pl | en
Płyty - recenzja
James Horner Avatar. Music from the Motion Picture

Data nagrania: 2009
Miejsce nagrania: The Newman Stage, Twentieth Century Fox Studios
Realizator nagrania: Simon Rhodes
Mix: Simon Rhodes
Mastering: ?
Produkcja: Simon Rhodes i James Horner

Wydawca: Atlantic Records/Warner Music Group www.wmg.jp , WPCR-13728
Szczegóły: wydanie japońskie
Data wydania: 23 grudnia 2009

Format: Compact Disc

Tekst: Wojciech Pacuła

O Avatarze, filmie, pisałem już i we wstępniaku do wydania styczniowego i lutowego. Powtórzę tylko, że niezależnie od tego, jak oceniamy samą historię (fabułę), to nie da się nie przyznać Jamesowi Cameronowi, reżyserowi tego obrazu, że stworzył coś, co już zredefiniowało odbiór filmu kinowego jako takiego. Teraz już wszystko będzie płaskie, albo będzie w 3D. O tym, że to prawda przekonują pośpieszne zabiegi producentów, wprowadzających „na biegu” do sprzedaży odtwarzacze Blu-ray i plazmy (projektory) w technologii 3D. Nic nie będzie już takie samo… Po wyjściu z kina wiedziałem, że muszę od razu zamówić sobie muzykę z filmu. Nie jestem wielkim fanem soundtracków, jednak co jakiś czas pojawia się coś wyjątkowego. Ostatnio taką płytą była ścieżka dźwiękowa do filmu Siedem dusz (7 Pounds, reż. Gabriele Mucino, muz. Angelo Milli, 2008), a teraz Avatar. Obydwa krążki kupiłem w wersji japońskiej i właśnie jej dotyczy ta recenzja (płyty kupiłem w sklepie internetowym CD Japan).

ODSŁUCH

Avatar to potężne widowisko, muzyka dla niego przeznaczona musiała być więc tego samego kalibru. I jest. James Horner zawarł w niej intymne elementy, a zaraz potem elementy opisujące niebywałą przestrzeń Pandory. Jak zwykle w takim przypadku, tak i tutaj dynamika jest piekielna, a orkiestra została zarejestrowana z dużym pogłosem co dodatkowo podkreśla rozmach przedsięwzięcia. Na CD nie jest to aż tak spektakularne, jak zapamiętałem z kina – przestrzeń, moc itp. jednak mają duże znaczenie i nie da się tego przenieść w stosunku 1:1 do domu, ale jest naprawdę dobrze. Ładnie brzmią wokalizy, bo są nośne, czyste itp. No i na koniec I See You w wykonaniu Leony Lewis. Jego dźwięk przypomina bardziej nagrania popowe, bo użyto większej kompresji niż wcześniej. Generalnie jednak to naprawdę dobra muzyka, znakomicie radząca sobie bez obrazu i do tego fantastycznie zarejestrowana. Duża dynamika, ładne barwy i dobra przestrzeń – jest naprawdę dobrze!

Jakość dźwięku: 9/10

Japońskie wersje płyt dostępne na: CD Japan.