pl | en

WKŁADKA GRAMOFONOWA MC

Analog Relax
EX-1000

Producent: ZOOT COMMUNICATION
Cena (w czasie testu): 54 900 zł

Kontakt poprzez agenta ds. eksportu: AXISS CORPORATION

MADE IN JAPAN

Do testu dostarczyła firma: NAUTILUS Dystrybucja


Test

Tekst: MAREK DYBA
Zdjęcia: Analog Relax | Marek Dyba

No 211

16 listopada 2021

Japońska marka Analog Relax istnieje od 2014 roku, a na nasz rynek trafiła kilka miesięcy temu. Działalność firmy skupia się wokół projektowania, produkcji i sprzedaży wkładek i akcesoriów gramofonowych wysokiej klasy. W ofercie królują wkładki z ruchomą cewką, których cechą charakterystyczną są korpusy wykonane z różnych rodzajów drewna. W lipcu testowaliśmy model EX-500, tym razem recenzujemy topowy, oznaczony symbolem EX-1000.

HOĆ MINĘŁY JUŻ TRZY MIESIĄCE od pierwszego w moim życiu testu wkładki Analog Relax moja wiedza na temat marki ani trochę się nie powiększyła. Wszystko co udało mi się na jej temat ustalić znajdziecie Państwo w recenzji modelu EX-500 dostępnej TUTAJ.

I nie ma w tym nic dziwnego. Japonia to kraj bardzo specyficzny – z jednej strony niezwykle nowoczesny, z drugiej wciąż niezwykle tradycyjny. Swego rodzaju „tradycją” japońskich producentów, zwłaszcza tych mniejszych, do których należy większość firm z branży audio, jest działanie poza Japonią poprzez agentów, a ci niekoniecznie są nawet Japończykami. Niektórzy dopasowali się do wymogów naszych czasów i starają się dostarczyć potencjalnym nabywcom poza rodzimym krajem jak najwięcej informacji o sprzedawanych produktach. Inni, świadomie czy nie, stawiają na marketing oparty na tajemniczości.

W takich przypadkach dostajemy jedynie pewne minimum detali dotyczących produktu, a dobrą stroną takiego podejścia (adoptowanego przez wielu producentów z innych części świata) jest to, iż wybory nabywców opierać się muszą w dużym stopniu na doświadczeniu, czyli odsłuchu, zamiast na kwiecistych opisach na firmowych stronach producenta.

Dlatego właśnie o tańszej pośród dwóch obecnie oferowanych na rynki zagraniczne wkładce EX-500 dowiedziałem się niewiele. O topowym modelu, a właściwie jednym, absolutnie wyjątkowym elemencie jego konstrukcji, Analog Relax napisał na swojej stronie nieco więcej. Jak już wspominałem, marka ta korpusy swoich wkładek wykonuje z drewna. W każdym przypadku wybór jest w pełni świadomy, poparty licznymi próbami odsłuchowymi. Na potrzeby EX-1000 sięgnięto po absolutnie unikalny materiał o ekstremalnie ograniczonej dostępności.

▌ YAKUSUGI

DREWNO NA KORPUSY EX-1000 pochodzi z niewielkiej wyspy (ok. 500 km²) o nazwie YAKUSHIMA położonej na południe od trzeciej największej japońskiej wyspy, Kiusiu. 90% powierzchni tego niewielkiego skrawka lądu pokryte jest górami o wysokości dochodzącej w większości przypadków do 1000 m, acz najwyższy szczyt Miyanoura osiąga nawet 1936 m.

⸜ Drzewo Jōmon Sugi o wysokości 25,3 m (83 ft) i objętości około 300 m³ • foto Chris 73/Wikimedia Commons

Większość gór na wyspie zbudowanych jest z granitu, co nie stwarza dobrych warunków wzrostu dla drzew. I to pomimo iż wyspa znajduje się w strefie subtropikalnej, a roczna suma opadów jest tam wysoka (ponad 10 000 mm/m²). Dodajmy do tego, iż temperatury na wysokościach na których rosną drzewa, z których pochodzi materiał na korpus EX-1000, także nie są sprzyjające, jako że oscylują przez większą część roku w okolicach 6-7 stopni Celsjusza.

Mimo to wyspa Yakushima znana jest właśnie z wyjątkowych cedrów rosnących na terenach powyżej 500 m n.p.m. Tak trudne warunki bytowania sprawiają, że roczny przyrost średnicy/słojów tych drzew wynosi zaledwie około 1-2 mm, ale za to większość drzew żyje grubo ponad tysiąc lat i to im nadano specjalną nazwę – Yakusugi. Wyjątkowe okazy tych drzew osiągają wiek nawet i dwóch tysięcy lat.

Specjalne właściwości drewna pochodzącego z tych cedrów doceniano już w epoce Edo (1603-1868), gdy wykorzystywano je do konstrukcji budynków, podobnie jak w okresie odbudowy Japonii po II wojnie światowej. W 1995 roku owe prastare lasy uznano jednakże w końcu za obszar prawnie chroniony, a sześć lat później definitywnie zakończono tam wycinkę drzew. Od tego czasu w grę wchodzi pozyskiwanie drewna jedynie z drzew obumarłych z przyczyn naturalnych, np. powalonych przez wichury. Dostępność tego unikalnego materiału jest więc znikoma, a drewno wystawiane w takich sytuacjach na aukcjach osiąga bardzo wysokie ceny.

⸜ Produkty z drewna Yasugi osiągają astronomiczne kwoty – powyżej stół przygotowany przez japońską manufakturę TOKYO MOKUZAI SOHGO ICHIBA, kosztujący milion euro (!) • foto BRERA DESIGN WEEK 2018 (2018.BRERADESIGNWEEK.it; dostęp: 12.11.2021)

Oczywiście wybór tak trudno dostępnego i tak drogiego materiału na korpusy testowanej wkładki nie był przypadkowy i miał wpływ na cenę EX-1000. Dlaczego więc podjęto taką decyzję? Pan YASUSHI YARUGI, szef firmy, o czym już pisałem w poprzednim teście, otwarcie mówi, że postępująca cyfryzacja naszego życia jest dla niego czymś nienaturalnym. W końcu, jak mówi, homo sapiens to gatunek w pełni analogowy (przynajmniej na razie). Dlatego nie dość, że sam muzykuje, to jeszcze stara się, by produkty, które oferuje, przybliżały ich użytkowników do analogowego, prawdziwego świata.

W tańszym modelu EX-500 korpus wykonany jest z klonu, takiego samego, jakiego używa się do budowy np. skrzypiec. Cedr Yakusugi to absolutnie wyjątkowe drzewo, a i materiał z niego pozyskiwany z racji trudnych warunków bytowania i setek, a nawet tysięcy lat powolnego wzrostu, ma, zdaniem naszego konstruktora, unikalne, jeszcze lepsze od drewna, z którego buduje się instrumenty, właściwości przekładające się na jakość brzmienia wkładki.

EX-1000

JEŚLI CZYTALIŚCIE PAŃSTWO RECENZJĘ EX-500 wiecie już, jak bardzo tańszy (acz bynajmniej nie tani) model przypał mi do gustu. Napisałem wręcz, że chętnie kiedyś zaprzyjaźnię się z nim na stałe (jeśli finanse na to pozwolą). Po tak udanym doświadczeniu byłem więc niezmiernie ciekawy, czy droższy model zagra jeszcze wyraźnie lepiej i czy będę w stanie usłyszeć i docenić owe dwa tysiące lat powolnego wzrostu Yakusugi, na których opiera się opowieść o unikalności wkładki EX-1000.

Z zewnątrz droższy model różni się od tańszego właściwie tylko kolorem drewna. Klon, z którego wykonano EX-500 jest drewnem jasnym, Yakusugi ciemniejszym, bardziej brązowym, co po części wynika zapewne z faktu potraktowania jego powierzchni pszczelim woskiem. Ten ostatni odpowiada również za ewentualne niewielkie zmiany koloru korpusu, które mogą pojawić się z upływem czasu.

Topowy model Analog Relax EX-1000 to wkładka typu MC (czyli z ruchomą cewką) o niskim (choć nie bardzo niskim) poziomie sygnału wynoszącym 0,45 mV. Pan Yurugi już wcześniej, dla modelu EX-1, opracował diamentową igłę o szlifie, który nazwał SUPER CURVE LINE CONTACT. W aktualnym topowym, testowanym modelu wykorzystano właśnie tę igłę w nowej, udoskonalonej wersji (ver. 2).

W przeciwieństwie do EX-500, wyposażonej w aluminiowy wspornik, tym razem wykonano go z rubinu. W napędzie wkładki wykorzystano zespół magnesów neodymowych, a cewka tym razem nawinięta została drutem z miedzi o wysokiej czystości (a nie srebrnym, jak w tańszym modelu). Impedancja wewnętrzna obu modeli jest taka sama i wynosi 15 Ω, acz jak już wspomniałem, EX-1000 dostarcza nieco niższy sygnał o wartości 0,45 mV (tańszy model 0,5 mV). Sugerowana siła nacisku igły, stosowana w trakcie testu, wynosi 2 g. Każdy egzemplarz EX-1000 jest wykonywany ręcznie na zamówienie, stąd czas oczekiwania nie jest najkrótszy.

Podobnie jak EX-500, testowana wkładka dostarczana jest w prostym, acz ładnym czarnym kartonowym pudełku zewnętrznym. Wewnątrz znajdziecie kolejne, bardzo eleganckie, także w kolorze czarnym, acz z zewnątrz pokryte skórą. Na pokrywie pudełka umieszczono niewielką, metalową, błyszczącą plakietkę z logiem firmy i symbolem modelu. Kolejne podobieństwo między oboma modelami to duża, metalowa osłonka igły, która swoją długością obejmuje całą wkładkę. Tu także na jej wewnętrznych ściankach zastosowano silikonowe (po dwie na każdym boku) i gumowe (dwie na froncie od wewnątrz) elementy, które mają zabezpieczać korpus wkładki przed otarciami.

Sama wkładka jest spora i to w każdym wymiarze, acz za sprawą drewnianego korpusu waży jedynie ok. 9 g, czyli o 1 g mniej niż tańszy model. Warto zauważyć, że między poszczególnymi egzemplarzami mogą występować niewielkie różnice wynikające z zastosowania naturalnego, a więc nieidealnie jednorodnego materiału, jakim jest drewno. Korpus EX-1000 ma unikatowy kształt, jako że jedyne w pełni płaskie ścianki to górna (inaczej nie byłby możliwy montaż w główce ramienia) i tylna, na której umieszczono piny wyprowadzające sygnał ładnie oznaczone kolorami. Spód wkładki jest grubszy z przodu niż z tyłu, a pod nim zlokalizowany jest niewielki walec, w którym zamontowano igłę.

Na froncie, na niewielkim względnie płaskim (acz też lekko pochylonym) jego fragmencie, umieszczono malutką metalową płytkę z logiem i symbolem modelu. Wkładkę wyposażono (na szczęście!) w gwintowane otwory mocujące o standardowym rozstawie.

ODSŁUCH

⸤ JAK SŁUCHALIŚMY W czasie testu wkładka Analog Relax grała w moim systemie referencyjnym powieszona w ramieniu J.SIKORA KV12 zamontowanym w decku J.SIKORA STANDARD w wersji MAX.

Sygnał z wkładki trafiał zamiennie do dwóch przedwzmacniaczy gramofonowych – mojego (tranzystorowego) ESE LAB NIBIRU, wybranego po krótkim porównaniu z Grandinote Celio mk IV, jako lepiej pasujący charakterem do EX-1000, całego systemu i... mojego gustu, a także dostarczonego przez dystrybutora, firmę Nautilus Dystrybucja przedwzmacniacza marki OCTAVE, modelu PHONO MODULE wspartego dodatkowym zewnętrznym modułem będącym apgrejdem standardowego zasilacza, czyli Black Box Preamp.

Na „obcym” przedwzmacniaczu eksperymenty się bynajmniej nie skończyły. Mniej więcej na dwa tygodnie przed rozpoczęciem tego testu zastąpiłem w swoim systemie główny interkonekt (między odtwarzaczem plików LampizatOr Pacific a wzmacniaczem), kable głośnikowe i komplet zasilających produktami polskiej marki METRUM LAB z topowej serii EDGE. Dostałem je do testu, odsłuchałem, opisałem i stwierdziłem, że dopóki nie wrócą do producenta będą grały w moim systemie, ponieważ są wyraźnie lepsze od moich własnych. Są zbyt drogie, żebym je kupił, ale skoro miałem testować najdroższą wkładkę, jaka kiedykolwiek do mnie trafiła, to dlaczego nie miałem jej wspomóc dobrze mi już znanym zestawem kabli.

