pl | en

MUZYKA ⸜ seria „Oto płyta” № 13

PAPA DANCE
Papa Dance

Wydawca:
SAVITOR SVT 024

Data wydania: 1985
Nośnik: LP, COMPACT CASSETTE

www.MTJ.pl

POLSKA


MUZYKA ⸜ recenzja

tekst WOJCIECH PACUŁA
zdjęcia „High Fidelity”, Damian Lipiński

No 257

16 września 2025

„Oto płyta” to seria poświęcona wyjątkowym polskim albumom muzycznym, z szczególną uwagą zwróconą na ich brzmienie i sposób wydania. W trzynastym odcinku tego cyklu prezentujemy debiut zespołu PAPA DANCE z 1985 roku, wyprodukowany najlepszych specjalistów tamtych czasów.

ZESPÓŁ PAPA DANCE JEST FENOMENEM. Przeglądając wycinki prasowe, śledząc wpisy internetowe, czytając biografie zespołów i muzyków z tamtych lat zostajemy bowiem postawieni przed polaryzacją niemalże absolutną: zespół ten albo się kochało (kocha), albo nienawidziło (nienawidzi). Nie ma tu żadnych półcieni, odcieni, miejsca na zastanowienie – jest biblijne, że tak powiem, „tak, tak; nie, nie”.

Prawdę mówiąc do tej polaryzacji przyczyniam się i ja. Uważam, że była to jedna z najlepszych polskich grup wykonujących muzykę popową, a stojący za nią producenci ustanowili standardy dla branży muzycznej, którym dorównali od tamtego czasu nieliczni. Za jej sukcesem stoi dwóch ludzi, tworzących zespół producencki Adam Patoh: SŁAWOMIR WESOŁOWSKI i MARIUSZ ZABRODZKI. Tylko dwóch producentów, a wyniki ich pracy ukształtowały wiele płyt i wielu muzyków.

⸜ Okładka płyty Papa Dance została wydrukowana w Łodzi na bardzo kiepskim kartonie i bardzo słabymi farbami

Jednym z takich „magików”, którzy twórczo rozwinęli to, co Wesołowski i Zabrodzki „wykręcili” na debiutanckiej płycie Papa Dance, był GRZEGORZ CIECHOWSKI. Wyprodukowana przez niego płyta Justyny Steczkowskiej Dziewczyna szamana stała się wzorcem jeśli chodzi o strukturę utworów, ich aranżację oraz promocję; więcej o płycie i kulisach jej powstania → TUTAJ. Ciechowski, ja się wydaje, czerpał z doświadczeń, które zdobył współpracując ze Sławomirem Wesołowskim produkującym album Nieustanne tango Republiki.

Dlatego też, od samego początku, traktowałem te dwa wydawnictwa – płyty Steczkowskiej i Papa Dance – jako jedną całość, dzięki której chciałem pokazać rolę producenta w powstawaniu muzyki. Zacząłem od Ciechowskiego dlatego, że łatwiej mi było opowiedzieć o tym, jak wielu ludzi stoi za sukcesem danej płyty, na przykładzie albumu powszechnie traktowanego jako wyjątkowe osiągnięcie, który stał się prawdziwym hitem. Papa Dance, jak mówię, jest tytułem polaryzującym odbiorców, wolałem więc najpierw przygotować grunt pod to, o czym mowa tym razem.

A mowa o płycie, bez której Ciechowski być może nie byłby tak sprawnym producentem, jakim był i która wyznaczyła profesjonalny kierunek w polskiej muzyce. Kierunek, który pozwala stawiać powstałe w ten sposób nagrania w jednej linii z najlepszymi produkcjami światowymi w porównywalnym czasie. Tym bardziej, że na tej samej osi znajdziemy tytuły z ostatnich kilku lat, będące w prostej linii „potomkami” myślenia o muzyce zarówno debiutu Papa Dance, jak i Justyny Steczkowskiej.

Papa Dance

NAJPIERW SPRÓBUJMY JEDNAK złapać ducha czasu. Pisząc o obchodach 35-lecia powstania zespołu Papa Dance portal Onet.pl pisał:

Polska, rok 1984. Rozpoczyna się proces czterech działaczy KOR Adama Michnika, Jacka Kuronia, Zbigniewa Romaszewskiego i Henryka Wujca, oskarżonych o chęć obalenia ustroju. W Warszawie otwiera się Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego. Powstaje Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych. Sejm przedłuża sobie kadencję o półtora roku, a do kin wchodzi Akademia Pana Kleksa i Seksmisja.

⸜ PIOTR HALICKI, 35 lat temu powstał Papa Dance. „Rzeczywistość była smutna i szara, a myśmy byli weseli, kolorowi i młodzi”, → kultura.ONET.pl.

O ile problemy gospodarcze, zamordyzm władzy, która po zduszeniu Solidarności wprowadziła Polskę w dekadę represji, szarości i stagnacji, są dzisiaj w dużej części zapomniane i wyparte, o tyle dwa, przytoczone przez Onet tytuły, należą do tzw. „kultowych” i są celebrowane zarówno przez ludzi pamiętających tamte czasy, jak i przez młodych. A to dlatego, że moda na PRL trwa w najlepsze i wciągnie widać jej końca. A moda wybiera z danego czasu tylko to, co się dobrze kojarzy, co pozwalało zapomnieć o drugiej stronie życia, tej prawdziwej.

⸜ Za okładkę odpowiada Andrzej Pągowski, jeden z najbardziej znanych polskich grafików, autor plakatów, ale pod liternictwem podpisany jest Andrzej Koch

Muzycznie dokonywał się wówczas w Polsce zwrot w kierunku muzyki rockowej. W 1980 roku odbył się pierwszy Ogólnopolski Przegląd Muzyki Młodej Generacji w Jarocinie, który później przyjął nazwę Festiwal Muzyków Rockowych. Grano na nim punk rocka, rocka, heavy metal, bluesa, reggae, ale jego częścią była również scena „alternatywna”, na której grały zespoły, które nigdzie indziej nie mogły liczyć na dużą widownię. Rok później powstaje zespół Republika, a 7 lipca 1982 w Kubie Remont w Warszawie odbył się pierwszy koncert zespołu Kult Kazika Staszewskiego. Czytamy:

Historia zespołu Kult i Kazika to także, prócz programowego wręcz punkrockowego buntu wobec systemu, dowód na to, że w każdych realiach można pozostawać w zgodzie z samym sobą, będąc – rzecz jasna – nonkonformistą.

⸜ „Tom Kultury. Lata 80.”, red. Mariusz Wesołowski, Michał Januszkiewicz, Poznań 2008, s. 58.

W roku 1983 w Puławach powstaje zespół Siekiera, który w 1986, a więc rok po Papa Dance, wyda swoją najważniejszą płytę, Nowa Aleksandria, w pewien sposób łącząc elementy punk rocka z elektroniką i nową falą. Nieprzypadkowo najlepsze remastery zarówno płyt Papa Dance, jak i Nowej Aleksandrii wyszły spod ręki tego samego człowieka – Damiana Lipińskiego.

Dodajmy, zamykając tę dekadę zgrabną klamrą, że w 1989 roku wydano ostatnią płytę z pierwszej serii „Polish Jazz” vol. 76, Lonesome Dancer Lory Szafran, na której zagrał perkusista Adam Czerwiński, dzisiaj wydawca płyt AC Records i członek Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego, a w 1990 wyszła płyta Zawsze tam gdzie ty zespołu Lady Pank, którego pierwszą płytę wyprodukowali Zabrodzki i Wesołowski, a na okładkę której zdjęcie wykonała Lidia Popiel, odpowiedzialna również za zdjęcia na debiucie Papa Dance. Popiel współcześnie nie wspomina o tym epizodzie w swojej karierze. Kiedyś modelka, od 1985 roku fotografuje. Obecnie wykłada na wydziale fotografii w Warszawskiej Szkole Filmowej i jest redaktorką naczelną magazynu „Fine Life”.

Wszystkie wydarzenia o których mowa była powyżej łączy jedno: niechęć do establishmentu, nonkonformizm – przynajmniej w warstwie deklaratywnej – oraz skupienie się na muzyce „autorskiej”. Na ile to wszystko jest prawdziwe nie ma jednej odpowiedzi, wszystko zależy od danego przypadku. Takie postawienie sprawy, wykluczające każdą inną działalność artystyczną, będzie jednak podstawą dla powstania diaspory o której mówiłem na początku tego tekstu – „wykluczenia” i „wyklęcia” zespołów grających muzykę przygotowaną nie przez siebie, a przez zewnętrznych producentów. Na przykład Papa Dance.

⸜ Wyklejki Savitoru miały zazwyczaj kolor bananowy, zgodny z tym, jak swoje drukowały wówczas Polskie Nagrania

W 1984 roku, dwóch ludzi: Sławomir Wesołowski oraz Mariusz Zabrodzki, angażują wokalistę Grzegorza Wawrzyszaka i nagrywają w studiu Programu III Polskiego Radia dwie piosenki: W 40 dni dookoła świata i Ordynarny faul. Były one grane w radiu, ale trafiły tam na taśmach, a nie singlach – tych nie znam. Mimo że IA zapytana o to mówi, że i owszem, zostały wydane w 1984 roku, co potwierdza wpis do Wikipedii (więcej → TUTAJ), to jednak fizycznego dowodu – brak. Znalazły się one za to, na, wydanej jesienią 1985 roku, kasecie magnetofonowej tego zespołu wraz z kolejnym, instrumentalnym utworem Papa Dance.

W wywiadzie dla portalu Top 80, Grzegorz Wawrzyszak mówił, że na pomysł stworzenia PD wpadli „przypadkowo” i to on, od samego początku, miał być jego wokalistą. Zabrodzki, który był – przypomnijmy – jednym z producentów tego zespołu, był jego sąsiadem i mieszkał, jak dodaje muzyk, „na sąsiednim podwórku”. I dalej:

Był to okres takich różnych, hucznych imprez, balang i tak dalej, poznałem wtedy też Sławka Wesołowskiego i po prostu nie pamiętam, czy to były moje imieniny czy moje urodziny, zaczęliśmy tak kombinować. Mariusz wtedy akurat skomponował dwa pierwsze numery, weszliśmy do studia, Wesołowski to nagrywał, ja zaśpiewałem i tak powstały pierwsze dwa numery: W 40 dni dookoła świata i Ordynarny Faul.

⸜ RAFALO (Rafał Lachmirowicz), Wywiad • Grzegorz Wawrzyszak, 19-11-2007 → TOP80.pl, dostęp: 27.08.2025.

Autor artykułu Wielki synthpopowy szwindel? z Dwutygodnika mówi, że w wyborze Wawrzyszaka nie było przypadku. Producenci – jak dalej czytamy – założyciele Papa Dance, mężczyźni w wieku okołoojcowskim, niespecjalnie nadawali się na idoli i że potrzebny był ktoś przekonujący dla nastolatków. Obdarzony „ chłopięco-knajacką manierą” Wawrzyszak, nadawał się do tej roli idealnie. Autor artykułu stawia tezę, że miał to być tylko eksperyment, ale nakręcenie do dwóch pierwszych utworów teledysków, czyli działania zgodne z duchem czasu, choć kosztowne, sugerują, że być może była to część dobrze przemyślanej strategii (telewizja MTV powstała, przypomnijmy, w 1981 roku).

Ponieważ muzyka została w całości przygotowana przez producentów, trzeba było „wymyślić” resztę zespołu, która by została pokazana w filmikach. Tak do Grzegorza Wawrzyszaka dołączyli Marek Karczmarek na instrumentach klawiszowych i Tadeusz Łyskawa na perkusji. Wkrótce, z myślą o możliwości zaprezentowania się na żywo, do składu dołączono dwóch nowych muzyków grających na instrumentach klawiszowych: Kostka Yoriadisa i Krzysztofa Kasprzyka. W tym składzie producenci zarejestrowali dwa single, nagrane w studiu Tonpressu, a wydane w 1985 roku: Kamikaze wróć, z piosenką Czy ty lubisz to co ja? na stronie B, i Pocztówka z wakacji, z piosenką Kanał XO2.

⸜ Wyklejki strony A i strony B

Po tym „embrionalnym” okresie „projekt” polskich producentów zyskał stabilny skład, w którym nagrał debiutancką płytę. Bo był to sposób, w jaki zaczynała wówczas funkcjonować cała branża muzyczna, a przypadek Milli Vanilli, o którym za chwilę, był tej tendencji wynaturzeniem, a nie normą. Początkowo polska grupa działała pod nazwą Papa Dock, lecz wkrótce zmieniono ją pod naciskiem cenzury, gdyż była kojarzona z przydomkiem dyktatora Haiti François Duvaliera, brzmiącym Papa Doc. Dotychczasową nazwę – zachowując inicjały – zmieniono na Papa Dance. Ciekawostka – teksty na płyty Papa Dance pisał był m.in. Jan Sokół, ojciec muzyka hip-hopowego, Sokoła; występował pod pseudonimem Jan Menisk.

Nie była to ostatnia zmiana w nazwie. Wpis w Wikipedii dotyczący historii zespołu dzieli ją na kilka etapów, z których każdy to inna historia, zmieniający się muzycy, a także inni producenci. Półtora roku później, po rozwiązaniu pierwszego składu muzycy, którzy wówczas odeszli zaczęli występować pod nazwą Papa Dance (były wówczas dwa zespoły posługujące się tą nazwą), którą po jakimś czasie musieli jednak zmienić na Ex-Dance.

W tym samym, 1986 roku Wesołowski i Zabrodzki zawiązują zespół Papa Dance New Sound, w skład którego weszli Paweł Stasiak i Kostek Joriadis. Stasiak zastąpił Wawrzyszaka w roli wokalisty i „twarzy” zespołu. Wraz z dodatkowymi muzykami nagrali dwa albumy, Poniżej krytyki (Arston, 1987) oraz Nasz ziemski Eden (Tonpress, 1989). Ten okres przyniósł grupie jeszcze większą popularność – 1. miejsce w głosowaniu publiczności na Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu w 1987, 1. miejsce w głosowaniu publiczności na KFPP w Opolu w 1988 i nagroda Bursztynowa Patera na KFPP w Opolu w 1988.

Dodajmy, że jest jeszcze jedna nazwa o której warto pamiętać, Papa D, którą przyjęli muzycy w 2007 roku, po rozstaniu się z perkusistą Tadeuszem Łyskawą i współzałożycielem grupy – Mariuszem Zabrodzkim. A w 2022 roku Grzegorz Wawrzyszak z klawiszowcem Kostkiem Yoriadisem powrócili na scenę pod oryginalną nazwą jako Papa Dance. W historii zespołu najważniejsze pozostają jednak trzy pierwsze płyty, z których najbardziej interesujący wydaje się debiut z 1985.

Producent (liczba mnoga: producenci)

NIE BYŁ TO PIERWSZY, ani ostatni taki przypadek, w którym to producenci kreują zespół, a nie odwrotnie. Z punktu widzenia purystów, głownie z kręgu muzyki jazzowej i klasycznego rocka, to postawienie sprawy na głowie. W rzeczywistości to po prostu jeszcze jedna strategia, która może dać spektakularne efekty. Choć wpadki i związane z nimi skandale oczywiście istniały.

W 1988 roku niemiecki producent Frank Farian, założyciel Boney M, założy zespół Milli Vanilli, duet R&B z Monachium, w którym będą „występowali” Fabrice „Fab” Morvan i Robert „Rob” Pilatus. Po latach okaże się, że muzycy nigdy nie brali udziału w nagraniach, a podczas występów śpiewali z playbacku. Po ujawnieniu przekrętu 19 listopada 1990 roku zespołowi, jako jedynemu do tej pory w historii, zostanie odebrana nagroda Grammy.

⸜ Logotyp Savitoru to była płyta LP z V z nazwy będącym symbolem igły gramofonowej

Przywołuję ten przykład po to, aby pokazać, o jak złożonym przypadku mówimy. Z jednej strony początki Papa Dance przypominają sposób działania Fabrice’a Morvana, a z drugiej są od niego całkowicie odmienne. A to dlatego, że uczestniczyli w nim realni muzycy, których osobowość stała się częścią „miksu”. Wspomnieliśmy o Yoriadisie, prawda? – Przecież to jedna z najważniejszych figur polskiego rocka. Był członkiem tak kultowych, a mówię to szczerze, zespołów, jak Izrael, Maanam, Bajm i Lady Pank. Jako muzyk sesyjny współpracował też z grupami: Tilt, Kult, Gosia Janek, De Mono, Chłopcy z Placu Broni i Wilki. Na reedycji debiutu grupy Papa Dance z tego roku (na płycie SACD) znajdziemy utwór z jego wokalem. Czyli – osobowość.

W 1985 roku Sławomir Wesołowski mówił:

Obecnie zajmuję się grupą Papą Dance, która rozpoczęła karierę teledyskiem z kompozycją 40 dni dookoła świata. Na liście przebojów „Dwójki” uplasowali się oni na trzecim miejscu po Maanamie i Lady Pank, a to duży sukces (notowanie z 9 grudnia – przyp. JAR). Grają oni elektroniczny pop z lekkimi naleciałościami rocka. Początek jest dobry, a jak będzie później – zobaczymy, ale zdaje mi się, że zespół ten ma przed sobą przyszłość.

Wraz z Mariuszem Zabrodzkim dużo pomagamy im – opracowujemy utwory, występujemy bez mata w roli producentów studyjnych. Teraz nagrywamy singel dla Tonpressu i następny dla Arstonu. Żaden polski wykonawca nie gra podobnej muzyki. Nie ma tu protestów, czy czegoś w tym rodzaju – są to raczej radosne, wakacyjne tematy.

⸜ „Magazyn Muzyczny” nr 2 (318), marzec-kwiecień 1985, s. 6-7 za: → TOP80.pl, dostęp: 27.08.2025.

Sławomir Wesołowski był niezwykle ciekawą postacią. Współpracował z takimi wykonawcami, jak Krystyna Prońko i Ewa Bem, Dezerter i DAAB, Anna Jantar, Stanisław Sojka, Andrzej Zaucha i Kapitan Nemo. Odpowiedzialny jest też za ostateczny kształt albumu Nieustanne tango zespołu Republika. Materiał na tę płytę kazał muzykom zagrać na 100% w studiu, od początku do końca i dopiero potem dograł do tego ścieżki z wokalami i efektami. Ważniejsza była dla niego spontaniczność niż absolutna czystość i „perfekcyjność”.

⸜ Jak widać, oficjalnie wydrukowano tylko 50 000 sztuk okładek

Z kolei przy debiucie Lady Pank postąpił odwrotnie, zgrał materiał po kawałku, co się zresztą początkowo muzykom bardzo nie spodobało. Wymusił jednak swoją wizję, co przełożyło się na – moim zdaniem – najlepszą płytę tego zespołu w ogóle i jedną z najlepszych polskich płyt rockowych. Był również reżyserem nagrania, odpowiedzialnym za miks na płycie 2 plus 1 zatytułowanej Video, o którym mówiliśmy poprzednio w serii „Oto płyta” № 10; więcej → TUTAJ.

Jak mówił dalej we wspomnianym wywiadzie, zadaniem realizatora jest nie tylko mechaniczne uchwycenie dźwięku, ale także ingerencja w wykonanie. Co było wkroczeniem na pole wciąż jeszcze uważane za wyłączną domenę muzyków. Aby nie być gołosłownym przytaczam wstęp do biografii Ricka Rubina, który z „produkcji” muzyki rockowej i metalowej uczynił „sztukę”

Nie ma większej zagadki niż Rick Rubin pracujący obecnie przy produkcji płyt. Tak tajemniczy osobiście jak buddyjska religia, którą praktykuje, Rubin uczynił jedną rzecz krystalicznie jasną: płyty, które produkuje są dźwiękowo i stylistycznie bez zarzutu. MTV nazwało Rubina „najważniejszym producentem ostatnich 20 lat”, podczas gdy magazyn „Rolling Stone” posunął się jeszcze dalej, uznając Rubina za odnoszącego największe sukcesy „w każdym gatunku”.

Bez własnej niszy, Rubin podjął większe ryzyko niż jakikolwiek producent w branży fonograficznej w ciągu ostatniego ćwierćwiecza. Wypychanie swoich artystów na nowe terytoria przyniosło Rubinowi siedem nagród Grammy, w tym tytuł Producenta Roku w 2007 roku, i uczyniło go najbardziej pożądanym producentem płytowym pracującym obecnie.

(…) Rubin stworzył przebojowe albumy z tak różnorodnymi legendami, jak Red Hot Chili Peppers, Run DMC, Johnny Cash, Beastie Boys, Audioslave, Tom Petty, Metallica, Danzig, Slayer, LL Cool J, The Cult, Weezer, Dixie Chicks, Linkin Park, System of a Down, Rage Against the Machine, Jay Z, Neil Diamond, Sheryl Crow i Slipknot.

⸜ JAKE BROWN, Rick Rubin: In the Studio, ECW Press, Toronto 2009, s. X.

Z duetu Zabrodzki-Wesołowski więcej do powiedzenia od strony technicznej miał Mariusz Zabrodzki. Mariusz Mirosław Zabrodzki, urodzony 24 maja 1955 w Warszawie (a więc zodiakalny Bliźniak, jak ja), był kompozytorem, producentem muzycznym i realizatorem nagrań. Z elektroniką miał do czynienia w Technikum Elektroniczno-Mechanicznym. Wraz z Wesołowskim komponował muzykę do piosenek zespołu Papa Dance.

⸜ Znak kontroli jakości – przy okazji widać, z jakim papierem mamy do czynienia

Pracował również z zespołami 2 plus 1, Daab, Franek Kimono, Andrzej Zucha, Kapitan Nemo, Lady Pank. Jego głos możemy usłyszeć w chórkach, a w filmie Akademia Pana Kleksa (reż. Krzysztof Gradowski, muzyka Andrzej Korzyński, 1983) wspaniale zaśpiewał Marsz Robotów. Jego ostatnie publiczne występy to zespół Caroo, polska grupa działająca w USA.

Dzisiaj jasne jest, że producent jest kluczowym elementem zespołu muzycznego – przypomnijmy sobie rolę Ricka Rubina w wykreowaniu brzmienia takich zespołów jak Red Hot Chili Peppers czy Slayer. Także krytyka muzyczna zdaje się lepiej rozróżniać to, co było plastikowe od tego, co plastik przypominało, ale było czymś innym, innym nawet niż współcześnie kamp. W przywołanym już tekście czytamy:

Debiut „Papsów” można dziś traktować jako zjawisko bezprecedensowe w skali polskiej muzyki rozrywkowej. „Papa Dance” to prawie trzydzieści dziewięć minut słodko-perwersyjnego synth popu, który mógłby śmiało stanąć do wyścigu z „Dare” The Human League czy „Cupid & Psyche 85” Scritti Politti. Zabrodzki i Wesołowski (posługujący się jednym pseudonimem: „Adam Patoh”), odpowiedzialni za wszystkie z jedenastu kompozycji, zdołali wejść w błyskawiczny dialog z modną na Wyspach stylistyką. Zważywszy na fakt, że do tej pory wszelkie ewentualne nowinki były anektowane przez polską muzykę rozrywkową z obowiązkowym ponadpięcioletnim opóźnieniem, musiało to robić wrażenie.

⸜ MATEUSZ WITKOWSKI, Wielki synthpopowy szwindel?, Dwutygodnik Nr 262, wrzesień 2023, → www.DWUTYGODNIK.com, dostęp: 5.06.2023.

Papa Dance

WRÓĆMY JEDNAK DO ROKU 1985. Latem ukazuje się debiutancki album grupy, zatytułowany po prostu Papa Dance. Jak się okaże, zmieni on polską muzykę rozrywkową. Na debiucie Papa Dance Wesołowski wykorzysta na dużą skalę elektroniczną perkusję Roland TR-606 Drumatix, która stanie się jednym z wyróżników jego produkcji. Stosował ją zresztą wcześniej, na przykład na Video 2 Plus 1. Ale już przy krążku Franka Kimono z 1984 roku uważał ją za równie ważną, jak sami producenci.

⸜ Jak widać, część nakładu wydrukowano ze zdjęciami na pierwszej stronie, a więc poprawnie, a część z napisami – ja miałem tę drugą i przez lata uważałem, że to fajny nowatorki pomysł dać tytuły z przodu…

Przypomnijmy, miała to być parodią stylu disco. Występujący w głównej roli Piotr Fronczewski, melorecytujący „Nie rycz mała, nie rycz / Ja znam te twoje numery”… zrobił to jednak w tak przekonywający sposób, że płyta została przyjęta „na poważnie” i stała się absolutnym hitem dyskotek. Po przebojach Bruce Lee - karate mistrz i Dysk-dżokej firma Arston zwróciła się do ich autorów o nagranie całej płyty. Jej współautorem był Wesołowski, a głównym pomysłodawcą Andrzej Korzyński. Każdy z nich napisał kilka utworów i wspólnie je aranżowali pod nazwą SMA ® - Sławek, Mariusz, Andrzej i ® czyli Roland.

Jak widać, rola automatu perkusyjnego została przez nich „wpisana” w proponowaną muzykę. Roland TR-606 „Drumbutix” był programowalną maszyną perkusyjną zaprezentowaną w 1981 roku. Pierwotnie zaprojektowany jako komplet z elektronicznym basem TB-303 Bass Line, dzięki stosunkowo niewielkim rozmiarom, przystępnej cenie i łatwości obsługi umożliwił wysokiej jakości produkcję muzyczną, dzięki czemu był dostępny dla prawie każdego.

Wykorzystywany był w wielu gatunkach muzycznych przez takich artystów jak Phuture, Nine Inch Nails (Pretty Hate Machine, 1989), Autechre, Massive Attack (Protection, 1989) i Aphex Twin, a także na płycie Tangerine Dream Poland (zaraz po słowach Jerzego Kordowicza). Pierwotnie zaprojektowany dla muzyków DIY do ćwiczeń, dzięki przystępnej cenie i wyraźne analogowym dźwiękom został zaadaptowany do innych stylów muzyki elektronicznej; był też podstawą brzmienia debiutu Papa Dance.

Zespół ten okazał się największym osiągnięciem duetu Wesołowski-Zabrodzki. Pierwszy z nich był nie tylko realizatorem dźwięku, ale i współtwórcą brzmienia grupy i utworów; wraz z Zabrodzkim stworzyli tandem podpisujący swoje utwory Adam Patoh. W jego pożegnaniu – zmarł 24 grudnia 2020 roku – portal Teraz Historia pisał:

Przez kolejne lata duet Wesołowski-Zabrodzki komponował muzykę, stworzy koncertowy skład zespołu oraz cały image, który owocował wielką popularnością i wieloma przebojami na listach przebojów. Świetnie zaaranżowane, melodyjne, nowocześnie brzmiące kawałki Papa Dance jakby z nia na dzień sprawiły, że zespół stał się jedną z czołowych gwiazd lat osiemdziesiątych lat w Polsce.

Ten zabieg producencki okazał się strzałem w dziesiątkę. Jak na warunki komunistycznego PRL-u sam pomysł nie dość, że był bardzo nowatorski, to jeszcze ryzykowny, bo mogło się przecież nie udać, nikt nie wiedział jak taką muzykę przyjmie polska publiczność. (…) Jak czas pokazał, przeczucia Wesołowskiego i Zabrodzkiego trafiły w gusta Polaków (…).

24.12.2020 roku odszedł producent Sławomir Wesołowski, → TERAZHISTORIA.pl, 29 grudnia 2020, dostęp: 27.08.2025.

⸜ Wydanie CD z 2009 roku z szarą okładką i z remasterem Damiana Lipińskiego

Mocne postacie producentów napotkały jednak na równie mocnego zawodnika – Grzegorza Wawrzyszaka. Po wydaniu płyty i zagraniu na Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu w koncercie przebojów „Od Opola do Opola” z piosenką Kamikaze wróć (drugie miejsce głosami publiczności) oraz w koncercie „Premiery” z piosenką Pocztówka z wakacji (bez powodzenia), opuszcza on grupę, a wraz z nim pozostali muzycy z oryginalnej trójki. W już przywołanym wywiadzie dla portalu Top 80, na pytanie „Jak to się stało, że musiałeś odejść z zespołu?” Wawrzyszak odpowiada:

Ja nie musiałem odchodzić z zespołu, tylko po prostu mieliśmy dosyć dyktatury naszych kolegów, czyli ludzi, z którymi to zaczęliśmy, a może nie tyle ich dwóch, co współpraca ze Sławkiem nam się nie układała. Byliśmy zmęczeni tym, co nam narzucał i postanowiliśmy to uregulować. Nie chcieliśmy, żeby Wesołowski był dalej naszym managerem ale to wcale nie znaczy, że nie chcieliśmy razem współpracować. Odsunęliśmy go od tej roli, podpisaliśmy umowy z managerami z Teatru Stu, były przygotowane producenckie umowy dla Wesołowskiego i Zabrodzkiego, ale Wesołowski na to nie poszedł. I po prostu nagle, my jesteśmy w trasie a tu okazuje się, że powstał drugi zespół Papa Dance.

⸜ RAFALO (Rafał Lachmirowicz), tamże.

Najpierw jednak ukazał się debiut. Pierwsza płyta zespołu Papa Dance została wydana przez wytwórnię Savitor. Była to pionierska w PRL prywatna wytwórnia płyt gramofonowych, która wykorzystywała m.in. nagrania zrealizowane przez Polskie Radio, które w tamtych czasach swoje nagrania muzyczne prezentowało wyłącznie w audycjach na antenie własnej oraz telewizji. Firma działała w latach 1983–1986 i obok Poltonu oraz Arstonu była jedną z trzech najbardziej znanych wytwórni polonijnych, tj. firmą z udziałem kapitału zagranicznego pochodzenia polskiego. W jej krótkiej historii zdążyła jednak wydać takich artystów, jak: Lombard, 2 Plus 1, Krzysztof Ścierański, Rezerwat, a także Papa Dance.

Oryginalnie ukazał się on na płycie winylowej (LP, Long Play). Choć płyta kompaktowa (ang. Compact Disc) swoją premierę miała już w 1982 roku, w Polsce trzeba było na tę rewolucję poczekać jeszcze kilka lat. Pierwszą polską płytę kompaktową, zatytułowaną Chopin-Tausig-Wieniawski wydał w styczniu 1988 roku WiFON (WCD-001). Zawierała ona nagrania koncertu fortepianowego e-moll op.11 Fryderyka Chopina oraz koncert fortepianowy op.20 Józefa Wieniawskiego w wykonaniu Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Bałtyckiej pod dyrekcją Wojciecha Rajskiego.

⸜ Wydanie CD z 2009 roku przynosiło świetny remaster, CD-Text i dwa utwory z indeksami, naprawdę wypas

Z kole pierwszym polskim albumem kompaktowym z muzyką rozrywkową była płyta z 1988 The Best of Urszula & Budka Suflera. Po nich przyszły kolejne, choć jeszcze aż do początku lat 90. były one tłoczone w Niemczech. Nic więc dziwnego, że właśnie winyl stał się synonimem debiutu Papa Dance. Choć trzeba dodać, że jesienią, nakładem wytwórni Polmark, wyszły nagrania Papa Dance na kasecie magnetofonowej (ang. Compact Cassette). Wydawnictwo to różniło się szatą graficzną okładki oraz kolejnością utworów, a także zawierało trzy inne nagrania. Nie były obecne piosenki: Kamikadze wróć!, Kanał X-0-2 oraz Czy ty lubisz to co ja?. W ich miejsce pojawiły się: W 40 dni dookoła świata, Ordynarny Faul oraz instrumentalny utwór Papa Dance.

Na wznowienie Papa Dance trzeba było czekać aż dwadzieścia trzy lata i nie było to wznowienie udane. To „właściwe” wznowienie dostajemy więc dopiero teraz, całe czterdzieści (!) lat później.

Reedycje

JAK NA TAK ZNANY ZESPÓŁ, tak znaną płytę i tak dobry materiał, jej reedycje są nieliczne. A z nich tylko najnowsza, przygotowana z myślą o płycie Super Audio CD przez Damiana Lipińskiego zasługuje na uwagę. Damian, przypomnijmy, jest obecnie znany głównie z doskonałych remasterów płyt ukazujących się na krążkach SACD w serii „Polskie Nagrania Catalogue Selections” oraz dla wydawnictwa MTJ. Co bardziej obeznani będą pamiętali jego remastery ukazujące się z logiem GAD Records, zarówno na płytach CD, jak i LP.

Jak pisałem przy okazji jednej z recenzji, mało kto jednak pamięta, tak mi się przynajmniej wydaje, że Damian wyrósł z muzyki dyskotekowej, a jego fascynacje dźwiękiem rozpoczęły się od remasterów płyt wykonawców muzyki określanej jako Italo Disco. Jego najważniejszymi remasterami były niegdyś płyty Savage’a; więcej → TUTAJ. W 2009 roku przygotował jednak płytę, która powinna nas zainteresować najbardziej: w 32-bitowej rozdzielczości, wówczas mało komu znanej, zremasterował Papa Dance.

»«

Kilka prostych słów

DAMIAN LIPIŃSKI
mikser, masteringowiec

⸜ DAMIAN LIPIŃSKI przed siedzibą Polskiego Radia

PAPA DANCE TO ZESPÓŁ mojego dzieciństwa. Kiedy ukazywała się jego pierwsza płyta miałem dwanaście lat i już wtedy fascynowała mnie muzyka elektroniczna, szczególnie ta bardzo melodyjna, gdzie pierwszoplanowymi były partie syntezatorów. Wtedy w Polsce PRL nikt takiej muzyki nie tworzył. Wszechobecna była muzyka zaangażowana, walcząca. Doprawdy, z punktu widzenia nastolatka, można jej było mieć dość. Papa Dance był taką odskocznią od tego wszystkiego i do tego zrealizowaną na – zaryzykuję – światowym poziomie.

Oczywiście – Papa Dance z tamtych czasów to żaden „zespół”. Wszystko było tam wyprodukowane, choć zawód „producent” nie istniał wtedy w rejestrze zawodów. Pomijając historię zespołu, bo tej chyba nigdy już nie poznamy w pełni, a przynajmniej nigdy jej nie będziemy pewni, to płytę tę zagrała jedna osoba, a druga ją nagrała i zmiksowała. I to od wznowienia wydawnictwa Papa Dance rozpoczęła się moja współpraca z firmą MTJ i gdzieś tam było to początkiem tego w którym punkcie znajduję się teraz.

⸜ Korytarz studiów Polskiego Radia, a na wózeczku komplet taśm – 16-ścieżkowych i matseringowych

Płyty te (dwie pierwsze) od początku nie miały prostej historii. Pierwsze wydanie tego materiału bodajże z 2008 roku, było zgrane żywcem z płyty winylowej bez żadnej obróbki i do tego – nie chcę się wyzłośliwiać – ale brzmiało jakby ktoś użył w tym celu przetwornika piezoelektrycznego. Dane mi było to w 2009 roku poprawić, choć niestety też źródłowo z winylu. A trzeba wiedzieć, że ten debiutancki winyl był wytłoczony wyjątkowo podle. Choć w sumie, jak patrzę z perspektywy czasu na ten mój remaster, przy tamtych możliwościach, dysponując takim, a nie innym źródłem, wstydu nie ma.

Byłem już wtedy w kontakcie ze ŚP Sławomirem Wesołowskim i dopytywałem go w temacie taśm. Tak, istniały, co już wtedy było pewne, ale nie było żadnej, absolutnie i kategorycznie żadnej możliwości skorzystania z nich. Niestety cała ta historia związana z taśmami jest nie do opowiedzenia publicznie. Ważne, że ostatecznie do mnie trafiły (za sprawą Pawła Stasiaka – bez którego, żadnej z tych reedycji by nie było – dziękuję Paweł!).

⸜ Po lewej stronie 16-ścieżkowy magnetofon Studer A800 Mk III z którego zgrano ślady do remiksów

Taśmy były dwojakie – 2”, 16-śladowe taśmy produkcyjne oraz wąskie ¼” taśmy masteringowe. Taśmy masteringowe to taśmy, które miłośnik muzyki z krwi i kości lubi najbardziej. To były pierwsze zgrania ze stołu (miksy – red.). Dopiero od tych taśm były odgrywane mastery do nacinania winyli. Mamy tu do czynienia z matką pierwszej generacji. Album debiutu nagrany był na bardzo fajną taśmę BASF SPR 50LHL – taśmę z końcówki lat 70. i początku 80. (gruba na 0,04 mm, niski współczynnik szumu, wysoki poziom wysterowania, niski poziom pre/post echa). Bardzo lubię sygnaturę brzmienia tej taśmy – wada – źle przechowywana ma tendencje do klejenia się do głowic, choć nie jest to klasyczny sticky-shed syndrome jak w przypadku masteringowych Ampexów.

Ciekawostką jest fakt, że w związku z tym, jak można domniemać, nie było na niej efektów przejść między utworami, bo one zostały dograne później na taśmę przygotowaną do nacięcia winylu. Szczęśliwie zachował się oryginał taśmy efektowej, z której korzystali realizatorzy na okoliczność różnych produkcji. W związku z tym można było wyselekcjonować właściwe efekty przejść i nałożyć je – dzisiaj już bezstratnie – na materiał, tworząc odwzorowanie 1:1 taśmy, która została wtedy wyprodukowana do nacięcia matrycy winylowej. Również bonusy pochodzą z taśm masteringowych. Materiał zdigitalizowałem w wysokiej rozdzielczości na moim masterignowym Studerze A816 i posłużył on jako źródło do płyty SACD.

⸜ Studio Polskiego Radia z laptopem i przetwornikiem D/A, za pomocą których zgrano wielośladowe mastery

Ale skoro były dostępne również wieloślady, o których wspominałem, po pierwsze zgrałem je w Polskim Radiu na Studerze A800 Mk III, magnetofonie 16-śladowym. Następnie skontaktowałem się z Rafałem Lachmirowiczem, bo to była w moim mniemaniu jedyna osoba, która mogła poczynić aranżację remiksów w sposób taki, jak mogłoby to się stać w latach 80. Rafała miałeś Wojtku okazję poznać na okoliczność pierwszej reedycji płyty Savage i gdzieś tak wtedy rozpoczęła się również nasza znajomość… (rzeczywiście tak było – wywiad z Rafałem i Damianem, który wówczas przeprowadziłem znajdą państwo → TUTAJ - WP).

Rafał zrobił świetne, entuzjastycznie przyjęte remiksy, które są w przypadku reedycji debiutu wisienką na torcie. Moim zdaniem grają lepiej niż oryginały, choć to może też dlatego, że oryginały mam już do przesady osłuchane, a praca Rafała wniosła powiew świeżości w te zastane kompozycje. Dodam jeszcze, że miks zrobił Jacek Majer, który ma doskonałe wyczucie estetyki tamtej epoki, zresztą dane mu już było pracować przy ega og PD wcześniej, więc wiedział dokładnie jak ma się do tego tematu zabrać.

⸜ Oraz programu DAW, do którego zostały zgrane ślady

Wyszło bardzo profesjonalnie. Miksy te zostały przygotowane od początku do końca jako hi-res, więc doskonale wpisują się w filozofię SACD. Pewnego rodzaju perwersją było wgranie cyfrowo zrobionego finalnego miksu na analogowy magnetofon i odegranie go z powrotem do DAW, żeby uanalogowić brzmienie całości i dopiero później wersje zostały poddane procesowi masteringu.

Nie wiem doprawdy co tu jeszcze można dodać… Zakładam, że jest to dzieło skończone, które wyczerpuje temat Papa Dance od strony muzycznej raz na zawsze. Dla mnie jest to absolutnie spełnienie młodzieńczego marzenia, takiego marzenia, którego w czasach młodzieńczych nie mogłem nawet mieć. Mając dwanaście lat, będąc w Centralnym Fanklubie PD, nie bardzo mogłem przypuszczać, że za kolejnych czterdzieści lat sam będę dotykał tej muzyki i przyjdzie mi uczestniczyć w takim przedsięwzięciu, które dało mi wielowymiarowo mnóstwo frajdy. I jak się okazuje nie tylko mnie, bo wiem już teraz, że wszystkie reedycje – nie tylko debiutu – zostały przyjęte z ega ogromną radością i życzliwością – a to cieszy podwójnie.

Tak na koniec – może to przejdzie w HF, a może nie – zaryzykuję :) Czasem sobie czytam, że to nie jest muzyka na SACD, różne takie wyzłośliwienia na ten temat, choć jakby ktoś się znał na muzyce to by takich głupot nie opowiadał. Dzisiaj dożyliśmy czasów, że błyszczy się właśnie głupotą – smutne ale już się tego zmienić nie da.

⸜ Taśma „master” z płytą Papa Dance

Ale do czego zmierzam – zmierzam do tego, że sens wydania tej reedycji, jak i pozostałych dwu, w mojej opinii jest zdecydowanie większy niż sens każdej kolejnej reedycji płyty Dire Straits Brothers in Arms. Każdej bez wyjątku – czy to SACD, czy to BD czy na winylu. Niezależnie kto i kiedy ją popełnił. I to jest twierdzenie – nie teza. Nie będę jej tu szerzej rozwijał, żeby audiofile mogli spać spokojnie, bo wszak spokój jest najważniejszy… DL

»«

DEBIUT PAPA DANCE należy do grupy płyt swego czasu niezwykle popularnych, które nie były nigdy wznawiane lub ich wznowienia są rzadkie i raczej przypadkowe. Zazwyczaj chodzi o zaginięcie taśm „master” lub o nieuregulowany stan prawny nagrań. Patrząc na krążki omawiane w ramach serii „Oto płyta” nietrudno będzie takowe wskazać: Video grupy 2 plus 1, Meditation/Medytacje Helmuta Nadolskiego, Gdynia, tak jest i z płytą o której mówimy.

Wydana w 1985 roku przez kolejne dwadzieścia trzy lata nie była wznawiana i dopiero w 2008 roku ukazała się na płycie kompaktowej nakładem wytwórni Agencji Artystycznej MTJ (MTJ CD 10759). Jak się okazało, materiał na nią został po prostu zgrany ze starej płyty LP i poddany szczątkowym zabiegom porządkującym. Być może dlatego nie znajdziemy na niej nazwiska osoby za to odpowiedzialnej. Fajne było natomiast to, że okładka została przekopiowana z winylu niemal 1:1, zarówno przód, jaki tył. Zachowano w niej mocny raster i brudnoszare tło. W oryginale wynikało ono z tego, że tektura okładki była niskiej jakości, ale tak ta okładka funkcjonuje w świadomości fanów.

⸜ Z tyłu oryginalne wydanie LP z 1985 roku, z przodu reedycja SACD z 2025

Odbiór tego wznowienia był jednoznacznie krytyczny, dlatego już rok później MTJ wydaje kolejne wznowienie, również na płycie CD. Ciekawe, ale płyta ta ma dokładnie taki sam numer katalogowy jak poprzednia, jakby wytwórnia wstydziła się przyznać do tego, co wcześniej wypuściła. Opakowanie i okładka również były bardzo podobne, ale nie takie same. Z boku, pod przezroczystym grzbietem w nowej wersji można odczytać napis „32 bit Digital Remastering”, okładka ma nieco jaśniejszy kolor, a sama płyta inny nadruk. No i kompletnie inny remaster.

Za jej przygotowanie odpowiedzialni byli bowiem dwaj ludzie, Rafał Lachmirowicz (grafika) i Damian Lipiński (dźwięk). Kiedy rozmawiałem z nimi w 2010 roku byli już po wydaniu kolejnych wspaniałych płyt z lat 80., krążków Savage’a – Tonight oraz Ten years ago… (twenty years later), których dźwięk był wyjątkowy. Brzmiały wspanial, mimo że pierwsza z nich została po części przygotowana z materiału zgranego z płyt LP i maksisingli. Rafał odpowiedzialny był za sprawy związane z prawami autorskimi, grafiką i dźwiękiem, a Damian za dźwięk.

Materiał do reedycji Papa Dance z 2009 roku został przygotowany z płyty LP, podobnie jak pierwsze podejście MTJ, ale efekt był dramatycznie, absolutnie, niezwykle wręcz odmienny. Dzisiaj to znacznie częstsze, ale wówczas wyjątkowe – Lipiński od początku pracował w domenie cyfrowej w 32-bitowej rozdzielczości. I właśnie ten napis i naklejka na płycie odróżniają to wydanie od poprzedniego. No i dźwięk. Ale też drobiazgi, takie jak CD-Text oraz opcje pominięcia Intro oraz Outro przez naciśnięcie guzika index – dzisiaj zupełnie zapomnianego.

W 2018 roku, w dobie wzrostu popularności winyli, album ukazał także na czarnym krążku 180 g. Wydawcą był ponownie MTJ, a płyta nosiła numer katalogowy 5906409999608. Wydaje się, że została ona nacięta z cyfrowych masterów przygotowanych w 2009 roku przez Damiana. Okładka została odświeżona, to znaczy rozjaśniono tło, a napisy na tylnej stronie zostały przygotowane od nowa, z nieco innych czcionek. No i zniknęło logo Savitoru, a szkoda.

I dopiero w tym roku otrzymujemy pierwsze „regularne” wznowienie, z materiałem zgranym z prawdziwej, analogowej taśmy „master”. Płyta o numerze katalogowym SAMTJ2307 została wydana na hybrydowym krążku SACD w ramach kampanii wydawnictwa MTJ, które postanowiło zaprezentować w ten sposób najważniejszych wykonawców ze swojej „stajni”.

Wydawnictwo to różni się od poprzednich obecnością aż dziewięciu bonusów, w tym trzech nowych miksów – mówił o tym Damian – a także rozjaśnioną okładką. Prawdę mówiąc takie „odświeżenie” grafiki nie podoba mi się, nawet jeśli kiedyś miała ona tak wyglądać, a szary kolor zawdzięcza niedoborom materiałowym. Z tyłu nie ma już reprodukcji okładki płyty LP, a współczesny spis utworów. W środku znalazła się reprodukcja plakatu dołączanego do oryginalnego wydania z faksymile podpisów członków zespołu, co miało podkreślić ich „realność” (niestety nie mam go w żadnej z moich kopii), oraz esej pióra Leszka Gnoińskiego.

DŹWIĘK

˻ PROGRAM ˺

» Strona A
① Pocztówka z wakacji
② Tatuowana róża
③ Kamikadze wróć!
④ Bez sensacji
⑤ Kanał X-0-2

» Strona B
① Panorama tatr
② Narodziny szejka
③ Lot na wyspę
④ Czy ty lubisz to co ja?
⑤ Te głupie strachy

˻ I ˺ ANALOG » LP ⸜ 1985

CICHE DŹWIĘKI SYNTEZATORA, będące intro do ˻ A-1 ˺ Pocztówki z wakacji, nie zapowiadają tego, jak nisko zaraz uderzy bas. A jest on ładnie nasycony, można nawet powiedzieć, że w części pasma został „przewalony”. Ale właśnie dlatego te nagrania tak dobrze brzmiały na dyskotekach i w radiu. Uwagę zwracają oszczędne, wręcz wygaszone wysokie tony. To dlatego, o ile dobrze pamiętam, słuchając w latach 80. Papa Dance odkręcaliśmy gałkę „sopranów” na maksa, wspomagając się co jakiś czas przełącznikiem „loudness”. Teraz słychać, że to całkiem wyważone, choć ciemne brzmienie, wynikające z niedoskonałości materiału, z którego tłoczono wówczas płyty.

⸜ Okładka reedycji z 2025 roku została „wyczyszczona” z szarości, ale i z wielu drobnych detali

Znakomita większość energii nagrań skupiona jest na osi odsłuchu, to właściwie realizacja monofoniczna z dodatkowymi elementami, które tworzą wrażenie stereo. Tak to zresztą wyglądało w muzyce Eurodisco. Nieco to się zmienia w ˻ A-2 ˺ Tatuowanej róży, gdzie w prawym kanale umieszczono elektroniczne blachy, zwykle szumiące, a nie uderzające. Także tło syntezatorowe zostało rozłożone w trzecim planie za pomocą przeciwfazy. No i ten dźwięk perkusjonaliów, jak uderzenie w wydrążone drewniane pudełko, słyszane co jakiś czas nieco po lewej stronie – to również poszerza panoramę.

Mówiąc o monofonii mam na myśli przede wszystkim wokale. To ciekawe, ale producenci umieścili główny głos wraz z chórkami na jednej linii, lekko tylko rozszerzając panoramę za pomocą efektów z fazą. Nieco się to zmienia w ˻ A-3 ˺ Kamikadze, gdzie chórki wychodzą czasem w prawą stronę, w nałożony na nie charakterystyczny, niski wokal (Więc wróć…), z lewej. To jednak niewielkie przesunięcia i stereofonię, choć ograniczoną, uzyskano tu przez dodanie to tu, to tam, dźwięków z perkusji.

Skupiłem się na aspekcie przestrzennym nagrania, ponieważ jest to zupełnie inne podejście niż to, które w latach 70. wypracowały gwiazdy disco, gdzie panoramę rozciągano skrajnie na lewą i prawą stronę, a przejścia perkusji naprawdę przechodziły przez całą scenę dźwiękową. Wesołowski i Zabrodzki postawili na spójność i wokale – to one są tu najważniejsze. Być może dlatego głosy przyciemniono i zamknięto w małym pogłosie. Zaletą tego podejścia jest spójność utworów i wyraźne oddanie tekstów. Nawet, jak w ˻ A-4 ˺ Bez sensacji refren nagle przyspiesza wciąż wszystko jest klarowne i selektywne. A tak przy okazji, dopiero tutaj właśnie w refrenie, chórki (śpiewające nieskomplikowane „Łoo…”) zostały rozłożone w panoramie.

Nie pamiętam, czy wówczas już to rozpoznałem, ale ˻ A-5 ˺ Kanał X•O•2 rozpoczyna się jak klasyczny kawałek Depeche Mode. Podobna perkusja, zbliżony balans tonalny, charakter linii melodycznej granej na syntezatorze itp. To bardzo dobry kawałek, nic dziwnego, że ukazał się na singlu. To drugi utwór na płycie, w którym wokal został zmodyfikowany. Refren („Podłączyłeś się przypadkiem / Kanał XO2. Podłączyłeś się przypadkiem / Inna długość fal”) śpiewany jest jak przez tubę, może megafon. Chodziło oczywiście o emulowanie dźwięku z niewielkiego głośnika telewizora – to głos z wszechświata.

O ile pierwsza strona płyty jest, ogólnie rzecz biorąc, pogodna, o tyle strona B rozpoczyna się od ciemniejszej ˻ B-1 ˺ Panoramy Tatr. Bas został tu urozmaicony, ponieważ gra prawdziwą linię melodyczną, dość złożoną i graną szybciej niż wcześniej. To tutaj chórki w refrenie położono skrajnie w lewym i prawym kanale, co dodatkowo urozmaica ten utwór. Pozostał natomiast charakterystyczny efekt na wokalu, podobnie jak barwa całości.

Trochę temu, co właśnie napisałem przeczą ˻ B-2 ˺ Narodziny szejka, utwór będący pastiszem muzyki arabskiej. Ciekawe, ale przecież z podobnego impulsu wyrósł utwór Nie ma wody na pustyni, który znalazł się na drugiej płycie zespołu Bajm (1983). Być może jest to swego rodzaju nawiązanie. W każdym razie utwór ten, dzięki rozłożonemu po kanałach dźwiękowi syntezatora imitującego arabskie instrumenty, jak męskiej i wokalizy utwór wprowadza do płyty „oddech”.

Do ciemniejszego grania powracamy z ˻ B-3 ˺ Lotem na wyspę. Wokal Wawrzyszaka został lekko podniesiony i brzmi, jakby śpiewał bardzo młody chłopak, jeszcze nie mężczyzna. I znowu mamy w lewym kanale dźwięk syntezatora, wprowadzający do utworu wysoki, wyraźny dźwięk. Przy przejściu do części instrumentalnej, gdzie kolejny syntezator otwiera scenę na boki, przez chwilę perkusja uderza mocniej i słychać, że chwilę popracowano nad jej programowaniem.

⸜ Na tylnej stronie okładki SACD znajdziemy tytuły utworów podane w klasycznej typografii

˻ B-4 ˺ Czy ty lubisz to, co ja? został nagrany inaczej. Słychać go, jakby pochodził z innej sesji, może nawet z innego studia. I tak przecież jest, wydaje się, że wraz z Kamikadze wróć został on nagrany w studiu Tonpressu z myślą o singlu. Dźwięk jest ciemniejszy, mniej w nim wysokich tonów, a wokal Grzegorza Wawrzyszaka jest daleko w miksie i ma zduszoną barwę. Dopiero w refrenie dźwięk się otwiera przez nałożenie na całość wysoko brzmiącego syntezatora.

Zamykające płytę ˻ B-5 ˺ Te głupie strachyjedyną balladą na debiutanckim krążku Papa Dance. Dziwne, ostatecznie zespół powstał z myślą o dyskotekach i parkiecie. I jest to bardzo fajny kawałek, oparty na położonym pod spodem syntezatorze, do którego pod koniec dołącza perkusja. Dźwięk jest dość szeroko w panoramie, wreszcie producenci zdecydowali się ją otworzyć. Płytę zamyka grany cicho krótki utworek na modłę muzyki barokowej, nawiązujący do początku płyty.

SINGLE • Single tłoczone w Polsce miały najczęściej nieco inne wersje utworów, które ukazywały się później na płytach LP. Nagrywane były zwykle w studiu Tonpressu „na szybko”, aby podtrzymać zainteresowanie danym wykonawcom. I zwykle też brzmiały gorzej niż finalna wersja na winylu.

Z singlami pochodzącymi z pierwszej płyty Papa Dance jest inaczej. Miksy wydają się te same, a dźwięk jest nawet lepszy niż na płycie długogrającej. To wciąż zamknięte brzmienie bez wysokich tonów, ale jednak mniej skompresowane i bardziej rozdzielcze. Wyraźniej słychać pogłosy, a wokale mają lepszą bryłę, są już w jakieś swojej przestrzeni, bez dobicia ich czoła do „ściany”.

REEDYCJA » LP ⸜ 2018 • Reedycja z 2018 roku nie ma zaznaczonego autora masteru. Jeślibym miał wskazywać, to byłby to ten sam materiał, który wykorzystano na reedycji Compact Disc w 2009 roku. A jednak to nie jest dobry dźwięk i to nie jest dobra reedycja. W pierwszym momencie rozpoznajemy sygnaturę tej płyty, to jest dźwięk z mocnym środkiem i wyższym basem, w którym niemal nie ma wysokich tonów, a niskie są szybko rolowane.

Największym problemem jest jednak zduszenie wszystkiego, zamienienie ładnego, plastycznego nagrania w gulę. Być może jeszcze gorsze są jednak odzywające się co jakiś czas zniekształcone sybilanty, jakby na samej górze ktoś podkręcił equalizer nie rozumiejąc, że tam nic nie ma. No i ta płaska dynamika… W oryginale też nie jest ona wysoka, ale wciąż zachowane są różnice, to nie jest jednostajne dudnienie. Jedyną zaletą tej wersji są niższe szumy przesuwu – to płaska płyta 180 g, co słychać.

˻ II ˺ CYFRA » SACD/CD ⸜ 2025

RZECZĄ NA KTÓRĄ ZWRACAŁEM UWAGĘ opisując wersje winylowe jest zgaszone, zduszone górne pasmo. Myślałem więc, że to będzie pierwsza rzecz, którą poprawi Damian i której przyklasnę z uśmiechem na twarzy. I tak w dużej mierze było. A jednak absolutnie zaskoczyła mnie doskonała rozdzielczość tego materiału. Słuchając ˻ 1 ˺ Intro, a więc króciutkiej przygrywki na początku płyty po raz pierwszy zrozumiałem ten dźwięk, usłyszałem nie tylko melodyjkę, jak z przenośnej gry wideo z lat 80., ale i detale, i barwy. Szok!

⸜ I środek pudełka z krwistoczerwoną grafiką

To, od czego rozpocząłem tę część recenzji, to jest otwarcie pasma, jest słyszalne od razu, kiedy tylko wchodzą pierwsze dźwięki ˻ 2 ˺ Pocztówki z wakacji pokazują, że na taśmie wysokich tonów było sporo i że to tłoczenie je zgasiło i wypchnęło do przodu średnicę. Nie są to syczące sybilanty, ale po prostu otwarty środek kontynuowany przez niską część wysokich tonów.

Pamiętam, że Damian, przy okazji nowego remasteru płyt Savage’a mówił, że zależy mu, aby brzmiały one w świeży sposób, w sposób, jaki zapamiętał z dyskotek. I tak też gra reedycja Papa Dance na płycie SACD. T zupełnie inne brzmienie niż płyty LP i być może będzie to rzecz, która nie wszystkim się spodoba. Jeśli się bowiem przyzwyczaimy do czegoś, nawet jeśli to błąd, to będziemy potem szukali tego już za każdym razem.

W nowej reedycji nie ma prymatu ciepłego środka nad resztą pasma. To jest szerokie i wyrównane. Nie ma tu też tak mocnego średniego basu, jaki jest na LP. Nawet reedycja winylowa z 2018 roku zachowywała te podkręcone, pulsujące niskie tony, w najnowszej wersji będący w „zgodzie” z resztą pasma.

Wszystkie pozostałe aspekty, a więc przestrzenność, czytelność, spójność – pod tym względem SACD jest bezkonkurencyjny. Mocne uderzenia werbla w ˻ 4 ˺ Kamikaze wróć! były dynamiczne, mocne, ale wcale nie przerysowane. Podobnie, jak perkusja w ˻ 5 ˺ Bez sensacji. Pierwszy raz usłyszałem tak dobrze oddane uderzenia w drewniane pudełko (oczywiście elektroniczne), wchodzące w drugiej części zwrotki, od słów „Ciśnienie skacze ci, brew ci drga, w duszy szok…”, podobnie, jak metalowy bęben w pierwszej.

Rzeczą, która się nie zmieniła, to zamknięty barwa wokali. Są one nagrane w niezbyt czytelny sposób i chyba nie dało się z tym nic zrobić. Z drugiej strony po raz pierwszy słychać, że się zmieniają, że to nie jest płaski śpiew, a jest i akcentowanie, i frazowanie. Jak w ˻ 7 ˺ Panoramie Tatr, gdzie na wokalu w zwrotce jest efekt – wersja SACD bardzo ładnie pokazuje, o co w nim chodzi, że to podwojenie wokalu i dodanie zniekształceń.

To w tym utworze wreszcie mocniej nasyca się niskie pasmo i mamy szeroką – nomen omen – panoramę dźwiękową, generowaną zarówno przez pogłosy, jak i rozłożone po kanałach chórki. Równie nisko jest też w ˻ 8 ˺ Narodzinach szejka, gdzie znakomicie wyprowadzony jest w górę w czysty ładny sposób.

Rzeczą, która w tej wersji jest doskonała, to przejścia między utworami. Nigdy wcześniej nie były one tak ładne, czytelne – po raz pierwszy są realnie równoważnymi elementami dźwięku, a nie czymś „pomiędzy”. I to za każdym razem, czy to dźwięk samolotu przed ˻ 9 ˺ Lotem na wyspę, czy dzieci przez ˻ 10 ˺ Czy ty lubisz to, co ja. Akurat ten drugi utwór pokazany w lżejszy sposób niż na oryginalnym LP niż dwa poprzednie utwory.

⸜ W książeczce znajdziemy esej Leszka Gnoińskiego oraz przedrukowany insert, którego w moich egzemplarzach LP niestety brakuje

To niezwykle zrównoważona reedycja, pod każdym względem. Ale kompletnie inna brzmienie oryginalnego wydania LP. Jest otwarta, mocna, gęsta, rozdzielcza. Otwarcie nie powoduje podkreślenia sybilantów, może poza ostatnim na płycie utworem (poza ˻ 12 ˺ Outro), to jest ˻ 11 ˺ Te głupie strachy. Tam słychać je mocniej. Ale tak chyba jest na taśmie, bo reedycja LP z 2018 roku była pod tym względem bardzo zła. Tutaj to delikatne, szybko gaszone, choć wyraźniejsze niż poprzednich utworach „s”.

Z ciekawością wysłuchałem dodatków (bonusów). Ciekawe jest to, że ˻ 13 ˺ W 40 dni dookoła świata brzmi kompletnie inaczej niż cała płyta. Sucho, technicznie, bardzo w stylu Kapitana Nemo. Wokale są jeszcze bardziej wycofane niż na LP, poza chórkami, które są mocne i wyraźne. Ale to bardzo dobre wersje, bo nieprzesadzone, i – jak pisał Damian – może nawet lepsze od oryginałów. Wciąż z pootwieraną górą i wysokim środkiem pasma, co słychać szczególnie mocno w ˻ 14 ˺ Ordynarnym faulu, który był – jak dla mnie – zbyt otwarty.

Niemiecka wersja ˻ 16 ˺ Kamikadze wróć!, pomijając nieporadność językową, jest aranżacyjnie ciekawsza niż wersja polska… Z mocnymi pogłosami i „napompowanym” dźwiękiem przynosi wokale o większym wolumenie, szczególnie chórki – doskonałe! Dynamika jest uspokojona, ale i oryginalna wersja nie jest pod tym względem szczególnie dobra. Balans tonalny wydaje mi się jednak w wersji niemieckiej przyjemniejszy, jakoś taki mniej atakujący.

Świetnie wypadają również – może najlepiej z całej płyty – długie wersje utworów ˻ 17 ˺ Te głupie strachy oraz ˻ 18 ˺ Pocztówka z wakacji. Są ciekawiej, po prostu lepiej zaaranżowane, a ich dźwięk jest większy, mocniejszy, obszerniejszy. Jest charakterystyczna dla aksi singli perkusja, jest „cykanie” hi-hatu, jest płyny bas. No i jest lepszy dźwięk. Nie wiem, jak, ale te wersje wydają się mniej skompresowane i bardziej dopracowane.

REEDYCJA » CD ⸜ 2008 • Reedycja z 2008 roku jest tak zwaną „zgrywką” z płyty LP. Ordynarnym zgraniem winylu, w dodatku średnio udanym. Mocno trzeszczącym i zniekształconym. Nie ma mowy o czystości, o barwach, o głębi dźwięku. Ładnie brzmi tylko bas, na oryginalnym LP również mocny i prominentny. W porównaniu z winylowym oryginałem słychać mocniej otwartą górę pasma, jakby starano się zminimalizować „pudełkowy” dźwięk oryginału.

To wszystko nie ma jednak znaczenia, ponieważ to bardzo zła wersja, radziłbym o niej zapomnieć.

REEDYCJA » CD ⸜ 2009 • Dlatego odsłuch wersji Damiana z 2009 roku jest takim szokiem. Gdybym nie wiedział, że źródłem była płyta LP nigdy bym nie zgadł. Wprawdzie są momenty w których obroty nie są idealnie równe, ale można by to zrzucić na niestabilność magnetofonu masteringowego. Poza tym – zero trzasków, nie ma nawet „mory”, którą słychać czasem na starych płytach LP.

⸜ Porównanie wszystkich wydań cyfrowych – od góry – 2008, 2009 i 2025

To przy tym dźwięk naprawdę bardzo dobry. Jaśniejszy niż oryginał LP i bardziej otwarty, ale zachowujący ogólne wrażenie patyny. I dopiero reedycja SACD pokazuje, że sporo tu wyższego środka bez pogłębionego niskiego zakresu. Także plastyka jest uproszczona, a plany mało zróżnicowane. Pod tym względem najnowsza reedycja jest jednak bezkonkurencyjna, to pierwsze takie oddanie recenzowanej płyty w historii. Ale, powtórzę, wersja z 2009 zaskakuje dojrzałym, po prostu fajnym dźwiękiem.

Podsumowanie

JAKI JEST SENS WZNAWIANIA PŁYT muzyki popularnej? Jazz, klasyka, rasowy rock – to łatwiej zrozumieć, ale pop, w dodatku polski i jeszcze z czasów PRL? Odpowiem w ten sposób: nie wiem, czy to wybrzmiało, ale wielu z nas się na takiej muzyce wychowało. I nawet jeśli później zdobyliśmy kompetencje w innych dziedzinach muzyki, przez co „wdrukowano” nam wstyd przed „niskimi” początkami, to ta pierwotna wiara, że tak to nazwę, pozostała. Dlatego debiut zespołu Papa Dance jest dla mnie płytą wyjątkową. I bardzo się cieszę, że została ona wydana w sposób, na jaki zasługiwała.

Ale nawet jeśli uważamy, że polska muzyka popowa jest do niczego, warto posłuchać Papa Dance. To przykład doskonałej pracy producenckiej, bardzo sprawnej realizacji i świetnych melodii. Sławomir Wesołowski i Mariusz Zabrodzki stworzyli najlepszy duet producencki, jaki miała polska muzyka popowa przez wiele, wiele lat. Nie dość, że spod ich ręki wyszły znakomite płyty, jak debiut Lady Pank czy Nieustanne tango Republiki, to zainspirowali też do obrania drogi producenckiej i do pracy z elektroniką jej lidera, Grzegorza Ciechowskiego. Dostaliśmy dzięki temu solowe płyty Obywatela G.C. oraz Dziewczynę szamana Justyny Steczkowskiej.

I choć wydaje się to proste, takie kompetencje, jak Wesołowski i Zabrodzki są unikatowe. Świadczy o tym fakt, że powtórzyć ten rodzaj wrażliwości melodycznej i zręczność produkcyjną udało się dopiero kolejnemu duetowi, Piotrowi Roguckiemu i Jakubowi Karasiowi, występującymi pod nazwą Karaś/Rogucki. Wydając w 2020 roku płytę Ostatni bastion romantyzmu we wspaniały sposób nawiązali do tego, co zrobili ich poprzednicy.

Bibliografia

⸜ Oficjalna strona zespołu Papa Dance → PAPA-DANCE.pl.
⸜ Hasło ‘Mariusz Zabrodzki w: Wikipedia, → pl.WIKIPEDIA.org ⸜ Hasło ‘Papa Dance’ w: Wikipedia, → pl.WIKIPEDIA.org, dostęp: 5.09.2025.
⸜ Hasło ‘Sławomir Wesołowski’ w: Wikipedia, → pl.WIKIPEDIA.org, dostęp: 5.09.2025.
⸜ „Tom Kultury. Lata 80.”, red. Mariusz Wesołowski, Michał Januszkiewicz, Poznań 2008.

⸜ Razem z Papa Dance Damian Lipiński zremasterował też dźwięk dwóch kolejnych płyt PD, Poniżej krytyki oraz Nasz Ziemski Eden; ta druga zawiera materiał podzielony między płytę SACD i CD

24.12.2020 roku odszedł producent Sławomir Wesołowski, → TERAZHISTORIA.pl, 29 grudnia 2020, dostęp: 27.08.2025.
⸜ „Magazyn Muzyczny” nr 2 (318), marzec-kwiecień 1985, s. 6-7 za: → TOP80.pl, dostęp: 27.08.2025.
Papa Dance ma 40 lat. Jak Paweł Stasiak został wokalistą?, Polskie Radio, 22.09.2024, → JEDYNKA.POLSKIERADIO.pl, dostęp: 5.09.2025.

⸜ PIOTR HALICKI, 35 lat temu powstał Papa Dance. „Rzeczywistość była smutna i szara, a myśmy byli weseli, kolorowi i młodzi”, Onet. Muzyka, → kultura.ONET.pl, 12 listopada 2019, dostęp: 5.06.2023.
⸜ ZOFIA KOSZCZYŃSKA, Był pierwszym wokalistą Papa Dance. Dlatego wyrzucono go z zespołu, Radio Złote Przeboje, 28.03.2024, → ZLOTEPRZEBOJE.pl, dostęp: 5.09.2025.
⸜ RAFALO (Rafał Lachmirowicz), Wywiad • Grzegorz Wawrzyszak, 19-11-2007 → TOP80.pl, dostęp: 27.08.2025.
⸜ MATEUSZ WITKOWSKI, Wielki synthpopowy szwindel?, Dwutygodnik 262, wrzesień 2023, → www.DWUTYGODNIK.com, dostęp: 5.06.2023.

Antologia polskiej muzyki elektronicznej, red. Marek Horodniczy, Narodowe Centrum Kultury, Warszawa 2016.
⸜ JAKE BROWN, Rick Rubin: In the Studio, ECW Press, Toronto 2009, s. X.
⸜ RAFAŁ KSIĘŻYK, Fala. Rok 1984 i polski postpunk, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2025.
⸜ WOJCIECH PACUŁA, Damian Lipiński i Rafał Lachmirowicz – wywiad, „High Fidelity”, → HIGHFIDELITY.pl, dostęp: 28.08.2025.
⸜ GRZEGORZ K. WITKOWSKI, Grunt to bunt, In Rock Music Press, Czerwonak 2011.
⸜ KONRAD WOJCIECHOWSKI, MIROSŁAW R. MAKOWSKI, GRZEGORZ K. WITKOWSKI, Pokolenie J8. Jarocin '80-'89, In Rock Music Press, Czerwonak 2011.
⸜ HIREK WRONA, Fonografia w komunizmie, w: Beats of Freedom – Zew wolności, Narodowe Centrum Kultury, Warszawa 2010.
⸜ JULIA KACZOROWSKA, „Portret musi być trochę szorstki” - rozmową z Lidią Popiel, Fotopolis, → www.FOTOPOLIS.pl, 5 sierpnia 2020.

Seria „Oto płyta…”

˻ 1 ˺ STAN GETZ, Stan Getz w Polsce), Polskie Nagrania „Muza” ⸜ 1960 • czytaj → TUTAJ.
˻ 2 ˺ PORTER BAND, Helicopters, Pronit ⸜ 1980 • czytaj → TUTAJ.
˻ 3 ˺ VARIUS MANX, The Beginning, Polskie Nagrania „Muza” ⸜ 1991 • czytaj → TUTAJ.
˻ 4 ˺ KOMEDA QUINTET, Astigmatic, Polskie Nagrania „Muza” ⸜ 1996 • czytaj → TUTAJ.
˻ 5 ˺ 2 PLUS 1, Blue Lights Of Pasadena (Disco Version), Maxi-SP, Autobahn Musik Produktion GmbH/Express JAPAN ⸜ 1981 • czytaj → TUTAJ.

˻ 6 ˺ HELMUT NADOLSKI, Meditation/Medytacje, Veriton Records ⸜ 1974 • czytaj → TUTAJ.
˻ 7 ˺ ABRAXAS, 99, Metal Mind Productions ⸜ 1999 • czytaj → TUTAJ.
˻ 8 ˺ JUSTYNA STECZKOWSKA, Dziewczyna szamana, Pomaton EMI ⸜ 1996 czytaj → TUTAJ.
˻ 9 ˺ MYSLOVITZ, Skalary, mieczyki, neonki, Pomaton EMI ⸜ 2004 • czytaj → TUTAJ.
˻ 10 ˺ 2 PLUS 1, Video, Savitor ⸜ 1985 • czytaj → TUTAJ.

˻ 11 ˺ RÓŻNI WYKONAWCY, Gdynia, Tonpress ⸜ 1988 • czytaj → TUTAJ.
˻ 12 ˺ OMNI, Omni, Veriton ⸜ 1985 • czytaj → TUTAJ