pl | en

Kolumny głośnikowe

 

AudioForm
ADVENTURE 304

Producent: AUDIOFORM
Cena (w czasie testu): 22 900 zł/para

Kontakt:
Tomasz Kursa, tel.: +48 501 481 885
Rafał Zięba, tel.: +48 607 215 633

hello@audioform.pl

www.audioform.pl

MADE IN POLAND

Do testu dostarczyła firma: AUDIOFORM


ym razem to producent trafił do mnie. Dostałem po prostu maila z pytaniem o to, czy byłbym zainteresowany przetestowanie kolumn polskiej marki AudioForm. Przyznaję bez bicia, że nazwa marki nic mi nie mówiła. Wystarczył jednakże rzut oka na firmową stronę by odpisać: „tak, oczywiście, kiedy?” Proszę zajrzeć na tę stronę www.audioform.pl – w tej chwili umieszczone są na niej co prawda trzy serie produktów: Adventure, Nord i Classic, ale Nord i Classic to projekty, które i owszem powstały, ale na dziś producent skupia się na tej pierwszej. Warto jednak przyjrzeć się przedstawicielom serii z oferty stałej, tej o wieloznacznej nazwie Adventure (czyli Przygoda).

Kolumny z tej linii chyba niemal każdemu, kto zobaczy zdjęcia skojarzą się od razu z Utopiami firmy Focal-JMLab. Rzecz oczywiście w charakterystycznym wyglądzie i kształcie - osobnych segmentach ustawionych na sobie, co pozwala skierować każdy przetwornik (bo każdy jest umieszczony w osobnym segmencie) w stronę słuchacza pod wybranym kątem. To zabieg stosowany w celu uzyskania optymalnej zgodności fazowej i czasowej. Zabieg ten stosuje wiele firm, ale tylko Focal w tak charakterystycznym wydaniu. Nie dość więc, że widok kolumn AudioForm przywodzi od razu bardzo dobre skojarzenia, to na dodatek ze zdjęć wynika, że są one również bardzo dobrze wykonane i wykończone. Nie było więc innej opcji – oczywiście, że chciałem ich posłuchać.

Konstruktor, pan Tomasz Kursa, zaproponował rozpoczęcie znajomości z jego produktami z wysokiego pułapu - przywiózł bowiem model 304. To całkiem już spore kolumny podłogowe, 4-drożne, 4-głośnikowe, w obudowie z bas-refleksem skierowanym do przodu. Na żywo prezentują się jeszcze lepiej niż na zdjęciach – to naprawdę kawał solidnej, starannej roboty. Jak się dowiedziałem w trakcie rozmowy, firma nie jest nowicjuszem, istnieje od 1995 roku, tyle że na początku zajmowała się głównie innymi rzeczami, a pojedyncze pary kolumn powstawały okazyjnie. Dopiero w 2006 roku wydzielony został osobny dział firmy zajmujący się audio, który zaczął swoją działalność od stworzenia projektu kolumn o nazwie Adventure.

Firma realizowała zarówno indywidualne zamówienia, projektując i wykonując kolumny dla indywidualnych klientów, jak i np. do krakowskich dyskotek i klubów. Obecnie firma skupia się już wyłącznie na projektach audio pod marką AudioForm. Serią, na której skupiono uwagę jest ta, od której wszystko na poważnie się zaczęło – Adventure. Obecnie linia ta obejmuje cztery modele kolumn. Warto zwrócić uwagę na budowę modułową tychże modeli. Wszystko zaczyna się od stosunkowo niedużej, 2-drożnej kolumny oznaczonej numerem 301. Zbudowana jest ona z dwóch modułów – bas (niskotonowy) i sopran (wysokotonowy).

W modelu 302, już trójdrożnym, dokładany jest moduł średniotonowy (alt). Dalej jest model nieco inny niż wszystkie, 3,5-drożny 303, w którym co prawda nadal mamy takie same moduły wysoko- i średniotonowy, ale pojawia się tu inny moduł niskotonowy – z dwoma wooferami pracującymi w obudowie zamkniętej (pozostałe wykorzystują bas-refleks). No i w końcu mamy testowany model 304 wykorzystujący wszystkie 4 moduły – sopran, alt, tenor i bas. Pan Tomasz zdradził mi, że pierwotnie chcieli umożliwić klientom kupowanie kolejnych modułów i samodzielne składanie ich w wybraną całość. W ten sposób klient mógłby zaczynać na wybranym poziomie cenowym, a potem, po pewny czasie i zgromadzeniu stosownych funduszy mógłby sobie dokupić kolejny moduł – ot bardzo rozsądny sposób na upgrade kolumn.

Praktyczna strona tak skonstruowanej oferty, czyli nazywając rzeczy oględnie – fantazja klientów, którzy niekoniecznie chcieliby postępować zgodnie z zaleceniami producenta, koniec końców wymusiła zmianę strategii w stronę bardziej tradycyjnej z kilkoma gotowymi modelami. Nie zmienia to faktu, że osoba, która zacznie swoją przygodę np. od 301 potrzebuje tylko jednego modułu (i zmian w zwrotnicy) by mieć model 302. Polskie firmy zwykle są elastyczne, a AudioForm od początku zajmowało się spełnianiem indywidualnych zachcianek klientów, więc podejrzewam, że jest tu miejsce na negocjacje w przypadku chęci migracji na wyższy poziom...

Wszystkie kolumny z serii Adventure to kolumny podłogowe, choć wyglądają jak podstawkowe. A to dlatego, że zintegrowane zostały z krótką nogą łączącą obudowę z podstawą, w której znalazła się zwrotnica oraz gniazda głośnikowe. To tylko czyni wygląd tych kolumn jeszcze bardziej oryginalnym i nadaje im pewnej lekkości – nawet 304-ki nie sprawiają wrażenia wielkich, ciężkich kloców, choć małe nie są.

Dodam jeszcze tylko, że w ofercie oprócz kolumn znajdują się również niedrogie ustroje akustyczne. Jak mi powiedział pan Tomasz, zaczęli je robić dlatego, że wiele osób wciąż zaniedbuje ten ogromnie ważny aspekt systemów audio. Oferując niedrogie panele AudioForm chce pokazać klientom, że nawet niewielka inwestycja w poprawę warunków akustycznych w pokoju odsłuchowym daje wymierne korzyści. Kilka takich paneli trafiło również do mnie, żebym mógł się nimi u siebie „pobawić”. Niestety dostałem je dopiero przy odbiorze 304-ek, więc w tej recenzji nie podzielę się wrażeniami. Postaram się napisać o nich kilka słów kiedy indziej.

Nagrania wykorzystane w teście (wybór)

  • AC/DC, Live, EPIC E2 90553, LP
  • Alan Silvestri, Predator, Intrada MAF 7118, CD/FLAC
  • Arne Domnerus, Antiphone blues, Proprius PRCD 7744, CD/FLAC
  • Cannonball Adderley, Somethin' else, Classic Records BST 1595-45, LP
  • Coleman Hawkins, The Hawk Flies High, Mobile Fidelity MFSL 1-290, LP
  • Isao Suzuki, Blow up, Three Blind Mice B000682FAE, CD FLAC
  • John Coltrane, Blue train, Blue Note TOJJ-6505 (BN-1577), LP
  • John McLaughlin Trio, Que alegria, Verve B00000478E, CD
  • Keith Jarrett, The Koeln Concert, ECM 1064/65 ST, LP
  • Leszek Możdżer, Kaczmarek by Możdżer, Universal Music 273 643-7, CD/FLAC
  • Louis Armstrong & Duke Ellington, The Complete Session. Deluxe Edition, Roulette Jazz 7243 5 24547 2 2 (i 3), CD/FLAC
  • Mahler, Symphony no. 1, EMI Classical/Hi-Q Records HIQSXR35, Supercuts XRCD24
  • Mccoy Tyner, Solo: Live from San Francisco, Half Note Records B002F3BPSQ, CD/FLAC
  • Michał Wróblewski Trio, City album, Ellite Records, CD/FLAC
  • Miles Davis, Sketches of Spain, Columbia PC8271, LP
  • Mozart, Le nozze di Figaro, dyr. Teodor Currentzis, MusicAeterna Orchestra, Sony Classical, B00GK8P1EG, LP
  • Pavarotti, The 50 greatest tracks, Decca 478 5944, CD/FLAC
  • Renaud Garcia-Fons, Oriental bass, Enja B000005CD8, CD/FLAC
  • The Ray Brown Trio, Summer Wind, Concord Jazz CCD-4426, CD/FLAC
Japońskie wersje płyt dostępne na

Adventure 304 nie miały u mnie łatwo. Nic nie poradzę – Model One firmy Ubiq Audio wysoko ustawił poprzeczkę wszystkim kolumnom, które do mnie trafiają. Oczywiście słoweńskie kolumny są dużo droższe od polskich (dla przypomnienia: 12500 euro), ale w końcu nie słucha się ceny, więc w pierwszej kolejności każdy produkt ocenia się - tak przynajmniej jest w moim przypadku – w kategoriach bezwzględnych. Potrzebowałem więc chwili, by przestawić się na nieco inny sposób grania, wykorzystałem też okazje, jakich dostarczyło kilka przeprowadzanych równolegle testów, szukając najlepszego wzmacniacza do tych kolumn.

Sporym zaskoczeniem dla mnie był fakt, iż optymalny nie był ani mój zestaw Modwrighta, ani integra Alluxity, ani znakomity wzmacniacz zintegrowany Einstein The Amp Ultimate. Najlepszym partnerem dla Adventure 304 okazała się, również testowana w „High Fidelity”, integra Musical Fidelity M6si. Wiedziałem to po pierwszych kilkunastu sekundach odsłuchu tego zestawienia. Oczywiście rzecz nie w tym, że to najlepszy w kategoriach absolutnych wzmacniacz spośród wymienionych, ale polskie kolumny wypadały właśnie z nim najlepiej, kropka.

Faza 1

Składanie systemu audio to mozolny proces, w którym ważny jest każdy element i rzecz wcale nie w zestawieniu teoretycznie najlepszych możliwych komponentów, tylko tych, które są dobre i najlepiej do siebie pasują. To właśnie taki przypadek. A że i Adventure 304 i M6si to elementy z podobnej półki cenowej, więc zestawienie wydaje się być jak najbardziej na miejscu. Być może rzecz w sporej mocy tego wzmacniacza (choć producent sugeruje stosowanie wzmacniaczy o mocy już od 50 W), być może w fakcie, że ma on, spośród wymienionych, najmniej ciepły charakter nie wiem . I nie, żeby te pozostałe były jakoś wyjątkowo ciepłe, ale jednak cieplejsze, a i Musical wcale nie jest zimny. Gdybym to ja miał zostać właścicielem Adventure 304, co wcale nie jest takie trudne do wyobrażenia, zestawiłbym je z mocnym, raczej neutralnie grającym wzmacniaczem. U mnie dopiero z takim właśnie Musicalem testowane kolumny w pełni rozwinęły skrzydła.

Ustalenie, że to właśnie jest najlepiej zestawiony system mi życia wcale nie ułatwiło – o wiele łatwiej testuje się jakiś element w swoim systemie, który doskonale się zna – wówczas wyłapanie cech danego, obcego urządzenia, nie stanowi zwykle większego problemu. No, ale skoro wynik porównania był tak oczywisty nie pozostało mi nic innego jak tylko posłuchać trochę Musicala ze swoim systemem; kolumny Ubiq z racji słuchania ich od niemal trzech miesięcy uznaję za „swoje”, nawet jeśli do mnie nie należą. Po trzech dniach takiego słuchania mogłem sobie pozwolić na powrót do polskich kolumn i ich ocenę z wykorzystaniem M6si.

Co takiego robił Musical, czego nie robiły pozostałe wzmacniacze? Po pierwsze zapewniał nieco lepszą kontrolę basu – z pozostałymi wzmacniaczami słyszałem – słabo, bo słabo, ale jednak - bas-refleks, na co jestem szczególnie wyczulony. Z M6si natychmiast przestałem zwracać na ten element uwagę. Może nie był to najbardziej konturowy bas jaki w życiu słyszałem, ale był wystarczająco szybki, bardziej sprężysty i dobrze różnicowany - z ‘dobrze’ zrobiło się ‘bardzo dobrze’.
Kolejna istotna zmiana pojawiła się na drugim skraju pasma. Pan Tomasz w czasie pierwszej wizyty zwrócił mi uwagę, że fotel, w którym siedzę w czasie odsłuchów, nie zapewnia optymalnej pozycji odsłuchowej dla tych kolumn – jest po prostu za niski. Na dłuższą metę można by ten problem rozwiązać – dobrać inny fotel, bądź podwyższyć posiadany, np. podstawiając coś pod spód, ale trudno przemeblowywać pokój pod kątem jednego odsłuchu. Zamiast tego siedziałem w fotelu maksymalnie wyprostowany – może to nie najwygodniejsza pozycja, ale faktycznie poprawiała wrażenia z odsłuchu.

Gdy podłączyłem Musicala, Adventure złapały drugi oddech, że tak się wyrażę. Góra się otworzyła, nabrała więcej blasku, pojawiło się więcej powietrza, zniknął delikatny kocyk, który występował z wszystkimi pozostałymi wzmacniaczami. Podkreślam, że pozostałym wzmacniaczom nie można (z innymi kolumnami) nic w tym zakresie zarzucić – zwłaszcza Einstein oferuje absolutnie piękną górę pasma. A jednak z tymi kolumnami nie grało to jak powinno i dopiero wzmacniacz brytyjskiej manufaktury prawie „załatwił” sprawę. Dlaczego prawie? Ano dlatego, że w górnej części pasma ciągle był jakiś element, którego nie potrafiłem wskazać palcem, a który sprawiał, że coś mnie lekko drażniło, nie pozwalało do końca skupić się na muzyce. Rzecz nawet nie w tym, że grało źle, tak naprawdę nie potrafiąc tego lepiej nazwać mówiłem o braku wyrafinowania wysokich tonów.

I pewnie, gdyby nie dociekliwość pana Tomasza, napisałbym, że Adventure zagrały dobrze, ale nie do końca spełniły pokładane w nich nadzieje. Konstruktor nie bardzo chciał się jednakowoż z taką oceną pogodzić i, jak się okazało, miał rację. Przyjechał do mnie ponownie, sprawdził kolumny by odkryć, że cewka w jednym z głośników wysokotonowych był lekko uszkodzona - przypuszczalnie w trakcie transportu, bo przed przyjazdem do mnie kolumny spisywały się bez zarzutu. Dlatego właśnie ta recenzja nie ukazała się zgodnie z pierwotnym założeniem w marcu – konieczna była wymiana przetwornika, jego wygrzanie i ponowny odsłuch. Ale obu stronom zależało na tym, by opisać najlepszą stronę 304-ek.

Faza 2

Test jako taki zaczął się więc z M6si, a po powrocie kolumn z wymiany uszkodzonego tweetera stanęły one dodatkowo na platformach RST-38H Acoustic Revive (to te wypełnione kryształkami kwarcu). 304-ki to całkiem spore kolumny podłogowe, które jednakże potrafią zniknąć z pokoju. Tworzą sporą, nie tylko szeroką, ale i głęboką i odpowiednio wysoką scenę, a dźwięk potrafi się (niemal) całkowicie oderwać od głośników. Dodałem to 'niemal', bo choć trudno było mi się do czegokolwiek przeczepić to jednak dobre monitory znikają jeszcze bardziej.

Scena była u mnie rysowana wyraźnie za linią kolumn – nie było przybliżania źródeł pozornych do słuchacza, a raczej coś, co przypominało mi naturalną perspektywę osoby siedzącej na widowni w - powiedzmy - 5. rzędzie, choć to wrażenie było oczywiście uzależnione również od odtwarzanego nagrania. Z ogromną przyjemnością słuchałem szczególnie muzyki symfonicznej, czy oper, jako że kolumny te potrafią zagrać z rozmachem. Rzecz zarówno w potędze dźwięku jak i dużej skali prezentacji – a to elementy niezbędne przy tego typu muzyce. A trzeba dodać, że Adventure nie straszne jest głośne granie, powiedziałbym nawet, że czują się wyjątkowo dobrze gdy pokrętło potencjometru wędruje w górę skali, co także sprzyja graniu tak dużej, złożonej muzyki.

Oczywiście cechy wymienione wyżej to warunki niezbędne, ale nie wystarczające. By faktycznie orkiestra dobrze zagrała, na ile to możliwe w domowym systemie, oczywiście, potrzebna jest jeszcze wysoka rozdzielczość – tu jest – i dobra selektywność – też jest. Przydatne są także spójność i płynność prezentacji, których kolumnom AudioForm odmówić się nie da. Słuchając ścieżki dźwiękowej z najnowszej części Gwiezdnych wojen gałka wędrowała (bo słuchałem jej kilka razy) naprawdę daleko w górę skali. Przy kolumnach, na których nie robi to żadnego (negatywnego) wrażenia robi się to właściwie podświadomie.

I, co ważne, bo świadczy o klasie kolumn, wcale nie śpieszno mi było do ściszania po jednym, czy dwóch kawałkach – nie było efektu zmęczenia hałasem. To jeden z najtwardszych dowodów na to, jak dobrze 304-ki radzą sobie z dużą, dynamiczną, graną głośno, skomplikowaną muzyką. Tak właśnie, z przytupem, słuchałem choćby Normy Belliniego z Cecilią Bartoli. Łatwo mi było zamknąć oczy i wyobrazić sobie, że siedzę na widowni w operze. Testowane kolumny nie tylko zagrały z rozmachem muzykę, dopieściły głosy śpiewaków ze świetną Cecylią na czele, ale i oddały klimat, dramę spektaklu, sprawiały, że pojawiał się ten element przeżywania opowiadanej historii, a nie tylko słuchania czegoś, co dzieje się obok mnie. Dla mnie to bardzo ważna cecha każdego elementu systemu audio – bez tego nie ma emocji, które przecież poruszają czułe struny w duszy gdy człowiek ma kontakt z Sztuką.

Na talerzu gramofonu pana Sikory wylądowała oczywiście także moja ukochana Carmen z kolejną fantastyczną śpiewaczką, Leontyną Price. To nagranie, którego słuchałem już dziesiątki, jeśli nie setki razy, daje mi pogląd na przestrzenność grania testowanego elementu. Pisałem już, że Adventure budowały dużą scenę i to w każdym z trzech wymiarów. Na Carmen głębokość sceny jest imponująca, a do tego dochodzi możliwość śledzenia poruszających się na pierwszym planie solistów, ale również chórów wędrujących w tym samym czasie daleko w głębi sceny. Do pierwszego planu nie mogłem się absolutnie przyczepić – każdy głos wsparty był trójwymiarowym „ciałem” śpiewaczki/śpiewaka, każdy przemieszczał się raz w jedną, raz w drugą stronę, głosy zbliżały się do siebie, nakładały i oddalały. Wszystko dokładnie tak, jak być powinno. Chóry także wędrowały dość daleko za pierwszym planem, wyraźnie się przemieszczając, acz wszystko odbywało się nieco bliżej niż do tego przywykłem. Różnica nie była wielka, ale sugerowała, że głębia sceny nie jest aż tak duża jak to bywało z najlepszymi w tym względzie kolumnami, których u siebie słuchałem.

Wiedząc już, że testowane kolumny potrafią, czy wręcz lubią grać głośno nie mogłem sobie odmówić paru szaleństw z AC/DC, Metalliką, czy Led Zeppelin na czele. Zabawa była przednia – kolumny nadal grały czysto, energetycznie, bas może nie schodził do bram piekieł, ale dobra kontrola i różnicowanie plus punktualność wykonywały tak dobrą robotę, że ani przez moment nie pomyślałem, że coś mogłoby zabrzmieć lepiej. W końcu to nie są audiofilskie nagrania, mają swoje wady, a wśród nich raczej nieidealny bas. Gdyby więc kolumny stawiały na jak najniższe, jak najbardziej dociążone zejście kosztem kontroli i definicji zrobiłoby się, przynajmniej z mojego punktu widzenia, niemiło – nie cierpię buczącego basu! Tu, choć przecież cały czas patrzył na mnie spory wylot bas-refleksu, bas był czysty i pewnie prowadzony. Zaletą tych kolumn jest także wcale spora energetyczność przekazu – do takiej muzyki jak znalazł.

Patrząc na to wszystko, co napisałem po wyżej, widzę że koniecznie muszą dodać, iż to nie jest wcale tak, że kolumny te grają dobrze tylko głośno. Spędziłem z nimi również kilka wieczorów grając raczej cicho i nawet jeśli nie potrafiły zagrać aż tak pełnym, aż tak niesamowicie detalicznym dźwiękiem jak Model One na podobnie niskim poziomie głośności, to jednak i tak robiły to lepiej niż wiele innych kolumn. Cierpiała, jeśli można tak w ogóle powiedzieć, głównie pełnia dźwięku – instrumenty nie miały aż takiej masy, takiego wypełnienia jak przy głośniejszym graniu, bas nieco mniej się odzywał. Za to ilość detali, klarowność, dźwięczność i spójność prezentacji stały na bardzo wysokim poziomie. Zwłaszcza ta ostatnia cecha jest ważna, bo niektóre kolumny nieradzące sobie z cichym graniem (trzeba zaznaczyć, że i wzmacniacz ma w tym zakresie dużo do powiedzenia), wydają się koncentrować wysiłki na środku pasma wycofując oba jego skraje, a przez to zaburzając spójność prezentacji. Tu nic takiego nie miało miejsca – i owszem była to może nieco eteryczna prezentacja, ale dobrym tego słowa znaczeniu – delikatna, barwna i przyjemna dla ucha.

Podsumowanie

Lubię chwalić polskie produkty. Mając po temu podstawy nie będę więc sobie żałował. Mój pierwszy kontakt z kolumnami AudioForm był bardzo udaną i - przez ten nieszczęsny tweeter - interesującą przygodą. O podbudowaniu własnego ego nie wspomnę - w końcu usłyszałem, że coś jest nie tak, prawda? :) ). Zacznijmy od oryginalnej formy. Pewnie, że nie spodoba się ona wszystkim, ale jeszcze nie było i nigdy nie będzie produktu, który wszyscy bez wyjątku zaakceptują jako ideał. Sporo kolumn na rynku to po prostu różnej wielkości prostopadłościany, bądź formy, w których zadbano o brak równoległych ścianek. Nawet jednak i te ostatnie wyglądają podobnie. Na drugim biegunie są różne cuda – tuby, odgrody, czy jeszcze bardziej fikuśne formy, gdzie czasem forma przerasta treść.

W przypadku 304-ek mamy do czynienia z ciekawym dizajnem sporej kolumny, która dzięki takiej, a nie innej formie wcale nie wygląda na wielki kloc. Wykonanie jest bez zarzutu – zarówno część fornirowana, jak i front, jak i elementy skóropodobne wyglądają po prostu świetnie. A brzmienie? Równe w całym paśmie, otwarte, raczej neutralne tonalnie, choć to jednak raczej takie 0+ niż zero absolutne. Kolumny świetnie czują się grając głośno - mówię o poziomie wysokim, ale nie szalonym; mam sąsiadów, więc nie testowałem ich cierpliwości ani stabilności murów – nie wprowadza to zniekształceń, czy kompresji, nie ogranicza swobody z jaką AudioFormy grają nawet muzykę symfoniczną, czy cięższe odmiany rocka.

Dla mnie bardzo istotne jest to, że niemal nie słychać tu bas-refleksu. Bas może nie schodzi bardzo nisko, ale ma masę aż do najniższych odtwarzanych tonów, jest czysty, różnicowany, raczej szybki i zwarty. Góra pasma? No cóż, jak powiedziałem panu Tomaszowi, znam kilka bardziej wyrafinowanych tweeterów i może te kolumny byłyby w stanie zagrać jeszcze lepiej z kopułką wyższej klasy. Ale też i nie jest to kwestia jakiejś słabości prezentacji wysokich tonów, a raczej świadomości, że pewne elementy dobrze znanych nagrań mogą zabrzmieć jeszcze lepiej. Jest tu dużo powietrza, jest duża scena, są namacalne, trójwymiarowe źródła pozorne, jest dźwięczność, wybrzmienia – słowem jest bardzo dobrze. No i trudno przecenić atut jakim jest spójność całego pasma – czy „lepsza” góra współgrałaby zresztą pasma równie dobrze? Mogłoby się okazać, że nie, choć pan Tomasz zdradził, że i owszem od pewnego czasu rozważa zastosowanie innego przetwornika.

W końcu średnica – trudno ją nazwać ciepłą, ale do naturalności zastrzeżeń absolutnie nie mam. Zarówno głosy jak i instrumenty brzmią naturalnie, są dobrze różnicowane, bardzo dobrze oddana jest barwa, faktura i całe mnóstwo detali. Dodajmy, że pomimo sporej wielkości całkiem nieźle radzą sobie ze znikaniem z pomieszczenia, z zostawianiem słuchacza sam na sam z muzyką. No i to wszystko ze znaczkiem: Made in Poland! Nie miałbym żadnych oporów by wystawiać je do pojedynków nawet z nieco droższą konkurencją od znanych, światowych producentów. Brawo!

Adventure 304 to spora, cztero-drożna kolumna podłogowa. Jej wentylowana, skierowanym do przodu, bas-refleksem obudowa składa się z czterech modułów ustawionych na sobie i solidnie skręconych. Całość zamontowano na pojedynczej, krótkiej nodze zakończonej podstawą, w której ukryto zwrotnicę oraz zamontowano podwójne gniazda głośnikowe. Jak wspominałem, cała seria Adventure to modele składane z modułów zwanych: basem, tenorem, altem i sopranem. Nie wszystkie modele wykorzystują każdych z tych elementów. Jeden z nich, 303, korzysta z zupełnie innego, umieszczonego w obudowie zamkniętej modułu niskotonowego wyposażonego w dwa przetworniki.

Koncepcja polegający na złożeniu obudowy z niezależnych modułów pozwala po pierwsze ustawić każdy z nich pod nieco innym kątem, czyli skierować każdy przetwornik w stronę słuchacza. Po drugie automatycznie eliminuje kwestię równoległych ścianek (przedniej i tylnej). Pozostałe moduły (poza basowym) to komory zamknięte. W środku każdej z nich (poza wysokotonową) konstruktor zastosował dyfuzory oraz minimalną ilość materiału tłumiącego. Kolumna korzysta z przetworników nisko- i średniotonowych polskiej firmy STX z membranami z włókien węglowych. Na pytanie: dlaczego właśnie te drivery, pan Tomasz odpowiedział szczerze, że po pierwsze są dobre (choć zdaje sobie sprawę z faktu, że nie wszyscy je doceniają), powtarzalne, no i łatwo dostępne. Ponieważ w przypadku AudioForm nie mówimy o masowej produkcji, ale raczej wykonywaniu kolejnych kolumn pod konkretnego klienta, więc możliwość zakupu wybranych driverów niemal z dnia na dzień, a co za tym idzie brak konieczności zamrażania środków finansowych w zapasach ma dla firmy dużą wartość.

Tytanowa kopułka wysokotonowa to z kolei własna konstrukcja AudioForm. Jak mi powiedział pan Tomasz zwrotnica, umieszczona w stopie kolumny korzysta z elementów wysokiej jakości, ale niekoniecznie z najdroższych dostępnych na rynku. Mają mieć odpowiednie parametry i spełniać wyznaczoną rolę.


Dane techniczne (wg producenta)

Pasmo przenoszenia: 30 Hz – 23 kHz
Przetworniki: 8/6,5/5/1 cala
Moc: 300 W
Punkty podziału zwrotnicy: 350 i 4000 Hz
Skuteczność: 91 dB
Impedancja nominalna: 8 Ω
Sugerowana moc wzmacniacza: 50 – 500 W
Powierzchnia dedykowana: min. 20 m2
Optymalna odległość odsłuchowa: 3 – 4 m
Wymiary (WxSxG): 1270 x 310 x 390 mm Waga: 40 kg/szt.

  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl

System odniesienia

- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta
- Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa
- Końcówka mocy Modwright KWA100SE
- Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100
- Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11
- Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM)
- Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC
- Kolumny: Bastanis Matterhorn
- Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr
- Słuchawki: Audeze LCD3
- Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako
- Przewód głośnikowy -
LessLoss Anchorwave
- Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence
- Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
- Stolik: Rogoż Audio 4SB2N
- Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot