246 Październik 2024
- 01 października
- TEST Z OKŁADKI: Sforzato DSP-07EX ⸜ odtwarzacz plików audio
- MUZYKA ⸜ recenzja: Czerwone Gitary, Breakout, Lady Pank, Rodowicz, Sośnicka (x 2) na płytach SACD ˻ SERIA 6 ˺
- TEST: Aura AV-40 REBIRTH ⸜ wzmacniacz zintegrowany
- TEST: Phonia GRAVIS 400 ⸜ kolumny głośnikowe • podłogowe
- TEST: Stage III Concepts LEVIATHAN LIMITED EDITION ⸜ kabel zasilający AC
- TEST: TiGLON MS-DR20R ⸜ interkonekt analogowy RCA
- WYSTAWA ⸜ zaproszenie: HIGH FIDELITY na Audio Video Show 2024
- NAGRODY: STATEMENT in High Fidelity ⸜ Polish Edition 2024 - Ancient Audio & MSB Technology
- 16 października
- WYSTAWA ⸜ zaproszenie: Audio Video Show 2024 – wybrane atrakcje
- TEST: Pro Audio Bono FULL PEEK 60 ⸜ nóżki antywibracyjne
- TEST: Shunyata Research GAMMA IC + SP + NR ⸜ interkonekt RCA + kabel głośnikowy + kabel zasilający AC
- TEST: Skyanalog G-2 Mk II ⸜ wkładka gramofonowa MC
- LISTY: CZYTELNICY piszą → REDAKCJA odpowiada
Unboxing – kilka słów o boxach
Cykl: audiofil - to brzmi dumnie PROJEKT udiofil to ciekawy człowiek; przypadek – jak by powiedział lekarz. Jego pasja, słuchanie muzyki na najwyższym możliwym poziomie, znajduje się na przecięciu sztuki i techniki. Technika – wiadomo, muzyka musi być odtwarzana w jakimś urządzeniu (audio). Sztuka to muzyka, jaką meloman odtwarza na swoich wypieszczonych urządzeniach, ale i same urządzenia, z których duża część to prawdziwe dzieła sztuki inżynierskiej. Podobnie można by powiedzieć o walorach estetycznych produktów audio, gdyby nie to, że znikoma część tego zbioru ma coś wspólnego z projektem plastycznym (designem). Lamentuję nad nieobecnością naszej branży w powszechnej świadomości i w tzw. „obiegu” dlatego, że nie rozumiem, dlaczego produkty w tak mocny sposób wpisujące się w życie, służące do obcowania z muzyką, może najmocniej działającą na uczucia emanacją sztuki – dlaczego produkty audio nie są traktowane na równi z innymi produktami użytkowymi. Dlaczego są starannie wymazywane, wykadrowywane ze zdjęć w pismach wnętrzarskich, nie ma ich zbyt wiele w pismach poświęconych produktom luksusowym. Być może, tak to przynajmniej rozumiem, odstraszają swoim skomplikowaniem, ceną, „odklejeniem” od rzeczywistości. Być może. Ale przecież samochody, jachty, zegarki, samochody, biżuteria, designerskie meble też do tanich produktów nie należą, a część z nich jest równie „odjechania” jak produkty audio. A mimo to znajdują się w centrum zainteresowania pism traktujących o designie, domu, hobby, stylu. Może więc problem tkwi w nas samych. Może odstraszamy tzw. „świat” hermetycznością? – To na pewno. Albo jeszcze inaczej – być może nasz świat jest na tyle nieatrakcyjny estetycznie, że zwyczajnie w świecie nie ma o czym mówić. To także, po części, prawda. Nieliczne przykłady współpracy ze światowej sławy projektantami, np. Rossem Lovegrovem przy kolumnach Muon firmy KEF nic w tym nie zmienią. Wydawało mi się, że wyłomem w tym lodowym murze obojętności są produkty firmy Bang & Olufsen, widoczne w co drugim filmie. Nikt ich jednak nie kojarzy z audio – co jest grubym błędem – a właśnie z designem. Paradoksalnie, ale najwięcej dobrego dla audio robią firmy, których zwykle z nami nie kojarzyliśmy, producenci gadżetów, albo słuchawek, „sygnowanych” np. przez marki samochodowe (np. Porsche Design, proj. Jules Parmentier, a także słuchawki firmy Logic3). Nie wszystko, czym się zajmujemy pozbawione jest walorów estetycznych. Sporo niewielkich firm przywiązuje ogromną wagę do designu i chwała im za to! Szkoda, że nie są one na tyle widoczne, żeby poprawić wizerunek naszej branży. Mamy jednak coś, co dobrze pokazane mogłoby choć trochę ten stan rzeczy zmienić. Myślę o płytach i ich specjalnych reedycjach. To chyba najbardziej pierwotne znaczenie boxu dzisiaj. Wcześniejsze, tj. pudełka gromadzącego płyty winylowe danego wykonawcy wciąż jest w użyciu, tyle że jest używane sporadycznie, bo sporadycznie takie wydawnictwa się ukazują. Ich wartość nie całkiem jednak przepadła. Z powodzeniem tę tradycję kontynuują boxy z płytami CD. Dochodzimy tym samym do niszy w niszy – do japońskich boxów firmy Disk Union. To najcudowniejsza emanacja kolekcjonerskiej pasji związanej z płytami Compact Disc i jednocześnie najdroższa. To w niej skupia się jednak mistrzostwo Japończyków w zakresie reedycji płyt. Janusz, gospodarz większości spotkań Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego, od lat jest admiratorem tzw. „Japończyków” i w jego kolekcji stanowią one znaczącą większość. Ma chyba wszystko, co się nowego i ciekawego ukazuje i to u niego po raz pierwszy widuję sporo rzeczy, które potem sam kupuję. Płyty mini LP są drogie, nie ma co ukrywać. Ale nie wyobrażam sobie teraz kupowania zwykłych „plastików” (czyli płyty w klasycznych pudełkach typu „jewel box”), nawet japońskich, jeśli wiem, że istnieje wersja „tekturowa”.
Nie jest to jednak szczyt wyrafinowania, że tak powiem. Specjalnie dla tych wydań przygotowywane są bowiem, gromadzące je w jednym miejscu, boxy. Mają one za zadanie organizować kolekcję dodatkowo chroniąc płyty – bo to przecież nasze, ciężko zarobione pieniądze. Muzyki można słuchać zupełnie bez fizycznego nośnika, z pliku. Już teraz tak wygląda rzeczywistość w większości domów i wydaje się, że plik, przenośny odtwarzacz (ew. smartfon) i komputer zastąpiły magnetofony kasetowe, które królowały w domach większości ludzi w latach 70. i 80. (a często nawet 90.). Nie da się nic zarzucić logice według której w muzyce liczy się wyłącznie ona, a nie nośnik. To modernistyczne myślenie można przełożyć na wszystkie inne dziedziny i będzie to bardzo praktyczne, pragmatyczne rozwiązanie. Cena boxów Union Disk to oczywiście element zaporowy. Pusty box, bez płyt, kosztuje od 60 do nawet 150 dolarów (plus przesyłka i cło). Dla przykładu (stan z 24.01.2014, ebay.com) box Queenu kosztuje 94 dolary amerykańskie, Yes – od 79 do 150 USD. Można też kupić boxy z kompletem płyt mini CD. Tutaj koszty rosną lawinowo – trzyszufladowy box King Crimson z kompletem płyt to wydatek rzędu 800 USD. Dwupłytowy box Mike’a Oldfielda z dyskami SHM-CD – 142 USD (przesyłka bezpłatna). Warto przy tym pamiętać, że istnieje żelazna hierarchia „boxowa”. Najniżej stoją europejskie i amerykańskie pudełka firm wydawniczych, zwykle dość liche, przeznaczone na płyty w „plastikach”. Nie widziałem, żeby sprzedawane były osobno – zawsze z zawartością. Później idą nieco lepiej wykonane boxy z płytami w formie przypominającej mini LP, ale ze znacznie gorszą poligrafią i o mniejszych wymiarach. Klasyczna płyta mini LP mierzy 135 mm x 135 mm, natomiast ich europejskie, także polskie, odpowiedniki 124 mm x 124 mm. Boxy dla tych ostatnich mają wielkość 130 mm x 130 mm. Dalej idą większe boxy z USA i Europy, z płytami podobnymi do mini LP, mającymi takie same wymiary. Kupiłem ostatnio takie pudełko z ostatnimi płytami Davida Bowiego i muszę powiedzieć, że wygląda to bardzo fajnie. Następne są pudełka z wydawnictw japońskich, z płytami wewnątrz nich. Tak wydane zostało pudełko z remasterem płyt Pink Floyd „Discovery”. I wreszcie to, co najcenniejsze – boxy Union Disk. Uwaga – ze względu na wysoką cenę japońskie „pudła” są często podrabiane. Warto więc kupować je u zaufanych sprzedawców. Ja robię to przez amerykański ebay.com, u kilku Japończyków, którzy przysyłają mi newslettery informujące o nowościach. Płyty mini LP kupuję najczęściej na CD Japan i na ebayu. Doskonałym źródłem informacji dotyczących mini LP i boxów, gdzie znajdziemy też informacje na temat podróbek, znajdziemy na stronie MiniLPs.Net. Życzę udanych polowań! (Żyjmy piękniej) Unboxing (dosłownie wyjmowanie z pudełka, odpakowywanie) — rodzaj filmu przedstawiającego odpakowywanie nowego produktu, często sprzętu elektronicznego, choć czasem także innych rzeczy, w tym kosmetyków, czy po prostu produktów zamówionych przez internet. Popularne jest umieszczanie takich filmów w serwisie YouTube. Choć filmy przedstawiające odpakowywanie przedmiotów powstawały już wcześniej, to pierwszy film zawierający słowo unboxing został umieszczony na YouTube w 2006 roku. Wikipedia.pl Polecam blog Unboxing, czytaj TUTAJ. TYLKO MUZYKA Duże firmy płytowe działają według ustalonego, sprawdzonego i do tej pory dobrze działającego scenariusza. Wybierają artystę (zespół), podpisują z nim kontrakt, nagrywają i wydają płytę, po czym dokąd się da wznawiają zawarty na niej materiał. Dodając rzadkie utwory, fragmenty koncertów, remasterując materiał i zmieniając poligrafię. Jeśli to płyta artysty znanego i uznanego można to ciągnąć bez końca. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że wprowadzenie na rynek płyty CD było ostatnią deską ratunku dla dostającej zadyszki branży wydawniczej, która mogła po raz kolejny wydać sprzedany już wielokrotnie materiał. Teraz ta sama sytuacja powtórzy się z plikami. |
W Polsce nie ma zbyt wielu, tego typu, przedsięwzięć. Do najciekawszych, jakie ujrzały światło dzienne w ostatnich czasach należą, wydające płyty Skaldów na winylach (także kolorowych!) Kameleon Records oraz GAD Records. Jeśli spojrzymy do katalogu GAD Records, oprócz płyty z muzyką do Sondy znajdziemy tam kilka innych, równie ciekawych płyt. Wśród nich najciekawsze wydały mi się Jej portret Włodzimierza Nahornego, Altus Krzysztofa Dudy oraz koncertowe nagrania SBB z festiwalu Jazz nad Odrą z 1975 roku. Kupiłem je hurtem, a zaraz potem zarezerwowałem sobie kolejną - Dance of the Vampires Krzysztofa Komedy na winylu. Poniżej znajdą państwo kilka, dotyczących ich uwag (poza Komedą – premiera 3 lutego). Zanim państwo przystąpią do lektury gorąco namawiam do kupienia wszystkich wymienionych krążków – koszt niewielki, a uciech sto. Najlepiej byłoby ich recenzję czytać mając je w ręku. Wartość opisywanych wydawnictw zasadza się bowiem na ich wartości muzycznej; nie chciałbym, żeby uwagi o dźwięku wpłynęły na chęć zakupu. Jednym słowem – kupujemy. Krzysztof Duda Krzysztof Duda to jedna z najciekawszych postaci na polskiej scenie el-muzyki. Preferował melodyjną odmianę gatunku, pełną śpiewnych tematów zamkniętych w krótkich, zwartych kompozycjach. Niezwykła uroda jego utworów zapewniła im stałą obecność na antenach Polskiego Radia oraz w telewizji, gdzie Duda szybko stał się jednym z ulubionych el-muzyków, których kompozycje ilustrowały przeróżne programy (m.in. kultową Sondę). Materiał na płytę Altus został skompilowany z kilu źródeł i obejmuje okres od marca 1980 roku do grudnia 1985 roku. Zarejestrowane one zostały w studiu Polskiego Radia w Gdańsku oraz domowym studiu artysty. Płyta została wydana w klasycznym plastikowym pudełku z 16-stronicową książeczką. W jednym utworze towarzyszą mu dodatkowi muzycy – Włodzimierz Uściński na basie i Zbigniew lasek na perkusji (Baza Alfa). Producentem kompilacji był Michał Wilczyński. Niestety zabrakło informacji o tym, kto i gdzie wykonał remastering i na czym on polegał. Wiadomo jedynie, że utwory zremasterowane zostały z oryginalnych taśm – zakładam, że taśm analogowych, szpulowych. Chętnie dowiedziałbym się jednak, jakie były materiały wyjściowe, zobaczył ich zdjęcia itp. Ostatecznie to unikatowe wydawnictwo i tak powinno być traktowane. Zaraz po pierwszym odsłuchu Altusa zamówiłem najnowszą płytę z udziałem tego artysty, nagraną z Przemysławem Rudźem Four Incarnations (Soliton.pl SL 3282, CD). Trudno o większy kontrast między tymi dwoma wydawnictwami, zarówno pod kątem muzycznym, jak i sonicznym. Płyta duetu jest dalece lepiej nagrana i wyprodukowana, a przy tym miejscami nudna. Altus to z kolei zbiór fantastycznych melodii, interesujących utworów, kolorowa, z podskórnym pulsem, ale słabo nagrana. Porównywałem jej brzmienie do tego, co w tym czasie robili Jean Michel Jarre, Tangerine Dream, Klaus Schulze, Kraftwerk i nie da się ukryć, że realizacja materiału pana Dudy jest płaska dynamicznie, a przede wszystkim słychać ją, jakby została zarejestrowana (albo odtworzona, to też możliwe) ze źle skalibrowanym korektorem szumów Dolby A (a może nawet dBx). Podobny efekt dostajemy przy bardzo dużej kompresji – to dość zduszone brzmienie. Słychać na niej nieco basu, ale raczej jego wyższego zakresu, niskiego dołu nie ma w ogóle. Jeśli już się pojawia to dzięki wyższym harmonicznym, a nie dźwiękowi podstawowemu. Zastanawiałem się, co w takim przypadku powinien zrobić człowiek (zespół) odpowiedzialny za remaster. A zakładam, że tak brzmią taśmy-matki. Czy starać się oddać wiernie to, co jest na taśmie, czy – w porozumieniu z kompozytorem – starać się nadać temu brzmienie bardziej zbalansowane, po prostu lepsze? Obydwie drogi są do przyjęcia, ale się wykluczają. Tutaj słychać, jakby starano się w brzmieniu zmienić jak najmniej. Premiera: 9.12.2013 Jakość dźwięku: 5/10 SBB Występ SBB na festiwalu Jazz nad Odrą w marcu 1975 roku był jedną z pierwszych prezentacji nowego, premierowego programu koncertowego, ogrywanego z powodzeniem przez kolejne dwanaście miesięcy. W formie jednej, długiej suity muzycy prezentowali m.in. fragmenty swojej drugiej (jeszcze niewydanej) i trzeciej (jeszcze nie nagranej) płyty, w tym swój największy przebój: Z których krwi krew moja. Z biegiem lat muzyka zespołu traciła agresywny, rockowy pazur, a niekończące się dialogi przesterowanej gitary i basu ustępowały miejsca coraz liczniejszym syntezatorom. W 1975 roku grupa osiągnęła idealną równowagę między tymi dwoma światami, przeplatając ogniste improwizacje z starannie przemyślanymi kompozycjami. [Źródło: materiały firmowe] Gdyby ten materiał ukazał się w tamtym czasie, gdyby wydała go znana wytwórnia, mówilibyśmy dzisiaj o historycznym nurcie muzycznym na miarę Krautrocka i zespołów Faust, Amon Düül II, Popol Vuh. To ten sam poziom gry, równie interesująca muzyka. Nawet dzisiaj, niemal czterdzieści lat po tamtych wydarzeniach można poczuć włoski jeżące się na karku. Premiera: 22.06.2013 Jakość dźwięku: 6/10 Krzysztof Nahorny Pod koniec 1970 roku pianista, saksofonista, kompozytor i aranżer, urodzony 5 listopada 1941 w Radzyniu Podlaskim, Włodzimierz Nahorny nagrał dla Polskich Nagrań album, który wypełniły głównie ówczesne przeboje w jazzujących aranżacjach z pogranicza easy listening. Całość otrzymała tytuł od otwierającej go, autorskiej kompozycji Nahornego: Jej portret. Po wydaniu płyty zaproponowano mu przerobienie tematu na piosenkę, tekst napisał Jonasz Kofta, utwór wykonał Bogusław Mec. Na albumie Jej portret zaprezentował się jako wszechstronny instrumentalista (gra na fortepianie, saksofonie altowym, flecie i klawesynie), w lekkim, urzekającym pięknymi melodiami repertuarze – zaaranżowanym z polotem przez czołówkę polskiego jazzu (Jan Ptaszyn-Wróblewski, Tomasz Stańko, Tomasz Ochalski i sam Nahorny). Blog „Polish Jazz” pisze o niej, że wybrał najlepsze polskie kompozycje z lat 60. i 70., trochę typowego popu, jakieś soundtracki i zrewaloryzował je używając języka jazzu (czytaj TUTAJ). To perła, prawdziwa muzyczna perła. Z jednej strony jest silnie osadzona w swoim czasie, melodie przywołują na myśl niezliczone polskie filmy z lat 70., a z drugiej jest w niej coś wymykającego się ramom czasowym, co sprawia, że słucha się tego jak najlepszych produkcji – powiedzmy – Gene Amosa. Premiera: 16.02.2013 Jakość dźwięku: 7/10 Sonda. Muzyka z programu telewizyjnego GAD Records GAD CD 011 Co czwartek Andrzej Kurek i Zdzisław Kamiński udowadniali, że nauka nie musi być nudna. Potrafili zaintrygować widza każdym tematem: badaniami możliwości sportowców, przetwórstwem ropy naftowej, tworzeniem nowych odmian bydła czy przyszłością komputerów. O sprawach skomplikowanych mówili ciekawie i w przystępny sposób, ilustrując pasjonująca dyskusję materiałami filmowymi. A tym towarzyszyła muzyka – niesamowita i niezwykła. [Źródło: materiały firmowe] Nagrania z tej płyty różnią się w pewnym stopniu między sobą intensywnością dźwięku, rozciągnięciem pasma i dynamiką. Łączy je jednak dość mdła i płytka średnica. To rzecz niestety wspólna dla większości nagrań elektronicznych z lat 80. Pod tym względem lata 70. wydają się lepsze. Wystarczy posłuchać, pochodzącej z 1978 roku, jedynej płyty przedwcześnie zmarłego Reichmanna Wunderbar, żeby wiedzieć, o co mi chodzi. Ale za to nieźle uchwycona jest przestrzeń, w elektronice tak ważna. Atak dźwięków jest podkreślony i raczej konturowy. Dlaczego więc tak często po tę płytę sięgam? Zapewne po części z nostalgii. Ale też dlatego, że składa się na zaskakująco spójny zbiór, który można by podpisać nazwą jakiegoś wymyślonego zespołu. Po prostu trzeba ją kupić. Premiera CD: 9.12.2013 Jakość dźwięku: 7/10 10-LECIE „HIGH FIDELITY” A teraz lista produktów, które już zostały potwierdzone. |
Kim jesteśmy? |
Współpracujemy |
Patronujemy |
HIGH FIDELITY jest miesięcznikiem internetowym, ukazującym się od 1 maja 2004 roku. Poświęcony jest zagadnieniom wysokiej jakości dźwięku, muzyce oraz technice nagraniowej. Wydawane są dwie wersje magazynu – POLSKA oraz ANGIELSKA, z osobną stroną poświęconą NOWOŚCIOM (→ TUTAJ). HIGH FIDELITY należy do dużej rodziny światowych pism internetowych, współpracujących z sobą na różnych poziomach. W USA naszymi partnerami są: EnjoyTheMusic.com oraz Positive-Feedback, a w Niemczech www.hifistatement.net. Jesteśmy członkami-założycielami AIAP – Association of International Audiophile Publications, stowarzyszenia mającego promować etyczne zachowania wydawców pism audiofilskich w internecie, założonego przez dziesięć publikacji audio z całego świata, którym na sercu leżą standardy etyczne i zawodowe w naszej branży (więcej → TUTAJ). HIGH FIDELITY jest domem Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. KTS jest nieformalną grupą spotykającą się aby posłuchać najnowszych produktów audio oraz płyt, podyskutować nad technologiami i opracowaniami. Wszystkie spotkania mają swoją wersję online (więcej → TUTAJ). HIGH FIDELITY jest również patronem wielu wartościowych wydarzeń i aktywności, w tym wystawy AUDIO VIDEO SHOW oraz VINYL CLUB AC RECORDS. Promuje również rodzimych twórców, we wrześniu każdego roku publikując numer poświęcony wyłącznie polskim produktom. Wiele znanych polskich firm audio miało na łamach miesięcznika oficjalny debiut. |
|
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity