pl | en

Amplituner stereo

 

ONKYO
TX-8020

Producent: ONKYO Corporation
Cena: 999 zł

Kontakt: Kitahama Chuo Bldg. 2-2-22 Kitahama
Chuo-ku, Osaka 541-0041 | Japan


www.onkyo.com

Kraj pochodzenia: Japonia

Produkt dostarczyła firma: EIC


akacje uznawane są w branży audio za „martwy” sezon. Ludzie rozjeżdżają się po kurortach, bezdrożach, rodzinie – gdzie kto może, chce lub na co go stać – i nie mają w głowie zakupów urządzeń AGD. Dlatego też firmy od lat starały się wprowadzać na rynek nowe produkty albo na początku roku, albo we wrześniu. Od jakiegoś czasu coś się jednak zmienia, jak gdyby ludzie już w wakacje przygotowywali się do sezonu i siedząc/leżąc/spacerując wpatrują się w krany komputerów/tabletów/smartfonów, wyszukując potencjalnie interesujące produkty. Być może właśnie to powodowało firmą Onkyo, która wprowadziła testowane urządzenie do sprzedaży 4 lipca 2013 roku.
To jedna ze starszych japońskich firm audio, od samego początku związana z Osaką. Powstała w 1946 roku przybrała nazwę Osaka Denki Onkyo K.K., zmienioną rok później na Osaka Onkyo K.K. Kolejna zmiana nazwy miała miejsce w 1971 roku, kiedy to podkreślono nie miejsce pochodzenia, a rodzaj firmy – Onkyo Corporation. W międzyczasie kilkakrotnie zmieniano adres, jednak najważniejszą zmianą z tamtych lat było otwarcie w 1972 roku Acoustic Technology Research Center, działającego dziś pod nazwą Development Center, centrum rozwojowego. Przez lata firma miała ścisły związek kapitałowy z innym japońskim gigantem, Toshiba Corporation – współpraca sięgająca 1957 roku została zakończona dopiero w 1993 roku.


Wraz z nastaniem nowych czasów, tj. supremacji kina domowego, Onkyo rzuciła wszystko na jedną szalę i wszystkie swoje wysiłki skierowała w tę stronę. Szybko przyszły efekty – w 1994 roku firma zaproponowała pierwszy w świecie, certyfikowany przez THX amplituner AV TX-SV919THX, opracowany wspólnie z Lucasfilm Ltd. (obecnie THX Ltd.). Przez lata utrzymywała się na szczycie technologicznego wyścigu – w 2001 roku zaproponowała pierwszy na świecie amplituner kina domowego kompatybilny z Dolby ProLogic II, model GXW-5.1, a dwa lata później DTA-7 – najpierwszy 7-kanałowy wzmacniacz cyfrowy.
Bardzo szybko dostrzeżono w firmie rosnącą popularność plików, dlatego w 2005 roku otworzono internetowy sklep e-onkyo, dzisiaj jedno z głównych źródeł muzyki hi-res w Japonii. Rok później firma zmienia nazwę na Onkyo Industrial Components, Inc., dwa lata później łączy się z firmą Sotec Co., Ltd., a w 2010 roku sformowany zostaje holding Onkyo Corporation. W 2012 roku rozpoczyna się strategiczna współpraca z TEAC Corporation. Szefem firmy jest obecnie pan Munenori Otsuki.

Bańka kina domowego pękła już jakiś czas temu. Najwięcej na tym straciły czasopisma audio oraz duże korporacje. W procesie przebranżowienia w kierunku kina domowego zmieniły też postrzeganie siebie samych, porzucając lojalnych czytelników. Niewielkie firmy, których nie było stać na drogie licencje, pozostały przy głównym obiekcie swoich zainteresowań, tj. dwukanałowym audio, na czym wygrały.
Powoli, ale chyba na dobre, duże koncerny, jak Sony, Pioneer, Yamaha i Onkyo zdają się zawracać z tej drogi. Kino domowe zapewne jeszcze długo będzie stanowiło trzon ich oferty. Już teraz można w niej znaleźć jednak pierwsze od wielu lat urządzenia stereo. Takim urządzeniem jest testowany amplituner stereofoniczny TX-8020.

Kiedy poprosiłem polskiego dystrybutora Onkyo, firmę EIC, o przysłanie tego urządzenia do recenzji, po drugiej stronie światłowodu łączącego nasze komputery w sieci World Wide Web zapanowała konsternacja. Taki tani? Do japońskiego wydania „High Fidelity”? Czy na pewno wiem, co mówię? A sytuacja była dla mnie jasna: japońscy producenci dzięki potężnemu zapleczu badawczemu, jak i dzięki efektowi „skali” są w stanie zaproponować znakomicie wyposażone i świetnie wykonane produkty w cenie, o jakiej specjalistyczni producenci mogą tylko pomarzyć. A TX-8020, najnowszy tego typu amplituner w ofercie tego producenta, wydawał się najlepszą propozycją. Firma zwraca uwagę na kilka rzeczy dla niego charakterystycznych:

  • wzmacniacz mocy wykonany w technice montażu dyskretnego, tj. bez użycia układów scalonych, z wysokiej klasy elementami,
  • wzmacniacz zaprojektowany pod kątem obsługi kolumn o dużym poborze prądu (niskiej impedancji),
  • szeroki wybór wejść,
  • podwójne terminale głośnikowe,
  • interaktywny system sterowania.

Dodałbym do tego również inne techniki przejęte z amplitunerów wielokanałowych, np. WRAT (Wide Range Amp Technology), układ o niskim ujemnym sprzężeniu zwrotnym, z prowadzonym oddzielnie zasilaniem dla poszczególnych sekcji (chodzi również o masę). Ten oparty jest o duży transformator EI. Japońscy producenci są mistrzami, jeśli chodzi o funkcjonalność – regulację barwy dźwięku i inne funkcje znajdziemy nawet w high-endowych produktach Accuphase’a i Luxmana. Tutaj też mamy zmianę barwy niskich i wysokich tonów. Poza tym na wyposażeniu są trzy wejścia cyfrowe – optyczne i dwa RCA – oraz przedwzmacniacz gramofonowy. Urządzenie jest duże, ładnie wygląda i ma aluminiową ściankę przednią i wyświetlacz, na którym podawane są komunikaty. Za te pieniądze otrzymujemy zwykle wzmacniacze stereo. Tu dostajemy amplituner, z tunerem AM/FM na pokładzie, RDS-em i pamięcią 40 stacji radiowych. Do wzmacniacza można dokupić stację dokującą (tzw. „dock”) DS-A5, tj. odbiornik Wi-Fi i dock dla urządzeń Apple’a, pozwalający na sterowanie urządzeniem z urządzeń mobilnych (poprzez AirPlay) lub komputera z iTunes.TX-8020 kosztuje 999 zł, czyli mniej niż płyty, które użyłem do jego przesłuchania. I jak tu go nie kochać już na starcie?

PORADNIK DLA POCZĄTKUJĄCYCH

W teście, który państwo czytacie, padną trudne słowa i dziwacznie brzmiące wyrażenia. Porównania wydadzą się wam z d… wzięte, albo z kosmosu. Duża część tekstu może się wydać niezrozumiała. Chciałbym powiedzieć, że da się to zrobić inaczej. Ale nie mogę. Nawet zajmujący się budżetowymi urządzeniami Stephen Mejias, dziennikarz magazynu „Stereophile”, zakochany w fajnych, niedrogich urządzeniach i korzystający z nich na co dzień zakłada, że czytelnik ma jakąś podstawową wiedzę o tym, czego dany tekst dotyczy (wywiad ze Stevenem TUTAJ). Teksty tego typu pisane są tzw. językiem specjalistycznym i nie da się bez niego mówić o produktach audio. Jest tylko jedno wyjście – trzeba czytać jak najwięcej testów, prowadzić samodzielne odsłuchy, uczyć się. Z czasem, zobaczycie, będziecie rozumieli coraz więcej, aż przyjdzie dzień, w którym powiecie: „Nie zgadzam się!”, wiedząc, o czym mówicie.
Chciałbym w zamian chciałbym zaproponować coś innego. Krótkie wprowadzenie, w którym krok po kroku, jak za rękę, poprowadzę was od momentu, w którym przywieziecie amplituner Onkyo do domu, przez jego podłączenie, aż do odsłuchu (‘odsłuch’ = słuchanie muzyki skierowane na wyłapanie cech charakterystycznych brzmienia danego komponentu, płyty, innego produktu audio).

Amplituner TX-8020, o którym mowa, należy do najtańszych urządzeń audio, którymi warto się zajmować na serio. Reszta to zabawki – fajne, ale nie będące niczym więcej. Pomimo to urządzenie to zapakowane jest w duże, solidne pudło z kartonu. Dokładnie takie samo opakowanie nie raz i nie dwa znajdziemy z urządzeniami kosztującymi 10 000, a nawet 50 000 zł. Na tym poziomie cenowym to wręcz rozrzutność. Pudło otwieramy nożem introligatorskim, delikatnie nacinając taśmę klejącą na górze. Po otwarciu pudła zobaczymy urządzenie opakowane w białe, cienkie „coś”, przypominające piankę – to zabezpieczenie przed porysowaniem. Z dwóch boków całość włożona jest w styropianowe elementy, aretujące urządzenie i chroniące je przed uszkodzeniem. Na górze przyklejona jest obcojęzyczna instrukcja obsługi oraz anteny – dla zakresu AM i dla FM. Z boku, w jednej z styropianowych kształtek włożony jest pilot zdalnego sterowania. Dobry dystrybutor przygotowuje również sensownie przetłumaczoną, przydatną instrukcję w języku polskim – mamy i ją. Odklejamy woreczek z antenami i instrukcjami, wyciągamy go, podobnie jak pilot. Następnie wyciągamy urządzenie, wraz z kształtkami. Stawiamy całość na dywanie, na jednym z boków, ściągamy jedną kształtkę, potem drugą i odwijamy amplituner. Odwijamy z woreczków kabel zasilający, rozwijamy go, a potem odpakowujemy pilot, wkładając do niego dwa ogniwa AAA. Wszystkie woreczki składamy i wkładamy, wraz ze styropianem, z powrotem do pudła – przydadzą się w razie konieczności wysłania urządzenia do naprawy (nie daj Boże!) lub jego sprzedaży w przyszłości (żeby kupić coś lepszego…).

Teraz ważna rzecz: nie wolno stawiać amplitunera byle gdzie. Urządzenia audio są specyficznym typem produktu, który powinien stać na solidnym podłożu, najlepiej nie zaraz koło kolumny, jeszcze lepiej nie w zamkniętej półce. Z czasem dojdziecie do tego, że warto wystrugać dla niego jakąś platformę, tj. coś w rodzaju deski (sklejki), na której go umieścicie – będzie mniej drgał. A potem postawicie go na jakiś lepszych, antywibracyjnych nóżkach. I postawicie coś na jego górnej ściance, co ją dociąży i zminimalizuje drgania (uwaga – nie wolno zakrywać wszystkich otworów chłodzących!). Jedną z kolejnych czynności jest zwykle wymiana kabla zasilającego na lepszy – produkty audio są wrażliwe na jakość napięcia zasilającego. TX-8020 jest wyjątkowo niedrogim produktem, dlatego kabel zasilający zamontowano w nim na stałe. W przyszłości, po ustaniu gwarancji, możemy oddać urządzenie do dobrego zakładu, gdzie zamontują nam gniazdo sieciowe i wtedy można będzie zaszaleć. Tu i teraz warto tylko pamiętać, żeby amplituner wpięty był bezpośrednio do gniazdka ściennego – unikajmy tanich przedłużaczy!
Włączamy urządzenie od sieci i… czekamy tydzień lub dwa z poważnymi odsłuchami. A to dlatego, że produkty audio przychodzą do nas w surowym stanie – „niewygrzane”. W laboratorium, przy badaniu używa się urządzeń, które od dawna pracują. Z uformowanymi kondensatorami, z punktami lutowniczymi, przez które przepłynął odpowiedni prąd, z transformatorem zasilającym, który odpowiednio się nagrzał i w którym druciki się już fizycznie „poukładały”. Nowe urządzenie potrzebuje od kilkudziesięciu do nawet kilkuset godzin, aby było gotowe do słuchania. Wtedy osiąga optymalny dźwięk. Warto też przed każdym krytycznym odsłuchem, np. nowej płyty, włączyć urządzenia na pół godziny – tranzystory końcowe się w tym czasie nagrzewają, osiągając optymalne parametry.

Mamy już więc amplituner na ładnej platformie, nóżkach, wpięty do ściany, wygrzany i gotowy do pracy. Jeśli tak, to zapomniałem powiedzieć o drobiazgu, który skutecznie obrzydza pracę dziennikarzy audio, prezencie od jednej z komisji Unii Europejskiej. Myślę o zatyczkach wkładanych do gniazd głośnikowych. To gniazda z tyłu urządzenia, do których podłączamy kable głośnikowe (czyli kable prowadzące do głośników). TX-8020 ma niedrogie, niezbyt solidne gniazda, na tym poziomie cenowym będące jednak normą. Można do nich podpiąć kabel na dwa sposoby – albo wkładając pod kątem goły drut i zakręcając nakrętkę, albo wpinając od tyłu końcówki bananowe (tzw. „banany”). Gorąco namawiam do tej drugiej opcji. Żeby jednak z niej skorzystać, trzeba się pozbyć „kukułczego gniazda”, o którym mówiłem – plastikowych zatyczek, uniemożliwiających wpięcie bananów. To zatrzaski, które trzeba podważyć za pomocą cienkiego śrubokręta albo wkrętu – należy je wyjąć i schować do pudła z woreczkami. Dopiero wtedy można wpiąć wtyki kabli głośnikowych.

Włączamy wówczas urządzenie. Onkyo ma sporo możliwości, takich jak regulacja barwy dźwięku, automatyczny układ standby, wewnętrzny przetwornik cyfrowo-analogowy i inne. Zacznijmy od tego ostatniego. Do urządzenia możemy doprowadzić sygnał analogowy, tj. klasyczny, za pomocą dwóch kabli z wtykami typu cinch (RCA) na obydwu końcach, albo cyfrowy. Namawiałbym na podłączanie kablem cyfrowym urządzeń pomocniczych, takich jak: odbiornik TV, konsola do gier, tuner telewizji, tuner satelitarny. Odtwarzacz CD lub DVD/Blu-ray podłączyłbym klasycznie, kablem analogowym.
Bazując na odsłuchach mogę powiedzieć, że amplituner, z właściwie dobranymi kolumnami, nie potrzebuje regulacji barwy dźwięku – ta powoduje, że dźwięk jest bardziej „plastikowy”, bardziej nienaturalny. Jeśli to konieczne – zaraz o tym powiem – to oczywiście, po to te pokrętła są. Przyzwyczajajmy się jednak do brzmienia w trybie „Direct Mode”, uaktywnianym np. z pilota, bo to właściwe brzmienie. Regulacja barwy przyda się nam natomiast przy odsłuchu przez słuchawki. Wzmacniacze zintegrowane niemal nigdy nie mają osobnego wzmacniacza słuchawkowego. Jeśli mamy w nich, jak tutaj, gniazdo słuchawkowe, to sygnał prowadzony jest do niego z wyjść głośnikowych – czyli sygnał nie jest optymalizowany pod kątem słuchawek, a kolumn. W przypadku TX-8020 dźwięk ze słuchawek nie jest taki zły, jak by się można było spodziewać. Słuchając z fajnymi, niedrogimi słuchawkami AKG Q460 musiałem jednak podbić basy o +3 i dodać wysokich tonów o +1. Wtedy dźwięk miał właściwą równowagę tonalną (czyli był fajny, dobrze się słuchało).

Gotowi?

Nagrania użyte w teście (wybór)

  • ABBA, Gold - Complete Edition, Polar/Universal Music K.K. (Japan) UICY-91318/9, 2 x SHM-CD (2008).
  • Artur Rojek, Składam się z ciągłych powtórzeń, Kayax Music 071, CD (2014).
  • Basia, It’s That Girl Again, Universal Music Group/WHD Entertainment IECP-10168, HQCD (2009).
  • Leonard Cohen, I’m Your Man, Columbia COL 460642-2, CD (1988).
  • Leonard Cohen, Ten News Songs, Columbia/Sony Music Entertainment 501202-2, CD (2001).
  • Michael Jackson, Thriller. 25th Anniversary Edition, Epic/Sony Music Japan EICP-963-4, CD+DVD (1982/2008).
  • OMD, English Electric, 100% Records/Sony Music Japan SICP-3810, CD (2013); recenzja TUTAJ.
  • The Cure, Disintegration, Fiction Records 8393532, CD (1989).
  • Suzanne Vega, Tales From the realm of the Queen of Pentacles, Amanuensis Productions/Cooking Vinyl/Beat Records [Japan] BRC-406, CD (2014).
Japońskie wersje płyt dostępne na


To bardzo rzetelnie brzmiące urządzenie. Nie ma w jego dźwięku nic, co by raziło, co by przeszkadzało. To nasycone i gęste brzmienie, którego za te pieniądze trudno się spodziewać. To realna rzetelność i realna wartość, nie „wydmuszka” testowa, „pompowana” tylko po to, żeby zadowolić dystrybutora albo/i producenta. Dlatego nie piszę też o „genialności” i „kilerze”.
W brzmieniu tego amplitunera zwraca uwagę kilka rzeczy, stawiających go w niezwykle korzystnym świetle i odróżniającym od konkurencji (choć ta w tej cenie jest minimalna – raptem z dwie, trzy inne konstrukcje). Pierwsza to swego rodzaju „charakterność” dźwięku. To nie jest „płaskie” brzmienie w sensie emocjonalnym i kształtowania barwy. Średni bas jest podkręcony i gra z rozmachem. Nie jest twardy, więc nie sprawia kłopotów. Daje jednak dobrą podstawę dla innych instrumentów. Co ciekawe, najlepiej na tym wychodzą nagrania, które mają podobnie ukształtowaną barwę, jak z płyt Ten New Songs Leonarda Cohena, It’s That Girl Again Basi, czy Electric English OMD. Zagrały one fajnie, z rozmachem, bez dokuczliwych problemów z barwą, nagminnych w urządzeniach z podstawowego przedziału cenowego. Tym bardziej, że wysokie tony, wieczny problem urządzeń audio, nie były rozjaśnione ani ostre. Jeśli u Państwa Onkyo zagra zbyt ofensywnie górą pasma, będzie miał zbyt mało dołu, to znaczy, że albo reszta systemu jest do kitu, albo źle ustawiliście kolumny, albo pokój jest kompletnie nieprzygotowany do grania w nim muzyki, albo wreszcie trzeba pomyśleć o elementach antywibracyjnych, o których pisałem. W audio bowiem wszystko „gra” (jakąś rolę).
Specjalnie pod tym kątem posłuchałem kilku płyt notorycznie sprawiających takie problemy nawet znacznie droższym produktom. Ani Thriller Jacksona, zwykle utwardzany, ani składanka Gold Abby, najczęściej grana zbyt lekko, nie brzmiały źle. Powiem więcej – zagrały naprawdę fajnie. Szczególnie ta ostatnia miała dobrą konsystencję, gęstość. Nie miałem wrażenia braku czegoś, „pustki”. To ważne, ponieważ najgorsze, co się może w audio przytrafić, to emocjonalny dystans do przekazu. Onkyo daje wystarczająco dużo emocji, żeby z ciekawością słuchać nie tylko starych, dobrze znanych krążków, ale i nowych, właśnie przyniesionych płyt – dla przykładu wydanej właśnie solowej płyty Artura Rojka. Choć TX-8020 oferuje mnóstwo udogodnień, wśród których jest także regulacja barwy dźwięku. Nie zapominając o swoich japońskich korzeniach, urządzenie oferuje także „skrót”, który owe udogodnienia eliminuje ze ścieżki sygnału – mowa o przycisku „Direct”. Dodanie basu i wysokich tonów to zwykle pierwsza czynność, jaką melomani kupujący swoje pierwsze poważne produkty audio robią po ich odpaleniu u siebie w domu. To, może wbrew audiofilskim kanonom i świętemu oburzeniu, absolutnie naturalne.

Ludzie, którzy nie mają z dobrym dźwiękiem do czynienia, przyzwyczajeni są do mocno cykającej góry i buczącego basu, stąd konturowy dźwięk jest dla nich naturalny. Kiedy więc są „narażeni” na coś innego – przyjmują to jako błąd. A rzeczywistość wygląda kompletnie inaczej – ów „płaski” dźwięk jest tym właściwym. Tyle, że trzeba się do niego przyzwyczaić, trzeba się „wyleczyć”, oczyścić. Słuchający muzyki w samochodzie są „zatruci” i tę „truciznę” muszą z siebie wydalić. Po detoksie wejdą jednak do zupełnie innego świata.
Dlatego przycisk „Direct” będzie ich największym przyjacielem. Różnica między dźwiękiem z włączonym i wyłączonym trybem „Direct” jest bardzo duża – przy ustawieniu barwy na „0”. Z aktywnym układem barwy dźwięku brzmienie jest plastikowe i rozjaśnione. Eliminując go z toru dostajemy brzmienie głębsze i bogatsze wewnętrznie.


Być może różnica nie byłaby tak dojmująca, gdyby nie pewna właściwość testowanego urządzenia, dzięki której to coś więcej niż kolejny amplituner. Okazało się bowiem, że jest on bardzo przezroczysty na wszelkie zmiany w systemie, w nagraniach i w ustawieniach w nim samym. Na zdjęciach widzą państwo realny system, w którym TX-8020 pracował. To absolutne ekstremum, bo każdy z pozostałych elementów jest od niego dziesiątki razy droższy. Dla przykładu – interkonekt łączący go z odtwarzaczem CD kosztuje 80 000 zł, nawet kabel cyfrowy Acrolink 7N-DA6100 kosztuje kilkanaście razy więcej od amplitunera. Po co to wszystko? Ano po to, aby usłyszeć brzmienie testowanego komponentu w najlepszych możliwych warunkach i żeby błędy systemu nie przesłaniały jego prawdziwego dźwięku. To, co piszę, jest realnym opisem tego, jak Onkyo się zachowuje. I każda zmiana w torze była słyszalna. To znaczy, że rozdzielczość urządzenia, umiejętność różnicowania, jest naprawdę bardzo dobra. Bez rozjaśnienia, bez utwardzenia.

Podsumowanie

Żeby jednak wiedzieć, gdzie jesteśmy i czego się naprawdę spodziewać, trzeba powiedzieć, co będzie lepsze, jeśli porównamy Onkyo z dobrym wzmacniaczem za jakieś 2000-2500 zł. Dostaniemy lepszą, głębszą scenę dźwiękową. Być może bas zejdzie też trochę niżej. I dźwięki będą wyraźniejsze. Tu i teraz są raczej wtapiane w tło, wokale nie są wyodrębniane i stanowią całość z tym, co wokół nich. Ich różnicowanie wynika z ładnej barwy, a nie z selektywności i wyrazistości. Bardzo ciekawie wypadły wszelkie płyty, w których nie zapomniano o wypełnieniu, które nie są nagrane płasko. I lepiej te, na których nie ma dużych spiętrzeń dźwięku, chaosu.
Ale – za te pieniądze nie da się tego zrobić lepiej, a Onkyo zachowuje dobrą równowagę między barwą dźwięku, rozdzielczością i właśnie – selektywnością. To może być dobra podstawa do zbudowania fajnego systemu dla tych, którzy chcą mieć dobrze wyglądające, duże urządzenie od znanego producenta, w którym mają wszystkie udogodnienia, o jakich mogliby pomyśleć. Naprawdę ciężko z czymś takim konkurować.

TYLKO MUZYKA

Clan of Xymox
MATTERS OF MIND BODY AND SOUL
Trisoli Music Group/Soulfood TRI 488 CD, CD (2014)


Jedną z płyt z muzyką elektroniczną, której słucham regularnie, jest Sleeps With The Fishes duetu Peter Nooten i Michael Brook. Krążek zawiera nowe wersje utworów holenderskiej grupy Clan of Xymox, z którą Nooten związany był przez dziesięć lat od 1981 roku, kiedy grupa rozpoczęła swoją działalność, aż do 1991, w którym wyszedł album Phoenix. W tym czasie Clan of Xymox, który zdążył skrócić nazwę do Xymox, wydał cztery albumy, z których dwa - Clan of Xymox oraz Medusa - położyły podwaliny pod odmianę muzyki gotyckiej, określanej współcześnie jako darkwave.
Matters Of Mind, Body & Soul, piętnasty z kolei album zespołu, znowu noszącego nazwę Clan of Xymox, przygotowany został przez Ronny’ego Mooringsa, jedynego członka oryginalnego składu. To on od lat, właściwie od odejścia Nootena, odpowiedzialny jest za brzmienie, nagrania i miks materiału.

Wydana dwa lata temu płyta Kindred Spirits zawierała covery. Choć miłośnikom zespołu i recenzentom niezbyt się podobała, ja przyjąłem ją dobrze, posłuchując co jakiś czas (czytaj TUTAJ). Nie dało się jednak nie zauważyć, że nie jest to album wybitny i że grupa, czyli Ronny, musi przemyśleć swoje położenie, żeby zrobić coś z sensem.
Matters Of… wydaje się kompromisem pomiędzy nieco już archaicznym brzmieniem sprzed lat i nowymi czasami. Może nie „najnowszymi”, gdyż nie ma tutaj nic z eksperymentu ani nowoczesnych synthpopowych brzmień, ale wystarczająco świeżej, żeby mówić o niej „współczesna”. O archaiczności decyduje głos lidera, zatopiony w charakterystycznym pogłosie – ciemnym, głuchym, zamykającym wokal pośrodku sceny. Towarzyszy mu jednak całkiem ciekawa oprawa syntezatorów. Zabrakło mi mocnych gitar, kiedyś grających dużą rolę w kształtowaniu brzmienia CoX, ale nie na tyle, żeby mi to przeszkadzało w słuchaniu. A słucha się tego materiału bardzo dobrze – to chyba najlepszy album od Breaking Point (2006). Recenzenci narzekają na długi instrumentalny wstęp i codę, ale mnie to nie przeszkadza, a nawet się podoba.


