pl | en

KOLUMNY GŁOŚNIKOWE ⸜ podłogowe

Estelon
AURA

Producent: ALFRED & PARTNERS OÜ
Cena (w czasie testu): od 17 500 EUR/para

Kontakt:
Kukermiidi 6 Tallinn 11216
ESTONIA


ESTELON.com

» MADE IN ESTONIA

Do testu dostarczyła firma: NAUTILUS Dystrybucja


Test

tekst MAREK DYBA
zdjęcia Estelon | Marek Dyba (zdj. a)

No 238

16 lutego 2024

ESTELON to istniejący od 2010 roku estoński producent audio specjalizujący się w projektowaniu i produkcji kolumn głośnikowych. Firma od samego początku rozwijała ofertę skierowaną do najbardziej wymagających klientów na co składały się wyjątkowa forma, luksusowa jakość wykonania i brzmienie z najwyższej półki. Testujemy otwierający portfolio model AURA.

NIEWIELE JEST MAREK AUDIO, o których mogę powiedzieć, że już pierwszy kontakt z nimi jakoś szczególnie utkwił mi w pamięci. Estelon należy do tej grupy i to pomimo faktu, iż produkty tej marki nigdy nie gościły w moim systemie. Powiem więcej, wszystkie odsłuchy (do pewnego momentu – o tym za chwilę) prowadziły mnie do tej samej konkluzji: niepowtarzalny wygląd, perfekcyjne wykonanie i bardzo wysokiej klasy brzmienie. Tyle że nie „moje”. Starając się być na tyle obiektywnym, na ile to w ogóle możliwe w audio, trzeba bowiem rozróżnić klasę brzmienia, w przypadku Estelonów nie podlegającą dyskusji, od tego czy i na ile nam się coś podoba. Te dwa elementy mogą, ale wcale nie muszą się pokrywać.

Już pierwszy kontakt i odsłuch kolumn tej marki w salonie ówczesnego dystrybutora doprowadził mnie do wskazanych powyżej wniosków. Nowa marka z niekoniecznie szczególnie znanego z audio kraju przygotowała kolumny wyglądające jak przysłowiowy „milion dolarów”, kosztujące sporo, ale faktycznie oferujące dźwięk bardzo wysokiej próby. A przecież to były dopiero początki marki. Kolejne spotkania na wystawach potwierdzały tę pierwszą ocenę.

Dlatego właśnie prezentacja modelu Aura w czasie ostatniej wystawy High End 2023 w Monachium była dla mnie (i nie tylko - wystarczy sprawdzić szereg relacji z tej wystawy) sporym zaskoczeniem (więcej – TUTAJ ). Nie dlatego, że Estelon pokazał nagle brzydkie, źle wykonane, czy słabo grające kolumn, ale dlatego że nowy, najmniejszy (podłogowy) i najtańszy w ofercie model zachwycił brzmieniem zarówno mnie, jak i wiele innych osób . I to na wystawie, gdzie przecież nic nie gra na miarę swoich możliwości.

Zachwyt to dość mocne określenie, bo z racji warunków wystawowych trudno brzmienie jakiegokolwiek komponentu/systemu w pełni wiarygodnie ocenić. Przyjmijmy więc, że było to wysoce pozytywne zaskoczenie, skutkujące trwałym zaciekawieniem, bo ten model wydawał się oferować „moje” granie. Zrobił na mnie na tyle duże wrażenie, że gdy jeszcze tam, w Monachium, spotkałem szefa polskiego dystrybutora firmy, Roberta Szklarza, od razu zgłosiłem chęć przetestowania Aury gdy tylko będzie dostępna w Polsce. O tym, że nie był to chwilowy zachwyt najlepiej świadczy fakt, że regularnie w rozmowach z ludźmi z Nautilusa przypominałem się w tej sprawie.

Przypomnę, iż niedawno tym kolumnom poświęcone zostało spotkanie Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego, którego gościem był pan ALFRED VASSILKOV, założyciel i główny konstruktor Estelona (więcej → TUTAJ). Miałem wówczas w planach wypad do Krakowa, ale niestety nie udało się. Niemniej z relacji wynika, że Towarzystwo, zupełnie jak to nie oni, było wyjątkowo zgodne w pozytywnej ocenie tych kolumn. Jeśli do tej pory nie czytaliście państwo tego artykułu proszę to zrobić, najlepiej przed kontynuowaniem lektury tego tekstu, jako że znajdziecie tam sporo informacji o historii pana Vassilkova i Estelona, których nie będę tu powtarzał.

Aura

ESTELON AURA TO NAJTAŃSZY MODEL w ofercie tej marki. Najtańszy, co bynajmniej nie znaczy tani. Jak wspomniałem wcześniej, estońska firma od samego początku swojej działalności celowała w górny segment rynku audio. Wystarczy zauważyć, że cena ich topowego modelu, Extreme MK II, zaczyna się od 212 000 Euro. Aury w podstawowym kolorze białym można kupić już za „drobne” 17 500 Euro (kolorów na dziś jest 6, a najdroższy to już 22 kEUR), co stanowi ledwie ułamek ceny flagowca, ale to ciągle spory koszt, za którym musi pójść odpowiednia klasa brzmienia, by produkt był konkurencyjny na rynku. To właśnie miałem nadzieję ocenić. Kolumny są interesujące także dlatego, że – jak pisze producent – zostały zaprojektowane z myślą o „normalnych” pokojach, a nie zaadoptowanych akustycznie pomieszczeniach, których większość miłośników muzyki po prostu nie ma do swojej dyspozycji.

Zacznijmy od podstawowych informacji (acz producent nie należy do dzielących się zbyt wieloma szczegółami, więc wiele więcej niż absolutne minimum proszę się nie spodziewać). Aura to średniej wielkości podłogowy model pasywny, trójdrożny, czterogłośnikowy, z przetwornikami pracującymi w obudowie zamkniętej (!). Wizualnie zachwycają oryginalnym, pełnym krągłości kształtem i lekkością bryły. Fakt, że widoczne są jedynie dwa niezbyt duże głośniki nisko-średniotonowe (o tym za chwilę) i wysokotonowy, dodaje jedynie tym konstrukcjom wizualnej lekkości.

OBUDOWA • Obudowy wszystkich kolumn Estelona wykonywane są z kompozytów, niemniej, jak powiedział konstruktor w czasie wspomnianego spotkania w Krakowie, w przypadku Aury zastosowano nieco inny, termoformowalny materiał. Biały jest jego naturalnym kolorem i stąd ta wersja jest najtańsza, a inne są nieco droższe.

Jedynymi dwoma płaskimi elementami samej obudowy są płyta górna (ustawiona jednakże pod kątem w stosunku do podstawy) i pochylona delikatnie do tyłu płyta czołowa. Obie mają oryginalne kształty, jako że ta pierwsza przypomina pływacki czepek (czyli prosta jest wyłącznie na boku łączącym się z frontem), a ta druga jest szersza w górnej części i zdecydowanie węższa na dole (choć cała obudowa to na dole jest szersza). Można odnieść wrażenie, że górna część frontu jest szersza tylko i wyłącznie po to, by zmieściły się tam wspomniane trzy przetworniki.

Kształt obudowy nie służy jedynie estetyce, jako że jej krzywizny wraz z falowodem głośnika wysokotonowego eliminują, wg producenta, negatywne skutki odbić fal dźwiękowych, dzięki czemu „kierunkowość głośnika jest jednorodna i szeroka”. Falowód głośnika wysokotonowego ma złożony eliptyczny kształt i jest precyzyjnie dostrojony, aby pasował do tego konkretnego przetwornika firmy Scan-Speak.

PRZETWORNIKI • Dwa średniotonowce określiłem mianem głośników nisko-średniotonowych, ponieważ odtwarzają one pasmo od 2,1 kHz na górze aż do 77 Hz na dole. Nie pełnią więc roli typowej dla przetworników średniotonowych. W tym układzie 26-milimetrowy (czyli 1-calowy) głośnik wysokotonowy umieszczono pomiędzy dwoma 130 mm przetwornikami średnio-(nisko-średnio)-tonowymi. Ten pierwszy to Scan-Speak Illuminator z symetrycznym systemem napędowym. Wszystkie pracują w obudowie zamkniętej.

