pl | en
Test
Wzmacniacz mocy
Reimyo KAP-777

Cena: 115 000 zł

Producent: Combak Corporation

Kontakt:
Combak Corporation
4-20, Ikego 2-chome, Zushi-shi, Kanagawa 249-0003,
Japonia

e-mail: harmonix@combak.net

Strona producenta: Combak Corporation

Dystrybucja w Polsce: Moje Audio
Kraj pochodzenia: Japonia

Tekst: Wojciech Pacuła
Zdjęcia: Combak Corporation, Wojciech Pacuła

Reimyo KAP-777 to pierwszy tranzystorowy wzmacniacz mocy przygotowany przez firmę Reimyo. To rzecz, której nikt by się nie spodziewał. Odkąd pamiętam, pan Kiuchi był guru od lamp i od procesora K2. Pierwsze – wiadomo: jego fenomenalny wzmacniacz mocy PAT-777 i przedwzmacniacz CAT-777 (test systemu TUTAJ), teraz w wersji Mk II (test TUTAJ), to były wyznaczniki pewnego stanu wiedzy, umiejętności i technologii związanych z tą techniką. Z drugiej strony pan Kiuchi jest współwłaścicielem patentu XRCD, producentem wielu albumów tego typu , a Reimyo to jedna z niewielu firm (poza Phase Tech), która stosuje w odtwarzaczach CD procesor K2, podstawę patentu XRCD (test TUTAJ). Pewnie pamiętają państwo spotkanie z panem Kiuchi w Krakowie, spotkanie zorganizowane przez Krakowskie Towarzystwo Soniczne (TUTAJ http://www.highfidelity.pl/@main-401&lang=). Tranzystor był ostatnim, z czym bym tę firmę kojarzył.

Coś się jednak musiało stać, jakaś potrzeba musiała zaistnieć, żeby wzmacniacz KAP-777 ujrzał światło dzienne. Co to było – nie wiem. Kiedy jednak polski dystrybutor firmy rzucił przez telefon, że pan Kiuchi przygotował wzmacniacz tranzystorowy, jedno było pewne – to musiało być coś innego niż większość wzmacniaczy na rynku.
I rzeczywiście, materiały nadesłane wkrótce potem do działu nowości potwierdziły ten pierwszy impuls. Najważniejszą informacją jest to, że w stopniu prądowym pracuje pojedynczy tranzystor typu MOSFET (jeden na kanał). Oznacza to, że mamy do czynienia z budową typu single-ended, z tranzystorem polowym. A to jest najlepsze przybliżenie do pracy układu SET.

To oczywiście nie jest pierwszy tego typu projekt – wystarczy, jeśli przypomnę projekty ZEN Nelsona Passa i ich produkcyjne odpowiedniki we wzmacniaczach Pass Laboratories i First Watt. A przecież także Gamut przez dłuższy czas proponował wzmacniacze tego typu (np. D200), tyle że w odróżnieniu od projektów Passa – o bardzo wysokiej mocy. Ostatnio swoją wariację, niezwykle kosztowną, tej technologii zaproponowała firma Constellation Audio, spin-off z elektroniką australijskiego producenta gramofonów Continuum Audio Labs (125 W na kanał!). O co w tym wszystkim chodzi? Ano o to, że zwykle we wzmacniaczach, szczególnie tranzystorowych, stosuje się układy push-pull, z dwoma przeciwsobnymi gałęziami. Dostajemy z nich wysoką moc, niskie zniekształcenia harmoniczne, ale też problemy z przejściem przez zero (zniekształcenia skrośne) i problemy z odpowiednim dopasowaniem obydwu połówek. Rozwiązaniem jest zastosowanie układu single-ended. Grzeje się to niemiłosiernie, ma stosunkowo niską moc i sporo problemów związanych ze stabilnością układu. Problem wysterowania głośników można jednak obejść, stosując wiele równoległych elementów (lamp, tranzystorów). To jednak kolejna pułapka – jeśli chcemy to zrobić porządnie, trzeba idealnie ze sobą sparować wszystkie tranzystory. O ile elementy bipolarne da się sparować całkiem nieźle, o tyle polowe (MOSFET, HEXFET itd.) – znacznie trudniej. Co więcej – nawet dobre parowanie nie gwarantuje idealnego dopasowania. Stąd pojedynczy elementu na końcu jest znacznie szlachetniejszym, bardziej bezkompromisowym rozwiązaniem. Jak pokazuje przykład przywołanego wzmacniacza Hercules firmy Constellation Audio, da się to zrobić całkiem ładnie, uzyskując bardzo wysoką moc wyjściową.

Firmę tę przywołuję zresztą nie bez powodu. Mająca swoją siedzibę w Kalifornii, w Stanach Zjednoczonych, jest tak naprawdę „konstelacją” gwiazd – zatrudniono w niej czołowych producentów (w większości amerykańskich, ale nie tylko) świata audio, specjalizujących się w pewnych jej wycinkach. I tak, dla przykładu, John Curl zajął się układami analogowymi, Keitcch Allsop układami cyfrowymi, a Neal Feay projektem plastycznym. W portfolio firmy znajdziemy wielu innych konstruktorów, ale też inwestorów, którzy zdecydowali się wyłożyć na tego typu firmę pieniądze. O tym, że to atrakcyjny model biznesowy, być może będący przyszłością hi-endu, świadczy również przypadek Combak Corporation i testowanego wzmacniacza. Zupełnie niezależnie od inicjatywy z USA, pan Kiuchi zebrał bowiem swój własny team i go zinstytucjonalizował. Jestem bowiem pewien, że wszystkie pozostałe produkty jego firm powstawały w podobny sposób, tyle że wcześniej się tym nie chwalił. KAP-777 powstał bowiem według konceptu nazwanego „High Tech Fusion”. To program współpracy technologicznej, gdzie czterech liderów technologii audio oraz technik nagraniowych udostępniło swoje opracowania po to, żeby zbudować wzmacniacz mocy z najwyższej półki. Pomysł został opracowany przez: pana T. Kuwaokę, prezesa firmy, który jest znany jako twórca technologii K2 oraz przez pana Michaela Edingera, inżyniera dźwięku. Wykorzystano również technologię „Harmonix Resonanse Control” opracowaną przez panów Kazuo Kiuchiego i T. Iseki. Co ważne: „głową” przedsięwzięcia była konkretna osoba – pan Kiuchi i to do niego należało ostatnie zdanie.

Jak mówiłem, wzmacniacz KAP-777 oparty jest o topologię z wykorzystaniem pojedynczego MosFET-a w końcówce mocy. Wzmacniacz został dopracowany pod kątem wysokiej wydajności prądowej, także w pracy impulsowej, i ma oddawać pełną moc bez żadnych ograniczeń do impedancji od 2 do 8 Ω. Opis wzmacniacza mówi dwie rzeczy na temat końcówki – raz, że to wzmacniacz „Solid State Single MOSFET”, ale zaraz, że w „każdej połówce sygnału pracuje pojedynczy MOSFET”. Najwyraźniej więc chodzi o układ single-ended, ale pracujący w mostku, w układzie zbalansowanym. Pozwoliło to wydusić z niego aż 200 W przy 8 Ω i 400 W przy 4 Ω. Do kompletu dodawany jest topowy kabel sieciowy Harmonixa oraz specjalne podkładki pod stopy – model TU-505EX MkII Harmonixa.

Do tej pory testowaliśmy:
  • Przedwzmacniacz liniowy Reimyo CAT-777 MkII – test TUTAJ
  • Przedwzmacniacz liniowy CAT-777 + wzmacniacz mocy PAT-777 – test TUTAJ
  • Transport CDT-777 + przetwornik D/A DAP-999EX - test TUTAJ
  • System Reimyo+Harmonix+Bravo! – test TUTAJ
  • Krakowskie Towarzystwo Soniczne: Ancient Audio Grand Mono vs Reimyo PAT-777 – sprawozdanie TUTAJ
  • Krakowskie Towarzystwo Soniczne: Kazuo Kiuchi (Combak Corporation) w Krakowie – sprawozdanie TUTAJ
ODSŁUCH

Nagrania wykorzystane w teście (wybór):

  • Brian Eno, Craft On A Milk Sea, Warp Records, FLAC 24/44,1.
  • Bruze Katz Band, Mississippi Moan, Master Music/Combak Corporation, NT006, XRCD24.
  • Chet Baker, Chet Baker Sings and Plays, Pacific Jazz/EMI Music Japan, TOCJ-90028, HQCD.
  • Clifford Brown and Max Roach, Study In Brown, EmArcy/Universal Music Japan, UCJU-9072, 180 g LP (mono).
  • Danielsson/Dell/Landgren, Salzau Music On The Water, Act Music+Vision, ACT 9445-2, CD; recenzja TUTAJ.
  • Deep Purple, Perfect Stranger, Polygram Records/Polydor K.K. Japan, 25MM 0401, LP.
  • Ella Fitzgerald & Joe Pass, Take Love Easy, Pablo/JVC, JVCXR-0031-2, XRCD.
  • Frank Sinatra, The Voice, Columbia/Speakers Corner, CL 743, Quiex SV-P, 180 g LP (mono).
  • Frédéric Chopin, The Complete Nocturnes, piano: Gergely Bogányi, Stockfisch, SFR 357.4051.2, 2 x SACD/CD; recenzja TUTAJ.
  • J.S. Bach, Sonatas & Partitas for Solo Violin, Pavlo Beznosiuk, Linn Records, CKD 366, HDCD/SACD.
  • Jim Hall Trio, Blues On The Rocks, gambit Records, 69207, CD.
  • King Crimson, In The Wake of Poseidon, 21st Century Complete Edition, Universal Music Japan, UICE-9052, HDCD.
  • Laurie Anderson, Homeland, Nonesuch, 524055-2, CD+DVD; recenzja TUTAJ.
  • Pat Martino, East!, Prestige/Mobile Fidelity, UDSACD 2018, SACD/CD.
  • Radiohead, The King of Limbs, Ticker Tape Ltd., TICK-001CDJ, Blu-spec CD.
  • Suzanne Vega, Close-Up. Vol 1, Love Songs, Amanuensis Productions/Cooking Vinyl, COOKCD521, CD.

Japońskie wersje płyt dostępne na CD Japan.

Jak każdy produkt, tak i Reimyo zasługuje na jak najlepiej opracowaną i prze-pracowaną metodologię testu. Myślę, że w udało mi się takową wy-pracować i że się sprawdza. W pierwszym kroku testowany produkt jest porównywany do odpowiadającego mu produktu odniesienia, swego rodzaju referencji znajdującej się w moim systemie. KAP-777 zastąpił w nim więc wzmacniacz Soulution 710. Japoński wzmacniacz jest jednak czymś więcej niż kolejną końcówką mocy: został bowiem zaprojektowany do współpracy z konkretnym przedwzmacniaczem – CAP-777 – i ma zastąpić lampowy wzmacniacz mocy. Dlatego też w drugim kroku przesłuchałem go właśnie z firmowym preampem, a w trzecim w systemie Janusza, jednego z gospodarzy spotkań Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. Test jest więc podzielony na trzy części, odpowiadające tym trzem krokom.

Krok 1: Reimyo KAP-777 vs Soulution 710

Porównanie tych dwóch, bardzo drogich wzmacniaczy było fascynującym dowodem na to, jak bardzo obiegowe kategoryzacje i określenia nie pasują do hi-endu, jak na jego szczycie dzieje się coś, co idzie zupełnie w poprzek powszechnym „prawdom” i „pewnikom”.
Japoński wzmacniacz gra dźwiękiem o inaczej ustawionej barwie niż Soulution. Na pierwszy rzut oka jest znacznie cieplejsza niż w moim wzmacniaczu i w dużej mierze powtarza to, co słychać było z równie kosztownego wzmacniacza Tenor Audio 175S, z którego korzystałem przez ponad pół roku. To rzeczywiście dźwięk, który w dużej mierze powtarza to, co robi PAT-777, przynajmniej pod względem barwy. Mówię „rzeczywiście”, bo potwierdzam tym samym to, co mówił o nim polski dystrybutor firmy. KAP-777 ma być bezpośrednim „zastępnikiem” lampowego Reimyo, ma się od niego jak najmniej różnić tam, gdzie ot możliwe i modyfikować jednocześnie problemy, zawsze występujące ze wzmacniaczami o mocy 8 W na kanał. I choć informacje o dźwięku, jakie dostaję od dystrybutorów niekoniecznie mają pokrycie w rzeczywistości – ostatecznie dystrybutor to także sprzedawca – tym razem jest coś na rzeczy.
To bowiem skupione, bardzo namacalne granie. Bardzo przypomina PAT-a i w dużej mierze Tenora. Przechodząc z Soulution na Reimyo robi się coś takiego, jak gdyby przybliżyć mikrofony do instrumentów, jakby wokalista stanął bliżej „sitka”. Nawet jeśli skorygujemy barwę tak, aby w obydwu ustawieniach mikrofonu była taka sama, to pozycja bliżej źródła dźwięku da bardziej namacalny, mocniejszy, bardziej treściwy obraz. Tak jest i tutaj. Głosy Fitzgerald, Bakera, Anderson itd., gitary Passa, Halla i Frippa itp. – wszystko było mocniejsze, bardziej „obecne”. Przekaz robi się przez to bardziej intymny, niemal „wyczuwalny”.
Premiowane są w ten sposób poszczególne elementy (instrumenty itp.), które są trochę „wyciągane” z miksu, są nieco dopompowane. Powoduje to też, że ważniejszy staje się pierwszy plan. Nie, żeby scena była specjalnie płaska – mówię o czymś zupełnie innym: przy dobrej holografii, głębokiej scenie akcent kładziony jest na uderzenie, na swego rodzaju pełnię danego dźwięku. Znacznie mniej atencji przypada wybrzmieniom, ale o tym za chwilę. Teraz ważne jest bowiem to, jak prezentowane jest „wydarzenie”.
Za każdym razem to jest bowiem właśnie to – ‘wydarzenie’. Wzmacniacz wyraźnie stara się powtórzyć pewien fenomen lamp, szczególnie 300B, z którymi wszystko, co jest grane, byle w dobrym systemie, staje się czymś w rodzaju „święta”, lokalnego i ograniczonego w czasie przeżycia.

Jak do tej pory wszystko zdaje się potwierdzać obiegowe opinie o układach single-ended. Tyle że po bliższym przyjrzeniu się barwie KAP-a dochodzimy do wniosku, że nie wszystko zgadza się z „ciepłym” tropem z poprzedniego akapitu. Jak się wydaje, japoński wzmacniacz ma wyraźnie mocniejszą wyższą średnicę i część góry niż w Tenorze, ale i w Soulution. Ten ostatni wydaje się budować głębsze, nieco cieplejsze wokale. To paradoks, bo przecież dopiero co mówiłem o namacalności KAP-a, ale tak to właśnie słychać.
Przez to, ale i też dzięki nieco lepszej rozdzielczości tego zakresu (właściwie to tylko lampowy Ancient Audio Silver Grand Mono idzie jeszcze dalej) KAP-777 potrafi wejść głęboko w nagranie, nie tylko podać je jako zintegrowane, niepodzielne wydarzenie, ale też rozłożyć na składniki proste – w tym samym czasie.

Mimo to, powtarzam, na pierwszy rzut oka najważniejsza w tym wzmacniaczu wydaje się średnica. Nie jestem pewien, dlaczego tak się dzieje, bo np. Soulution, który pokazuje większe i pełniejsze wokale wydaje się mieć bardziej wyrównane pasmo. Mimo to Reimyo przez pierwsze minuty odsłuchu zdaje się grać środkiem. Być może to zasługa akcentowania uderzenia, lekkiego przybliżenia perspektywy. To, że wcale nie tylko środek jest tu ważny przekonuje z jednej strony omówiona wyższa średnica, jak i dół. Ten jest mocny, pełny i świetnie artykułowany. Słychać dobrze, że jest za tym moc i nawet tak trudne obciążenie, jak Ascendo System ZF3 SE nie robi na nim wrażenia. Niskie zejścia z płyty Homeland Laurie Anderson były właśnie takie – niskie i pełne. Średnia i wyższa część basu jest fantastycznie różnicowana, znacznie lepiej niż w Tenorze, czy – będąc już przy drogich wzmacniaczach – Accuphasie P-7100. Nawet Soulution wydaje się o włos za KAP-em. Tyle że szwajcarski piec lepiej radzi sobie z różnicowaniem najniższej części pasma. Poniżej – powiedzmy – 80, może 100 Hz Reimyo gra bardziej jednostajnym dźwiękiem, trochę uśrednionym, bez tak dobrego różnicowania, jak wyżej. Wprawdzie jest to i tak lepsze niż w Tenorze, ale, dla kontrastu, Soulution gra bardziej wyrównanym dźwiękiem aż do samego dołu, do limitu kolumn. Nie sądzę, żeby KAP-777 miał problemy z wysterowaniem jakichkolwiek kolumn, ale nada im swój charakter, także na basie.

KAP-777 gra inaczej niż Soulution 710, co – mam nadzieję – udało mi się wykazać. Na pierwszy rzut oka to brzmienie lampowe. Tyle że tak nie jest. Chociaż wydaje się, że najważniejsza jest średnica, to góra i wyższy środek, a zaraz potem większa część basu są lepiej różnicowane niż w jakimkolwiek wzmacniaczu lampowym, jaki znam, bez względu na cenę i moc. Szczególnie duże wrażenie robi średnia część dołu, który się nie narzuca, a jest po prostu dopełnieniem tego, co na górze i środku. Jest jednak na tyle dobry, że żadna lampa tego nie powtórzy, żadna.
Wokale są przez KAP-a prezentowane dokładnie, przy bardzo dobrej rozdzielczości. Są bliżej niż z Soulution, przypominając to, co słyszałem z Tenora i Reimyo PAT-777. Przy czym są nieco mniejsze niż z mojego wzmacniacza. Paradoks. Suzanne Vega grana przez ‘710’ dosłownie się przed nami materializuje, ale nie blisko nas, tylko trochę dalej, jakby była na scenie. Z KAP-em jest bardziej namacalna, jest bliżej, ale jej wolumen jest mniejszy. Paradoks.
Bo to bardzo pełne i namacalne granie. Z jednej strony rzeczywiście bardzo przypomina to, co robią najlepsze lampy 300B, nie do końca oczywiście, pewnych rzeczy nie da się tranzystorem emulować, a z drugiej dodaje do tego elementy, których tamte nigdy, przenigdy nie będą w stanie zrobić. Chyba, że zmieni się obowiązująca podczas tego testu fizyka. Albo zostaną wynalezione inne rodzaje przetworników. Póki co się na to nie zanosi. Balans tonalny nie jest tak równy, jak w Soulution, który wydaje się – kolejny paradoks – cieplejszym wzmacniaczem. Przynajmniej po dłuższym graniu.
Scena jest głęboka, ale akcenty stawiane są na ataku i na bliższych elementach, dlatego część akustyki pomieszczenia, szczególnie przy nagraniach z kościołów, jest wtapiana w główny przekaz. Scena wszerz jest bardzo dobra, ale przede wszystkim przy nagraniach, w których elementy są dość szeroko rozstawiane. Na płytach, w których większość dzieje się blisko środka, podkreślany jest kierunek centralny.

Krok 2: KAP-777 + CAT-777 MkII

Charakter tego systemu jest oczywiście zbitką charakteru obydwu komponentów. Przejście z Ayona Polaris III na Reimyo CAT-777 MkII wyraźnie pokazuje jednak, że w dużej mierze ostateczny szlif, ton nadaje mu przedwzmacniacz. Mam nadzieję, że przeczytali państwo wcześniej recenzję japońskiego preampu (TUTAJ), ponieważ pomoże to w zrozumieniu brzmienia całości.
CAT-777 MkII ogranicza rozdzielczość systemu, pogarsza precyzję i kontrolę basu oraz nieco „zamyka” wysokie tony. Robi to, co każdy przedwzmacniacz, rozkładając akcenty zgodnie z własnym charakterem.
Ważniejsze było dla mnie to, jak zmienia się z nim przekaz. A ten solidnieje, że tak powiem. Środek się wypełnia, a całość lekko wychodzi do przodu, stając się jeszcze bardziej namacalna. Jak mówiłem, góra nieco się zamyka, ale nie przez jej obcięcie, a przez przeniesienie punktu ciężkości niżej oraz przez zaokrąglenie ataku. Ponieważ znam ten przedwzmacniacz ze współpracy z końcówką PAT-777, myślę że rozumiem o co w tym wszystkim chodziło, co pan Kiuchi chciał przez taki mariaż osiągnąć.
Najwyraźniej na pierwszym miejscu była namacalność dźwięku. Ta jest ponadprzeciętna, bez względu na cenę i technologię. Wokale są blisko, są ładne, gładkie, trójwymiarowe. Wpięcie przedwzmacniacza wszystko to polepsza, wyciąga głębię, bryłę. Wcześniej nie było źle, ale w systemie to jest jeden z priorytetów i dlatego jest tak wyraźny.
Druga rzecz wiąże się z czymś, co można nazwać „prezencją”. System gra po prostu ładniej niż KAP-777 z innym przedwzmacniaczem. Nie mówię, że lepiej, bo to będzie też zależało od kolumn, ale gra to ładnie. Wyższa średnica wciąż jest wyraźna, rozdzielcza. Myślę, że system ten było odsłuchiwany z firmowymi kolumnami Bravo! wyposażonymi w moduł niskotonowy (patrz TUTAJ i TUTAJ), które mają nieco ciepłą barwę i z którymi właśnie taki – bardzo rozdzielczy i mocny – zakres wyższej średnicy najlepiej się komplementuje.
Zmiana przedwzmacniacza na firmowy przynosi znaczącą zmianę charakteru brzmienia. Jest mniej rozdzielcze niż wcześniej, ale doprowadza do końca pewne procesy, słyszalne z KAP-em poprzednio – jak solidność pierwszego planu, jego namacalność, naturalność. Nie jest to oczywiście brzmienie uniwersalne, ani naturalne – czegoś takiego w świecie audio nie ma. Wszystkie systemy tylko interpretują to, co dostają z nagrania. Jest jednak niezwykle wyrafinowane i ma wyraźną „agendę” – TU i TERAZ.

Reimyo KAP-777 vs Ancient Audio Silver Grand Mono

Tę część testu przeprowadziliśmy w ramach 77. spotkania Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. Zachęcam do zapoznania się z nim. Żeby ten tekst był jednak kompletny, powiem krotko, że porównanie pokazało kilka elementów, których wcześniej nie wyłapałem i potwierdziło też moje wcześniejsze spostrzeżenia.
KAP-777 nie zastąpi w 100% dobrej lampy 300B. Zapomnijmy, przynajmniej na razie, o tym, że da się tranzystorem oddać mikrodynamikę i namacalność dźwięku dobrej lampy. Mimo to Reimyo potwierdził znakomite wyrównanie pasma, gładkość i dynamikę w skali makro. Pod tymi względami był od Ancient Audio lepszy. Okazało się przy tym, że to zbliżona klasa grania, tyle że inny charakter. W systemie, w którym był odsłuchiwany jednoznacznie lepiej był przez wszystkich przyjęty w nagraniach muzyki klasycznej – znowu potwierdziło się, że wymagają one znakomitej transmisji energii, której małe moce nie zapewniają. Z małymi składami było różnie – ale generalnie lepsza namacalność dźwięku z lampy, lepsze eksponowanie poszczególnych instrumentów sprawiły, że większość słuchających wskazywała na wzmacniacz lampowy jako na ten, który jest bardziej angażujący.
Różnice nie były jednak jakościowe, a raczej systemowe – to nie jest „lepszy” i „gorszy” wzmacniacz, a po prostu inny. Znakomity wynik, jak na tranzystor, prawda? Przecież porównywaliśmy go z jednym z najlepszych wzmacniaczy lampowych, jaki znamy.

BUDOWA

KAP-777 to pięknie wykonane urządzenie. Nie jest tak duży, jak mój Soulution 710, przypomina gabarytami Luxmana M-800A, z którego korzystałem przez trzy lata. Waży 33 kg. Przednia ścianka wykonana jest z drapanego aluminium o grubości 10 mm i przecięta jest na całej wysokości wypukłym elementem. Znalazły się na nim dwie niebieskie diody – „Power” i „Mute”. Ta ostatnia, w przypadku przegrzania, zwarcia, pojawienia się napięcia stałego itp. zmienia kolor na czerwony. Wyłącznik sieciowy jest dokładnie pośrodku, na dolnej ściance.
Urządzenie stoi na stopach izolujących Harmonix TU-505EX-MK11 i wyposażone jest w kabel sieciowy X-DC15SM-350 (lub 390 Schuko). Cała konstrukcja została zaprojektowana pod katem jak najlepszej kontroli, wygaszania i odprowadzania rezonansów – coś, w czym Combak Corporation ma olbrzymie doświadczenie.
Z tyłu widać świetne gniazda RCA, takie same, jak w przedwzmacniaczu CAT-777 MkII – to wykonane według własnego projektu elementy z miedzi PCOCC wysokiej czystości. Nad nimi widać gniazda XLR oraz po jednej parze na kanał, bardzo solidnych zacisków głośnikowych, przypominających zaciski we wzmacniaczach Marka Levinsona. Te kupowane są w niemieckiej firmie Mundorf – to, wybrany po wielu testach odsłuchowych, model TPCU870C. Wykonany jest w całości z miedzi – cieszy charakterystyczny, naturalny kolor tego metalu. Jest też gniazdo sieciowe IEC zintegrowane z bezpiecznikiem. Z boków ciągną się duże radiatory. Każdy z nich wykonany został zamówienie, ma grubość 7 mm, podobnie jak pokrywa górna , na której wygrawerowano duże logo firmy i nazwę urządzenia.

Jak się okazuje, wzmacniacz ma budowę dual-mono, zbalansowaną. Lewy i prawy kanał mają oddzielne, robione na zamówienie, transformatory toroidalne o mocy 400 W każdy. Wychodzą z nich osobne uzwojenia dla końcówki, sekcji buforującej i wzmacniającej oraz dla układów kontrolnych. W tłumieniu tętnień sieci wykorzystano specjalne wersje kondensatorów RIFA o pojemności 33000 μF, prostowniki dla poszczególnych kanałów oraz okablowanie Harmonix. Jak wynika z materiałów firmowych, urządzenie ma cztery stopnie: bufor wejściowy, wzmocnienie napięciowe, driver i końcówkę.
Wnętrze podzielono na dwie części – przednią, z dwoma transformatorami toroidalnymi oraz logiką i tylna, z elektroniką. Trafa przygotowała firma Bando. Wspomniałem już o kondensatorach – to cztery, ogromne kondy ze śrubowymi zaciskami, zrównoleglone małymi, polipropylenowymi kondensatorami tej samej firmy. Te same kondensatory odprzęgają też każdą z diod zintegrowanego mostka prostowniczego. Dodajmy, że na kablu prowadzącym z gniazdka IEC zamontowano element Enacom, filtrujący zakłócenia. Na samym gnieździe jest natomiast filtr firmy TDK.
Jak się okazuje, sygnał z wejścia RCA jest prowadzony równolegle z wejściem XLR – to po prostu jedna z gałęzi tego ostatniego. Wyraźnie widać, że masę poszczególnych sekcji prowadzono w gwiazdę. Cała końcówka znalazła się na małej płytce przykręconej do radiatora, zakrytej od góry niewielkim, metalowym ekranem. Tranzystory końcowe rozmieszczono daleko od siebie – to ogromne (widzę ten typ pierwszy raz w życiu) elementy ze śrubowymi zaciskami – moc 400 W, a więc duży prąd, to jest coś!

Dane techniczne (wg producenta):
Pasmo przenoszenia: 5 Hz-100 kHz
Stosunek sygnał/szum (S/N): > 100 dB
THD (całkowite zniekształcenia harmoniczne): < 0,05 %
Impedancja wejściowa: 40 kΩ (wejście zbalansowane)
Polaryzacja wejścia XLR: pin gorący (Hot) – 2, zimny (Cold) – 3, ziemia (Gnd) – 1
Zalecana impedancja głośników: powyżej 1,5 Ω
Moc wyjściowa: 200 W/8 Ω | 400 W/4 Ω
Czułość wejściowa: 0,77 V 
Pobór mocy (bez wysterowania): 95 W
Wymiary obudowy: 200 mm (W)x430 mm (S)x460 mm (G)
Wymiary całkowite: 215 mm (W) x 430 mm (S) x 492 mm(G) (ze stopami i terminalami)
Waga: 33,0 kg.

Dystrybucja w Polsce:
Moje Audio

Kontakt:
Powstańców Śląskich 118
53-333 Wrocław

tel./fax: (71) 336 52 67
tel. kom.: 606 276 001 | 790 425 142

e-mail: biuro@mojeaudio.pl

www: www.mojeaudio.pl



Pobierz test w PDF

g     a     l     e     r     i     a


System odniesienia

  • odtwarzacz CD: Ancient Audio Lektor AIR + platformy Pro Audio Bono i Acoustic Revive RAF-48
  • przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC (test TUTAJ)
  • przedwzmacniacz: Polaris III + zasilacz AC Regenerator, (wersja z klasycznym zasilaczem, test TUTAJ)
  • końcówka mocy: Soulution 710
  • wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version (recenzja TUTAJ)
  • kolumny: German Physiks HRS 120 Carbon (test TUTAJ), Chario Academy Sonnet (test TUTAJ) + oryginalne podstawki, Ascendo System ZF3 SE + platformy Acoustic Revive RST-38
  • słuchawki: HiFiMan HE-6, Sennheiser HD800, AKG K701, Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ω - (recenzje TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ)
  • interkonekty: CD-przedwzmacniacz: Mexcel 7N-DA6300, artykuł TUTAJ, przedwzmacniacz-końcówka mocy: Wireworld Platinum Eclipse.
  • kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx
  • kable zasilające: Acrolink Mexcel 7N-PC9300 (wszystkie elementy, recenzja TUTAJ) i Acrolink Mexcel 7N-PC7100 (Leben CS-300XS (SP); recenzja TUTAJ)
  • listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate
  • kondycjoner sieciowy: Gigawatt PC-3SE
  • stolik SolidBase IV Custom; opis TUTAJ
  • pod odtwarzaczem podkładki Ceraball (artykuł TUTAJ)
  • gramofon: Avid Acutus Reference (test TUTAJ)
  • wkładki gramofonowe: Air Tight PC-1 Supreme (test TUTAJ), Miyajima Laboratory Shibata (test TUTAJ), Denon DL-103SA (test TUTAJ)