pl | en

Krakowskie Towarzystwo Soniczne | spotkanie № 136

MARCIN OSTAPOWICZ
O sztuce odtwarzania plików

O tym, co jest ważne w odtwarzaniu plików, czym różni się streaming od odtwarzania z dysku lokalnego i czym jest jego najnowszy transport plików XACT S1 opowie właściciel firm JPLAY, JCAT i XACT. I jeszcze o tym, czy do odtwarzania plików lepszy jest specjalizowany transport plików, czy S1 klasyczny komputer.

Gdzie: Okolice KRAKOWA/Polska
Kiedy: listopad 2022


KTS

z taśmy spisał WOJCIECH PACUŁA
zdjęcia Wojciech Pacuła


Spotkanie #136

16 grudnia 2022

KRAKOWSKIE TOWARZYSTWO SONICZNE jest nieformalną grupą melomanów, audiofilów, przyjaciół, spotkających się po to, aby nauczyć się czegoś nowego o produktach audio, płytach, muzyce itp. Pomysł na KTS narodził się w roku 2005. To już 136. spotkanie w jego ramach.

ONIEC ROKU MA SZCZEGÓLNIE PRZYCHYLNY klimat dla wszelkiego rodzaju podsumowań. Otwierając najnowsze wydanie dwumiesięcznika „Książki. Magazyn do Czytania”, trafimy od razu na ranking zatytułowany 10 książek roku 2022. Zaraz po nim są zresztą następne rankingi, w których redaktorzy wybierają kolejne dziesiątki spośród kryminałów, komiksów, debiutów i okładek (06/2022, grudzień 2022). Jest karnawał, oj jest!

I dobrze. Przecież i my, redakcja „High Fidelity”, właśnie w grudniu przyznajemy nasze Nagrody Roku, którymi podsumowujemy dwanaście miesięcy testów i recenzji z naszego miesięcznika (więcej → TUTAJ). Taka jest logika współczesnego podejścia do czasu. Nie dziwi więc, że z większym niż zazwyczaj zainteresowaniem czytamy w tym okresie statystyki. A nie ma chyba gorętszego tematu w audio, a więc i dotyczących go statystyk, niż streaming.

Jak raportuje RIAA (Recording Industry Association in America) w sprawozdaniu za pierwszą połowę 2022 roku, wpływy związane ze sprzedażą muzyki utrzymały wznoszący trend z zeszłego roku. Jak pisze Julie Mullins ze „Stereophile’a”, „ekonomia może się kurczyć, ale branża muzyczna i biznes muzyczny generalnie mają się fantastycznie” (December 2022, s. 16). Jak dodaje – dla branży hi-fi to bardzo dobrze.

W szczegółach wygląda to w ten sposób, że w USA w pierwszej połowie 2022 roku wpływy z tym związane wzrosły o 9% w stosunku do zeszłego roku, osiągając 7,7 miliarda dolarów. 62% tej kwoty stanowiły opłaty za wypożyczenie (streaming) lub sprzedaż plików, 14% płyty CD, a winyl 11,9%. Znaczącym trendem było powolne, ale zmniejszanie się dochodów z plików kupowanych i ściąganych na twarde dyski. Pomiędzy 2020 i połową 2023 roku przychody z tego tytułu spadły z 340 do 256 milionów dolarów, czyli aż o 19%. W tej chwili to prawdziwa nisza, w USA odpowiadająca za jedynie 3% wolumenu sprzedaży muzyki.

Jest więc jasne, że królem, cesarzem i władcą niepodzielnym jest streaming. Pisaliśmy o tym od lat, ale dopiero w czasach pandemii jasne stało się, że to nie jest jakaś bliżej nieokreślona przyszłość, a „tu i teraz”. Komentatorzy zastanawiają się, kiedy krzywa wzrostu się wypłaszczy, a nasycenie rynku jest nieuniknione. Tak było z branżą wideo, będzie tak i z audio. Niezależnie jednak od tego, jak dużo zarobią platformy streamingowe – bo to one zarabiają najwięcej – podział rynku wydaje się być dokonany na wiele lat, dopóki nie nadejdzie NOWE.

Spotkanie

SPOTKANIE Z MARCINEM OSTAPOWICZEM nie mogło więc się odbyć w lepszym momencie. Właściciel i współzałożyciel firm JPLAY, JCAT i XACT, był jednym z pionierów wśród high-endowych zwolenników plików. High-endowych, czyli takich, którzy wiedzą, co robią i do czego dążą. Ich przeciwieństwem byliby „komputerowcy”, inżynierowie IT i inni, których światopogląd zatrzasnął się na wyznaniu wiary: „Zero równa się zero, a jeden równa się jeden. Amen”.

Jego program do odtwarzania plików JPLAY w krótkim czasie stał się głównym rywalem amerykańskiego odtwarzacza Audirvana, a rozwiązania, które z sobą przynosił wyprzedzały to, co lata później skodyfikował w swoim systemie Roon. Program ten pracował na komputerach osobistych, zwykle jako wtyczka do Foobara 2000. Były to czasy, w których Marcin był przekonany, że najlepszym źródłem sygnału cyfrowego z rozpakowanych plików jest właśnie komputer. Najlepiej z zewnętrznymi, liniowymi zasilaczami, specjalnymi kartami dźwiękowymi, okablowaniem itp. – wszystko to dostarczała jego firma JCAT.

To się jednak zmieniło. Z czasem Marcin przekonywał się coraz bardziej do specjalizowanych transportów plików. Ukoronowaniem tej transformacji mentalnej jest, wspomniany, transport XACT S1 jego pomysłu (test → TUTAJ). Znalazł się on na naszej listopadowej okładce, otrzymał wyróżnienie ˻ RED FINGERPRINT ˺ oraz Nagrodę Roku 2022 naszego magazynu. Jednym słowem – jest dobrze.

Zaprosiliśmy więc Marcina na spotkanie Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego z prośbą o krótki wykład dotyczący plików i sposobów ich odtwarzania. Jego główna część poświęcona była jednak odpowiedzi napytanie, które co jakiś czas zadawał mi Julek Soja, u którego się co jakiś czas spotykamy. Brzmiało ono, mniej więcej, tak: „Co jest lepszym transportem plików: komputer, czy dedykowane urządzenie?” W podtekście była chęć porównania jego własnego systemu, bazującego na komputerze PC oraz przetworniku D/A firmy LampizatOr do transportu Marcina.

»«

| Kilka prostych słów…

tekst MARCIN OSTAPOWICZ

⸜ Autor wręcza MARCINOWI OSTAPOWICZOWI Honorowy Certyfikat Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego

TWORZĘ OPROGRAMOWANIE i różne akcesoria, a teraz zbudowałem transport służący do dotwarzania plików na wysokim poziomie. Już kiedy miałem dziewiętnaście lat zająłem się testowaniem specjalistycznych wtyczek do Foobara. Zauważyłem, że da się wskazać na różnice w brzmieniu między nimi, a to wtedy nie była powszechna wiedza. Mam też za sobą edukację muzyczną i, jak myślę, dosyć dobre ucho. A że komputery są moją pasją, przyszedł mi do głowy pomysł wykorzystania moich umiejętności i tej technologii do odtwarzania dźwięku wysokiej jakości.

Początkowo kosztowało mnie to mnóstwo nerwów, co dzieliłem z wieloma audiofilami, którzy chcieli uzyskać wysokiej klasy dźwięk z komputera. Pytanie było proste: dlaczego to nie gra tak, jak z płyty CD? Żeby na to pytanie odpowiedzieć trzeba było wszystko przetestować, przeanalizować i przemyśleć. Jak się okazało, to mocno skomplikowany temat. Przede wszystkim dlatego, że nie jest ustandaryzowany. Także hardware jest bardzo złożony, a jeszcze bardziej – jego oprogramowanie.

Problemem numer jeden było to, że komputer nie powstał z myślą o odtwarzaniu muzyki. Może robić wszystko równie dobrze, ale nie do końca tę jedną rzecz, na której nam zależy, czyli odtwarzać pliki. Punktem dojścia tych wszystkich lat i przemyśleń jest S1, czyli transport plików mojej nowej marki XACT. To też jest komputer, żeby była jasność. Ale to komputer specjalizowany służący tylko do odtwarzania plików, z napisanym pod tym kątem oprogramowaniem.

Chodzi o „skrojenie na wymiar” i „dostrojenie” oprogramowania – jakkolwiek dziwnie to brzmi, choć dla mnie dziwne nie jest, bo transport plików też trzeba „dostroić”. Wielu uważa, że transportem może być dowolny komputer i wystarczy, że będzie on odtwarzał sygnał w trybie „bit-perfect”. Czyli, że sygnał audio będzie miał dokładnie te same parametry, co w pliku i że w niezmienionej postaci trafią na wyjście cyfrowe. To zupełnie tak nie jest. Tak naprawdę problem z cyfrowym sygnałem muzycznym polega na tym, że wyzwania z nim związane są wyzwaniami analogowymi. Sygnał cyfrowy ma konkretną wartość napięcia, która zmienia się w czasie. Jest on zakłócany i są to zakłócenia w dużej mierze analogowe, zmieniające jego kształt.

Z komputerami problem jest dwojaki – hardware’owy i software’owy. Jeśli weźmiemy dwa różne komputery i zmusimy je do odtwarzania bit-perfect, to choć sygnał na ich wyjściu będzie miał dokładnie te same parametry, czyli ilość bitów i częstotliwość próbkowania, co plik, to rezultat dźwiękowy będzie inny. To tak, jakbyśmy poszli do różnych restauracji, zamówili to samo danie, zrobione tak samo, z tych samych składników, a i tak będą smakowały inaczej. A to dlatego, że oprócz przepisu i patelni czy garnków oraz składników jego smak zostanie uzyskany w odmienny sposób.

Ludzie IT tego nie rozumieją. Z mojego doświadczenia wynika, że zmiany o których mówimy dla wielu ludzi będą subtelne. Dla mnie nie są. Mówimy o high-endzie i high-endowcy muszą być na te zmiany wrażliwi. Cały system operacyjny ładuje się z karty pamięci i słyszę zmiany między różnymi producentami pamięci FLASH, na których zapisuję program…

Na koniec dwa słowa o streamingu i plikach zapisanych lokalnie. Tomek mówił przed chwilą o tym, że przeszedł już całkowicie na streaming, ponieważ różnice między nim, a dyskiem lokalnym, szczególnie jeśli korzystamy z Qobuza, są znikome. Bardzo długo broniłem się przed tym krokiem i uważałem dysk HDD czy SSD za bezwarunkowo lepszy.

Kiedy odpaliłem S1 stwierdziłem, że streaming na tym etapie jest jednak po prostu doskonały. Ale po jakimś czasie wróciłem do korzeni i uważam, że gra jest jednak warta świeczki i dobrze zaaplikowany dysk twardy lub SSD z dobrymi plikami przynosi lepszy dźwięk. Poza tym nie da się streamować sygnału DSD da się go grać tylko lokalnie. Ale, jak mówię, streaming z chmury jest już na bardzo wysokim poziomie. MO

»«

ODSŁUCH

SPOTKANIE NR 136 ZAPLANOWANE ZOSTAŁO w ten sposób, aby w systemie naszego gospodarza, Juliana Soji (właściciela firmy SOYATON), porównać z sobą komputer i transport, podłączone do tego samego DAC-a. Gra on pliki z komputera Dell OptiPlex 9020M z zewnętrznym zasilaczem liniowym MUZGAudio, z systemem Windows 7 Professional, odtwarzaczem plików Foobar2000 v 1.6.8 z driverem Combo384 ASIO 1.03.

Ponieważ jego przetwornik D/A, LampizatOr Level L4, z kondensatorami Duelund, nie odtwarza natywnie plików DSD, zdecydowaliśmy że Marcin Ostapowicz przywiezie z sobą urządzenie, z którym transport S1 był projektowany: APL Allumi-Fi DSD-MR SE (test → TUTAJ). Wydawało się to proste rozwiązanie. Jak zwykle jednak w audio, okazało się to tylko początkiem naszych kłopotów, jak to w jednym ze skeczy ujął Kabaret Moralnego Niepokoju.

Zaczęło się ładnie i przyjemnie – pierwszy odsłuch dotyczył zaplanowanego wcześniej porównania komputera i transportu ze wspomnianym przetwornikiem.

˻ 1 ˺

⸜ OSCAR PETERSON TRIO, We Get Request, Verve/Lasting Impression Music, LIM K2HD 032, „24 Gold Direct-from-Master Edition UDM”, rip z Gold CD (1964/2009). ⸜ PERFECT, Unu, Tonpress/Lipiński Pro-Audio Mastering, DSD (1982/2015). ⸜ MICHEL GODARD, Monteverdi - A Trace Of Grace, Carpe Diem Records CD-16286, FLAC 16/44,1, rip z CD (2015). ⸜ LARS DANIELSSON & LESZEK MOŻDŻER, Pasodoble, ACT, FLAC 24/88,2 (2007).

TOMEK Uważam, że generalnie nie ma przepaści w brzmieniu tych dwóch transportów. Różnią się raczej w szczegółach. W prezentacji komputera podobała mi się wielkość dźwięku i sposób tworzenia planów, które są głębsze i szersze. W prezentacji transportu plików doceniam większą rozdzielczość, szczególnie jeśli chodzi o wysokie tony. Są doskonale czytelne i rozdzielcze. Podoba mi się ich timing i słychać, że „czasowo” to lepsze urządzenie. Plik zgrany z komputera był dla mnie wewnętrznie nerwowy, a ten z plików zbliżał się do dźwięku analogowego, a nie cyfrowego.

Bardziej podobał mi się również bas, kiedy graliśmy muzykę z transportu XACT. Ale, jak mówię, na tych trzech utworach różnice nie były dla mnie wielkie. Z tym, że przewaga była jednak, moim zdaniem, po stronie transportu Marcina.

JULIAN SOJA Jestem przyzwyczajony do dźwięku mojego komputera, dlatego jest dla mnie naturalnym punktem odniesienia. Zgodzę się z Tomkiem co do tego, że nie ma między nimi przepaści. Chociaż różnica jest klarowna i jasne jest, że dźwięk z plików zależy od klasy i rodzaju transportu.

W jednym punkcie się z Tomkiem nie zgadzam – dla mnie bas z komputera jest, w każdej dziedzinie, ładniejszy, pełniejszy i niżej schodzący. Na środku i na górze było różnie. W utworze granym z płyty Monteverdi - A Trace Of Grace GODARDA wybrzmienia strun, pudło itp. transport plików pokazał duuużo więcej. I nie ma o czym mówić. Na wokalu jednak bym się zastanawiał, bo wydało mi się, że przez to uszczegółowienie stał się zbyt ostry. Przy PERFEKCIE i stopie perkusji mam dokładnie odwrotne zdanie niż Tomek – wolę go z komputera. Z kolei OSCAR PETERSON zabrzmiał efektowniej z transportu.

DAMIAN Ostatnim kawałkiem granym z komputera był Godard i dobrze ją zapamiętałem. Nie wiem, czy widziałeś Wojtku, jak po przejściu na transport spojrzałem na ciebie: aż mnie przeszły dreszcze. Gra transportu podobała mi się o wiele bardziej. Wokal był z nim większy, pełniejszy, bardziej wibrujący, jakby wokalistka była bardziej obecna tu w pokoju. Pudło instrumentu, o którym mówił Julek, zrobił naprawdę fajne wrażenie. Dźwięczność, alikwoty, wybrzmienia – było to doskonałe.

Przy Perfekcie nie byłem pewien, ale to dlatego, że sama realizacja nie jest tak dobra, jak na dwóch poprzednich płytach. Ale nawet z nim słychać było, że rozdzielczość wysokich tonów była lepsza z transportu. Jeśli miałbym więc wybrać, to wybrałbym transport, bez dłuższego zastanawiania się. Za każdym razem obecność i dynamika wydawały mi się z nim większe, lepsze.

RYSIEK B. Nie mogę się zgodzić z Tomkiem. To są dwa wyraźnie różne od siebie charaktery, dla różnych odbiorców. Wydaje mi się, że system komputerowy Juliana jest stworzony dla płyt bardzo dobrze i wybitnie zrealizowanych, ponieważ pokazuje wtedy wszystko. Natomiast transport Marcina jest mniej wymagający, łagodny dla przeciętnych nagrań, słabych nagrań itp.

Chodzi mi przede wszystkim o barwę. System Juliana pokazuje oddzielnie każdy dźwięk i mnie to bardziej porusza. Natomiast transport S1 łagodzi „obyczaje”, a więc i defekty realizacyjne. Jest przyjemny w odsłuchu. Co więcej, jego dźwięk jest zbliżony do tego, co słyszymy na sali koncertowej. Jego brzmienie jest bliższe natury. Ale w domu słuchamy czegoś innego – kreacji, która ma przykuć naszą uwagę. Czyli nie tego, co jest na żywo. Jeżeli chodzi więc o emocje i przykuwanie uwagi bardziej wciąga mnie system komputerowy.

WICIU Obydwa urządzenia bardzo mi się podobają i mógłbym z obydwoma żyć. Ale brzmią inaczej. Największa różnica była słyszalna przy płycie Godarda. Transport gra odrobinę niżej, przez co teorban brzmiał z nim bardziej naturalnie. Także i głos wydał mi się lepszy z transportem S1.

Byłem za to zaskoczony tym, jak słychać było Ray’a Browna z płyty Petersona. Z transportem usłyszałem w tyłu słowo „walking”, a potem, że coś tam mówi i podśpiewuje. Z komputerem to przegapiłem. Prawdę mówiąc, choć znam tę płytę, to nigdy wcześniej tego nie słyszałem. Transport gra mniej analitycznie niż komputer, a jednak potrafił wydobyć w drugim, trzecim planie dźwięki, których nie znałem. Generalnie lubię właśnie takie brzmienie.

BARTOSZ Powiem krótko: moim zdaniem między tymi urządzeniami jest przepaść, na korzyść transportu XACT. Byłem zdumiony słysząc was, mówiących, , że różnice nie są wielkie. Największe wrażenie zrobiły na mnie dwa pierwsze utwory, z płyt Petersona i Perfectu – może dlatego, że sam takiej muzyki słucham w domu. Szczególnie z Petersonem kontrabas grany z komputera był dla mnie bardzo irytujący i brzmiał trochę jak zabawka dla dzieci. Jeśli miałbym to jakoś nazwać, to powiedziałbym, że komputer „huczał”. Zdecydowanie wybieram więc transport. I, dodam, różnice między transportami plików są i to są bardzo duże.

MARCIN OLEŚ Tak się składa, że słuchaliśmy moich ukochanych nagrań i muzyków. Ray Brown i Oscar Peterson – od tego zacząłem swoją edukację muzyczną. Z kolei kiedy rozpadał się Perfect – a pamiętam to, jak dziś, siedziałem wówczas w Maluchu mojego ojca – płakałem. I to był jedyny raz w moim życiu, kiedy rozpad jakiegoś zespołu tak mnie poruszył. No i Godard, nagrany w kamiennym wnętrzu francuskiego klasztoru. Wielki headroom pomieszczenia i ciche skrzypce barokowe, które przez realizatora zostały trochę za bardzo wyciągnięte do przodu.

Obydwa sprzęty pokazały to, że decyzje podjęte podczas tych nagrań nie były idealne. Ale takie jest życie. Głos wokalistki rezonuje z pomieszczeniem i w obydwu systemach „wyskakiwał” trochę z miksu. Nie używam plików w domu, słucham ich w studiu, przy nagraniach i masteringu; generalnie – jestem człowiekiem nośników fizycznych. Dlatego, słuchając Perfectu i Petersona, miałem wrażenie, że muszę się uczyć tych dźwięków od nowa. Są one pozbawione kontekstu nośnika, a znam tę muzykę w powiązaniu z płytami, z których ich słuchałem. Plik jest z tego kontekstu wyabstrahowany. Brzmi to wszystko w krystalicznie czysty sposób, jak Perfect.

Jeśli chodzi o moje preferencje, to prawdopodobnie do siebie, do domu nie wybrałbym żadnego z tych systemów. Podobał mi się kontur w komputerze, ale przeszkadzał mi wyższy środek, za bardzo uwypuklony, Dzięki temu, że w transporcie jest to bardziej wyrównane, było to bliższe mojemu gustowi i oczekiwaniom. Zaletą obydwu systemów jest to, jak te płyty zostały zrealizowane. Ale, jeślibym miał wybrać jedno – to transport.

BARTOSZ Uwaga generalna jest taka: jestem bardzo zdziwiony tym, że komuś podobał się komputer. I teraz, i wcześniej, kiedy muzyka grana była z transportu wszyscy zamierali. Nie było wiercenia się, gadania itp. Słuchamy dłuższych fragmentów niż z komputerem. Szczególnie mocno uderzyło mnie to przy Petersonie. Marcin Oleś, który siedzi za mną, postukiwał palcami aktywnie właśnie z transportem. Jak gdyby muzyka z transportem angażowała cię emocjonalnie.

MARCIN OLEŚ Rzeczywiście, mam nadaktywność „palcową” :) Ale to prawda – muzyka grana z transportu była bardziej rozdzielcza. Szczególnie w dole pasma – tam dzieje się o wiele więcej. Także w lewej ręce fortepianu na płycie Bosa słychać było więcej aktywności, body, wybrzmienia, chociaż basu jako takiego było mniej. Tu jest znacznie większa rozdzielczość. Mniej uderzenia, a więcej wypełnienia.

WICIU To prawda, mocniejsze uderzenie jest na komputerze.

BARTOSZ Zgadzam się z wami, tylko że ja to, o czym mówicie, odbieram dokładnie odwrotnie – że instrumenty brzmią z transportem „bardziej”, dłużej, że są bardziej „obecne”.

WICIU Wcześniej nie byłem tego tak pewien, ale teraz słyszę, że między transportem i komputerem jest bardzo duża różnica. Słyszałem to przede wszystkim przy Led Zeppelin. Dla ludzi „z zewnątrz” komputer zapewne zabrzmi bardziej efektownie: przejrzyście, z uderzeniem basu, z wyciągniętym wokalem. Natomiast z transportem wszystko to było lepiej złożone w całość. Nie ma z nim takich spektakularnych elementów, ale jego granie jest po prostu bardziej prawdziwe.

RYSIEK B. No dla mnie jest inaczej – moim zdaniem dźwięk z transportu był matowy, jak przefiltrowany. Fortepian Możdżera z Pasodoble był dla mnie jak martwy.

TOMEK KURSA Zgadzam się z Ryśkiem – moim zdaniem dźwięk z transportem był zmulony i matowy.

TOMEK Marcin poprzednio zwrócił uwagę na szum nagrania, dlatego na początku Led Zeppelin też się w to wsłuchałem. Tym bardziej, że jest on mocny. