pl | en
Test
Przetwornik cyfrowo-analogowy
Calyx FEMTO

Cena (w Polsce): 26 000 zł

Producent: Digital&Analogue Co., Ltd.

Kontakt:
4F, Bohyun Bldg. | 1458-4 Gwanyang-dong,
Dongan-gu, Anyang-si. | Gyeonggi-do | 431-060 Korea
tel.: 82-31-422-5690

e-mail: ask@calyxaudio.com

Strona producenta: www.calyxaudio.com

Kraj pochodzenia: Korea Południowa

Produkt do testu dostarczyła firma: GFmod Audio Research

Tekst: Marek Dyba | Zdjęcia: Marek Dyba, Calyx Audio

Data publikacji: 16. luty 2013, No. 106




Sporo czasu minęło od mojej recenzji przetwornika cyfrowo-analogowego Calyx 24/192 DAC (czytaj TUTAJ). Pomimo to, jest to jedno z tych urządzeń, które ciągle dobrze pamiętam i bardzo dobrze wspominam. Dlaczego? Był to bowiem bodaj pierwszy przetwornik, jakiego dane mi było słuchać, który oferował lepszy dźwięk z wejścia USB niż z koaksjalnego. Nawet dziś takich DAC-ów jest niewiele. I trudno się temu dziwić – w końcu inne wejścia cyfrowe dopracowywano przez wiele lat, a USB w audio jest wykorzystywane na poważnie od zaledwie kilku.
W naszej branży doprowadzenie rozwiązań do perfekcji (powiedzmy: niemal perfekcji) trwa latami, to jest proces, do którego przyczynia się wiele firm, wielu konstruktorów, którzy dorzucają kolejne cegiełki, by w końcu powstał np. tak fantastyczny DAC jak testowany również w tym numerze Accustic Arts, który po koaksjalu wręcz o wspomnianą perfekcję się ociera. W zakresie wykorzystania komputerów jako źródła dźwięku dla audiofilskich systemów jednym z pionierów była amerykańska firma Wavelenght; dziś firm oferujących wysokiej klasy produkty jest już sporo. Większość z nich skupiła się na osobnym rozwiązaniu – konwerterach USB, ale niektóre oferują „daki” z wejściami USB, które są w stanie zaoferować z tego wejścia dźwięk co najmniej tej samej klasy, co z innych wejść cyfrowych.
Taką właśnie firmą jest koreański Calyx. Kilka lat temu nikt poza Koreą chyba nawet o niej nie słyszał, a dziś to właśnie ich przetworniki są w światowej czołówce DAC-ów USB. 24/192 DAC był, gdy go testowałem, modelem topowym, ale w ubiegłym roku firma pokazała nowego flagowca o nazwie Femto, który jest oczywiście przetwornikiem, ale może także pełnić w systemie rolę cyfrowego przedwzmacniacza, dzięki zaimplementowanej regulacji głośności. 24/192 przypominał z zewnątrz miniMAC-a zarówno wielkością jak i kształtem, natomiast Femto to już pełnowymiarowa bestia, ważąca ponad 18 kg (!), mierząca 430 x 102 x 404 mm, z obudową wykonaną z solidnych płyt aluminiowych, bezbłędnie wykonana i wykończona, choć pozbawiona fajerwerków wizualnych – ot elegancka prostota. Ciekawostką są nóżki tego DAC-a wykończone... korkiem – nie żadną gumą, plastikiem, kolcami, tylko właśnie korkiem. Co nie jest oczywiście przypadkiem, bo według konstruktora tego urządzenia to właśnie ten materiał daje pożądany efekt soniczny.

