pl | en

WYWIAD

Thunder Melody
KONRAD RAŚ,
RAFAŁ HŁADZIAK

Kontakt: RAFAŁ HŁADZIAK
INNOVACOM SP. Z O.O. Oddział Henryków
Henryków 28C, 67-300 Szprotawa | POLSKA


→ www.THUNDERMELODY.com

POLSKA


WYWIAD

rozmawiał WOJCIECH PACUŁA
zdjęcia Wojciech Pacuła


No 221

1 września 2022

THUNDER MELODY jest polską marką audio, powstałą w 2019 roku. Założona została przez panów KONRADA RASIA i RAFAŁA HŁADZIAKA i specjalizuje się ma w produktach służących do tłumienia drgań, redukcji szumów i kondycjonowania napięcia zasilającego.

HUNDER MELODY NALEŻY DO NAJMŁODSZYCH firm audio na polskim rynku. Nie jest najmłodsza, bo te powstają niemalże codziennie. Przetrwała jednak pierwszy rok, potem kolejny i wydaje się, że powoli, bez pośpiechu, ale pewnie rozwija się. Zainteresowała mnie od razu, kiedy napisał do mnie pan KONRADAD RAŚ, odpowiedzialny w niej za technologie. A to dlatego, że w jego mailu nie było zwyczajowego lania wody, a same konkrety. Moją uwagę zwróciła też swego rodzaju pewność siebie. Nie zarozumialstwo, a właśnie pewność co do wybranej metody i osiągniętych dzięki niej wyników.

Już pierwszy produkt, który trafił do nas do testu, platforma antywibracyjna MONUMENT, wprawił mnie w zdumienie. Z jednej stroiny wysoką ceną, ale przede wszystkim niebywałą jakością dźwięku, którą udało się dzięki niej uzyskać. Była to najdroższa, ale i najlepsza platforma antywibracyjna, jakiej słuchałem. Lepsza od wszystkiego, co miałem w swoim systemie referencyjnym (HF ⸜ No 198, test → TUTAJ).

⸜ RAFAŁ HŁADZIAK (po lewej) i KONRAD RAŚ z wizytą w „High Fidelity”

Zastosowane w niej rozwiązania były opracowaniem własnym firmy, co przypomniało mi innego polskiego producenta, który proponuje równie ciekawe i równie innowacyjne produkty z tego samego zakresu poszukiwań, firmę VERICTUM. Obydwie wiedzą, co robią, mają do tego odpowiednie techniki i wyraźny cel. Obydwie z równą wytrwałością dbają też o to, aby zakumulowana przez nich wiedza nie dostała się w cudze ręce. Jak mówi bowiem pan RAFAŁ HŁADZIAK, współtwórca Thunder Melody, to jest prawdziwa wartość, której nie da się kupić.

Kolejne produkty tej firmy, które testowałem, filtr VACUUM INFINITUM BLACK (HF ⸜ No 204→ TUTAJ) i podstawki pod kable ESTACADE BLACK (HF ⸜ No 218, test → TUTAJ) pokazywały podobne myślenie o dźwięku oraz podobny cel. Mógłbym go określić krótko jako „czerń”. Czerń za dźwiękami, czerń za nagraniem, czerń zamiast galaktyki rozmazanych światełek.

Przypomnijmy, że panowie Raś i Hładziak „odnaleźli się” nawzajem, zupełnie przypadkowo, na forum audiostereo.pl. Jak mówi ten pierwszy, udało się to tylko dlatego, że jego partner jest „człowiekiem otwartym” i „potrafi słuchać”. Jak dodaje, ważne jest również to, że chce sprawdzać, a nie tylko teoretyzować. A to ważne, ponieważ Konrad Raś jest fizykiem doświadczalnym, działającym w branży programistycznej. Podchodzi do zagadnień w zorganizowany sposób, wiedząc co chce osiągnąć. Ich produkty zaświadczają o tym, że w swojej działalności znaleźli złoty środek.

Z KONRADEM RASIEM i RAFAŁEM HŁADZIAKIEM, w deszczowy sierpniowy poniedziałek, w redakcji „High Fidelity” rozmawiał WOJCIECH PACUŁA.

»«

WOJCIECH PACUŁA Spotykamy się przy okazji testu kondycjonera – bo tak można go nazwać – napięcia zasilającego AC Graal.
KONRAD RAŚ Tak, to Graal w wersji Silver

WP Wcześniej rozmawialiśmy przez chwilę o różnych wersjach, w których Graal może być wykonany. Takie bogactwo to dość niespotykany model biznesowy.
Urządzenia panów są skalowalne, modułowe i apgrejdowalne. Ale nawet najtańsze wersje są droższe niż najdroższe wersje wielu innych firm – skąd te koszty?

RAFAŁ HŁADZIAK Wszystko skrywa wnętrze. Staramy się, aby nasze produkty były jak najlepiej wykonane i aby jak najlepiej wyglądały, co też kosztuje, ale to, co najważniejsze jest w środku. Komponenty wykorzystywane przez nas są bardzo kosztowne.

KR Ale też techniki. To jest tak, jakbyśmy wykonywali coś „po prostu”, albo bardzo dokładnie. Laikowi wynik może się wydawać podobny, ale w audio to dwa różne światy. W swojej pracy stosujemy wszystkie dobre praktyki znane w świecie i takie, które opracowaliśmy samodzielnie. A to zajmuje czas, wymaga stosowania drogich materiałów itd. Jednym słowem – koszty. Ale tylko w takim przypadku można osiągnąć naprawdę interesujące efekty. Prawdę mówiąc, nasze marże wciąż nie są takie, jakie być powinny, są zbyt niskie.

WP Żeby było jasne – czy to znaczy, że używane przez was komponenty są tak drogie, droższe od tych, które stosuje konkurencja?
KR Tak, takie podejście kosztuje naprawdę wiele. Koszty są tak wysokie, że Rafał, dla przykładu, nie ma w swoim systemie niektórych topowych wersji Black naszych produktów, tylko Silver. Ja również wciąż dochodzę do wersji Black. Ale jest też w tym celowość, gdyż mimo iż jesteśmy zadowoleni z osiągów wersji Silver, to wiemy, że wersja Black wynosi to na wyżyny.

WP Oferta Thunder Melody podzielona jest na trzy poziomy.
RH Tak, każdy z naszych produktów może być zamówiony w podstawkowej wersji „budżetowej” Silver, wersji zaawansowanej Gold, i topowej wersji Black. Przy czym przy tej ostatniej nie ma właściwie górnego limitu cenowego, ponieważ można wówczas zastosować zwielokrotnione techniki. Praktycznie każdy z naszych produktów może być najpierw kupiony w wersji Silver i z czasem można iść w stronę appgrejdów do wersji Black. Jedynie niektóre z nich nie mają takiej możliwości z uwagi na uwarunkowania konstrukcyjne, ale o tym klient jest wcześniej informowany.

KR Kosztuje nas też samo pozyskiwanie tych materiałów i komponentów. Zwłaszcza ostatnio, od dwóch lat. Świat wariuje i ceny z roku na rok rosną po 50, a niektóre nawet o 200%, a o słabej dostępności komponentów nie wspominając.

WP Przeciętny audiofil, nawet dobrze zorientowany w temacie, z produktami firmy Thunder Melody kłopot. Inne listwy czy kondycjonery można rozkręcić, pooglądać. I nawet jeśli się niewiele z tego zrozumie, to ma się przekonanie o transparentności producenta. A wasze produkty są nierozbieralne. Dlaczego?
KR Mówiliśmy już o komponentach i materiałach, ale najdroższy jest know-how. Dojście do niego i zakumulowanie wiedzy do momentu, w którym otrzymujemy lepsze wyniki niż u konkurencji.

WP Od czego panowie zaczynali, skąd wzięły się pierwsze produkty TM?
RH Historia naszej firmy zaczęła się od Konrada i od skromniejszych pomysłów.
KR Jako fizyk doświadczalny miałem pojęcie o sposobach dochodzenia do interesujących mnie wyników. Trzeba było zebrać razem dostępną wiedzę, żeby nie robić dwa razy tej samej roboty, a potem zacząć ją rozwijać. Czyli – eksperymenty i wnioski. To jest właśnie wiedzieć „jak”. Mam więc trochę inny układ odniesienia niż ludzie związani od początku z audio. Od początku skupialiśmy się na innych rzeczach niż klasyczne firmy audio. I to jest ta wiedza, o której wcześniej mówiliśmy i jednocześnie nasz kapitał. To dlatego nie chcemy się nią dzielić.

Mam taką moją, toruńską, analogię. Kiedyś na egzaminie z astronomii otrzymałem pytanie: „Co zawdzięczamy Kopernikowi?” Odpowiedź na nie jest prosta, ale wymaga nieco innego myślenia niż powszechne. Kopernik bowiem zmienił punkt odniesienia, wybrał inny układ współrzędnych. Tylko tyle i aż tyle. Wcześniej przed nim również obserwowano zjawiska astronomiczne i opisywano je matematycznie. Tyle tylko, że jeśli układem odniesienia była Ziemia, to trzeba było wciąż we wzorach wprowadzać poprawki, do wyników wkradały się jakieś anomalie. Kiedy tylko zmieniło się układ odniesienia i ustawiło się w środku Słońce, anomalie zniknęły, a wzory zaczęły się „zgadzać”.

W naszym przypadku jest podobnie. Zawsze mówiliśmy: „szumy, szumy, szumy”. To jest nasz punkt odniesienia i podstawa działania. Wszystko jest pochodnym eliminacji szumów. Nie manipulujemy charakterystykami, żeby było „miło”. Bo to są te przedkopernikańskie poprawki. W zależności od tego, gdzie się tego używa, wychodzi… różnie, nieprzewidywalnie.

RH Ale do tego potrzebne są odpowiednie techniki.

WP Najpierw był więc pomysł, ale potem trzeba coś z nim zrobić. Skąd więc u panów wspomniane techniki, skąd zostały zaczerpnięte?
RH To wynik dwuletniej pracy w laboratorium. I to intensywnej. Pracujemy w nim do dziś, ale najważniejszy był początek. Szukamy, sprawdzamy, eksperymentujemy. Nie robimy tego chaotycznie czy przypadkowo, ale metodycznie, wiedząc czego chcemy się dowiedzieć. To jest nasz kapitał.

KR Teraz jesteśmy na etapie „pączkowania” (mnożenia) tych początkowych pomysłów i pracy nad ich implementacją.

WP A da się to wszystko uczciwie pomierzyć i zinterpretować takie pomiary?
KR Problem jest taki, że w teorii pomiarów, aby coś zmierzyć, należy do tego użyć systemu pomiarowego przynajmniej o jeden rząd wielkości dokładniejszego niż element mierzony. Jeżeli my zajmujemy się zjawiskami, które mają niewielki ślad pomiarowy, są poniżej powszechnego szumu tła, to trzeba by mieć jeszcze lepsze kable itd., niż nasze, aby je zmierzyć i w układzie pomiarowym mieć jeszcze niższe szumy tła. A tego się nie da zrobić, to jak doświadczalnie zmierzyć zero Kelvinów. Dlatego też bazujemy na eksperymentach pośrednich i wnioskach.

WP Ale jak to w takim razie jest, że tak maleńkie zmiany, bo nie da się ich nawet poprawnie pomierzyć, w tak duży sposób wpływają na dźwięk? Innymi słowy, dlaczego małe zmiany sygnału dają duże zmiany w dźwięku?
RH W audio, jak widać, także istnieje „zasada pareto”: 20% „mikrosygnałów” (co do wartości) robi 80% roboty.
KR Można się będzie pewnie na nas potem pastwić, ale w praktyce okazuje się, że to my się na końcu śmiejemy… Z czasem zmieniają się priorytety i waga przykładana przez słuchacza do poszczególnych elementów dźwięku. Wszyscy analizują i zachwycają się „pasmami”, a my zachwycamy się skalą realności, namacalności, prawdziwości. Wtedy poprzednie rzeczy, które nas zajmowały, schodzą na dalszy plan, ale też czym innym się manifestują.

RH Im głębiej schodzimy w to, co w dźwięku dobre, tym więcej rzeczy zaczyna się marginalizować, a zaczyna rosnąć waga elementów, których wcześniej nie braliśmy nawet pod uwagę. Te rzeczy, które dziś dla każdego audiofila są „prawdą objawioną”, jak akustyka, jakość elektroniki itp., wszystko to traci w pewnym momencie dotychczasowe znaczenie.

Jasne jest, że lepsze daje lepsze rezultaty – im lepsza akustyka, im lepsza elektronika, tym lepszy efekt. Nie marginalizujemy tego. Będąc na pewnym poziomie okazuje się jednak, że wszystko zaczyna się odwracać do góry nogami. Popatrzmy zresztą na pański system – elementy „okołosystemowe”, jak kable, antywibracja, produkty służące do minimalizacji lub zarządzaniem szumów itp. kosztują tyle samo, co elektronika i kolumny. Najważniejsze okazuje się bowiem odszumianie systemu – mechaniczne i elektryczne. Po takim zabiegu akustyka pomieszczenia przestaje mieć większe znaczenie.

KR A to jest wbrew temu, co się najczęściej mówi, a nawet wbrew intuicji. Trzeba to usłyszeć, żeby zrozumieć, nie ma innej drogi.
RH Na pierwszy rzut oka to herezja, ale tak jest, doszliśmy do tego na przykładach naszych klientów. Zastanawialiśmy się, jak to opisać, dlaczego tak się dzieje. Okazało się, że coraz lepsze odszumianie systemu pozwala mu pokazać coraz drobniejsze informacje zawarte w nagraniu.

KR Wbrew temu, co się mówi, informacji w nagraniach jest mnóstwo – także na płycie CD czy nawet w plikach stratnych mp3. Jest tam tak gęsto, tak wiele jest tam informacji, że aż trudno uwierzyć. A tzw. stratność mp3 szokuje, kiedy dostajemy całe masy efektów znanych z CD.
RH A tak się akurat składa, że te najdrobniejsze informacje w muzyce to informacje o akustyce samego nagrania. Jeśli odtwarzając muzykę dostajemy gęstą informację o akustyce, to akustyka pomieszczenia, w którym słuchamy, przestaje mieć większe znaczenie. Nie może się przez to przebić.

KR Podam taki przykład. Mamy kolumny i słuchacza, a system poprzez przetwornik reprodukuje falę dźwiękową. Fala ta dochodzi do nas na dwa sposoby – jako fala bezpośrednia i odbita. Kiedy w sygnale nie ma składowych o niskich poziomach, jak w akustyce, to te dwie drogi się na siebie nakładają i otrzymujemy ich wypadkową z ich „górkami i dołkami”. Kiedy jednak zaczynamy „reprodukować” coraz więcej mikroinformacji, to dotrą one do nas jedynie jako fala bezpośrednia – są zbyt małe, aby się odbić i są przez ściany oraz dystans wygaszane zanim do nas dotrą jako odbicia.

Jeżeli mamy ich coraz więcej, jest coraz gęściej, to akustyka pomieszczenia staje się drugorzędna, bo i tak najważniejsze informacje o akustyce, tyle że z nagrania, docierają do nas „w 80%” bezpośrednio. Tyle, że te informacje trzeba z nagrania wydobyć i zreprodukować. Proszę spróbować przełączyć kanał TV pilotem na podczerwień. Można to zrobić bezpośrednio, albo odbić jego promień od ściany czy sufitu – często tak robimy, zjawisko to jest powszechnie używane. Ale wystarczy, że baterie są słabe, czyli sygnał ma zbyt niską wartość amplitudy, aby to się nie udało – musimy skierować pilota bezpośrednio na TV. To jest ta nanoinformacja o której mówimy.

WP No dobrze, ale jak to panowie robicie?
KR Trochę tych technik jest i są one „specjalnością zakładu”.

WP Czy są to rzeczy już gdzieś istniejące, a przez panów zaadaptowane? Wiadomo przecież, że na odszumianiu zależy także przemysłowi wojskowemu, komputerowemu, medycznemu, pomiarowemu itd.
KR Nawet nie wiem, czy takie techniki w przemyśle są używane i w jakiej skali. „Wystarczy” obserwować naturę zjawisk, spojrzeć na nie i ich rezultaty z innej perspektywy, wyciągnąć wnioski i zaprząc je do swojej pracy.

RH Rozbierając wszystko na czynniki pierwsze, to jasne jest, że część technik jest wspólna. Ale my patrzymy na to inaczej – widzimy coś innego. Stąd inne wnioski.
KR Mnie interesują inne aspekty. Być może dlatego, na pierwszy rzut oka, żadne z naszych rozwiązań nie kojarzy się z audio.

WP Czy to są rzeczy, które można opatentować?
KR Tak, większość naszych rozwiązań spełnia wymogi patentowe. Nie robimy tego jednak, ponieważ musielibyśmy je ujawnić, opisać. A to jest coś, nad czym pracowaliśmy i co nas kosztowało dużo czasu i pieniędzy. Wychodzimy z założenia, że jeśli ktoś chce do czegoś dojść, to musi to zrobić samodzielnie.

Wiedza jest najważniejsza. Dla przykładu, dlaczego VACUUM w ogóle działa, mimo że nie jest wpięty w obwód audio, ale na przykład w kuchni. To dlatego, że obwód audio nie jest niczym nadzwyczajnym, jak Ziemia w naszym Układzie Słonecznym. A i tak wszyscy dają do niego osobny bezpiecznik, i tyle. A to błąd. To kwintesencja podejścia „good enough”, które jest dobre w urządzeniach konsumenckich, w których chcemy uzyskać dobre marże.

WP OK, przyjmijmy, że najważniejsze w audio jest odszumianie. Ale czy da się to stopniować?
RH Oczywiście, że się da.

KR Wynika to z budowy naszego narządu słuchu i naszego naturalnego analizatora – mózgu. Wielu ludzi uważa, że jest zbyt zaawansowana wiekowo, żeby inwestować w sprzęt audio. Wychodzą z założenia, że skoro mają 70 lat i mają naturalny ubytek w odbieraniu wysokich częstotliwości, to żadnych zmian w swoim systemie nie usłyszą, a do tego rozpoczęcie „nowej ery” po 20-40 letnim doświadczeniu w audio, jest bez sensu, skoro już się tyle -set kilogramów elektroniki „przerzuciło”. A tak przecież nie jest.

Nie jest ważne, czy pasmo się obniża, czy nie, ale o to, czy się obniża w wyrównany sposób. Nasz mózg działa bowiem jak mostek w pomiarach. Mierząc bardzo niską oporność, nie mierzymy jej wprost, bo się nie da, a przez mostek, stosujemy więc pomiary różnicowe. A, przypomnijmy, w audio najważniejsze są małe sygnały. Skoro mózg za nas analizuje przestrzeń, a to są różnice fazy, opóźnienia czasowe liczone w milisekundach.

Ale jest też tak, że w tej informacji mamy sygnały mocne i słabe. I te słabe „robi” nasza głowa. Nie da się tego uchwycić nawet najlepszymi pomiarami. Można zrobić coś poglądowo, to też jest pomocne, ale wynik będzie tylko skalarem, a tu zaczynamy bawić się w wektory i tensory. Zmierzymy to oscyloskopem, jego zasilaniem, jego kablami, jego technikami?

WP Dobrze, powiedzmy, że to tłumaczy działanie kondycjonera, filtrów zasilania, masy itd. Ale co w takim razie z antywibracją, jak ona wpływa na szumy w systemie?
RH To również rodzaj szumu. Podzespoły elektroniczne podlegają drganiom w efekcie tzw. efektu mikrofonowego. Przyjęło się, że jest on problemem w technice lampowej, ale w rzeczywistości wpływa również na podzespoły pasywne i półprzewodniki. Także na kable.

WP Nawet takie małe zmiany wpływają na dźwięk?
RH Jak najbardziej – im mniej szumu w systemie, tym lepiej. A mikrofonowanie stanowi poważny problem. To dzięki odszumianiu mechanicznemu i elektrycznemu otrzymujemy spektakularną przestrzeń.

KR Ludzie często mylą „przestrzeń” taką nadmuchaną, ponadnaturalną, spektakularną, z realną przestrzenią, która jest w akustyce nagrania. Podam jeden przykład doświadczenia, który zna każdy, kto kiedyś słuchał na słuchawkach stacji FM w stereo i koniecznie do strojenia używał analogowej „gałki”. Kiedy jesteśmy niezestrojeni na stację FM, np. 100 MHz, to słyszymy szum monofoniczny. Zaczynamy się zbliżać gałką w stronę częstotliwości stacji i przed tą stacją „wskakuje” średnio słyszalna audycja, ale już w wersji stereo, tyle że szumi. Ale wtedy jest hiperprzestrzeń, kosmos, abstrahując od treści audycji.

Zestrajamy dalej i mamy 100 MHz i - „fokus”, czarne tło i spokój (w porównaniu do tej hiperprzesterzeni). Niezestrojona przestrzeń jest spektakularna, zestrojona normalna. Która jest prawdziwsza? Dlaczego tak jest? Niech czytelnik sobie o tym pomyśli. Kiedy to zrozumie, to inaczej spojrzy na to, co ma u siebie, na swoje poglądy i wieloletnią wiedzę. Tylko musi też mieć na uwadze to, na czym polega natura stereofonii i jak ona jest „rozumiana” przez nasz mózg.

KR Z rozmów z ludźmi wynika przy tym, że poprawa w audio to jest coś w rodzaju dochodzenia do granicy i im bliżej jesteśmy, tym mniejsze zmiany w nim zachodzą…
RH Wiem, co chcesz powiedzieć :)
KR My widzimy to inaczej, nie jak krzywą asymptotyczną, ale jak fraktal. Im dalej w głąb, tym więcej się dzieje, a nie mniej. To, co było małe, otwiera się i staje się wielkie i tak bez końca.

WP Macie panowie gotową ofertę. Które fragmenty w systemie audio są najważniejsze, od czego by panowie zaczęli?
RH To akurat proste – od zasilania. To jest podstawa wszystkiego. Jeśli pozwolimy sobie na duże kompromisy, to może stać system za dwa miliony i nie będzie grał tak dobrze, jak mógłby. Ale postawmy system za trzydzieści tysięcy, ale zadbany przez nas, a zagra w 10 razy bardziej satysfakcjonujący sposób. Zasilanie gra w tym kluczową rolę. „Słuchamy tego, czym karmimy system”.

KR Dlatego też ostatnimi czasy specjalizujemy się w „patroszeniu” skrzynek zasilania naszych klientów. Zaczynamy od szafy. Stosujemy swoje techniki, komponenty itp. Zmieniamy wszystkie automaty na wyszukane przez nas bezpieczniki topikowe z naszymi technikami. Plus nasze okablowanie instrastrukturalne. To, co stamtąd wyjdzie zawraca przez kolumnę i przez skrzynkę wraca do elektrowni. Patrząc na kolumnę widzę, upraszczając, grot lutownicy transformatorowej.

WP Z kolei większość nie-elektryków ma wrażenie, że w kolumnach pojawia się prąd ze źródła, jak CD czy gramofonu.
KR No tak nie jest. W kolumnach pojawia się prąd z gniazdka zasilającego wzmacniacz, choć modulowany prądem ze źródła. Stąd taka waga zasilania w tworzeniu i przesyłaniu sygnału. Trzeba więc zacząć od skrzynki, przez kable w ścianie, o ile się da, kondycjoner, a potem filtry.

A kolejnym krokiem powinna być antywibracja. Jakie byśmy nie mieli kable, jaką dobrą sytuację zastaną byśmy nie mieli, to ona się mocno zmieni przy dobrej antywibracji. Tak jest z naszymi podstawkami pod kable. Nie raz i nie dwa mieliśmy do czynienia z taką sytuacją, że po podstawieniu ich pod kablami właściciele stwierdzali, że „teraz widzę, że to są bardzo dobre kable”, więc „po co je zmieniać?”

RH Tak, nagle wszystko zaczynało grać. A i tak zacząłbym od odwibrowania zasilania. Estacade są zresztą najlepszym wyborem, ponieważ wstawiając platformę Monument pod jeden element poprawiamy tylko ten jedenelement. A wstawiając kilka podstawek Estacade w różnych miejscach systemu otrzymamy znacznie więcej niż z pojedynczym elementem.

WP Spytam jeszcze o uziomy – wszystkie produkty TM je mają. Jaką mają one wagę w stosunku do podstawowego zakresu działania platform, filtrów itd.?
KR Uziom jest jak ściek.
RH Uziom to element pozwalający wyprowadzić z systemu szumy. Można go pominąć, ale w ten sposób nie wykorzystujemy potencjału naszych produktów. Zresztą audio wymaga kompleksowego podejścia. Można zrobić to punktowo, pojedynczymi produktami. Znacznie lepiej zrobić jednak poprawki w wielu różnych miejscach, nawet jeśli te poprawki kosztują tyle samo, co jedna duża. Efekt będzie znacznie lepszy.

RH Często mały element „domykający” poprawki powoduje, że wszystko „wskakuje” na swoje miejsce. Dlatego nie warto zaniedbywać drobiazgów.
KR Dla nas audio jest rzeczą zarządzalną. Nie voodoo, nie przypadkiem, a sumą posunięć, które da się zaplanować i których skutki da się, w dużej mierze, przewidzieć. To wiedza, inżynieria i doświadczenie.