pl | en

JAK I JAKI WYBRAĆ GRAMOFON?

Dzień dobry!

No to zacznę "z grubej rury"...

Generalnie muszę, co czynię z nieukrywaną radością, ODSZCZEKAĆ wszystko co napisałem panu poprzednio o wadach brzmienia P-J 5.1. Oczywiście tak jak mi Pan odpisał, nie tylko musiał, ale błąd był, na co w głębi serca liczyłem i to nie w doborze wkładki czy przedwzmacniacza, lecz po prostu w ustawieniu wkładki i kalibracji ramienia...! Pańska odpowiedź zmotywowała mnie do ślęczenia nad gramofonem i kolejnych prób...i udało się! Niestety uważam, że nie wystarczyła jedynie wizyta w salonie aby ktoś zrobił to poprawnie za mnie. Jako zdeklarowany już miłośnik analogu uważam, że należy umieć panować nad tym co się ma pod dachem :-), poza tym taki mam już charakter, więc wizyta owa odbyła się już post faktum, kiedy według mnie gramofon zaczął grać jak należy celem jedynie sprawdzenia... i okazało się że jedyne czego nie udało mi się ustawić to azymut, reszta była ok., co zresztą było słychać. Człowiek się uczy całe życie... i wszystko dobre co się dobrze kończy!!

Gramofon obecnie gra rewelacyjnie i aby nie zanudzać Pana recenzowaniem budżetowego urządzenia, powiem tylko, że jako raczej niezbyt wielki miłośnik Pink Floyd wysłuchałem od deski do deski *The dark side of the moon** (oryginalne tłoczenie z lat siedemdziesiątych ), z naprawdę opadniętą koparą... Dźwięk gitar, analogowych syntetyzatorów, porażające stereo, dziwny bas, ani twardy ani miękki, taki jak i gdzie potrzeba, to co wydobywało się z głośników wypełniło całe pomieszczenie niesamowitą aurą drgań i wibracji...!!! To już nie było słuchanie muzyki ale uczestniczenie w wydarzeniu muzycznym, gdzie ze sceny płynie nie tyle muzyka, lecz raczej strumień energii chłonięty przez odbiorców. Uważam, że są to efekty nieosiągalne w cyfrze i nie można obu tych źródeł w ogóle równolegle rozpatrywać. I jeśli dalej, czytaj drożej, jest już tylko lepiej to obawiam się że w domu pójdzie coś pod młotek abym mógł brnąć dalej..!!

P-J stał się obecnie nieźle analitycznym urządzeniem i bardzo wyraźnie obnaża jakość realizacji muzyki na płytach. Tak jak panu pisałem kupiłem kilka reedycji klasyki na DG, Philips i Decca i mimo wielu zalet nowych tłoczeń brzmią te płyty sporo gorzej od często 30/40-sto letnich oryginałów, są po prostu bardziej „martwe”. Myślałem, że jakoś zabłysnę tym stwierdzeniem, ale jestem już po lekturze Pana artykułu o wkładce „London Decca”, no cóż pozostaje mi się tylko cieszyć...

Im dłużej czytam Pańskie artykuły, tym bardziej mam ochotę zapytać, proszę wybaczyć możliwy brak taktu, jaki by Pan kupił gramofon, wkładkę, wzmacniacz gramofonowy gdyby dysponował Pan kwotą około 15k. Mam po prostu wrażenie, że dla mnie ten dźwięk byłby również optymalny. Czy była by to właśnie polecana przez Pana kuzma? A jak tak to w jakim „towarzystwie”??, a może zupełnie coś innego. Podczas obecnego Audio Show mam zamiar właśnie u nich spędzić sporo czasu.

I jeszcze ostatnie pytanie czy w obecnym systemie mogę jeszcze jakoś znacząco wpłynąć na jakość dźwięku poprzez wymianę wkładki (droższy ortofon może mc? Czy jakaś inna...), dodanie wzmacniacza gramofonowego ( nie wiem jakiej jakości jest ów w Luxmanie 507s-wzmacniacz nie był raczej tani... ), czy też nie warto już inwestować w ten zestaw i raczej nastawić się od razu na nowy gramofon? Postaram się pożyczyć gdzieś Speed boxa i opisywaną przez Pana polską podstawę antywibracyjną ( zrozumiałem Pańską (ż)aluzję co do tej wykonanej przeze mnie, mogę tylko powiedzieć że gramofon postawiony poza nią gra o wiele gorzej...).

I w końcu czy zgadza się Pan z opinią że w Luxie końcówka mocy jest o wiele lepsza niż przedwzmacniacz i że warto pomyśleć o dokupieniu oddzielnego przedwzmacniacza np. lampowy Leben...?????? to już trochę na marginesie, ale będę wdzięczny za podpowiedź!

[…] WK

PS.
W tym roku po 12 latach absencji udałem się na Audio-Show... Byłem nastawiony głównie na odsłuchy analogu, ale „zwiało” mnie też do kilku „cyfrowych” pokoi. Śmieszne, że dopiero po tylu latach byłem wstanie z pewnym krytycyzmem spojrzeć na oferowany tam dźwięk...to wszystko zasługa „dużej czarnej”. Poza jakąś ogólną średnią takiej wystawy, wiadomo, że w tych warunkach za wiele się nie da ..., kilka „pokoi” wywarło na mnie niezapomniane wrażenie...! Od dystrybutora Ortofonia, z którym próbowałem porozmawiać na temat wkładek ich kalibracji itp., dowiedziałem się jakim jestem zerem bo nie znam teorii krzywych ( kogoś tam )-miał Pan racje, że to problem dystrybutora a nie wkładki... Pokój Luxmana był taki, że jak bym nie znał to bym na pewno niczego nie kupił... U dystrybutora Kuzmy i Furutecha, na których odsłuchy liczyłem, pierwszej w ogóle nie było, a kabelki leżały w gablotkach, za to mogłem sobie odświeżyć repertuar Kraftwerk i Yello puszczanych na flagowym SME...W apartamencie ESA system był tak dobrany, że zniechęcał nie tylko do samych kolumn, lecz do analogu w równej mierze. Co jest najbardziej przerażające pokaz prowadził sam właściciel... dodatkowo w atmosferze takiej że ludzie wychodzili lekko zrażeni... i nie tylko do dźwięku ( ja na szczęście nie miałem już żadnych swoich płyt...). A w pokoju Ancient Audio, do którego pobiegłem z nieukrywaną ciekawością, sam „guru” prowadzący prezentację kompletnego systemu, się na mnie OBRAZIŁ... bo „śmiałem” wyrazić krytykę tego co usłyszałem!! Nie to żebym się broń Boże sam z czymś wyrywał... ale on rozochocony ogólnym „och” i „ach” po prostu nie chciał mnie wypuścić bez podania opinii...a system, Bóg mi świadkiem, nie grał według mnie wybitnie ( jak był nazywany przez swego twórcę ). Owszem z energią, wykopem basu, detalem i poziomem „live”, ale za „ostro”, a przez to nie naturalnie...bo właśnie detal brał się z ostrości! Jak widać szczerość nie popłaca... ale to już tyle bo wiem że AA lubi Pan i ceni!

To tyle „plusów ujemnych” jeśli chodzi o te „dodatnie” niezapomniane wrażenie wywarła na mnie wizyta w pokoju Wojtka Szemisa, spędziłem tam ponad godzinę!!! System, nawet nie bardzo wiem z czego złożony ( Kondo, Ongaku? plus ??), ale pewnie Pan wie, zagrał tak, że jeszcze nie słyszałem tak dobrego brzmienia! To było zupełne pozbawienie fizyczności całej elektroniki, pokój wypełniał całkowicie naturalny, niczym nie skrępowany dźwięk... Nie musiałem analizować żadnego jego aspektu, niczym nie denerwował i niczym nie męczył, niczego nie brakowało... po prostu płynęła MUZYKA... a ja miałem pełne ( no może prawie) poczucie uczestnictwa w spektaklu na żywo!!! Usłyszałem w pełni i odpowiednio wzmocnione to, co po raz pierwszy dotarło do mnie po „zasmakowaniu” analogu.

Witam!

No tak, to pan wsiąkł :)

Nawet nie wie pan, jak się cieszę, że usterka okazała się tak prosta (kiedy wiemy, co) do usunięcia. Po pana ostatnim mailu długo nie mogłem wymyślić, co by się mogło stać i wyszło mi tylko, ze albo gramofon/wkładka jest uszkodzony, albo właśnie złe ustawienie. Byłem na AS na pokazach Michaela Fremera i choć wydawało mi się, ze wiem sporo, to teraz przynajmniej wiem, czego nie wiem :)
Do rzeczy: za 17 000 zł kupiłbym właśnie Kuzmę. Mam nawet opracowany dokładny schemat co i jak bym kupował. Po pierwsze kupiłbym podstawę na dwa ramiona. A to dlatego, że w przyszłości dokupiłbym drugie, inne ramię z monofoniczną wkładką. Jeśli raz pan usłyszy płytę mono z lat 50., graną wkładką monofoniczną, to pan odleci. Podstawowe ramię – 12”, nowa Kuzma, o której pisałem. I docelowo wkładka Miyajima Labs, także mono. I do tego zasilacz do silnika.

A na teraz, to sam nie wiem – żeby była wyraźna poprawa, trzeba by dużo wydać. Nie wiem, czy to ma sens. Chyba, że rozłoży to pan na kilka etapów. Pierwszym byłaby zmiana wkładki – np. na Benza. Potem zakup przedwzmacniacza – polecam RCM Audio (drogi, ale na zawsze) i dopiero na końcu gramofon, do którego dokupowałbym sukcesywnie wszystkie dodatkowe elementy, jak drugie ramię, zasilacz itp. Długa zabawa gwarantowana, a każda zmiana na tyle mała, że można, w razie czego, wrócić do starego ustawienia.

Życzę pięknych chwil!!!

Pozdrawiam
Wojciech Pacuła