PRZETWORNIK D/A/WZMACNIACZ SŁUCHAWKOWY

BENCHMARK
DAC1 USB

WOJCIECH PACUŁA







Przetwornik cyfrowo-analogowy/wzmacniacz słuchawkowy amerykańskiej firmy Benchmark jest urządzeniem, o którym słyszałem dawno temu, a które dopiero w tym roku, w czasie monachijskiej wystawy High End 2008, zobaczyłem i usłyszałem (relacja z wystawy TUTAJ). A znałem produkt ze stron amerykańskiego magazynu „Stereophile”. Jest to jedno z kilku pism specjalistycznych, jakie znam, które można traktować poważnie, zarówno ze względu na rzetelność, jak i na spójną wizję świata audio. Można mieć różne zdanie na temat poszczególnych autorów (w przeciwieństwie do polskiej prasy, prasa amerykańska, japońska, a także część brytyjskiej nie jest „anonimowa”, a bardzo mocno zwrócona ku poszczególnym redaktorom, tworzącym w ramach pisma swoje własne enklawy), jednak generalnie dostrzegam pewną „prawdę” przebijającą przez same teksty, a tego w literaturze fachowej szukam. Redaktor naczelny, John Atkinson to jedna z tych postaci, która nie tylko płynie na fali, bezwolnie dryfując od jednego testu do drugiego, ale stara się także wnosić do tego dyskursu coś nowego, stale się uczy i się tego nie wstydzi. Jedną z jego działalności, a może lepiej powiedzieć – miłości, oprócz edytowania magazynu, jest realizacja nagrań. Ma on swój własny pogląd na to, jak nagranie powinno wyglądać, a także wypracowany system nagraniowy. I to on po raz pierwszy zwrócił moją uwagę na DAC-a1, ponieważ używał go do monitorowania dźwięku podczas kilku nagrań. Niby nic, bo świat profesjonalny różni się od audiofilskiego i tam wielu rzeczy dla nas oczywistych się nie przyjmuje. Jedną z nich, która czasem przydałaby się i nam, jest odmowa płacenia dużych pieniędzy za produkty, których wytworzenie tyle nie kosztuje. To zdrowe, może trochę zbyt zdroworozsądkowe (bo wykluczające a priori dużą część urządzeń), ale generalnie niosące sporo optymizmu, podejście.
DAC1 do takiego pojmowania świata nadaje się idealnie. Kosztując bowiem nieco ponad 4000 zł sytuuje się w średnich przedziałach cenowych produktów studyjnych tego typu. Sytuacja z Atkinsonem była jednak niezwykłą, ponieważ jest to wprawdzie człowiek niezwykle rozsądny, polegający w dużej mierze także na pomiarach, który jednak jest zakorzeniony w świecie audiofilskim. I ktoś taki używa przetwornika zintegrowanego ze wzmacniaczem słuchawkowym w systemie nagraniowym, w którym każdy z kabli sieciowych kosztowała więcej niż sam DAC. Coś więc było na rzeczy.

A przecież urządzenie wygląda zupełnie niepozornie. To niewielka, czarna skrzynka o wysokości pięciu płyt CD, niewiele od nich szersza i głębsza. Dopiero kiedy przyjrzymy się mu bliżej, dostrzeżemy coś, czego często w audiofilskich produktach, na tym poziomie cenowym w szczególności, brakuje. Chodzi o solidność. Front wykonano z grubego płata aluminium, fantastycznie wyfrezowanego pod gniazda i manipulatory. Także gałka siły głosu jest piękna – ma moletowaną powierzchnię, która jest przeniesiona wprost z jeszcze zastosowań wojskowych. Urządzenie jest też bardzo uniwersalne. To bowiem połączenie przetwornika D/A oraz wzmacniacza słuchawkowego. Możemy do niego podłączyć cztery źródła cyfrowe, wśród nich USB – rzecz, jaką dodano do oryginalnego DAC-a1. Rozwinięciem w górę jest DAC1 PRE (4850 zł), gdzie jest także wejście analogowe, czyniące z DAC-a trzy w jednym: przetwornik D/A, wzmacniacz słuchawkowy oraz przedwzmacniacz analogowy, zaś zwinięciem w dół przetwornik D/A (bez wejścia USB) ze wzmacniaczem słuchawkowym (3294 zł). To się nazywa „wszechstronność”. Z tego przypadkiem połączenia przedwzmacniacza liniowego i wzmacniacza słuchawkowego spotkaliśmy się już wcześniej w postaci urządzenia Lyra firmy Casea (test TUTAJ), jednak z takim - jeszcze nigdy. Wejścia to jednak tylko część opisu. Do dyspozycji mamy bowiem także rozbudowane wyjścia – zbalansowane XLR oraz niezbalansowane RCA, obydwa w wersji ze stałym poziomem wyjściowym oraz z możliwością jego wyregulowania małymi podkówkami na tylnej ściance. W teście stosowaliśmy wersję „fixed”, ponieważ okazała się nieco bardziej otwarta i rozdzielcza.

ODSŁUCH

DAC1 USB to wyjątkowo wszechstronne urządzenie. Można je rozumieć jako wzmacniacz słuchawkowy z przetwornikiem D/A, wówczas interesuje nas przede wszystkim, jak się zachowuje, kiedy z jednej strony podłączymy do niego wyjście cyfrowe napędu CD, DVD lub komputera PC (serwera muzycznego), a z drugiej słuchawki. Z drugiej jednak strony USB1 to przetwornik D/A ze wzmacniaczem słuchawkowym. W tej konfiguracji także wchodzimy sygnałem cyfrowym, jednak prymarnym wyjściem będzie wyjście analogowe, liniowe na tylnej ściance, zaś wzmacniacz słuchawkowy będzie jedynie elementem dodatkowym.

Najpierw posłuchałem Benchmarka, traktując go jako integralną całość, tj. ze słuchawkami na końcu. Dźwięk w pierwszej chwili mnie zaskoczył swoim wyrafinowaniem i dojrzałością. Tak się złożyło, że wraz z przetwornikiem od dystrybutora przyjechała do mnie z CD Japan (baner na końcu artykułu) paczka z nowymi, japońskimi remasterami (DSD) płyt CD Wesa Montgomery’ego (seria z płytą wyprodukowaną z materiału o nazwie SHM-CD). Nie mogłem się więc powstrzymać i przesłuchałem od razu dziewięć z nich. Nie są długie, więc nie było z tym problemów. Różnice między systemem odniesienia, a Benchmarkiem były wyraźne, zaraz o nich powiem, jednak niezależnie od nich wiadomo było jedno: miałem do czynienia z niezwykle rzetelnym i wiarygodnym urządzeniem. A przecież punkt odniesienia postawiony był wysoko. W roli źródła występował mianowicie odtwarzacz Lektor Prime Ancient Audio, a wyjście DAC-a podłączone było do wzmacniacza zintegrowanego CS-300 Leben, którego używam w moim systemie przede wszystkim w roli wzmacniacza słuchawkowego. Głównymi słuchawkami, których używałem były AKG K701 oraz Ultrasone PROLine2500, a wspierałem się też Beyerdynamicami DT990 Pro, głównie na ich wysoką impedancję (600 Ω). Lektor służył zresztą także jako główny transport na zmianę z moim starym odtwarzaczem wieloformatowym Pioneera DV-575, który wykorzystałem jako źródło sygnału 24/96. Wypróbowałem oczywiście wejście USB, które podłączyłem do PC-ta z kartą dźwiękową Creative Soundblaster X-Fi Elite-Pro.

Jak mówię, pomimo tak dużej różnicy w cenie i odczuwalnych różnic na korzyść systemu odniesienia Benchmark momentalnie potwierdził swoją pozycję jako punkt orientacyjny. Jego dźwięk jest niezwykle uważny i wiarygodny. To niezwykłą sytuacja, kiedy urządzenie, które może i nie jest topowym produktem, czy też najlepszym, jakie słyszałem, zachowuje wszystkie zalety, przede wszystkim wspomnianą wiarygodność, które charakteryzują właśnie najdroższe kombinacje – jak moją (dynamiczną) czy system STAX-a ze słuchawkami Omega II (elektrostaty – recenzja TUTAJ). Żeby jednak zachować proporcje zacznę od porównania, do peanów przejdę później :). W porównaniu z moim systemem DAC ma nieco mniejszy, bardziej skupiony w centrum „sceny” dźwięk. Gitara Wesa Montgomery’ego z płyty Just Walking (Verve/UMG Recordings, UCCY-9355, CD) była więc bliżej słuchacza (pamiętajmy, że mówimy o scenie artefaktowej, przedstawiającej się inaczej niż przy odsłuchu przez głośniki) i miała nieco bardziej stłumiony pogłos. Generalnie Benchmark gra trochę ciemniejszym dźwiękiem niż mój system, a także Leben z odtwarzaczem Electrocompaniet EMC 1UP – odtwarzaczem samym z siebie ciemniejszym niż Prime. Jest też bardziej stonowany niż testowane kiedyś wzmacniacze słuchawkowe Casea Lyra oraz Edgar SH-1. Chodzi przede wszystkim o średnicę w jej wyższym zakresie. Kiedy jednak bez porównań, po prostu odsłuchując płytę od początku do końca, przesłuchałem debiutancką płytę Dead Can Dance z nowego remasteru Mobile Fidelity (Dead Can Dance, 4AD/Warner Music Japan, WPCB-10070, SACD/CD), okazało się, że może i owszem, dźwięk ma balans ustawiony niżej, jego punkt ciężkości przypada na środek w okolicach 600-800 Hz, to jednak całość jest niezwykle atrakcyjna. Przy wspomnianym krążku od razu wiedziałem, że DAC gra szczególnym dźwiękiem. To nagranie z 1984 roku, słabe jakościowo, z dość mocną wyższą średnicą, której nie pomógł nawet remaster Mobile’a. DAC pokazał to wszystko, nie stłumił niczego, a jednak dało się tego wysłuchać w całości, z przyjemnością (pod warunkiem, że lubimy tego typu muzykę – ja lubię). A to wszystko dzięki fantastycznej, bez względu na cenę, rozdzielczości amerykańskiego DAC-a, wynikającej nie ze szczegółowości, a z głębokiego tonu, zachowania „wiązań” między poszczególnymi dźwiękami. Można dzięki temu słuchać muzyki długo, bardzo długo, szczególnie z takimi słuchawkami, jak wspomniane AKG K701 czy Sennheiser HD 650. Z Ultrasone dźwięk nabiera szybkości, jest bardziej dynamiczny, mięsisty na dole i bardziej dobitny na górze, ale gdzieś straciłem wówczas ten niebywały spokój, pełnię, która tak mnie urzekła. Coś za coś, wiem, jak zwykle, jednak w tym przypadku to COŚ, co miałem z AKG było dla mnie większe niż to COŚ, które dostałem po przejściu na Ultrasone.

W każdym razie, dźwięk DAC1 USB jest niezwykle głęboki. Lektor z Lebenem gra jaśniej, chyba bardziej poprawnie (tak mi się przynajmniej wydaje), jest w jego dźwięku więcej informacji, lepsza głębia sceny, jednak taka prezentacja, jak z Benchmarka była absolutnie satysfakcjonująca. Tym bardziej za tak niewysokie – ostatecznie – pieniądze. Jak wspomniałem, trzeba się przyzwyczaić do niektórych elementów brzmienia amerykańskiego urządzenia, takich jak: ciemniejsza barwa oraz lekkie przybliżenie dźwięku do słuchacza i do środka sceny. Być może nie trzeba będzie się z tym jednak oswajać – mówię o tym jedynie w kontekście systemu odniesienia i systemu STAX-a. Jeżeli wepniemy po prostu DAC-a w u siebie w domu, bez porównywania go w górę, wówczas wszystko to, co w dół okaże się znacznie, naprawdę sporo gorsze (mówię oczywiście o połączeniu DAC + wzmacniacz słuchawkowy w zbliżonej cenie). Podobną barwę uzyskamy z DAC-a DC-1 Upgrade Audionemesis ze wspomnianym wzmacniaczem słuchawkowym Lyra lub z Lebenem. Trzeba jednak doliczyć do tego interkonekt w okolicach 2000 zł i dodatkowy kabel sieciowy. A to daje jakieś straszne pieniądze. I do tego te rozmiary... DAC1 USB jest niewielki i zgrabny. Wystarczy do niego jeden kabel sieciowy (ja stosowałem Oyaide L/i 50 EXs), byle dobry.

W każdym razie, kiedy posłuchamy Benchmarka nieco dłużej dojdziemy do wniosku, że jest w nim coś więcej. Nie trzeba do tego nawet jakiegoś specjalnego osłuchania, ponieważ jest to dźwięk, który „łapie” człowieka, jest w nim coś, co powoduje, że chcemy słuchać muzyki i słuchać, i słuchać – a o to przecież w tej całej zabawie zwanej audiofilizmem chodzi, prawda? A przynajmniej powinno... Nawet wspomniany Dead Can Dance z łatwością daje się odczytać „poza” dźwiękami, daje się słuchać jako źródło muzyki, a nie – jeśli chodzi o jakość, dość kiepskich – dźwięków.
Kiedy przejdziemy do referencyjnych krążków, jak np. do fantastycznej płyty Christiana Willisohna Hold On (Stockfisch, SFR 357.4038.2, SACD/CD; recenzja TUTAJ), czasem może brakować rozmachu i oddechu. To jednak niewielkie odstępstwo i dość szybko przywykniemy do takiego właśnie, bardziej intymnego przekazu. Przy małych składach, jak u Willisohna, będzie to zresztą wraz z biegiem czasu coraz mocniejsza zaleta. Najbliżej jest takiemu dźwiękowi do tego, co słyszałem z odtwarzacza Electrocompaniet EMC 1 UP z Lebenem. To naprawdę coś, bo przecież ten norweski player kosztuje niemal 20 000 zł! To nie ta sama rozdzielczość, Electrocompaniet pozwalał na słuchanie bardziej „analogowego”, bardziej łącznego dźwięku, jednak to była dokładnie ta sama charakterystyka, ten sam sposób przeżywania muzyki.

Tak, jak pisałem, na pierwszy plan wychodzi w dźwięku DAC-a gęsta średnica. Choć to przecież urządzenie półprzewodnikowe, oparte o układy scalone... Ale po przetwornikach Audionemesisa, które także korzystają z układów scalonych już nic mnie chyba nie zaskoczy. To dlatego głos Morrisona z płyty Morrison Hotel (Elektra/Warner Music Japan, WPCR-12720, CD) był nieco na wierzchu, przed zespołem i był jednocześnie pełny, bogaty w informacje o technice śpiewu, w emocje. Góra jest raczej stonowana, choć jest wielowymiarowa i bogata w harmoniczne. Bas schodzi nisko, ma jednak trochę tłumiony charakter. Biorąc to wszystko pod uwagę, trzeba jednak powiedzieć, że to niezwykle uniwersalne urządzenie. Zarówno od strony muzyki, jak i systemu wokół niego. Okazało się bowiem, że Benchmark jest mniej czuły na zmianę transportu niż np. Audonemesis. Nie, żeby zmiany Lektora z napędem Philipsa CD-Pro2M na Pioneera z jego napędem DVD nie było słychać – nie. Po przejściu nieco zmatowiały barwy i pogorszyła się rytmiczność. Nie było to jednak dojmujące i łatwo można z tym żyć. Tym bardziej, że nagrania 24/96 brzmią o wiele lepiej niż z CD. Przesłuchałem sporo płyt DVD-A, które mam , np. Love Beatlesów (Apple/EMI, 380789, CD+DVD-A; recenzja TUTAJ) czy Somethin’ Else Cannonball Adderley (Blue Note/Classic Records, HDAD 2009) i bez cienia wątpliwości mogę powiedzieć, że to przyszłość audio. Niestety format sam w sobie, tj. DVD-A jest martwy, pogrzebany i przylepany. Po co to więc w ogóle o tym piszę? Ano dlatego, że przyszłością audio i wideo jest streaming i serwery (to dlatego w Blu-Ray wydaje mi się największą wtopą Sony w jej historii, przy której Betamax, Mini-Disc i inne zapomniane wynalazki są nieistotne). A do serwerów będą potrzebne dobre przetworniki D/A, bo te, które się montuje nie przedstawiają zbyt dobrej jakości (poza serwerami LINN-a - te są mistrzostwem świata). To tak jak z CD – dopiero dziesięć lat po ogłoszeniu standardu zaczęto coś z tym robić. Teraz, mądrzejsi o to doświadczenie, możemy od razu założyć, że DAC, jako typ urządzenia, będzie przez dłuższy czas na topie. A DAC1 USB znakomicie radzi sobie z sygnałem 24/96, zarówno przez wejścia S/PDIF oraz AES/EBU, ale też i USB. To ostatnie mnie zaskoczyło swoją jakością, ponieważ zawsze, to znaczy od teraz niemal zawsze, brzmiały dla mnie bardzo kiepsko i zaraz po otrzymaniu sygnału upsamplują go, zmieniając przy tym długość słowa, najczęściej w dół. Benchamrk włożył sporo wysiłku w odpowiednie zaprogramowanie odbiornika USB tak, aby niczego nie zmieniał i tylko konwertował sygnał z komputera (serwera) na sygnał zrozumiały dla DAC-a. To pierwszy przetwornik, który z czystym sumieniem mogę do takiego celu polecić. Niestety, trzeba pomyśleć o odpowiednim kablu USB – jeśli ktoś myślał, że w jego przypadku jest inaczej niż z pozostałymi łączówkami, to jest w błędzie. Podwójnym. Bo przecież USB to bardzo jitterogenne łącze i tutaj sprawa przewodu gra bardzo dużą rolę.

Biorąc to wszystko pod uwagę, mogę DAC-a1 z czystym sumieniem polecić wszystkim, których na niego stać. Jeśli nie zależy nam na słuchawkach lepszym wyjściem będzie przetwornik DC-1 Upgrade Audionemesisa, który jest bardziej otwarty i ma lepszy rysunek. Jest też znacząco tańszy. Jeśli jednak ma to być zwarty system przetwornika ze wzmacniaczem słuchawkowym, to nie znam systemu o większej wartości. Jedyne, czego by sobie życzył w jakiejś przyszłej inkarnacji DAC-a to możliwość odtwarzania płyt SACD i DVD-A 24/192 (lub sygnału LPCM 24/192). Taką możliwość daje łącze HDMI v1.2. Samo łącze nie jest zbyt dobre, jeśli chodzi o sposób przesyłu cyfry, jednak patrząc na to, co Benchmarkowi udało się zrobić z USB, jestem dziwnie spokojny, że będą umieli sobie poradzić i z tym. Poza tym – bezbłędnie.

BUDOWA

Jak się można dowiedzieć z opisu firmowego, DAC1 jest wynikiem dziesięciu lat pracy. To niewielka, czarna skrzynka, z grubym, ładnie frezowanym płatem z przodu. Po prawej stronie umieszczono moletowaną gałkę siły głosu, obok której mamy dwa gniazda słuchawkowe. Obok umieszczono niewielki, ale wygodny przełącznik hebelkowy, którym przełączamy między wejściami cyfrowymi: AES/EBU (XLR), S/PDIF (TOSLINK oraz BNC – dołączona jest przejściówka na RCA), a także wejście USB. Z tyłu mamy gniazdo sieciowe IEC, wspomniane wejścia cyfrowe oraz dwie pary wyjść – XLR (zbalansowane) i RCA (niezbalansowane). Pomiędzy nimi widać hebelkowy przełącznik między trybem ze stałym poziomem wyjściowym lub regulowanym. Jak się okazuje, urządzenie można skonfigurować tak, aby najlepiej pasowało do naszego systemu. Dlatego możemy:
· ustalić wzmocnienie na gniazdach słuchawkowych – normalny lub +10 dB’
· ustalić, czy wpięcie jacka do jednego z wyjść słuchawkowych wyłącza wyjście analogowe czy nie,
· ustalić napięcie wyjściowe na gniazdach XLR – 0 dB, -10 dB, -20 dB, -30 dB,
· ustalić, które wejście będzie aktywne po włączeniu DAC-a do sieci.
Nie ma wyłącznika sieciowego, należy więc przetwornik trzymać pod prądem przez cały czas. Urządzenie grzeje się dość mocno (obudowa służy jako radiator dla scalonych układów stabilizujących), ale nie ma się czym przejmować.

Wnętrze ukazuje dobrze zorganizowany układ w całości zawarty na jednej płytce drukowanej, w większej części obsadzonej elementami SMD. Po prawej stronie, patrząc od tyłu, mamy duży filtr sieciowy AC, a za nim niewielki transformator toroidalny ze środkiem zalanym żywicą., z którego wychodzi kilka uzwojeń wtórnych. Wygląda na to, że część cyfrowa i analogowa otrzymały osobne zasilacze. Generalnie zasilacze, mocno filtrowane i stabilizowane stanowią ponad połowę wszystkich elementów.

Patrząc od strony sygnału, po przejściu z gniazd wejściowych sygnał trafia do odbiornika cyfrowego AKM AK4114, a następnie do kości Analog Devices AD1896 – asynchronicznego upsamplera D-D 24/192. Po nim mamy przetwornik D/A Analog Devices AD1853. Jest to układ z kilkubitowy modulatorem delta-sigma 24/192, o bardzo dobrej dynamice (120 dB = 20 bitów) i układzie antyjitterowym. A problem jittera znajdował się w centrum uwagi podczas projektowania tej sekcji. Benchamark zastosował bowiem dodatkowy układ DSP oraz znakomity zegar taktujący w układzie nazwanym Jitter-Immune UltraLock Clock System. Ma on radzić sobie nawet z najbardziej zajitterowanym sygnałem. Przed nim jest jeszcze jeden układ – TAS1020, będący interfejsem USB. Firma poświęciła sporo czasu na jak najlepsze „wydobycie” użytecznego sygnału z tego ułomnego interfejsu m.in. przez własne zmiany w jego oprogramowaniu. To zresztą nie jedyne zmiany – wyłączono bowiem wewnętrzny układ konwersji częstotliwości próbkowania, pozwalający na przesyłanie dalej takiego sygnału, jaki dostarczamy. Warto zaznaczyć także, że wejście USB jest na stałe 24-bitowe (do 96 kHz) i jest kompatybilne z oprogramowaniem Windows Vista/XP/2000 and Mac OS X. Całość nazwano AdvancedUSB Audio Technology.

Za przetwornikiem sygnał jest w pełni zbalansowany, oparty na prostych układach scalonych NE5532. Przy regulatorze poziomu głosu – miniaturowy potencjometr Alpha – są kolejne scalaki tego typu oraz przed nimi pięcionóżkowe, duże układy BUF634 firmy Burr-Brown. To naprawdę świetny układ – bufor o dużym prądzie wyjściowym. Ta część otrzymała osobne układy stabilizujące. Moduły wzmacniacza słuchawkowego nazwano HPA2 i mają się charakteryzować znikomą impedancją wyjściową (firma pisze o wartości poniżej 0,11 O) oraz małymi zniekształceniami – mówi się o 0,0003% przy pełnej mocy wyjściowej, przy korzystaniu z obydwu gniazd jednocześnie. Obudowę wykonano w całości z blachy aluminiowej. Dostępne są trzy wersje wykończenia urządzenia: czarna, srebrna oraz czarna ze skrzydełkami do montażu w racku. Gniazda XLR oraz BNC są złocone, zaś RCA i słuchawkowe (duży jack 1/4”) już nie. Świetna robota!



DANE TECHNICZNE (wg producenta):
Impedancja wyjściowa < 0,11 Ω
Zakres regulacji poziomu wyjściowego (przy 0 dBFS) do obciążenia 60 Ω 0 do +21 dBu
Maksymalny prąd wyjściowy 250 mA
Zabezpieczenie przed zwarciem (niezależne dla każdego kanału) 300 mA
Pasmo przenoszenia > 500 kHz
THD+N -106 dB, 0,0005%/30 Ω przy +18 dBu (1,26 W)
Pobór mocy stan jałowy: 8 W; normalny program: 8 W; maksimum: 16 W
Wymiary (D x W x H) 237 x 249 44,5 mm



BENCHMARK
DAC1 USB

Cena: 4148 zł

Dystrybucja: PERFEKT

Kontakt:

PERFEKT - Systemy Kontroli Koloru
ul. Grodziska 11
Poznan 60-363

tel. +48 (61) 86 71 267
fax. +48 (61) 86 72 643


Strona producenta: Benchmark





PŁYTY PROSTO Z JAPONII

CDJapan



POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ



© Copyright HIGH Fidelity 2008, Created by B