pl | en

PRZETWORNIK CYFROWO-ANALOGOWY

Audio Reveal
HERCULES

Producent: ALTRONIK
Cena (w czasie testu): 46 900 zł

Kontakt (europejski):
MICHAŁ POSIEWKA
ul. Muszlowa 3 lok. 83
01-357 Warszawa ⸜ POLSKA


AUDIOREVEAL.com

» MADE IN POLAND

Do testu dostarczyła firma: NAUTILUS Dystrybucja


Test

tekst MAREK DYBA
zdjęcia Marek Dyba, Audio Reveal

No 240

16 kwietnia 2024

˻ PREMIERA ˼

AUDIO REVEAL to polska marka specjalizująca się w projektowaniu i produkcji zwmacniaczy lampowych w układzie Single Ended. Testowany przez nas premierowo najnowszy produkt tej firmy należy jednakże do innej kategorii, choć znajomych elementów nie brakuje. Nowość w ofercie to bowiem przetwornik cyfrowo-analogowy Hercules należący do jakże rzadkiego dziś gatunku lampowych DAC-ów. Co więcej, użyte w nim lampy to magiczne triody 300B.

FIRMA ALTRONIK, WŁAŚCICIEL MARKI Audio Reveal, powstała w jakże historycznym dla naszego kraju roku 1989. Przez 26 lat nie miała jednakże właściwie nic wspólnego z branżą audio. Tzn. poza prywatną pasją jej właściciela MICHAŁA POSIEWKI. Onże właśnie w 2015 roku wpadł na pomysł, aby skonstruować własny wzmacniacz lampowy, najlepiej w układzie single ended. Pomysł zaowocował pierwszym komercyjnym produktem w roku 2018 od początku pokazując, że pośpiech w przygotowywaniu produktów nie leży w naturze tego konstruktora.

Na nazwę marki produktów audio wybrano Audio Reveal, jako że w zamyśle jej twórcy produkty z tym logiem miały odkrywać („reveal” w języku angielskim oznacza właśnie „odkrywanie”) przed użytkownikami nowe podkłady informacji i emocji zapisanych w nagraniach. Ów pierwszy model nazywał się po prostu → FIRST, czyli pierwszy (test wersji Mk II → TUTAJ), kolejny → SECOND, czyli drugi, z późniejszą wersją → SIGNATURE, a jeszcze później doszły ich kolejne wersje, a także otwierający ofertę → JUNIOR.

Partnerem marki Audio Reveal na rynku zarówno polskim, jak i międzynarodowym został doświadczony dystrybutor, firma Nautilus z Krakowa. Dodajmy, że wszystkie produkty tej firmy swoją premierę miały na łamach „High Fidelity”.

Audio Reveal razy cztery

Jak już wspomniałem, kolejne lata przyniosły premiery kolejnych modeli zintegrowanych wzmacniaczy Audio Reveal. Każdy z nich bazował na tych samych założeniach konstrukcyjnych. Po pierwsze, wszystkie urządzenia opierały się na lampach, a te wspierane były solidnym zasilaniem i wysokiej klasy transformatorami wyjściowymi (które w przypadku tego typu konstrukcji są najważniejszymi elementami dla uzyskiwanej jakości dźwięku). Po drugie, niezmienny pozostawał projekt plastyczny (poza drobnymi elementami), z drewnianym frontem i metalowymi elementami, dzięki czemu wystarczał rzut oka by nie mieć wątpliwości, że dane urządzenie to produkt marki Audio Reveal.

Po trzecie, lampy w stopniu wyjściowym za każdym razem pracowały w trybie single ended. Po czwarte wreszcie, choć wydawałoby się, że oczywistym wyborem dla takich konstrukcji są triody, nie znajdziecie ich w żadnym z przywołanych modeli. 6550 w Juniorze, KT88 w modelu First (także Mk II), KT150 w Second i KT170 w Second Signature nie były oczywistymi wyborami, ale w praktyce trudno było się z nimi nie zgodzić.

Jak zapewne wiecie państwo z własnych doświadczeń, albo z naszych recenzji, każdy z tych wzmacniaczy, nawet otwierający ofertę Junior, oferuje świetne, dojrzałe, wyrafinowane brzmienie. Wybór takiego, a nie innego układu dla stopnia wyjściowego daje w efekcie jeszcze piątą, charakterystyczną cechę, każdej z tych konstrukcji, a mianowicie relatywnie niedużą moc wyjściową - dla Juniora to 10 W, a dla najmocniejszego w tym gronie Second Signature to 21 W na kanał. Tyle że wydajne, wysokiej klasy zasilanie w każdym produkcie tej firmy sprawia, że są one bardzo dobrymi partnerami dla wielu kolumn, także tych, które na pozór powinny być dla nich zbyt trudne do napędzenia.

Audio Reveal, co zasugerowałem już na samym początku, nigdy nie był firmą, która zarzuca nas projektowanymi na szybko nowymi produktami tylko po to, by móc pochwalić się nowością. Każdy z modeli powstawał dość długo, był dopracowany i musiał w pełni satysfakcjonować (w obrębie przyjętych założeń) konstruktora zanim trafił na rynek. Pięć wzmacniaczy w ofercie to już całkiem sporo i zapewne dlatego po modelu Second Signature przyszła kolej na nieco inny, choć będący logicznym uzupełnieniem oferty, produkt.

Jak mi powiedział Michał, idea stworzenia (dla odmiany) DAC-a wykiełkowała blisko dwa lata temu. Bezdyskusyjne od początku było, że będzie to przetwornik z lampowym stopniem wyjściowym. Bardzo szybko doszło do tego również założenie, że tym razem, niejako w przeciwieństwie do wzmacniaczy, będzie to trioda. W rozmowie ze mną konstruktor przyznał również, że od razu pomyślał, że na potrzeby tego urządzenia wykorzysta raczej jedną ze starszych multibitowych kości DAC, które cenił, podobnie jak i wiele innych osób, za wyjątkowe, muzykalne brzmienie.

Po przetestowaniu kilku wybrał tę, która jego zdaniem oferowała dźwięk najbliższy jego wyobrażeniom o tym, jak ma brzmieć to urządzenie i... postanowił, że nie będzie się dzielił konkretnymi informacjami dotyczącymi konkretnego wyboru. Oznaczenia samej kości zostały zatarte, więc nawet ci co bardziej wytrwali, którzy otworzą obudowę, nie będą mogli odczytać oznaczeń informujących o producencie i modelu. Taka była intencja konstruktora – o tym, czy brzmienie DAC-a spodoba się potencjalnych nabywcom ma decydować to, co usłyszą, a nie to, co zobaczą na liście komponentów.

Michał przyznał również, że nie jest wielkim fanem formatu DSD (tzn. nie słyszy jego ewentualnej przewagi), więc wybrana kość nie musiała obsługiwać, i nie obsługuje, tego formatu. Mamy więc lampowy DAC z magicznymi triodami 300B na pokładzie (choć pierwszy prototyp wykorzystywał podwójne triody 6SN7, a dopiero w trakcie prac zostały one zamienione na 300B, które znalazły w uszach Michała większe uznanie) odtwarzający gęste pliki, ale wyłącznie w formacie PCM.

Czy to minus? Hardkorowi fani DSD pewnie powiedzą że tak. Ja sam, jego gorący zwolennik, po kolejnych apgrejdach mojego DAC-a LampizatOr Pacific (obecnie w wersji 2), przestałem w codziennych odsłuchach zwracać uwagę na to, czy odtwarzam pliki DSD czy PCM, bo obydwa brzmią równie dobrze. Moim zdaniem więc, przynajmniej dla osób, które używają programów typu Roon (który daje możliwość konwertowania nieakceptowanych formatów na akceptowane przez dany DAC), nie stanowi to najmniejszego nawet problemu.

DAC został ochrzczony mocarnym imieniem Hercules, a swoją premierę miał w marcu tego roku w czasie eventu zorganizowanego w krakowskiej siedzibie Nautilusa, w której to miałem przyjemność uczestniczyć. Dwa egzemplarze tego urządzenia grały w dwóch osobnych salach i systemach. Pierwszy wyposażony był w lampy dostarczane w standardzie z urządzeniem, drugi pokazywał co może dać ewentualny apgrejd z pomocą znakomitych lamp Emission Labs. Dystrybutor zapewnił obu DAC-om odpowiednie towarzystwo składające się z wyborowych komponentów takich marek jak Accuphase, Dynaudio, Ayon, Siltech i innych.

Muszę przyznać, że Hercules zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Dlatego ledwie tydzień po premierze jednak sztuka i dwa komplety lamp wylądowały w moim pokoju odsłuchowym.

Hercules

W PRZYPADKU FIRM, KTÓRYCH SKALI PRODUKCJI nie da się określić mianem „masowej”, a do takich należy polska firma, jednym ze składników ewentualnego sukcesu jest rozsądne podejście do produkcji. Co mam na myśli? Opracowanie charakterystycznego atrakcyjnego projektu plastycznego i trzymanie się gdy tylko jest to możliwe przy tworzeniu kolejnych produktów. Po drugie wykorzystywanie tych samych elementów w różnych modelach co umożliwia zakup większych ilości co z kolei przekłada się na niższą cenę, a z drugiej strony na większą elastyczność, gdy przychodzi do realizacji zamówień.

Dlatego właśnie wszystkie dotychczasowe wzmacniacze Audio Reveal wyposażone były w podobne, choć różniące się wymiarami i detalami obudowy. Gdy przyszło do tworzenia przetwornika cyfrowo-analogowego jednym z pierwszych założeń było umieszczenie go w obudowie wzmacniacza First. Urządzenie pierwotnie powstawało „na desce”, czyli było pozbawione obudowy, więc wydawało się, że obudowa tej wielkości wystarczy. Gdy układ był już gotowy okazało się jednakże, że to chassis jest za małe by wstawić do niego wszystkie komponenty i zapewnić im odpowiednią ilość miejsca umożliwiającą właściwą wentylację. Mamy przecież do czynienia z urządzeniem lampowym, które się grzeje.

Michał powiedział mi wprost, że pewnie dałoby się wykorzystać mniejszą obudowę, ale to oznaczałoby pracę komponentów, m.in. kondensatorów, w temperaturach, które powodowałyby skrócanie czasu ich życia. Dlatego ostatecznie Hercules dzieli obudowę z większym wzmacniaczem Second, a to w praktyce oznacza, że mamy do czynienia z urządzeniem wielkości wzmacniacza, ważącym co prawda nieco mniej (ok. 16 kg), ale jak na DAC nadal ciężkim.

Wykorzystanie tej samej obudowy od razu sugeruje, że Hercules będzie się dobrze prezentował w towarzystwie każdego wzmacniacza tej marki. Jednocześnie jest to po prostu elegancki komponent o charakterystycznym wyglądzie z przednim panelem z drewna merbau (acz możliwe jest zamówienie Herculesa z panelem bejcowanym na czarno) i dwoma stalowymi pokrętłami. Lewe (patrząc od frontu) jest włącznikiem urządzenia, a prawe selektorem wejść. Całość obudowy wykonanej, podobnie jak w przypadku wzmacniaczy, z giętej blachy stalowej malowanej proszkowo na kolor czarny ustawiono na antywibracyjnych nóżkach.

Konstruktor szukając jednego z kluczowych elementów, kości konwertera cyfrowo-analogowego, sięgnął po te, które sam preferuje, czyli starsze wielobitowe konstrukcje. Jak już wspomniałem, nie dzieli się informacjami o dokonanym wyborze i podjął nawet kroki, by nie dało się tego sprawdzić po oznaczeniach na samej kości. Z dokonanego wyboru wynikają jednakże możliwości Herculesa, który zapewnia odtwarzanie formatu PCM w rozdzielczości do 24 bitów i 384 kHz. Sygnał do niego można przesłać poprzez wejście USB (do 24 bitów i 384 kHz), lub jedno z dwóch koaksjalnych i jedno optycznego Toslink (te akceptują sygnał do 24 bitów i 192 kHz). Do dyspozycji dostajemy więc cztery wejścia cyfrowe i jedno niezbalansowane (RCA) wyjście analogowe, a zestaw złączy uzupełnia gniazdo zasilania IEC.

Jak mi powiedział Michał, PCM jego zdaniem brzmi tak dobrze, że obsługa DSD po prostu nie była w przypadku tego urządzenia konieczna. Zdaje on sobie jednocześnie sprawę z tego, że DSD ma swoich fanów i dlatego jest spora szansa, iż w przyszłości miłośnicy tego formatu doczekają się możliwości jego odsłuchu. Czy pojawi się ona w postaci możliwości apgrejdu Herculesa, czy dopiero w kolejnym planowanym przetworniku – tego na ten moment jeszcze nie wiadomo. By zapewnić odtwarzanie DSD konieczne będzie zastosowanie innej kości DAC-a, acz wspierać ją będzie na pewno lampowy stopień wyjściowy.

Wspomniałem wcześniej, iż wielkość obudowy wynika z faktu, iż koniecznością było zapewnienie zastosowanym komponentom odpowiednich warunków pracy tak, by mogły działać bezproblemowo przez wiele lat. Dobór tychże komponentów opierał się zarówno na ich niezawodności, jak i odsłuchach. Wśród nich znalazły się choćby kondensatory Clarity Cap i Nichicon, a transformatory i dławik pochodzą od polskiego specjalisty, pana Leszka Ogonowskiego.

„Lampowość” Herculesa to nie tylko stopień wyjściowy, bo i zasilanie oparto o lampę, a konkretnie prostownik 5U4G. To kolejna, po ostatecznym wyborze 300B do stopnia wyjściowego, dobra informacja dla fanów lamp, jako że jednych i drugich na rynku jest sporo, a to daje użytkownikom Herculesa możliwość kształtowania (w pewnym zakresie) brzmienia posiadanego przetwornika. W zestawie z „dakiem” otrzymujemy wyselekcjonowany rosyjski prostownik NOS 5U4G, natomiast para 300B pochodzi z firmy PSVANE – ta konkretna wersja to „UK Design”.

ODSŁUCH

JAK SŁUCHALIŚMY • Przetwornik cyfrowo-analogowy Audio Reveal Hercules zagrał w moim systemie referencyjnym zastępując z nim jeden z najlepszych DAC-ów dostępnych na rynku i, co ważne, także urządzenie lampowe, czy LampizatOra Pacific 2.

Źródłem sygnału był mój customowy pasywny serwer z najnowszą wersją Roona wyposażony w kartę USB JCAT XE zasilaną przez Ferrum Hypsos w wersji Signature. Sygnał trafiał do przetwornika kablem David Laboga Custom Audio Expression Emerald Mk 2 i dalej analogowym interkonektem Soyaton Benchmark do, zamiennie, GrandiNote Shinai i dzielonego wzmacniacza Circle Labs (P300 + M200). Te dwa ostatnie komponenty łączył zbalansowany interkonekt KBL Sound Himalaya II. Wzmacniacze z pośrednictwem głośnikowego Benchmarka napędzały, zamiennie, GrandiNote MACH4, ale w części testu także kolumny planarne Fonica International FLAG L.

Test został podzielony na trzy części, zgodnie z wykorzystaniem w każdej z nich lamp 300B pochodzących od innego producenta: standardowe lampy chińskiej firmy Psvane, lampy czeskiego producenta Emission Labs oraz amerykańskie Western Electric z bieżącej produkcji.

»«

Hercules + Psvane

AUDIO REVEAL HERCULES jest urządzeniem, bądźmy szczerzy, dość drogim, acz to kwestia perspektywy, bo w porównaniu do mojego LampizatOra Pacific 2 wydaje się być wyceniony bardzo umiarkowanie. Do najdroższych DAC-ów jest mu więc daleko. Ale z jego ceną, której trudno zupełnie nie brać pod uwagę (gdy się ją już zna) przy teście, trzeba stawiać mu bardzo wysokie wymagania. Do testu dostałem go z dwoma parami lamp, standardowymi i mającymi stanowić potencjalny apgrejd Emission Labs, więc niejako z założenia przez większość czasu słuchałem go z tymi pierwszymi, a te drugie, plus moje własne lampy Western Electric, zostawiłem sobie na deser.

Wrażenie z odsłuchów z dwóch dopracowanych, ale dla mnie jednak (przynajmniej jako całość) obcych systemów w Nautilusie, pozostały mi więcej niż dobre, ale posłuchanie go we własnym, dobrze znanym setupie to jednak co innego. Wrażenia z tego odsłuchu, nawet te pierwsze, które pojawiły się po odpaleniu „zimnego” Herculesa, były po prostu dużo bardziej wiarygodne. Choć, nie będę ukrywał, od początku co najmniej równie dobre, jak pamiętane z krakowskiej premiery. Słowo klucz dla Herculesa? MUZYKALNOŚĆ!

Wiem, że po DAC-u na lampie 300B teoretycznie tego właśnie należy się spodziewać, ale w moim Pacificu także stosuję czasem lampy 300B i co prawda z jego muzykalnością dyskutować się nie da, ale w jego przypadku nie jest to cecha aż tak bardzo się wybijająca. Muzykalność Audio Reveala pociąga za sobą szereg skutków, jak choćby zaangażowanie słuchacza. To nie jest, może poza bardzo cichym graniem, DAC do przygrywania w tle, choć to zależy po trosze od repertuaru. Gdy z głośników płynnie muzyka akustyczna, albo wokale, jak magnes przyciąga to uwagę nawet, gdy robi się coś innego, coś ważnego. Muzyka za pośrednictwem nagrań i systemów do ich odtwarzania, ma słuchaczy przede wszystkim, podobnie jak ta grana na żywo, poruszać, ma wywoływać reakcję, emocje. I w tym właśnie Hercules jest dobry, bardzo dobry, wręcz świetny!

Podobnie moją uwagę przyciągał KEITH JARRETT z solowego koncertu w Koeln, jak każdy kawałek z Pink Panther & Friends, czyli jazzowe wariacje na temat słynnego tematu ze znanego filmu, czy jak dźwięki bambusowych instrumentów z krążka JOHNA KAIZANA NEPTUNA Asian Roots. Wszystkie te prezentacje łączyło wiele wspólnych cech. Po pierwsze niebywale naturalna, prawdziwie (na ile może to ocenić ktoś, kto nie brał udziału w nagraniu) brzmiąca barwa instrumentów, głębia i nasycenie dźwięku, jego otwartość i napowietrzenie, kapitalnie oddana akustyka nagrań i to zarówno tych live, jak i studyjnych. No i nie eksponowana, jakby nieco podskórna, ale imponująca energia odtwarzanego dźwięku.