Urządzenie może się pochwalić kompletem wejść cyfrowych (2 x koaksjal, 2 x AES/EBU, 2 x Toslink, BNC i USB, wszystkie akceptujące sygnał do 192 kHz) oraz zbalansowanymi i niezbalansowanymi wyjściami analogowymi. Co ciekawe najwyraźniej ktoś w końcu podpatrzył rozwiązanie stosowane w urządzeniach Modwrighta [jedną z pierwszych firm, która go stosowała był Cambridge Audio – przyp. red.] – każde z gniazd jest podwójnie opisane: nad gniazdem mamy 'normalny' opis, a pod napis 'do góry nogami', który znacznie łatwiej jest odczytać, gdy pochylamy się nad urządzeniem stojąc przed stolikiem (a podejrzewam, że większość z nas tak właśnie robi, gdy musi podłączyć kabel).
Na froncie znajduje się spory, czytelny wyświetlacz, a obok niego siedem niewielkich przycisków do obsługi urządzenia. Ów ponadprzeciętnie duży wyświetlacz jest wykorzystywany do pokazywania takich danych jak: wybrane wejście, częstotliwość próbkowania sygnału dostarczanego do wybranego wejścia, ustawienie filtra cyfrowego, polaryzację sygnału (jest opcja odwracania fazy) oraz poziom głośności. Oczywiście do dyspozycji jest także pilot zdalnego sterowania – równie porządnie wykonany, z aluminium. Tego należałoby oczekiwać od urządzenia z tej półki cenowej, ale najwyraźniej nie jest to oczywiste dla wszystkich producentów, jako że niektórzy nawet do urządzeń za kilkadziesiąt tysięcy dają standardowe, plastikowe „remote’y”. Tu nie dość, że wykonano go bardzo ładnie i solidnie to jeszcze, dla ułatwienia, znajduje się na nim 7 przycisków w dokładnie takim samym układzie jak na froncie urządzenia. Wyłącznik zasilania umieszczono na bocznej ściance, a ponieważ jest on wykonany w kolorze obudowy, za pierwszym razem trudno jest go znaleźć.
Przyglądając się poziomowi wykonania i wykończenia obudowy tego DACa utwierdziłem się w przekonaniu, że jeśli zamawiać obudowę pod jakieś urządzenie to tylko z Korei. I DAC 24/192, i Eximus DP-1, i teraz Femto to przykłady na to, co należy robić, żeby było niezwykle solidnie, a jednocześnie elegancko.

Nazwa – Femto – wzięła się od jednostki, femtosekundy, oznaczającej biliardową część sekundy. W tych właśnie jednostkach mierzy się jitter tego urządzenia, według producenta najniższy pośród wszystkich urządzeń dostępnych na rynku - gdy konkurenci mierzą jitter swoich urządzeń w piko-sekundach. Zawsze można oczywiście dyskutować nad tym, czy ludzkie ucho jest w stanie wychwycić różnicę między piko a femtosekundą, ale nie raz zdarzało się, że ludzkie ucho, potrafiło wychwycić/zinterpretować rzeczy, których teoretycznie nie powinno. Dlaczego więc Calyx nie miałby dać naszym uszom szansy, skoro stworzył rozwiązania, które to umożliwiają?
Jak już wspomniałem Femto wyposażono także w cyfrową regulację głośności, która odbywa się w krokach co 0,5 dB od 0 (całkowitej ciszy) do 100 (0 dB), a to pozwala na bezpośrednie sterowanie końcówką mocy. W przypadku używania tego urządzenia w systemie z osobnym przedwzmacniaczem producent sugeruje ustawienie głośności Femto na maksimum, co pozwala omijać regulację głośności.
Podobnie jak w przypadku 24/192 tak i tu DAC to ESS Technology ES9018 Sabre, z tym, że tutaj użyto dwóch kości – po jednej na kanał. Wejście USB jest oczywiście asynchroniczne, oparte o układ XMOS-a. Jak w większości przypadków tak i tu komputery Apple’a nie potrzebują żadnych dodatkowych sterowników do współpracy z Calyxem, natomiast komputery z jednym z systemów Windows wymagają instalacji sterownika, która na moim dedykowany do audio komputerze z Win 8 64-bit, JRiverem 18 i JPlayem przebiegła bez problemu.

O urządzeniach Calyx pisaliśmy
  • TEST: Calyx DAC 24/192, czytaj TUTAJ
  • ODSŁUCH

    Płyty wykorzystane w odsłuchu (wybór)

    • Bobo Stenson Trio, Indicum, ECM, B008U0FJ9Y, FLAC.
    • Arne Domnerus, Jazz at the Pawnshop, FIM XRCD 012-013, CD/FLAC.
    • Ella Fitzgerald & Louis Armstrong, Ella and Louis, Verve/Lasting Impression Music, LIM UHD 045, CD.
    • The Persuasions, A capella dreams, Chesky Records, B0000D9PHK, CD/FLAC.
    • AC/DC, Back in black, SONY, B000089RV6, CD/FLAC.
    • Tsuyoshi Yamamoto Trio, Autumn in Seattle, FIM XRCD 043, CD/FLAC.
    • Hanna Banaszak, Live, Polskie Radio, 5907812243944 , CD/FLAC.
    • Keith Jarrett, The Köln Concert, ECM/Universal Music Japan, UCCE-9011, CD/FLAC.
    • Rodrigo y Gabriela, 11:11, EMI Music Poland, 5651702, CD/FLAC.
    • Led Zeppelin, Led Zeppelin, Atlantic/Warner Music, WPCR-11611, CD/FLAC.
    • Beethoven, Symphonie No. 9, Deutsche Gramophone, DG, 445 503-2, CD/FLAC.
    • Muddy Waters & The Rolling Stones, Live At The Checkerboard Lounge, Chicago 1981, Eagle Rock Entertainment, B0085KGHI6, CD/FLAC.
    • V.A. Mozart, Le Nozze di Figaro, Harmonia Mundi HMC 901818.20, CD/FLAC.
    • Pink Floyd, Wish you were here, EMI Records Japan, TOCP-53808, CD/FLAC.
    Japońskie wersje płyt dostępne na

    Choć dystrybutor poinformował mnie, że urządzenie miało już okazję sporo pograć to i tak dałem mu dwie doby na pełna rozgrzewkę. Test tego urządzenia poprzedzał test przetwornika Accustic Arts, stąd nie miałem do dyspozycji aż tak dobrego transportu CD, jak z niemieckim urządzeniem, ale po pierwsze po tym DAC-u oczekiwałem przede wszystkim wyjątkowej jakości dźwięku z wejścia USB, a po drugie, o czym później, Femto miał okazję zagrać we, już kilkukrotnie wspominanym, kompletnym systemie Reimyo, a więc ze znakomitym transportem tej marki.

    Femto po USB

    Odsłuch rozpocząłem z Femto w roli przetwornika, z komputerem jako źródłem i z amplifikacją w postaci zestawu LS100 + KWA100SE Modwrighta oraz fantastycznymi Alterami Ardento, które w nieco zmienionej wersji ponownie do mnie trafiły. Dlaczego właśnie z komputerem jako źródłem? Bo pamiętając doświadczenia z DAC 24/192 zakładałem, że i tu to właśnie wejście będzie tym lepszym. Poza tym, mówiąc szczerze, to przetworników grających świetnie po koaksjalu jest dużo, a tych, które mają naprawdę dobre wejście USB wciąż nie ma zbyt wielu. Marka Calyx dawała nadzieję, że DAC będzie należał do tej drugiej grupy.

    Pierwsze wrażenie, zanotowane po rozpoczęciu odsłuchu, to: „piekielnie muzykalna bestia”, cytując dosłownie. Koreański DAC to jedno z tych urządzeń, przy których po prostu trudno jest się skupić na analizie brzmienia. Muzyka od pierwszych taktów wciąga słuchacza w niezwykły, przekonujący, pełen barw świat. U mnie na pierwszy ogień poszła znakomicie nagrana (jak to zwykle w przypadku płyt ECM-u), klimatyczna płyta Tria Bobo Stensona Indicum, w postaci plików 24/48. Przy pierwszym odsłuchu, może przez pierwsze 5 sekund, udało mi się skupić na zadaniu 'odsłuchu sprzętu', bo potem wykreowany przez muzyków świat pochłonął mnie bez reszty. Musiałem płytę puścić drugi raz, by o jej brzmieniu móc napisać coś więcej niż „genialne!” Piękny, mocny, dający odpowiedni wolumen dźwięku, grający z rozmachem, swobodnie, magiczny i magnetyczny fortepian – patrząc już z perspektywy równie znakomity, jak ten grany przez Accustic Arts (po koaksjalu z firmowego transportu). A obok fortepianu perkusja – każde uderzenie w talerz było nie tylko dźwięczne, z cudownym wybrzmieniem, ale i pokazane z najdrobniejszymi detalami, nawet jeśli perkusja, jak to zwykle, ustawiona była na scenie nieco w głębi. No i w końcu mój ukochany kontrabas, rzadko wysuwający się na pierwszy plan, tworzący raczej tło, podkład dla fortepianu, ale równie barwny, dynamiczny, pięknie wybrzmiewający co zwykle, z bardzo dobrze zaznaczonym udziałem pudła. Całe nagranie pełne było powietrza, oddechu, swobody, wszystko było bardzo plastyczne, trójwymiarowe, a jednocześnie precyzyjnie pokazane na sporej scenie. No i ten element, który zmusił mnie do drugiego odsłuchu tej samej płyty – muzyka ma niesamowity klimat, a Femto zagrał ją w tak wciągający, przekonujący sposób, że skupienie się na czymkolwiek poza światem wykreowanym przez muzyków, było piekielnie trudne.

    Kolejne jazzowe płyty w zasadzie potwierdzały tylko obserwacje z tej pierwszej, udowadniając jedynie, że Calyx potrafi zagrać każdy dobrze nagrany instrument, bo i trąbki i saksofony i klarnet i ksylofon i wiele innych miało w wydaniu Femto podobny efekt 'wow!', jak to się teraz mówi. Przy takich nagraniach DAC udowadniał też, że i rozdzielczość, i selektywność są jego bardzo mocnymi stronami. Słuchając nagrań zespołów większych niż tria, wspomniany efekt pojawiał się, gdy wsłuchiwałem się w muzykę jako całość, ale też i przy każdej próbie skupienia się na pojedynczym instrumencie. Chwilami zachowywałem się jak dziecko w sklepie z zabawkami, które co chwilę dostrzega na półkach coś nowego, co je absolutnie i bezgranicznie zachwyca. Przeglądałem swoją bibliotekę plików, zastanawiając się, jak na danym nagraniu zabrzmi ten, czy tamten instrument. A że za każdym razem, pomimo rosnących z każda płytą oczekiwań, i tak byłem pozytywnie zaskakiwany, więc zabawa w zasadzie mogłaby nie mieć końca... Tyle, że każde spotkanie z recenzowanym urządzeniem musi się zamknąć w pewnych ramach czasowych, niestety.

    Pozostało więc sprawdzić, jak Femto radzi sobie z innymi gatunkami muzycznymi. Po akustycznym jazzie nadszedł więc czas na wokale. Na playlistę trafił zespół The Persuasions z płyty Acapella dreams (24/96) - najczystsza forma wokalu – śpiew a capella, na dodatek na kilka głosów. I po raz kolejny Calyx wywiązał się z zadania odtworzenia nagrania w absolutnie przekonujący, wciągający sposób. Dzięki znakomitej selektywności mogłem swobodnie śledzić dowolny z głosów i to ze wszystkimi, najmniejszymi nawet detalikami, podziwiając niezwykły kunszt pięciu facetów z Brooklynu.

    Namacalność prezentacji była równie niezwykła – wokaliści stali te trzy metry ode mnie, każdy miał swoją sylwetkę, głos dochodził z odpowiedniej wysokości, mogłem niemal zobaczyć jak kołyszą się do rytmu, fizycznie angażują w śpiew. Bardzo ważną rolę w tym nagraniu odgrywała także umiejętność Femto zarówno bardzo dobrego oddania barw poszczególnych głosów, jak i ich doskonałego różnicowania. Te dwie właściwości sprawiały, że było to tak wyjątkowe i tak bardzo realistyczne przeżycie.

    Przejście na zdecydowanie bardziej dynamiczną muzykę, w postaci AC/DC pokazało, że i odrobiny „hałasu” Calyx się nie boi. Rytm, timing, zejście i bardzo dobre różnicowanie basu, mocna, dźwięczna góra i całkiem nieźle dopieszczona średnica, dzięki której nawet wokal Briana Johnsona był nad wyraz czytelny. Femto bez wysiłku, bez ograniczeń dostarczał właściwie dowolne ilości energii, którą w niebywałych ilościach emitują z siebie Angus Young i reszta ekipy. Także czarna płyta Mettaliki w wydaniu koreańskiego DAC-a pokazała właściwy „wykop”, niskie, dociążone zejście basu, płynnie, acz ostro, momentami wręcz chropowato, brzmiące gitary i równie chropowaty głos wokalisty. Faktem jest, że Calyx gra bas tak jak lubię, tak jak gra go i zestaw Modwrighta i kolumny Ardento – schodzi nisko, jest bardzo dobrze kontrolowany, świetnie różnicowany, ma wypełnienie, masę i te właśnie elementy mają tu priorytet, a nie supersoniczna prędkość, czy wybitna konturowość.
    Równie energetycznym, a przez to kapitalnym przeżyciem okazał się odsłuch nowego, gęstego Michaela Jacksona ze starej płyty Thriller. Do tej pory taką porcję energii, tak doskonały timing, świetnie prowadzony rytm oferowała wyłącznie czarna płyta, zostawiając CD daleko w tyle, właściwie pod każdym względem. Dopiero gęsta wersja z HDTracks pokazuje, że i w wersji cyfrowej ta niemal kultowa płyta brzmi doskonale. Oczywiście pod warunkiem, że system za nią „nadąża”, a mój, z Femto, radził sobie z tym zadaniem wybornie. Przy Beat it, czy Billie Jean gałka głośności w przedwzmacniaczu wędrowała niebezpiecznie daleko, ale po prostu nie mogłem sobie odmówić frajdy, jaką sprawiał mi odsłuch w znakomitym wydaniu Calyxa.

    Także klasyka, choćby często wykorzystywana przeze mnie IX Symfonia Beethovena pod Boehmem, w pełni korzystała zarówno ze znakomitej rozdzielczości, selektywności, płynności jak i ogólnej muzykalności testowanego przetwornika. To wykonanie to także znakomity test tego, jak dobrze testowane urządzenie radzi sobie z różnicowaniem dynamiki, z oddawaniem jej skoków, z makrodynamiką, ale także z mikrodynamiką, z pokazywaniem wszystkich detali nawet przy najcichszych momentach. W przypadku Femto nie potrafiłem znaleźć dziury w całym – siedziałem jak przykuty do kanapy nie chcąc uronić ani chwili z tak wciągającej, tak wyjątkowej prezentacji płyty, którą doskonale znam.

    Podsumowując granie Femto z wejścia USB: mógłbym po prostu napisać, że to najlepszy DAC USB, jaki było mi do tej pory dane słyszeć. Już DAC 24/192 był w tym względzie czymś wyjątkowym, ale Femto osiąga jeszcze wyższy poziom, poziom, moim zdaniem oczywiście, absolutnie porównywalny z tym, co pokazał przetwornik Accustic Arts TUBE-DAC II MK2 z dedykowanym transportem, grający po złączu BNC. Oczywistą przewagą koreańskiego urządzenia jest fakt, że po USB można odtwarzać także i gęste pliki, a te brzmią lepiej niż zwykłe, czyli w rozdzielczości 16/44,1. Nie należę co prawda do osób, które twierdzą, że między 16/44,1 a 24/192 istnieje przepaść, ale różnica bez wątpienia występuje na korzyść tych drugich i Femto to bardzo ładnie pokazuje. Albo, ujmując to najprościej jak można: 24 bity to więcej muzyki w muzyce. Przekaz jest gęstszy (taaak, gęsty plik, gęsty przekaz – hmm...), lepiej dociążony, barwniejszy, łatwiej „wchodzi”, bo wypada naturalniej. Moim zdaniem Femto pokazał właśnie, że tym istotniejszym elementem równania są 24 bity, a nie 192 kHz, czego dowodem była choćby płyta Tria Bobo Stensona (24 bity ale „tylko” 48 kHz). Jeśli więc ktoś z Państwa poszukuje DAC-a z wejściem USB do systemu wysokiej klasy to Femto powinien się znaleźć na krótkiej liście urządzeń do odsłuchu.

    Femto w roli przedwzmacniacza

    Nie będę się o tym zestawieniu przesadnie rozpisywał, bo co prawda Calyx całkiem dobrze radził sobie z wysterowaniem końcówki Modwrighta, to jednak wyraźnie lepszy efekt całościowy uzyskiwałem z przedwzmacniaczem LS100 tej firmy. Femto wysterowuje końcówkę bardzo poprawnie i właściwie trudno się do czegokolwiek przyczepić. Jednakże po włączeniu w tor LS100 (i ustawieniu głośności w Calyxie na maksimum, czyli pominięciu jego cyfrowej regulacji) pojawiało się zdecydowanie więcej wypełnienia, dźwięk był gładszy, barwniejszy, choć może odrobinę mniej transparentny. Być może to kwestia LS100, który choć nie należy do najdroższych przedwzmacniaczy lampowych na rynku, to jednak, moim zdaniem, jest trudny do pobicia nawet dla urządzeń dwa razy droższych. Innymi słowy to urządzenie wysokiej klasy, które, co nie powinno dziwić, zgrywa się doskonale z końcówką KWA100SE i pewnie te obydwa elementy złożyły się na wyraźną różnicę w brzmieniu systemu z LS100 i bez niego. Regulacja głośności w Femto jest na tyle dobra, że można funkcjonować bez przedwzmacniacza (zakładając, że nie ma się żadnych źródeł analogowych, bo tych do testowanego „Koreańczyka” nie podepniemy), aczkolwiek przy takim zestawieniu nie wykorzystuje się pełni możliwości tego znakomitego DAC-a. Sam producent chyba zdaje sobie z tego sprawę, bo jak przyznał w jednym z wywiadów, prowadzi pracę nad przedwzmacniaczem (niezbędnym tak czy owak, zważywszy na wprowadzone niedawno do oferty monobloki).

    Femto po koaksjalu

    Jak wspominałem nie dysponuję transportem CD najwyższej klasy, stąd też trudno było oczekiwać, że uda mi się uzyskać równie znakomity dźwięk, jak z wejścia USB. I faktycznie – było nieco mniej płynnie, dźwięk nie był tak znakomicie dociążony, nie było tak doskonałego różnicowania, ani tak imponującej namacalności. To nadal był dźwięk, który bez wahania określiłem mianem bardzo dobrego, ale nie robił aż takiego wrażenia, jak w czasie grania z plików. Ktoś mógłby założyć, że to kwestia „gęstości” plików – w końcu z CD mamy „tylko” 16/44,1. To prawda, ale nawet pliki, które były moimi własnymi ripami płyt CD, grały lepiej z komputera niż z CD, a „gęste” wersje brzmiały jeszcze lepiej. Poza tym, ile da się wyciągnąć ze srebrnej płyty pokazał później zestaw Accustic Arts. A nawet sam DAC niemieckiej firmy, z tym samym Oppo w roli transportu, brzmiał nieco lepiej niż DAC z Korei. Pozostały mi więc dwa wyjścia – albo założyć, że podobnie jak w przypadku DAC-a 24/192 wejście USB oferuje lepsze brzmienie niż koaksjalne i odpuścić temat, albo dać jeszcze szansę Femto z transportem wysokiej próby.
    Jak już wspominałem, Calyx i Drive II Accustic Arts nie gościły u mnie w tym samym czasie, postanowiłem więc powtórzyć wykonywany już kilkukrotnie manewr i zabrać Calyxa do znajomego, dumnego posiadacza kompletnego systemu Reimyo, a więc i jednego z najlepszych transportów jakie znam. Femto bez większego problemu wpasował się w japoński system. Mówiąc szczerze, to jak tak w kilka osób siedzieliśmy i słuchaliśmy, zaczęliśmy niemal jednocześnie żartować z naszego gospodarza, że będzie musiał „rozbić” swój firmowy system i zamienić DAC-a na Calyxa. Z transportem Reimyo była bowiem płynność, gładkość, nasycenie i namacalność, których wcześniej doświadczyłem we własnym systemie grając przez wejście USB. Charakter brzmienia z wejścia koaksjalnego nie różnił się już tak znacząco od tego, co oferował port USB, choć z moim, nie tak dobrym transportem wydawało się, że znowu producent nastawił się przede wszystkim na fanów PC-Audio. Logika jednakże od początku wskazywała co innego.

    Podsumowanie

    To znakomicie wyposażone urządzenie, z aż 8 wejściami cyfrowymi, całkiem sporo kosztujące. Byłoby więc absolutnie nielogiczne, gdyby tylko port USB oferował najwyższą jakość dźwięku. I choć będę się upierał, że to jednak wejście USB zapewnia najlepszy, najbardziej kompletny, najbardziej dojrzały dźwięk, to jednak wejścia koaksjalne są gorsze zaledwie o przysłowiowy włos, oferując podobny, piekielnie muzykalny, wciągający charakter brzmienia i tylko w kilku malutkich detalach, przynajmniej na moje ucho, ustępując graniu z komputera. Jest więc to urządzenie kompletne – podpinamy dedykowany do audio komputer plus wysokiej klasy transport CD i mamy wybitne źródło, które nie będzie słabym punktem nawet naprawdę drogich systemów. Pozostałe wejścia można wykorzystać do podłączenia dodatkowych urządzeń, które na pewno także skorzystają z klasy tego przetwornika. Brawo Calyx! Wykonaliście kawał dobrej roboty – to najlepszy DAC USB jaki na dziś znam i jeden z kilku najlepszych, gdy podłączamy do niego urządzenia poprzez inne wejścia.



    BUDOWA

    Calyx Femto to przetwornik cyfrowo-analogowy z cyfrową regulacja głośności. W przeciwieństwie do swojego poprzednika, DAC-a 24/192, jest to znacznie większe i lepiej wyposażone urządzenie. Robi znakomite pierwsze wrażenie – wyposażono je bowiem z bardzo solidną i pięknie wykonaną obudowę z aluminium, dostępną w dwóch kolorach – srebrnym i czarnym. Całość spoczywa na nóżkach wykończonych korkiem, który według projektanta tego urządzenia sprawdził się najlepiej. Na froncie urządzenia znajduje się duży, czytelny wyświetlacz. Po jego prawej stronie (patrząc od frontu) umieszczono siedem niewielkich przycisków służących do sterowania urządzeniem. Dokładnie takie same przyciski, w takim samym układzie znajdziemy na równie solidnym, aluminiowym pilocie zdalnego sterowania. Główny włącznik przetwornika umieszczono na lewej, bocznej ściance. Z tyłu znajduje się zestaw ośmiu wejść cyfrowych: 2 x coax, 2 x AES/EBU, 2 x Toslink, 1 x BNC, 1 x USB oraz wyjścia analogowe zbalansowane (XLR) i niezbalansowane (RCA).
    Jest to konstrukcja określana przez jej projektanta mianem dual-mono, jako, że każdy kanał obsługuje osobny 32-bitowy, 4-kanałowy DAC ESS9018 Sabre, a dodatkowo każdy kanał ma własny super-precyzyjny zegar, pracujący z dokładnością 0,5 pikosekundy, czyli 500 femtosekund. Od jednostki, w której mierzy się jitter tego przetwornika – femtosekundy – wzięła się jego nazwa. Nie tylko obydwa kanały mają swoje osobne zegary – także i sekcja USB ma swój, dedykowany zegar. Każdy z nich zamknięty jest w ekranującej puszce. Przetwornik wyposażono w zasilacz liniowy z osobnymi transformatorami dla sekcji cyfrowej i analogowej. Każde trafo zamknięto i zaekranowano z dala od reszty elektroniki.
    Wejście USB pracuje w trybie asynchronicznym i jest obsługiwane przez kość XMOS. Do pracy z komputerem z systemem Windows niezbędna jest instalacja na nim sterownika dostarczanego przez firmę Calyx, natomiast komputery MAC tego nie wymagają.

    Dane techniczne (wg producenta)

    • Wejścia cyfrowe i akceptowana rozdzielczość sygnału
    • S/PDIF: do 24 bitów, 44,1, 48, 88,2, 96, 176,4, 192 kHz
    • USB: do 32 bitów, 44,1, 48, 88,2, 96, 176,4, 192 kHz
    • Pasmo przenoszenia
    • Wyjście zbalansowane: 20 Hz-32 kHz (-0,5 dB)
    • Wyjście niezbalansowane: 20 Hz-38 kHz (-0,5 dB)
    • Zakres dynamiczny
    • Wyjście zbalansowane: 130 dB (A-ważone)
    • Wyjście niezbalansowane: 124 dB (A-ważone)
    • THD: 0,0003% (1 kHz, 0 dB)
    • S/N:
    • Wyjście zbalansowane: 130 dB (A-ważone)
    • Wyjście niezbalansowane: 124 dB (A-ważone)
    • Separacja kanałów
    • Wyjście zbalansowane: 144 dB/1 kHz | 126 dB/20 kHz
    • Wyjście niezbalansowane: 140 dB/1 kHz | 124 dB/20 kHz
    • Napięcie wyjściowe:
    • Wyjście zbalansowane: 6,8 V rms
    • Wyjście niezbalansowane: 2 V rms
    • Zakres regulacji głośności: - ∞ ~ 0 dB, w krokach co 0,5 dB
    • RMS Jitter: 500 femtosekund
    • Wymiary: 430 mm x 102 mm x 403,8 mm (S x W x G)
    • Waga: 18,5 kg

    Dystrybucja w Polsce
    GFmod Audio Research
    ul. Kisielewskiego 18/28, pok. 32, III piętro
    42-218 Częstochowa | Polska

    tel.: 510-44-99-90

    e-mail: gradofan@gfmod.pl

    www.gfmod.pl



    system-odniesienia