130 mm głośniki nisko-średniotonowe to produkty firmy Satori wykorzystujące membrany wykonane z egipskiego papirusu. Wyposażono je w wentylowaną, aerodynamiczna obudowę z odlewu aluminiowego, która zapewnia optymalną wytrzymałość i niską kompresję. Przetworniki mają miękkie, gumowe zawieszenie o niskim tłumieniu, a ich neodymowy system napędowy jest zoptymalizowany pod kątem niskich zniekształceń. Wszystkie, już wspomniane, głośniki umieszczone są na tyle wysoko, że przy dodatkowych elementach dostarczonych przez dystrybutora (mosiężnych i kwarcowych krążkach Acoustic Revive oraz kwarcowych platformach) to raczej dolny woofer, a nie tweeter, znajdował się na wysokości moich uszu.

Jak wspomniałem, front jest jedyną płaską ścianką (może jeszcze górna płyta), a reszta to już... krągłości. Front urządzenia może być tak wąski także dlatego, że 250 mm głośnik basowy marki Faital z papierową membraną został zainstalowany w podstawie kolumny, a jego membrana jest skierowana do dołu. Podobnie jak pozostałe przetworniki, pracuje on w (osobnej) obudowie zamkniętej, która siłą rzeczy musi być nieco większa niż jego średnica. To dlatego dolna część kolumny jest wyraźnie szersza niż smukła „szyja”.

A ta wzięła mi się stąd, że moja lepsza połowa, która ignoruje 95% sprzętów, jakie trafiają do testów, tym razem po wejściu do pokoju stwierdziła: „O! jakie piękne łabędzie”. Przy innym kolorze wykończenia skojarzenia mogłyby być inne, ale białe Aury mają w sobie coś z tych pięknych ptaków. Dodajmy jeszcze, że oryginalny kształt obudów zapewnia optymalne warunki pracy przetwornikom także za sprawą wyższej sztywności całej konstrukcji niż miałoby to miejsce przy złożeniu jej z płaskich ścianek. To dzięki tym wszystkim przemyślanym elementom nowe kolumny Estelona mają oferować wysokiej klasy brzmienie nawet w „normalnych” pokojach.

PODSTAWA • Głośnik niskotonowy „strzelający” w dół wymagał od konstruktorów zadbania o odpowiednią jego odległość od podłogi. Kolumny postawiono więc na podstawach, a te nie stykają się całą powierzchnią z kolumną, a jedynie poprzez 4 „nóżki”, a właściwie wypustki z obudowy. Same podstawy także nie są płaskimi, ale wygiętymi do góry, płytami w których wycięto otwory odpowiadające mniej więcej średnicy głośników basowych.

Do podstaw przykręcone są regulowane kolce normalnie ustawiane na metalowych talerzykach dostarczanych przez producenta. Tyle że, jak już wspomniałem, polski dystrybutor dba o możliwie najlepszą prezentację swoich produktów, więc po własnych testach uznał, że (bodaj) stalowe oryginalne talerzyki lepiej zastąpić mosiężnymi Acoustic Revive, te ustawić na kwarcowych podkładkach tej samej marki, a całość jeszcze dodatkowo na kwarcowej platformie.

ZACISKI • Warto wiedzieć, że zaciski głośnikowe (pojedyncze) umieszczono z tyłu, blisko podłogi i są to zaciski Cardasa, które z założenia przeznaczone są dla kabli zakończonych widełkami. Można tam przykręcić banany, ale nie jest to rozwiązanie optymalne. Bliskość podłogi jest plusem, gdy używa się ciężkich kabli głośnikowych, bo nie obciążają one w ten sposób swoją wagą gniazd głośnikowych. Wewnętrzne okablowanie to z kolei produkt marki Kubala-Sosna. Kolumny wyposażono również w czarne magnetyczne maskownice dopasowane kształtem do frontu.

Nominalna impedancja modelu Aura wynosi 4 Ω, acz spada ona do 2 Ω przy 58 Hz. Ten ostatni fakt sugeruje, że pomimo deklarowanej dość wysokiej, bo wynoszącej 90 dB skuteczności, estońskie kolumny należy napędzać raczej mocnymi wzmacniaczami i najlepiej tranzystorowymi, bo większość lampowych nie najlepiej znosi takie spadki impedancji.

ODSŁUCH

JAK SŁUCHALIŚMY • Estelony Aura zagrały w moim systemie referencyjnym z wsparciem kilku dodatkowych komponentów. Tor analogowy pozostał niezmieniony i był to gramofon J.Sikora Standard Max z ramionami KV12 i KV12 Max tej samej marki. W tym drugim pracowała wkładka Air Tight PC-3, a sygnał z niej wzmacniał przedwzmacniacz gramofonowy GrandiNote Celio Mk IV. Do przedwzmacniacza liniowego Circle Labs P-300 sygnał z przedwzmacniacza gramofonowego trafiał interkonektem Bastanis Imperial.

Drugim źródłem był DAC, LampizatOr Pacific 2 otrzymujący sygnał z mojego serwera wspartego jednakże dodatkowym elementem, a mianowicie nowością z oferty JCAT-a, czyli wysokiej klasy zegarem do topowej karty USB tej samej marki. Element to (przynajmniej na razie) obcy w moim systemie, ale ponieważ z nim dźwięk po prostu był jeszcze lepszy, więc nie było powodu, by go wypinać.

Drugim dodatkowym komponentem był doskonale znany naszym czytelnikom odtwarzacz SACD Ayon Audio CD-35 HF, który pożyczyłem (przy okazji tego testu), by odsłuchać kilku płyt SACD. Służył on mi zarówno jako odtwarzacz, jak i jako transport, który z Pacyfikiem 2 łączył cyfrowy kabel koaksjalny Siltecha, a dokładniej topowy model z serii Classic Legend.

Z P-300 sygnał zbalansowanym interkonektem KBL Sound Himalaya II (czyli najnowszym, stałym dodatkiem do mojego systemu) trafiał do końcówki mocy M-200. Zwykle napędza ona kolumny z pomocą kabla głośnikowego Soyaton Benchmark, ale mój egzemplarz jest zakończony bananami, co nie było optymalnym wyborem w tym przypadku (da się je podłączyć do zacisków Cardasa, ale banany są „zgniatane”, czego lepiej unikać). Dlatego w czasie testu korzystałem również z kabli głośnikowych Siltech Classic Legend 880L.

Alternatywą dla dzielonego wzmacniacza Circle Labs była potężna lampowa integra Ayon Audio, model Tryton. Trafił on do mnie m.in. po to, by pokazać, że mocnemu, wysokiej klasy wzmacniaczowi lampowemu Estelony Aura, pomimo spadku impedancji do 2 Ω, nie są straszne.

MĄDROŚĆ LUDOWA MÓWI, że im dłużej czekamy na coś, co wzbudza nasze pożądanie, tym słodsza jest nagroda, gdy przychodzi moment spełnienia. Proszę pamiętać, że mam na myśli wszelkie zachcianki, a nie tylko te o których pomyśleliście :). Jak pisałem wcześniej, na Aury czekałem właściwie od maja ubiegłego roku, czyli momentu gdy posłuchałem ich w Monachium. Słowem – długo.

Wspomniana mądrość ludowa nie mówi o tym, że wraz z upływem czasu, przynajmniej w niektórych przypadkach, oczekiwania rosną. Tak właśnie było w tym przypadku, bo pamięć bywa zawodna. Pamiętałem głównie to, że bardzo mi się wtedy spodobały, ale właściwie jak brzmiały, tego już nie pamiętałem. Na pewno jednakże bardzo dobrze – inaczej nie męczyłbym tak Nautilusa o dostarczenie pary do testu, nieprawdaż? No właśnie! Oczekiwania miałem więc duże, a nawet bardzo duże.

Wrócę jeszcze na moment do tego, o czym pisałem wcześniej, czyli faktu, że każdy inny model Estelona, jakiego słuchałem, brzmiał bardzo dobrze, nawet znakomicie, ale nie było to „moje” granie. Dlaczego? Większość ich kolumn opierało się (od początku) na ceramicznych (albo diamentowych) przetwornikach Accutona, które nie należą do moich ulubieńców. Grają niezwykle precyzyjnie, detalicznie, ale w większości (wyjątkiem dla mnie są choćby konstrukcje Martena) sucho, beznamiętnie, analitycznie, słowem raczej audiofilsko niż melomańsko, jeśli wiecie państwo, o co mi chodzi. Aury w Monachium zagrały inaczej. To było brzmienie bardziej nastawione na płynność, spójność, nasycenie, emocje, niż detaliczność i chirurgiczną precyzję. I dlatego tak mi się spodobały.

Dając Aurom czas na dojście do siebie po podróży z Krakowa, przez pierwszych kilka dni towarzyszyły mi jedynie w innych zajęciach. Gdy w końcu zabrałem się za słuchanie, nadal jeszcze nie to właściwe, krytyczne, ale już z moją uwagą skupioną na dźwięku płynącym z głośników, na początku zagrałem kilka nowych (dla mnie) i kilka doskonale mi znanych albumów. Było to potrzebne, choćby do ustalenia ostatecznego ustawienia kolumn. Od początku stały nieco dalej od ściany za nimi, niż ma to zwykle miejsce, były również skierowane niemal na wprost, prawie bez jakiegokolwiek skręcenia. Słuchając choćby nowego krążka KINGI GŁYK Real Life uznałem jednakże, że wymagają one zmiany pozycji. Ostatecznie większość czasu spędziłem z kolumnami jednak nieco (acz wyraźnie mniej niż w przypadku większości kolumn, z moim własnymi włącznie) skręconymi do środka.

Wspomniany krążek naszej basistki był co prawda nowy, ale wielu utworów miałem okazję posłuchać na żywo pod koniec ubiegłego roku w czasie jej warszawskiego koncertu. Z przyjemnością słuchałem spójnej, płynnej prezentacji mocnego, punktualnego basu, przy którym stopy same chodziły, i tej wysokiej energii grania charakteryzującego wiele utworów i sposób wykonania Kingi i jej zespołu. Niemniej, bo jakość nagrania tego albumu nie do końca spełnia audiofilskie standardy, zdecydowanie więcej możliwości testowanych kolumn usłyszałem dopiero przy kolejnym krążku, a mianowicie Mongolian Chant ISAO SUZUKI & NEW FAMILY. Ta ponad 40-letnia realizacja zdecydowanie lepiej pokazała szeroki wachlarz możliwości modelu Aura.

Wrażenie robiły, po pierwsze, przestrzenność tego grania, a przede wszystkim głębokość sceny i dobra gradacja planów. Estońskie kolumny nie dość, że wiernie, zachowując proporcje, pozycjonowały spore instrumenty na scenie, to jeszcze zapewniały różnicowanie pozwalające przyglądać się nie tylko tym grającym na pierwszym planie, ale i ulokowanym na kolejnych. A wszystko to odbywało się bez hiperprecyzji droższych modeli Estelona, bardziej z pomocą wypełnienia, masy, plastyczności, niż doskonale zarysowanego, perfekcyjnie odseparowanego konturu. Nie zawodziły popisy mistrza na basie, zarówno tym wielkim, jak i piccolo. Kontrabas to jeden z tych instrumentów, które (dla mnie!) często na przetwornikach ceramicznych brzmi zbyt twardo i sucho.

Papierowe głośniki testowanych kolumn, wsparte wyjątkową obudową i całym torem audio, rzecz jasna, połączyły najlepsze cechy tego instrumentu serwując w pewnych momentach szybkie, twardo szarpane i szybko tłumione struny, a w innych miękkie, barwne, odpowiednio wparte pudłem i długo wybrzmiewające. Dźwięk był odpowiednio soczysty, zwarty, a wybrzmienia długie. Szeroka gama dęciaków zabrzmiała równie naturalnie jak bas. Z jednej strony grały momentami ostro i agresywnie, z drugiej ich dźwięk był odpowiednio dociążony i wypełniony, a gdy trzeba także matowy i delikatny.

Aury przekazywały ogromną ilość informacji zawartych w nagraniach, składając je jednakże w płynną, spójną całość, tkając z nich plastyczne, kolorowe, niezwykle naturalne obrazy. Może nie dałoby się z nimi tak łatwo wyodrębnić każdego detalu i przyjrzeć mu się z bliska, jak to ma miejsce z ceramicznymi i diamentowymi driverami, ale za to przyjemność i naturalność płynącego z nich dźwięku były (jeszcze raz podkreślę, moim zdaniem!) większe.

Dokładnie to samo zapisałem w notatkach, które zacząłem prowadzić przy Suzukim, słuchając nowego krążka BAŁDYCHA i MOŻDŻERA pt. Passacaglia. Dźwięk fortepianu tego drugiego był z jednej strony mocny, głęboki, schodził momentami bardzo nisko, a z drugiej był otwarty, dźwięczny, a gdy trzeba niezwykle delikatny, niemal jedwabisty. Skrzypce tego pierwszego z kolei grały bajecznie kolorowym, gęstym wręcz dźwiękiem, choć i one potrafiły chwilami zachwycić kontrolowaną ostrością brzmienia i zwartą twardością szarpanych strun. Razem te dwa instrumenty tworzyły piękną, spójną, całkowicie wciągającą opowieść, od której nie sposób było się oderwać. To nagranie zrealizowano w taki sposób, który dał kolumnom szansę pokazania umiejętności oddania dużej ilości powietrza wokół instrumentów i pogłosu, które znacząco potęgowały jeszcze wrażenie realizmu i bliskiego kontaktu z wykonawcami.

Wieczorny odsłuch Symfonii 38-41 MOZARTA w wykonaniu Scottish Chamber Orchestra pod Sir Charlesem Mackerrasem przypomniał mi dlaczego warto używać kolumn o wysokiej skuteczności. Dzięki tej cesze Aury nawet przy dość cichym słuchaniu, nawet tak złożonej, dynamicznej muzyki, potrafiły zapewnić mi odpowiednią ilość informacji, by w pełni docenić geniusz kompozytora i klasę wykonawców. Orkiestra, choć „tylko” kameralna, grała z rozmachem, energetycznie i dynamicznie. Wszystko na dużej scenie było poprawnie poukładane, miało swoje określone miejsce i ani na moment się nie „rozjeżdżało”.

Niczym przy nagraniach bluesowych, bądź rockowych, nogi chwilami same przytupywały, a ręce brały się za dyrygowanie (o którym nie mam pojęcia, gwoli jasności). Zwykle, słuchając muzyki wieczorem, siedzę zrelaksowany w fotelu, emocjonalnie przygotowując się do odpoczynku. Tym razem stopień zaangażowania w muzykę był równie duży, jak przy normalnych odsłuchach bardziej „rozrywkowej” muzyki na bardziej „rozrywkowych” poziomach głośności. A to bardzo, bardzo dobry znak, pomyślałem.

Dlatego właśnie kolejnego dnia ponownie sięgnąłem po ten sam album, ale tym razem dużo wcześniej. Tak, przyznaję, że gdy powtórzyłem odsłuch za dnia i mocniej odkręciłem głośność, energia, skala i rozmach tej muzyki okazały się jeszcze większe, co swoją drogą popychało mnie do testowania cierpliwości sąsiadów, bo stopniowo zwiększałem głośność szukając momentu, w którym albo wzmacniacz, albo ja zaczniemy protestować. Okazało się, że pierwszy byłem ja. Niemniej i tak posłuchałem tych symfonii głośniej niż to mam w zwyczaju, bo wysoki poziom głośności z kolumnami pana Vassilkova nie był męczący, co jest przywarą wielu kolumn (a właściwie systemów). Przy wspomnianych „zyskach” z wyższego poziomu głośności niezmienny pozostał fakt, że przy cichym słuchaniu nic z przeogromnego bogactwa informacji zawartych w nagraniu mi nie umykało, bo Aury potrafiły to wszystko pokazać.

Po orkiestrowych szaleństwach sięgnąłem w końcu po wokale, tym razem wybierając serwer plików jako źródło, po prostu dlatego, że łatwiej było mi wyszukiwać dobre kawałki różnych wykonawców i bardziej wszechstronnie sprawdzić możliwości testowanych kolumn. Wśród nich było choćby kilka utworów śpiewanych przez CHRISA CORNELLA. Jak to ja, skupiłem się przede wszystkim (co nie znaczy, że wyłącznie) na utworach akustycznych i nagranych live. Imagine, Nothing Compares 2 U, ale i rockowe (zagrane z prądem) Black Hole Sun szybko pokazały, jak znakomicie kolumny o których mowa potrafią oddać wokal z wszystkimi jego unikalnymi cechami, charyzmą wokalisty, fakturą, barwą, a i czytelność śpiewanego tekstu była wyjątkowa. Aury świetnie zbudowały klimat każdego z tych nagrań i przykuwały moją uwagę od pierwszej do ostatniej nuty.

To jak doskonale testowane kolumny reprodukują ludzkie głosy może jeszcze nawet lepiej usłyszałem w wokalu STEVENA TYLERA śpiewającego Pink, a potem (z akustycznego krążka) Janie’s Got a Gun i Piece of My Heart. Doskonale słyszałem i charakterystyczną chrypę i to jak znakomicie panuje nad głosem nawet, a może szczególnie wtedy, gdy się „wydziera”, jak to tylko Steven potrafi. A że muzyka sama w sobie jest porywająca, a z Aurami nie miałem się do czego przyczepić, skończyło się na przesłuchaniu całego krążka We’re All Somebody From Somewhere i poprawieniu kolejnymi dwoma AEROSMITH.

Te ostatnie, nawet jeśli, jak to rock, nagrane najwyżej dobrze, pokazały kolejny raz, że ten model Estelonów choć pozwala odhaczyć chyba wszystkie pozycje na audiofilskiej liście „cech obowiązkowych”. To bowiem nie tylko znakomita średnica, bo jest i świetny PRAT (tempo, rytm i timing), jest nisko schodzący, nasycony, gęsty, barwny i świetnie kontrolowany (przynajmniej z Circle Labs i Ayonem) bas i otwarta, dźwięczna, soczysta góra pasma. A wszystko to składa się w wyjątkowo spójną, płynną i naturalnie brzmiącą całość.

No i, co ważne dla miłośników nagrań nieaudiofilskich, Aury nie skupiają się na eksponowaniu słabszych stron nagrań, choć ich nie ukrywają. Umieszczają je jakby obok pozwalając słuchaczowi skupić się na muzyce jako takiej i na emocjach w niej zawartych.

Podsumowanie

CHOĆ POWTARZAM, ŻE WYSTAWY AUDIO nie są miejscem do oceny brzmienia prezentowanych produktów, to od czasu do czasu to co słyszę, wsparte doświadczeniem i pewnie trochę też intuicją, mówi mi, że dany produkt wart jest bliższego poznania (albo nie).

Estelon Aura wpadły mi w ucho już przy pierwszym spotkaniu i teraz mogę potwierdzić, że wszystko się zgadza. To nie tylko kapitalnie wyglądające (i to pomimo, że forma i materiały służą tu funkcji) i wykonane, ale i znakomicie brzmiące kolumny. Są uniwersalne bo zagrają w pomieszczeniach o powierzchni kilkunastu, ale i 50-60 m². Zagrają właściwie każdy rodzaj muzyki, chyba że niezbędne jest 20 Hz, albo supertwardy, konturowy bas, bo ten tu nie schodzi aż tak nisko i stawia bardziej na soczystość i barwę niż absolutny kontur.

Kolumny nie potrzebują też wzmacniacza o mocy liczonej w kilowatach, acz trzeba pamiętać o spadkach impedancji do 2 Ω, co jednak eliminuje wiele wzmacniaczy lampowych. Ich forma pomoże wam przekonać członków rodziny (a może nawet żadne przekonywanie nie będzie potrzebne), że doskonale uzupełnią one, a może nawet upiększą salon. A miłośnicy muzyki będą zachwyceni wyrafinowaniem, rozdzielczością, przestrzennością, plastycznością i ekspresyjnością ich prezentacji.

Ogromna ilość informacji odtwarzanych przez Estelony złożonych w płynną, spójną, czystą i energetyczną całość zadowoli bowiem nawet wybrednych miłośników muzyki. Są to bowiem kolumny właśnie do słuchania muzyki i czerpania z tego radości i satysfakcji – robią to po prostu doskonale!

Dane techniczne (wg producenta)

Konstrukcja: trójdrożna
Pasmo przenoszenia: 35-25 000 Hz
Skuteczność: 90 dB
Impedancja nominalna: 4 Ω
Obudowa: zamknięta, kompozytowa
Przetworniki: 25 mm kopułka Scan-Speak, 2 x 130 mm przetworniki średniotonowe z membraną z egipskiego parirusu, 250 mm woofer z papierową membraną
Punkty podziału zwrotnicy: 77 Hz i 2,1 kHz
Terminale głośnikowe: pojedyncze
Sugerowana moc wzmacniacza: >30 W
Wymiary (wys. x szer. x gł.): 1366 x 384 x 367 mm
Waga: 34 kg/szt.

Dystrybucja

Nautilus Dystrybucja

ul. Malborska 24
30-646 Kraków ⸜ POLSKA

www.NAUTILUS.net.pl

Test powstał według wytycznych przyjętych przez Association of International Audiophile Publications, międzynarodowe stowarzyszenie prasy audio dbające o standardy etyczne i zawodowe w naszej branży; HIGH FIDELITY jest jego członkiem-założycielem. Więcej o stowarzyszeniu i tworzących go tytułach → TUTAJ.

www.AIAP-online.org



System referencyjny 2022

ŹRÓDŁA CYFROWE

1. Pasywny, dedykowany serwer z WIN10, Roon Core, Fidelizer Pro 7.10
• karty JCAT XE USB i JCAT NET XE recenzje › TUTAJ + zasilacz Ferrum HYPSOS SIGNATURE recenzja › TUTAJ
• JCAT USB ISOLATOR, optyczny izolator LAN + zasilacz liniowy KECES P8 (mono)
• przełącznik LAN: Silent Angel BONN N8 recenzja › TUTAJ + zasilacz liniowy Forester recenzja › TUTAJ

2. Przetwornik cyfrowo-analogowy: LampizatOr PACIFIC recenzja › TUTAJ + Ideon Audio 3R Master Time recenzja › TUTAJ

ŹRÓDŁO ANALOGOWE

1. Gramofon J.Sikora STANDARD w wersji MAX recenzja › TUTAJ
• ramię J.Sikora KV12
• wkładka Air Tight PC-3

2. Przedwzmacniacze gramofonowe:
• ESE Labs NIBIRU V 5 recenzja › TUTAJ
• Grandinote CELIO Mk IV recenzja › TUTAJ

WZMACNIACZ

1. Wzmacniacz zintegrowany GrandiNote SHINAI recenzja › TUTAJ

2. Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio SYMPHONY II (modyfikowany)

3. Przedwzmacniacz liniowy AudiaFlight FLS1 recenzja › TUTAJ

KOLUMNY

1. GrandiNote MACH4 recenzja › TUTAJ

2. Ubiq Audio MODEL ONE DUELUND EDITION recenzja › TUTAJ

OKABLOWANIE

1. Interkonekty analogowe:
• Hijiri MILLION KIWAMI
• Bastanis IMPERIAL x 2 recenzja › TUTAJ
• Hijiri HCI-20
• TelluriumQ ULTRA BLACK
• KBL Sound ZODIAC XLR

2. Interkonekty cyfrowe:
• David Laboga EXPRESSION EMERALD USB x 2 recenzja › TUTAJ
• David Laboga DIGITAL SOUND WAVE SAPPHIRE x 2 recenzja › TUTAJ

3. Kable głośnikowe:
• LessLoss ANCHORWAVE

4. Kable zasilające:
LessLoss DFPC SIGNATURE, Gigawatt LC-3 recenzja › TUTAJ

ZASILANIE

1. Kondycjoner Gigawatt PC-3 SE EVO+ recenzja › TUTAJ

2. Kabel zasilający AC Gigawatt PF-2 Mk 2

3. Dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y

4. Gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)

ANTYWIBRACJA

1. Stoliki:
• Base VI
• Rogoz Audio 3RP3/BBS

2. Akcesoria antywibracyjne
• platformy ROGOZ-AUDIO SMO40 i CPPB16
• nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII
• nóżki antywibracyjne Franc Accessories CERAMIC DISC SLIM FOOT
• nóżki antywibracyjne Graphite Audio IC-35 recenzja › TUTAJ i CIS-35 recenzja › TUTAJ