pl | en

Wzmacniacz zintegrowany

Audio Reveal
SECOND SIGNATURE

Producent: ALTRONIK
Cena (w czasie testu): 37 700 zł
(dopłata za wykończenie High Gloss: 800 zł)


Kontakt (europejski): MICHAŁ POSIEWKA
ul. Muszlowa 3 lok. 83
01-357 Warszawa | POLSKA


audioreveal.com

MADE IN POLAND

Do testu dostarczyła firma: NAUTILUS DYSTRYBUCJA


Test

Tekst: MAREK DYBA
Zdjęcia: Marek Dyba

No 203

16 marca 2021

PREMIERA

AUDIO REVEAL to polska marka specjalizująca się w projektowaniu i produkcji wzmacniaczy lampowych w układzie Single-Ended. Testujemy specjalną, nową wersję znanego już modelu SECOND wykorzystującą gorącą (dosłownie i w przenośni) nowość, lampę KT170, opatrzonego dopiskiem SIGNATURE.

IERWSZĄ LAMPĄ Z RODZINY TETROD STRUMIENIOWYCH KT, która odniosła sukces rynkowy, była KT66 wprowadzona na rynek przez brytyjską firmę Marconi-Osram Valve w 1937 roku, a niemal w tym samym czasie za oceanem RCA zaprezentował inną (acz o podobnych parametrach) tetrodę strumieniową, 6L6. Lampy te stosowano w odbiornikach radiowych i wzmacniaczach, w tym gitarowych.

Już w 1956 roku firma GEC zaprezentowała większą wersję KT66, nazwaną KT88, od początku projektowaną pod kątem zastosowań audio. Oferowała ona pożądane przez rynek cechy, czyli przede wszystkim większą moc i niższe zniekształcenia. W latach 90. na rynek, za sprawą jugosłowiańskiej firmy Ei, trafiła KT90, uważana za bezpośredni zamiennik KT88, a w latach nam w spółczesnych od rosyjskiego Sovteka otrzymaliśmy „superlampę”, model KT120. Jak zawsze w przypadku nowości związanych z naszym hobby, te dwie ostatnie lampy zdobyły swoich zwolenników, ale najpopularniejszym wyborem nadal pozostała KT88.

W końcu w 2013 roku firma Tung Sol wprowadziła na rynek kolejny model z rodziny KT tym razem oznaczony liczbą 150. Nowa lampa kolejny raz przesunęła granicę możliwości mocy „wyciskanej” z jednej lampy umożliwiając konstruowanie monstrualnych wzmacniaczy lampowych oferujących setki watów w klasie A, oczywiście przy zastosowaniu wielu równoległych sztuk na kanał.

Jako że i klasą brzmienia, zdaniem wielu, w tym niżej podpisanego, nowa lampa przewyższała wszystkie starsze, szybko znalazła zastosowanie w produktach, często topowych, mnogich marek. Uogólniany argument mówiący o tym, że do wzmacniaczy lampowych konieczne jest stosowanie wysokoskutecznych kolumn przestał być aktualny za sprawą choćby monobloków Orthos II XS Ayona (i innych wzmacniaczy), które w trybie pentodowym oferują nawet 300 W mocy na kanał, a w trybie triodowym 180 W.

KT170

NAJWYRAŹNIEJ JEDNAKŻE MOCY NIGDY NIE ZA WIELE. A może po prostu Tung Sol szukał dodatkowego strumienia dochodów. Tak czy owak w ubiegłym roku, bodaj we wrześniu, pojawiła się informacja, iż na rynek trafi kolejny model tetrody strumieniowej, KT170. Oczywiście po to, by dać konstruktorom możliwość zbudowania jeszcze mocniejszych wzmacniaczy. Z racji pandemii, braku wystaw i ogólnie nieco ograniczonych kontaktów branżowych niektóre informacje o wprowadzeniu nowych modeli wzmacniaczy wykorzystujących tę nowość mogły mi umknąć. W tej chwili wiem o dwóch konstrukcjach, w których zastosowano nową lampę.

O jednej dowiedziałem się chwilę temu bezpośrednio od konstruktora - mowa o podmiocie tego testu, czyli wzmacniaczu Audio Reveal SECOND SIGNATURE. Dosłownie kilka dni temu natomiast przeczytałem, że francuski Jadis wprowadza model I-70 (acz, jak już ustaliłem, w Polsce pojawi się w lipcu), w którego stopniu wyjściowym także pracują KT170. Można się spodziewać, że niedługo będziemy świadkiem wysypu propozycji innych producentów, niemniej teraz wydaje się, że nasz polski Audio Reveal jest jednym z, a może nawet faktycznym pionierem aplikacji nowej lampy Tung Sol.

SECOND SIGNATURE

JAK PEWNIE NASI CZYTELNICY PAMIĘTAJĄ, Michał Posiewka, właściciel i konstruktor firmy Audio Reveal, swój debiutancki produkt, model FIRST, oparł na najpopularniejsze tetrodzie, czyli KT88 (model ten testowaliśmy w styczniowym wydaniu HIGH FIDELITY z 2019 roku i była to jego PREMIERA; więcej TUTAJ). Nigdy nie ukrywałem, że nie jestem wielkim fanem tej lampy, ale zastosowana przez niego w układzie SE podbiła moje serce, że tak to ujmę. Za rozsądną (jak na dzisiejsze czasy) cenę model ten proponuje klasę i charakter brzmienia, w których łatwo można się zakochać.

Jeszcze większe wrażenie zrobił na mnie znakomity SECOND (na KT150 także w układzie SE; kolejna premiera w HIGH FIDELITY, więcej TUTAJ). Circa dwa razy wyższa moc ułatwiająca dobór kolumn, plus jeszcze bardziej rozdzielcze i wyrafinowane brzmienie ulokowały ten model wysoko na liście moich ulubionych wzmacniaczy lampowych (i nie tylko). Oba modele pokazywały, że ich konstruktor skupia się na wydobyciu z danej lampy maksimum jakości brzmienia, a nie na wyciskaniu z niej maksymalnej mocy.

Nie inaczej jest w przypadku modelu, który jest konstrukcyjne na tyle zbliżony do SECOND, że został wyróżniony jedynie dodatkiem SIGNATURE do nazwy, choć oparty jest przecież o inne lampy mocy. Podobnie będzie w przypadku JUNIORA, modelu na lampie 6550, także w układzie SE, który będzie otwierał ofertę tej marki, a na rynek trafi w drugim kwartale tego roku.

Jako że to mój pierwszy kontakt z KT170 poprosiłem dystrybutora, firmę Nautilus, o dostarczenie nie tylko wersji SECOND SIGNATURE, ale i „zwykłej”, by porównać je na tyle bezpośrednio, na ile to możliwe (bo jednak przełączanie kabli trochę trwa). Dzielna ekipa warszawskiego Nautilusa przywiozła i wtargała oba wzmacniacze na moje wysokie, trzecie piętro. Niemniej z racji aktualnej sytuacji, w tym całej rodziny przebywającej nieustannie w mieszkaniu, wypakowaniem obu egzemplarzy i ustawieniem ich na stoliku zająłem się już sam.

W obu przypadkach jest co nosić i podnosić. Gdy więc oba znalazły się już na górnym blacie stolika, w ramach odpoczynku wziąłem się oględziny. Już wcześniej, w czasie rozmowy telefonicznej, Michał Posiewka uprzedzał mnie, że w odpowiedzi na sugestie klientów, SIGNATURE został wykończony czarnym błyszczącym lakierem. Nie jest to moje ulubione wykończenie - nic się tak „pięknie” nie kurzy i nie palcuje, ale skoro klienci sobie tego życzą, to zadaniem producenta jest takowe życzenie spełnić.

Gdy rozmawialiśmy oczami wyobraźni widziałem SECONDA całego błyszczącego niczym... fortepian. Na szczęście (przynajmniej z mojego punktu widzenia) w ten sposób pomalowany jest wyłącznie front, podobnie jak w przypadku poprzednika, gdzie śliczny drewniany był także jedynie przedni panel. To w dużej mierze eliminuje kwestię kurzenia się (powierzchnia pionowa), jak i palcowania, choćby dlatego, że głośność można regulować za pomocą zgrabnego, metalowego pilota.

Ten ostatni też jest w tej wersji całkowicie czarny, podczas gdy dla wersji drewnianej ma „zatyczki” na obu końcach w kolorze frontu wzmacniacza. Ot taki, z pozoru drobny, element, który świadczy o tym, że producent dba o najdrobniejsze nawet szczegóły, by jego produkty cieszyły nie tylko uszy, ale i oczy.

Warto tu dodać, że w przypadku obu modeli to klient wybiera preferowaną wersję wykończenia - standardem jest drewniany panel frontowy, a za czarny błyszczący trzeba dopłacić 800 zł. Wizualnie obie wersje są bardzo do siebie zbliżone. Na ich frontach umieszczono trzy metalowe pokrętła (włącznik, potencjometr, selektor wejść), a każde z nich otoczone jest metalowym pierścieniem, podobnie jak oczko odbiornika zdalnego sterowania, co wygląda naprawdę elegancko.

Lampy znalazły się na górnej powierzchni metalowej, czarnej (niezależnie od wykończenia frontu) obudowy, pogrupowane osobno dla prawego i lewego kanału. Tu także zastosowano sprytny i świetnie prezentujący się element, który sprawdził się w poprzedniku, jakim są poziome metalowe płytki zamontowane na krótkich dystansach, dzięki którym gniazda lamp pozostają ukryte przed wzrokiem. Z przodu zlokalizowano dwie lampy sygnałowe - i tu pierwsza różnica (w porównaniu do standardowego SECONDA) widoczna gołym okiem, czyli lampa 12AX7, ale Genalexa.

Za nimi główna wizualna różnica, czyli jeszcze większa lampa mocy - KT170 (po jednej na kanał), której kształt jest... dość oryginalny, że tak to ujmę. Do kompletu dostajemy osłony na lampy - wsuwa się je na wspomniane metalowe płytki, a każdy z tych czarnych, metalowych „koszyczków” osłania od przodu, góry i z boków lampy dla jednego kanału.

Pośrodku niezasłoniętej osłonami lamp górnej ścianki wzmacniacza widoczne jest małe pokrętło pozwalające zmienić głębokość sprzężenia zwrotnego (o ok. 3 dB). Za nim znalazło się miejsce dla eleganckiej tabliczki z nazwą marki i modelu, z tym że w wersji SIGNATURE ma ona kolor miedziany, a nie złoty. Podobnie rzecz się ma z małymi plakietkami umieszczonymi na górnych powierzchniach czterech puszek transformatorów, które nie dość, że świetnie wyglądają, to na dodatek są rzetelnym źródłem informacji. Po pierwsze wskazują, że pod dwoma środkowymi puszkami ukrywają się transformatory zasilające, po drugie wskazują kolejną różnicę w porównaniu do „zwykłego” modelu SECOND, a mianowicie zastosowanie jeszcze lepszych transformatorów wyjściowych oraz głośnikowych z rdzeniami amorficznymi.

Jako że SECOND SIGNATURE to odmiana modelu opisanego wcześniej szczegółowo przez Wojtka, pozwolę sobie skierować naszych Czytelników zainteresowanych opisem technicznym do tego tekstu. Na pytanie o różnice, oprócz już wymienionych, konstruktor wymienił jeszcze kondensatory w torze audio wykonane z litej folii miedzianej impregnowanej olejem, z dielektrykiem papierowym i polipropylenowym.

Jak już wiemy z recenzji poprzednich modeli i, co przyznaje sam konstruktor, wartość mocy wzmacniaczy Audio Reveal jest określana wysoce konserwatywnie - dla SECOND to 20 W na kanał, a dla wersji SIGNATURE... 21 W. Doświadczenia z oboma poprzednimi modelami potwierdziły, że podawanymi wartościami nie należy się aż tak bardzo przejmować. Zarówno FIRST, jak i SECOND napędzały u mnie swobodnie kolumny, które „na papierze” były dla nich za trudne.

Nie inaczej było w tym przypadku, gdyż SIGNATURE poradził sobie nie tylko z moimi MACHami 4 (co niespodzianką nie było), ale i z Ubiqami Model One Duelund Edition. Te ostatnie, co prawda, ze wzmacniaczem na KT150 też grały dobrze, ale nowy model napędził je wyraźnie lepiej, grając ze swobodą zarezerwowaną zwykle dla wzmacniaczy tranzystorowych. Decydując się więc na jedną z propozycji Audio Reveal nie trzeba wcale szukać kolumn o skuteczności 95, czy 100 dB. Choć, jak zawsze w przypadku wzmacniaczy lampowych, w miarę równa (pozbawiona dużych spadków) impedancja będzie odgrywać znaczącą rolę – większą niż sama skuteczność.

ODSŁUCH

JAK SŁUCHALIŚMY W czasie testu zarówno SECOND SIGNATURE, jak i SECOND napędzały przede wszystkim kolumny GrandiNote MACH4, acz na koniec połączyłem je również z kolumnami Ubiq Model One. Oba wzmacniacze zostały ustawiony na górnej półce stolika BASE VI, a dodatkowo na platformie Rogoz Audio SMO40, którą postawiłem na ceramicznych nóżkach Franc Audio Accessories.

Jako źródła pracowały mój gramofon J.Sikora Standard Max z ramieniem KV12 i wkładką Air Tight PC-3, a tor analogowy uzupełniał przedwzmacniacz gramofonowy ESE Labs Nibiru. Na cyfrowym froncie główną rolę grał referencyjny przetwornik cyfrowo-analogowy LampizatOr Pacific karmiony sygnałem z serwera audio za pośrednictwem kabli LAN i USB (na zmianę) Davida Labogi.

»«

ODSŁUCH TEGO WZMACNIACZA BYŁ DOŚĆ WYJĄTKOWYM doświadczeniem, jako że najczęściej, zwłaszcza (choć nie tylko) w przypadku wzmacniaczy lampowych mam pewne oczekiwania wynikające z doświadczeń z innymi konstrukcjami opartymi o te same bańki próżniowe i rozwiązania. Tyle że KT170 to nowość, a SECOND SIGNATURE jest pierwszą konstrukcją wykorzystującą tę lampę, jakiej miałem okazję posłuchać. Zupełnie nie wiedziałem więc czego się spodziewać, no może poza dobrym, klasowym brzmieniem, jakiego nakazywały oczekiwać poprzednie konstrukcje Michała Posiewki.

Pierwsze kilka dni dałem więc sobie na luźny odsłuch wielu różnych płyt granych zarówno z plików, jak i winyli, a dopiero potem zabrałem się za krytyczne odsłuchy i w końcu porównanie do wersji na KT150. Oczywiście owo „luźne” słuchanie do końca takim nie było, tzn. trudno mi było nie próbować wyłapywać od początku pewnych powtarzających się cech charakterystycznych brzmienia SIGNATURE.

W notatkach z tych pierwszych sesji równie często jak w tych, z krytycznych odsłuchów, pojawiają się uwagi o nadzwyczajnie czystym, transparentnym, szczegółowym i neutralnym graniu. O ile te pierwsze cechy charakteryzują większość (dobrych) wzmacniaczy lampowych w układzie SET, bądź SE, o tyle owa neutralność tonalna, czy szczegółowość zwykle nie należą do prominentnych cech takich konstrukcji. Słuchając lampy spodziewamy się (między innymi) ciepłego, gęstego brzmienia, a tymczasem tutaj z oboma moimi neutralnymi, a jednocześnie fantastycznie naturalnymi źródłami brzmienie, przynajmniej częściowo, odbiegało od takich oczekiwań.

Co prawda już SECOND z KT150 pokazywał się w pewnym stopniu z tej strony, jak mi się jednak wydawało i co potwierdziło późniejsze porównanie, grał jednak nieco cieplej, nieco bardziej skupiając się też na ogóle, na prezentacji jako całości, niż na detalach. Rzecz nie w tym że SIGNATURE to jakoś wybitnie analityczne urządzenie, które przeprowadza wiwisekcje odtwarzanych nagrań, nic z tych rzeczy! Mówię raczej o tym, że osoby oczekujące, iż do ich uszu dobiegnie skrzypnięcie krzesła pod skrzypkiem w trzecim rzędzie orkiestry na pewno usłyszą je z wzmacniaczem Audio Reveal opartym na KT170, a z poprzednikiem jedynie, gdy będę się o to starać. Podejrzewam też, że to w jakimś stopniu zasługa amorficznych traf wyjściowych, bo wyposażone w nie konstrukcje potrafią takie drobne elementy nieco bardziej wyeksponować.

Czytając to, co napisałem do tej pory, ktoś mógłby pomyśleć, że model SECOND SIGNATURE rysuje wszystko ostrą kreską, z wyraźnymi detalami, zapominając przy tym o odpowiednim wypełnieniu i dociążeniu dźwięku. Mówiąc szczerze na samym początku miałem trochę takie właśnie wrażenie wynikające z odmienności tego dźwięku w porównaniu czy to SECOND, czy choćby mojego Shinai.

Wystarczyło jednakże zagrać dawno niesłuchany album La Stravaganza z muzyką Vivaldiego z cudowną Rachel Podger na skrzypcach i naszym wspaniałym zespołem Arte dei Suonatori grającym na instrumentach z epoki, by usłyszeć nie tylko niezwykłą rozdzielczość i znakomite różnicowanie w zakresie barwy i dynamiki, ale i absolutną „pełność”, czy „kompletność” dźwięku. To przecież relatywnie nieduży zespół, ale jego brzmienie miało masę, uderzenie, głębię, bo za strunami zawsze słychać było odpowiedniej wielkości pudła. Dźwięk był barwny (nie podbarwiony!) i jednak naprawdę gęsty, ale jednocześnie nadzwyczajnie czysty, otwarty, pełny powietrza i, choć owe drobne detale i smaczki były nieco bardziej wyeksponowane, płynny, spójny, a w efekcie fantastycznie naturalny. Nie było w nim za grosz ostrości, czy agresywności, był za to ten nieuchwytny element, który ekscytuje, sprawia, że słucha się muzyki siedząc na brzegu fotela, wyczekując tego, co wydarzy się za chwilę.

Świetnie, potwierdzając w zasadzie wszystko co napisałem wyżej, zabrzmiał koncertowy krążek Matta Andersena. Na pierwszym planie gęsty, ekspresyjny wokal artysty i dociążona, niesamowicie wręcz naturalnie brzmiąca akustyczna gitara, razem nadawały ton niemal wszystkim nagraniom. Akurat w tej realizacji ani akustyka sali, ani udział publiczności nie odgrywają aż tak dużej roli. SIGNATURE i tak miał jednak okazję wykazać się wysoką precyzją lokalizacji dużych, stabilnych źródeł pozornych i zdecydowanie ponadprzeciętną gradacją planów.

