pl | en
Płyty - recenzja
Depeche Mode
Delta Machine


Wydawca: Sony Music/Columbia Records
Data nagrania: 2012-2013
Miejsce nagrania:
Sound Designs (Santa Barbara, CA) | Jungle City (New York, NY)
Realizator nagrania: Ferg Peterkin | Kurt Uenala (wokale)
Mix: Flood, 140 dB | Rob Kirwan, 140dB
Mastering:
Bunt Stafford-Clark, Pierce Rooms Mastering (Londyn)
Produkcja: Ben Hiller, 140dB
Data wydania: 26 marca 2013
Format:
CD | 2 x CD | 2 x LP + mp3 320 kbps | 24/44,1 FLAC

Tekst: Wojciech Pacuła | Zdjęcia: Wojciech Pacuła, Sony Music

Data publikacji: 1. maja 2013, No. 109




Repertuar:

CD 1
1. Welcome To My World
2. Angel
3. Heaven
4. Secret To The End
5. My Little Universe
6. Slow
7. Broken
8. The Child Inside
9. Soft Touch/Raw Nerve
10. Should Be Higher
11. Alone
12. Soothe My Soul
13. Goodbye

Wersja Deluxe:

CD 2
1. Long Time Lie
2 . Happens All The Time
3 . Always
4 . All That's Mine

Personel:
Dave Gahan
Martin L. Gore
Andy Fletcher

Krótka recenzja singla Heaven, opublikowana w marcowym wstępniaku (czytaj TUTAJ) wywołała małą powódź maili od czytelników. Ocena tego, co napisałem była różna, wszystkie łączyła jednak wysoka temperatura emocjonalna – znak, że nowy album Depeche Mode, trzynasty w dyskografii tej grupy, wzbudza emocje. Szybko okazało się, że płyta na całym świecie sprzedana została w ponad 100 milionów egzemplarzy i to już w ciągu trzech dni. W ten sposób album uzyskał status platynowej płyty. Co więcej – moje czarnowidztwo okazało się nieuzasadnione. Ale o tym potem.
Album Delta Machine jest dla grupy wyjątkowy, ponieważ jest pierwszą jej płytą wydaną w wytwórni innej niż Mute, z którą związani są od swojego powstania i debiutanckiego albumu Speak & Spell z 1981 roku. Najnowsza płyta wydana została przez Sony Music, a właściwie przez należącą do niej Columbia Records. jak dokładnie wygląda podział praw i obowiązków nie jest dla mnie jasne – na okładce znalazły się bowiem aż trzy loga: Sony Music, Columbia Records oraz – ciekawe! – Mute.

Płyta została wydana w kilku wersjach. Wersje CD są dwie – klasyczna, jednopłytowa oraz tzw. Deluxe, z dwoma płytami i książeczką. Na drugim krążku znajdziemy cztery dodatkowe utwory, a w 28-stronicowej książeczce zdjęcia z sesji przeprowadzonej przez Antona Corbijna, artysty wizualnego od wielu lat współpracującego z zespołem. Dostępna jest też dwupłytowa wersja wydana w Japonii przez Sony Music Entertainment (Japan). Zazwyczaj japońskie wydania przynoszą dodatkowe utwory, tak było ostatnio, tym razem jednak mamy ich tyle samo, co w wersjach ze świata.
Muzycznie album zapowiadany był jako „powrót do korzeni”, do elektronicznego, napakowanego przebojami Violatora (1990). Pomóc w tym miały, użyte już na poprzednim wydawnictwie, Sounds of the Universe (2009), analogowe syntezatory. Martin L. Gore mówi o jego powstawaniu tak:
"Tworzenie tego albumu było trudne, ponieważ chciałem osiągnąć na nim możliwie najbardziej nowoczesne brzmienie. Pragnę, aby ludzie słuchając tego albumu odnajdywali wewnętrzny spokój. Jest w nim coś magicznego." Dave Gahan dodał: "Praca nad tym krążkiem całkowicie zmieniła nasze podejście do sposobu tworzenia. Gdy dochodzimy do punktu, w którym nasza muzyka zaczyna brzmieć zbyt normalnie, mieszamy wszystko, aż otrzymujemy typowe brzmienie Depeche Mode. W przypadku Delta Machine było tak samo i nie mogę się doczekać kiedy nasi fani usłyszą efekt końcowy."

Za 11 z 17 kompozycji (mowa o wersji Deluxe) przygotował Martin L. Gore, pięć Dave Gahan, a jedna, Long Time Lie sygnowana jest wspólnie przez obydwu panów. Za produkcję odpowiedzialny był Ben Hillier, członek zespołu 140 dB. To jego trzecie zlecenie dla Depeche Mode, po wcześniejszych Playing the Angel oraz Songs of the Universe, choć znany jest także z takich produkcji, jak Think Tank zespołu Blur. Muszę powiedzieć, że z perspektywy czasu uważam dwie wcześniejsze płyty DM za najsłabsze w ich dorobku, co nie wpłynęło pozytywnie na moje oczekiwania w stosunku do Delta Machine.

Oprócz przywołanych wersji CD, klasycznej i Deluxe, album został wydany na podwójnym winylu 180 g, w wersji hi-res, jako FLAC 24,44,1 (dostępna np. na HD Tracks) oraz mp3 o przepływności 320 kbps (wersja dostępna wraz z płytą winylową). Mamy więc aż pięć wersji tego samego wydawnictwa. Na winylu i w cyfrowej wersji hi-res mamy wszystkie 27 utworów, które znalazły się na Deluxe CD. Nie jest jasne, w jakiej formie została zarejestrowana taśma-matka. Wiadomo tylko, że materiał rejestrowano w domenie cyfrowej. Poprzednio zawsze były to 24 bity i 96 kHz. Zapewne tak samo było i teraz – szkoda więc, że wersja do sprzedaży została urżnięta do 44,1 kHz. Nie wiadomo też, z jakiej taśmy nacięta została płyta winylowa. Choć ilość wersji jest imponująca, to przy wielkim pudle z poprzednim wydawnictwem wygląda to dość ubogo. Powiem więcej: bardzo dziwi brak wersji SACD – a przecież album wydany został przez muzyczny oddział Sony, firmy, która ten format wymyśliła (z Philipsem) i przez wiele lat promowała jako najlepszy! Nie ma też wersji wielokanałowej – mnie to nie przeszkadza, ale wiem, że jest sporo fanów grupy, którzy chcieliby jej posłuchać. Generalnie jestem trochę rozczarowany tym, jak debiut grupy w swoich barwach potraktowała jej nowa wytwórnia.

Oficjalna dyskografia zespołu:

  • Speak & Spell (1981)
  • A Broken Frame (1982)
  • Construction Time Again (1983)
  • Some Great Reward (1984)
  • Black Celebration (1986)
  • Music for the Masses (1987)
  • 101 (1988) [dwupłytowy koncert]
  • Violator (1990)
  • Songs of Faith and Devotion (1993)
  • Ultra (1997)
  • Exciter (2001)
  • Playing the Angel (2005)
  • Sounds of the Universe (2009)
  • Delta Machine (2013)

Recenzje płyt zespołu Depeche Mode
  • Remixes 2. 81-11, Mute, 3 x CD | 1 x CD, czytaj TUTAJ
  • Personal Jesus 2011, Mute, SP CD, czytaj TUTAJ
  • Sounds of the Universe, 2 x LP | 1 x CD, czytaj TUTAJ
  • Dyskografia – „Collectors Edition”, SACD/CD + DVD, czytaj TUTAJ
  • Dyskografia – “Limited Edition”, LP, czytaj TUTAJ
  • Zespół Depeche Mode wystąpi 25 lipca 2013 roku na Stadionie Narodowym w Warszawie. Patronem koncertu jest Onet. Europejska trasa grupy zacznie się 7 maja 2013 w Tel Avivie, a zakończy 29 lipca w Mińsku i obejmie 34 występy.

    Oficjalna strona grupy: depechemode.com
    Polska strona grupy: depechemode.pl

    ODSŁUCH

    Doskonale pamiętam moment, w którym po raz pierwszy usłyszałem piosenkę Skyfall, utwór otwierający najnowszą część filmów o Bondzie, śpiewany przez Adele. Nie spodobał mi się. Miałem wrażenie, że to nie do końca udana próba przywołania klimatu z lat 70. Tak było, dopóki 7 minut po północy (0|007), nie odezwały się pierwsze dźwięki i na wielkim ekranie Imaxa ukazały pierwsze obrazy. To było niezwykłe doświadczenie – dosłownie wbiło mnie w fotel i utrzymało się długo po tym, jak z kina wyszedłem. Podobna sytuacja, choć na mniejszą skalę (już wiedziałem, czego się spodziewać) miała miejsce podczas seansu w domu, podczas oglądania filmu z płyty Blu-ray. Teraz wiem, że to jedna z najlepszych, a być może najlepsza, piosenka towarzysząca Bondowi. Prawdziwa perła.
    Co mi wcześniej umknęło? Dlaczego byłem tak zdezorientowany, że nie dostrzegłem tego, co z obrazem miało siłę, jakiej dawno w kinie nie doświadczyłem? – Teraz już wiem: zabrakło mi kontekstu. Piosenka Adele nabiera znaczenia, wartości w kontekście filmu i opowiedzianej w nim historii. Sama w sobie, bez niego, jest kolejnym, ładnym, ale mało znaczącym utworem. Powiązana z obrazem – już na zawsze pozostaje w głowie.
    Pamiętają państwo moje słowa dotyczące singla Heaven? Pisałem, że to piosenka wtórna, brzmiąca, jak odrzut z sesji do poprzedniej płyty, Sounds of the Universe, a na dodatek bardzo słabo nagrana (zmasterowana). Cóż – myliłem się. Nie do końca, ale w dużej części – tak. Czego mi zabrakło? – Kontekstu.

    Trzynasta w dyskografii płyta długogrająca Depeche Mode jest jedną z najlepszych w ich dorobku. Może nie NAJlepszą, bo do tego miana pretendują takie płyty jak Black Celebration, Music For The Masses, Violator czy Songs Of Faith And Devotion, nie będzie jednak błędem, jeśli Delta Machine postawimy obok nich, na tej samej półce. Nowy krążek tria z Basildon brzmi tak, jakby w formę wypracowaną przy Sounds of… wlano treść wyrosłą z poprzednich dokonań grupy. Słychać na niej elementy ze wszystkich przywołanych wcześniej płyt, a także z ostatniej solowej płyty Gahana Houerglass. Formę wyznacza użycie w przeważającej mierze starych, analogowych syntezatorów i sequencerów, tyle że wyprodukowanych w nowoczesny sposób, ocierający się czasem o dubstep (patrz - Welcome To My World i dwa z czterech remiksów zamieszczonych na winylowej wersji singla Heaven). Połączenie tradycji i nowoczesności skutkuje w tym, że dostajemy coś w rodzaju połączenia rockowego Songs… i elektronicznego Violatora, z wokalami z Hourglass. Nareszcie, chyba po raz pierwszy, przezwyciężony został brak Alana Wildera, współodpowiedzialnego za najważniejsze płyty tej grupy, człowieka, który nadał im rozmach i zróżnicowanie. Choć nie powinno to być zaskoczeniem, głos Gahana brzmi lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Cudowny w Welcome To My World, nigdy jeszcze nie schodzący tak nisko, piękny w – moim zdaniem – najlepszych utworach na płycie, tj. Broken, Soothe My Soul oraz Alone, niesamowicie klimatyczny w Angel i – tak, tak – Heaven. Dopiero teraz, w kontekście innych dźwięków i kompozycji, odrzucony przeze mnie utwór nabiera kształtów, wypełnia się treścią. To wciąż nie jest „kamień węgielny odrzucony przez budujących”, żeby przywołać klasyka, a tym bardziej „najbardziej osobisty i – tak się składa – najpiękniejszy wokal” [na płycie – przyp. red.], jak pisze redaktor „Billboardu”, Zal McCarthy (czytaj TUTAJ). Jest po prostu dobry i ładnie komponuje się z resztą płyty. Wciąż uważam jednak, że to jeden ze słabszych utworów tego wydawnictwa i jedynie utwory dodatkowe, z drugiej płyty CD wydania Deluxe (strony D wydawnictwa winylowego), są słabsze. Mimo to, w – powtórzę – kontekście wypada naturalnie, jest „na miejscu”.

    Brak punktu odniesienia to jedno, drugim problemem, z jakim miałem do czynienia odsłuchując Heaven jest słaba jakość dźwięku. Nie wiem dlaczego, ale to chyba najgorzej brzmiący na płycie utwór. Przynajmniej w wersji CD. Japońskie tłoczenie płyty CD jest o wiele lepsze, przede wszystkim bardziej rozdzielcze, a przez to pozwalające więcej z tej muzyki zrozumieć, ale wciąż singiel promujący Delta Machine brzmi najgorzej. Nieco lepiej brzmią jego remiksy. Dopiero jednak, kiedy posłuchamy wersji winylowej, z czterema remiksami, w tym dwoma, których nie ma w wersji CD, oczy otworzą się w zrozumieniu: to, co jest na płycie CD jest płaskie. Walor tego utworu polega na plastyce uzyskiwanej przez pogłosy o różnej konsystencji. Bez nich, albo jeśli są spłaszczone, całość jest „martwa”. Gra planami, otoczeniem akustycznym, przestrzenią, jest bowiem w tej produkcji Bena Hillera, podstawowym walorem. Porównanie wersji CD albumu i wersji winylowej nie powodowało aż tak dojmującego wrażenia dysproporcji – były w pewnej mierze porównywalne. Pod względem barwy, balansu tonalnego wydają się niemal identyczne. Nieco więcej góry i głębszy bas na CD nie powodowały na tyle wyróżniających się zmian, żeby je rozważać na serio. Bas na winylu jest gorzej kontrolowany i nieco zbyt okrągły (mniej różnicowany) niż na CD i to pomimo że porównanie wykonałem przy pomocy gramofonu Dr. Feickert Analogue Firebirde wyposażonego w ramię Dynavector DV507 Mk2, a ramię to jest pod względem basu referencyjne.
    Zupełnie inaczej przedstawia się jednak sprawa plastyki. Wersja CD, nawet tak dobra, jak japońska, brzmi sucho i dość płasko. To nie jest tak, że nagranie jako takie jest złe. Powiedziałbym, że to jedna z lepiej zarejestrowanych i wyprodukowanych płyt DM od dłuższego czasu. I jedynie schowane dość mocno w miksie, mające bardzo słabo zaznaczoną bryłę wokale Gahana i Gore’a, nieco od tego opisu odbiegają (wokale zostały nagrane przez kogoś innego niż podkłady – odpowiedzialny za nie był Kurt Uenala, opiekujący się prywatnym studiem nagraniowym Dave Gahana). Nie ma w nich jednak problemów z sybilantami, z rozjaśnieniem, co jest akurat dobre. Ich słabą stroną, jeśli chodzi o barwę, jest nieco „plastikowe” brzmienie w głośniejszych fragmentach, kiedy – najwyraźniej – mocniej je skompresowano, aby „siadły” w miksie. Już jednak syntezatory brzmią znakomicie, niemal tak dobrze, jak na płytach Kraftwerka.
    Płyta CD daje dużo radości i spokojnie można przy niej pozostać. Jeśli jednak chcemy czegoś więcej, wówczas zostaje nam winyl lub wersja z HDTracks (24/44,1). Obydwie mają niemal identyczną barwę i głębię – tej ostatniej na CD brakuje. Wersja hi-res ma lepiej kontrolowane skraje pasma, ale znowu winyl ma lepszą plastykę. W tym przypadku nie mówiłbym o różnicy w jakości, a raczej o różnym spojrzeniu na ten sam materiał. To głębokie, nasycone brzmienie z dużą ilością niskich dźwięków – otwierający płytę dubstepowy bas schodzi bardzo nisko i pozwoli przetestować nasz system pod tym kątem.
    Wersja mp3 jest z tego wszystkiego najsłabsza, czego można się było spodziewać. Kompresja stratna pogorszyła stabilność wysokich tonów, które są mało wypełnione, podobnie jak wolumen dźwięku. Trzeba jednak szczerze powiedzieć, że to nie jest wcale aż tak złe brzmienie, jak się do tego przyzwyczailiśmy mówiąc o mp3, przywołując przy tej okazji najgorsze znane nam określenia. Nie wiem, jaka taśma-matka została do tego wykorzystana, ale stawiałbym na master CD. Znam nagrania mp3 wykonane z taśm 24/96 i brzmią obłędnie. Tutaj jest bardzo dobrze, ale Compact Disc jest o wiele bardziej „słuchalny”.
    Zastanawiającą rzeczą jest różnica w ocenie dźwięku singla Heaven w wersji winylowej oraz CD, gdzie ta pierwsza jest po prostu znakomita, a druga kiepska oraz całego albumu – tutaj wciąż LP jest górą, ale różnica jest mniejsza. Skąd to się bierze – nie wiem.

    Jakość dźwięku:

    Long Play: 7-8/10
    Compact Disc: 7/10
    FLAC 24/44,1: 7-8/10
    mp3 320 kbps: 6/10


    Źródła
  • Zel McCarthy, Depeche Mode, 'Delta Machine': Track-By-Track Review, “Billboard, 26 marca 2013, dostęp: 19.04.2013, czytaj TUTAJ.
  • Paweł Gzyl, Dubstep i blues na jednej płycie? To możliwe tylko u Depeche Mode, „Onet.pl”, 22 marca 2013, dostęp: 19.04.2013, czytaj TUTAJ.
  • Marcin Kostaszuk, Depeche Mode "Delta Machine" [RECENZJA NOWEJ PŁYTY!], „Głos Wielkopolski”, 22 marca 2013, dostęp: 19.04.2013, czytaj TUTAJ.
  • Paweł Pałasz, Depeche Mode „Delta Machine”, “Rock Magazyn.pl”, 29 marca 2013, dostęp: 19.04.2013, czytaj TUTAJ.
  • Justin Gerber, Album Review: Depeche Mode – Delta Machine, “Consequence of Sound”, 29 marca 2013, dostęp: 19.04.2013, czytaj TUTAJ.
  • AI Ramirez, Electric Funeral, “Pop Matters”, 26 marca 2013, dostęp: 19.04.2013, czytaj TUTAJ.