach w zeszłych latach, wreszcie był fajny dźwięk.

Pokój audiostereo.pl, nie znam nazwy ani jednego produktu, ale trójdrożne kolumny ze ściętą górą wydają się fajnym produktem.

Polpak pokazał dwa, maleńkie wzmacniacze lampowe Xindaka MT-2 i MS-3, obydwa w szarym lakierze, charakterystycznym dla starych wzmacniaczy QUAD-a.

Kolumny Wilson Audio MAXX 3 z elektroniką Audio Research (audiofast). Nie zawsze to połączenie się sprawdza, rzadko w tym pokoju coś dobrze gra (to w głównej mierze problem pomieszczenia). Tym razem było zjawiskowo – dynamika, naturalność, ekspresja.

Avantgarde Acoustic TRIO z elektroniką Ayona w pokoju Eter Audio. Za perfekcyjne przygotowanie prezentacji, prowadzonej przez ludzi zza granicy – Armina Kraussa (dzięki chłopie – to był prawdziwy fun!) z Avantgarde’a i Gerharda Hirta z Ayona. Nie wszystkim się to podobało i moim zdaniem było trochę za jasno, trochę za mało naturalnie. Mimo to Rammstein zagrany w ten sposób miał niemal koncertowy rozmach.

Zeta Zero, za wyjątkowy kształt, konsekwencję dotyczącą technologii i naprawdę dobry dźwięk. Jak dla mnie było za głośno, ale nawet w takich warunkach dał się wyczuć potencjał tych kolumn i wzmacniaczy.

Harpia Acoustic – no cóż, nowe kolumny z serii MONK wydają się dużym krokiem do przodu w stosunku do poprzednich. No i naprawdę dobrze wyglądają.

Wreszcie dobrze zagrało w pokoju SoundClubu, z ultra-drogim systemem Soulution i kolumnami Hansen Audio PRINCE v2.

Poprzednie relacje z wystawy:

AUDIO SHOW 2011 - GALERIA






KIM JESTEŚMY?

"High Fidelity" jest miesięcznikiem poświęconym zagadnieniom wysokiej jakości dźwięku. Pismo ukazuje się nieprzerwanie od 1 maja 2004 roku. Do października 2008 roku nosiło tytuł "High Fidelity OnLine". W listopadzie 2008 roku zostało zarejestrowane pod nowym tytułem.
"High Fidelity" jest magazynem internetowym, tj. ukazuje się wyłącznie w sieci. Od kilku lat publikujemy materiały zarówno w języku polskim, jak i angielskim - te można czytać TUTAJ. Dzięki tym ostatnim docieramy do czytelników na całym świecie - statystyki pokazują, że czytają nas ludzie w niemal każdym kraju na świecie.
Raz w roku drukujemy jeden, wybrany test - ten unikatowy, kolekcjonerski druk otrzymują odwiedzający wystawę Audio Show w listopadzie każdego roku.
"High Fidelity" od lat współpracuje z innymi pismami, z których najważniejszym partnerem jest amerykański "6moons.com". W magazynie tym co miesiąc ukazuje się kilka testów z "High Fidelity", mających swoją premierę na angielskich stronach naszego pisma.
Srajan Eaben, redaktor naczelny "6moons,com", zdecydował się na umieszczenie Wojciecha Pacuły w spisie swojej redakcji. Można znaleźć tam (w języku angielskim) biogram redaktora naczelnego "High Fidelity" (TUTAJ).

Jeśli chcą państwo skontaktować się z którymś z naszych autorów, prosimy wybrać odpowiedni e-mail z zakładki KONTAKT.

FOTO

ZDJĘCIA TESTOWANYCH URZĄDZEŃ WYKONYWANE SĄ PRZY UŻYCIU SPRZĘTU FIRMY



Aparat cyfrowy:
Canon EOS 60D, EF-16-35/L II USM + EF 100 mm 1:2.8 L IS USM

UŻYCZONEGO PRZEZ FIRMĘ