pl | en

Wkładka gramofonowa

Phasemation
PP-1000

Producent: Kyodo Denshi Engineering Co., Ltd.
Cena (w czasie testu): 17 900 zł

Kontakt:
Ikebe-cho 4900-1 Tsuzuki-ku
Yokohama-shi Kanagawa 224-0053 | Japan 

phasemation.com
www.phase-tech.com

MADE IN JAPAN

Do testu dostarczyła firma: NAUTILUS


arki Phasemation czytelnikom „High Fidelity” przedstawiać właściwie nie trzeba. Na łamach tego magazynu pojawiło się już bowiem kilka recenzji ich produktów począwszy od dzielonej amplifikacji, przez DAC-a, wzmacniacz słuchawkowy, po znakomity przedwzmacniacz gramofonowy. Niemniej, o ile się nie mylę, to do tej pory żadna z kilku wkładek, jakie w swojej ofercie ma ta japońska firma, nie trafiła do żadnego z nas do recenzji. Czas naprawić ten „błąd”.

Model, który otrzymałem, PP-1000, do niedawna był flagowcem Phasemation. Na rynku funkcjonuje już od ładnych kilku lat, a w sieci można znaleźć szereg (zwykle bardzo pochlebnych) opinii prywatnych użytkowników, natomiast recenzji jest tam jak na lekarstwo. Mimo więc, iż PP-1000 nie jest nowością z przyjemnością zgodziłem się przetestować ją u siebie, tym bardziej że kilka razy słyszałem ją wcześniej na prezentacjach prowadzonych przez firmę Nautilus, polskiego dystrybutora marki, gdzie robiła doskonałe wrażenie. Stosunkowo niedawno Japończycy wprowadzili do oferty nowość oznaczoną symbolem PP-2000, która zdetronizowała PP-1000 na pozycji topowego modelu Phasemation.

PP-1000 to wkładka typu Moving Coil (MC), czyli z ruchomą cewką, o niskim poziomie sygnału wyjściowego. Rzecz, na którą powinni zwrócić uwagę potencjalni nabywcy to niska, wynosząca 4 Ω, impedancja wewnętrzna, która predestynuje tę wkładkę do pracy raczej z step-upem niż klasycznym przedwzmacniaczem gramofonowym dla wkładek MC. Nie powinno to specjalnie dziwić, bo takie rozwiązanie powszechnie (zwłaszcza w Japonii) uważane jest za „słuszniejsze”. Dyskusję nad jego słusznością pozostawię osobom, które ze step-upami mają zdecydowanie większe doświadczenie ode mnie. Oczywiście są przedwzmacniacze, które z taką impedancją bez większego problemu sobie poradzą. W czasie testu miałem do dyspozycji dwa takie urządzenia. Po pierwsze mojego wiernego bateryjnego ESE Labs Nibiru, a po drugie najlepszy (!) znany mi phonostage, produkt kanadyjskiej firmy Tenor Audio nazwany po prostu Phono 1.

W przypadku tego drugiego skonsultowałem kwestię z polskim dystrybutorem (panem Maciejem Chodorowskim), który mając w ofercie wkładki Air Tighta, także charakteryzujące się niską impedancją, dyskutował tę kwestię wcześniej z ludźmi z Tenora. To od nich uzyskał potwierdzenie, że przy ustawieniu 100 Ω obciążenia wejścia przedwzmacniacza urządzenie będzie bezproblemowo współpracować nawet z wkładkami o ekstremalnie niskiej impedancji.

Kanadyjski Phono 1 to absolutnie genialne urządzenie, z którego przed tym testem korzystałem już przez kilka tygodni, więc mimo iż to element spoza mojego systemu referencyjnego, nie mogłem się oprzeć pokusie, by nie rzec wręcz potrzebie (bo to urządzenie uzależnia!) wykorzystania go i w tej recenzji. W zestawieniu z moim Air Tightem PC-3 „Kanadyjczyk” brzmiał po prostu genialnie, więc mogłem się spodziewać, że z kolejną wkładką z Kraju Kwitnącej Wiśni, z równie wysokiego poziomu cenowego, zgra się co najmniej równie dobrze, a może i jeszcze lepiej.

Japoński producent podaje podatność swojej wkładki wynoszącą 8 x 10-6 cm/dyne, tyle że nie podaje dla jakiej wartości. W przypadku japońskich firm często, acz nie zawsze, podatność podawana jest dla 100 Hz, a w Europie zwykle dla 10 Hz. Stąd częste nieporozumienia w ocenie podatności danej wkładki i jej zgodności z konkretnym ramieniem. W przypadku mojego własnego karbonowego Schroedera CB z cięższą płytką (jako że ramię dostarczane jest z dwoma, co pozwala lepiej spasować je z większą ilością wkładek) uzyskałem częstotliwość rezonansową układu ramię/wkładka na poziomie 9 Hz, słowem mieszczącą się w optymalnym zakresie.

Ramię zamontowane było oczywiście w znakomitym gramofonie pana Janusza Sikory, modelu Basic (z topowym zasilaczem od Reference'a). Ustawienie tej wkładki do łatwych nie należy – igła schowana jest dość głęboko pod body, więc mniejszy bądź większy poziom frustracji jest właściwie gwarantowany. Z drugiej strony – ciężka praca zwykle popłaca i tak też jest w tym przypadku – gdy już uda się prawidłowo ustawić PP-1000 odpłaci się ona z nawiązką znakomitym brzmieniem. O czym za chwilę.

Jak to w przypadku japońskich producentów często bywa na stronie znaleźć można jedynie niewielką ilość informacji o PP-1000. Wiadomo więc, iż model ten zaprojektował pan Satoshi Kanno. Obudowę wykonano z „materiału nierdzewnego” (płytka mocująca) i duraluminium (body). Całość pokryto dodatkowo materiałem zwanym DLC (Diamond Like Carbon). To odmiana włókna węglowego o właściwościach przypominających diament (stąd nazwa). Ma ono zapewniać odpowiednią sztywność, tłumienie drgań, a także izolację elektryczną.

Wspornik igły wykonano z czystego boru, a na nim zamocowano diamentową igłę ze szlifem line contact (0,03 × 0,003 mm). W swojej wkładce Japończycy korzystają z magnesów samarowo-kobaltowych a cewki nawinięto miedzianym drutem o czystości 6N. O niskiej impedancji wkładki już wspominałem, dodajmy więc, że dostarcza ona sygnał na poziomie 0,29 mV, a rekomendowana siła nacisku mieści się w przedziale od 1,7 do 2 g (u mnie najlepiej sprawdziło się 1,9 g).

PHASEMATION w „High Fidelity”
  • TEST: Phasemation EWA-300 - przedwzmacniacz gramofonowy
  • TEST: Phasemation CA-1000 + MA-1000- przedwzmacniacz liniowy + wzmacniacz mocy (monobloki)
  • TEST: Phasemation HD-7A192– przetwornik cyfrowo-analogowy
  • TEST: Phasemation EPA-007 – wzmacniacz słuchawkowy
  • TEST: Remton LCR (+ Phasemation T-500) – przedwzmacniacz gramofonowy MM (+transformator step-up)

  • Płyty użyte w odsłuchu (wybór)

    • AC/DC, Live, EPIC E2 90553, LP
    • Albeniz, Suita Espanola, Decca/London Records KIJC 9144, LP
    • Arne Domnerus, Jazz at the Pawnshop, Proprius ATR 003, LP
    • Cannonball Adderley, Somethin' else, Blue Note/Classic Records BST 1595-45, 180 g LP
    • Daniel Gaede, The tube only vinyl, TACET L117, LP
    • Dead Can Dance, Spiritchaser, 4AD/Mobile Fidelity MOFI 2-002, 150 g LP
    • Kate Bush, The sensual world, EMI/Audio Fidelity AFZLP 082, 180 g LP
    • Keith Jarrett, The Koeln Concert, ECM 1064/65 ST, LP
    • Lou Donaldson, LD+3, Blue Note MMBST-84012, LP
    • Miles Davis, Sketches of Spain, Columbia PC8271, LP
    • Muddy Waters & The Rolling Stones, Live At The Checkerboard Lounge. Chicago 1981, Eagle Rock Entertainment B0085KGHI6, LP
    • Patricia Barber, Companion, Premonition/Mobile Fidelity MFSL 2-45003, 180 g LP
    • Pink Floyd, The Endless River, Parlophone Records 825646215478, 180 g LP
    • Rodrigo y Gabriela, 11:11, EMI Music Poland, LP
    • The Ben Webster Quintet, Soulville, Verve Records M GV-8274, LP
    • Thorens, 125th Anniversary LP, Thorens ATD125, 3 x 180 g LP
    • Vivaldi, Le Quatro Stagioni, Divox/Cisco CLP7057, LP

