pl | en

Gramofon (podstawa + ramię gramofonowe)

 

Pre-audio
BT-1301

Producent: P.P.H.U. Pre-audio
Cena: 2500 zł (z wkładką Ortofon M2 Red)

Kontakt: P.P.H.U. Pre-audio | HANUSZÓW 16B
48-300 NYSA | Polska
tel.: 726 199 282

e-mail: pre-audio@wp.pl

Kraj pochodzenia: Polska

www.pre-audio.pl


dradzająca się na zgliszczach cyfrowej rewolucji z lat 80. i 90. branża związana z czarną płytą ma się dobrze i będzie się miała jeszcze lepiej. To zawsze będzie nisza, ale jakże piękna! Bo powiązana z życiem nie tylko muzyką, ale i innymi dziedzinami sztuki, w tym poligrafią – to najbardziej estetycznie wyrafinowany format dźwiękowy, jaki kiedykolwiek powstał. I ostatni tego typu. Na świecie widać w tej chwili ogromne ożywienie – zarówno jeśli chodzi o płyty, jak i służące do ich odtwarzania grammophony. Polskie firmy zaskoczyły mnie tym, że w tak profesjonalny sposób się z tym nurtem powiązały – wystarczy przypomnieć nowe konstrukcje Fonica, Ad Fontes, czy – widziany przeze mnie po raz pierwszy – gramofon Pre-audio.


Przysłany do testu model BT-1301 jest najnowszym dodatkiem do jego oferty, a zarazem najtańszym. Wygląda wyjątkowo ciekawie, estetycznie i zarazem intrygująco. Podstawa jest absolutnie klasyczna – to płyta MDF oklejona naturalnym fornirem, z zamocowanym w niej silnikiem i talerzem z akrylu. To konstrukcja bez odsprzęgania, a tłumieniu wibracji służą nóżki ze stalowymi kulkami pod spodem oraz olej wlewany do „wanny”, w której zanurzony jest silnik napędowy. Tym, co przykuwa wzrok jest ramię. To rzadko spotykana konstrukcja tangencjalna (liniowa), w której wkładka przesuwa się równolegle do rowków płyty, powtarzając ruch rylca nacinającego acetat. W tego typu ramionach całkowicie likwiduje się błędy odczytu („tracking errors”), trapiące klasyczne ramiona. Spotykamy je w drogich i bardzo drogich gramofonach firm, dla przykładu, Clearaudio, Walker Audio i Kuzma.
Dlaczego więc nie są powszechnie stosowane? Przyczyn jest kilka, ale najważniejsze to błędy, które same wprowadzają. Na wspornik i igłę wkładki działa duża siła wynikająca z tego, że wkładka przykręcona jest do elementu o sporej masie, którą musi przesuwać (a płyty nigdy nie są perfekcyjnie wytłoczone). W ramionach tangencjalnych pionowa i pozioma masa efektywna drastycznie się od siebie różnią.
Żeby ramiona tego typu działały odpowiednio, trzeba zapewnić im jak najgładszy poślizg. Robi się to przy pomocy powietrza tłoczonego pod dużym ciśnieniem, tworzącym „film” pomiędzy obejmą i trzpieniem.
Za 2500 zł (z wkładką) za kompletny gramofon takiego rozwiązania nie dostaniemy. Pan Daniel Prendecki, właściciel Pre-audio, zdecydował się jednak na to rozwiązanie – we wszystkich jego gramofonach montuje ramiona tangencjalne własnego pomysłu. W BT-1301 w rurce biegnącej wzdłuż płyty porusza się „wózek” z dwoma małymi łożyskami, na którym zawieszone jest ramię z wkładką. Rurka i pozostałe elementy ramienia wykonane są z akrylu. Jedynie główny trzpień i gałki są ze stali lub mosiądzu. Wygląda to odlotowo, choć nie eliminuje głównych problemów tego typu konstrukcji. Jak zawsze jednak – coś za coś.

Kilka prostych słów…
Daniel Prendecki | Pre-audio - właściciel, konstruktor



Jestem trzydziestoletnim mieszkańcem Nysy. Muzyka stanowi ważny element mojego życia. Chciałbym jednak zauważyć, iż słuchanie muzyki nie zawsze bywa przyjemnością- do czego może przyczynić się nieodpowiedni sprzęt. Płyta winylowa zawsze była bliska memu sercu.
Eksperymentowałem więc z wieloma gramofonami różnych znanych firm. Niestety zawsze czułem lekki niedosyt- każdemu produktowi czegoś brakowało. Postanowiłem więc stworzyć swój własny gramofon. Tak też zrodził się pomysł założenia firmy Pre-audio, która istnieje na rynku od 5 lat i zajmuje się produkcją gramofonów oraz sprzętu lampowego. Wiele przeprowadzonych analiz i eksperymentów przyczyniło się do potrzeby powstania ramienia tangencjalnego. Stworzenie gramofonu BT-1301 miało na celu dotarcie do klienta i pokazania mu, iż ramię tangencjale jest bliskie ideału. Pragnę też zauważyć, że prezentowany gramofon jest najniższym modelem w naszej ofercie.

Wojciech Pacuła: Jaki był pierwszy skonstruowany przez pana gramofon?
Daniel Prendecki: Pierwszy gramofon zaprojektowany i wykonany całkowicie przeze firmę Pre-audio to model GL-1101. Gramofon posiada ramię liniowe, ale jest ono innej budowy niż w BT-1301, a podstawa wykonana jest z granitu.

Dlaczego ramię tangencjalne - jakie są jego zalety i wady?
Moim celem oraz firmy Pre-audio jest stworzenie gramofonu, który z płyty winylowej „wyciśnie” maksymalnie ile się da. Ramię tangencjalne zapewnia dokładniejszy odczyt rowka płyty, a co za tym idzie lepszą stereofonię, muzykalność czy namacalność szczegółów.

Co jest problemem w takim ramieniu, jeśli nie mamy filmu z powietrza?
Największym problemem z jakim musieliśmy się uporać to dobór i selekcja łożysk do mechanizmu wózka ramienia. W ramieniu tangencjalnym zawieszonym na poduszce powietrznej tego problemu nie ma, gdyż wózek ramienia oderwany jest od prowadnicy, ale i takie rozwiązanie posiada wiele wad.

Skąd pochodzą łożyska w ramieniu?
Łożyska stosowane w ramieniu są to łożyska bardzo dobrej znanej firmy zajmującej się produkcją łożysk na skalę światową. Łożyska te są przez nas selekcjonowane i w razie konieczności poddawane specjalnej obróbce.

Skąd pomysł na rurkę, w której jeżdżą łożyska?
Rurka ramienia wykonana jest z akrylu. Rurka ta stanowi doskonałą prowadnicę dla łożysk, wprowadzając minimalny styk pracujących elementów. Miękka akrylowa struktura rurki dobrze pochłania rezonanse i nierówności prowadzenia wózka.

Proszę powiedzieć coś o głównym łożysku i silniku.
Główne łożysko gramofonu czyli talerza wykonane jest standardowo z panewki, ośki oraz kulki. Panewka czyli gniazdo łożyska wykonane jest z mosiądzu natomiast oś z nierdzewnej wypolerowanej na połysk stali. Dokładność wykonania łożyska jest dość duża, co gwarantuje jego bezszelestną i stabilną pracę. Całość wraz z 310 mm talerzem akrylowym o wadze 2 kg napędza silnik synchroniczny AC zasilany bezpośrednio z sieci. Rozwiązanie to zapewnia bardzo stabilną pracę napędu. Silnik pracuje w zamkniętej metalowej komorze wypełnionej olejem syntetycznym. Olej w którym pracuje silnik zapewnia jego cichobieżną pracę oraz stanowi pewnego rodzaju tłumik rezonansowy. Dzięki takiemu rozwiązaniu silnik stał się bezobsługową częścią cichego napędu.

Nagrania użyte w teście (wybór)



  • Adam Makowicz, Live Embers, Polskie Nagrania MUZA SX 1218, Polish Jazz vol. 43”, LP (1975).
  • Kitty, Daisy & Lewis, Kitty, Daisy & Lewis, Sunday Best SBESTLP25, 180 g LP (2008).
  • The Door,s Curated by Record Store Day, Rhino R1-537456, No. 5620/7500, 180 g LP (2013).
  • Stan Getz & João Gilberto, Getz/Gilberto, Verve/Speakers Corner V6-8545, 180 g LP (1964/?).
  • Nirvana, Unplugged in New York, Universal Music/Original Recording Group ORG 034, 180 g (red) LP (1994/2009).
  • Niemen, Dziwny jest ten świat, Polskie Nagrania MUZA XL 0411 (mono) LP (1967).
  • Hey, Fire, Izabelin Studio/Kayax Music KAYAX 066, 2 x 180 g LP (1993/2013).
  • Władysław “Gudonis” Komendarek, Promenada, Polskie Nagrania MUZA SX 2626, LP (1989).
  • Frank Sinatra, Come Dance With Me!, Capitol/EMI 88652 14, 180 g LP (1959/2009).
  • Depeche Mode, Should Be Higher, Columbia 758341, maxi-SP (2013).
  • Kraftwerk, Radio-activity, Capitol Records/Mute STUMM 304, “KlingKlang Digital Master”, 180 g LP (1975/2009).
  • Psyche, Mystery Hotel, New Rose/SPV 08-1381, LP (1988).
Japońskie wersje płyt dostępne na

Ramię tangencjalne ma swoje zalety i wady. Wśród tych ostatnich trzeba wymienić sporą komplikację, a przez to niestabilność w czasie. Im zaś tańsze ramie, tym trudniej ich konsystencję utrzymać. I nie chodzi nawet o długie odcinki czasu, a o zmiany w obrębie jednej płyty. Doskonale pamiętam, z jakimi problemami wiązał się odsłuch gramofonu AURA i miałem obawy co do polskiej konstrukcji. Większość z nich ulotniła się kiedy dokładnie się jej przyjrzałem. To pomysłowa, sensowna konstrukcja. Pewnych rzeczy w niej nie da się wyeliminować i jedynie ramiona z powietrznym „filmem”, po którym się poruszają, są w stanie pójść znacząco dalej.
Nie wiem, jak brzmi samo ramię i sama podstawa, słuchałem systemu. I właśnie jako system wydaje się szczególnie dopracowany. Słuchając produktów niewielkich firm, których właściciele wiedzą, co robią i do tego jeszcze słyszą nietrudno zauważyć, że priorytetem jest dla nich pewna całość. Mówiąc książkowo, pojmują swój produkt i jego dźwięk holistycznie. W Pre-audio słychać to bardzo ładnie, przede wszystkim jako „skupienie” przekazu. Poszczególne jego elementy, dające się opisać i ocenić, dają w całości coś więcej, lepszego od nich samych.

Dźwięk tego gramofonu jest z jednej strony precyzyjny, a z drugiej wypełniony; wydawałoby się, że atak jest lekko utwardzony, choć tak naprawdę definicja nie jest tu priorytetem. Wypełnienie o którym mówię pochodzi z nieco podkreślonej niskiej średnicy. Szczególnie dobrze to było słychać w nagraniach, w których wokal został zarejestrowany w podobny sposób, np. na płycie Getz/Gilberto. Głos João Gilberto, niski, miękki, aksamitny, został pokazany w duży sposób, był większy niż np. gitara. Wolumen całego dźwięku był przez to spory, szczelnie wypełniając przestrzeń między kolumnami. Była to również pomoc dla Astrud Gilberto, prywatnie żony brazylijskiego gitarzysty, której dość wątły i eteryczny głos zabrzmiał pełniej, ładniej. Podkreślenie o którym mówię jest oczywistym odstępstwem od neutralności. W podobny sposób zdaje się działać Roy Gandy, właściciel Regi „strojąc” swoje gramofony. A to dlatego, że mając do czynienia z niedrogim produktem, stając przed wyborem, podstawowym działaniem jest „nie szkodzić”. W przypadku audio chodzi o eliminację jaskrawości i ostrości, odchudzenia i zbytniego pogrubienia. Konstruktorzy Pre-audio zdają się iść tym samym tokiem myślenia.


Szczególnie dobrze wpłynęło to na konsystencję i wielkość dźwięku. Otwierający płytę Radioactivity Kraftwerka dźwięk licznika Geigera był fantastyczny – niski, głęboki, ciepły, ale z wyczuwalnym atakiem. Wokal, jaki zaraz wchodzi ładnie go zastąpił, kontrastując z wysokimi dźwiękami syntezatora. Selektywność nie była szczególnie duża. To rzecz, z którą trzeba się będzie zmierzyć. Nie dostaniemy wyraźnych, ustawionych z przodu, trójwymiarowych wokali. Te będą bardzo przyjemne, będą miały bardzo dobrą barwę, ale ich otoczenie akustyczne będzie na tyle mocno zlane z otoczeniem innych źródeł dźwięku, że także ich kontury będą płynne. Słyszałem to zarówno z wypasionymi płytami Mobile Fidelity i głosem Sinatry, jak i z 12” singlami Depeche Mode z najnowszej płyty Delta Machine. Mechanizm zawsze był ten sam, zakładam więc, że to „wiano” wnoszone przez system – podstawę, ramię i wkładkę. Ciekawe było natomiast doświadczenie ze wspomnianą już płytą duetu Getz/Gilberto, a zaraz potem z obłędnym krążkiem Kitty, Daisy & Lewis. Najpierw słowo o trio. Pisałem o nim już wcześniej, we wstępniaku do numeru styczniowego (No. 117), dotyczącym książki Passion For Vinyl Robert Haagsma, w której o swojej pasji i jednocześnie wariactwie opowiadał pomysłodawca projektu, Lewis Durham. Zafascynowany nagraniami z lat 20., 30. i 40. ubiegłego wieku postanowił w możliwie najlepszy sposób odtworzyć typową sytuację nagraniową z tamtego czasu. Oznaczało to poszukiwania mikrofonów wstęgowych (lampowych), urządzeń z czasu do nacinania acetatu, magnetofonów. Na zapleczu swojej firmy zgromadził cudowną kolekcje, z której skorzystał nagrywając, wraz z siostrami, płytę ze standardami R&B, swingu, jump bluesa, country, bluesa i rock 'n' rolla (za: Wikipedia.pl). Kupiłem wersję stereofoniczną, ale wiem, że ten szaleniec zamierza wydać również monofoniczną, do której wykonał osobny miks. A ultymatywną wersją ma być płyta 78 rpm. Dzięki takim jurodiwym (ros. юродивый) nasza branża jest bogatsza. Jej dźwięk jest tak namacalny, tak tu i teraz, jak z mało której wychuchanej, audiofilskiej wytwórni. A przy tym to znakomita muzyka. Brzmienie wokalu jest zniekształcone tak, jak to znam z płyt z tamtego okresu – mikrofony miały swoje ograniczenia i nic się nie zmieniło. Ale dodaje to przekazowi autentyzmu. I ten właśnie autentyzm, prawdziwość polski gramofon oddał bezbłędnie, trafnie rozpoznając rozłożenie akcentów nagrania, intencje realizatora/producenta, bezbłędnie oddając rytm, barwę i sucha akustykę (naturalną) tej realizacji.

To jest trochę „podkręcony” dźwięk, nie miejmy złudzeń. Ale Pre-audio podkręca jak trzeba, wie co robi. Słuchając winylowej reedycji Fire, debiutanckiego krążka grupy Hey, usłyszałem testowany gramofon w pigułce. Płyta została wydana w ograniczonym nakładzie 500 egzemplarzy z okazji czegoś tam, nie pamiętam. Kupiłem ją, bo mam ogromny sentyment do tamtych lat (płyta została oryginalnie wydana w 1993 roku), kiedy zasłuchiwaliśmy się z kasety magnetofonowej Moją i twoją nadzieją czy Teksańskim. Nie odstręczyła mnie nawet bardzo słaba szata graficzna. Dźwięk okazał się znośny, ale jestem pewien, że do nacięcia płyty wykorzystano taśmę cyfrową z remasterem wykonanym dla płyty CD. I to nawet nie wysokiej rozdzielczości, a 16/44. Ale jest power, są gęste gitary, nie ma problemu (zazwyczaj) ze zniekształceniami na górze pasma. A, muszę powiedzieć, spodziewałem się masakry. Tego typu problemy, wynikające z małej rozdzielczości, cyfrowego charakteru materiały źródłowego są przez niedrogie gramofony powielane, często kilkakrotnie. Wysokiej klasy gramofony wchodzą głębiej, separując muzykę od problemów. Niedrogie mieszają wszystko, jak w wirówce, na amen. BT-1301 zrobił to znacznie bardziej elegancko. Zniekształcenia były czytelne, ale nie dominowały. Najważniejsze były gitary i wokale. W tym sybilanty czasem wyskoczyły na wierzch, ale bez skutków ubocznych – po prostu wiadomo było, z jakim wydaniem mamy do czynienia, co też jest częścią „pakietu”.


Polski gramofon świetnie różnicuje materiał zawarty na płycie. Ze słabo wytłoczona, choć cudowną muzycznie płytą Adama Makowicza Live Embers zagrał z dystansem, w dość płaski dynamicznie sposób; z kolei z wybitną, przygotowaną na Record Store Day płytką The Doors Curated by Record Store Day z wyborem monofonicznych i stereofonicznych kawałków eksplodował barwami i nasyceniem. Pozwala to cieszyć się kolejnymi zakupami i mieć pewność, że usłyszymy naprawdę wiele z tego, co na płycie naprawdę jest.
Nie wszystko jednak w tak niedrogim gramofonie jest możliwe. O selektywności, nie wyróżniającej tej konstrukcji spośród innych już mówiłem. Pod tym względem konstrukcje Pro-Jecta i Thorensa z podobnego przedziału cenowego są po prostu lepsze. Wyraźniej separują wydarzenia, czyściej pokazują górę pasma. Definicja dźwięku, a w szczególności niskiego basu jest taka sobie. Tutaj z kolei ani Pro-Ject, ani Thorens nie pokażą niczego więcej, ponieważ najczęściej nie nasycają basu tak dobrze, wymykając się w ten sposób bocznymi drzwiami przed określeniem się w tej mierze. Dowolny odtwarzacz CD za te pieniądze robi to wielokroć lepiej, dokładniej. nawet drogie urządzenia cyfrowe nie potrafią jednak pokazać kontrabasu, stopy perkusji w tak naturalny sposób – to domena winylu, w której Pre-audio czuje się znakomicie. Scena dźwiękowa niczym się nie wyróżnia. Gramofon rysuje duże wydarzenia, instrumenty mają spory wolumen, jednak o akustyce za wiele się nie dowiemy. Dostajemy gęsty, ale dość jednorodny przestrzennie przekaz.


Podsumowanie

Wydawałby się, że za 2500 zł mamy do dyspozycji gramofony z dwóch, maksymalnie trzech firm, bardzo podobne, prościutkie pod względem konstrukcji, a przez to nudne. BT-1301 jest jak zimne, dobre piwo pite w Berlinie w słoneczny, letni dzień (byłem, piłem, wiem co mówię). Nie będzie to wyrafinowane, gęste, ciężkie piwo z Belgii, a raczej pilzner, którego berlińczycy są miłośnikami.

Tak się jednak składa, że będzie to dokładnie to, czego nam będzie potrzeba.
Polski gramofon wiele rzeczy robi dość średnio, ale to nie jego wina, a ceny, jaką państwo za niego zapłacicie. Jeśli nie jesteście upierdliwcami (chciałem napisać „wariatami”, ale nie chciałbym nikogo urazić) i rozumiecie, że w audio trzeba wybierać, to docenicie to, co dostaniecie w pakiecie z polską konstrukcja. Przede wszystkim niebanalne wzornictwo i bardzo fajne rozwiązanie techniczne. Tego nikt nie przebije. Jak geeki, to geeki - niech „normalni” nam zazdroszczą. Dźwięk też jest niebanalny – pomysłowy, gesty, rozdzielczy, ciekawy. Nigdy się nie będziemy nudzili. Trzaski są nieco wyższe niż w klasycznych ramionach za te pieniądze, ale da się z tym żyć – sprawdziłem sporo polskich tłoczeń, które sporo przeszły, które grały co najmniej akceptowalnie. Z dobrymi tłoczeniami będzie jazda.

GRAMOFON CZY COMPACT DISC?
Test realnego systemu



Testy niedrogich produktów w ultra-kosztownych systemach to konieczność. Choć na „zdrowy rozum” mogą się wydać bezsensowne, bo przecież „niedrogie urządzenia będą pracowały w niedrogich systemach”. Z punktu widzenia metodologii badań (odsłuchów) są jednak jedynym sposobem na usłyszenie danego produktu „takim, jaki jest”, minimalizując wpływ produktów, z którymi współpracuje. Tego do końca uniknąć się nie da, jednak rozdzielczość drogich produktów (a w pomiarach zakłada się, że element mierzący musi być o rząd wielkości dokładniejszy od mierzonego) pozwala znacznie precyzyjniej określić włączane w tor urządzenia niż w systemach „zrównoważonych”. Te założenia potwierdza moja praktyka. Jeśli więc których z testowanych przeze mnie produktów audio brzmi diametralnie odmiennie od tego, co państwo o nim przeczytali w „High Fidelity”, to – przepraszam za szczerość, ale „prawda was wyzwoli” – macie w systemie jakiś błąd. Mam głębokie przekonanie co do tego, ze jego prawdziwe „ja” usłyszałem w systemie odniesienia.
Prowadzone w ten sposób testy urządzeń są oczywiście niekompletne. Ich dopełnieniem byłaby próba w systemie docelowym, czyli dopasowanym cenowo. Żeby to miało sens, należałoby jednak wykonać kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt tego rodzaju prób, uśredniając wprowadzane przez urządzenia towarzyszące błędy. Każda inna sytuacja byłaby wypaczeniem wyników tych badań. Dlatego też nie praktykuję „dopełniania”.


W przypadku testowanego gramofonu zdarzyła się jednak rzadka okazja wysłuchania go w realnym systemie, odpowiadającym mu cenowo, w towarzystwie przyjaciela, który taki gramofon chciał u siebie usłyszeć. Zanim więc przystąpiliśmy do konsumpcji - a na ten wieczór przewidziane były piwa pszeniczne, niefiltrowane, niemieckie – zasiedliśmy z walizką, wcześniej przeze mnie przygotowanych, płyt LP i ich odpowiedników na CD.
System, w którym prowadzony był odsłuch złożony został z moim błogosławieństwem, jest mi on dobrze znany, a z jego dźwięku jestem zadowolony. Jego podstawą stał się niewielki, włoski wzmacniacz pracujący w klasie D, o którym już kiedyś w HF pisałem - Lym Audio LYM 1.0T PHONO (czytaj TUTAJ). To maleństwo gra znakomitym dźwiękiem, w tym basem, o jakim wiele dużych pieców tylko marzy. Do tego dobraliśmy duże kolumny, Castle Knight 5. Źródłem w tym systemie jest odtwarzacz Blu-ray Pioneera, podłączony do przetwornika cyfrowo-analogowego Cambridge Audio DACMagic 100. Niedawno Marcin, właściciel, dokupił do niego wysokiej klasy zasilacz liniowy (polski). Urządzenia stoją na platformie antywibracyjnej Pro-Ject Ground-It Deluxe. Całość brzmi nadzwyczajnie spójnie i po prostu fajnie.
Wzmacniacz ma dwa wejścia – liniowe i gramofonowe (wkładki MM). I tu musiałem nieco nagiąć warunki odsłuchu, jako że gramofon Pre-audio wyposażony był we wkładkę Denona DL-103, czyli MC. W system zostało więc wszczepione ciało obce, tj. przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio Sensor Prelude IC, a więc urządzenie kosztujące tyle, co reszta systemu. Plus dla winylu.

Siedliśmy na kanapie i po kolei puszczaliśmy winyl i CD, CD i winyl. W kolekcji mieliśmy różnego rodzaju kombinacje: te same mastery dokonane z taśmy analogowej, te same mastery z taśmy cyfrowej, najlepszą dostępną wersję cyfrową i zwykłą analogową, najlepszą analogową i zwykłą cyfrową i wreszcie najlepsze analogowe i najlepsze cyfrowe, choć od różnych wydawców. Słowem – mieliśmy przekrój możliwości, jakie zwykle występują u melomana.
Wynik odsłuchu trochę nas zaskoczył, ale nie całkiem. Przygotowani byliśmy na to, że czarne płyty zagrają lepiej – i tak w większości przypadków było. Jedynie przy odsłuchu płyt z elektroniką, szczególnie, jeśli masterem była taśma-matka cyfrowa, różnica na korzyść gramofonu była pomijalnie mała. Największe i naprawdę spore różnice usłyszeliśmy tam, gdzie materiałem źródłowym były nagrania analogowe, a winyl nacięty został właśnie z nich. Płyty Mobile Fidelity, Stockfisha, ORG – nie było o czym mówić. Ale niczego innego się nie spodziewaliśmy. Niespodzianką była dla nas konkluzja rozmowy, jaką później przeprowadziliśmy. A brzmiała ona mniej więcej w ten sposób: rzeczywiście, winyl na ogół zabrzmiał lepiej, choć często było tak, że np. bas był lepszy z cyfry, a środek z winyla i trudno było mówić o jednoznacznej przewadze. Co więcej – wcale nie było tak, że Marcin wyrzucił odtwarzacz przez okno, dopytując się jednocześnie o cenę gramofonu i płyt. Jako były DJ, brat wciąż aktywnego DJ-a z czarnymi płytami miał i ma do czynienia i to było jedno z jego marzeń: kupić sobie fajny gramofon. Kiedy jednak przyszło do decyzji, nie był już wcale tego taki pewien. Wartość dodana, jaką wnoszą płyty, powiązana z problemami w ich obsłudze, traktowaniu, wysokimi cenami najlepszych tłoczeń skutecznie go zniechęciły, przynajmniej na jakiś czas. Tym bardziej, ze jego cyfrowe źródło zagrało na tyle ciekawie, że nie było z nim problemu. A można go poprawić chociażby dokupując lepszy transport (Compact Disc).

Czy to znaczy, że nie warto kupować gramofonu za te pieniądze? Oczywiście, że warto! Szczególnie jeśli tak dobrze gra i tak fantastycznie wygląda jak BT-1301. Żeby to jednak miało sens, musimy być co do takiej operacji przekonani w stu procentach, wiedzieć, z czym się wiąże. Jeśli nie, to być może lepiej zainwestować te pieniądze w usprawnienie już istniejącego systemu. Obydwie drogi są równoważne, pod warunkiem, że prowadzą do tego samego – do lepszego zrozumienia muzyki. I tego się trzymajmy.


Gramofony „masowe”, tj. bez odsprzęgnięcia są na tym poziomie cenowym normą. Taka jest też podstawa BT-1301. To bardzo ładnie oklejona naturalnym fornirem płyta MDF, wsparta na czterech nóżkach z akrylu, pod którymi umieszczono niewielkie kulki. Nóżki są wykręcane i za ich pomocą ustawiamy poziom. Główne łożysko wykonano z mosiężnej panewki, w której porusza się stalowy, polerowany trzpień, wspierający się na stalowej kulce. na Trzpień zintegrowany jest z sub-talerzem, na który przenoszony jest moment obrotowy z mosiężnego wałka silnika. Asynchroniczny silnik zanurzony jest w oleju syntetycznym, mającym redukować drgania i niwelować szum towarzyszący jego pracy. Tego ostatniego nie udało się tak do końca wyeliminować i pracujący gramofon nieco słychać. Napięcie zasilające (230 V) doprowadzamy bezpośrednio do gramofonu. Zmiana prędkości obrotowej dokonywana jest ręcznie. W przyszłości warto się więc zaopatrzyć w jeden z dostępnych na rynku elektronicznych regulatorów, z wyjściem na klasyczną wtyczkę. Pasek o okrągłym przekroju jest krótki i ma dość grubą średnicę – wyraźnie konstruktorowi zależało na maksymalnym zmniejszeniu nierównomierności obrotów. Na subtalerzu kładzie się właściwy talerz, wykonany z a krylu, ważący 2 kg i mający średnicę fi 310 mm. W jego wyglądzie momentalnie przykuwają uwagą akrylowe walce przymocowane do niego od spodu. To stary patent, najbardziej znany z gramofonów Michell Engineering. Pozwala zwiększyć bezwładność bez dużego wzrostu masy. Na talerz nakładana jest cienka mata z korka, z naniesionym logo firmy.

Ramię BT-1301 (nosi taką samą nazwę, jak gramofon) jest najciekawszym elementem tej konstrukcji. Wykonano go z akrylowych bloczków, akrylowej rurki oraz stalowych i mosiężnych elementów. Krótkie ramię, do którego przykręca się wkładkę, porusza się na wózku z maleńkimi łożyskami. Te suną wewnątrz akrylowej rurki. Ramię podnosi się małą dźwignią – trzeba jednak uważać przy opuszczaniu igły, ponieważ nie ma tutaj olejowego tłumika, do którego się wszyscy przyzwyczaili. Ramię o długości 90 mm ma możliwość zmiany wysokości (VTA) i azymutu. Wszystko wykonane jest bardzo ładnie i dopracowania wymaga jedynie mechanizm podnoszenia wkładki – długi trzpień, który do tego służy nie jest umocowany idealnie równolegle do rurki, w której porusza się wózek i nie jest w stanie podnieść ramię równie wysoko przy końcu płyty, co na początku.

SPECYFIKACJA TECHNICZNA (wg producenta)
Ramię: Pre-audio BT-1301
Opcjonalna przeciwwaga: dla wkładek 5 – 10 g
Nacisk: 5 – 30 mN
Napęd: paskowy
Silnik: AC (230 V)
Gniazda RCA, GND: pozłacane
Prędkości obrotowe: 33,33/45,11 r.p.m.
Odchylenie obrotów: +/- 0,5%
Kołysanie obrotów: +/- 0,1%
Stosunek S/N: -60 dB
Zmiana prędkości: manualna
Długość czynna ramienia: 90 mm
Masa ramienia: 25 g
Tracking error: 0
Anti-skating: 0
Regulacja wysokości (VTA): +/- 10 mm
Regulacja poziomu ramienia: +/- 5 mm
Regulacja poziomu podstawy: +/- 8 mm
Waga talerza/średnica/wysokość: 2 kg/305 mm/40 mm
Wymiary: 450 x 350 mm
Waga: 7 kg
Zasilanie: 220 – 240 V, 50 Hz
Pobór mocy: 2 W
Oferowany kolor: kasztan połysk; istnieje możliwość wyboru koloru oraz faktury podstawy gramofonu.

PATHEWINGS | PW-S1050
Docisk płyty



Ciekawe, polskie produkty powstają nie tylko tu, nad Wisłą. O firmie Mytek i prowadzącym ją Michale Jurewiczu pisałem przy okazji testu przetwornika cyfrowo-analogowego STEREO192-DSD DAC (czytaj TUTAJ). Urządzeniem tym zachwycają się profesjonaliści i melomani w USA, Japonii i Europie. Kosztujący niewiele DAC stawiany jest obok najdroższych produktów tego typu.
Ale i będąc przy analogu jest o czym mówić. O tym, że jednym z „guru” wielu zachodnich producentów gramofonów, ramion i wkładek jest, mieszkający od lat w USA, inżynier Wally (Waldek) Malewicz wiadomo (czytaj TUTAJ). Ale na tym nie koniec. Pokazywałem państwu kiedyś produkty niemieckiej firmy PatheWings – cudownie wykonane, perfekcyjnie wykończone dociski do płyty. Oprócz nich firma oferuje korkowe maty pod pytę i wykonywane na zamówienie obudowy drewniane do gramofonów (np. Linna). Szefem (jak zakładam) firmy jest pan Bartosz Jarzyński (Bart Jarzynski – na zdjęciu powyżej). Tuż przed świętami przyszła do mnie niewielka paczka, a zaraz po niej otrzymałem mail następującej treści:

Panie Wojciechu,

pozwoliłem sobie w zeszłym tygodniu wysłać do Pana paczkę tak na "Mikołaja":) Znajduje się w niej docisk o wadze 1050 gram z limitowanej edycji oraz zestaw naszych mat. Mam nadzieje, że wyżej wymienione akcesoria znajda zastosowanie przy odsłuchach bądź testach sprzętu. Będę bardzo wdzięczny za opinię na ich temat.

Z poważaniem
Bartosz Jarzyński


Maty o których pan Bartosz wspomina wykonane są z korka i mają różny ciężar, zależny od dodatków. Mają też różna wysokość. To fajne uzupełnienie zestawu podkładek, jakie mam. Znacznie bardziej okazale prezentował się jednak docisk PW-S1050, nowa konstrukcja firmy. W jego symbolu zakodowano jego masę – 1050 g. Wykonany perfekcyjnie, przychodzi ze specjalną drewnianą podstawą (Yanus Wenge), do której odkłada się go kiedy nie słuchamy płyty. To edycja limitowana – mój miał numer 08/20. W pudełku znajdziemy również certyfikat poświadczający autentyczność. O szczegóły dotyczące tego projektu zapytałem pana Bartosza.

Docisk PW-S1050 wykonany jest z wysokiej jakości stali nierdzewnej. Stal ta obrabiana jest na najlepszych maszynach, dzięki czemu wykonanie jest bardzo precyzyjne. Następnie każdy docisk jest ręcznie polerowany i grawerowany. Podstawka do docisku wykonana jest ze sklejki, która pokryta jest naturalnym fornirem Wenge. W zeszłym tygodniu wysłałem do Pana nasz najnowszy produkt - Docisk PW-Ti o wadze 770 gram, zrobiony ze specjalnej stali nierdzewnej z dodatkiem tytanu, który pojawi się w sprzedaży w ciągu dwóch miesięcy.   Projekt PatheWings został stworzony przez mojego ojca, który poszukując jeszcze lepszych wrażeń odsłuchowych zbudował swój pierwszy gramofon. Firma powstała na fundamencie tych poszukiwań, a reszta to wielka pasja i ciężka praca, którą wspólnie dzielimy, słuchając muzyki. Nie chciałbym się tu za bardzo rozpisywać "O nas", bo moją ideą jest to,  aby nasze produkty zdobywały zainteresowanie odbiorców ze względu na ich właściwości, a nie przez pryzmat tego, kim jesteśmy. Koniec końców liczy się to, co usłyszy nasz klient/odbiorca a nie to, do czego jestem w stanie przekonać go swoją osobą :) 


Dociski pana Bartosza stosuję standardowo przy testach gramofonów od ponad roku i jestem z nich bardzo zadowolony. Nowy, znacznie cięższy, jest też jeszcze lepiej wykonany. A może mi się tak zdaje? – W każdym razie jest perfekcyjny. Odsłuchałem go z kilkoma gramofonami, także z testowanym wyżej Pre-audio BT-1301 i za każdym razem powtarzało się kilka cech. Przede wszystkim cały dźwięk „siadał” niżej, pogłębiał się. Niby nie było mniej góry, jednak czerń tła, tj. to, co rozumiemy jako „ciszę” miedzy nutami była nieporównywalnie bardziej gładka i aksamitna. Dźwięk stawał się dzięki temu bardziej plastyczny i po prostu bardziej wyrafinowany. Nawet jeśli gramofon grał fajnie bez tego docisku, albo z innymi, firmowymi dociskami (jak Transrotory), to po wypróbowaniu PW-S1050 nie chciało się już słuchać inaczej niż z nim. A to, że to eksluzywny, drogi dodatek tylko podnosi jego wartość. Audio jest bowiem przestrzenią, w której muzyka ma swój kontekst, a są nim produkty służące do jej odtwarzania. Muszą być one nie tylko wierne duchowi muzyki, ale i nadawać jej właściwą oprawę. Produkty PatheWings są po prostu wybitne. Warto tylko dopasować wagę docisku do swojego gramofonu, ponieważ nie zawsze „cięższy” znaczy „lepszy”. Matom przyjrzę się kiedy indziej, ale skoro dociski są tak dobre, dlaczegóżby maty miały nie być?


  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl

System odniesienia

Źródła analogowe
- Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
- Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
- Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ
Źródła cyfrowe
- Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ
- Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD
Wzmacniacze
- Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ
- Wzmacniacz mocy: Soulution 710
- Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
Kolumny
- Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
- Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
- Filtr: SPEC RSP-101/GL
Słuchawki
- Wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
- Słuchawki: HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-300, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ
- Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
- Kable słuchawkowe: Entreq Konstantin 2010/Sennheiser HD800/HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ
Okablowanie
System I
- Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 8N-A2080III Evo, recenzja TUTAJ
- Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
System II
- Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II
- Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA
Sieć
System I
- Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ
- System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
System II
- Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ
Audio komputerowe
- Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-801
- Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
- Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
- Router: Liksys WAG320N
- Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
Akcesoria antywibracyjne
- Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy
- Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
- Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
- Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
- Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4
Czysta przyjemność
- Radio: Tivoli Audio Model One