pl | en
Test
Wzmacniacz zintegrowany
Soulution
530


Cena: $49 000

Producent: c/o Spemot AG

Kontakt: Cyrill Hammer
Industriestrasse 70 | CH-4657 Dulliken | Szwajcaria
tel.: +41 62 285 30 40 | fax: +41 62 295 52 02

e-mail: info@soulution-audio.com

Strona internetowa producenta:
www.soulution-audio.com

Kraj pochodzenia: Szwajcaria

Tekst: Wojciech Pacuła | Zdjęcia: Wojciech Pacuła, Soulution (12, 18)

Data publikacji: 1. czerwca 2013, No. 110




To był piękny, zimowy dzień. Wszystkie domy w zasięgu wzroku, wszystkie drzewa, ulice, chodniki i większość przemykających się ludzi pokrytych było miękkim puchem śniegu. Dokładnie w południe zastukał do moich drzwi kurier z paczką w ręku, z której, w ciągu kilka minut, wyciągnąłem najnowsze dzieło szwajcarskiej firmy Soulution, wzmacniacz zintegrowany Series5, model 530. Włączenie go w mój system zajęło mi kolejne kilka minut i już po chwili mogłem odlecieć, słuchając idealnie zrealizowanych płyt, wiernie oddających zamysły artystyczne wszystkich zaangażowanych w nie ludzi.
Naprawdę chciałbym, żeby tak było! – Taki początek idealnie pasowałby do tego testu, współgrając z wyglądem wzmacniacza i ładnie kontrując jego dźwięk. Jak to w życiu, sprawy układają się jednak nie tak, jakbyśmy to sobie wymarzyli, pokazując, gdzie jest nasze miejsce w szeregu. Bo, dla przykładu, dzień był nijaki – roztopy, dużo wody na ulicach, spadające płaty ciężkiego śniegu z drzew – targanie wzmacniacza we dwóch na trzecie piętro (i kurier, który go przywiózł, i ja nie mogliśmy przez dłuższy czas po tym przyjść do siebie), trudności z wydobyciem z pudła niemal sześciennego kloca o wadze ponad 40 kg i długi okres jego wygrzewania, po którym dopiero można było powiedzieć, że wiem, o co w tym wszystkim chodzi – tak wyglądała rzeczywistość.
Dwie rzeczy jednak wyprostowały się niemal natychmiast: nazajutrz obudziłem się w białym kraju, dokładnie takim, jak go na początku opisałem (proszę rzucić okiem na zdjęcie – to widok z mojego okna) i po odpaleniu ‘530’, niemal od razu odleciałem. Być może więc dostajemy czasem to, o czym marzymy; może w nieco innej formie niż się nam to wydawało konieczne, w innym czasie – ale jednak dostajemy. Wystarczy tylko mocno chcieć i wierzyć. I nie siedzieć na d..., tylko coś robić.

Branża audio to świat stereotypów i uprzedzeń. Te ostatnie są obrzydliwe i choć wciąż i wciąż na nowo dostrzegam ich w swoim działaniu zbyt wiele, wierzę, że uda mi się kiedyś dojść do poziomu, w którym będę mógł powiedzieć: gotowe. Z kolei stereotypy, choć wydają się równie bezsensowne, mają wewnętrzną logikę i są częścią czegoś większego, czym się na co dzień posługujemy. Mógłbym oczywiście przytoczyć definicję słownikową, jednak idealnie opisuje to wypowiedź Anny Grodzkiej, pierwszej polskiej transseksualnej posłanki, kandydatki na wicemarszałka polskiego Sejmu (niestety przepadła w głosowaniu). W programie publicystycznym Tomasza Lisa, jednego z najważniejszych polskich dziennikarzy, wcale nie odcięła się od stereotypów dotyczących jej osoby, a powiedziała coś takiego: stereotypy pomagają nam w szybkim odnalezieniu się w danej sytuacji i same w sobie nie są złe, wprost przeciwnie – są pomocne. Problem zaczyna się wtedy, kiedy na nich poprzestajemy i nie idziemy dalej; kiedy zarzucamy myślenie, redukując się tylko do danego stereotypu. To jest niebezpieczne.
Przyzwyczailiśmy się do tego, że świat audio to domena inżynierów-wizjonerów, w domyśle: bożych szaleńców. W kulturze rosyjskiej bardzo popularny jest motyw tzw. jurodiwego (ros. юродивый), tj. szalonego świętego. Nawet jeśli nie formułujemy tego wprost, oczekujemy po konstruktorze wizji, nieoglądania się na ograniczenia, wymagamy stałego przełamywania schematów, działania nieobliczalnego, które by jednak nas nie dotykało, trafiało do nas przez odpowiedni „filtr”. I rzeczywiście, wielu producentów tak właśnie swoją przygodę z audio zaczynało, ślęcząc samotnie w swoich pokoikach, szlifując do perfekcji swój pomysł, albo pomysł kogoś innego, którego potencjał nie został jednak dostatecznie zrealizowany. Wielu z nich nigdy z tego nie wyrosło, część poszła tylko o krok dalej, stając się niewielkimi, specjalistycznymi producentami. Zaletą takiego podejścia jest silnie spersonifikowany produkt, przeznaczony zwykle dla konkretnego odbiorcy, o wyrazistym designie i „przesłaniu”, jakie za nim stoi. Wadą – stosunkowo mała innowacyjność (jednak!): zmiany technologiczne wymagają bowiem dużych i bardzo dużych pieniędzy. A tych klasyczni producenci audio klasy high end zwykle nie mają. W ostatnich latach pojawiła się jednak grupa firm całkowicie ten stereotyp negująca, już przez podstawy swojego istnienia – patrz: Continuum Audio Labs, Constellation, Magico, dCS. Powołane do życia przez inżynierów i projektantów, dysponujące dużymi pieniędzmi, zaoferowały urządzenia i kolumny, jakich w garażu nie dałoby się zrobić, nawet jeśli byłby to garaż dla samochodów klasy Bugatti Veyron. Producenci zaproponowali dźwięk porównywalny z tym, co dotychczas mieliśmy jedynie w propozycji maleńkich, specjalistycznych firm.