    Japońskie wersje płyt dostępne na

    Wkładka przed dotarciem do mnie grała w warszawskim sklepie Nautilusa, była więc już wygrzana. Dzięki czemu po montażu i kalibracji od razu mogłem się zabrać za słuchanie. Siłą rzeczy porównywałem PP-1000 do używanej na co dzień, niewiele tańszej (gdy jeszcze była dostępna) wkładki Air Tight PC-3. Oczywiście porównania wkładek są trudne, bo nie mając dwóch identycznych ramion zamontowanych na tej samej podstawie, nie da ich bezpośrednio skonfrontować. Dlatego, choć porównań do końca nie uniknę (a nawet od takowego zacznę), skupię się bardziej na opisie brzmienia Phasemation w opisanym systemie.

    Mój system wsparty Tenorem Phono 1 oferuje bas, jakiego wcześniej u siebie nie słyszałem. Tzn. raz usłyszałem w moim pokoju jeszcze lepszy w zestawieniu z kolumnami Hansen Prince V2 z końcówką mocy Tenor Audio. Od tego czasu tak dobrze w tym zakresie nie grało w żadnym ani moim własnym, ani testowanym zestawieniu. Dlatego właśnie po zamianie Air Tighta na Phasemation to właśnie niskie częstotliwości musiały stać się od razu obiektem uważnej obserwacji.

    Pytanie brzmiało – czy będzie równie dobrze? A może jeszcze lepiej (bo choć trudno mi było to sobie wyobrazić, to przecież jedną z rzeczy, których człowiek uczy się w tej branży jest fakt, że lepiej zawsze może być)? Jak się szybko okazało pod wieloma względami było to równie imponujące granie. W niektórych aspektach nawet jeszcze lepsze, a pod innymi odrobinę ustępujące Air Tightowi. Różnice były jednakże naprawdę niewielkie, wręcz subtelne, bo obie wkładki to po prostu ogromna klasa, co słychać było już od pierwszej płyty (zagranej z PP-1000).

    Z Phasemation bas był świetnie różnicowany, dzięki czemu mogłem delektować się pełną paletą dźwięków kontrabasu, fortepianu, gitary basowej czy perkusji. Dotyczyło to zarówno cieniowania barwy, jak i dynamiki, także na poziomie mikro. Równie dobre było różnicowanie płyt – jakość tłoczenia, czy okres, z którego pochodziło dane nagranie (ewentualnie re-edycja) – wszystko to pokazane było jak na dłoni. Na dole pasma PP-1000 serwowała szybkie, zwarte, ale jednocześnie odpowiednio dociążone granie.

    Bas potrafił zejść tak nisko, jak tylko moje kolumny Ubiq Audio Model One pozwalały, a czasem miałem wrażenie, że nawet niżej. Świetnie prowadzone były tempo i rytm – rezultat ponadprzeciętnego timingu, była w tym graniu swoboda, lekkość (w sensie braku ograniczeń, polotu, a nie braku wypełnienia, czy zejścia), czystość i dynamika – słowem grało znakomicie i to niezależnie od tego, czy grał bas akustyczny, czy elektryczny.

    Różnice w stosunku do PC-3? Znikome. Przynajmniej dopóki nie dotarłem najpierw do jednego z krążków Dead Can Dance, a potem kolejnego ze ścieżką dźwiękową z Gladiatora i w końcu do albumu The power of the orchestra z muzyką Musorgskiego. Te płyty zawierają bowiem potężne, niskie „uderzenia”, czy to elektroniczne, czy w wykonaniu orkiestry. PP-1000 stawiała tu nieco bardziej na szybkość i definicję impulsu, podczas gdy PC-3 dawała mi mocniej odczuć siłę uderzenia, to fizycznie odczuwalne ciśnienie. To nie tak, że w jednym przypadku brakowało uderzenia, a w drugim szybkości czy definicji. Była to kwestia niewielkich różnic, jakie występują zawsze nawet między dwoma znakomitymi urządzeniami, a w tym przypadku wkładkami.

    Na krążku Spiritchaser elektroniczny bas schodził do bram piekieł z obiema japońskimi wkładkami, tyle że to PC-3 dawało mi to nieco mocniej fizycznie odczuć. Gdy z kolei słuchałem Marcusa Millera to, przy znowu niewielkich różnicach, z Phasemation brzmiał jeszcze bliżej temu, co pamiętam z koncertu. Szybkie, mocne, piekielnie energetyczne uderzenia w struny, czy równie szybkie ich tłumienie – PP-1000 pokazywała to po prostu nieco lepiej.

    Porywająco wręcz wypadła także płyta Raya Browna. Kontrabas potrafi brzmieć bardzo różnie. Na koncertach słyszałem powalający, doskonały, przykuwający moją całą uwagę dźwięk, ale też i taki, przy którym zdarzało mi się krzywić, bo brzmiał głucho, tępo. Na płytach Raya, chyba wszystkich jakie znam, ten potężny instrument zawsze brzmi co najmniej bardzo dobrze, a czasem wręcz genialnie. PP-1000 potrafiła kapitalnie pokazać maestrię mistrza, szybkie, mocne, sprężyste szarpnięcia strun, wsparte głębią dźwięku, jaką nadaje mu wielkie pudło rezonansowe. Proporcje między strunami a pudłem także były dokładnie takie, jakie być powinny, by ten niezwykły instrument brzmiał naturalnie, by za szybkim atakiem szło prawidłowe podtrzymanie dźwięku, a za nim długie, pełne wybrzmienia.

    No dobrze, dość już o samym basie. Wkładka Phasemation to przecież także, a może przede wszystkim, dźwięk bogaty w informacje i to w całym paśmie. Specjalnie nie piszę, że „detaliczny”, bo to określenie nie przez wszystkich jest postrzegane jednoznacznie pozytywnie. Czasem kojarzy się z przesadną analitycznością, ze skupianiem się na detalach, na ich eksponowaniu. Tymczasem testowana wkładka niczego takiego nie robi. I owszem, dzięki wysokiej klasy szlifowi igły odczytuje z rowków płyt dużą ilość informacji, ale zamiast epatować detalicznością, wykorzystuje je do zaprezentowania bogactwa dźwięku zapisanego na winylu.

    Składa wszystkie te małe elementy w płynną, doskonale skomponowaną, przyprawioną odpowiednią dawką energii, wyrafinowaną całość, w której czasem te małe elementy potrafią przyciągnąć uwagę, ale przede wszystkim dlatego, że z wkładkami niższej klasy do tej pory nam umykały. Choćby na słuchanym przeze mnie już przecież dziesiątki, jeśli nie setki razy koncercie Jarretta z Kolonii, gdzie drobnych elementów pozamuzycznych jest naprawdę dużo. PP-1000 bezbłędnie pokazywała pomruki muzyka, ciche westchnięcia, drobne stuknięcia, czy pracę nóg nie eksponując ich, ale czyniąc z nich naturalny, podnoszący realizm tej realizacji element. Z drugiej strony nie ukrywała kolonii suchotników siedzących na widowni pokazując jednakże wszystkie te chrząknięcia i kaszlnięcia tak, że zupełnie nie przeszkadzały w odbiorze (choć kilka razy na nich jednak syknąłem).

    Na jednym z koncertowych krążków Tria Raya Browna trafiła się dla odmiany bardzo żywiołowa publiczność, a wśród niej fanka o wyjątkowo głośnym i zaraźliwym śmiechu, któremu w wydaniu Phasemation nie sposób było się oprzeć. Dawno w czasie słuchania muzyki tak bardzo się nie uśmiałem, jak przy tym albumie odtwarzanym przez testowaną wkładkę. Tak jak wiele krążków zaszczepiało we mnie specyficzny nastrój od pierwszych taktów muzyki, tak tu doskonały humorem owej pani był z PP-1000 po prostu zaraźliwy, Choć można twierdzić, że przecież to muzyka liczy się w pierwszym rzędzie (co jest prawdą), to jednak, zwłaszcza na płytach koncertowych, te dodatkowe elementy dodają prezentacji autentyzmu, sprawiają, że człowiek przenosi się gdzieś TAM, czasem na drugi koniec świata, zasiada pośród innych, równie mocno emocjonalnie zaangażowanych fanów, zamiast słuchać muzyki TUTAJ, samotnie we własnym pokoju.

    Kolejnym aspektem, którym PP-1000 potrafi czarować jest ponadprzeciętna przestrzenność grania. W czasie odsłuchu wielu płyt byłem zaskakiwany szerokością sceny. To nie było granie zlokalizowane wyłącznie pomiędzy kolumnami, ale i wykraczające swobodnie daleko poza ich rozstaw. Co bardzo ważne, nawet przy tak szerokim graniu nie miałem wrażenia sztuczności, to nie było efekciarskie rozciąganie sceny na siłę. Prezentacja zaczynała się na linii kolumn, więc fakt jej wyjątkowej szerokości odbierałem jako umiejscowienie mnie, słuchacza, nieco bliżej sceny (prosta geometria). Pod tym względem testowana wkładka przewyższała mojego Air Tighta wyraźnie, a wręcz nie kojarzę w tej chwili żadnej innej, która mogłaby w tym aspekcie z PP-1000 konkurować.

    Głębokość sceny nie była już aż tak imponująca, ale nie można jej było niczego zarzucić. W małych setach w ogóle trudno było zauważyć jakąkolwiek różnicę w tym aspekcie. Dopiero przy dużych realizacjach, np. na mojej ukochanej Carmen z Leontyną Price, czy genialnej realizacji Dirka Sommera z muzyką Monteverdiego wykonywaną przez Michela Godarda i jego zespół zwróciłem na to uwagę. Dopiero tam, w ogromnych przestrzeniach, przy ponadprzeciętnej głębokości sceny dało się zauważyć, że choć nadal ten wymiar robi wrażenie, to kilka wkładek (mój AirTight czy ZYX Premium Omega) potrafiło pokazać jeszcze większą głębię.

    Tyle że tak naprawdę nie miało to właściwie znaczenia. Precyzyjna lokalizacja dużych źródeł pozornych wsparta dobrą gradacją planów i trójwymiarowością każdego z obiektów, świetnie pokazana akustyka przestrzeni, w których dokonano nagrań, robiły swoje. Byłem w operze oglądając Carmen, przeniosłem się do zabytkowego opactwa we Francji by posłuchać Godarda. W obu przypadkach były to jedynie nieco inne interpretacje tych fantastycznych realizacji.

    Rozdzielczość, czystość i transparentność grania to kolejne argumenty przemawiające za wydaniem sporych pieniędzy na japońską wkładkę. PP-1000 nie gra przy tym „zimno” - w przypadku japońskich produktów to chyba po prostu niemożliwe. Fani muzyki z tego kraju za bardzo cenią sobie muzykalność, wierną prezentację barwy i emocje zawarte w muzyce, by ktokolwiek choćby pomyślał o stworzeniu tak grającego elementu systemu audio. Nie nazwałbym jednakże propozycji Phasemation ciepło grającą. Balans tonalny jest bowiem ustawiony, jeśli nie precyzyjnie w środku skali, na zerze, to najwyżej o ćwierć stopnia powyżej.

    Im dłużej słuchałem PP-1000, tym bardziej skłaniałem się do opinii, że jej twórcy postawili sobie za cel stworzenie wkładki, która odczyta maksimum informacji z rowków płyty, zaskakująco skutecznie ignorując szum przesuwu, a także trzaski, a następnie, nie próbując narzucać własnego charakteru, wyśle krystalicznie czysty sygnał dalej. I właśnie dopiero dalej, w zależności od tego, jaki phonostage, amplifikacja i kolumny zostaną użyty, taki charakter brzmienia na końcu się pojawi. Z Tenorem Phono 1 i integrą NuVista 600 granie było dość neutralne, szybkie, z bardzo pewnie prowadzonym, niskim basem. Z moim zestawem ModWrighta było nieco cieplej, ciut mniej potężnie, ale dawka emocji była nieco większa. Z fantastycznym Kondo Overture zrobiło się niesamowicie gęsto, dźwięk był tak nasycony, że nie sposób było odbierać tej prezentacji inaczej, niż jako ciepłej.

    Na koniec wspomnę o jeszcze jednej kwestii, jednym z elementów, które odróżniają najlepsze wkładki (szczególnie te z Kraju Kwitnącej Wiśni) od tylko dobrych. Otóż te pierwsze, a więc i PP-1000, potrafią stworzyć wciągający spektakl nie tylko, gdy na talerzu gramofonu lądują audiofilskie super-wydania, samplery, czy first-pressy. Z Phasemation kiwałem głową i wystukiwałem rytm kończynami słuchając choćby starego krążka Jarka Śmietany Talking guitar wydanego przez Polskie Nagrania „MUZA”. Zasłuchałem się całkowicie, nurkując w muzykę Tomasza Stańki z płyty C.O.C.X., za którą odpowiadał PRONIT. Doskonale bawiłem się przy jednym z albumów Spyro Gyry, którego okładka razi oczy napisem „Digital master”.

    Oczywiście testowana wkładka nie sprawiła, że te płyty nagle osiągnęły wybitną jakość brzmienia – nie należy się spodziewać, że ktoś zacznie ich używać na prezentacjach zamiast samplerów Stockfischa, czy wydań Mobile Fidelity. Faktem natomiast jest, że przy całej tej ogromnej ilości informacji, jakie igła japońskiej wkładki potrafi odczytać z rowka, przy jej czystości i transparentności i tak górę biorą zawsze aspekty muzyczne prezentacji nad technicznymi. Każda (no dobrze, jakoś za U2 tym razem się nie zabrałem, więc nie mam pewności, że faktycznie każda) płyta z fajną muzyką dawała się słuchać z przyjemnością.

    Jak pisałem wcześniej PP-1000 świetnie różnicuje płyty, więc krążki MoFi, Three Blind Mice, czy Cisco brzmiały jeszcze lepiej. Tyle że słuchanie nawet starych, mocno „przechodzonych” krążków dawało mi tyle frajdy, że w pewnym momencie to właśnie ta starsza, mniej audiofilska część mojej kolekcji stała się głównym obiektem poszukiwań co ciekawszych pozycji, a to nie zdarza się często.

    Podsumowanie

    Świetne wkładki gramofonowe powstają w wielu krajach świata, ale – wyrażam tu moje prywatne zdanie – te, które wychodzą spod rąk japońskich mistrzów, mają w coś wyjątkowego. To one dostarczają mi najgłębszych, najbardziej ekscytujących doznań, potrafią najbardziej zaangażować mnie emocjonalnie w czasie słuchania muzyki. Phasemation PP-1000 niniejszym zajmuje w mojej prywatnej klasyfikacji poczesne miejsce obok najlepszych wkładek Air Tighta (PC-1, PC-3, PC-7), Lyry (Etna), ZYX-a (Premium Omega) czy Kiseki (Purple Heart – to wkładka teoretycznie europejska, ale przecież także w dużej mierze japońska).

    Łączy bowiem precyzję, neutralny balans tonalny, wysoką dynamikę i umiejętność odczytania ogromnej ilości informacji z rowków płyty z płynnością, przestrzennością, ekspresyjnością i muzykalnością prezentacji. Przesłuchałem z tą wkładką kilkadziesiąt bardzo różnych albumów, od samplerów, przez audiofilskie wydania najwyższej klasy, po krążki wydane przez Polskie Nagrania „MUZA” i nie trafiła mi się ani jedna płyta, której nie przesłuchałbym od początku do końca.

    Dla wielu osób ważne będzie także, że Phasemation nie narzuca swojego charakteru sonicznego – to pozostawia reszcie toru. Argumentem za jest również fakt, że należy ona do kategorii wkładek „cichych” - poziom szumu przesuwu i trzasków jest naprawdę niski. Znakomity produkt do systemów z bardzo wysokiej półki!


    Dane techniczne (wg producenta)

    Typ wkładki: Moving Coil
    Impedancja: 4 Ω
    Rekomendowany nacisk: 1,7 – 2 g
    Poziom wyjściowy: 0,29 mV
    Podatność: 8 x 10-6 cm/dyne
    Pasmo przenoszenia: 10 Hz – 30 kHz
    Separacja kanałów: 30 dB lub większa (1 kHz)
    Zrównoważenie kanałów: 1 dB
    Waga: 14,3 g
    Igła: diament (line contact 0,03×0,003 mm)
    Wspornik: bor (φ 0,26)
    Magnes: samarowo-kobaltowy


    Dystrybucja w Polsce

    NAUTILUS

    ul. Malborska 24
    30-646 Kraków | Polska

    www.nautilus.net.pl

    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl

    System odniesienia

    - Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta
    - Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa
    - Końcówka mocy Modwright KWA100SE
    - Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100
    - Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11
    - Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator
    - Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM)
    - Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC
    - Kolumny: Bastanis Matterhorn
    - Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr
    - Słuchawki: Audeze LCD3
    - Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako
    - Przewód głośnikowy -
    LessLoss Anchorwave
    - Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3
    - Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence
    - Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
    - Stolik: Rogoż Audio 4SB2N
    - Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot