pl | en
Test
Kolumny podstawkowe
Dynaudio SPECIAL TWENTY-FIVE SIGNATURE EDITION

Cena: 19 900 zł (para)

Dystrybucja: Nautilus

Kontakt:
ul. Malborska 24, 30-464 Kraków
tel./fax: 012 425 51 20 / 30
tel. kom.: 507 011 858

e-mail: robert@nautilus.net.pl

Strona producenta: Dynaudio
Polska strona: Dynaudio

Tekst: Marek Dyba
Zdjęcia: Marcin Olszewski, Dynaudio

W światku audio (choć oczywiście nie tylko) dość modne jest wypuszczanie specjalnych wersji lub w ogóle specjalnych produktów w limitowanych seriach. Robienie takich serii może mieć różny cel – robi się je np. z okazji rocznicy powstania firmy, czy powstania pierwszego produktu danego rodzaju. Przykład pierwszy z brzegu - w tym roku Audio Research wypuściło przedwzmacniacz z okazji 40. lecia istnienia firmy – inżynierowie tej firmy zgodnie twierdzą, że to najlepszy preamp jaki ARC kiedykolwiek wyprodukowało. Firma ogłosiła, że jest on dostępny wyłącznie w tym, jubileuszowym roku – można go kupić do końca grudnia i szlus. Przynajmniej wg informacji na dziś, ale jeśli to faktycznie najlepszy preamp w historii firmy, to czemu nie produkować go dalej?

Kolejny przykład, choć innego, stricte komercyjnego rodzaju – moje ulubione lampy 300B z Western Electric. Przez wielu wciąż uznawane są za najlepsze, ale konkurencja jest coraz większa – powstają nowe marki, wykorzystuje się nowe technologie. Co więc robi WE? Produkuje pewną ilość lamp, sprzedawanych w wysokich cenach, a potem robi kilkuletnią przerwę, trzymając klientów w niepewności, czy w ogóle jeszcze wrócą do produkcji czy nie. A ceny lamp rosną, głód klientów też, więc gdy znowu się pojawią, to niezależnie od ceny, spragnione tłumy wykupią szybko niemal każdą ilość i to bez sprawdzania ile dokładnie $ trzeba wydać. Może to nie produkt jubileuszowy, ale mocno limitowany tylko po to, żeby windować ceny.

Można jeszcze inaczej. Jeden z najbardziej znanych na świecie producentów głośników i kolumn – Dynaudio na 25. rocznicę swojego powstania (w 2002 roku) przygotowało specjalną kolumnę podstawkową – Special Twenty-Five. Seria była limitowana, bardzo pożądana przez klientów, dawno się sprzedała, ale popyt pozostał. Firma postanowiła więc uszczęśliwić kolejną grupę klientów (bądźmy szczerzy – Dystrybutorzy zapewne mocno maczali w tym palce) i w bieżącym roku wypuściła 25-tki ponownie na rynek. W końcu nie każdy musi znać historię firmy i nawet zauważyć, że to już na pewno nie jest 25. rocznica powstania tejże – w końcu nazwa jest rzeczą umowną (choć w tym wypadku prestiżową), a ważne jest, jak dobry produkt tą nazwę nosi. Nowi posiadacze muszą się co prawda obyć bez autografu współzałożyciela i prezesa Dynaudio - Wilfrieda Ehrenholza, który to znalazł się na aluminiowej płytce na tylnej ściance pierwszej edycji tych kolumn, ale myślę, że da się bez tego (niewątpliwie miłego) elementu żyć, a bez tego dźwięku nie będę jeszcze uprzedzał faktów.

Z pozoru nic się nie zmieniło w porównaniu do pierwszej wersji tych kolumn. To ciągle ślicznie wykończone kompaktowe monitory z znakomitą kopułką Esotar² na górze, oraz 20 cm wooferem na dole, który jest, z technicznego punktu widzenia, spadkobiercą legendarnych driverów stosowanych we flagowych kolumnach Evidence Master. Głośnik wysokotonowy uważany jest dość powszechnie za jeden z najlepszych na świecie – jedwabną kopułkę napędza neodymowy magnes, a brzmienie jest zaiste jedwabiste, pełne, detaliczne – słowem: wyborne. Woofer, choć może nie aż tak znany jak Esotar, w niczym nie ustępuje tweeterowi. Obudowa wentylowana jest bas-refleksem skierowanym do tyłu, a dla takich ludzi jak ja (czyli niespecjalnych miłośników BR) producent dostarcza dopasowane gąbki do zatkania tych całkiem sporych „dziur” (oczywiście ich zatkanie lub nie-zatkanie nie powinno wynikać z osobistych preferencji jako takich, ale z tego jak kolumny są ustawione w pokoju i co się dzieje z dźwiękiem). Zmiany w porównaniu do pierwotnej wersji tych kolumn pojawiły się w zwrotnicy. To ciągle układ pierwszego rzędu, ale w ciągu ośmiu lat technologia poszła nieco do przodu i po prostu firma miała teraz do dyspozycji nowsze i lepsze elementy, z czego skwapliwie skorzystała. [Dodajmy, że pierwszą wersję tych kolumn testowaliśmy już kiedyś w HF – przyp. red.]

Testowaliśmy:

ODSŁUCH

Płyty użyte w czasie odsłuchu:

  • Mahsa Vahdat & Sam McClain, Scent of reunion, Valley, B003E1QCPO, CD.
  • Irma Thomas, After the rain, Rounder / Umgd, B000EULJVA, CD.
  • Ray Brown Trio, Live from New York to Tokyo, Concord Jazz, CCD2-2174-2, CD.
  • Dire Straits, Communique, Vertigo, 800 052-2, LP.
  • Isao Suzuki, Blow up, Three Blind Mice, B000682FAE, CD.
  • Accardo interpreta Paganini, Diabolus in musica, 480 166-4, XRCD24.
  • Antonio Vivaldi, La Stravaganza, Rachel Podger, CCS 19598, CD.
  • Vivaldi, The Four Seasons, Carmignola, SK 51352, LP.

Japońskie wersje płyt dostępne na CD Japan.

Special 25 wyglądają naprawdę ładnie – po ustawieniu ich na podstawkach dłuższą chwilę kontemplowałem ich urodę i jakość wykończenia – określenie „special” (specjalne) pasuje doskonale również do tych dwóch kryteriów. Naturalny, wysokiej klasy i urody fornir, wykończenie „na wysoki połysk”, no i w moim wypadku wersja kolorystyczna nazwana „mocca” - zdjęcia nie oddają urody tych ślicznotek – trzeba je zobaczyć na żywo.

Jako że przyszło mi zacząć sesje odsłuchowe zaledwie dzień po Audio Show, do odtwarzacza trafiały na początku głównie płyty z dość spokojną, klimatyczną muzyką i z ciekawymi wokalami. Pierwsza w CD5s Ayona wylądowała płyta Scent of Reunion, na której siły połączyli perska wokalistka Mahsa Vahdat z Samem McClainem. Pierwsze dwie myśli, które przyszły mi do głowy (a podobnież pierwsze wrażenie tak naprawdę „ustawia” również wszystkie następne) to: „ależ naturalnie, namacalnie i gładko brzmią wokale”, oraz: „czy to na pewno są kolumny podstawkowe?” W ślepym teście strzelałbym, że to nie za duże, ale jednak podłogówki. To drugie bynajmniej nie odbywa się na zasadzie sztucznego rozdmuchiwania dźwięku, co zdarza się niejednym monitorom. Dźwięk jest większy niż powinien być z tej wielkości obudów, ale wypada to absolutnie naturalnie, niewymuszenie, a przy tym 25-tki nie tracą cech monitorów, które tak wiele osób zachwycają, czyli choćby kapitalnie budowanej przestrzeni. Wrócę jednak do wokali – jak wiedzą wszyscy, którzy mnie znają, kocham wzmacniacze lampowe i najchętniej słucham muzyki na konstrukcjach typu tuba, czy odgrody z szerokopasmowcami, bo tak magicznej średnicy próżno szukać w „klasycznych” kolumnach, a to właśnie średnica decyduje o tym, jak podane są wokale. Dynaudio napędzałem co prawda specyficznym systemem, ze sporą ilością lamp po drodze i na pewno do ostatecznego efektu swoje cegiełki dołożyły i CD5s i Crossfire 2 firmy Ayon, ale z drugiej strony żaden system nie zmusi kolumn do zagrania w sposób niezgodny z ich charakterem. Najwyraźniej więc prezentacja wokali jest jednym z bardzo silnych punktów testowanych Dynaudio, a ponieważ te dwa wokale na testowej płycie są każdy z „zupełnie innej bajki”, więc od początku miałem dowód na duża uniwersalność 25-tek. Napisałem wcześniej o gładkości prezentacji – żeby nie zostać opacznie zrozumianym podkreślam, że Dynaudio wcale nie wygładzają wszystkiego – gdy Irma Thomas na After the rain pozwala sobie czasem z lekka zasyczeć, to doskonale to słychać, nie ma żadnego ukrywania. Rzecz jest jednakże w tym, że ludzkie głosy (nawet te chropowate z natury jak Luisa Armstronga czy Janis Joplin) mają w sobie taką, hmm..., analogową gładkość, płynność – i to właśnie o tych, stuprocentowo naturalnych cechach doskonale oddawanych przez 25-tki mówię. Duńskie monitory potrafią również zaprezentować wokale w taki sposób, że nie ma wątpliwości, iż to one właśnie są centralnym elementem przekazu, to wokół nich wszystko się obraca. W ten sposób powstaje, poniekąd dość naturalna, prezentacja (naturalna nie w sensie, że tak to nagrywano, ale że tak to zazwyczaj wygląda w czasie koncertów), w której wokalistka/wokalista siedzą/stoją przed zespołem, a ten gra w tle, starając się nie zagłuszać głównej postaci na scenie.

Holografia to cecha typowa dla monitorów, ale Dynaudio wznoszą się na wyżyny precyzji w prezentacji sceny muzycznej. Wszystko jest bardzo ładnie poukładane, każde źródło pozorne można wskazać palcem, jasne jest że każde źródło dźwięku znajduje się w innej odległości od słuchacza. Dźwięk świetnie odrywa się od kolumn, scena wychodzi poza szerokość rozstawu głośników (pod warunkiem, że tak to jest zapisane w nagraniu oczywiście), a i w głąb sięga znacznie dalej niż większość głośników jakich u mnie słuchałem. W żadnym nagraniu, ani przez moment nie miałem wrażenia, że scena została sztucznie rozdmuchana, powiększona – zawsze to nagranie decydowało co ma być pokazane, a Special 25 po prostu doskonale wykonywały powierzone zadanie.

Byłem bardzo ciekawy, jak Dynaudio poradzą sobie z pokazaniem kontrabasu – to jeden z moich ulubionych instrumentów i zazwyczaj pięta achillesowa monitorów. W odtwarzaczu wylądowała płyta Raya Browna i… zostałem pozytywnie zaskoczony. Oczywiście nie mogę powiedzieć, że była to najlepsza prezentacja tego instrumentu jaką słyszałem w ogóle, ale chyba najlepsza pośród wszystkich monitorów (może poza wielkimi Avalanche Reference Monitor AVCON-a, które mają jednakże litraż, jakiego nie powstydziłaby się niemała podłogówka), jakich miałem okazję słuchać. 25-tki nie schodzą co prawda aż tak nisko, jak potrafi zejść kontrabas, ale za to znakomicie różnicują dźwięki w zakresie średniego i wyższego basu, a na dole brakuje im naprawdę niewiele (w sensie zejścia w dół, bo różnicowanie jest znakomite a całym paśmie). W brzmieniu kontrabasu ważna jest nie tylko barwa, ale również masa, wypełnienie, ogromny udział pudła w tworzeniu dźwięku – to dzięki pokazaniu tych aspektów przekaz testowanych kolumn był bardzo wiarygodny. Bas miał odpowiednią wielkość, słychać było rezonujące pudło i pomimo braku tego najniższego zejścia, słuchało się tego znakomicie. Zresztą być może troszkę działała tu podświadomość – słuchając dużych podłogówek często puszczam płytę Isao Suzuki Blow up – w pierwszym kawałku bas schodzi do poziomu bram piekieł i genialnie pokazują to Prince V2 firmy Hansen Audio.

Właściwie żadne inne podłogówki (może poza Kingami tej samej firmy) nie potrafiły tego aż tak doskonale pokazać. Ale z drugiej strony, kiedy słucham monitorów, to już nie oczekuję konkurowania z Hansenami, zmniejszam podświadomie swoje wymagania i być może właśnie dlatego byłem aż tak pozytywnie zaskoczony prezentacją Dynaudio. W zespole Raya Browna na tej płycie znalazł się również świetny pianista jazzowy – Gene Harris, który w kilku kawałkach pokazał pełnię możliwości swojego fortepianu. I tu znowu – nie tylko jak na monitory – imponująco pokazana została wielkość tego instrumentu, wolumen dźwięku, jaki się z niego wydobywa, masa i potęga brzmienia robiły duże wrażenie. Napisałem „nie tylko jak na monitory”, bo nie sądzę, żeby więcej zdziałały jakiekolwiek małe, a może i średnie podłogówki. Na tej samej płycie zacząłem się w końcu mimochodem wsłuchiwać w talerze perkusji – tak chyba działa ta znakomita kopułka Dynaudio – dociera do podświadomości i ściąga na siebie uwagę, czy może raczej na odtwarzane przez siebie pasmo. Blachy, z jednej strony niezwykle dźwięczne, chwilami zadziorne, cały czas brzmią bardzo gładko – może się to wydawać nie do pogodzenia: zadziorność i gładkość, ale tak to dokładnie odczuwałem – mocno uderzony kawałek blachy, dynamicznie odpowiadający na kontakt z pałeczką, pokazany został z siłą, dynamiką ale i ogromną kulturą – gładkością właśnie, z braku lepszego słowa. Po prostu chciało się tego słuchać jak najdłużej.

Przyszła w końcu pora na największe wyzwanie – oddanie skali orkiestry symfonicznej nie wychodzi najlepiej nawet wielu kolumnom podłogowym, o monitorach nie wspominając. Dynaudio przetestowałem przy pomocy popisów Salvatore Accardo grającego utwory Paganiniego, wraz z Londyńską Orkiestrą Symfoniczną pod batutą Charlesa Dutoita. Skrzypce mistrza zabrzmiały dla mnie ciut ciemno, a właściwie takie było moje pierwsze wrażenie, ale im dłużej słuchałem tej płyty tym większego nabierałem przekonania, że to właśnie jest to właściwe brzmienie, właściwa barwa. Tak, jakby większość wcześniejszych odtworzeń tej płyty była odrobinę rozjaśniona. Teraz całość brzmienia skrzypiec była bardziej spójna, bardziej przekonująca, naturalna. Dźwięk nabrał odpowiedniej masy, a barwy nie potrafię określić trafniej, niż „bajeczna”. Nie oznacza to, że było to najlepsze odtworzenie całości tej płyty jakie słyszałem, ale tylko dlatego, że jednak fizyki nie da się oszukać. Duńskie monitory potrafią pokazać duży dźwięk i to bez sztuczności, bez rozdmuchiwania go na siłę, ale skala orkiestry symfonicznej to jednak dla nich (podobnie jak i dla wielu, również większych, kolumn) ciut za wiele. Klasa 25-tek polega na tym, że ten jeden problem, z oddaniem skali, nie ma większego wpływu na inne aspekty prezentacji. Naprawdę dobrze oddawane są np. skoki dynamiki, w skali mikro bez zarzutu, w skali makro sam skok jest oddany również świetnie, ale oczywiście nie ma realistycznego rozmachu, czy „łupnięcia” orkiestry. Wybierając te kolumny trzeba się pogodzić z tym jednym, niewielkim kompromisem – pewnym problemem z największymi składami, ale w zamian dostajemy ogromna ilość zalet, które (o ile nie jest się wyłącznie fanem Mahlera i jemu podobnych) zdecydowanie przeważają i sprawiają, że słuchanie muzyki jest ekscytującym, cudownym doświadczeniem. Miłośnicy mniejszych składów będą już w 100% usatysfakcjonowani - przesłuchanie La Stravaganzy pokazało, że mniejszemu zespołowi nie brakuje już niczego – nie tylko świetna barwa, przestrzeń, mikrodynamika, ale już dynamika w skali makro były porywające. Strasznie trudno było mi się oderwać od Vivaldiego, więc i Cztery pory roku i to w kilku wersjach zagościły w odtwarzaczu. Można by rzec, że Special 25 czują się w repertuarze barokowym, jak ryba w wodzie.

Pozostało mi spróbować, jak testowane kolumny poradzą sobie z muzyką rockową. Communique Dire Straits wydawało się być właściwą płytą do tego celu – elektryczne gitary, duża rola gitary basowej, perkusja – wszystko to stawiające duże wyzwanie dla, niezbyt w końcu dużych, monitorów. Po raz kolejny zostałem mile zaskoczony – w zasadzie po wcześniejszych doświadczeniach powinienem już pokładać wiarę w możliwości Special 25, ale i tym razem sceptyk czaił się czekając na okazję by wyskoczyć i zakrzyknąć: „a nie mówiłem, nie dały rady!”. Nie dostał jednak swojej szansy. Dynaudio świetnie radziły sobie z podawaniem basowego rytmu, bardzo przekonująco oddawały popisy perkusisty (no dobrze – stopie na upartego przydałoby się jeszcze ciut więcej uderzenia), nie wystraszyły się żadnych popisów Knopflera na gitarze. Po raz kolejnych zachwyciły mnie blachy – niejedne kolumny potrafiły już mnie w tej kwestii zachwycać, ale tym razem chodziło o coś więcej niż tylko dźwięczność, odpowiednią masę, różnicowanie brzmienia poszczególnych talerzy. Tu doszła swego rodzaju szlachetność brzmienia. Zastanawiałem się nad użyciem słowa „eteryczność”, ale to się może kojarzyć ze zbytnią delikatnością, a przecież blachy mają brzmieć (i brzmią) dość ostro, w sensie, że słychać, z czego są zrobione. Ujmując rzecz krótko – byłem znowu bardzo ukontentowany tym, jak „dynki” poradziły sobie z prezentacją klasycznej rockowej płyty.

Dynaudio Special 25 zdecydowanie zasługują na swoją nazwę, która wynika nie tylko z tego, że stworzono ją na 25-tą rocznicę powstania firmy, ale również z tego, że to bardzo specjalne kolumny. Projektanci/inżynierowie duńskiej firmy wspięli się na wyżyny swoich umiejętności i stworzyli produkt wyjątkowy – nie znam oferty tej firmy na tyle dobrze, by oceniać czy to najlepszy monitor jaki kiedykolwiek stworzyli, ale w ciemno stwierdzam, że na pewno jeden z najlepszych i to nie tylko w ofercie Dynaudio, ale w ogóle na rynku. 25-tki potrafią wygenerować z siebie duży dźwięk, większy niżby na to wskazywały ich rozmiary i nie brzmi to bynajmniej sztucznie. Genialny głośnik wysokotonowy Esotar² zachwyca rozdzielczością i organiczną gładkością dźwięku. Woofer generuje nieodstającą jakością od góry pasma średnicę, oraz imponujący, różnorodny, kolorowy dół, któremu naprawdę niewiele brakuje do tego, co możemy usłyszeć z dobrych, dużych podłogówek. W małych i średnich pomieszczeniach (mój pokój ma 25 m2 i ponad 3 wys., więc do małych nie należy) Dynaudio w połączeniu z dobrym wzmacniaczem tworzą znakomity, nastawiony na muzykę spektakl, od którego trudno się oderwać. Brzmienie tych kolumn w największym skrócie określiłbym jako wyszukane, wykwintne i szlachetne niczym 25-letni single Malt, który ma swoją moc, głębię smaku i tę cudowną gładkość, z jaką przechodzi przez gardło, pozostawiając niesamowite wrażenia na języku. Gdy tylko kończy się pierwszą szklaneczkę, ma się ochotę sięgnąć po kolejną, bo od razu zaczyna czegoś brakować…

Od początku swego istnienia był to znakomicie sprzedający się produkt, można by się więc dziwić, czemu Dynaudio wypuszcza go w tak limitowanych ilościach. Odpowiedź jest chyba prosta – gdyby te monitory znajdowały się w standardowej ofercie duńskiej firmy, to inne modele mogły by się po prostu nie sprzedawać. Cena może się wydawać na pierwszy rzut oka wysoka, jak na „tylko monitory”, ale wystarczy spędzić z tymi kolumnami trochę czasu, zapewnić im odpowiednie towarzystwo by okazało się, że te niespełna 20 tys. zł jest prawdziwą okazją, za kolumny na całe życie.

BUDOWA

Dynaudio Special Twenty-Five to dwudrożne kolumny podstawkowe wentylowane bas-refleksem z wylotem z tyłu obudowy. Powstały jako seria limitowana w 2002 roku dla uczczenia 25. rocznicy istnienia firmy Dynaudio. Nacisk ze strony klientów i dystrybutorów sprawił, że firma ugięła się i teraz, w 2010 roku, wypuściła jeszcze jedną, również limitowaną serię tych kolumn. Zastosowane głośniki to wysokotonowy Esotar², z kopułką z preparowanego jedwabiu, napędzaną magnesem neodymowym, oraz woofer pierwotnie opracowany dla serii Evidence Master, z membraną z odmiany polipropylenu zwanej MSP, napędzaną również magnesem neodymowym. Zwrotnicę pierwszego rzędu umieszczono na specjalnej płytce wzmacnianej włóknem szklanym. Zastosowano w niej wyselekcjonowane elementy wysokiej klasy, w tym ceramiczne rezystory, umieszczone na wewnętrznej stronie tylnej, aluminiowej płyty. Zgodnie z informacją od producenta to właśnie w zwrotnicy pojawiły się zmiany w porównaniu do pierwotnej wersji 25-tek – użyto m.in. cewek (choć nie tylko) nowszej generacji, wykorzystując postęp technologiczny, który nastąpił na przestrzeni tych 8 lat. Nominalna skuteczność to 88 dB, do tego dochodzi (deklarowany przez producenta) liniowy przebieg impedancji, który sprawia, że te kolumny nie powinny być zbyt trudnym obciążeniem dla wzmacniacza, co z kolei daje potencjalnym właścicielom dużą swobodę w kwestii wyboru odpowiedniego urządzenia. Kolumny oferowane są w jednej wersji kolorystycznej, kolorze Mocca, w pięknym, naturalnym fornirze na „wysoki połysk”.

Dane techniczne (wg producenta):
Skuteczność: (2,83 V/1 m) 88 dB
Moc maksymalna: > 200 W
Impedancja nominalna: 4 Ω
Masa: 13 kg
Wymiary (S x W x G): 222 x 423 x 349 mm

Producent:
Dynaudio International GmbH
Ohepark 2
21224 Rosengarten
Germany

Phone: +49 (0) 4108 - 4180 - 0
Fax: +49 (0) 4108 - 4180 – 10

e-mail: info@dynaudio.com
Web:www.dynaudio.com



Pobierz test w PDF

g     a     l     e     r     i     a


System odniesienia