Do grupy firm o których mowa należy szwajcarski producent Soulution. Jest stosunkowo młoda – powstała w 2005 roku – jej produkty zdobyły jednak światowy rynek wysokiej klasy produktów audio w zaledwie kilka lat – dwa lata po debiucie na wystawie High End w Monachium była już gwiazdą. Marka ta należy do korporacji Spemot AG, mającej siedzibę w Dulliken i od 56 lat specjalizującej się w produkcji silników i elektromechanicznych elementów automatyki przemysłowej oraz silników i siłowników dla przemysłu samochodowego (BMV, Volkswagen, SAAB). O tym, że Spemot, firma zatrudniająca wysokiej klasy inżynierów, mająca rozbudowany dział badawczy, wzięła się za odtwarzanie muzyki zadecydowało dwóch ludzi: Cyrill Hammer Jr. i Roland Manz, inżynierowie, zdeklarowani melomani i najwyraźniej ludzie mający na tyle dużą siłę przekonywania, że firma-matka wyłożyła na ich potrzeby znaczące fundusze. A te były potrzebne po to, aby zaproponować coś zupełnie innego niż wszyscy dookoła, żeby Soulution nie była kolejną firmą „ja też”. Zapewne było to o tyle prostsze, że Cyrill Hammer senior był większościowym udziałowcem Spemota, choć w świecie, gdzie liczy się rachunek ekonomiczny niekoniecznie musiało to działać na jego korzyść. Panowie pomogli sobie zresztą tym, że dość szybko Spemota kupili. Pomocne w podjęciu takiej decyzji było zatrudnienie na pozycji głównego inżyniera firmy Christopha Schürmanna, wcześniej właściciela i konstruktora marki Audiolabor, której dystrybucją w Szwajcarii zajmowali się wcześniej Cyrill i Roland. Rozpoznając w niej duży potencjał panowie kupili i nią i w roku 2000 przekształcili w Soulution. Jakiś czas temu Chriss odszedł z firmy, zastąpiony przez nowego głównego inżyniera.

Pierwszym i najważniejszym produktem tej firmy są wzmacniacze mocy – monobloki 700 i ich stereofoniczna wersja 710. To firma typu „engineered driven”, dlatego wybór półprzewodników w roli układów wzmacniających nie był przypadkowy. Panowie od początku założyli sobie, że najpierw zaprojektują urządzenie o najlepszych, możliwych, parametrach mierzalnych, a potem skonfrontują to z sesjami odsłuchowymi. Tak powstały wzmacniacze o niewiarygodnych osiągach – paśmie przenoszenia DC-800 kHz, współczynniku tłumienia > 10 000, znikomych zniekształceniach i niezwykle wysokiej dynamice. Żeby to osiągnąć sięgnięto po patent stary, jak świat (firma Luxman deklaruje, że jest jego pomysłodawcą), a mianowicie po sprzężenie zwrotne.
Wzmacniacz push-pull w klasie AB jest szczególnie podatny na kilka, dokładnie określonych typów zniekształceń, z których najbardziej dokuczliwe są te związane z przejściem przez zero, z „dryftem” termicznym układów wzmacniających i wydajnością zasilacza. Ostatni problem jest najprostszy do rozwiązania, choć jednocześnie najdroższy. We wzmacniaczu w klasie AB pobór prądu przez układ wzmacniający jest impulsowy i zależy od wysterowania wejścia. Dlatego też zakłada się, że układ bardzo rzadko będzie potrzebował maksymalnej mocy i oszczędza się na zasilaniu, zmniejszając transformatory, pojemność kondensatorów itd. Soulution stosuje zasilacze kilkukrotnie przewyższające pobór maksymalny mocy. W najnowszym wzmacniaczu, integrze 530 jest to zasilacz impulsowy.
Założono też, że problemem jest nie samo sprzężenie, a jego bezwładność. Zaprojektowano więc układy o wyjątkowo szybkim czasie narastania, mierzące kilka centymetrów od wejścia do wyjścia, przygotowane pod kątem ultra-szerokiego pasma przenoszenia (a tutaj istotny staje się nawet kształt ścieżek, ich łamanie itp.) o tak szybkim czasie zadziałania, że słuchacz nie jest w stanie wyłapać opóźnienia wynikającego z podania sygnału wyjściowego na wejście. Ponieważ wynikające ze SZ przesunięcie fazowe zależne jest od częstotliwości, w szwajcarskich urządzeniach jest pod tym kątem korygowane. Aby dodatkowo ograniczyć opóźnienia, sprzężeniem zwrotnym objęto tylko poszczególne stopnie (w końcówce mocy są trzy – dwa bufory i jeden wzmacniający), a nie cały układ.

Jak widać, Soulution wyłamuje się ze wszelkich stereotypów. Przechodzi „obok” uświęconych zasad audiofilskich. Także jeśli chodzi o projekt plastyczny. Wzmacniacz zintegrowany 530 wygląda, jak maszyna z laboratorium, może jakiś piec, może prądnica na paliwo jądrowe – w każdym razie jak urządzenie high tech. Wygląd urządzeń tej firmy porównuje się często do projektów Kelvina Kleina, a to ze względu na niezwykłą czystość linii, prostotę projektu powiązaną z wieloma „smaczkami”, nie narzucającymi się, a ją podkreślającymi.
W przypadku testowanego urządzenia chodzi przede wszystkim o bryłę: to aluminiowy blok ze srebrnym frontem, tyłem, dołem i górą oraz czarnymi bokami. Na przedniej ściance, wysokiej na 350 mm (!), blisko górnej krawędzi, umieszczono okienko na wyświetlacz, koło niego trzy guziki, a na środku niewielką gałkę/przycisk. I tyle. Wyświetlacz typu dot-matrix ma dwie linijki, kolor czerwony i odczytamy na nim komunikaty dotyczące wybranego wejścia oraz siły głosu, a po wejściu do menu, także: wybór nazwy dla wejścia, ustawienia dotyczące startu, jak początkowa siła głosu i wejście, na którym się po włączeniu ustawia, także jaskrawość wyświetlacza i inne. Z tyły za wiele też się nie dzieje, ale przypominam, o jakiej powierzchni mówimy: 350 x 448 mm. Blisko górnej krawędzi – co pokazywałoby, że tam umieszczona jest sekcja przedwzmacniacza, mamy wejścia: cztery wejścia liniowe (dwa zbalansowane XLR i dwa niezbalansowane RCA), wejście gramofonowe z przełącznikami typu DIP ora dwie pary wyjść z przedwzmacniacza. Niżej umieszczono dwie pary, pojedynczych zacisków głośnikowych. Są umieszczone daleko od siebie i mają znakomite zakrętki. W torebeczce, którą znajdziemy w pudle na wzmacniacz, jest też komplet innych zacisków, z przezroczystego akrylu. Test został przeprowadzony właśnie z nimi. Jest także gniazdo sieciowe z mechanicznym wyłącznikiem oraz gniazda służące do komunikacji z innymi urządzeniami Soulution. Boki w całości zakryte są przez ogromne radiatory. Choć po paru godzinach są dość ciepłe w dotyku, nigdy nie przekraczają zadanej temperatury. Jak pisałem, zniekształcenia i ich eliminacja to „konik” inżynierów tej firmy. A jednym z większych problemów jest zmiana temperatury elementów wzmacniających. Szwajcarskie wzmacniacze wyposażone są w zaawansowany układ logiczny, czuwający nad utrzymaniem stałej temperatury – stąd duże radiatory oraz wiatraczek, w razie potrzeby dodatkowo chłodzący wnętrze. Wiatrak nie zatrzymuje się zaraz po wyłączeniu urządzenia, a schładza tranzystory i kondensatory (bo to głównie o te elementy chodzi) przez dłuższy czas po to, aby jak najdłużej zachowały swoje właściwości. To urządzenie przewidziane do pracy przez wiele, wiele lat bez pogarszania się parametrów.
Model 520 ma wymiary (HxWxD) 350 x 448 x 442 mm, waży ponad 40 kg i oddaje 125 W do 8, 250 W do 4 i 500 W do 2 Ω – zachowuje się więc, jak idealne źródło prądowe. Wzmacniacz wykonany jest obłędne – nigdzie nie widać śrub, dopasowanie poszczególnych elementów jest idealne. To niezwykle sztywna, odporna na wibracje bryła, która przetrwa niejednego właściciela. Projekt plastyczny może się nie wszystkim spodobać, jest jednak ponadczasowy – mody przychodzą i odchodzą, a prostota pozostaje.

Mini-wywiad z Cyrillem Hammerem

Wojciech Pacuła: Czym dokładnie jest seria 5 dla Soulution?
Cyrill Hammer: Seria 5 jest serią lokująca się o stopień niżej niż seria 7. Wyzwaniem dla nas było utrzymanie we wszystkich tych produktach jak najwięcej charakteru znanego z droższej serii, redukując przy tym cenę. Podstawowym założeniem związanym ze sprzężeniem zwrotnym, pasmem przenoszenia i „wagą” zasilania było to, aby zmieniły się możliwe najmniej. Musieliśmy jednak zaadoptować do tego techniki wykorzystane w droższej linii.

Czym dokładnie seria 5 różni się od serii 7?
Jeśli chodzi o wzmacniacze, te z serii 5 są mniejsze niż w serii 7. Na wyjściu wzmacniacza monofonicznego 501 i stereofonicznego wzmacniacza zintegrowanego 530 wykorzystaliśmy w nich „tylko” 5 par tranzystorów na kanał (pnp&npn), a w serii 7 mamy po 7 par. Moc wyjściowa rms obydwu serii jest taka sama, jednak droższa ma większą moc chwilową.

W czym jeszcze różni się ich sekcja wzmacniacza mocy?
We wzmacniaczach serii 5 zastosowaliśmy impulsowy zasilacz. Technika ta ma szereg zalet w stosunku do zasilacza liniowego. Przy danym obciążeniu (kolumny wymuszające prąd) napięcie zasilacza pozostaje perfekcyjnie stałe. W serii 7, gdzie zastosowaliśmy duży, toroidalny transformator, nie dało się nam tego uzyskać. Mając lepszą technologię zasilacza mogliśmy zmniejszyć wymiary wzmacniacza bez utraty jakości dźwięku.

Kto był odpowiedzialny za projekt plastyczny nowej serii?
Greutmann Bolzern z Designstudio w Zurichu. To ten sam projektant, z którym współpracowaliśmy przy poprzedniej serii. Jego nowy projekt otrzymał nagrodę “Red Dot Design Award 2012 Best of the Best”. Co oznacza, że wyróżniono go jako najlepszy projekt plastyczny w dziedzinie w sekcji elektroniki konsumenckiej oraz aparatów fotograficznych.

Dlaczego impedancja wejść XLR nie jest dokładnie dwukrotnie większa niż wejść RCA? Co to oznacza?
Tak się składa, że dane, które zamieściliśmy na stronie internetowej są (a raczej były) błędne. Wartość ta została zmieniona w czasie produkcji i wynosi teraz 3 kΩ dla wejść XLR i RCA.

Jakieś interesujące szczegóły?
W 530 zawarliśmy topowy przedwzmacniacz i dwa, monofoniczne wzmacniacze mocy, wszystko w jednej obudowie. O ile wiemy, nikt wcześniej nie zrobił tego z taką perfekcją. Wzmacniacz 530 jest urządzeniem Soulution wykonanym bez żadnych kompromisów.

Dlaczego musieliśmy czekać tak długo na ten produkt – od wystawy w Monachium z 2011 roku aż do teraz?
Zapowiedzieliśmy model 530 w maju 2011 roku. Pracując przy prototypie zdaliśmy sobie sprawę, że sekcja przedwzmacniacza nie spełnia naszych założeń. Zdecydowaliśmy się więc rozpocząć prace od początku. Niestety zajęło nam to więcej czasu niż początkowo zakładaliśmy, przede wszystkim dlatego, że zmienił się zespół projektantów. Jak wiesz, Christoph nie pracuje już z nami. Musiał go zastąpić nowy inżynier, który był w stanie poprowadzić projekt tak, jak sobie tego życzyliśmy. To znowu zabrało trochę czasu.

530 ma budowę DC-coupled (bez kondensatorów w torze), jak przedwzmacniacz720?
520 i 530 NIE SĄ konstrukcjami DC-coupled. W 720 zastosowaliśmy automatyczny układ offsetu DC z przekaźnikiem przełączającym kondensator [w czasie przełączania wejść na moment w torze znajdował się kondensator, nie dopuszczający do pojawienia się w głośnikach stuknięcia – przyp. red.]. Ponieważ nie byliśmy w stanie dostrzec żadnej różnicy w jakości dźwięku pomiędzy układem z kondensatorem i bez niego, zdecydowaliśmy się w serii 5 pozostawić kondensator w torze sygnału na stałe.

ODSŁUCH

Płyty użyte do odsłuchu (wybór)

  • MJ Audio Technical Disc vol.6, Seibundo Shinkosha Publishing, MJCD-1005, CD (2013).
  • Depeche Mode, Heaven, Columbia Records, 547537, SP CD (2013).
  • Handel, Arias for Cuzzoni, Simone Kermes, Lautten Compagney Berlin, dyr. Wolfgang Katschner, Edel Classic, 16422BC, CD (2009).
  • Józef Skrzek, "Pamiętnik Karoliny", Polskie Nagrania/Metal Mind Productions, MMP CD 0535 DG, CD (1978/2009).
  • King Crimson, In The Court of the Crimson King, Atlantic/Universal Music [Japan], UICE-9051, HDCD (1969/2004).
  • King Crimson, Lark's Tongues in Aspic, Atlantic/WHD Entertainment, IECP-20220/221, "40th Anniversary Series", 2 x HQCD (1973/2012).
  • Kings of Leon, Only by the Night, RCA/BMG Japan, BVCP-40058, CD (2009/2010).
  • Led Zeppelin, Celebration Day, Swan Song/Atlantic/Warner Music, 79688-1, 2 x CD + Blu-Ray + DVD (2012).

  • Led Zeppelin, Led Zeppelin (I), Atlantic/Warner Music, 826325, “mini LP”, CD (1961/1994).
  • Miles Davis, In A Silent Way, Columbia/Mobile Fidelity, UDSACD-2088, “Special Limited Edition, No. 1311”, SACD/CD (1969/2012).
  • Stan Getz/Joao Gilberto, Getz/Gilberto, Verve/Lasting Impression Music, LIM K2HD 036, K2HD Mastering, “24 Gold Direct-from-Master Edition UDM”, CD-R (1964/2009).
  • The Oscar Peterson Trio, We Get Request, Verve/Lasting Impression Music, LIM K2HD 032, K2HD Mastering, “24 Gold Direct-from-Master Edition UDM”, CD-R (1964/2009).
  • Tomasz Stańko Quartet, Lontano, ECM, 1980, CD (2006). Japońskie wersje płyt dostępne na

  • Skoro mówimy już o stereotypach, przywołajmy jeszcze jeden: tranzystory grają zimno i klinicznie. Stąd przeciwstawienie im „ludzko” brzmiących lamp. Bzdura? Ależ oczywiście: słyszałem znacznie więcej wzmacniaczy lampowych o beznamiętnym, sterylnym dźwięku niż takich właśnie wzmacniaczy tranzystorowych. Dlatego też powiedziałbym, że to raczej uprzedzenie. Tym bardziej, że znam wzmacniacze Soulution niemal od podszewki: od dwóch lat używam w swoim systemie końcówkę mocy 710. Ostatnie, co bym o jej dźwięku powiedział, to, że jest jasny, zimny, sterylny, wyprany z uczuć. Jest inaczej: wzmacniacze tej firmy uwydatniają charakter własny podłączanych do nich kolumn; Harbethy M40.1 pokazują nieco mocniejszy średni bas i delikatną górę, Amphiony Krypton3 genialną przestrzeń i dość lekką podstawę basową, a Esthelony XA są kremowe i ultra-szybkie. Myślę, że z problemami mamy do czynienia, jeśli coś w kolumnach „nie gra”, jeśli jakaś wada/cecha, przez inne wzmacniacze przykrywana wychodzi na jaw.
    Model 530 jest jeszcze inny. Jego brzmienie jest kremowe, jedwabiste i nie aż tak rozdzielcze oraz selektywne, jak 710. Tak, jakby nowy team projektantów (patrz mini-wywiad) postawił na współpracę z jak największą gamą kolumn. Jak zawsze pociąga to za sobą konsekwencje, ostatecznie to kompromis, ważne jednak, czy zrealizowano podstawowe założenia.

    Potężna bryła wzmacniacza, jego zasilacz, zdolny napędzić niewielką spawarkę, radiatory plus silniczek mogące odprowadzić ciepło z dużego grzejnika sugerują masę dźwięku, lawinę basu, jego kontrolę, nawet przesadną. Tak przekładają się stereotypy i nasze przyzwyczajenia na oczekiwania. W tym przypadku wszystko to zawodzi – integra ze Szwajcarii tak nie gra. Urządzenie nie gra w konturowy, „mocarny” sposób. Nie schodzi tak nisko z basem, jak 710 i nie różnicuje go w aż tak zastanawiający sposób (zastanawiający, ponieważ do głowy przychodzi pytanie: dlaczego wszystkie inne urządzenia ten element uśredniają).
    Rdzeniem tego przekazu jest absolutny spokój. Tego rodzaju „pewność siebie” jest wyrafinowanym wyrazem panowania nad przekazem, nad kolumnami i nad źródłem. Tak dają o sobie znać wszystkie zalety o których wcześniej mówiłem; tak manifestuje się niebywale wysokie tłumienie wyjścia („damping factor”). Jak to przekłada się na muzykę? Na kilka sposobów. Jednym z nich jest niesamowicie czarne tło, czarny jedwab na którym wyświetlane są bryły instrumentów; wyświetlane, dodajmy, w 3D o skali IMAX-a. Trzeba dobrze zrozumieć i odpowiednio docenić rolę owego tła, ponieważ to, co robi 530 z muzyką jest absolutnie unikalne, lepsze nawet niż w 710 z topowym przedwzmacniaczem 720, który kiedyś testowałem. W takim przypadku, jak ten siadamy przed kolumnami i zarzucamy myślenie kategoriami „więcej, głębiej, dalej”, ponieważ muzyka zaczyna nas interesować jako wydarzenie dziejące się naszych oczach, rozwijające się, nieprzewidywalne. Tak, nieprzewidywalność aktu muzycznego jest jednym z ważniejszych atutów tego urządzenia. Doskonale znane nagrania nabierają głębszych znaczeń, nowe (nawet niezbyt udane, jak najnowszy singiel Heaven grupy Depeche Mode) trzymają w napięciu jak dobry thriller.

    Przykłady? Najpierwszym jest płyta Tomasza Stańko Lontano. Tak się złożyło, że dokładnie w czasie testu polski trębacz wydał nową płytę „Wisława”. Poświęcona pamięci, zmarłej rok temu, polskiej poetce, Noblistce, wydana została przez monachijską wytwórnię ECM. Wszyscy znamy „sound” ECM-u, prawda? Kiedy mamy niedrogie systemy, wydaje się niesamowicie precyzyjny, nośny, z ogromną przestrzenią; także trochę jasny. Przy każdym apgrejdzie okazuje się, że jest w nim więcej i więcej „mięsa”, tkanki łącznej, wypełnienia. Aż wreszcie, kiedy jesteśmy w realnym high-endzie (chodzi o jakość, nie pieniądze) dostajemy pięścią w nos: to ciepły, niebywale głęboki dźwięk. Precyzyjny? – Tak! Przestrzenny? – Ależ oczywiście! Ale nasycony harmonicznymi w sposób, w jaki niemal nikt inny nie potrafi tego (współcześnie) zrobić.
    Nie miałem jeszcze płyty Wisława, ale trzymałem w ręku bilety na koncert Stańki (który ma zresztą całkiem przyjemny system do odsłuchu muzyki) ją promujący. Niecierpliwie wyglądałem tego, co artysta w wywiadzie w polskiej edycji „Newsweeka” nazwał „mistrzowskim graniem:

    Już w studiu producent mówił mi, że jest bomba, więc wytwórnia ECM zdecydowała się wydać podwójny album, czego z powodów komercyjnych już się raczej nie robi. Ale nawet mnie zaskakuje tutaj każdy dźwięk. To mistrzowskie granie, bo mam świetnych muzyków.
    (Sebastian Łupak, Manhattan Transfer, „Newsweek”, 4-10.02.2013)

    Póki co słuchałem jednak Lontano. Był to odsłuch z jednej strony komfortowy, z drugiej ekscytujący. Komfort polegał na tym, że już po kilku minutach wiedziałem, że ten wzmacniacz nie doprowadzi, nie dopuści do problemów z górą, z sybilantami. Jego kremowy przekaz powoduje, że coś w ataku jest zaokrąglone, delikatnie zmodyfikowane. Zwykle tego typu operacje przeprowadza się wycofując wysokie tony, albo ocieplając środek. W obydwu przypadkach to zniekształcenia. Nie wiem czego dokładnie pochodną jest to, co słyszałem w modelu 530, ale witam to z zainteresowaniem i uznaniem. Tym bardziej, że – jak mówię – nie chodzi o rolowanie góry. Uderzający na początku nagrania Toccaty w d-moll J.S Bacha, z wydanej przez japoński magazyn „MJ Audio Technical” składanki Vol. 6, dzwon wstrząsnął mną, pokojem i zapewne połową moich sąsiadów. Na pewno mieszkającym pode mną poetą, panem Adamem Ziemianinem, który nazajutrz dziwnie głęboko zaglądał mi w oczy, szukając w nich, zapewne, skruchy…
    W każdym razie słuchając trąbki Stańki miałem przed sobą ogromną przestrzeń, niesamowicie głęboką i czarną, lepszą niż ją znam z grania na żywo. Tak, wiem oczywiście, że uczestnictwo w koncercie to najwyższa forma obcowania z muzyką, wiem też jednak, że nagranie jest zupełnie nowym światem, wykreowanym przez szereg ludzi i że często prezentuje świat bardziej atrakcyjny niż to, co słyszymy na żywo. A znam Stańkę z wielu okazji, znam też trąbkę – zarówno z koncertów, które realizowałem, jak ze studia, gdzie ją wielokrotnie nagrywałem. Na żywo nigdy nie będzie tak aksamitna, jak z najlepszych nagrań. Co model 530 pokazał z lekkością i łatwością, jak mało który wzmacniacz. To było WYDARZENIE, kreowane na moich oczach. Znam tę płytę na wylot, tam i z powrotem, lubię ją, jednak z zaciekawieniem oczekiwałem na kolejne dźwięki, frazy, utwory.
    Podobnie było z nagraniami Simone Kermes. To sopranistka o głosie poruszającym mnie do samych trzewi. Doskonale pamiętam jej występ podczas festiwalu Misteria Paschalia w Krakowie, z zeszłego roku i właśnie trzymam w ręku (tak, mam sporo biletów…) bilety na tegoroczne Misteria. Śpiewając z towarzyszeniem Venice Baroque Orchestra przebiła nawet, występujących na tej samej scenie, Fabio Biondi z Europa Galante i Jordi Savalla, choć jestem ogromnym fanem ich wszystkich. Kermes była jednak zjawiskowa. Żadna płyta nie oddaje nawet połowy tego, co prezentuje na żywo.
    O ile jednak przykład ze Stańką pokazał, że wzmacniacz Soulution potrafi przekazać coś wyjątkowego, czego nawet w wykonaniu na żywo nie ma, a więc intymną bliskość bez problemów wynikających z fizycznego przybliżenia do instrumentu (tu: trąbki), co nie zawsze jest przyjemne, o tyle z nagraniami Kermes, np. z płyty Handel. Arias for Cuzzoni, zasygnalizował inną umiejętność: porządkowania przekazu. Utwory z ogólnie rozumianej klasyki, z dużym aparatem wykonawczym są zazwyczaj pokazywane z dystansu. Ponieważ nie jest możliwe oddanie wszystkich elementów składających się na dźwięk na żywo, jest to zwykle przekaz „skonstruowany” z mniejszych elementów. Soulution je wszystkie uporządkował, wprowadzając do dźwięku niesamowity spokój, ale spokój wynikający nie z uspokojenia przekazu, a z wewnętrznej, kontrolującej wszystko zza kulis, „sprężyny”, która zdejmuje z nas wymóg wsłuchiwania się w nagranie bardziej niż to ma miejsce podczas wykonania na żywo. To było wybitne!

    Jak mówiłem, nowy wzmacniacz Szwajcarów gra nieco inaczej niż Seriia7. Nowy dźwięk przynosi elementy, których mi teraz w modelu 710 brakuje. Pod tym względem zachowuje się, jak absolutnie high-endowy system dzielony, nie jak integra. Taki spokój w prezentacji obrazu, takie zniknięcie z procesu, pozostawiając nas sam na sam z wykonawcą/wykonawcami to domena drogich systemów lampowych, wydawało się, że tranzystory tego nie potrafią.
    Jak w każdym produkcie, tak i tutaj da się wskazać elementy, które inne firmy realizują inaczej, czasem lepiej. Tak, trzeba będzie za to zapłacić większe pieniądze, albo trzeba będzie przystać na inne kompromisy, musimy jednak wiedzieć, jakiego rodzaju to są kompromisy; czegoś takiego, jak produkt „bezkompromisowy” nie ma, konstruktor zawsze musi wybierać między, często przeciwstawnymi, walorami.
    W przypadku modelu 530 chodzi przede wszystkim o nieco mniejszą rozdzielczość niż z 710, albo ze wzmacniaczami lampowymi pracującymi z triodami 300B w układzie single-ended, albo też z A-200 Accuphase. Wzmacniacze Soulution z wyższej serii są pod tym względem po prostu wyjątkowe i nigdy, nigdy czegoś takiego z urządzeń tranzystorowych nie słyszałem. Testowana integra miała pod tym względem poprzeczkę postawioną niemal pod sufitem. Wywiązała się z tego niebywale dobrze, prawdę mówiąc niczego mi nie brakowało. To część większej całości, która powoduje, że wzmacniacz pięknie wpasuje się w niemal każdy system, zagra z niemal każdą kolumną. Jego moc i wydajność prądowa pozwoli na wysterowanie wszystkiego, co się rusza, a barwa oraz sposób traktowania materii muzycznej chwyci nas za serce także z kolumnami, uchodzącymi za jasne i „lekkie”.
    Trzeba być jednak przygotowanym na to, że przekaz będzie raczej kremowy i nie aż tak dynamiczny, jak z modeli z Serii7. To wciąż będzie dynamika wybitna, a przezroczystość, szczególnie, jak na wzmacniacz zintegrowany, zachwycająca, ale przy bezpośrednim porównaniu z droższymi urządzeniami nie da się tego nie zauważyć. Niski bas, jak już pisałem, jest nieco zaokrąglony, nie tak rozdzielczy, jak się do tego przyzwyczaiłem z modelem 710. I znowu: żaden wzmacniacz lampowy, bez względu na moc, nie potrafi połączyć takiego spokoju w prezentacji kontrabasu, fortepianu, gitary basowej z melodyjnością. Także żaden wzmacniacz zintegrowany, bez względu na technologię. Najlepsze tranzystorowce, jak 710 Soulution, czy monobloki A-200 firmy Accuphase robią to po prostu lepiej, najlepiej.

    Podsumowanie

    Porównanie jest bardzo poręcznym narzędziem, pozwalającym ukierunkować uwagę odbiorcy komunikatu. Myślimy schematami, nasze codzienne doświadczenie odwołuje się do tego, co pamiętamy i rozumiemy, dlatego posłużę się właśnie porównaniem. A będzie to o tyle łatwe, że model 530 szwajcarskiej firmy Soulution z wdziękiem poddaje się takiej analizie; nie będąc podobnym do niczego w ogólności, nigdy takiego dźwięku nie słyszałem, w szczegółach wykazuje zaskakujące podobieństwa a to do jednego typu urządzeń, a to do drugiego, do konkretnych marek i modeli. Ogólne ukształtowanie barwy niesamowicie przypomina mi to, co słyszałem z cyfrowego wzmacniacza D-Premier AIR z jednej strony i z hybrydy Tenor Audio 175T z drugiej. To jedwab, ciemne tło, lekko złagodzony atak dźwięku. Od obydwu tych urządzeń jest jednak lepszy, a to przez głębsze tło, lepszą kontrolę głośników i coś nieuchwytnego, co powoduje, że czekamy w napięciu na kolejny utwór, nawet jeśli płytę znamy bardzo dobrze. Dynamika jest zbliżona do A-200 Accuphase i 710 Soulution.
    Najlepsze wzmacniacze tranzystorowe, jakie znam, czyli właśnie te dwa: Accuphase A-200 i Soulution 710 schodzą nieco niżej, są nieco bardziej rozdzielcze i selektywne i lepiej różnicują barwę i bryły instrumentów. Proszę jednak zauważyć, że mówimy o końcówkach mocy droższych od testowanego wzmacniacza, który jest przecież integrą! Mówimy więc o dwukrotnie droższym systemie wzmacniającym przedwzmacniacz/końcówka kontra wzmacniacz zintegrowany. Nie znam natomiast żadnego innego wzmacniacza zintegrowanego na tym poziomie, który potrafiłby w tak spójny sposób przedstawić swój punkt widzenia, zaprezentować – z sukcesem! – swoją interpretację tego, co otrzymuje ze źródła dźwięku.