Dźwięk wydaje się przytłumiony i mocno skompresowany. Nie ma na szczęście podbarwień wysokich tonów, nic nas tam nie atakuje, ale też nie ma mowy o ich czytelności. Także plany dźwiękowe są mocno umowne. Dostajemy przekaz w jednej „paczce”, bez wyraźnych konturów i selektywności.
Ale też nie słyszę problemów z nierównomiernościami. Nawet kiedy bas, jak w The Climate Changed, schodzi nisko i mocno, to nie buczy, nie irytuje. Jest dość okrągły i nie ma wyraźnej definicji, czym wpisuje się w brzmienie całości. Dla mnie najważniejsze było, że ciemny, osadzony głęboko w miksie głos Rootena był czytelny i ładnie komponował się z instrumentami. Przekaz jest dość blisko słuchacza i koncentruje się na osi, przed nim. Daje to wrażenie intymnej bliskości dźwięków. Ta płyta nie zabrzmi ostro ani jasno na żadnym systemie – to naprawdę dobra wiadomość.
Jeśli ktoś nie znał wcześniej zespołu Clan of Xymox, jeśli nie zakochał się w nich dużo wcześniej, dla tego płyta Matters Of Mind, Body & Soul wyda się anachroniczna i nudna. Dla fanów grupy będzie jednak fajnym odnowieniem klimatów, melancholii i rozwiązań brzmieniowych sprzed lat. Mnie się podoba.

Nagranie i miks: Roony Moornings
Miejsce nagrania: Torture Chamber, Lipsk, Niemcy
Mastering: Steve Laskarides

Jakość dźwięku: 6/10

www.clanofxymox.com

TX-8020 jest dużym, robiącym bardzo dobre wrażenie urządzeniem. Przypomina amplitunery AV tej firmy – i nie bez przyczyny. Przednią ściankę wykonano z plastiku, który jednak do złudzenia przypomina aluminium i wygląda naprawdę bardzo dobrze. Jej dużą część zajmuje pokaźna, akrylowa płyta, pod którym umieszczono sporej wielkości wyświetlacz typu dot-matrix o zielonym kolorze. Tam też umieszczono ikonki sygnalizując wybrane wyjście głośnikowe, wpięcie słuchawek oraz komunikaty powiązane z tunerem radiowym. Na wyświetlaczu pokazywane jest wybrane wejście, albo nastawy w menu – barwy dźwięku, balansu i siły głosu. W prawą część płytki wpasowano krążek, którym wybieramy preset z zapisaną stacja radiową. Obok jest duża gałka siły głosu. Pod „okienkiem” widać podłużne, ładnie „schowane” guziki, którymi wybieramy wyjście głośnikowe, przyciemniamy wyświetlacz (w trzech krokach) i obsłużymy pamięć tunera.
Mniejsze gałki umieszczono pod wyświetlaczem. Służą do zmiany wejścia, ilości niskich i wysokich tonów oraz zmiany balansu między kanałami. Małymi guzikami obok skracamy ścieżkę sygnału, omijając barwę dźwięku lub ją aktywujemy. Wspomnieć trzeba jeszcze o wyjściu słuchawkowym typu duży jack (fi 6,3 mm) – po wpięciu słuchawek wyjście głośnikowe jest odcinane, a na wyświetlaczu pojawia się odpowiednia ikonka.
Na tylnej ściance mamy rządek wejść analogowych z jednej strony, wejścia cyfrowe powyżej i z boku podwójne gniazda głośnikowe. Wejść analogowych jest sześć, z czego jedno przeznaczone jest dla gramofonu (wkładki MM), a jedno jest powiązane z wyjściem do nagrywania. Wyjście analogowe jest jeszcze jedno – monofoniczne dla aktywnego subwoofera. Wejścia cyfrowe są trzy – jedno optyczne TOSLINK i dwa elektryczne RCA. Urządzenie automatycznie rozpoznaje, czy pod przypisanymi im wejściami (TV/CD/DVD/BD) podłączony został sygnał cyfrowy czy analogowy. Wszystkie gniazda są niezłocone i tanie – to na tym poziomie cenowym norma. Także nieodłączany, cienki kabel zasilający (dwużyłowy) za te pieniądze nie jest niczym zaskakującym. Dodać należy dwa gniazda dla anten (AM/FM) i gniazdo I, do którego podłączamy np. dock, przez który można urządzeniem sterować za pomocą urządzeń przenośnych (przez Airplay).


Po otwarciu obudowy widać, że urządzenie przygotowano na bazie wielokanałowego amplitunera AV, na czym skorzystało. Skorzystało przede wszystkim na wyeliminowaniu z układu płytek z procesorami cyfrowymi – pobierającymi duży prąd i „śmiecącymi” szumem wysokoczęstotliwościowym, ale i z tego, że transformator zasila teraz tylko dwie końcówki, a nie pięć.
Transformator jest ładny, duży, klasyczny typu EI. Wychodzi z niego sporo uzwojeń wtórnych, a to oznacza, że osobno zasilane są poszczególne sekcje – końcówka mocy, przedwzmacniacz i sekcja cyfrowa. Tę ostatnią zmontowano na niewielkiej płytce drukowanej. Na wejściu umieszczono układ odbiornika i selektora wejść Burr Brown PCM9211, stosowany w znacznie droższych urządzeniach, np. odtwarzaczach SACD firmy Denon. Konwersją cyfrowo-analogową zajmuje się niewielki układ Wolfsona WM8718. Przyjmuje on sygnały do 32 bitów i 192 kHz. Ponieważ zintegrowano w nim także filtry cyfrowe i analogowe, jak i układ konwersji I/U, po nim mamy tylko prosty układ buforujący na tranzystorach przylutowanych powierzchniowo. Przedwzmacniacz analogowy zmontowano z kolei na dużej płytce wpiętej pionowo do płytki-matki. Niemal cały zmieścił się dużej kości, w której dokonywane jest wzmocnienie, regulacja siły głosu i barwy. Osobny układ scalony przeznaczono dla wejścia gramofonowego.

Końcówkę mocy rozdzielono na dwie części – wstępną i sterującą, wpiętą na kolejnej pionowej płytce i prądową, z tranzystorami końcowymi, przykręconymi do radiatora. Potwierdza się to, co firma pisała o budowie – układ zbudowany jest tylko przy użyciu tranzystorów firmy Toshiba (2SA1941 + 2SC5198), pracujących w układzie push-pull, w klasie AB. Radiator zmontowano z aluminiowej płyty, do której przykręcono aluminiowy element uformowany na kształt harmonijki. Uwagę zwraca sporo układów stabilizujących napięcie i kondensatory elektrolityczne pochodzące od japońskiego Nichicona (wszystkie). Sporo tu połączeń kablowych, ale taka jest natura montażu modułowego.

Dane techniczne (wg producenta)

Moc wyjściowa (ciągła): 2 x 90 W (6 Ω, 1 kHz, 1% THD, 1 kanał wysterowany, EIC)
Moc wyjściowa (muzyczna):
2 x 180 W (3 Ω) | 2 x 160 W (4 Ω) | 2 x 100 W (8 Ω)
THD+N (Total Harmonic Distortion + Noise):
0,03% (20 Hz–20 kHz, połowa mocy)
Damping Factor: 60 (1 kHz, 8 Ω)
Czułość/impedancja wejściowa:

  • wejście liniowe: 200 mV/47 kΩ
  • wejście gramofonowe MM: 2,5 mV/47 kΩ
    Przesterowanie wejścia gramofonowego: 70 mV (MM, 1 kHz, 0,5%)
    Pasmo przenoszenia (+1 dB, -3 dB): 10 Hz–100 kHz
    Regulacja barwy dźwięku:
  • ±11 dB, 100 Hz
  • ±11 dB, 10 kHz
    Stosunek sygnał/szum:
  • wejście liniowe: 100 dB (CD, IHF-A)
  • wejście gramofonowe MM: 80 dB (IHF-A)
    Pobór mocy: 170 W
    Wymiary (W x H x D): 435 x 150 x 328,5 mm
    Waga: 7,3 kg

  • Dystrybucja w Polsce:

    Electronic International Commerce Sp. z o.o.

    02-434 Warszawa | ul. Łuki Wielkie 3/5 | Polska
    tel.: (22) 594 83 83 | fax: (22) 594 83 84

    eic@eic.com.pl

    www.eic.com.pl

    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl

    System odniesienia

    Źródła analogowe
    - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
    - Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
    - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ
    Źródła cyfrowe
    - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ
    - Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD
    Wzmacniacze
    - Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ
    - Wzmacniacz mocy: Soulution 710
    - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
    Kolumny
    - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
    - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
    - Filtr: SPEC RSP-101/GL
    Słuchawki
    - Wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
    - Słuchawki: HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-300, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ
    - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
    - Kable słuchawkowe: Entreq Konstantin 2010/Sennheiser HD800/HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ
    Okablowanie
    System I
    - Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 8N-A2080III Evo, recenzja TUTAJ
    - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
    System II
    - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II
    - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA
    Sieć
    System I
    - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
    - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ
    - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
    System II
    - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ
    - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ
    Audio komputerowe
    - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-801
    - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
    - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
    - Router: Liksys WAG320N
    - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
    Akcesoria antywibracyjne
    - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy
    - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
    - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
    - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
    - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4
    Czysta przyjemność
    - Radio: Tivoli Audio Model One