pl | en

No. 148 Sierpień 2016

I. NAJPIERW:
KONKURS: AKG – rozstrzygnięty!

II. POTEM:
CD-R: MASTER VOICE

KONKURS: AKG – rozstrzygnięty!

szystkim państwu dziękujemy za zdjęcia, którymi się państwo z nami podzieliliście i za poświęcony nam czas. Komisja złożona z przedstawicieli redakcji „High Fidelity”, wyłoniła zwycięzcę, a firma Suport ufundowała nagrodę: bezprzewodowe słuchawki Y50BT, do której sygnał dostarczamy za pośrednictwem łącza Bluetooth, w atrakcyjnym srebrnym kolorze. W zestawie, prócz samych słuchawek, znaleźć można odłączany kabel obejściowy (1,2 m), kabel do ładowania przez port micro-USB oraz miękki pokrowiec podróżny.

Nagroda główna trafia do pani:

POLI VESPER 

W mailu czytamy:

W załączeniu przesyłam moją pracę na konkurs „High Fidelity" pt.: „AUDIO W RUCHU". Jest to kolaż analogowy (czyli wykonany techniką "nożyce i klej", nie jest to digital collage); moją pracę pozwoliłam sobie nazwać: „Anatomia `audio w ruchu”. 

Z pozdrowieniami 
Pola Vesper 

Pięknie pani dziękujemy za poświęcony czas, ale jesteśmy (niemal) pewni, że się opłaciło :)

Jest też miła niespodzianka - tak, jak wspomniałem przy ogłoszeniu konkursu, mamy też drobiazg dla drugiej osoby – to bezprzewodowy głośnik Bluetooth JBL Clip+:

Nie wiem, jak to panie zrobią, jak się podzielą wygraną, ale liczymy na jakiś pomysł – nagrodę dodatkową zdecydowaliśmy się przyznać dwóm pracom, które otrzymaliśmy w tym samym mailu, autorstwa pań (odpowiednio):

HANNY PIŁASIEWICZ i ZUZANNY PIŁASIEWICZ

SERDECZNIE GRATULUJEMY!!!


CD-R: MASTER VOICE

Tekst: Wojciech Pacuła
Zdjęcia: Wojciech Pacuła | Dan D’Agostino (nr 1) | JVC (nr 2)

Philip K. Dick, jeden z najbardziej znanych, ale i zarazem szalonych (w przenośni i dosłownie) wizjonerów świata science-fiction, autor m.in. takich powieści, jak Blade Runner (ang. Blade Runner, 1968), Trzy stygmaty Palmera Eldritcha (ang. The Three Stigmata of Palmer Eldritch, 1964) i Człowiek z wysokiego zamku (ang. The Man in the High Castle, 1962), na podstawie których nakręcono filmy i seriale, poza niezwykłą przenikliwością, z jaką opisywał ludzkie indywidua i całe społeczności, tkwił głęboko w swoich czasach, niezdolny do odgadnięcia, jakie wynalazki będą naprawdę istotne społecznie w przyszłości, o której pisze. Nikt przecież nie miał zielonego pojęcia, że w naszych czasach najważniejsza stanie się łączność komórkowa i jaką rewolucję przyniesie sieć internetowa. Ani też, w jaki sposób w przyszłości zapisywany będzie i odtwarzany dźwięk.

Server – odtwarzacz plików firmy Dan D’Agostino to jeden z kilku przykładów na to, że high-end wreszcie zaadaptował nową technologię

Pewne wskazówki można oczywiście znaleźć to tu, to tam u innych autorów SF, ale akurat Dick zostawił to „obok”, skupiając się na psychologii, próbie zrozumienia rzeczywistości i przedarcia się poza nią, przy – dodajmy – nieustającym badaniu „odmiennych stanów świadomości”…
Być może dlatego Rick Deckard, żyjący w XXI wieku główny bohater Blade Runnera, obawia się, że ktoś może zorientować w mechanicznej naturze „hodowanej” przez niego owcy, jeśliby się „zaplątała taśma i owca beczała bez przerwy” (Philip K. Dick, Blade Runner. Czy Androidy marzą o elektrycznych owcach?, tłum. Sławomir Kędzierski, Warszawa 1999, s. 18). W innych swoich powieściach, kiedy chce pokazać nowoczesny system muzyczny, mówi o kwadrofonii z gramofonem lub magnetofonem szpulowym jako źródłem sygnału.

Rzeczywistość jest zaś taka, że w drugiej dekadzie XXI wieku sygnał zapisywany jest w niemal 100% w postaci cyfrowej na pamięciach stałych, ew. dyskach twardych (HDD) i użytkownik nie ma już do czynienia z fizycznym nośnikiem. To „niemal” pozostawia jednak furtkę, z której korzystamy w świecie audio. Bo choć w niedługim czasie nawet wysoki high-end będzie zdominowany przez odtwarzacze plików, to pozostanie nisza, w której będą się działy rzeczy szczególnie ciekawe. I być może okaże się, że Dick wcale taki niedomyślny nie był, albo też jego brak zainteresowania okaże się proroczy i wciąż głównym źródłem sygnału w wielu systemach audio wysokiej klasy będzie w XXI wieku gramofon, a w tych naprawdę najlepszych magnetofon szpulowy z kopią analogowej taśmy-matki.

Compact Disc: modyfikacje

Ciekawe więc, co stanie się z medium, które wciąż jest najpopularniejszym sposobem sprzedaży muzyki, płytą Compact Disc? W domach, piwnicach, magazynach itd. leżą bowiem miliardy płyt CD, a wielu specjalistów wciąż stara się poprawić sposób ich produkcji. Wysiłki te zaowocowały krążkami XRCD (eXtended Resolution Compact Disc) firmy JVC, HQCD oraz UHQCD (odpowiednio: HiQuality CD oraz Ultimate HiQuality CD) firmy Toshiba-EMI, SHM-CD oraz Platinum SHM-CD (Super High Material CD) firm JVC i Universal Japan, jak również BSCD wraz z BSCD2 (Blu-spec CD) firmy Sony Japan (więcej TUTAJ i TUTAJ). Wszystkie związane były z formatem Compact Disc i same nie są formatami, a właśnie modyfikacjami. Tych, którzy uważają CD za przeżytek nie przekonam, ale ci, dla których to wciąż ważny format wiedzą o czym mówię – każdy z tych patentów daje określone korzyści i zbliża nas do źródła ostatecznego, tj. taśmy-matki („master-tape”).

Jedne z wymienionych firm eksperymentowały z materiałem, z jakiego wykonywane są płyty (HQCD, UHQCD), inne dodatkowo także z warstwą odbijającą (SHM-CD, Platinum SHM-CD), ale historycznie pierwszy był pomysł JVC polegający na skróceniu drogi, jaką sygnał przebywa od studia masteringowego do gotowej, wytłoczonej płyty CD.

Diagram pokazujący tor, w jakim przygotowywana jest płyta XRCD

Kiedy popatrzymy na, umieszczany w książeczce każdej płyty XRCD, diagram zobaczymy, że najważniejszym elementem przygotowania tego typu krążka, obok precyzyjnego taktowania i zasilania oraz kodowania K2, jest skrócenie toru do minimum oraz zastąpienie „masteru przejściowego”, czyli cyfrowego masteru wykonanego z analogowej taśmy-matki płytą MO (Magneto-Optical Disc). Gdyby firmie Sony udało się rozpowszechnić ten format, bylibyśmy o krok bliżej taśmy-matki – na takich płytach można zapisać sygnał o rozdzielczości do 24 bitów i zapis ten jest niesłychanie stabilny w czasie. Tak się jednak nie stało.

Biorąc do ręki płytę Compact Disc, niezależnie jak dobrze przygotowaną, dostajemy więc kopię, wykonywaną mechanicznie poprzez wytłoczenie pitów na metalowym podkładzie. O tym, jak nieprecyzyjny jest to sposób świadczą odsłuchy płyt Crystal Disc, w których pity i landy (odpowiadające „zerom” i „jedynkom”) powstają w znacznie bardziej wyrafinowanym procesie chemicznym, a firma Sony nie miałaby czego szukać z BSCD i BSCD2, które wykonywane są na precyzyjnych maszynach przeznaczonych dla płyt Blu-ray. Co jest w takim razie cyfrowym wzorcem i czy są w ogóle jakieś różnice między nim i finalną płytą CD?

To pytanie, na które padają różne odpowiedzi. Zazwyczaj jest tak, że inżynierowie, także ci związani ze studiem nagraniowym, jak również przeważająca część tłoczni płyt, negują sens takich poprawek – dla nich „bit jest bit” i jeśli porównanie informacji (w programie komputerowym) nie pokazuje różnic, to znaczy, że ich nie ma. Wielu z nich szanuję i podziwiam ich pracę, ale się z tym nie zgadzam – uważam, że jeśli różnice słychać, a porównanie ich nie wykazuje, to znaczy że mierzymy nie to, co trzeba.

CD-R: Compact Disc Recordable

Jak wspomniałem, cyfrowym masterem w firmie JVC była płyta MO. W „normalnym” świecie utarł się inny standard: po odejściu do lamusa cyfrowych magnetofonów szpulowych Sony U-matic (PCM-1600, -1610, -1630) masterem pośrednim, czyli nośnikiem, na którym muzyka dostarczana była do tłoczni została płyta CD-R.

Pojawienie się w 1988 roku płyty Compact Disc Recordable, formatu opisany w tzw. „Orange Book”, było szokiem dla tych, którzy uważali, że na płycie CD nie da się nic samodzielnie nagrać. Płyta o średnicy 12 cm ma nieco inną budowę niż CD, chociaż odtwarza się ją na tych samych odtwarzaczach. Płyta CD ma trzy warstwy – (1) cienki polikarbonat, na którym napylona jest (2) warstwa odbijająca (aluminium, złoto, srebro, inne stopy) i na samym spodzie (3) grubszy polikarbonat. Szklana matryca w tłoczni wykonuje w podłożu „pieczątkę” z pitami i landami, na którą napylany jest materiał odbijający i warstwa zabezpieczająca.

W płycie CD-R na krążku poliwęglanowym wytłoczona jest spiralna ścieżka (rowek). Na niej naniesiona jest warstwa, której w CD nie ma – to organiczny barwnik. Jest to tworzywo termokurczliwe, które pod wpływem wysokiej temperatury (o. 250º C) kurczy się. Nad tą warstwa jest metalowy podkład – aluminium, srebro lub złoto, od którego odbija się wiązka lasera. Po podgrzaniu przez promień lasera dochodzi do nieodwracalnej deformacji podkładu – w podgrzanym miejscu powstaje obszar nieprzepuszczający dla światła, którego odpowiednikiem na płycie CD jest pit. Miejsca niepoddane obróbce przepuszczają światło i są odpowiednikami „landów”.

Master CD-R płyty Bogdana Hołowni pt. Chwile…. Początkowo płyta miała ukazać się w krakowskim wydawnictwie NotTwo, z okładką jak na zdjęciu (mam tylko kopię BW). Ostatecznie wydała ją firma Sony Music Polska (5052882, 2001). Obok płyta i jej Master CD-R Artur Lesicki Acoustic Harmony, Stone & Ashes (Fonografika, 559040 2010); CD-R ma czarny barwnik

Płyty tego typu wyglądają i „zachowują się” jak klasyczne Compact Disc, a jedynym problemem, z jakim musiano się uporać był znacznie niższy współczynnik odbicia światła lasera (40 - 70%) – to dlatego wczesne odtwarzacze CD nie odtwarzały płyt CD-R. Istotną rolę gra tu wybrany barwnik. Historycznie pierwszym była cyjanina, wynaleziona przez firmę Taiyo Yuden, która była jednak niesłychanie wrażliwa na promieniowanie UV.

Płyty CD-R szybko staniały, a możliwość nagrania ich na dowolnej nagrywarce komputerowej sprawiła, że korzystały z nich niemal wszystkie studia masteringowe. Do tłoczni przekazywano dysk zakodowany w specjalnym formacie Disc Description Protocol (DDP). Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby w studiu masteringowym wykonać kopię z plikami WAV (PCM), którą da się odtworzyć w domu, na odtwarzaczu CD. Byłaby to kopia „master” na fizycznym nośniku, czyli Master CD-R. Wraz z nią bylibyśmy bliżej nagranego materiału w cyfrowej postaci niż z płytą CD. I niektóre firmy tak robią.

MOVO: MAster VOice

Kiedy jakieś trzynaście, czy czternaście lat temu otrzymałem od pana Kobosa, prezesa firmy Supra, CD-R z wypaloną płytą Chwile… Bogdana Hołowni, nie wiedziałem, co tak naprawdę trzymam w ręce. Płyta brzmiała niewiarygodnie dobrze, w dużej mierze dzięki temu, że została nagrana pod czujnym okiem pana Kobosa (sesja miała miejsce w Larson Recording Studio w Chicago i sponsorowana była przez Suprę), ale także dlatego, że była „masterem” o którym mówię. Na szczęście kiedy w 2004 roku pocztą dotarła do mnie blaszka CD-R z materiałem An Unbelievable Silence Artur Lesicki Acoustic Harmony, wiedziałem o co chodzi.

Płyta I thought about you zespołu R-men, wydana na płycie Master CD-R, noszącej firmową nazwę CD-RIIα (T-TOC Records MCDR 3002, „Platinum Gold Sound”, 2010); cena: 9800 jenów. Firma stosuje płyty CD-R z cyjanowym barwnikiem i nanosi na nie swój nadruk

Obydwie płyty były jednak nieformalnym prezentem i nie były dostępne w normalnej sprzedaży. Ich produkcja jest bowiem niesłychanie kosztowna, głownie ze względu na potrzebny do tego czas i ręczny charakter pracy. Jeśli jednak jesteście państwo odpowiednio dużo zapłacić, to są firmy, które wam to zaoferują. Jedną z nich jest japońska T-TOC Records. Wydawca dysponuje własnym studiem i rejestruje materiał w domenie cyfrowej, w rozdzielczości 24/192. Jak pisałem kiedyś w recenzji pyty Kankawa Organist, to prawdziwi fanatycy jakości. Oferują materiał w kilku różnych formatach, m.in. na płycie Master CD-R, która nosi firmową nazwę CD-RIIα.

CD-RIIα wypalany jest na selekcjonowanym nośniku, z zielonym pigmentem, bezpośrednio z dysku twardego komputera, w którym materiał został zapisany, czym spełnia wymóg „mastera”. Następnie poddawana jest demagnetyzacji na urządzeniu Furutecha i innym zabiegom. Nagrania i wypalanie odbywają się tylko w godzinach, w których w sieci zasilającej jest najmniej zakłóceń, przy pomoc kabli Acoustic Revive. Nagrywarka CD-R to modyfikowany Master Recorder (Plexwriter PremiumII). Za wykonanie krążka odpowiada pan Taiyo Yoden i tylko on może ich dotykać; firma wierzy w to, że każda osoba ma swoją własną „aurę”, którą przekazuje przedmiotom, z którymi się styka (ta zależność między przedmiotami i ludźmi to cecha charakterystyczna dla Japonii).

Płyta Stana Getza & João Gilberto Getz/Gilberto „24 Gold Direct-from-Master Edition UDM” Master CD-R

W mojej kolekcji poczesne miejsce zajmują trzy inne płyty CD-R, wykonane przez pana Winstona Ma z firmy First Impression Music. Firma ta oferuje kilka różnych wersji tego samego wydania danej płyty – od „zwykłego” CD, poprzez nakład limitowany do pierwszych 2000 sztuk, wersję na złotym podkładzie (The Collector’s Edition UDC) aż do Direct-from-Master Edition UDM, tj. płyty CD-R na złotym podkładzie.

Najciekawsza jest oczywiście ta ostatnia. Po wypaleniu krążka pokrywany jest on specjalną farbą w procesie o nazwie Resonance Control Coated (RSS), a jego brzegi są wyrównywane i ścinane pod kątem na maszynie Audiodesksysteme Gläß The CD Sound Improver. Na płycie nanoszone jest następnie imię i nazwisko nabywcy, który musi się zobowiązać, że nigdy danej płyty nie sprzeda, ani nie przekaże osobie trzeciej. Płyta traktowana jest bowiem jako master 2. stopnia, z dyskiem twardym, na którym dokonano remasteru traktowanym jako master 1. stopnia. Krążki wstawiane są do pięknych pudełek z akrylu i dołączane są do nich certyfikaty oraz okładki klasycznego wydania.

„24 Gold Direct-from-Master Edition UDM” z First Impression Music dostarczane były z imiennym certyfikatem i tabelą ukazującą pomiar błędów blokowych płyty

Swoją wersję referencyjnych płyt CD ma również japoński kwartalnik „Stereo Sound”, odpowiedzialny również za Crystal Disc z Glenem Gouldem grającym Bacha (więcej TUTAJ). Od jakiegoś czasu w swoim sklepie „Stereo Sound” oferuje serię płyt pod nazwą Stereo Sound Flat Transfer Series. To krążki CD-R wykonane bezpośrednio z analogowej taśmy-matki, odtwarzanej na magnetofonie Studer A-820. Wydawane w ten sposób płyty są mi kompletnie nieznane.

Wydawnictwa te są bardzo drogie (powyżej 9800 jenów plus cło, podatki i przesyłka). Może nie aż tak drogie, jak Crystal Disc (8000-9000 zł za szt.), ale swoje kosztują. Można jednak wyszukać artystów, którzy sprzedają swoją muzykę wyłącznie w ten sposób. Niezależni artyści wypalają płyty „na żądanie” i chociaż nie są one wykonane w tak rygorystyczny sposób, jak wyżej wymienione, to jednak wciąż jesteśmy blisko mastera. Przypomnę, że mogłem w taki sposób wysłuchać muzyki Piotra Szczepaniaka, ukrywającego się pod nazwą floating.point.

Na portalach aukcyjnych spotkać można coś podobnego do Master CD-R, tj. płytki CD-R wykonywane na potrzeby radiostacji, DJ-ów, do promocji. Pochodzą bezpośrednio od wydawców, jednak trudno mówić w ich przypadku o „masterze”. To najczęściej kopie gotowych płyt CD, a czasem – mam takie wrażenie – przekonwertowane pliki mp3. Mam ich kilka i mogę powiedzieć, że jakość zapisanego na nich dźwięku jest dyskusyjna.

Porównanie

Płyty użyte do porównania

CD-R nie jest nośnikiem idealnym. Jak wskazuje się w wielu opracowaniach, nie jest szczególnie stabilny w czasie i zaczyna tracić informacje tuż po wypaleniu. Nie jest to jednak gwałtowny proces i straty nie są duże. W tej entropii nie jest wszakże nośnik ten osamotniony: przecież także i płyty CD, taśmy analogowe, a nośniki stałe z danymi cyfrowymi na czele, mają podobne problemy. Jedynym niewrażliwym na upływ czasu nośnikiem jest obecnie płyta gramofonowa.

Aby przybliżyć państwu różnice między wytłoczoną płytą CD, a Master CD-R z dokładnie tym samym materiałem, porównałem kilka, pochodzących z różnych lat, par:

  • Ariel Ramirez, Misa Criolla, José Carreras, Philips/Lasting Impression Music LIM K2HD 040 (1964/2009): K2HD Mastering CD vs „24 Gold Direct-from-Master Edition UDM” Master CD-R
  • Artur Lesicki Acoustic Harmony, Stone & Ashes, Fonografika 559040 (2010): CD vs Master CD-R | recenzja TUTAJ
  • Stan Getz & João Gilberto, Getz/Gilberto, Verve/Lasting Impression Music LIM K2HD 036 (1963/2010): silver-CD vs „24 Gold Direct-from-Master Edition UDM” Master CD-R | recenzja TUTAJ
  • Krzysztof Duda, Altus, GAD Records GAD CD 012 (2013): CD (v2 z logo „High Fidelity”) vs Master CD-R | recenzja TUTAJ i TUTAJ
  • Aquavoice, Watermusic, Zoharum Records ZOHAR 077-2 (2015): CD vs Master CD-R
  • Komeda Quintet, Astigmatic, Polskie Nagrania „Muza”/Warner Music Poland 4 64886 0, „Polish Jazz Vol. 5", (1966/2016): CD vs Master CD-R | recenzja TUTAJ

Demagnetyzacja płyt CD-R przynosi takie same korzyści, jak płyt CD

Przystępując do odsłuchu założyłem, że najpierw postaram się odpowiedzieć na pytanie: czy różnice między CD i CD-R istnieją, a następnie – jeśli istnieją – poszukać cech wspólnych tych zmian. W czasie sesji okazało się jednak, że zmiany – odpowiedź na pytanie nr 1 była jednoznaczna: TAK – manifestują się w różny sposób, w zależności od: 1) osoby, która przygotowała dany Master CD-R, a także 2) od samej muzyki. Znacznie łatwiej było mi bowiem wskazać cechy wspólne masterów pana Winstona Ma (First Impression Music), a także Jacka Gawłowskiego (JG Master Lab) niż pomiędzy płytami z różnych wydawnictw.
Najważniejsze jest jednak to, że różnice są wyraźne, powtarzalne i że wahają się od kilku procent do kilkunastu (to oczywiście przybliżenie). W przypadku płyty Altus były w ogóle znaczne, bo dotyczyły także głośności poszczególnych ścieżek.

Największe różnice usłyszałem porównując płyty pana Winstona Ma oraz Jacka Gawłowskiego. W przypadku wydawnictw First Impression Music Master CD-R brzmi znacznie czyściej, wyraźniej. Balans tonalny jest na nim położony wyżej, a wszystko wydaje się jaśniejsze. Wersja CD miała niżej położony balans tonalny, a instrumenty i wokale wydawały się „wchodzić” do pokoju odsłuchowego. Normalnie powiedziałbym, że to lepiej, że tak wolę. Tutaj jednak, ponieważ miałem punkt odniesienia, słyszałem, że to „robiony” dźwięk, że CD-R brzmi bardziej naturalnie, bardziej przypomina charakter analogowej taśmy matki (mówię ogólnie o cechach tego medium). To z nim byłem bliżej muzyki, bliżej wykonawców. Z CD byłem bliżej studia.

Komeda Quintet, Astigmatic, „Polish Jazz Vol. 5": CD vs Master CD-R (MAM-A Audio na złotym podkładzie)

Bardzo podobne odczucia towarzyszyły odsłuchowi płyt Master CD-R z pierwszymi pięcioma płytami Polish Jazzu w remasterze Jacka Gawłowskiego, ze szczególnym naciskiem na Astigmatic Komeda Quintet. Wersje na CD-R brzmiały bardziej „surowo” – rzecz, którą zauważyłem wcześniej na płytach FIM-u. Pierwsze wrażenie jest takie, że wszystko jest wyraźniejsze i jaśniejsze. Po akomodacji dochodzimy jednak do wniosku, że wersja CD jest po prostu zgaszona i mniej wyraźna. Wysokie tony są nieco zaokrąglone, a bas nie ma tak wyraźnego ataku.

W nieco mniej intensywny sposób te zmiany słychać było w przypadku płyty Aquavoice. CD-R miał więcej informacji i bardziej zrelaksowany dźwięk. CD brzmiał dosadniej i bardziej „jednoznacznie”, ale przez to nieco bardziej prostacko. Żeby była jasność – obydwie wersje są znakomite, ale jeśli porównamy je A/B, to nawet tak drobne przesunięcia stają się istotne.

Najwięcej problemów miałem z wskazaniem różnic na płycie Artur Lesicki Acoustic Harmony. Możliwe, że wpływ na to ma upływ czasu (CD-R wypalono 6 lat temu), tego nie wiem. Nie chodziło nawet o to, że różnic nie było, a o to, że charakter zmian nie dawał się łatwo opisać. Po dłuższym czasie mogę jednak powiedzieć, że CD-R brzmi lepiej, klarowniej, jest ciekawszy. CD wydaje się „oszlifowane” z krawędzi, z wielu informacji „pobocznych”, które tworzą atmosferę nagrania.

Spostrzeżeniem, które na dłużej utkwiło w mojej pamięci, dotyczącym Master CD-R w ogóle, było to, że muzyka z nich w pierwszym momencie wydaje się bardziej surowa, nie tak „gładka” jak z płyt CD. Przypomina mi to porównanie SHM-CD i Platinum SHM-CD, w którym ta druga wersja brzmi tak, jak Master CD-R. Byłby to więc dowód pośredni na to, że doskonalenie sposobów tłoczenia płyt CD zbliża nas do cyfrowego „masteru”, jaki opuszcza studio masteringowe.

Płyty Aquavoice Watermusic oraz Krzysztof Duda Altus, CD i CD-R – te ostatnie wypalone w komputerach muzyków

Bit po bicie

Tak się złożyło, że w 1948 roku firma Bell Telephone Laboratories obwieściła wynalezienie niewielkiego elektronicznego półprzewodnika, „zdumiewająco prostego urządzenia”, działającego tak samo jak próżniowa lampa elektronowa, tyle że skuteczniej. […] W maju 1948 naukowcy powołali komisję do wymyślenia temu czemuś nazwy. […] Zwyciężył tranzystor (od „warystor” i „transdukcja” – przyp. red.). […] Tranzystor wywołał rewolucję w elektronice, wprowadzając technikę na ścieżkę miniaturyzacji i wszechobecności, a trzej główni wynalazcy wspomnianego koncernu niebawem zostali uhonorowani Nagrodą Nobla. Jednak było to drugie z najważniejszych odkryć tamtego roku. Tranzystor stanowił tylko wyposażenie.

Wynalazek o jeszcze większym, fundamentalnym znaczeniu opisano w siedemdziesięciostronicowej monografii, która zajęła większą część lipcowej i październikowej edycji „The Bell System Technical Journal”. Została opatrzona tytułem skromnym, a zarazem pompatycznym - A Mathematical Theory of Communication (Matematyczna teoria komunikacji) – a jej przesłanie trudno było ująć w jednym zdaniu. Stała się wszakże punktem podparcia, osią, wokół której zaczął się obracać świat. Podobnie jak odkrycie tranzystora, także i to wiązało się z wprowadzeniem neologizmu: słowa bit, wybranego […] przez autora wspomnianej publikacji, trzydziestodwuletniego Claude’a Shannona.

[…]

W 1943 roku angielski matematyk i kryptolog Alan Turing odwiedził laboratoria Bella w trakcie wojennej tajnej misji i widywał się wtedy z Shannonem podczas lunchów, a przy tej okazji wymieniali poglądy na temat przyszłości „myślących maszyn”. („Shannon chce wprowadzić do Mózgu [to jest do komputera] nie tylko dane, ale także rzeczy z zakresu kultury! – oburzał się Turing. Chce wgrywać doń muzykę!”) […].

James Gleick, Informacja. Bit. Wszechświat. Rewolucja, tłum. Grzegorz Siwek, Kraków 2012, ss. 9-10, 12

Chociaż „muzyka w komputerze” dopiero od kilku lat ma jakość, którą można porównywać z płytą CD i winylem, sama idea ma co najmniej 75 lat. Jako taka jest więc niemal rówieśniczką analogowego magnetofonu szpulowego, w świecie audio wzorca absolutnego, i jest starsza niż płyta Long Play. W tym czasie widzieliśmy niezliczoną ilość formatów audio, z których większość nie doczekała się komercyjnej realizacji, duża część tych, które się doczekały szybko przepadła, a tylko nieliczne stały się de facto standardem. Z nich wszystkich najbardziej rozpowszechnionym okazała się niewielka, błyszcząca płyta Compact Disc. Dla mnie osobiście to wciąż jest najlepsze cyfrowe źródło dźwięku. Nowe opracowania, ulepszenia, poprawki w ramach Red Book witam więc z zaciekawieniem i często uznaniem. Co by jednak nie wymyślić, to w świecie cyfrowym płyta Master CD-R jest czymś, co – parafrazując Stanisława Lema, można by nazwać „Głosem Pana”…

System, na którym dokonane zostało porównanie

WOJCIECH PACUŁA
Redaktor naczelny

Dalsza lektura:

Kim jesteśmy?

Współpracujemy

Patronujemy

HIGH FIDELITY jest miesięcznikiem internetowym, ukazującym się od 1 maja 2004 roku. Poświęcony jest zagadnieniom wysokiej jakości dźwięku, muzyce oraz technice nagraniowej. Wydawane są dwie wersje magazynu – POLSKA oraz ANGIELSKA, z osobną stroną poświęconą NOWOŚCIOM (→ TUTAJ).

HIGH FIDELITY należy do dużej rodziny światowych pism internetowych, współpracujących z sobą na różnych poziomach. W USA naszymi partnerami są Positive-Feedback, a w Niemczech www.hifistatement.net. Jesteśmy członkami-założycielami AIAP – Association of International Audiophile Publications, stowarzyszenia mającego promować etyczne zachowania wydawców pism audiofilskich w internecie, założonego przez dziesięć publikacji audio z całego świata, którym na sercu leżą standardy etyczne i zawodowe w naszej branży (więcej → TUTAJ).

HIGH FIDELITY jest domem Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. KTS jest nieformalną grupą spotykającą się, aby posłuchać najnowszych produktów audio oraz płyt, podyskutować nad technologiami i opracowaniami. Wszystkie spotkania mają swoją wersję online (więcej → TUTAJ).

HIGH FIDELITY jest również patronem wielu wartościowych wydarzeń i aktywności, w tym wystawy AUDIO VIDEO SHOW oraz VINYL CLUB AC RECORDS. Promuje również rodzimych twórców, we wrześniu każdego roku publikując numer poświęcony wyłącznie polskim produktom. Wiele znanych polskich firm audio miało na łamach miesięcznika oficjalny debiut.
AIAP
linia hifistatement linia positive-feedback


Audio Video show


linia
Vinyl Club AC Records