PRZEDWZMACNIACZ GRAMOFONOWY

AUDIONEMESIS
PM-1

WOJCIECH PACUŁA







Włoska firma Audionemesis zajmuje w moim sercu szczególne miejsce. Po raz pierwszy jej produkty, a także odpowiedzialnego za nie człowieka, zobaczyłem na wystawie High End 2005 w Monachium (relacja TUTAJ). A aspekt ludzki jest tu chyba najważniejszy: podobnie jak we wszystkich najlepszych firmach, jakie znam, produkt końcowy jest odbiciem osobowości człowieka, który je stworzył. W tym przypadku jest to Fabio Camorani – fascynujący przedstawiciel świata audio. Jego pierwotne zainteresowania to kolumny tubowe oraz wzmacniacze lampowe, dla których założył firmę AudioNautes. W jej ramach proponuje dość kosztowne produkty, które przez swoją idiosynkratyczność skierowane są raczej do wąskiego kręgu odbiorców. I chyba chęć rozszerzenia kręgu „ludzi dobrej woli”, stawiających na muzykę (Fabio jest także dystrybutorem płyt XRCD i LP, w tym znakomitych reedycji Cisco 45 rpm, prezentowaliśmy kilka z nich – w dziale „Muzyka”), skłonił go do rozkręcenia nowej firmy. To wciąż urządzenia budowane według unikalnej koncepcji (wywiad z panem Camorani, gdzie wyjaśnia ich założenia zjadą Państwo TUTAJ), jednak przez swoją niemal klasyczną obudowę (choć to też nie do końca prawda) łatwiejsze do zaakceptowania. Jako jeden akuszerów AudioNemesis, przynajmniej w Polsce (cóż za skromność… ale nie ma też co się krygować), jestem admiratorem tej marki. Od czasów testu przetwornika DC-1, pierwszego jej komercyjnie dostępnego produktu (test (TUTAJ; prezentacja systemu z jego udziałem (TUTAJ) minęło sporo czasu, jednak najwyraźniej przygotowanie w Europie dobrego, niedrogiego urządzenia nie jest łatwe, a najwięcej problemów sprawiają podwykonawcy. Dlatego dopiero teraz mamy możliwość przyjrzenia się kolejnemu „dziecku”, w jakiś przewrotny sposób stojącego w ideowej opozycji (choć to raczej w naszych głowach) do DC-1. Bo to przecież analog.

O tym, czego należy się spodziewać, spytaliśmy u źródła, czyli u Fabio Camorani:
„Postaram się lepiej naświetlić kilka aspektów tej konstrukcji. Przedwzmacniacz PM-1 może być używany z wkładkami MM i MC o wysokim poziomie wyjściowym. Co więcej – może być podłączony bezpośrednio do wkładki Denona DL-103! Nawet, jeśli nie ma w nim obciążenia 100 Ω, z powodzeniem można zastosować obciążenie 1 kΩ, ponieważ urządzenie charakteryzuje się niezwykle niskim szumem własnym. To jeden z kluczowych aspektów tego urządzenia. A przecież osiągnęliśmy to bez sprzężenia zwrotnego i bez użycia układów scalonych! PM-1 ma mianowicie całkowicie dyskretny układ, z najlepszymi dostępnymi tranzystorami FET. Na wszystkich nakleiliśmy elementy HDG, minimalizujące wibracje, tak dokuczliwe w układach pracujących z niskim poziomem sygnału. Krzywa RIAA jest kształtowana w pasywnym układzie i rozdzieliliśmy ją na dwie sekcje. To bardzo rzadki, bo kosztowny sposób, dający jednak znakomite rezultaty. Topologię tego typu można znaleźć np. w przedwzmacniaczach Burmestera i jeszcze tylko kilku innych, bardzo drogich urządzeniach, opartych zazwyczaj na lampach. Rozdzielona korekcja RIAA zapewnia bardzo precyzyjną equalizację bez potrzeby użycia sprzężenia zwrotnego. Wszystkie sekcje zasilacza są typu „shunt”, z elementami dyskretnymi. Topologia ta jest bardzo kosztowna i ciężko ją zastosować w niskosygnałowych układach. Jednak dobrze zaprojektowana daje znacznie lepszy dźwięk. Dokładny opis zostanie przedstawiony na naszej nowej stronie internetowej. W każdym razie, zastosowaliśmy topologię kaskodową. Każda z sekcji została przygotowana z myślą o pracy, jaką ma wykonywać, to nie są „taśmowe” układy. Stąd pierwszy stopień charakteryzuje się bardzo niskim szumem własnym. Wszędzie zastosowaliśmy jedynie najlepsze elementy. Transformator sieciowy wykonujemy samodzielnie i posiada wszystkie wymagane certyfikaty. Oczywiście zastosowaliśmy także filtr sieciowy. Ścieżka sygnałowa jest maksymalnie krótka i możliwie identyczna dla obydwu kanałów (przy założeniu maksymalnie krótkiej ścieżki i gniazd wejść i wyjść umieszczonych z tyłu nie da się złożyć układu w 100 % identycznego dla obydwu kanałów, jednak staraliśmy się…). Impedancja wyjściowa jest taka sama jak w DC-1, a precyzja korekcji RIAA mieści się w polu (+/-0,1dB). Tak dokładną krzywą osiągają jedynie niezwykle kosztowne urządzenia!”

Wiele z tych deklaracji słyszeliśmy od innych producentów. Chyba każdy z nich chwali się krótką ścieżką, dobrymi elementami itp. Z ich realizacją jest jednak różnie, a w przypadku Audionemesis można mieć pewność, że tak właśnie jest – DC-1 pokazał, że można Fabio ufać.

ODSŁUCH

Fabio wspomina o DL-103 Denona. Ciekawe, ale przy teście PM-1 wkładka ta była zamontowana na jednym z gramofonów w moim systemie. Wypróbowałem więc tę kombinację. Dźwięk był niesamowicie gładki, nasycony i po prostu dobry – prawdę mówiąc jego charakterystyka przypominała to, co usłyszałem przy przetworniku DC-1. Problemem był natomiast bardzo niski poziom sygnału – musiałem odkręcić gałkę we wzmacniaczu Leben CS-300 (test TUTAJ) niemal na maxa, podczas kiedy z DC-1, który wysokim poziomem wyjściowym nie grzeszy, wystarczyło dać na połowę, żeby z kolumnami Harpia Acoustics Marcus (polecam gorąco! Test TUTAJ) zapewnić bardzo wysoki poziom głosu w moim pokoju (ok. 28 m²). I myślę, że w praktycznych aplikacjach małżeństwo PM-1 z DL-103 nie jest do końca do przyjęcia. Nie chodzi nawet o dźwięk, chociaż dała się zauważyć nieco zbyt mała dynamika, a raczej o przyzwyczajenia – odkręcając gałkę na maksimum czujemy się trochę niepewnie… Próba ta pozwoliła jednak zweryfikować najważniejszą deklarowaną cechę preampu Fabio – niski poziom szumu. Niesamowite, jak mało to urządzenie szumi! Nawet przy skrajnym położeniu ślizgacza potencjometru wzmacniacza, PM-1 szumi tak jak inne przedwzmacniacze przy normalnym położeniu w 1/3 drogi. Tak niski szum nie był prezentowany nawet przez zasilany bateryjnie przedwzmacniacz Pathosa InTheGroove MkII, który swego czasu testowałem dla „Audio”. Nawet Jasmine (testowany w tym numerze HFOL) LP 4.0, także zasilany bateryjnie, ma wyższy szum tła (nie chodzi tylko o szum samego urządzenia jako taki, ale to, jak dzięki jego zmniejszeniu odkrywa się głębia nagrania), a przecież jest w tej mierze znakomity.

Tonalnie PM-1 jest niesamowicie zbliżony do DC-1, to ta sam szkoła, nawet nie tyle dźwięku, a estetyki. W najlepszych produktach, tj. przygotowanych z sercem i rozumem w koniunkcji, dźwięk nie daje się łatwo rozbić na to, co zwykle w testach prezentujemy oddzielnie, tj. barwy, balansu tonalnego, dynamiki, sposobu artykulacji, sceny dźwiękowej itp. W urządzeniach stanowiących skończoną całość, kompletną propozycję aspekty te, ich analiza, są wtórne, służebne w stosunku do podstawowego zagadnienia: estetyki brzmienia. Ponieważ słyszałem tylko dwa produkty Fabio, trudno więc ferować ostateczne wyroki. Ponieważ jednak obydwa znam, jak mi się wydaje, bardzo dobrze, bo spędziłem z nimi mnóstwo czasu i ponieważ, w dodatku, obydwa są skrojone w ten sam sposób, więc coś-niecoś można spróbować powiedzieć. Przede wszystkim w dźwięku jest swego rodzaju spokój. Nie jest to spowolnienie, ani złagodzenie, ani tym bardziej wyrównanie dynamiki, bo ta jest okrutna, ale chodzi raczej o wyrzucenie poza nawias słuchania drażniących elementów, czegoś, co staje zazwyczaj pomiędzy nami i muzyką. To samo, choć na innym poziomie miało miejsce w brzmieniu mojej nowej cyfrowej referencji (no, dobrze: jednego z dwóch-trzech najlepszych odtwarzaczy, jakie słyszałem w moim systemie – tak jest znacznie bezpieczniej…), dzielonego odtwarzacza Jadis JD1 MkII/JS1 MkIII (test TUTAJ), od którego np. mój Prime Ancient Audio jest bardziej szczegółowy, wydaje się, że lepiej pokazuje detale, a który jednak nie potrafi tego scalić w aż tak olśniewający sposób jak Jadis. Podobnie jest z PM-1: porównanie z Manleyem Steelheadem (test TUTAJ) ujawnia wprawdzie słabości włoskiej konstrukcji (to ostatecznie niedrogie urządzenie zestawione z referencyjnym), pokazuje jednak także ogromne pokłady muzyki, jaka przez niego przepływa.

Oczywiście, tak jak w DC-1, podstawą brzmienia jest gęsta i nasycona średnica. Z każdą wkładką, jaką do niego podłączałem, a więc Dynavector, Micro Benz, Sumiko, Rega, Ortofon (były to przede wszystkim wkładki MC HO, jednak kilka z nich nosiło oznaczenie MM…), pomimo ewidentnych różnic w charakterze brzmienia, pokazywały przede wszystkim w pełnej glorii środek pasma – pełny, nasycony, gęsty. Być może dlatego momentami wydawało się, że dźwięk jest ocieplony. To samo ma się przy pierwszych przesłuchaniach DC-1. Bo przecież głos Davida Rotha z genialnej produkcji „Pearl Diver” (Stockfisch, SFR SFR 357.8031.1, Direct Metal Master 180 g LP) był duży, tuż przed nami, a jego gitara pokazywana była w nieco ciepły sposób. Porównanie z ultra-precyzyjnym Manleyem pokazało jednak, że tak właśnie jest, że tak tę płytę zarejestrowano. To samo powtórzyło się zresztą przy innych płytach, m.in. „Mari” Mari Nakamoto (Three Blind Mice/Cisco, TBM-3005-45, Limited Edition 45 rpm, 180 g 2LP, #0080). Tak naprawdę, PM-1 potrafi zabrzmieć naprawdę dokładnie i szczegółowo, bo przecież nie docieplił płyty Madeleine Peyroux „Careless Love” (Rounder/Mobile Fidelity, MFSL 1-284, Special Limited Edition [promo copy] 180 g LP). Częściowo za takie wrażenie odpowiada sposób „wypełniania” przestrzeni między instrumentami, muzykami itp. Jest ona wypełniona fluidem – to dobrze, tak pokazywane jest powietrze, które zazwyczaj w urządzeniach cyfrowych nie istnieje, jednak fluid ten jest ciut gęstszy niż w Manleyu, bardziej przylega do instrumentów, nie dając im ostatecznej wolności. To nie zarzut, a opis, ponieważ brzmi to niespodziewanie atrakcyjnie, chociaż w skali absolutnej, jest to pewna cecha własna. Góra pasma jest wyraźna i dokładna, chociaż ów efekt „fluidu” występuje tu jeszcze mocniej. Znakomita jest z kolei dynamika – tutaj niesamowita czerń tła pozwala wyskoczyć uderzeniu gitary z niebytu, jak królik z kapelusza, znikąd i zawisnąć przed nami. Nie jest to wypreparowane z kontekstu, bo mamy, wspominane, „powietrze”, zakotwiczające dźwięk w realnej przestrzeni.

I tak naprawdę, jedynym zastrzeżeniem, jakie można mieć do PM-1 to brak sekcji MC. Wiem, wiem, to jest nie tak bardzo drogi przedwzmacniacz i z wszystkimi wypasionymi wkładkami MC HO (a jest ich coraz więcej) zagra znakomicie. Jego umiejętności są jednak na tyle wybitne, że myślę, że dodanie wejścia transformatorowego dla MC jest nieuniknione, jak nieunikniony jest wówczas wzrost ceny. Jedną z możliwości jest też dodanie do tego unitu zewnętrznego transformatora. Audio-Technica wypuściła ostatnio przepięknie wykonane, wiele obiecujące kombo: transformator AT5000T i wkładkę AT33ANV. I to jest ten przedział jakościowy co PM-1. Razem ma to szansę zagrać znakomicie. Niestety, Audio-Technica to przede wszystkim producent profesjonalnego wyposażenia studia i dla dystrybutora takie coś, jak wkładki i to tak drogie, to margines. Nie ma więc ich w swojej ofercie. Ale może, jeśli Państwo napiszą do polskiego przedstawiciela (jest nim firma Konsbud-Audio, mail: info@konsbud-audio.com.pl) z prośbą o test tego systemu w magazynie „HIGH Fidelity OnLine”, to może coś z tego będzie… Proszę spróbować.

BUDOWA

Przedwzmacniacz gramofonowy PM-1 ma formę identyczną jak DC-1 – jest to niewielka, dość głęboka skrzynka, ze ścianką przednią mającą szerokość połowy klasycznych urządzeń. Front, jak we wszystkich urządzeniach AudioNemesis wykonano a grubego, czernionego płata akrylu, na którym podświetlane jest logo firmy (na niebiesko) oraz symbol urządzenia (na biało). Wyłącznik sieciowy znajduje się pod spodem, przy przedniej ściance. Z tyłu widać jedynie wysokiej jakości gniazda wejściowe i wyjściowe RCA oraz dwa banki małych przełączników DIP (takie same były w preampie TP 305 Edgara; test TUTAJ), obsługujących impedancję: 1-47 kΩ oraz pojemność: 100-200-400 pF. które zapewne dobrze spełniają swoją funkcję, a które jednak do najłatwiejszych w obsłudze nie należą. Jeśli jednak nie walczymy z różnymi wkładkami i zmieniamy je tylko co jakiś czas, to powinniśmy sobie z tym poradzić. Kabel sieciowy jest odłączalny.
Część informacji o budowie podał pan Fabio w krótkim wywiadzie na początku testu. Trzeba na razie na tym poprzestać, ponieważ nie udało mi się odkręcić obudowy urządzenia. Nie mam więc na razie zdjęć układów. Zwykle w takim przypadku rezygnuję z testu. Proszę mi jednak nie brać za złe, ale tym razem zdecydowałem się na jego publikację, bazując na swoich doświadczeniach z DC-1 i tego, że ufam Fabio – to nie jest człowiek, który rzuca słowa na wiatr…



DANE TECHNICZNE (wg producenta):
Impedancja wejściowa: wybierana na tylnym panelu – 47 kΩ-1k
Pojemność wejściowa: wybierana na tylnym panelu – 100pF - 200pF - 400pF
Rozdzielona, pasywna korekcja RIAA
Brak sprzężenia zwrotnego
Wykonany samodzielnie transformator sieciowy
Pasywne elementy z firm Dale, ERO, Xicon
Użycie elementów HDG
Krótka ścieżka sygnału


AUDIONEMESIS
PM-1

Cena: 3500 zł

Dystrybucja: Voxal

Kontakt:
93-121 Łódź
ul. Częstochowska 38/52

tel./fax (042) 676 15 65, 501 431 964

e-mail: voxal@voxal.pl

Strona producenta: AUDIONEMESIS



POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ



© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by SLK Studio