    BUDOWA

    Wygląd wzmacniacza został zaprojektowany przez firmę Greutmann Bolzern Designstudio z Zurichu. Projekt został uhonorowany nagrodą “red dot design award 2012 Best of the Best”. Trzeba jednak powiedzieć, że nie wszystkim się spodoba. Wzmacniacz jest potężny, masywny i nie przypomina urządzenia audio. Jego przednia ścianka jest niemal pusta, poza gałką siły głosu, wyświetlaczem i trzema guzikami. Podobnie tył. Sterujemy nim za pomocą małego pilota systemowego, dołączanego do wszystkich przedwzmacniaczy i odtwarzaczy SACD tego producenta.
    Konstrukcja urządzenia została pomyślana w ten sposób, aby stanowiła zwartą, sztywną całość. To aluminiowe płyty na zewnątrz, potężne radiatory z boków i ekrany wewnątrz, oddzielające od siebie poszczególne sekcje. Całość stoi na specjalnie do tego celu zaprojektowanych nóżkach. Pomiędzy dwa aluminiowe krążki wstawiono w nich trzy stalowe kulki – przypominają to, co spotkamy w stopach Finite Elemente CeraPuc. Jestem zwolennikiem sztywnego łączenia poszczególnych elementów, podobnie, jak jeden z moich mistrzów, pan Ken Ishigura, właściciel Acoustic Revive, z którym spotkałem się w listopadzie zeszłego roku podczas warszawskiej wystawy Audio Show 2012. Najwyraźniej inżynierowie Soulution myślą podobnie.
    Wnętrze podzielone jest na trzy, poziome, części. W dwóch górnych mamy przedwzmacniacz i końcówki mocy, a w dolnej, największej, zasilacz. Przedwzmacniacz zmontowano na jednej, dużej płytce drukowanej, zarówno jego zasilacz, sekcję liniową, jak i gramofonową. W układzie znajdziemy układy scalone Analog Devices AD797 i Burr Brown OPA627 (sekcja phono) oraz tranzystory i Burr Brown OPA 627 (sekcja liniowa). Aktywne wejście wybierane jest w przekaźnikach, po czym sygnał trafia do niezwykle rozbudowanego układu regulacji siły głosu. To układ dyskretny, z precyzyjnymi, lutowanymi powierzchniowo opornikami oraz przełączającymi je kontaktronami – najlepszymi tego typu elementami, szkoda, że tak rzadko widywanymi. Znajdziemy je jeszcze u McIntosha i ASR-a. Gwarantują bardzo długą żywotność układu. Żeby uniknąć słyszanego w głośnikach przełączania, układ został zrównoleglony klasyczną scaloną drabinką rezystorową Burr Brown PGA2320. W momencie zmieniania siły głosu w tor sygnału włączany jest Burr Brown, a w „tle” zmieniana jest siła głosu w dyskretnym układzie. Ultra-purystyczne, ale i sensowne. Układ sprzęgnięty jest za pomocą kondensatorów. W prototypie były to Mundorfy M-CAM MKP, jednak w wersji, którą dostałem zostały zrównoleglone pięknymi Mundorfami M-Cap Supreme Silver/Gold/Oil, a więc kondensatorami olejowymi. Sekcja przedwzmacniacza gramofonowego wygląda równie znakomicie: zastosowano w niej kondensatory Evoxa, a do sprzęgnięcia układu – kolejne Mundorfy MKP. Bardzo rozbudowany jest zasilacz sekcji przedwzmacniacza. Zmiana napięcia następuje na dole urządzenia, w układzie impulsowym, jednak prostowany, filtrowany i stabilizowany jest na miejscu, na wspólnej płytce. Pracują tu ładne kondensatory Mundorfa M-Lytic AG+ oraz dyskretne stabilizatory napięcia, na tranzystorach ON.
    Sekcja końcówek mocy umieszczona jest poniżej. Całość jest tranzystorowa i ma układ dual-mono. Niestety nie udało m się do niej dotrzeć, więc nie wiem dokładnie, jak jest zbudowana. Wiadomo tylko, że to pięć par tranzystorów bipolarnych na kanał w sekcji prądowej.
    Na samym dnie obudowy mamy ogromny zasilacz. Zdolny oddać do 4000 W mocy jest układem impulsowym. Podzielono go na dwie części - zmieniającą napięcie oraz prostującą ja oraz filtrującą. Wydaje się, że przedwzmacniacz ma osobny zasilacz, dodatkowo zaekranowany.
    To urządzenie zbudowane tak, aby grało w identyczny sposób za 10, 20 i więcej lat. Nie żakowano pieniędzy na elementy bierne. Zastosowano w nim swoje własne rozwiązania, co do których inżynierowie tej firmy są przekonani: zasilacze impulsowe, głębokie sprzężenie zwrotne, sprzężenie sygnału za pomocą kondensatorów, ciekawy układ regulacji siły dźwięku. Wraz z 530 dostajemy nie tylko wybitny dźwięk, ale równie wybitne wykonanie.

    Dane techniczne (wg producenta)

    Typ: tranzystorowy wzmacniacz zintegrowany
    Pasmo przenoszenia: DC-800 kHz
    Wzmocnienie: -31 - +42 dB
    Szybkośc narastania sygnału: 900 ns
    THD+N: <0,001%
    Damping Factor: >10 000
    Stosunek sygnału do szumu: >120 dB
    Przesłuch między kanałami: <120 dB
    Impedancja wejściowa (XLR/RCA): 3 kΩ
    Moc wyjściowa (8/4/2 Ω): 125/250/500 W
    Maksymalny prąd na wyjściu: 45 A
    Pobór mocy: 350 W (bez sygnału wejściowego)/0,5 W (standby)
    Wymiary: 350 x 442 x 448 mm (HxWxD)
    Waga: ok. 40 kg



    Test po raz pierwszy ukazał się w języku angielskim w magazynie „Enjoy The Music.com” w marcu 2013 roku (czytaj TUTAJ).


    Dystrybucja w Polsce
    SoundClub Sp. z o.o.

    ul. Skrzetuskiego 42
    02-726 Warszawa
    tel.: 22 586 3270 | fax: 22 586 3271

    e-mail: soundclub@soundclub.pl

    www: www.soundclub.pl


    System odniesienia

    Źródła analogowe
    - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
    - Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
    - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ
    Źródła cyfrowe
    - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ
    - Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD
    Wzmacniacze
    - Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ
    - Wzmacniacz mocy: Soulution 710
    - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
    Kolumny
    - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
    - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
    - Filtr: SPEC RSP-101/GL
    Słuchawki
    - Wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
    - Słuchawki: HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-300, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ
    - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
    - Kable słuchawkowe: Entreq Konstantin 2010/Sennheiser HD800/HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ
    Okablowanie
    System I
    - Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 8N-A2080III Evo, recenzja TUTAJ
    - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
    System II
    - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II
    - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA
    Sieć
    System I
    - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
    - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ
    - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
    System II
    - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ
    - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ
    Audio komputerowe
    - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-801
    - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
    - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
    - Router: Liksys WAG320N
    - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
    Akcesoria antywibracyjne
    - Stolik: SolidBase IV Custom, opis TUTAJ/wszystkie elementy
    - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
    - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
    - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
    - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4
    Czysta przyjemność
    - Radio: Tivoli Audio Model One