pl | en

225 Styczeń 2023

Wstępniak

tekst WOJCIECH PACUŁA
zdjęcia „High Fidelity”


No 225

1 stycznia 2023

CZY TECHNOLOGIA NAS OCALI
Kilka myśli o audio na 2023 rok

A NAJNOWSZEJ OKŁADCE HIGH FIDELITY znalazł się przełącznik LAN Bonn NX firmy Silent Angel. Ustala ona dizajn okładek naszego magazynu na 2023 rok. Trzy pasy wyznaczają miesiąc, którego dana grafika dotyczy, co powtórzone zostało w kółku w prawym, dolnym rogu. Z miesiąca na miesiąc kąt, pod którym są pokazywane, będzie się zmieniał. Ale ja nie o tym, choć to dla nas ważna zmiana. Ja o samym przełączniku.

Jak już pisaliśmy, dane za 2022 rok wyraźnie wskazują na trend widoczny od kilku lat. Chodzi o trend dotyczący sprzedaży muzyki. Przywołane przez nas w którymś z artykułów dane RIAA, czyli amerykańskiej organizacji monitorującej sprzedaż, mówią o 62,6% udziału w tej puli plików w postaci streamingu,14% płyt CD oraz 11,9% płyt LP.

⸜ Studio Thomasa Kesslera, bazujące na systemach DAW, w którym jednak to on, człowiek, ma decydujące zdanie; więcej → TUTAJfoto Thomas Kessler

Choć coroczny wzrost obecności plików oraz płyt LP jest czymś, co wszyscy widzą, to ważną informacją jest zahamowanie szybkiego spadku sprzedaży płyt CD. Wprawdzie wspomniany raport o tym nie mówi, ale widać stabilizowanie się rynku cyfrowych płyt audio na dobrym poziomie. Redakcja Dwutygodnika, jednego z najważniejszych polskich pism traktujących o kulturze, w podsumowaniu roku 2022 pisze wprost: „Z pozytywów: wiele wskazuje na to, że wrócił do łask najbardziej nie-cool nośnik wszech czasów, czyli płyta CD”; więcej → TUTAJ.

Mamy więc sytuację, której nie wymyśliłby żaden futurysta: w zgodnej koegzystencji, obok siebie, istnieją trzy kluczowe dla ostatnich osiemdziesięciu lat formaty audio: płyty LP, płyty CD oraz pliki audio. Co ciekawe, nawet format SACD, porzucony przez swoich twórców, ocalony dla nas przez niszowe, audiofilskie oraz poświęcone muzyce klasycznej, wydawnictwa, nie tyle, że trwa, to zdobywa coraz to nowych „wyznawców”. Dość powiedzieć, że Michał Bryła, wydający muzykę w wydawnictwie Prelude Classic, chce aby jego najnowszy krążek z sonatami Mozarta na pianoforte i skrzypce zostały wydane właśnie na SACD, a jedno z największych polskich wydawnictw szykuje dla nas, związaną z tym formatem, niespodziankę (ale na razie o tym – sza!).

Jest nieuniknione, że krzywa wzrostu przychodów ze streamingu zacznie się wypłaszczać, a płyty LP wciąż przez jakiś czas będą się sprzedawały coraz lepiej. 62,6% rynku na rzecz plików sprzedanych w USA może się więc zwiększyć nawet do 70%, po czym zacznie maleć, aby za kilka lat ustalić się na zbliżonym do dzisiejszego poziomie. Uczy nas o tym historia serwisów wideo. Tak więc odtwarzanie plików będzie dominującym sposobem na kontakt z muzyką. Przynajmniej w tak zwanym „głównym nurcie”. W specjalistycznych niszach, jak nasza, nośniki fizyczne jeszcze przez długi czas pozostaną znaczącą częścią zakupów, ale i u nas dominacja plików będzie bezdyskusyjna. Co oznacza kłopoty.

W artykule Czy automatyczne systemy masteringu zwiodą słuchaczy, zamieszczonym w grudniowym wydaniu magazynu „Stereophile”, jak pisze Jim Austin, Apple Music pochwaliła się niedawno przekroczeniem liczby 100 milionów utworów na swojej platformie muzycznej. Co więcej, rośnie ona co miesiąc o kolejne dziesiątki tysięcy. Tak ogromna ilość nowych utworów i płyt jest wynikiem radykalnego obniżenia kosztów nagrań oraz równie radykalnego obniżenia progu „wejścia” dla ludzi ją nagrywających i miksujących. Próg o którym mowa dotyczy nie tylko kosztów, ale i umiejętności; więcej o systemach DAW → TUTAJ.

Wszystko to sprawiło, że nagle wzrosło zapotrzebowanie na masteringowców. To wyspecjalizowana grupa realizatorów dźwięku, których rola polega na przygotowaniu gotowego, zmiksowanego sygnału do wydania. Ich działania z jednej strony są techniczne – jak dodanie odpowiednich kodów do sygnału, ustalających start i koniec każdego utworu, ustalenie przerw między nimi – ale i artystyczne – to oni ustalają ostateczny kształt soniczny wydawnictw. Szczególną odmianą tej działalności jest remastering, czyli przygotowywanie do wydania starych materiałów.

⸜ Zrzut z ekranu programu masteringBOX do automatycznego masteringu • fotowww.MASTERINGBOX.com

I właśnie masteringowców zaczyna brakować. Jak pisze Austin, przy tym wolumenie nowych utworów, przygotowanie masteringu dla tylu różnych platform jest coraz trudniejsze – każda z nich ma swoje własne wymagania. Jeśli dodamy do tego, że mastering wygląda jeszcze inaczej w przypadku pyt CD i LP, było tylko kwestią czasu, aż wydawcy zdecydują się na zautomatyzowanie tego procesu.

Automatyka w procesie nagrywania i miksu znana jest od dawna. Używana w sytuacjach, w których jakość dźwięku ma drugorzędne znaczenie, swój renesans przezywa właśnie teraz, za sprawą podkastów. Przygotowanie tego typu audycji jest zazwyczaj na głowie ich autora, jedynie w nielicznych przypadkach powstają one w studiach nagraniowych, zwykle radiowych. Znakomita większość nagrywających je nie ma żadnego doświadczenia w realizacji dźwięku, dlatego oferowane obecnie systemy są w dużej mierze zautomatyzowane. Także większość cyfrowych stołów, które znam, ma opcję „Auto Mix”, która pozwala na obsługę wydarzenia „live” przez jedną osobę.

To, o czym pisze Austin wiąże się jednak z czymś innym, co – potencjalnie – jest pierwszym etapem obniżenia standardów, a mianowicie z powszechną automatyzacją procesu masteringu. Byłaby to jedna z końcowych fanfar grających „wychodne” dla ‘jakości’ w imię ‘ilości’, zapoczątkowana wprowadzeniem na rynek komputerowych systemów DAW.

Rzecz jest dość złożona. W przeciwieństwie do rozwiązań, o których pisałem, automatyczny mastering ma bazować na sztucznej inteligencji. Twórcy tych algorytmów – przymierza się do tego kilka firm – są przekonani, że jakość takiego masteringu będzie porównywalna, a może nawet wyższa niż wykonana przez człowieka. Jak zawsze, bazują oni na wierze w potęgę technologii. Więcej o tym zjawisku pisała Elena Razlogowa w artykule Machine Learning in Context, or Learning from LANDR: Artificial Intelligence and the Platformization of Music Mastering; do pobrania → TUTAJ (dostęp: 28.12.2022).

Aby wypróbować je w działaniu, przeprowadzono stosowny eksperyment. Dr Song Hui Chon, inżynierka dźwięku i profesorka wydziału Audio Engineering Technology uniwersytetu w Belmont, wraz z Mitchellem Elliottem, świeżo upieczonym absolwentem tejże uczelni, przygotowali porównanie, w którym udział wzięli absolwenci wydziału inżynierii dźwięku ich Alma Mater. Założenie brzmiało: człowiek potrafi rozróżnić mastering wykonany przez człowieka i przez AI.

Do testu wybrano dwa utwory, które zostały zmasterowane zarówno w studiach Abbey Road, jak i przez algorytm. Słuchacze oceniali je w porównaniu A/B/X, z krótkimi samplami, przez internet, na słuchawkach. Wynik zaskoczył organizatorów, ponieważ – w skrócie – odpowiedzi były na tyle losowe, że nie dało się udowodnić tezy.

Próba ta była szeroko komentowana w internecie, zarówno przez zwolenników automatyzacji, jak i jej przeciwników. Wskazywano na to, że dźwięk oceniali wykształceni realizatorzy dźwięku, ale również i na to, że sygnał się rwał i miał rozdzielczość 16/48. Mówiono o tym, że skoro w takich warunkach nie da się dostrzec różnicy, przyszłość przed automatycznym masteringiem stoi otworem, ale i wspominano również, że porównania A/B/X z krótkimi fragmentami muzycznymi dawno temu się skompromitowały, ponieważ ich wyniki mówiły więcej o samych uczestnikach niż o przedmiocie badań.

Jednakże w mojej ocenie wynik tego eksperymentu był taki, jak być powinien. Czyli pokazał, w jak ułomny sposób uczy się o jakości dźwięku na uczelniach i jak mało doświadczenia z wysokiej klasy brzmieniem mają ich absolwenci. Potwierdził po prostu to, co od dawna wiadomo: audio, a szczególnie high-end, jest dziedziną, której nie da się nauczyć w trybie akademickiej nauki. Potwierdzają to przykłady konstruktorów, wykształconych ludzi, którzy musieli często przestawić swoje myślenie, aby uzyskać efekty o które im chodziło. Ci, którzy literalnie stosują to, czego się nauczyli, zawodzą.

Mogłoby się wydawać, że to akademickie dyskusje. Tak nie jest. Dotyczą one nas wszystkich, na wielu poziomach. Jest bowiem tak, że tam, gdzie w grę wchodzi kreatywność i – ogólnie pojęta – sztuka, czynnik ludzki jest niezbędny. Nie chodzi nawet o superzłożone realizacje jazzu czy muzyki klasycznej. W najnowszym wydaniu magazynu „Sound On Sound” Leandro ‘Dro’ Hidalgo, producent odpowiedzialny za hity brytyjskiego rapera Stormzy’ego mówi:

Moim zadaniem jako miksera jest przekazanie magii. (…) to moja praca, robię to nagrywając i produkując. Jestem w pomieszczeniach, w których ta magia się rodzi. To coś w rodzaju bańki energetycznej, czegoś jak pole siłowe, którą rejestrujesz w tym małym cyfrowym urządzeniu zwanym komputerem. To żyje. Niemal można poczuć energię, która była w danym pomieszczeniu. A potem dajesz to mikserowi i czasem całkowicie umiera. Energia wyparowuje. Możesz łatwo tę magię zabić.

⸜ PAUL TINGEN, Inside Track: Stormzy 'Hide & Seek'. Secrets Of The Mix Engineers: Leandro ‘Dro’ Hidalgo, „Sound On Sound”, January 2023; czytaj → TUTAJ.

„Magia” o której mówi Hidalgo to coś niepoliczalnego. Żadne pozazmysłowe „czary mary”, a instynktowna, podświadoma „wiedza” o tym, co, jak i kiedy należy zrobić, aby przekazać muzykę ze studia nagraniowego do odbiorcy. Wiara w to, że automatyka potrafi coś podobnego jest niebezpieczna. Wiemy już, że technologia ma swoje cele i że zachowuje się jak istota żywa, nienależna od człowieka. W studiach nad nią używa się algorytmów służących do badania wirusów.

⸜ Gramofon J. Sikora Iniotial Max Line • foto mat. prasowe J. Sikora

Wydaje się jednak, że tam, gdzie w grę wchodzi szybki zysk, nie będzie miejsca na takie dywagacje. Prędzej, czy później koncerny muzyczne zaczną więc korzystać z automatycznych systemów masteringowych i będą to robiły coraz śmielej. To dla nich oszczędność czasu i pieniędzy, a erozja jakości dźwięku jest dla nich nieistotna. Z czasem słuchacze przyzwyczają się do tego „nowego” dźwięku i wszystko, co będzie się od niego różniło będzie uznawane za gorsze. Już teraz widać to po nagraniach „przestrzennych” oferowanych przez serwisy streamingowe – większość z nich powstała za pomocą algorytmów i nie da się ich słuchać, a jednak znajdują odbiorców.

I właśnie to, czyli stopniowa automatyzacja jak najdłuższego łańcucha toru muzycznego, będzie motywem przewodnim roku 2023. To zła wiadomość. A dobra, zapytajmy jeszcze raz? Dobra wiąże się z tym, że czynnik ludzki również liczy się coraz bardziej. Jak można się dowiedzieć z wypowiedzi inżynierów wznoszących współczesne sale koncertowe, wielu z nich porzuciło czysto technokratyczne podejście i obok obliczeń i pomiarów wykorzystuje do tego odsłuchy, na których buduje swoje rozwiązania. Dzięki temu projektują lepsze wnętrza.

A i dla nas, dla Polski to czas szczególny, ponieważ pochodzące z naszego kraju firmy zaistniały w świadomości melomanów i audiofilów na całym świecie. I to od razu w dużej skali. Do, obecnych tam od lat, LampizatOra i Felix Audio dołączyły J. Sikora, Audiomica, Fezz Audio i Pylon Audio – że wymienię tylko najbardziej oczywiste przykłady. Do Chin, w dużych ilościach, płyną platformy i kable WK Audio. Płyty AC Records Adama Czerwińskiego sprzedają się na wszystkich rozwiniętych rynkach. Jesteśmy świadkami czegoś w rodzaju „fali”, na której wypłyną także inne polskie marki i firmy. To będzie także „nasz” rok.

Nie spełniły się, na razie, przepowiednie dotyczące przeniesienia produkcji do krajów macierzystych, w czasie pandemii podawane jako fakt. Podobnie zresztą, jak trwałe zakotwiczenie pracy zdalnej, jako głównego typu zatrudnienia w korporacjach. Wszystko wskazuje na to, że był to przejściowy eksperyment, który naruszył jednak zbyt wiele w samych podstawach działania tych organizacji. Dowartościowanie lokalnych producentów wciąż jest przed nami, ale jest – jak sądzę – niezbędne do tego, aby odzyskać choćby częściową kontrolę nad tym na czym słuchamy muzyki.

Ogromne wyzwanie stoi natomiast przed producentami urządzeń lampowych. Muszą bowiem poszukać innych źródeł zaopatrzenia. Korzystanie z rosyjskich lamp jest w obliczu wojny w Ukrainie niemoralne. To nie ich wina, musimy dać im czas na zmianę, jednak niczego nie zdziałają, jeśli nie zostaną rozbudowane i nie powstaną nowe fabryki w krajach o stabilnej demokracji. Problem ten dotyczy zresztą i półprzewodników, z czipami na czele. Nietrudno sobie przecież wyobrazić blokadę Tajwanu, z którego pochodzi lwia część światowej produkcji tych podzespołów. To ogromne koszty i działanie rozłożone w czasie, jednak – powtórzę – nie do uniknięcia.

A wszystko to wyjdzie nam na dobre. To, co lokalne, to co ludzkie, ma bowiem największą wartość. Dlatego życzę państwu w 2023 roku samych dobrych relacji i wyłącznie dobrych zakupów. Choć wiele rzeczy, o których pisałem wyżej, wzmaga pesymizm co do kierunku, w którym świat się toczy, to ostatecznie my decydujemy o tym, czego i na czym chcemy słuchać. Bądźmy w tym mądrzy. Do siego roku!

WOJCIECH PACUŁA
redaktor naczelny

Kim jesteśmy?

Współpracujemy

Patronujemy

HIGH FIDELITY jest miesięcznikiem internetowym, ukazującym się od 1 maja 2004 roku. Poświęcony jest zagadnieniom wysokiej jakości dźwięku, muzyce oraz technice nagraniowej. Wydawane są dwie wersje magazynu – POLSKA oraz ANGIELSKA, z osobną stroną poświęconą NOWOŚCIOM (→ TUTAJ).

HIGH FIDELITY należy do dużej rodziny światowych pism internetowych, współpracujących z sobą na różnych poziomach. W USA naszymi partnerami są Positive-Feedback, a w Niemczech www.hifistatement.net. Jesteśmy członkami-założycielami AIAP – Association of International Audiophile Publications, stowarzyszenia mającego promować etyczne zachowania wydawców pism audiofilskich w internecie, założonego przez dziesięć publikacji audio z całego świata, którym na sercu leżą standardy etyczne i zawodowe w naszej branży (więcej → TUTAJ).

HIGH FIDELITY jest domem Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. KTS jest nieformalną grupą spotykającą się, aby posłuchać najnowszych produktów audio oraz płyt, podyskutować nad technologiami i opracowaniami. Wszystkie spotkania mają swoją wersję online (więcej → TUTAJ).

HIGH FIDELITY jest również patronem wielu wartościowych wydarzeń i aktywności, w tym wystawy AUDIO VIDEO SHOW oraz VINYL CLUB AC RECORDS. Promuje również rodzimych twórców, we wrześniu każdego roku publikując numer poświęcony wyłącznie polskim produktom. Wiele znanych polskich firm audio miało na łamach miesięcznika oficjalny debiut.
AIAP
linia hifistatement linia positive-feedback


Audio Video show


linia
Vinyl Club AC Records