W systemie pozostały więc kable zasilające i głośnikowe Edge, natomiast interkonektu nie mogłem wykorzystać, ponieważ testowany egzemplarz był zbyt krótki, by podpiąć nim przedwzmacniacz gramofonowy.

Cały system analogowy ustawiony jest bowiem na osobnym, stojącym z boku stoliku, co ma oczywiste korzyści, ale minusem jest konieczność stosowania dłuższej łączówki do połączenia przedwzmacniacza ze wzmacniaczem. Od dobrych kilku lat w tym miejscu używam trzymetrowego interkonektu TelluriumQ Black Ultra, który nie jest najlepszym kablem na świecie, ale sprawdził się znakomicie nawet w testach naprawdę drogich komponentów. Wziął więc udział również i w tym teście.

Ale... W podobnym czasie dostałem do testu interkonekty o dumnej nazwie IMPERIAL. Dostarczył mi je ROBERT BASTANI, którego kolumny Matterhorn testowałem dla Państwa już dobrych kilka lat temu i których właścicielem byłem przez kilka kolejnych lat. To kable drogie i, po raz pierwszy w mojej recenzenckiej historii, gdy wspomniałem o ewentualnej chęci posłuchania trzymetrowej wersji w systemie analogowym, zamiast wyjaśnienia o niesprzedawalności tak długiego odcinka (a więc nieopłacalności jego produkcji specjalnie na potrzeby testu), dostałem informację, że nie stanowi to problemu.

Do testu przyszedł więc zarówno interkonekt „normalnej” długości, półtorametrowy, jak i jego trzymetrowa wersja. Nie omieszkałem tego drugiego wypróbować w czasie tego testu, co okazało się kolejnym dobrym posunięciem, jako że Bastanis Imperial jest nie tylko sporo droższy, ale i lepszy od posiadanego przeze mnie modelu TelluriumQ, co pomogło testowanej wkładce bardziej jeszcze rozwinąć skrzydła.

»«

POZWOLĘ SOBIE SKUPIĆ SIĘ NA OPISIE najlepszego systemu, jaki udało mi się zestawić (z kablami zasilającymi i głośnikowymi Metrum Lab Edge oraz interkonektem Bastanis Imperial) łącząc w tekście wnioski z użycia dwóch wspomnianych przedwzmacniaczy gramofonowych. W końcu test przeprowadzałem po to, by wydobyć to, co w EX-1000 najlepsze. Choć system jeszcze kilka razy droższy zapewne pozwoliłby mi jeszcze bardziej docenić wyjątkowość japońskiej wkładki. Wiem, że to „spoiler” i może powinienem przed nim ostrzec, ale i tak nie byłbym w stanie ukryć zbyt długo swojego entuzjazmu. Do rzeczy.

Nie wiem, czy zwróciliście państwo uwagę w opisie wkładki, iż w jej przypadku konstruktor zastosował cewkę nawijaną miedzią, a nie srebrem, jak w tańszym modelu. Zwykle wygląda to odwrotnie, to znaczy w topowych modelach stosowane jest srebro. Po spędzeniu z EX-1000 kilku dni stwierdziłem, co trudno uznać za jakieś wielkie odkrycie, że konstruktor dokonał tego wyboru z rozmysłem wiedząc, co chce osiągnąć. Trzeba pamiętać, że zwłaszcza w komponentach audio z najwyższej półki liczy się każdy, najmniejszy nawet detal konstrukcji, jak również taka współpraca ich wszystkich z sobą, by na końcu został osiągnięty zamierzony efekt brzmieniowy.

Ze swojej strony mogę sobie co najwyżej gdybać, ale sądzę, że to właśnie połączenie miedzi w cewce z drewnem cedru Yakusugi ,b>zaowocowało pożądaną harmonią tych elementów, a ta przełożyła się na takie, a nie inne brzmienie. Brzmienie najwyższej klasy, choć dość charakterystyczne, inne niż to, które usłyszałem z EX-500. Słuchając tańszego, choć również wybornego (!) modelu w pierwszym rzędzie zwróciłem bowiem uwagę na wyróżniające się oba skraje pasma. Tym razem moją uwagę od pierwszych sekund odsłuchu skupiała średnica. Nie dlatego, że skrajom pasma cokolwiek brakowało, ale ponieważ brzmiały one, zwłaszcza na pierwszy „rzut ucha”, nieco mniej efektownie. To środek pasma był absolutnie wyjątkowy, za sprawą swojej naturalności wręcz zjawiskowy.

Swoją drogą, nieco przekornie, odsłuchy rozpocząłem nie od muzyki akustycznej, czy wokalnej, które były tak mocną stroną EX-500, ale od elektroniki: od MARKA BILIŃSKIEGO przez TOMKA PAUSZKA po VANGELISA (oczywiście Blade Runner), kolejne krążki potwierdzały niezwykle gęstą, nasyconą średnicę, uzupełnioną potężnym basem. Na tym ostatnim krążku niskie tony były wręcz zaskakująco potężne, a całość wspierała dźwięczna, ale dźwięcznością dociążoną, nasycona, czysta i rozdzielcza góra pasma.

⸜ BARWA Na Łowcy androidów, czyli ścieżce dźwiękowej z filmu, sporo jest fragmentów mówionych, a te dały mi przedsmak tego, jak naturalne, organiczne wręcz z EX-1000 mogą być wokale (ludzkie głosy). Żywię do tego albumu (i oczywiście filmu, a nawet obu, bo przecież dostaliśmy w końcu kontynuację historii Ricka Deckarda) ogromny sentyment, co może po części uzasadniało to, jak łatwo i głęboko dałem się testowanej wkładce wciągnąć w niezwykły, z równym pietyzmem zbudowany przez kompozytora, co wykreowany przez wkładkę Analog Relax, klimat tego nagrania.

Parafrazując chyba najsłynniejszy cytat z filmu: „I’ve heard things, you people wouldn’t believe... All those moments, will be lost in time like tears in rain...". Owa ‘strata’ (jako że bohater mówi o utraconych momentach) nie będzie dotyczyć tych nielicznych szczęśliwców, którzy staną się właścicielami EX-1000. Oni będą mogli przeżywać takie momenty uniesienia, niemal (muzycznej oczywiście) ekstazy wiele razy. A przecież wydanie winylowe tego albumu (ani jakiekolwiek inne mi znane) trudno zaliczyć do audiofilskiego kanonu pod względem jakości dźwięku.

Był to jednakże doskonały przykład kolejnej wyjątkowej właściwości wkładki Analog Relax, znanej z nielicznych, absolutnie najlepszych, z jakiejś przyczyny głównie japońskich, komponentów audio. Wszystkie one, choćby KONDO SOUGA, kable HIJIRI MILLION pana Kiuchi, urządzenia AudioTekne, lampy Air Tight, a teraz EX-1000 potrafią sprawić, że słuchacz tak bardzo angażuje się emocjonalnie w samą muzykę, w jej klimat, we wszystko co w tak trzymający na krawędzi fotela sposób dane urządzenie/system potrafi pokazać, że cała techniczna otoczka odsłuchu niemal przestaje istnieć.

Oczywiście jedynie umownie, bo ona tam jest - różnicowaniu ani testowanej wkładki, ani innych, wspomnianych komponentów, nie można nic zarzucić. Rzecz więc w tym, iż z każdym z nich niedoskonałości realizacji, oczywiście do pewnego poziomu tychże, po przekroczeniu którego nic nagraniu nie pomoże, nie są w stanie „zepsuć” unikalnego doświadczenia płynącego z muzyki.

Zmieniając znacząco klimat sięgnąłem po WESELE FIGARA pod CURRENTZISEM przeczuwając kolejną prawdziwą muzyczną ucztę. Po pierwszych dźwiękach uwertury podszedłem do wzmacniacza i zwiększyłem głośność osiągając poziom znacząco wyższy niż używany na co dzień, acz nadal na tyle rozsądny, by nie zagrozić murom kamienicy, która przeżyła dwie wojny światowe. Później pozostało mi jedynie wygodnie się rozsiąść i co kilkadziesiąt minut zmieniać stronę płyty, bądź wyjmować z koperty kolejną.

EX-1000 serwowała dźwięk gęsty, nasycony, bajecznie wręcz barwny. Scena jako taka nie była tak szeroka jak z używaną przeze mnie na co dzień wkładką Air Tight PC-3, ale miała wyjątkową głębię i plastyczność. Postaci śpiewaków na zlokalizowanym za linią kolumn pierwszym planie były cudownie obecne, opowiadana przez nich historia pełna emocji, wciągająca (mimo że przecież nie znam włoskiego). Testowana wkładka dawała niezwykły wgląd w każdy detal każdego głosu, ich barwę i fakturę, a o doskonale, przekonująco i angażująco prezentowanej warstwie emocjonalnej już wspominałem. Kreowane w ten sposób spektakle, bo nie tylko MOZART, ale i „moja” Carmen stawały się wyjątkowymi doświadczeniami. Jasne, że nie ma miarę wizyty w operze, ale w ramach tego, co jakikolwiek system audio jest w stanie wykreować w warunkach domowych, EX-1000 wykonywała wyjątkowo piękną i przekonującą robotę.

⸜ PRZESTRZEŃ Kolejnym z atutów tej wyjątkowej wkładki okazały się efekty przestrzenne, bo tak chyba trzeba określić np. pukanie do, najwyraźniej znajdujących się daleko w głębi sceny (ciągle jesteśmy na Weselu Figara) drzwi, które sprawiały, że mimowolnie szukałem oczami źródła dźwięku daleko za ścianą. Później potwierdzało się to raz za razem, czy to w czasie obserwacji maszerujących daleko, daleko za solistami chórów na Carmen, czy przy odsłuchu Amused to Death ROGERA WATERSA z dźwiękami pojawiającymi się niemal dokoła mnie, świetnie różnicowanymi także w wymiarze wysokości. Ich lokalizacja była tak precyzyjna i przekonująca, że i teraz co chwilę kierowałem wzrok w inna stronę.

Co ciekawe, źródła pozorne, te większe, czyli wykonawców i ich instrumenty, kreuje jako mające masę, trzy wymiary i określoną lokalizację bryły, ale ich namacalność, wręcz obecność bierze się z wypełnienia, gęstości, a nie precyzyjnego wycinania z tła. Przy czym, co także warto podkreślić, EX-1000 bardzo dobrze różnicuje nie tylko lokalizacje, ale i kolejne plany, odległości na scenie, dodatkowo w ten sposób wzmacniając efekt plastycznej wizualizacji przekonującego, odbieranego jako bardzo naturalne, widowiska muzycznego.

Z jednej strony tak wyjątkowo prawdziwa prezentacja bohaterów opery przykuwała uwagę niemal przez cały czas, z drugiej jednakże, gdy już udawało mi się oderwać od ich śledzenia mogłem docenić rozmach z jakim Analog Relax prezentowała towarzyszącą im orkiestrę. A ta, zwłaszcza we fragmentach, w których nie musiała stanowić jedynie tła dla solistów, śmiało demonstrowała swoje możliwości choćby w zakresie dynamiki. Doskonale słychać było potęgę i złożoność brzmienia nawet jeśli sposób prezentacji tej ostatniej bardziej skłaniał do odbioru orkiestry jako całości, niż dużej grupy instrumentów.

⸜ BARWA (po raz drugi) Jednocześnie znakomita rozdzielczość i dobre różnicowanie pozwalały przyjrzeć się bliżej mniejszym elementom, jeśli już koniecznie miałem na to ochotę. Nie ulega jednakże wątpliwości, że nie jest to wkładka, która analityczność stawia na pierwszym miejscu. Najwyższy stopień na „pudle” zajmują spójność, płynność i muzykalność brzmienia oraz fenomenalna wręcz umiejętność budowania bliskiej relacji między wykonawcami/nagraniem a odbiorcą.

Co ciekawe, gdy na talerzu gramofonu J.Sikora wylądował krążek HUGH MASEKELA (nie, nie ten, o którym pomyśleliście), zatytułowany Tomorrow, zabrzmiał on z EX-1000 i lampowym przedwzmacniaczem Octave bardzo przejrzyście, czysto, wręcz jasno, co nie znaczy, że dźwięk był rozjaśniony. Odsłuch tego krążka pokazał, że japońska wkładka pokazuje gęstą, supernasyconą, kremową średnicę pod warunkiem, że tak ją zapisano na płycie. Skoro ktoś zdecydował (albo tak wyszło), że ten tytuł ma brzmieć dość jasno, ma grać bardzo otwartym, wypełnionym powietrzem dźwiękiem, doskonale ma być pokazana naturalna ostrość trąbki mistrza, to nie jest rolą nawet najlepszej wkładki to zmieniać. Analog Relax nawet nie próbowała. Pilnowała jedynie, by w dźwięku nie pojawiła się jaskrawość, czy ostrość poza naturalnymi ich poziomami dla instrumentu mistrza. Dzięki temu łatwo było się skupić na maestrii Hugh Masakeli i jego zespole, doskonale bawiąc się przy afrykańskich rytmach.

Swoją drogą, nawet jeśli nie wymieniłbym PRAT-u (Pace, Rhythm And Timing – tempo, rytm i timing) wśród tych absolutnie najwybitniejszych cech Analog Relax, to przyczepić się do nich nie da. Słychać to było i na wspomnianym wyżej krążku Masekela, i na popisach bluesowych mistrzów, MUDDY’ego WATERSA, BUDDY’ego GUY’a, czy STEVIE’go RAY’a VAUGHANA, ale i na rockowych krążkach, jak PETERA GABRIELA, FLOYDÓW czy ZEPPELINÓW.

W tych ostatnich, oprócz tak ważnej, gęstej, barwnej, płynnej, ale i otwartej średnicy, dużą rolę odgrywał również wspominany już, pewnie prowadzony, schodzący naprawdę nisko, dociążony i wypełniony energią bas. Z jednej strony miałem gęsty, pełny, ale i, gdy trzeba było odpowiednio drapieżny dźwięk elektrycznych gitar, z drugiej perkusje i basy wyznaczały rytm, z trzeciej natomiast uwagę zawsze skupiała średnica – kapitalnie naturalny wokal, albo prowadząca gitara.

Moje nogi mimowolnie wystukiwały te proste, ale jakże wciągające bluesowe rytmy, a ręce szarpały struny wyimaginowanej gitary. Po tych kilkunastu latach nieustannego testowania wszelakich produktów audio zrobiłem się (mimowolnie) trochę wybredny i niełatwo już mnie tak bardzo zaangażować, tak mocno przykuć do fotela, jak to się udało EX-1000. Brawo!

PODSUMOWANIE

ANALOG RELAX EX-1000 TO WKŁADKA ZNAKOMITA, jedna z absolutnie najlepszych, jakie znam. Nie należy jednakże do brzmiących efektownie, nie powala od pierwszych minut odsłuchu, nie ma co liczyć na natychmiastowy efekt „wow!”. Raczej, niczym wykwintna potrawa, albo wino, wymaga nie dość, że wyrobionego smaku (ucha) to na dodatek czasu, by rozgryźć wszystko, co ma do zaoferowania, by dotrzeć do kolejnych pokładów smaku i smaczków. Gdy to już się uda, pozostaje jedynie rozkoszować się absolutnie pięknym, wyjątkowym przekazem, w dodatku serwowanym z wyjątkową klasą.

EX-1000 zachwycająca pięknem mającego dwa tysiące lat drewna na równi z niebywale naturalnym, organicznym, barwnym brzmieniem nie może się chyba nie podobać. Wiem że de gustibus non disputandum est, więc nie twierdzę, że dla wszystkich będzie to najlepsza wkładka świata. Jeśli jednak tylko będziecie mieli okazję koniecznie jej posłuchajcie, a przekonacie się, jak gęsta i naturalna może być barwa instrumentów i wokali, jak wiele i jak zaraźliwych emocji może nieść z sobą muzyka odtwarzana z winylowej płyty.

W odpowiednim systemie Analog Relax zaoferuje wam wrażenia tak bliskie temu, co serwuje muzyka na żywo, jak to tylko możliwe. Dla mnie to największa możliwa pochwała! Dlatego nie mamy innego wyjścia, niż przyznać wkładce nasze najwyższe wyróżnienie – GOLD FINGERPRINT.

Dane techniczne (wg producenta)

Typ wkładki: Moving Coil (z ruchomą cewką), niskopoziomowa
Impedancja wewnętrzna: 15 Ω
Rekomendowany nacisk igły: 2 g
Poziom wyjściowy: 0,45 mV/1 kHz
Waga: 9 g
Igła: diament o specjalnym szlifie Super Curved Line Contact V.2
Wspornik: rubin
Cewka: nawinięta miedzianym drutem
Magnesy: neodymowe
Korpus: cedr Yakusugi

System odniesienia

- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta
- Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa
- Końcówka mocy Modwright KWA100SE
- Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100
- Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11
- Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM)
- Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC
- Kolumny: Bastanis Matterhorn
- Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr
- Słuchawki: Audeze LCD3
- Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako
- Przewód głośnikowy -
LessLoss Anchorwave
- Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence
- Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
- Stolik: Rogoż Audio 4SB2N
- Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot