pl | en

Kolumny głośnikowe

 

Definitive Technology
BP 8060ST

Producent: Definitive Technology
Cena (w Polsce): 9900 zł/para
Kontakt: Definitive Technology
11433 Cronridge Drive | Owings Mills
MD 21117 | USA
tel.: 410-363-7148

e-mail: info@definitivetech.com

Strona internetowa producenta: www.definitivetech.com

Kraj pochodzenia: USA


yć może część z Państwa pamięta kwietniową recenzję bipolarnych kolumn Definitive Technology, modelu BP6. Był to najniższy model pośród podłogówek tego amerykańskiego producenta, wyposażony w dwa komplety przetworników, z których część znajdowała się na ściance przedniej, a część na tylnej. Na dodatek wszystkie głośniki tych kolumn grały w fazie – stąd w nazwie BP – BiPolar. Przy umiarkowanej (jak na dzisiejsze, szalone ceny sprzętu audio) cenie, oferowały one przede wszystkim, znakomitą, trójwymiarową przestrzeń, co – zważywszy na ich konstrukcję – nie powinno dziwić. I choć nie była to oczywiście ich jedyna zaleta, to jednak ten właśnie element wyróżniał je najmocniej na tle innych konstrukcji. Całościowy przekaz był spójny i miły dla ucha, mimo że uzyskanie tego efektu, zważywszy na dwa komplety przetworników wysyłających fale dźwiękowe w przeciwne strony, zapewne nie było dla konstruktorów proste. Model BP6 nie jest jednak wyjątkiem w ofercie amerykańskiego producenta, takie kolumny stanowią raczej podstawę w jego cenniku, w zakresie kolumn podłogowych. A przecież pierwszy model kolumn stworzony przez Definitive Technology w latach 90. XX wieku, BP10, oparty był o konstrukcję bipolarną. Można więc powiedzieć, że od samego początku istnienia jest to ich specjalność. Nie będę ukrywał, że bardzo cenię sobie trójwymiarową, przestrzenną prezentację – choćby dlatego zdecydowałem się na dipolowe tweetery w moich Matterhornach. Stąd też, po udanym kontakcie z podstawowym modelem Definitive Technology, marki do niedawna niemal nieznanej w Polsce, wyraziłem chęć posłuchania także i bardziej zaawansowanych konstrukcji.


Polski dystrybutor, firma Rafko, dostarczył mi więc (dla odmiany) najwyższy sprzedawany w Polsce model, BP 8060ST. W ofercie producenta znajduje się jeszcze wyższy model – 8080, ale nie jest on sprzedawany w Europie. To sporo większe kolumny, z aktywnymi 10-calowymi wooferami (po jednym na kanał) umieszczonymi na bocznych ściankach, napędzanymi zainstalowanymi w kolumnach 300 W wzmacniaczami mocy w klasie D, dwoma 10-calowymi membranami pasywnymi (umieszczonymi „plecami” do siebie na samym dole bocznych ścianek), trzema 4,5-calowymi przetwornikami średniotonowymi (dwa z przodu, jeden z tyłu) oraz dwoma 1-calowymi, aluminiowymi tweeterami (po jednym z przodu i z tyłu).
Podobnie jak większość kolumn podłogowych tego producenta, BP8060ST to smukłe konstrukcje, w których szerokość przedniej ścianki jest definiowana jedynie średnicą użytych przetworników średniotonowych. Co prawda aktywne moduły basowe znacząco zwiększają masę tych kolumn (w porównaniu do BP6), co poprawia ich stabilność i przesuwa środek ciężkości w dół, ale też i ich wysokość jest większa . Producent dołączył więc coś w rodzaju stópek przykręcanych śrubami do spodu każdej kolumny, które wychodzą o kilka centymetrów poza obrys kolumn, zwiększając w ten sposób ich stabilność i redukując ryzyko przypadkowego ich przewrócenia. Dostajemy też kolce i dość miękko zakończone stópki, które wkręcamy albo bezpośrednio w spód kolumny (jeśli z jakiejkolwiek przyczyny użytkownik nie chce używać dodatkowych stóp/stabilizatorów), albo we wspomniane dodatkowe „stopy”. Dzięki temu użytkownik może wybrać jedne lub drugie w zależności od podłoża, na którym stawia kolumny w swoim pomieszczeniu.
Wykończenie jest podobne jak w innych bi-polarach tej marki – kolumna jest owinięta czarnym materiałem, takim jakiego zwykle używa się w maskownicach, za wyjątkiem części tyłu kolumny, gdzie znajduje się panel z gniazdami głośnikowymi, regulacją ilości basu, wejściem do subwoofera, oraz gniazdem zasilającym wbudowany wzmacniacz. Na górze znajduje się zdejmowalna „przykrywka” z czarnego, błyszczącego plastiku, a w dolnej części frontu znajduje się płytka z takiego samego materiału z logiem firmy. Kolumna prezentuje się całkiem nieźle, acz zarówno smukłość konstrukcji jak i czarne wykończenie tworzą całość, której zadaniem jest raczej wtopienie się w otoczenie niż robienie swoim widokiem wielkiego wrażenia.

O firmie Definitive Technology pisaliśmy
  • TEST: Definitive Technology StudioMonitor 55 – kolumny głośnikowe, czytaj TUTAJ
  • TEST: Definitive Technology BP 6 – kolumny głośnikowe, czytaj TUTAJ
  • NOWOŚCI: Definitive Technology BP8000 – kolumny głośnikowe, czytaj TUTAJ
  • NOWOŚCI: Niewidzialne głośniki od Definitive Technology!”, czytaj TUTAJ
  • NOWOŚCI: „Definitive Technology – numer 1 w USA nareszcie w Polsce”, czytaj TUTAJ

  • Nagrania użyte w teście (wybór)



    • AC/DC, Back in black, SONY, B000089RV6, CD/FLAC.
    • AC/DC, Live, EPIC, E2 90553, LP.
    • Metallica, Metallica, 511831-1, 4 x LP.
    • Arne Domnerus, Antiphone blues, Proprius, PRCD 7744, CD/FLAC.
    • Rodrigo y Gabriela, 11:11, EMI Music Poland, 5651702, CD/FLAC.
    • Keith Jarret, The Koeln Concert, ECM 1064/65 ST, LP.
    • Tri Continental, Live, T&M 020, CD/FLAC.
    • Al di Meola, John McLaughlin, Paco de Lucia, Friday night in San Francisco, Philips 800 047-2, CD/FLAC.
    • Luis Armstrong & Duke Ellington, The Complete Session, “Deluxe Edition”, Roulette Jazz 7243 5 24547 2 2 (i 3), CD/FLAC.
    • Kari Bremnes, Ly, ais, B001PK3LZ0, CD/FLAC.
    • Marek Dyjak, Raz jeszcze, CD/FLAC.
    • Buddy Guy, Living proof, Silvertone Records, 88697-78107-1 LP.
    • Lou Donaldson, LD+3, Blue Note, MMBST-84012 LP.
    • Miles Davis, Sketches of Spain, Columbia Stereo PC8271, LP.
    • Muddy Waters & The Rolling Stones, Live At The Checkerboard Lounge, Chicago 1981, Eagle Rock Entertainment B0085KGHI6, CD/FLAC/LP.
    Japońskie wersje płyt dostępne na

    Testowany model ma być rozwinięciem BP6. Postanowiłem więc użyć niemal dokładnie takiego samego zestawu nagrań (niemal, bo w czasie testu nieco się on rozrósł), jak przy teście mniejszych głośników. Co prawda pamięć dotycząca brzmienia jest mocno zawodna, ale patrząc na, zapisywane na bieżąco, notatki z tamtego odsłuchu, mogłem je odnieść do tego, co słyszałem z BP8060 Super Tower.
    Konstrukcje, które trafiły do mnie tym razem były równie solidnie zapakowane jak jego mniejszy brat – plus dla firmy, która z równie dużą atencją traktuje i droższe, i tańsze modele. O ile w przypadku BP6 głównym wyzwaniem przy rozpoczęciu ich użytkowania było wpięcie kabli głośnikowych do gniazd umieszczonych na spodzie, o tyle w przypadku 8060 trzeba się nieco namęczyć z – było nie było – cięższymi kolumnami, żeby przykręcić dodatkowe stopy/stabilizatory. To jednak wystarczy zrobić za pierwszym razem, więc nie stanowi to wielkiego problemu, natomiast gniazda głośnikowe umieszczone na tylnej ściance sprawiają, że zmiana kabla głośnikowego jest zdecydowanie prostsza. Mimo to nie są to kolumny najłatwiejsze w ustawieniu –trzeba poświęcić na to sporo czasu. Super Tower nie lubią stać zbyt blisko tylnej ściany – u mnie skończyło się na ok. 50 cm od ściany tylnej i ok. 150 cm od ścian bocznych. Najlepszy efekt dało lekkie skręcenie ich do środka oraz ustawienie poziomu głośności basu nieco poniżej środka skali. Trzeba pamiętać o jeszcze jednej rzeczy – kolumny można ustawić aktywnym wooferem skierowanym na zewnątrz lub do wewnątrz – warto sprawdzić obie opcje – w zależności od pomieszczenia jedno z nich powinno być wyraźnie lepsze (u mnie z wooferami na zewnątrz). Kolumny, dzięki swojej konstrukcji – aktywnemu basowi, są dość łatwe do napędzenia (nominalna impedancja to 92 dB), nie wymagają więc potężnego wzmacniacza – przez jakiś czas słuchałem ich nawet z moim SET-em na 300B ArtAudio. Główny odsłuch odbył się jednakże z moim zestawem Modwrighta (LS100+KWA100SE).


    Jedną z głównych różnic między testowanym modelem a BP6 jest aktywny subwoofer. Postanowiłem więc już na samym początku sprawdzić czy i jaki z tego płynie zysk. Na playliście wylądowała więc płyta AC/DC. Już pierwszy kawałek pokazał, że 8060ST czują się w takiej muzyce bardzo dobrze. Podobnie jak mniejszy model tak i one grają dużym, żywiołowym, szybkim dźwiękiem, który tym razem został wsparty wyraźnie mocniejszym, cięższym i dobrze kontrolowanym basem. Akurat w przypadku tej kapeli to właśnie szybkość i dobra kontrola są ważniejsze niż super-niski, masujący wnętrzności bas. Energia generowana przez australijskich weteranów kipiała wręcz z głośników, rytm wciągał w dobrą zabawę, nie pozwalając mi spokojnie usiedzieć. Co prawda studyjny album Back in Black nie do końca pozwalał mi docenić niezwykle przestrzenną prezentację tych kolumn, ale wrzucony w dalszej kolejności koncert Live, dodał do energetyczności także dobrą kontrolę nad wydarzeniami na scenie, jak również bardzo udane ich umiejscowienie. Śledzenie Angusa Younga szalejącego od lewej do prawej strony, także bliżej i dalej, było elementem dodającym jeszcze realizmu i tak znakomitej prezentacji.
    Plusem aktywnej sekcji basowej jest także i to, że można dobierać sobie ilość basu do konkretnej muzyki, nawet konkretnej płyty. Chcąc więc sprawdzić możliwości testowanych kolumn w zakresie potęgi uderzenia, niskiego zejścia, położyłem na talerzu gramofonu TransFi czarną płytę zespołu Metallica (czteropłytowe wydanie na 45 obrotów). Tu nieco mniej liczy się szybkość basu, a bardziej niskie zejście, potęga, chwilami wręcz masaż wątroby. Wspomniana regulacja, a właściwie skorzystanie z niej i zwiększenie poziomu niskich tonów, dały oczekiwane efekt. Ciężka stopa, nisko schodząca, potężna gitara basowa, ale jednocześnie odpowiednia ostrość gitar grających wyżej, no i chropowaty, surowy głos Jamesa Hetfielda – wszystko to razem składało się na całość, która sprawiła, że pozwoliłem sobie na słuchanie na poziomie głośności, którego przez sympatię dla sąsiadów zwykle nie używam (spieszę donieść, że sąsiedzi przeżyli jednakowoż bez uszczerbku na zdrowiu). Choć owo zwiększanie głośności ponad zwykła miarę wynikało przede wszystkim z ulegania czarowi tejże muzyki, oraz sposobu jej prezentacji, dało mi to przy okazji możliwość sprawdzenia, jak spisują się Super Towers w takich warunkach. Faktem jest bowiem, że niejedna kolumna, grająca naprawdę dobrze na rozsądnych poziomach głośności, ma problemy (choćby z kompresją), gdy przychodzi jej grać naprawdę głośno. Wysoka skuteczność testowanych głośników, potężny wzmacniacz kontrolujący bas – to zapewne jedne z elementów, dzięki którym nawet przy głośnym graniu (jak na mnie to wręcz bardzo głośnym) właściwie nic się nie działo – dźwięk był nadal czysty, bez śladów kompresji (poza kompresją samego materiału muzycznego, słyszalną nawet na tym wyjątkowym wydaniu), dobrze poukładany.
    Podejrzewam, że jeszcze jeden element grał tu ważną rolę – kolumny te są wykorzystywane także jako fronty w zestawach kina domowego (Definitive Technology posiada w ofercie pasujące satelity i głośniki centralne). Przy takim zastosowaniu głośne granie filmowych efektów jest zapewne normą i stąd 8060 muszą sobie radzić z wysokimi poziomami głośności. Nawiasem mówiąc, podobnie jak i w przypadku BP6, tak i tym razem obejrzałem kilka filmów. I choć korzystałem „tylko” ze stereofonicznej pary kolumn, a nie całego zestawu typu 5.1 czy 7.1, to jednak uzyskane efekty, zarówno dzięki aktywnym basom, jak i wyjątkowo przestrzennej prezentacji, dla mnie (choć, zanzaczam, osoby nie będącej wielkim kinomanakiem!) były absolutnie wystarczające i przekonujące.

    Przy odsłuchu kolumn oferujących tak dobry pace&rhythm nie mogło zabraknąć mojego ulubionego bluesa. Płyta Buddy Guya to jeden z bardzo namacalnych dowodów na to, że tempo i rytm (z naciskiem na ten drugi) to clou tej muzyki. BP8060 znakomicie i w dobrym tempie prowadziły i powolny, magnetyczny rytm niektórych kawałków i szybszy innych, a robiły to tak dobrze, że nie byłem w stanie nie wystukiwać rytmu choćby stopą (gdy ręce były zajęte robieniem notatek). Podobnie było w przypadku, wspominanego przeze mnie już wiele razy, fantastycznego koncertu Muddy Watersa z Rolling Stonesami. Oprócz opisanych zalet znacząca rolę zaczęła odgrywać teraz umiejętność oddania dużej, dobrze poukładanej sceny. Scena w klubie, gdzie odbyło się improwizowane spotkanie legend, tak naprawdę wcale nie była specjalnie duża. Oprócz sporego bandu Muddy Watersa musieli się na zmieścić jeszcze m.in. Mick Jagger, Ron Wood i Keith Richards, innymi słowy zrobiło się całkiem ciasno. Konstrukcja testowanych kolumn predestynująca je do niezwykle przestrzennego grania niezwykle się tu przydała. Zaskakująca, jak na kolumny z tego przedziału cenowego, jest ich precyzja w układaniu w przestrzeni poszczególnych elementów składających się na obraz sceny i w umiejscawianiu ich w konkretnych miejscach sceny. Dotyczy to nie tylko rozstawienia źródeł dźwięku w szerokości sceny, ale i dobrego różnicowania ich odległości od słuchacza. Nie twierdzę, że to kolumny doskonałe, ale w tym elemencie sprawdzają się naprawdę znakomicie. Pewne ograniczenia pojawiają się, gdy chcemy przestudiować szczegóły konkretnego źródła dźwięku – ich wielkość, położenie określone są całkiem dobrze, ale trudno tu mówić o precyzyjnym obrysie trójwymiarowego kształtu. Innymi słowy nie są to kolumny do dogłębnej analizy materiału muzycznego. Słuchanie żywej, rytmicznej muzyki daje jednak ogromną frajdę – trudno jest nie dać się ponieść rytmowi i nie wystukiwać go tą, czy inną kończyną. W przypadku tego nagrania dodatkowym, ważnym elementem, było to nieuchwytne, trudne do opisana „coś”, co sprawia, że człowiek po prostu czuje atmosferę koncertu, „widzi”, jak dobrze bawią się i muzycy, i publiczność i po prostu staje się częścią tej zabawy.


    Na sam koniec zostawiłem sobie nagrania, od których zwykle zaczynam odsłuchy – wokale i muzykę akustyczną. Głos Kari Bremnes sprawiał wrażenie lekko wycofanego – miał odpowiednią barwę – ciemną, głęboką, odpowiednią moc, ale wydawał się umieszczony nieco głębiej na scenie niż zwykle. Zwykle bowiem, jak w większości nagrań z wiodącym wokalem, wokalistkę łatwo można umiejscowić co najmniej o krok, a może i dwa, przed instrumentami. Tym razem jednak miałem wrażenie, jakbym znalazł się nieco dalej od sceny, a na dodatek norweska wokalistka zrobiła te dwa kroki do tyłu, wchodząc między instrumenty. Podobne wrażenie miałem przy płycie Marka Dyjaka – mocny, chropowaty, „przydymiony” głos, zwykle zdecydowanie dominujący nad towarzyszącymi mu instrumentami, tym razem także nieco się ode mnie oddalił i już ich nie „przykrywał” w takim stopniu do jakiego przywykłem (nie tylko przy odsłuchach płyt, ale także i w czasie koncertów, których kilka już „zaliczyłem”). Zwykle, w moim systemie, głosy są niezwykle namacalne, pokazane blisko, tym razem owej namacalności było jakby mniej, wrażenie bliskiego kontaktu z artystami nie było aż tak przekonujące jak zwykle. Zmiana wzmacniacza na ArtAudio Symphony II (SET 300B) sprawiła niemal natychmiastową (niemal, bo taki wzmacniacz musi się najpierw nieco rozgrzać) zmianę, powrót do bliskiego, wręcz intymnego kontaktu z muzyką. Korzystając z SET-a zagrałem kilka kolejnych płyt z muzyką akustyczną i było to naprawdę dobre zestawienie. Z jednej strony aktywny bas miał odpowiednią potęgę i szybkość, z drugiej lampy WE 300B dopieściły średnicę, dodały wypełnienie, namacalność, a i góra pasma skorzystała, gdy do czystości i dźwięczności doszło nieco masy, dociążenia. Definitive Technology radziły sobie zarówno z trzema gitarami na Friday night in San Francisco dobrze różnicując i brzmienie gitar jak i różne style, i sposoby grania znakomitych gitarzystów, jak i z solowym fortepianem Jarretta – dźwięcznym, potężnym, grającym w ogromnej sali. W obydwu przypadkach, choć oczywiście bardziej w tym pierwszym, kolumny świetnie oddały udział publiczności w nagraniach, żywiołowe reakcje, brawa, okrzyki – słowem wszystko to, co pozwala słuchaczowi wczuć się w rolę uczestnika danego wydarzenia.
    Powrót do zestawu ModWrighta znowu odrobinę odchudził średnicę nieco przesuwając środek (a właściwie środki) ciężkości w stronę obydwu skrajów pasma. Nie chodzi tu o ewidentne braki w zakresie średnich tonów, tylko o delikatne ich wycofanie. Porównanie tych dwóch amplifikacji jasno pokazało, że w przypadku muzyki, w której to średnica jest najważniejsza warto jest wesprzeć nieco amerykańskie kolumny źródłem sygnału, które tą część pasma nieco dopieści. Czy będzie to grające ciepłym, mocno nasyconym dźwiękiem źródło, czy oferujące odpowiednio gęstą, dociążoną średnicę amplifikacja, nie powinno mieć znaczenia. W przypadku rocka, metalu, a nawet bluesa nie było właściwie takiej potrzeby, ale brzmienie głosów, czy jazzowych zespołów na takim połączeniu znacząco zyskiwało.

    Podsumowanie

    Połączenie bipolarnej konstrukcji z trzema głośnikami średniotonowymi i dwoma kopułkami, z aktywnym basem, wspieranym dodatkowo dwoma membranami biernymi jest śmiałym, ale jak pokazały odsłuchy, udanym posunięciem. Z jednej strony bipolarny układ głośników średnio- i wysokotonowych daje nadzwyczajną przestrzenność dźwięku, obszerną scenę i poszczególne elementy są na niej precyzyjnie poukładane. I nawet jeśli obraz poszczególnych źródeł dźwięku nie jest już aż tak precyzyjny, to o ile nie jest się entuzjastą drobiazgowej analizy dźwięku, rozbierania go na czynniki pierwsze, nie będzie to w niczym przeszkadzać. Aktywny, 10-calowy bas z dwoma dodatkowymi membranami biernymi o tej samej średnicy, daje potęgę brzmienia, ale połączoną z odpowiednią szybkością. To właśnie ten element najwyraźniej odróżnia te kolumny Definitive Technology od testowanych kilka miesięcy temu BP6. Wszystkie te elementy razem składają się na całość, dzięki której otrzymujemy kolumny znakomicie nadające się przede wszystkim do energetycznej, rytmicznej muzyki – słuchanie rocka, bluesa, rock'n'rolla, a nawet i heavy metalu daje po prostu ogromną frajdę. Nagrania koncertowe wypadają spektakularnie, bo na żywiołowość i energetyczność nakładają się jeszcze umiejętność oddania ogromnej, dobrze poukładanej przestrzeni oraz, co wcale nie jest aż tak częste, dobre oddanie atmosfery koncertu. Łatwo jest wpaść w pułapkę zastawioną przez Definitive Technology i niebezpiecznie zwiększać głośność odsłuchu, do poziomu gdy sąsiedzi przestają nas lubić. A to dlatego, że amerykańskie Super Towers bardzo dobrze radzą sobie nawet na wysokich poziomach głośności, oferując nadal swobodny, czysty, nieskompresowany dźwięk. Te same zalety sprawdzą się, gdy system stereo będziemy wykorzystywać przy oglądaniu filmów – kilka, które obejrzałem w towarzystwie 8060, wypadło spektakularnie.

    Nawet gdy jest się fanem muzyki akustycznej i wokali można myśleć o tych kolumnach, z zastrzeżeniem, że nieco się je wspomoże amplifikacją potrafiącą nieco dopieścić, wyeksponować średnicę. Mój SET na 300B radził sobie z tym znakomicie, zestaw ModWrighta też nieźle, acz widziałbym tu raczej jeszcze nieco cieplej grający tranzystor. Do tego typu muzyki należy tym kolumnom zapewnić wzmacniacz grający po ciepłej stronie mocy, który zapewni nieco mocniejsze niż zwykle dociążenie średnicy. Zważywszy na aktywną sekcję basową i całkiem wysoką skuteczność części średnio-wysokotonowej, podejrzewam, że bardzo dobrymi partnerami będą wzmacniacze lampowe, niekoniecznie kilkuwatowe SET-y, ale i push-pulle oferujące po kilkanaście/kilkadziesiąt watów – byle tylko potrafiły łączyć wspomniane ciepło z odpowiednią szybkością dźwięku, niezbędną do reprodukcji dużej, energetycznej prezentacji. BP8060ST to ciekawa, uniwersalna propozycja, która sprawdzi się i w systemach stricte audio, i w tych, które służą zarówno do słuchania muzyki, jak i oglądania filmów.

    Definitive Technology BP 8060ST to trójdrożne kolumny podłogowe, wykorzystujące bipolarną konstrukcję sekcji średnio-wysokotonowej oraz aktywną sekcję basową. Obudowę wykonano z grubego na 2,5 cm MDF-u, który wzmocniono/usztywniono w środku dodatkowymi elementami. Przetworniki średnio- i wysokotonowe zamknięto w dodatkowych, wewnętrznych komorach. Obudowa na bardzo wąski front – niewiele szerszy od zastosowanych 4,5-calowych przetworników średniotonowych – i jest dość wysoka. Wymusiło to zastosowanie dodatkowych, plastikowych stóp/stabilizatorów, które po przykręceniu do spodu kolumny, wystają poza jej obrys. Dopiero do nich wkręca się kolce lub zakończone dość miękkim tworzywem (gumą?) stópki. Front, tył i boczne ścianki obudowy ukryte są pod czarnym materiałem (takim, jaki stosuje się w maskownicach), za wyjątkiem panelu na tylnej ściance, gdzie znajdują się gniazda (głośnikowe, zasilania i regulacja głośności sekcji basowej). Na górze kolumny znajduje się zakładana na bolce klapka z czarnego, błyszczącego plastiku. Na dole frontu kolumny znajduje się płytka z takiego samego materiału z logiem firmy.


    Pod materiałem ukryte są przetworniki. Z przodu, w układzie D'Appolito, znajdują się dwa 4,5-calowe głośniki średniotonowe (z membraną z polimeru i odlewanymi, aluminiowymi koszami), oraz 1-calowa, aluminiowa kopułka wysokotonowa. Z tyłu znajduje się kolejny, identyczny przetwornik średniotonowy (jeden) oraz kopułka aluminiowa – stąd w nazwie kolumny BP – bipolarne. Mamy więc przetworniki grające w fazie do przodu i do tyłu jednocześnie. Poniżej znajduje się aktywna sekcja basowa napędzana 300 W wzmacniaczem w klasie D. Podłączony jest do niego 10-calowy woofer, osadzony w bocznej ściance kolumny. Oprócz niego, poniżej, umieszczone na przeciwnych bocznych ściankach kolumny, skierowane do siebie „plecami”, znajdują się jeszcze dwie, 10-calowe membrany bierne, wspomagające reprodukcję basu. Na tylnym panelu jest regulacja głośności sekcji basowej. W przeciwieństwie do klasycznych subwooferów nie ma możliwości regulacji odcięcia filtra dolnoprzepustowego, ani fazy.

    Specyfikacja techniczna (wg producenta)

    Zwrotnica: typu Linkwitz-Riley
    Czułość: 92 dB (1 W/1 m)
    Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 30 kHz
    Impedancja nominalna: 8 Ω
    Wymiary (WxSxG): 112,24 x 15,08 x 34,13 cm
    W zestawie: 4 stopy/stabilizatory, 4 kolce głośnikowe, 4 stopki
    Waga: 25 kg/szt.
    Kolor: czarny
    Moc wbudowanego wzmacniacza: 300 W
    56-bitowy procesor dźwięku DSP

    Dystrybucja w Polsce
    Rafko

    ul. Goździkowska 4 | 18-100 Łapy | Polska
    tel.: 85 747 97 57 | fax: 85 874 95 42
    tel. kom.: 607 266 266

    e-mail: rafko@rafko.com

    www.rafko.com


    system-odniesienia