pl | en

Wkładka gramofonowa MC

Phasemation
PP-500

Producent:
KYODO DENSHI ENGINEERING Co., Ltd.
Cena (w czasie testu): 9900 zł

Kontakt: Ikebe-cho 4900-1 Tsuzuki-ku,
Yokohama-shi Kanagawa 224-0053 | JAPAN


PHASEMATION.com

» MADE IN JAPAN

Do testu dostarczyła firma:
NAUTILUS Dystrybucja


Test

tekst Marek Dyba
zdjęcia Marek Dyba

No 229

16 maja 2023

PHASEMATION to japońska marka należąca do firmy KYODO DENSHI ENGINEERING Co., Ltd., założonej przez pana NOBUYUKI SUZUKI. Jej oferta w dużej mierze składa się z produktów związanych z odtwarzaniem płyt winylowych – wkładek oraz przedwzmacniaczy gramofonowych, acz znajdziecie w niej również przedwzmacniacze linowe i wzmacniacze mocy. Ja jednakże, niejako tradycyjnie, jak niemal co maj, do testu dostałem wkładkę, a konkretnie lokującą się na trzecim miejscu od dołu w składającej się teraz z 6 wkładek ofercie, propozycję z ruchomą cewką oznaczoną symbolem PP-500.

IKT, MAM NADZIEJĘ (!), NA MNIE NIE OBRAZI SIĘ, gdy napiszę, że Phasemation nie należy do marek z „pierwszego szeregu”, nawet gdy uwzględnić jedynie japońskie. To jeden z tych producentów, którzy pozostają nieco w cieniu oferując jednakże produkty znakomite i w większości, relatywnie rzecz jasna, rozsądnie wycenione. Zamiast prowadzić agresywny marketing, ludzie z Phasemation wykonują kawał świetnej roboty oferując kolejne znakomite produkty i, co ważne, wiele z nich w cenach, które nie przyprawiają o zawrót głowy.

To niewielka firma, zatrudniająca tylko pięć osób. Mimo to jej oferta jest całkiem szeroka, a jej produkty wykonane są na wysokim, profesjonalnym poziomie. Trzon jej oferty to kable połączeniowe i nóżki oraz platformy antywibracyjne, czyli produkty intuicyjnie „zgodne” z oczekiwaniami i przyzwyczajeniami ludzi z branży audio. Tym razem chciałbym pokazać państwu jednak coś zupełnie innego – nie tak oczywistego. Jego nazwa – HELCA – to imię znane w ponad trzydziestu krajach, neutralne płciowo, oznaczające „intuicję”, „pomocnika”, a nawet „efektownego mówcę”. Czyli – wszystko się zgadza.

Helca

DLA OSÓB POSTRONNYCH produkt o nazwie Helca może się wydać dziwactwem. Oto bowiem w niewielkich, strunowych woreczkach otrzymujemy coś, co przypomina kabel telefoniczny – o ile jeszcze państwo pamiętają telefony stacjonarne. Zamiast prostego odcinka kabla mieliśmy w nich skręcony w spiralę fragment, dzięki któremu można go było dość mocno rozciągać, po czym wracał do stanu początkowego, zajmując znacznie mniej miejsca i nie plącząc się. Dodajmy, że w świecie pro w kable tego typu wyposażane są słuchawki.

˻ DZIAŁANIE ˺ Helca nie jest jednak kablem. To produkt przeznaczony do tłumienia drgań oraz do ochrony przed promieniowaniem RFI oraz EMI, którym kabel się owija; jego końcówki mocuje za pomocą rzepów. W ofercie są spirale przeznaczone dla kabli o różnych średnicach ϕ: Helca 1 – do 20 mm oraz Helca 2 – do 12 mm. Długość chronionych kabli wynosi w obydwu przypadkach od 0,75 mm do 1 m, ale dostępne są też nieco tańsze, krótsze odcinki, noszące nazwę, odpowiednio, H-Helca 1 oraz H-Helca 2, przeznaczone dla kabli 0,3-0,5 m.

Wewnątrz szarej, skręconej rurki umieszczono lepki płyn, który Kryna nazywa „Sticky solution”. Pierwotnie został on opracowany przez nią na potrzeby nóżek D-Prop oraz C-Prop, gdzie jest wlewany do miseczek w których spoczywają kolce. Ma on za zadanie minimalizować drgania i wygaszać te, które transmitowane są przez kolce do i od urządzeń. Jego opracowanie firma zawdzięcza badaniom pana KIMINOBU NISHIMURA, profesora wydziału inżynieryjnego Uniwersytetu Kindai.

Materiał o którym mowa jest jednocześnie lepki i sprężysty. Jak czytamy w materiałach firmowych, roztwór ten jest wysoce przezroczysty, lepki „jak ciasto ryżowe” i charakteryzuje się wysoką sprężystością. W przeciwieństwie do wody czy oleju, ta właściwość fizyczna, o której materiały firmowe mówią „sprężystością roztworu”, pochłania szkodliwe wibracje i eliminuje mikrodrgania, które szczególnie wpływają na odtwarzanie muzyki. W podpunkcie „anulowanie pola magnetycznego” producent pisze, że cząsteczki poruszają się w nim pod wpływem fluktuacji pola magnetycznego. Właściwości mechaniczne roztworu pozwalają je wygasić (zamienić na ciepło).

Z kolei w części poświęconej tłumieniu drgań czytamy:

Lepki roztwór zastosowany w Helice ma za zadanie tłumić prąd i pochłaniać energię drgań poprzez wirowanie cząsteczek w roztworze pod wpływem zmian pola magnetycznego i elektrycznego. Jest podobny do elektrolitu w kondensatorze elektrolitycznym i ma charakterystykę częstotliwościową, w której charakterystyka absorpcji zmienia się w zależności od częstotliwości przepływającego prądu i rodzaju wibracji. Przykładem na jego działanie mogłaby być kuchenka mikrofalowa. (…) Helca została dostrojona tak, aby poradziła sobie z wszelkiego rodzaju falami, zarówno w systemach cyfrowych, jak i analogowych, z polami elektromagnetycznymi i wibracjami.

⸜ → KRYNA.jp, dostęp: 5.05. 2023

Spirale Helca 1 i Helca 2 można używać niezależnie od miejsca instalacji i typu kabla, dlatego są one „bardzo skuteczne w przypadku, gdy z tyłu półki krzyżują się różne kable oraz kiedy używamy kabli bez uziemienia”. Metoda ta została wymyślona przez założyciela firmy, pana Ryukei Inę, a jej wdrożenie zajęło mu pięć lat. Jak mówi:

Redukcja szumów nie tylko tworzy czysty dźwięk, ale także sprawia, że lokalizacja obrazu dźwiękowego jest wyraźniejsza, pogłos zostaje wzbogacony i tworzy się trójwymiarowa holografia. Jest to ucieleśnienie filozofii HGS (Holographic Sound) firmy KRYNA, a Helca to produkt, który jest wyrazem założeń i kierunku, w którym zmierza marka. (Tamże)

˻ ZASTOSOWANIE ˺ Producent na swoich zdjęciach firmowych i w materiałach prasowych filtrów Helca 1 i 2 sugeruje bardzo szeroki zakres zastosowań. Od kabli zasilających AC, przez interkonekty, po kable zasilaczy impulsowych oraz kable LAN i USB. Można izolować zarówno same kable, jak i ich wiązki – na przykład zasilające od sygnałowych lub analogowe od cyfrowych.

Ponieważ Kryna jest firmą inżynieryjną, czyli taką, która swoje produkty opiera na badaniach naukowych i dopiero w drugiej fazie je odsłuchuje, na jej stronie internetowej znajdziemy tabelę z wynikami badań. Wynika z niej, że spirale Helca zmniejszają także wpływ fluktuacji pola magnetycznego związanego z brakiem prowadzenia masy w systemie audio. Przy ich użyciu tłumienie wynosi średnio około 2 dB, ale – jak czytamy – „patrząc na dyspersję, która pokazuje fluktuację, widać, że można ją zmniejszyć nawet o 80 dB”. Z kolei w testach porównawczych komputerów PC, Helca poprawiała prędkość transferu sygnału z dysków HDD o około 2-3%. Niby niewiele, ale w audio wszystko ma znaczenie i wciąż jeszcze nie do końca rozumiemy jak takie małe zmiany przekładają się na wyraźne korekty brzmienia.

ODSŁUCH

˻ JAK SŁUCHALIŚMY ˺ Wkładka Phasemation została zamontowana w znakomitym ramieniu J.Sikora KV12 na decku J.Sikora Standard Max. Sygnał okablowaniem Soyaton (pozłacana miedź) zakończonym wtykami RCA trafiał zamiennie aż do trzech przedwzmacniaczy gramofonowych. Obok moich standardowych referencji, tranzystorowych GrandiNote Celio mk IV i ESE Lab Nibiru V 5.0, nie mogłem się oprzeć chęci wykorzystania również testowanego równolegle nowego LampizatOra Vinyl Phono z serii Silver (srebrne transformatory i okablowanie wewnętrzne). Jak się łatwo domyślić z racji marki, to z kolei produkt lampowy (bez rozwodzenia się napiszę, że... zajefajny, jeszcze sporo lepszy niż oryginalne urządzenie Łukasza Fikusa!).

Dalej sygnał wędrował interkonektem Bastanis Imperial do integry GrandiNote Shinai a stamtąd kablem głośnikowym Soyaton Benchmark do (krótko na początku) Xavianów Aria, a przez większość czasu do GrandiNote MACH4. Dodam jeszcze, że przedwzmacniacz karmiłem prądem z pomocą topowego kabla zasilającego David Laboga Custom Audio, czyli modelu 3DR (z rodowanymi wtykami). Ten co prawda gościł u mnie na gościnnych występach, ale po pierwsze smakuję jego „brzmienie” (wpływ na brzmienie) już od dobrych dwóch miesięcy, a po drugie po prostu okazał się dużo lepszy od wszystkich innych posiadanych przeze mnie sieciówek. Nie było więc powodu by nie zoptymalizować toru z jego pomocą tak, by PP-500 mogła pokazać się z najlepszej możliwej strony.

»«

ZACZNĘ OD WŁAŚCIWIE JEDYNEGO ZASTRZEŻENIA, jakie mam do wszystkich wkładek Phasemation, czyli do sposobu ich mocowania. Z uporem godnym lepszej sprawy, japoński producent nie używa gwintowanych otworów montażowych. U mnie natomiast, wraz z wiekiem, ten drobiazg wywołuje coraz większą irytację, gdyż zabawa malutkimi śrubkami i nakrętkami w ciasnych przestrzeniach uważając przy tym na igłę (bo osłonkę do montażu trzeba zdjąć) zabawą być przestała. Na szczęście to proces, którego nie trzeba specjalnie często powtarzać. Może się jednakże zdarzyć, że mając jeszcze kilka więcej lat w palcach, oczach i topniejących zasobach cierpliwości dostając propozycję wkładki do testu zamiast pytać o istotne kwestie będą stawiał warunek wstępny - otwory muszą być gwintowane... :-) Na razie (jeszcze) sobie radzę.

Z drugiej strony, i to kolejna cecha każdej znanej mi wkładki Phasemation, PP-500 jest bardzo cicha. Rzecz i w szumie przesuwu igły w rowku i w zbieraniu trzasków z płyty, gdy te nie są idealnie czyste (takowych płyt, swoją drogą nie ma), tudzież mają jakieś drobne rysy. Oczywiście owe nieprzyjemne i niechciane dźwięki są one obecne, ale jakby bardziej schowane pod/za muzyką niż ma to miejsce w przypadku wielu innych wkładek. Mniej szumu i trzasków to więcej muzyki – cecha wysoce pożądana. To dzięki niej momenty ciszy między poszczególnymi dźwiękami są tak czarne podkreślając niejako dźwięki pojawiające się po nich. Oczywiście ma to również wpływ na percepcję czystości i przejrzystości brzmienia, jako że promuje dźwięki właściwe, te niosące muzykę i inne informacje (choćby dotyczące akustyki) zapisane w rowku płyty usuwając z kolei owe „dodatki”, które mogą rozpraszać uwagę słuchacza.

Dodam jeszcze, iż do precyzyjnego ustawienia wkładki wykorzystałem świetny przyrząd AS SMARTractor. Uwaga praktyczna – igła schowana jest dość głęboko pod korpusem i na dodatek wspornik jest naprawdę cienki, więc ustawianie PP-500 nie należy do najłatwiejszych. Mniej doświadczonym miłośnikom czarnej płyty zasugeruję obciążenie sprzedawcy wykonaniem tej czynności.

Pochwalę jeszcze krótko innego producenta – lubię chwalić, polskie marki w szczególności. Mianowicie, gdy jakiś czas temu testowałem Phasemation PP-200, z racji jej niskiej masy miałem problemy z ustawieniem odpowiedniej siły nacisku igły, bo brakowało mi odpowiednich ciężarków. Pewnie nie byłem jedynym, którego spotkała taka sytuacja, jako że ekipa J.Sikora wzięła to pod uwagę i obecnie, zarówno do KV12, jak i topowych KV12 i KV9 Max, dokłada dużo szerszą gamę przeciwwag, dzięki czemu ustawienie dowolnego VTF nie stanowi już problemu.

Choć wkładka dotarła do mnie wygrzana, pierwszego dnia słuchałem jej niezobowiązująco i dopiero wieczorem uważniej przysłuchałem się najnowszemu wydawnictwu AC Records, czyli solowemu/niesolowemu albumowi Marcina Wądołowskiego zatytułowanemu Private Channels. Na krążku gra wyłącznie nasz znakomity gitarzysta, ale niekoniecznie na jednej gitarze (tzn. na więcej niż jednej jednocześnie w danym utworze) stąd owo ‘solo/nie solo’. Miałem okazję posłuchać wcześniej test-pressu razem z Adamem Czerwińskim w siedzibie firmy, która to wydanie tłoczyła i już tam brzmiała bardzo dobrze, zaostrzając mój apetyt na odsłuch wersji produkcyjnej we własnym systemie. Niemniej dopiero znajomy setup, wsparty testowaną Phasemation PP-500, pozwolił mi odpowiednio ocenić ten tytuł.

Mój system z PP-500 wydobył z tego krążka jeszcze większą ilość informacji niż odsłuchowy w tłoczni, także tych najdrobniejszych, sprawiając iż brzmienie gitar było jeszcze pełniejsze, bogatsze, lepiej dociążone i wypełnione. Dźwięki swobodnie, długo wybrzmiewały dopełniając „konwersacje”, jakie sam ze sobą prowadził Marcin Wądołowski. Bardziej nawet niż zmianę jakościową, w sensie większego wyrafinowania i realizmu dźwięku, odczułem tę w zakresie intensywności prezentacji wynikającej z przekonującego sposobu reprodukcji klimatu tego krążka. Choć pojawiają się tam utwory zarówno autorstwa samego muzyka, jak i jazzowe klasyki napisane przez mistrzów tego gatunku, to odbieram tę płytę jako pewną spójną całość skłaniającą do zadumy, do klimatycznych wieczornych odsłuchów z lampką dobrego wina (mleka, whiskey, koniaku, czy co tam kto preferuje) w dłoni.

Nie było dla mnie specjalnym zaskoczeniem, że wkładka Phasemation, co jest jedną z, jak się wydaje, wrodzonych cech wszystkich modeli tej marki, jest znakomita właśnie w (re)kreowaniu nastroju. Kolejne krążki pokazały zresztą, że im bardziej klimatyczne granie, tym PP-500 spisywała się lepiej. W przypadku takich płyt, jak ta właśnie, testowana wkładka otula wręcz słuchacza muzyką, zanurzając go w miękkich (intencjonalnie w tym przypadku!) dźwiękach, wciągając w proponowany przez artystę świat i trzymając tam do ostatniej nuty. Choć akurat na Private channel zdarzają się dźwięki zahaczające (znowu - intencjonalnie) o zniekształcenia, co wynika, jak mówił Adam, z użytych efektów, to w moim systemie z PP-500 w ramieniu J.Sikora wypadały bardziej naturalnie, mniej drażniły uszy, niż w nastawionym na analitykę setupie w tłoczni.

Rzecz w tym, że to właśnie muzyczna strona danego nagrania jest dominująca w prezentacji japońskiej wkładki, a nie techniczne aspekty realizacji, czy nawet samego wykonania (choć to jest oczywiście elementem muzyki i koncepcji każdego nagrania). Wydaje mi się, że pomimo wysokiej rozdzielczości, dobrego różnicowania w zakresie barwy i dynamiki, odpowiedniej czystości i transparentności grania, PP-500 nie będzie najlepszym narzędziem do studiowania różnic technicznych między wydaniami, a raczej powinna służyć do oddawania się emocjonalnym i estetycznym doznaniom, nawiązywaniu bliskiego kontaktu z muzyką i muzykami. I bardzo dobrze! W końcu to właśnie (dobra) muzyka powinna znajdować się w centrum naszego hobby, nieprawdaż?

Niewiele, tak naprawdę, zmieniając klimat sięgnąłem po czteropłytowy krążek legendy rocka, zespołu U2, którego wydanie wywołało sporo negatywnych komentarzy od „odgrzewanych kotletów” po „po co właściwie wydano tę płytę?”. Ja należę do, być może, mniejszości, która płytę tę docenia, a nawet zdążyłem ją bardzo polubić i to od pierwszego odsłuchu, w czym kolejne mnie jedynie utwierdzały. Nie dość, że po prostu jestem fanem muzyki akustycznej, także jeśli oryginalnie akustyczna nie była, to na dodatek to bodaj pierwszy tytuł w obszernej dyskografii tej kapeli, którego słucham na dobrym systemie z ogromną przyjemnością. Wiele razy pisałem, że nawet jubileuszowe winylowe wydania krążków U2 nie oferują jakości dźwięku, która nie przeszkadzałaby (mi) w obiorze świetnej (moim zdaniem, oczywiście) muzyki. Songs of surrender to zupełnie inna bajka, a PP-500 bezbłędnie i pięknie to pokazała.

Mając do dyspozycji więcej instrumentów i wokale łatwiej było mi ocenić z jednej strony bardzo naturalne, płynne i spójne brzmienie, z drugiej bardzo dobrą rozdzielczość dźwięku, nisko schodzący, odpowiednio (jak na akustyczny) miękki bas, czy czystą, dźwięczną górę, w której (w końcu! - to odniesienie do wcześniejszych płyt zespołu) jest sporo powietrza, w której nie ma jaskrawości, wyostrzeń, czy szorstkości. PP-500 nie jest wkładką aż tak piekielnie rozdzielczą i precyzyjną jak, powiedzmy, Murasakino Sumile, a jej prezentacja tonów wysokich przypominała mi bardziej propozycje Koetsu, czy Analog Relax. Jest tam pewna delikatność i miękkość, ale nie tłumiąca dźwięczności. Dźwięk jest przy tym otwarty, swobodny, niewymuszony, po prostu świetnie się tego słucha nawet jeśli pamięć podpowiada, że droższe wkładki pewne elementy na danej płycie prezentują w jeszcze bardziej wyrafinowany sposób.

Testowana wkładka Phasemation oferuje wyjątkową, organiczną wręcz łatwość komunikowania, czy przyswajania treści płynącej z głośników. To taka przyjazna, atrakcyjna dla ucha, ale za sprawą klasy, a nie podbarwień, prezentacja. Jestem fanem od (o matko, ilu to już?!) lat wokalu Bono i na tej płycie, zwłaszcza odtwarzanej z pomocą PP-500, można go w końcu w pełni docenić, a jednocześnie zauważyć, jak się przez te wszystkie lata zmienił, można by powiedzieć: postarzał, ale dużo lepiej pasuje: dojrzał.

Podobnie zresztą odebrałem też czteropłytowy, acz koncertowy album Kate Bush Before Down. Na nim również Phasemation pokazało jasno, że to już nie jest głos młodej kobiety, że może odrobinę mniej w nim energii, że jest nieco niższy, ale ciągle mnóstwo tam tej wyjątkowej sensualności i zaraźliwych emocji. I choć pisałem wcześniej, że PP-500 to nie jest idealne narzędzie do porównań i analiz nagrań, czy wydań, to trochę mnie z tymi płytami „naprostowała”, bo w obu przypadkach sięgnąłem po starsze albumy tych artystów i skupiając się właśnie na wokalach doskonale usłyszałem, jak dobrze pokazywane są wynikające z upływu czasu różnice.

Słuchając nagrań akustycznych i wokalnych coraz jaśniejsze stawało się, że japońska wkładka szczególnie dopieszcza środkową część pasma oferując jej wyrafinowanie na poziomie, jakiego spodziewać się można zwykle po znacząco droższych modelach. Porównując do kontrpropozycji ze stajni Analog Relax, w tym zakresie bliżej jej było chyba (w końcu musiałem się opierać wyłącznie na zawodnej pamięci) do modelu EX-500 niż EX-300 (gdzie ta druga nadal jest o 25% droższa). Choć muszę zauważyć, że w innych aspektach to ta ostatnia miała swoje przewagi nad Phasemation (jeszcze lepsza rozdzielczość, czy też lepszy wgląd w głębsze warstwy nagrań). Dzięki temu z PP-500 głos wokalisty U2 brzmiał z jednej strony żywo i blisko (choć samo nagranie nie kreuje wcale jakiegoś szczególnie silnego wrażenia obecności artysty), z drugiej barwnie, energetycznie i wręcz organicznie - słowem: BONO!

Sięgając później po krążki Petera Gabriela, a następnie po Dead Can Dance, chciałem sprawdzić, czy owa muzykalna, pozornie stworzona wręcz do wokali i muzyki akustycznej wkładka Phasemation jest wystarczająco uniwersalna, by równie dobrze zagrać mocniejsze elektryczne i elektroniczne dźwięki. Na obu krążkach (odpowiednio New Blood oraz Into the Labyrinth) wiodącą rolę nadal grają znakomite wokale, a ich świetnej, przekonującej prezentacji doświadczyłem już wcześniej, co już stawiało PP-500 w uprzywilejowanej sytuacji.

Niemniej, pojawiają się tam również spore fragmenty muzyczne o dużej skali, grane z rozmachem, dynamiczne, z niskim, potężnym basem, z którymi nie każda wkładka radzi sobie równie dobrze. PP-500 może nie dorównywała choćby wspomnianej Murasakino Sumile, czy Air Tight Opus 1 w tym zakresie, jako że te (dużo droższe) konkurentki każdy z tych elementów prezentowały jeszcze lepiej/mocniej/w bardziej wyrafinowany sposób, ale trudno jej było cokolwiek zarzucić. Tu nie było słabych punktów, ale równe, spójne, ekspresyjne i ekscytujące granie.

Potężny (gdy zachodziła taka potrzeba) dźwięk wypełniał cały pokój, muzyka nasycona była energią, podana w otwarty, poukładany sposób. Wrażenie robiła zarówno orkiestra, z jej ogromną dynamiką i masą, jak i elektroniczne generowane niskie, potężne dźwięki na drugim krążku. Na New Blood świetnie słychać było nawet delikatne, ale jakże dźwięczne uderzenia pałeczki w trójkąt, czystą, mocną i chwilami nawet nieco agresywną sekcję dętą, ale i mocne uderzenia smyków, czy kotłów. Każda sekcja miała swoje miejsce na scenie, acz i w tym przypadku muzyka była prezentowana raczej jako całość niż w rozbiciu na poszczególne sekcje, czy instrumenty.

Z PP-500 w torze system nie generował jakiejś szczególnie szerokiej sceny (na Gabrielu), tzn. nieco węższą niż z moim Air Tightem, ale już jej głębia i gradacja planów robiły duże wrażenie. Na scenie z wokalistami klarownie ustawionymi z przodu, poszczególne grupy instrumentów miały jasno przypisane miejsca. Droższe wkładki cechują się zwykle jeszcze lepszą precyzją, ale Phasemation i tak oferowało więcej niż niejeden konkurent w zbliżonej cenie.

Podsumowanie

PEWNA OGÓLNA ESTETYKA DŹWIĘKU, czy raczej prezentacji skupionej na muzyce, opartej na gęstej, ale otwartej, wyrafinowanej, dopieszczonej średnicy i świetnie uzupełniających (to słowo klucz) ją skrajach pasma, oferowana jest przez właściwie każdy znany mi produkt Phasemation. PP-500 nie jest tu żadnym wyjątkiem od tej reguły, ale raczej zawodnikiem, który można śmiało prezentować jako wyjątkowe osiągnięcie jej twórców w kontekście ceny, którą trzeba za nią zapłacić.

Nie twierdzę, że to produkt tani, ale za niecałe 10 tys. złotych dostajemy, moim zdaniem, wkładkę o chyba najlepszym stosunku oferowanej klasy brzmienia do ceny w ofercie tej marki (choć pod tym kątem warto było porównać ją z PP-200). Te droższe mają do zaoferowania jeszcze nieco więcej jakości i wyrafinowania, ale czy przyrost jest proporcjonalny do rosnącej ceny zakupu? Niekoniecznie, co zresztą jest specyfiką właściwie całej branży audio.

Stąd PP-500, moim zdaniem, jest swego rodzaju „złotym środkiem” zdecydowanie wartym rozważenia i polecenia. Przygotowując tę wkładkę zespół Phasemation stworzył bowiem wyjątkowo muzykalnie, płynnie i naturalnie brzmiący produkt. Na dodatek genialnie łączący przyjazność brzmienia i wynikającą z niej przyjemność obcowania z muzyką, z audiofilskimi „must-have”, czyli bardzo dobrą rozdzielczością, czystością i przejrzystością brzmienia, z otwarciem, wypełnieniem powietrzem, z wiernym oddaniem elementów akustyki zawartych w nagraniach.

To piękne i wyrafinowane granie, którego urokowi trudno się oprzeć, które wciąga całkowicie w świat muzyki i wymusza wręcz sięganie po kolejne nowe i dobrze już znane krążki, by przekonać się, jak wyjątkowo i angażująco zabrzmią one odtworzone z pomocą wkładki Phasemation PP-500. Polecam odsłuch w znanym wam systemie zarówno jeśli szukacie wkładki z nieco niższego, jak i wyższego poziomu. W tym pierwszym przypadku może się okazać, że warto nieco dozbierać, a w tym drugim, zaoszczędzić i uzyskaną w ten sposób kwotę przeznaczyć na zakupy muzyczne.

Dane techniczne (wg producenta)

Typ wkładki: MC – Moving Coil, niskopoziomowa
Impedancja wewnętrzna: 4 Ω
Rekomendowany nacisk igły: 1,7 – 2 g
Poziom wyjściowy: 0,30 mV
Podatność: 8,10(e-6) cm/dyne przy100 Hz, 14,10(e-6) cm/dyne przy 10 Hz
Pasmo przenoszenia: 10 Hz – 30 kHz
Separacja kanałów: 30 dB lub większa (1 kHz)
Zrównoważenie kanałów: 1 dB
Waga: 11,3g
Igła: diament (line contact 0,03×0,003mm)
Wspornik: bor (φ 0,26)
Magnes: samarowo-kobaltowy
Korpus i płytka mocująca: duraluminium pokryte DLC

Dystrybucja w Polsce

NAUTILUS Dystrybucja

ul. Malborska 24
30-646 Kraków | POLSKA

www.NAUTILUS.net.pl



System referencyjny 2023



|1| Kolumny: HARBETH M40.1 |TEST|
|2| Podstawki: ACOUSTIC REVIVE (custom)
|3| Przedwzmacniacz: AYON AUDIO Spheris III |TEST|
|4| Odtwarzacz Super Audio CD: AYON AUDIO CD-35 HF Edition No. 01/50 |TEST|
|5| Wzmacniacz mocy: SOULUTION 710
|6| Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS|
|7| Filtr głośnikowy: SPEC REAL-SOUND PROCESSOR RSP-AZ9EX (prototyp) |TEST|

Okablowanie

Interkonekt: SACD → przedwzmacniacz - SILTECH Triple Crown (1 m) |TEST|
Interkonekt: przedwzmacniacz → wzmacniacz mocy - ACOUSTIC REVIVE RCA-1.0 Absolute Triple-C FM (1 m) |TEST|
Kable głośnikowe: SILTECH Triple Crown (2,5 m) |ARTYKUŁ|

Zasilanie

Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → odtwarzacz SACD - SILTECH Triple Crown (2 m) |TEST|
Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → przedwzmacniacz - ACOUSTIC REVIVE Power Reference Triple-C (2 m) |TEST|
Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → wzmacniacz mocy - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 |TEST|
Kabel zasilający: gniazdko ścienne → listwa zasilająca AC - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 (2 m) |TEST|
Listwa zasilająca: AC Acoustic Revive RTP-4eu ULTIMATE |TEST|
Listwa zasilająca: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) |TEST|
Platforma antywibracyjna pod listwą zasilającą: Asura QUALITY RECOVERY SYSTEM Level 1 |TEST|
Filtr pasywny EMI/RFI (wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacz mocy, przedwzmacniacz): VERICTUM Block |TEST|

Elementy antywibracyjne

Podstawki pod kolumny: ACOUSTIC REVIVE (custom)
Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS|
Platformy antywibracyjne: ACOUSTIC REVIVE RAF-48H |TEST|
Nóżki pod przedwzmacniaczem: FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ|
Nóżki pod testowanymi urządzeniami:
  • PRO AUDIO BONO Ceramic 7SN |TEST|
  • FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ|
  • HARMONIX TU-666M „BeauTone” MILLION MAESTRO 20th Anniversary Edition |TEST|

Analog

Przedwzmacniacz gramofonowy:
  • GRANDINOTE Celio Mk IV |TEST|
  • RCM AUDIO Sensor Prelude IC |TEST|
Wkładki gramofonowe:
  • DENON DL-103 | DENON DL-103 SA |TEST|
  • MIYAJIMA LABORATORY Madake |TEST|
  • MIYAJIMA LABORATORY Zero |TEST|
  • MIYAJIMA LABORATORY Shilabe |TEST|
Ramię gramofonowe: Reed 3P |TEST|

Docisk do płyty: PATHE WINGS Titanium PW-Ti 770 | Limited Edition

Mata:
  • HARMONIX TU-800EX
  • PATHE WINGS

Słuchawki

Wzmacniacz słuchawkowy: AYON AUDIO HA-3 |TEST|

Słuchawki:
  • HiFiMAN HE-1000 v2 |TEST|
  • Audeze LCD-3 |TEST|
  • Sennheiser HD800
  • AKG K701 |TEST|
  • Beyerdynamic DT-990 Pro (old version) |TEST|
Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR HYBRID HPC |MIKROTEST|