pl | en
Test
Przetwornik cyfrowo-analogowy
Audio-gd NFB-7.32

Cena (w Polsce): 6311 zl (z opcjonalną regulacją głośności)

Producent: Audio-gd

Kontakt: 2nd industrial park, Fulu, Leliu, Shunde Distric, Foshan City, Guangdong Province, Postal code: 528300 China tel.: 0086 757 25636128

e-mail: audio-gd@126.com

Strona internetowa: www.audio-gd.com

Kraj pochodzenia: Chiny

Produkt do testu dostarczyła firma: 4HiFi - Grupa Inter Projekt

Tekst: Marek Dyba
Zdjęcia: Marek Dyba, Audio-gd (nr 2, 4)

Data publikacji: 18. stycznia 2013, No. 105




Produkty, które przychodzą do recenzji mógłbym sklasyfikować na wiele różnych sposobów. Jednym z nich, mającym w tym przypadku najlepsze zastosowanie jest podział na (zwykle) nowe produkty znanych mi już producentów, nowości od producentów znanych, ale z którymi nie miałem wcześniej do czynienia oraz na rzeczy zupełnie obcych mi firm. Te pierwsze wiążą się ze swego rodzaju ekscytacją pt.: "co też nowego wymyślili ludzie z firmy xyz?". Te drugie są potencjalną niespodzianką, choć w przypadku znanych marek zwykle wiadomo, czego z grubsza można się spodziewać. Ale to te trzecie są prawdziwie wielką niewiadomą – taka przygoda może się różnie skończyć – może być pozytywnym zaskoczeniem, ale może być też rozczarowaniem.
Tak naprawdę, dobierając sobie produkty do testu opieram się na takich czy innych rekomendacjach, więc w większości przypadków ryzyko rozczarowania jest niewielkie. Tyle, że owe rekomendacje pochodzą z różnych źródeł. Weźmy pod uwagę choćby Bastanisy Matterhorn (czytaj TUTAJ). Polecił mi je konstruktor mojego gramofonu, Vic, który znał wcześniejsze dzieła Roberta Bastanisa, choć jeśli tego konkretnego modelu jeszcze nie. TeddyDAC-a podrzucił mi do odsłuchu Adam Mokrzycki, twierdząc, że po pierwsze gra bardzo dobrze, a po drugie powinien się wpasować w moje preferencje brzmieniowe. Schiita LYR wziąłem w swoim czasie do testu, bo po pierwsze był bardzo pozytywnie przedstawiany na forach w swojej ojczyźnie, USA, a po drugie był jednym z nielicznych wzmacniaczy słuchawkowych będących w stanie napędzić słuchawki planarne HiFiMAN-a. Akurat te trzy urządzenia przyszły mi pierwsze do głowy bo...
każde z nich po teście u mnie zostało, każde było strzałem w dziesiątkę, łącząc wysoką klasę dźwięku, z brzmieniem pasującym do moich preferencji i, co bynajmniej nie było bez znaczenia, akceptowalną (dla mnie) cenę. Używam ich na co dzień, mam je przed oczami pisząc ten tekst i pewnie stąd w ogóle o takiej klasyfikacji recenzowanych produktów pomyślałem.

Wspominam o tym wszystkim dlatego, że ten test jest nieco wyjątkowy o tyle, że wybierając urządzenie, a może raczej markę urządzenia, do testu opierałem się na dwóch rzeczach – rekomendacji właściwie jednego, nieznanego mi człowieka i robiących duże wrażenie zdjęciach wnętrz urządzeń tego producenta. Bo sama marka Audio-gd była mi do niedawna na dobrą sprawę nieznana. Gdy zaczęła się jakiś czas temu przewijać na forum Audiostereo.pl na początku nie zwróciłem na nią nawet uwagi. Dopiero, gdy za rekomendacjami poszły „rozebrane” zdjęcia, nieco bliżej się nią zainteresowałem. Nie zamierzam tu zgrywać wielkiego specjalisty jeśli chodzi o stronę techniczną testowanych urządzeń, ale ponieważ przewinęło się przez mój pokój ostatnimi czasy całkiem sporo DAC-ów z różnych półek cenowych, więc nie mogłem nie zauważyć, że zwłaszcza te w większych obudowach oferują zazwyczaj mnóstwo „audiofilskiego powietrza”. DAC nie jest w końcu aż tak skomplikowanym urządzeniem, w tym sensie, że nie składa się z wielu elementów i stąd zwykle ogranicza się najwyżej do kilku niedużych płytek drukowanych, jakiegoś niewielkiego trafa i tyle. Tymczasem przetworniki Audio-gd umieszczane są w dużych, solidnych obudowach i to nie po to, żeby dostojniej wyglądały, tylko dlatego, że ich wnętrze jest dość szczelnie, w bardzo porządny, uporządkowany sposób wypełnione – obudowy po prostu nie mogłyby by być mniejsze. Już samo to wzbudziło moją ciekawość – co oni tam napakowali, bo przecież nie balast?
Skontaktowałem się więc z polskim dystrybutorem, który jak się okazuje reprezentuje firmę Audio-gd nie tylko na rynku polskim, ale i w innych krajach europejskich i poprosiłem o przetwornik z wyższej półki. W ofercie firma ma bowiem sporo modeli, a część z nich kosztuje naprawdę niewielkie pieniądze. Rzecz nie tym, że mam coś przeciwko niedrogim urządzeniom, wręcz przeciwnie, ale po przetestowaniu już chyba kilkudziesięciu przetworników szukam po prostu czegoś wyjątkowego, co będzie się wyróżniać na tle innych. Dystrybutor zaoferował mi topowe urządzenie tego producenta z serii wyposażonej w przetworniki ES9018 Sabre, czyli model NFB-7.32. Podkreślam fakt, że to seria akurat z tą kością, dlatego, że Audio-gd to jeden z nielicznych producentów, który tworzy "daki" oparte o różne kości. ES9018 Sabre to jedna z nich, a oprócz tego, w innych seriach, wykorzystuje także Wolfsona WM8741, czy PCM 1704UK. Także w kwestii chipów USB klient dostaje różne opcje, choć wygląda na to, że następca słynnego Tenora TE7022, czyli kość TE8802 chyba nie do końca się udała producentowi i stąd nie zyskała takiej popularności jak poprzednik i dlatego Audio-gd chyba także się z tej kości wycofuje zastępując ją VIA Vinyl VT1731. Przyznam, że się z nią do tej pory nie spotkałem chyba w żadnym innym DAC-u, ale warto przecież porównać wszechobecnego obecnie XMOS-a z innymi produktami, nieprawdaż?

ODSŁUCH

Nagrania użyte w teście (wybór):

  • Louis Armstrong & Duke Ellington, Louis Armstrong & Duke Ellington. The Complete Session, Deluxe Edition, Roulette Jazz 7243 5 24547 2 2 (i 3), CD/FLAC.
  • Patricia Barber, Companion, Blue Note/Premonition, 7243 5 22963 2 3, CD/FLAC.
  • Muddy Waters & The Rolling Stones, Live At The Checkerboard Lounge, Chicago 1981, Eagle Rock Entertainment, B0085KGHI6, DVD/CD/FLAC.
  • Joseph Haydn, Les sept dernieres paroles de notre Rédempteur sur la Croix, Le Concert des Nations, Jordi Savall, Astree, B00004R7PQ, CD/FLAC.
  • Led Zeppelin, Led Zeppelin, Atlantic/Warner Music, WPCR-11611, CD/FLAC.
  • Dire Straits, Communique, Vertigo, 800 052-2, CD/FLAC.
  • Beethoven, Symphonie No. 9, Deutsche Gramophone, DG, 445 503-2, CD/FLAC.
  • Georges Bizet, Carmen, RCA Red Seal 74321 39495 2, CD/FLAC.
  • Stevie Ray Vaughan, Texas flood, epic/LEGACY, EX65870, CD/FLAC.
  • Puccini, La Boheme, DECCA, 421 049-2, CD/FLAC.
  • Rossini, Il Barbiere di Siviglia, EMI, D211355, CD/FLAC.

NFB-7.32, podobnie (jak podejrzewam) jak i inne produkty Audio-gd należy do grupy urządzeń, których nie da się ocenić po pierwszych kilkunastu sekundach grania. Nie mówię oczywiście o ostatecznej ocenie, ale o pierwszym wrażeniu, które zazwyczaj sporo o obiekcie odsłuchu mówi. Nie jest to bowiem przetwornik, który gra pełnią swoich możliwości zaraz po podłączeniu. Dlaczego? Być może z tego samego powodu, dla które jego wnętrze wygląda na „wypchane do granic możliwości”. Z tego co można wyczytać w materiałach firmowych jest to układ bez sprzężenia zwrotnego, nie znajdziemy tu żadnych wzmacniaczy operacyjnych (OPA), ani kondensatorów sprzęgających, a całość oparto na własnym rozwiązaniu Audio-gd zwanym ACSS (Audio-gd Current Signal System), czyli autorskiej technologii polegającej na pracy w domenie prądowej. Stąd właśnie wzięły się rozbudowane układy, zamiast niewielkich OPA, i dlatego urządzenie potrzebuje sporo czasu, by osiągnąć optymalne warunki pracy. Jeśli więc ktoś będzie próbował ocenić brzmienie NFB-7.32 w ciągu minuty po jego włączeniu to pewnie oceni go źle i da sobie spokój. Ale wystarczy włączyć urządzenie pół godziny przed krytycznym odsłuchem i... okazuje się, że to już zupełnie inna bajka. Tak było w moim przypadku – za pierwszym razem włączyłem DAC-a, zacząłem słuchać i niespecjalnie mi się podobało. Zająłem się więc innymi rzeczami, a do słuchania wróciłem po kilkudziesięciu minutach i od razu stwierdziłem, że gra zupełnie inaczej. Pozostawało pytanie, czy była to kwestia akomodacji słuchu, czy może urządzenie rozgrzało się i dlatego zaczęło "brzmieć". Za drugim razem, przed kolejną sesją odsłuchową, włączyłem NFB-7.32 jakieś pół godziny przed rozpoczęciem odsłuchu. Tym razem nie siedziałem w pomieszczeniu odsłuchowym, więc o akomodacji słuchu nie było mowy – gdy zacząłem słuchać, byłem już pewny, że to konkretne urządzenie musi się rozgrzać przed odsłuchem – dla mnie nihil novi sub sole, bo podobnie jest z niemal każdym urządzeniem lampowym, a te należą w końcu do moich ulubionych. Nawiasem mówiąc NFB-7.32 faktycznie nieco się nagrzewa – wystarczy dotknąć górnej pokrywy, by się o tym przekonać.

W czasie odsłuchu korzystałem z trzech źródeł – odtwarzacza płyt (po koaksjalu), dedykowanego komputera PC (po USB) oraz tegoż samego komputera po USB, ale z konwerterem USB Lampizatora po drodze. Ta ostatnia opcja pojawiła się przede wszystkim dlatego, że nie udało mi się zmusić NFB-7.32 do współpracy z JPlayem, którego używam jako podstawowego softu do odtwarzania muzyki na PC. To drugi DAC, po Heglu HD25, którego nie udało mi się skłonić do współpracy z JPlayem – nie twierdzę, że się nie da, może ktoś bardziej zaawansowany byłby w stanie sobie poradzić, ale w moim przypadku skończyło się na graniu bezpośrednio z JRivera (bez wtyczki JPlaya), albo z konwerterem Lampizatora po drodze.

Pierwsze wrażenie, które ostatnimi czasy skrzętnie zapisuję przy odsłuchach kolejnych DAC-ów, to: równy, gęsty/mocny/esencjonalny dźwięk. Z jednej strony grało to faktycznie równo, wydawało się, iż żadna część pasma nie wyskakuje przed szereg. Z drugiej dźwięk był gęsty, mocny, esencjonalny (w sensie – mocno nasycony), rysowany grubą kreską i stąd wydawał się mieć akcent położony nieco niżej niż w przypadku moich DAC-ów. Tyle, że rzecz właśnie w tym, że mimo że to średnica, chyba nawet jej niższa część, była najmocniej nasycona, najgęstsza, to bynajmniej nie była ona wypychana przed resztę pasma.

Na dobry początek posłuchałem sobie wiekowego nagrania Cyrulika sewilskiego. W momentach, gdy na scenie słychać było naraz kilka mocno, wyraziście pokazanych głosów a i cała orkiestra grała całkiem głośno, zaskakiwało mnie pojedyncze uderzenie w trójkąt, które brzmiało bardzo czysto, dźwięcznie i nie dało się go nie zauważyć, pominąć. Podobnie było z wszelkimi drobnymi elementami w całkiem przecież gęstym, złożonym dźwięku, które łatwo było wyłapać, mimo iż pojawiały się zaledwie w tle i to mimo tego, że, jak wspomniałem, to nagranie dość wiekowe, a co za tym idzie szumiące bardziej niż współczesne.

To było pierwszą wskazówką na to, że przetwornik Audio-gd potrafi pokazać prawdziwie czarne tło, czyli ograniczyć (własny) szum tła, zniekształcenia do minimum A dzięki czemu dźwięk wydaje się czystszy, wyraźniejszy, a na takim czarnym tle owe małe detale, smaczki łatwiej jest wyłapać. W pełni potwierdziło się to w kolejnych nagraniach - czarne tło i instrumenty rysowane na nim dość grubą kreską, to jedne z istotniejszych cech tego DAC-a. Bo choć NFB-7.32 nie jest mistrzem budowania głębokiej sceny, to jednak bardzo dobrze definiuje położenie poszczególnych instrumentów w przestrzeni i wyraźnie rysuje ich wielkość.

Przy chwilami wręcz imponującej szerokości jednocześnie nieco spłyca scenę, przez co w niektórych przypadkach zmniejszają się odległości między poszczególnymi źródłami dźwięku, ale poprzez owo rysowanie instrumentów grubą kreską i pokazywanie ich na czarnym tle unika efektu zlewania się blisko siebie położonych źródeł w jedno. To dość niezwykła umiejętność, bo łatwiej jest jednak separować poszczególne instrumenty, gdy są pokazywane na większej scenie, gdzie odległości są spore, niż wtedy, gdy znajdują się blisko siebie. I choć całość prezentacji nie była aż tak namacalnie trójwymiarowa (do czego potrzebna jest przede wszystkim głębia sceny) jak z przetwornika TeddyDAC, to NFB-7.32 potrafił czasem zaskoczyć właśnie szerokością sceny, tym jak daleko poza rozstawem kolumn potrafił niektóre dźwięki pokazać. I nie mówię tu wcale o zamierzonej zabawie stereofonią Watersa na Amused to Death, gdzie - nawiasem mówiąc - wszystko było na swoim miejscu, tylko o „zwykłych” nagraniach, które zwykle mieszczą się między kolumnami. Tu często otwierały się poza ich rozstaw. Istotne jest tu owo zawężenie do „często”. Gdyby KAŻDE nagranie nagle okazywało się tak „szerokie” oznaczałoby to ingerencję urządzenia w nagranie, raczej niepożądaną. Tymczasem pojawiało się to tylko na niektórych nagraniach, co sugeruje, że faktycznie tak to mogło być z nich zarejestrowane, a inne przetworniki po prostu nie potrafiły tego w taki sposób pokazać.

Mocnymi stronami tego przetwornika są dynamika i dół pasma. Podobnie jak w przypadku przetwornika Bricasti M1, tak i teraz zabrałem ze sobą to urządzenie na spotkanie ze znajomymi audiofilami i kompletnym systemem Reymio (czytaj TUTAJ). Podobnie jak wtedy, tak i teraz wypięliśmy z systemu japońskiego DAC-a i wpięliśmy doń NFB-7.32. I choć nikt nie miał wątpliwości, że urządzenie różnią się od siebie klasą, to jednak gdy przyszło do zagrania mocniejszej, rockowej muzyki, na twarzach fanów tejże pojawił się klasyczny „banan”. Bo w tej muzyce, w tym systemie, Audio-gd czuł się jak ryba w wodzie. Świetnie prowadził rytm, potrafił przy... walić gdy trzeba, był wulkanem energii, nogi same tupały, głowy się kiwały. Przy takiej muzyce właściwie znikała przewaga Reymio, drzemiąca w wyrafinowaniu, detaliczności, rozdzielczości etc., bo tu liczyła się przede wszystkim dynamika i rytm, a inne elementy schodziły na dalszy plan. A że nagrania rockowe to nie to samo co audiofilskie, to osobna kwestia, która także testowanemu przetwornikowi w tym momencie się przysłużyła. W muzyce bardziej audiofilskiej, wymienione wyżej, zalety dawały "Japończykowi" wyraźną przewagę. Choć, jak to w audio bywa, bynajmniej nie taką, jaka wynikałaby z horrendalnej różnicy w cenie.

Wracając do moich odsłuchów. Choć polski dystrybutor Audio-gd dość mocno zachwalał wejście USB tego przetwornika, to jednak nie mogło się ono równać z najlepszymi jakie znam, choćby z obydwoma DAC-ami firmy Calyx (test modelu DAC 24/192 czytaj TUTAJ). Nie oznacza to, że grało źle, absolutnie nie! Tyle, że podobnie jak np. w przypadku Hegla HD25, przez wejście koaksjalne Audio-gd grało lepiej, wyraźnie lepiej. Dźwięk był bardziej kolorowy, bardziej plastyczny. Nawet jeśli nie zyskiwał na głębi sceny, to jednak poszczególne elementy pokazywane na niej wydawały się nieco bardziej namacalne. Także bas, ciągle przy dostarczaniu sygnału przez wejście koaksjalne, był prowadzony twardszą ręką, że tak powiem. Lepsza była kontrola, bas był nieco szybszy i bardziej sprężysty, chyba także troszkę lepiej różnicowany. Pomimo że przy graniu po USB, wcale nie miałem powodu się do tego przyczepić.
Porównując tego DAC-a, choćby z racji zbliżonej ceny, z moim TeddyDAC od razu słychać było inny charakter grania. TeddyDAC to przede wszystkim świetna, trójwymiarowa scena, z mnóstwem powietrza. To przetwornik znakomicie pokazujący otoczenie akustyczne nagrań, kapitalnie przekazujący emocje. NFB-7.32 to z kolei niezwykłe nasycenie dźwięku, tak duże, że dźwięk (zwłaszcza w porównaniu do TeddyDAC-a, czy tym bardziej Hegla HD11) wydaje się być nieco ciemny. To także ogromna porcja dynamiki i świetnie prowadzony rytm. Zapewne z powyższego wynikało to, że na Teddym chętniej słuchałem muzyki akustycznej i wokali, a na Audio-gd rocka, elektrycznego bluesa. Nieco trudniej było mi wskazać faworyta w przypadku muzyki klasycznej. Małe składy – raczej Pardo, orkiestry symfoniczne – raczej NFB. Ale już np. w przypadku mojej ulubionej Carmen nie było tak łatwo. Ten pierwszy lepiej pokazywał rozmiar sceny, przemieszczanie się śpiewaków i chórów po scenie, za to gdy na tym drugim usłyszałem owo „tąpnięcie” sekcji kontrabasów, o którym tak często piszę, to niemal podskoczyłem na kanapie, tak „fizycznie”, mocno to zabrzmiało.
Tak to chyba jest z przetwornikami, które już są bardzo dobre, ale jeszcze do najwyższej półki im troszkę brakuje – potrafią zagrać jedną muzykę znakomicie, inną nieco słabiej. Tyle, że w przypadku NFB-7.32 i TeddyDAC-a owo „słabiej” jest na tyle dobre, że spokojnie można z tym żyć. No chyba, że ma się prawdziwie high-endowy system... Tyle że kto z posiadaczy takowych będzie w ogóle spoglądał w stronę DAC-ów za kilka tysięcy złotych? Ja spokojnie mógłbym żyć z każdym z tych urządzeń, choć nie będę ukrywał, że z racji własnych preferencji skupiających się w dużej mierze na muzyce akustycznej i na wokalach pozostanę przy dotychczasowym wyborze.

Podobne wrażenie miałem, gdy skorzystałem z pośrednictwa Lampizatora między komputerem a wejściem koaksjalnym NFB-7.32. Urządzenie pana Fikusa sprawiło, że dźwięk z komputera całkowicie dorównał klasą temu, co do tej pory słyszałem z płyt CD. Zauważalne były niewielkie różnice – wydawało mi się, że dźwięk nieco bardziej się otworzył, że pojawiło się więcej powietrza, ale były to różnice tak nieduże, że głowy za ich faktyczne istnienie nie dałbym sobie obciąć. Faktem jest, że na pewno brzmiało to lepiej, niż przy bezpośrednim połączeniu PC z wejściem USB testowanego DAC-a. Faktem także jest, że do tej pory poznałem tylko kilka wyjątków od reguły, mówiącej, że konwerter USB między komputerem a przetwornikiem wpływa pozytywnie na brzmienie. Audio-gd bynajmniej nie wyróżniało się tu więc na minus.

Podsumowanie

Nie mam wątpliwości, że każdy fan rocka czy innej cięższej muzyki wybierając między przetwornikami Teddy DAC a NFB-7.32 wybrałby raczej Audio-gd. Ale czy tak nie jest z wyborem każdego urządzenia do naszych systemów? Wybieramy je pod własne preferencje muzyczne i brzmieniowe i po to właśnie odsłuchujemy wiele urządzeń, by znaleźć to, które po wpasowaniu w nasz system zagra tak, jak tego oczekujemy. Warto więc wiedzieć, że jest taka firma jak Audio-gd, że ma polskiego dystrybutora i że jest zaprzeczeniem stereotypu chińskiej firmy. Jej twórca, pan He Qinghua, nauki pobierał w USA, tam zdobywał nagrody za swoje konstrukcje, a że wrócił do ojczyzny więc na jego produktach widnieje napis: "Made in China". Warto obejrzeć i posłuchać jego produktów, bo jest to dźwięk na wysokim poziomie, który może przypaść do gustu wielu osobom.

BUDOWA

NFB-7.32 to topowa wersja przetwornika cyfrowo-analogowego wyposażonego w kość Sabre ES9018 chińskiej firmy Audio-gd. Wrażenie robi już pierwszy kontakt z tym urządzeniem, jako że umieszczono je w dużej, solidnej i ciężkiej obudowie z aluminium. Na froncie znajduje się (w testowanej wersji z regulacją głośności) pięć sporych, srebrnych przycisków. Po lewej stronie mamy główny włącznik, a jedna para przycisków po prawej pozwala przełączać między cyfrowymi wejściami, druga natomiast zwiększać lub zmniejszać głośność. Z tyłu znajdziemy wyjścia analogowe zbalansowane (XLR), niezbalansowane (RCA), oraz ACSS (wyjścia prądowe służące po połączeń z innymi urządzeniami Audio-gd wyposażonymi w stosowne wejścia). Jest tam również aż 6 wejść cyfrowych: koaksjalne BNC, AES/EBU, koaksjalne RCA, optyczny Toslink, USB oraz I2S.
Budowa urządzenia jest zbalansowana. DAC wyposażony jest w pilota zdalnego sterowania. Wnętrze robi równie duże wrażenie co obudowa – mamy wyraźnie rozdzielone cztery sekcje – w środku cyfrowa, po bokach dwa kanały analogowe, natomiast z przodu, na całej szerokości urządzenia, sekcja zasilania. Znajdujemy w niej trzy, spore trafa R-core, które wraz z kondensatorami Nover o łącznej pojemności ponad 40 000 µF dbają o zasilanie urządzenia. To układ bez sprzężenia zwrotnego, nie znajdziemy tu żadnych wzmacniaczy operacyjnych (OPA), ani kondensatorów sprzęgających, a całość oparto na własnym rozwiązaniu Audio-gd zwanym ACSS (Audio-gd Current Signal System), czyli autorskiej technologii polegającej na pracy w domenie prądowej.
Głowna kość przetwornika to Sabre ES9018, natomiast za asynchroniczne wejście USB odpowiada kość VIA Vinyl VT1731. Co ciekawe firmware urządzenia znajduje się w wymiennym chipie, stąd użytkownik może samodzielnie, w momencie pojawienia się takowego, sam ów chip wymienić.
Testowaną wersję wyposażono w opcjonalną regulację głośności, co pozwala używać NFB-7.32 bezpośrednio w końcówką mocy.

Dystrybucja w Polsce
Inter Projekt S.A.

ul. Dolna 12 | 44-100 Gliwice | Polska

tel.: (32) 3022 920 | (32) 3022 910 | 603 034340
fax: (32) 3351 249 | 502 691 102

e-mail: audio@4hifi.pl

www.4hifi.pl






System odniesienia

  • odtwarzacz CD: Ancient Audio Lektor AIR V-edition (test TUTAJ)
  • przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC (test TUTAJ)
  • przedwzmacniacz: Polaris III [Signature Version] + zasilacz AC Regenerator, (wersja z klasycznym zasilaczem, test TUTAJ)
  • końcówka mocy: Soulution 710
  • wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version (recenzja TUTAJ)
  • kolumny: Harbeth M40.1 Domestic (test TUTAJ)
  • podstawki pod kolumny: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
  • słuchawki: HiFiMan HE-6, Sennheiser HD800, AKG K701, Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ω
    (recenzje TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ)
  • interkonekty: CD-przedwzmacniacz: Acrolink Mexcel 7N-DA6300, artykuł TUTAJ, przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 8N-A2080III Evo
    (test TUTAJ)
  • kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx
  • kable zasilające: Acrolink Mexcel 7N-PC9300 (wszystkie elementy, recenzja TUTAJ) | Harmonix X-DC350M2R Improved-Version (recenzja TUTAJ)
  • listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate
  • stolik SolidBase IV Custom; opis TUTAJ
  • pod odtwarzaczem podkładki Ceraball (artykuł TUTAJ)
  • platforma antyrezonansowa Acoustic Revive RAF-48 (pod odtwarzaczem CD, recenzja TUTAJ)
  • platforma Pro Audio Bono pod wzmacniaczem Leben CS300 [Custom Version] (recenzja TUTAJ)
  • wkładki gramofonowe: Miyajima Laboratory KANSUI (test TUTAJ), Miyajima Laboratory SHIBATA (test TUTAJ), Denon DL-103SA (test TUTAJ)