pl | en
Płyty - recenzja
William Orbit
My Oracle Lives Uptown

Wydawca: Guerilla Studios/Linn Records, AKH 351

Data nagrania: ?
Miejsce nagrania: Guerilla Studios
Realizator nagrania (Pro Tool – programowanie i realizacja): William Orbit, Ian Roberton, Jack Davies, Rico Conning, Sean Speuher
Mix: William Orbit, Laurie Mayer (dodatkowo w Purdy oraz Drift So Far)
Postprodukcja (Pro Tools): Ian Roberton
Produkcja: William Orbit

Szczegóły: materiał dostępny też jako plik Studio Master 24 bity/44,1 kHz
Data wydania: 8 lutego 2010

Format: 2 x 180 LP

Tekst: Wojciech Pacuła

Spis utworów:

1. Radioharp
2. Purdy
3. Optical Illusions
4. White Night
5. Hydrajacked
6. Nimbus
7. My Oracle Lives Uptown
8. Spotlight Kid
9. Neutron Star
10. Drift So Far
11. Golden Country
12. City Lights Reflection

Personel:
William Orbit

Paulette Moris – wokal
Laurie Mayer – wokal
Karen Poole – wokal
Kate M – wokal
Sabrina Chyld – wokal
Jake Davies – keyboards
Rico Conning – keyboards, wokal
Ian Roberton – keyboards
Charlie May – efekty
Camara Kambon – perkusja, bas, keyboards
Arden Hart – keyboards
Steve Sidelnyk – perkusja

My Oracle Lives Uptown jest ósmym albumem Williama Orbita. Większość nagrań na płycie zawiera linie wokalne, nawet jeśli są one tylko kolejną warstwą planu muzycznego. Wcześniejszy solowy album Orbita, Hello Waveforms, wydany został w 2006 roku. Jak mówi artysta, najnowsza płyta jest bardziej na luzie: „To bardziej imprezowe nagranie niż poprzednie”. Jak się o nim mówi, nie jest to typowe wydawnictwo ambitne, chociaż elementy tej stylistyki oczywiście na nim znajdziemy. „Jedną z rzeczy, z jaką trzeba się zmierzyć będąc eklektycznym artystą jest to, że nie wie się, gdzie się chce dotrzeć. Mogę jednak powiedzieć, że płyta potrafi porwać.”

Urodzony 15 grudnia 1956 roku (w Shoreditch, Hackney, jako William Mark Wainwright) William Orbit znany jest przede wszystkim ze współpracy z innymi artystami, których płyty produkował lub zajmował się remiksami poszczególnych utworów. Najbardziej znana jest jego współpraca z Madonną przy płycie Ray of Light.
Jest angielskim muzykiem, producentem, kompozytorem, odpowiedzialnym za wiele utworów, przygotowanych na tę i inne płyty Madonny, które nigdy nie zostały jednak wykorzystane. Zana jest także jego współpraca z grupą Blur, z którą współpracował przy produkcji albumu 13. Warto dodać, że wcześniej wydawał solowe albumy także pod pseudonimem Strange Cargo, na których pojawiali się wokaliści Beth Orton, Laurie Mayer i Joe Frank.

ODSŁUCH

Płyta została wytłoczona w technice Direct Metal Mastering (DMM). Przygotował ją Geoff Pesche w Abbey Road Studios w Londynie. Direct Metal Mastering to technika opracowana wspólnie przez TelDec (Telefinken-Decca) i Neumanna pod koniec XX wieku, pod koniec lat 80., mająca poprawić jakość tłoczenia płyt winylowych. Neumann odpowiedzialny był za przygotowanie maszyn nacinających – zrealizował to w serii VMS80. Inaczej niż przy konwencjonalnym nacinaniu, gdzie sygnał z taśmy-matki wytłaczany jest na pokrytym aluminium dysku, będącym elementem pośrednim w procesie tłoczenia, głowica DMM pozwalała nacinać bezpośrednio płytę z metalu (miedzi), eliminując w ten sposób pośrednie stadia – zamiast „trzech kroków” („mother”, „father” i „stamper”) miedziany dysk DMM służy od razu jako „matka”.
Technika ta nigdy nie została szczególnie spopularyzowana, ponieważ tym samym czasie, kiedy wypuszczono pierwsze, tak przygotowane winyle, rewolucja cyfrowa rozszalała się na dobre i nikt już i analogu nie myślał. Ostatnio daje się zauważyć jednak jej renesans – tak swoje płyty przygotowuje firma Stockfish. I u Stockfischa, i tutaj było to o tyle prostsze, że taśmy-matki były cyfrowe, a to umożliwiło niemal perfekcyjnie przygotować wcześniej maszynę nacinającą. Jak mówię, taśma-matka była cyfrowa (24 bity, 44,1 kHz).

Główna zaleta technologii DMM, redukującej szum przesuwu, jest na płycie Orbita widoczna jak na dłoni. Poza stukiem igły o płytę na początku słychać tylko nieznaczne coś pod spodem, co trudno powiązać z płytą. Gramofon, z którego korzystałem, tj. Black Stork skojarzony z ramieniem Reed 3Q – obydwie litewskiej firmy turntable.lt – są niezwykle ciche, tj. nie grają w niebywale oderwany od trzasków i szumu przesuwu sposób, ale nawet jak na te wyśrubowane standardy płyta Orbita wychodzi przed szereg. Jej dźwięk jest zresztą wyjątkowo wysmakowany, Bas jest mocny, pełny, taki trochę ciepły, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Góry nie ma wcale tak sporo jak można by się po tego typu materiale spodziewać. Większość wydarzeń ma miejsce na średnicy iw rejonie przełomu środka i dołu. Dźwięk jest przez to masywny, dobrze osadzony na poduszce basu. Świetnie pokazane są plany dźwiękowe, mające doskonałą plastykę. Rozdzielczość mogłaby być ciut większa, specjalnie na wyższej średnicy, gdzie słychać ograniczenia materiału z taśmy-matki. Objawia się to w nieco „plastikowym” brzmieniu wyższej średnicy. Nie jest to może specjalnie upierdliwe, ale mogłoby być lepiej, gdyby częstotliwość próbkowania cyfrowej taśmy-matki była wyższa (np. 96 kHz).
Mimo to trudno tak jednoznacznie stwierdzić, że to nagranie cyfrowe przeniesione na winyl. Całość jest bowiem bardzo homogeniczna, ale w znaczeniu koherencji, spójności. Bardzo dobre, niezłe muzycznie, wydawnictwo.

Strona artysty: Wiliam Orbit

Jakość dźwięku: 10/10

Japońskie wersje płyt dostępne na: CD Japan