Fortepian Jarretta „oddychał”, brzmiał dynamicznie, a odgłosy płynące z sali uwiarygodniały jeszcze prezentację. Nawet jednakże w nagraniach studyjnych istniała spora przestrzeń wokół instrumentów, która (nawet jeśli przynajmniej po części dodana do nagrania) uczestniczyła w powstawaniu muzyki, była jej nieodłączną częścią. Pogłos nałożony na zarówno na gitarę FAUSTO MASSOLELLA jak i głos GENNARO DELLA VOLPE w jednym z kawałków został przez Herculesa pokazany tak, że trudno było oprzeć się wrażeniu, iż ich występ zarejestrowano w ogromnym pomieszczeniu. Tak naprawdę jednakże, istotne było to, jak owe wszystkie elementy współpracowały składając się w niezwykle spójną i płynną całość. Całość wobec której nie dało się pozostać obojętnym, całość bajecznie naturalną i kapitalnie... MUZYKALNĄ!

Nie jest to jednakże muzykalność wynikająca z podbarwiania dźwięku tak, by uczynić go atrakcyjniejszym dla ucha. I owszem, brzmienie Herculesa jest ciepłe, ale naturalnie ciepłe, a nie ocieplone. Jest pozbawione ostrych krawędzi, dopóki jasno nie wymaga tego materiał (choćby gitara na jednym z krążków ALA DI MEOLI, która ma ostro szarpać uszy i dokładnie to robiła), jest gęste, ale i ta cecha jest naturalna. Po czym można to poznać? Ano po tym, że gęstość wynika tu z świetnej rozdzielczości i idącej za tym ogromnej ilości informacji, których źródłem są dobre nagrania. Również po tym, iż testowany DAC przy całej swojej gęstości i gładkości daje jednocześnie łatwy wgląd w głębsze warstwy nagrań, że gra czysto i przejrzyście, że znajdziecie w prezentacji ogromną ilość detali, choć mało kto określiłby to urządzenie mianem „detalicznego”. Detale są tu bowiem od wzbogacania całości, a nie od robienia wrażenia samą swoją, sztucznie podkreśloną, obecnością.

By to wszystko usłyszeć wcale nie potrzeba wyrafinowanych nagrań akustycznych, bo choćby wspomniany krążek mistrza gitary, Land of the Midnight Sun wcale nie jest ósmym cudem techniki nagraniowej. Mimo tego, z Herculesem, można w tych nagraniach usłyszeć mnóstwo informacji i to zaprezentowanych w sposób, który sprawia, że słuchacz skupia się właśnie na muzyce, jej intensywności, energii, na tempie i rytmie, a nie choćby na nieco zgaszonej, a przy tym chropowatej górze pasma (to kwestia nagrania, a nie odtworzenia!). Podobnie rzecz się miała, gdy słuchałem STEVE’a RAY’A VAUGHANA. Jego krążki to w większości dobre, ale niekoniecznie audiofilskie realizacje. Za to muzyka jest fantastyczna, a styl grania SRV stał się inspiracją dla wielu młodszych bluesowych, i nie tylko, gitarzystów.

Z Audio Reveal'a drobne niedoskonałości realizacji czy wydań po prostu wylądowały gdzieś tam z tyłu, na granicy percepcji, za muzyką, za tym niesamowicie energetycznym, kipiącym emocjami wykonaniem. Gitara mistrz miała wszystko, co mieć powinna - mięcho, drapieżność, uderzenie, ale i zaprezentowana została w odpowiednio precyzyjny sposób pozwalający docenić niezwykły talent tego artysty. Podobnie zresztą jak na krążkach Slasha (z Guns’N’Roses, czy z w towarzystwie MILESA KENNEDY’ego i CONSPIRATORS), którego koncert z tym drugim zespołem odbędzie się w Katowicach w dniu, gdy ukaże się ta recenzja (!), Angusa Younga (AC/DC), czy w końcu Joe Perry (AEROSMITH).

Z podstawowymi lampami może i była odrobina romantyzmu w graniu każdego z tych gitarzystów, ale nie zabrakło w nim owej fantastycznej energii i odrobiny surowości, które charakteryzują rockowe gitary. Irytujące czasem wyostrzenia w górnej części pasma były z tym „dakiem” nieco mniej irytujące niż z większością podobnie wycenionych (i droższych) tranzystorowych DAC-ów, choć i wśród nich są wyjątki (Weiss Helios, czy Playback Design MPD-6, które miałem okazję niedawno testować). Świadczy to o tym, że Hercules (z tymi lampami) delikatnie wygładza górę pasma, ale robi to naprawdę z wyczuciem, dzięki czemu zwiększa przyjemność odsłuchu takich właśnie nieidealnych nagrań nie zmieniając znacząco ich charakteru.

Tak naprawdę już ta podstawowa wersja Herculesa podobała mi sie tak bardzo, że wcale nie spieszyłem się do zmiany lamp na „lepsze”. Brzmiał on naturalnie i bardzo „analogowo” (to uwaga dla miłośników czarnej płyty - polubicie tego DAC-a). Także w porównaniu do Pacifica 2 wypadał naprawdę dobrze, nawet jeśli ten ostatni jest jeszcze bardziej rozdzielczy, przejrzysty i precyzyjny, a co za tym idzie ciut bardziej (naturalnie) neutralny. Różnica, jak to w audio, nie była więc wprost proporcjonalna do tego, co wynikałoby z prostego porównania cen.

Wspomniane tranzystorowe przetworniki, które niedawno miałem przyjemność testować, to także przedstawiciele znacząco wyższej półki cenowej i też przy swojej wybitnej muzykalności i naturalności brzmienia należą do kategorii jeszcze bardziej precyzyjnie i neutralnie brzmiących niż Hercules. Mimo ich pewnych „audiofilskich” przewag nowy Audio Reveal dołączył do nich i jeszcze dosłownie dwóch czy trzech innych, w większości dużo droższych (od Herculesa), DAC-ów, których obecność w moim systemie zamiast LampizatOra mogę sobie wyobrazić i które nie zepsułyby mi przyjemności słuchania muzyki. To po prostu kawał świetnej maszyny!

Hercules + Emission Labs

TRIODY 300B NALEŻĄ do moich ulubionych, acz oczywiście zdecydowanie częściej miałem okazję słuchać ich we wzmacniaczach niż w DAC-ach. Moje doświadczenia z tymi pierwszymi wcale nie zawsze były jednoznaczne, tzn. nie zawsze wymiana lamp na teoretycznie lepsze dawała pożądane efekty. Żelaznym przykładem, na który niemal zawsze się powołuję była propozycja Wavaca standardowo wyposażona w lampy JJ, z którymi to dźwięk był naprawdę bardzo, wręcz zaskakująco dobry. Pamiętam jak w końcu zamieniłem słowackie lampy na moje Westerny i... pod pewnymi względami i owszem, nastąpiła poprawa, ale prezentacja jako całość okazała się mniej spójna, mniej kompletna. Dlatego właśnie ostrożnie podchodzę do stwierdzeń, że wystarczy wymienić lampy na lepsze (co oznacza zwykle także sporo droższe) by mieć gwarancję uzyskania zdecydowanie lepszego dźwięku. Warto w każdym przypadku sprawdzić wpływ innych lamp w danym urządzeniu czy systemie przed poniesieniem kosztów.

W czasie wspomnianej premiery Herculesa w Nautilusie można było co prawda posłuchać tego DAC-a z dwoma różnymi kompletami lamp, ale też grały one w różnych systemach, więc trudno było mówić o rzetelnym porównaniu. Teraz jednakże wystarczyło urządzenie na kilka minut wyłączyć, zamienić lampy, poczekać aż te nowe się trochę rozgrzeją (czyli jakieś 20-30 minut później) i już – można było posłuchać tych samych kawałków szukając ewentualnych różnic. To oczywiście także nie są optymalne warunki porównań, ale nie mając dwóch Herculesów tylko tak można wykonać porównania wpływu lamp na brzmienie.

Wnioski? Z lampami Emission Labs Hercules zgubił odrobinę romantyczności, czy słodkości góry pasma. Ta ostatnia, choć nadal bajecznie naturalna, otwarta i dźwięczna, zrobiła się jednak odrobinę twardsza, ciut bardziej konturowa, co zresztą słychać było także i na dole pasma, gdzie bas zyskał na zwartości. Prezentacja jako całość nic nie straciła na płynności i spójności, zyskując za to w zakresie precyzji i transparentności prezentacji. Ujmują rzecz krótko - to było granie bliższe charakterem temu, które znam z LampizatOra Pacific 2 (gdzie na co dzień też używam Emission Labs, tyle że PX4). Nieco lepiej zaznaczone było czoło ataku, kontury instrumentów, poprawiła się gradacja planów i precyzja obrazowania. Nie były to zmiany duże, ale właśnie takie, jakich można się spodziewać przy wymianie lamp na „lepsze”.

Wracając do kwestii sprzed kilku akapitów zapytajmy więc: czy warto więc wymieniać lampy w Herculesie na droższe? Odpowiedź, jak to w audio, wcale nie jest jednoznaczna. Owo nieco bardziej romantyczne, ciut bardziej słodkie granie lamp Psvane ma swój urok, zwłaszcza w muzyce akustycznej i wokalnej. Obecność wykonawców budowana jest bardziej gęstością ich obrazów niż precyzyjnie określonym konturem, większą rolę odgrywa barwa instrumentów i emocje uchwycone w nagraniach. Także wybrzmienia instrumentów z tymi właśnie lampami wydawały mi się odrobinę bardziej naturalne, a akustyka nagrań wydawał się grać nieco większą rolę tam, gdzie czeskie lampy koncentrowały się na precyzyjnym oddaniu dźwięku samych instrumentów.

Gdyby jednakże wziąć do ręki formularz ogólnie przyjętych cech, które musi prezentować highendowe urządzenie audio, to pewnie dla Herculesa z lampami Emission Labs odhaczylibyśmy jednak kilka pól więcej, bo to jest granie bardziej audiofilskie, wierniejsze nagraniom. Wybór będzie jednakże zależał od indywidualnego użytkownika i jej/jego preferencji. Ja nie jestem wcale przekonany, że postawiłbym na czeskie lampy, wybierając między tymi dwoma kompletami, przynajmniej jeśli celem byłaby przyjemność słuchania. Jednakowoż jako narzędzie pracy recenzenta do oceny innych elementów systemu Hercules z lampami Emission Labs sprawdziłby się lepiej.

Hercules + Western Electric

NIE MOGŁEM SIĘ POWSTRZYMAĆ i musiałem choć króciutko sprawdzić jeszcze testowanego DAC-a z moimi, już trochę wysłużonymi, ale ciągle znakomicie brzmiącymi lampami Western Electric. Z nimi dostałem brzmienie, które było nieco precyzyjniejsze i bardziej wyrafinowane niż Psvane, ale jednocześnie ciut słodsze, bardziej plastyczne niż z Emission Labs. Dla mnie to one były swego rodzaju złotym środkiem, przy którym szybko zapominałem, że moją rolą jest ocena brzmienia, dając się po prostu porwać muzyce.

Mimowolnie dość szybko skupiłem się na dobrych realizacjach koncertowych i już właściwie bardziej dla przyjemności niż z obowiązku, słuchałem płyt MUSICA NUDA, PATRICII BARBER, HADOUK TRIO, czy zespołu CHRISTIANA MCBRIDE’a nagranych w małych klubach i było w tym graniu coś wyjątkowego, co oferują dobrze zaaplikowane triody, a zwłaszcza 300B. Była ta niezwykła naturalność, to uczucie uczestnictwa w danym wydarzeniu, ale nie tylko odsłuchu jego rejestracji. Były emocje, gęsia skórka i uśmiech na twarzy. Brzmiało to tak dobrze, tak wciągająco, że jakoś wcale nie spieszyło mi się do powrotu do mojego przetwornika Pacific 2, choć to przecież jeszcze lepsze urządzenie. Hercules sprawiał jednakże, że jakoś o tym w ogóle nie myślałem. A to niełatwe zadanie.

Podsumowanie

AUDIO REVEAL HERCULES może się wydawać urządzeniem jakby z nieco innych czasów. Na zewnątrz widzimy przecież drewniany front, lampy, żadnych bajerów, słowem typowy „oldschoolowy” lampowiec. Zestaw wejść i wyjść też nie należy do najbogatszych, acz tak naprawdę jest wystarczający by zaspokoić faktyczne potrzeby 95% potencjalnych użytkowników. Konstruktor dokonał pewnych wyborów, bo celem było uzyskanie nie maksymalnej uniwersalności, czy funkcjonalności, ale najlepszego możliwego (dla danego projektu) brzmienia. Zamiast studiować wygląd, czy opis możliwości Herculesa należy po prostu posłuchać tego, co konstruktorowi udało się „wycisnąć” z prawdziwie magicznych lamp 300B i nie najnowocześniejszej kości DAC. Wtedy pozostaje owe wszelkie ewentualne wątpliwości zbyć prostym: „i co z tego?!”. To urządzenie, którego klasa nie ulega wątpliwości, high-end pełną gębą.

Gra płynnie, naturalnie, plastycznie, czysto, otwartym, wysoce energetycznym, nasyconym, gęstym od bogactwa informacji, a przy tym (w zależności od lamp) także ciut romantycznym i niesamowicie MUZYKALNYM dźwiękiem. A efekt tego jest taki, że odpala się kolejne ulubione krążki i właściwie każdego słucha z uśmiechem na twarzy. Bo to jest właśnie takie urządzenie, które ma słuchacza wciągać, wzruszać i sprawiać mu ogromną przyjemność z obcowania z muzyką, a nie służyć jako narzędzie do rozbierania nagrań na czynniki pierwsze. Co ważne, to, co robi, robi z prawdziwą klasą! Raz jeszcze powtórzę: brawo Michał! Kawał świetnej roboty w pełni zasługujący na wyróżnienie w postaci ˻ RED Fingerprinta ˺!

To wyjątkowo solidna, dopracowana konstrukcja ze znakomitymi przetwornikami i podzespołami.

Dane techniczne (wg producenta)

Typ: Lampowy wielobitowy przetwornik cyfrowo-analogowy
Lampy (na wyposażeniu): 2 x 300B (PSVANE) 1 x 5U4G
Pasmo przenoszenia: 20 Hz-20 kHz (+0 dB, -0,2 dB)
Wejścia cyfrowe:
• USB – PCM 44,1 ⸜ 48 ⸜ 88,2 ⸜ 96 ⸜ 176,4 ⸜ 192 ⸜ 352,8 ⸜ 384 kHz, 16 ⸜ 24 bity
• 2 x RCA – PCM 44,1 ⸜ 48 ⸜ 88,2 ⸜ 96 ⸜ 176,4 ⸜ 192 kHz, 16 ⸜ 24 bity
• Toslink – PCM 44,1 ⸜ 48 ⸜ 88,2 ⸜ 96 ⸜ 176,4 ⸜ 192 kHz, 16 ⸜ 24 bity
Wyjście analogowe: niezbalansowane, RCA
Napięcie wyjściowe: 2,7 V
Czas uruchomienia: 60 s
Nominalny pobór mocy: 95 W
Wymiary (szer. x wys. x gł.): 476 x 410 x 220 mm
Waga: 16 kg

Dystrybucja w Polsce

NAUTILUS Dystrybucja

ul. Malborska 24
30-646 Kraków ⸜ POLSKA

www.NAUTILUS.net.pl

Test powstał według wytycznych przyjętych przez Association of International Audiophile Publications, międzynarodowe stowarzyszenie prasy audio dbające o standardy etyczne i zawodowe w naszej branży; HIGH FIDELITY jest jego członkiem-założycielem. Więcej o stowarzyszeniu i tworzących go tytułach → TUTAJ.

www.AIAP-online.org



System referencyjny 2024

ŹRÓDŁA CYFROWE

1. Pasywny, dedykowany serwer z WIN10, Roon Core, Fidelizer Pro 7.10
• karty JCAT XE USB i JCAT NET XE recenzje › TUTAJ + zasilacz Ferrum HYPSOS SIGNATURE recenzja › TUTAJ
• JCAT USB ISOLATOR, optyczny izolator LAN + zasilacz liniowy KECES P8 (mono)
• przełącznik LAN: Silent Angel BONN N8 recenzja › TUTAJ + zasilacz liniowy Forester recenzja › TUTAJ

2. Przetwornik cyfrowo-analogowy: LampizatOr PACIFIC recenzja › TUTAJ + Ideon Audio 3R Master Time recenzja › TUTAJ

ŹRÓDŁO ANALOGOWE

1. Gramofon J.Sikora STANDARD w wersji MAX recenzja › TUTAJ
• ramię J.Sikora KV12
• wkładka Air Tight PC-3

2. Przedwzmacniacze gramofonowe:
• ESE Labs NIBIRU V 5 recenzja › TUTAJ
• Grandinote CELIO Mk IV recenzja › TUTAJ

WZMACNIACZ

1. Wzmacniacz zintegrowany GrandiNote SHINAI recenzja › TUTAJ

2. Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio SYMPHONY II (modyfikowany)

3. Przedwzmacniacz liniowy AudiaFlight FLS1 recenzja › TUTAJ

KOLUMNY

1. GrandiNote MACH4 recenzja › TUTAJ

2. Ubiq Audio MODEL ONE DUELUND EDITION recenzja › TUTAJ

OKABLOWANIE

1. Interkonekty analogowe:
• Hijiri MILLION KIWAMI
• Bastanis IMPERIAL x 2 recenzja › TUTAJ
• Hijiri HCI-20
• TelluriumQ ULTRA BLACK
• KBL Sound ZODIAC XLR

2. Interkonekty cyfrowe:
• David Laboga EXPRESSION EMERALD USB x 2 recenzja › TUTAJ
• David Laboga DIGITAL SOUND WAVE SAPPHIRE x 2 recenzja › TUTAJ

3. Kable głośnikowe:
• LessLoss ANCHORWAVE

4. Kable zasilające:
LessLoss DFPC SIGNATURE, Gigawatt LC-3 recenzja › TUTAJ

ZASILANIE

1. Kondycjoner Gigawatt PC-3 SE EVO+ recenzja › TUTAJ

2. Kabel zasilający AC Gigawatt PF-2 Mk 2

3. Dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y

4. Gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)

ANTYWIBRACJA

1. Stoliki:
• Base VI
• Rogoz Audio 3RP3/BBS

2. Akcesoria antywibracyjne
• platformy ROGOZ-AUDIO SMO40 i CPPB16
• nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII
• nóżki antywibracyjne Franc Accessories CERAMIC DISC SLIM FOOT
• nóżki antywibracyjne Graphite Audio IC-35 recenzja › TUTAJ i CIS-35 recenzja › TUTAJ