Robił to wszystko ustawiając wokalistę pół kroku za linią łączącą kolumny, budując dużą, głęboką, wypełnioną powietrzem scenę, a towarzyszących mu muzyków rozstawiał za nim z iście szwajcarską precyzją. I choć było to dość proste granie z ograniczonym instrumentarium, była w nim spora porcja energii charakterystycznej dla muzyki granej na żywo, ale obecnej w sporo mniejszym stopniu w nagraniach. Niektóre urządzenia, w tym, jak się okazało, SECOND SIGNATURE, potrafią z dobrych realizacji live wydobyć wystarczająco dużo owej żywej energii, by wyczarować elektryzujące widowisko wywołujące uśmiech na twarzy.

Równie doskonale pod względem prezentacji barwy i faktury, z fantastyczną dynamiką, ale i z jeszcze większą, bardziej zbliżoną do koncertowej energią, testowany wzmacniacz pokazał np. trzech genialnych gitarzystów z kolejnej re-edycji Friday night in San Francisco, wydanej przez Impex na dwóch płytach 45 RPM. Jakość tego wydania jest po prostu obłędna, a za sprawą SIGNATURE usłyszałem ten znany niemal na pamięć materiał w nieco inny, precyzyjniejszy, odkrywający jeszcze więcej najdrobniejszych elementów, subtelności sposób, imponujący energią i żywym kontaktem między wykonawcami a publicznością.

Podobnie odebrałem koncert Tria Christiana McBride’a z Village Vanguard, gdzie zarówno popisy mistrza na kontrabasie, jak i Ulyssesa Owensa Juniora (nie umniejszając niczego pianiście, Christianowi Sandsowi) nowy SECOND SIGNATURE zagrał w sposób zapierający chwilami dech w piersiach. Precyzja i szybkość każdego szarpnięcia struny, czy równie błyskawiczne tłumienie, „głębokość” pudła, moc uderzeń pałeczek, znakomite różnicowanie miotełek delikatnie muskających talerze, plus niezwykle realistyczna, żywa, obecna publiczność bawiąca się równie dobrze jak muzycy, wszystko to razem tworzyło spektakl, przy którym nie dało się usiedzieć spokojnie.

Taki, który zachęcał do zwiększania głośności, i jeszcze trochę, jeszcze kapkę, (sąsiedzi?!!, a co tam, niech też coś mają z życia i posłuchają fantastycznie zagranej i odtworzonej muzyki), o rany jak głośno!, ale za jak fantastycznie brzmi!! Co ważne, zwiększanie głośności do poziomu, przy którym faktycznie pewnie z pół kamienicy słuchało razem ze mną, nie miało najmniejszego nawet wpływu na czystość, precyzję i spójność dźwięku. Pytanie więc brzmi - po co komu kilkuset watowy tranzystor? :)

Polski produkt nie popełniał przy tym wszystkim błędów wielu konkurentów, którzy w pogoni za detalem, za superprecyzją, za umożliwieniem słuchaczowi wglądu w najgłębsze warstwy nagrań, tracą z oczu muzykę jako harmonijną, nierozłączną, płynną całość. Prezentacja staje się w takich przypadkach zbiorem elementów funkcjonujących obok siebie zamiast współtworzących większą całość. Dlatego właśnie, choć, jak napisałem, było to nieco inne, głębsze spojrzenie na kilka doskonale mi znanych albumów, prezentacja nadal nie tylko ciekawym, ekscytującym nowym doświadczeniem, ale i w pełni angażującym, dającym ogromną satysfakcję z obcowania z Muzyką, właśnie przez duże „M”. Także z tą przez duże „M” z nieaudiofilskich nagrań.

Równie wielu emocji płynących z doskonale prowadzonego tempa i rytmu, ze świetnego drive’u elektrycznych gitar, potęgi i wysokooktanowej energii dostarczyły mi bowiem np. krążki AC/DC, czy Metalliki, a nawet Iron Maiden. Może nieco bardziej niż z modelem SECOND, czy tranzystorowym wzmacniaczem Shinai, odczuwałem pewną chropowatość góry pasma, może byłem bardziej świadomy, że średnica nie jest tak czysta, jak mogłaby być, ale tak naprawdę nie miało to znaczenia. Tzw. fun factor tego grania był bowiem tak wysoki, że łatwo było zignorować pomniejsze wady realizacji i czerpać „czystą, żywą” przyjemność z mocnego gitarowego grania oraz rockowych wokali, gitar basowych i perkusji.

| PODSUMOWANIE

POD KONIEC ODSŁUCHÓW ZADZWONIŁ DO MNIE konstruktor delikatnie wypytując, jak mi się SIGNATURE podoba. Samo pytanie można było zinterpretować na kilka sposobów. Czy mi się podobał? – Odpowiedź brzmi: Zdecydowanie tak! To znakomity wzmacniacz, high-end pełną gębą i nie ma w tym za grosz przesady. Czy obiektywnie jest lepszy od modelu SECOND? Zdecydowanie tak! Niemal pod każdym względem oferuje kolejny krok, albo co najmniej kroczek w stronę muzycznej nirwany. Niemal, bo choćby nieco mniejsza ekspozycja drobnych elementów przez wersję standardową budowała wrażenie odrobinę większej płynności, lepszego „flow” muzyki.

Czy mogąc wybrać dla siebie jeden z tych dwóch wzmacniaczy wziąłbym SIGNATURE? – To jest pierwsze pytanie, na które odpowiedź nie jest dla mnie tak jednoznaczna. To trochę podobny przypadek do moich preferencji w ofercie Kondo – topowy model KAGURA jest obiektywnie lepszym wzmacniaczem niż model SOUGA, a jednak wybrałbym ten drugi, właśnie z powodu bajecznej płynności, gładkości brzmienia.

W przypadku wzmacniaczy Audio Reveal odpowiedź zależałaby od tego, czy udzielałbym jej jako miłośnik muzyki, czy recenzent. Jako ten ostatni na pewno wskazałbym SIGNATURE. Jako ten pierwszy... mówiąc zupełnie szczerze... nie wiem. Przez długi czas wydawało mi się, że to bardziej „ogólne” granie standardowego SECOND lepiej wpisuje się w moje preferencje. Tylko że gdy faktycznie kończyłem odsłuchy nie byłem już tego aż tak pewny, bo fun factor SIGNATURE jest wyższy, pomimo że SECOND gra w nieco bardziej relaksujący sposób.

Na szczęście nie muszę dokonywać wyboru za naszych czytelników – posłuchajcie państwo sami i dokonajcie własnego wyboru. Każdy z nich będzie dobry i zapewni wam wiele lat pięknych muzycznych doznań. Przyznajemy więc temu urządzeniu wyróżnienie RED FINGERPINT.

Dane techniczne (wg producenta)

Typ: zintegrowany wzmacniacz lampowy single-ended, klasa A, dual mono
Lampy sterujące: 2 x 12AX7 (ECC83) + 2 x 12BH7
Lampy mocy: 2 x KT170
Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz (±0,5 dB/1 W)
Moc: 21 W RMS (8 Ω, 4 Ω/1 kHz)
Wejścia: 4 x RCA
Impedancja wejściowa: 50 kΩ
Czas uruchomienia: 60 s
Pobór mocy: 240 W
Wymiary (szer. x gł. x wys.): 476 x 410 x 220 mm
Waga: 30,2 kg

Dystrybucja w Polsce

NAUTILUS Dystrybucja

ul. Malborska 24
30-646 Kraków | POLSKA

NAUTILUS.net.pl

System odniesienia

- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta
- Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa
- Końcówka mocy Modwright KWA100SE
- Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100
- Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11
- Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM)
- Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC
- Kolumny: Bastanis Matterhorn
- Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr
- Słuchawki: Audeze LCD3
- Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako
- Przewód głośnikowy -
LessLoss Anchorwave
- Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence
- Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
- Stolik: Rogoż Audio 4SB2N
- Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot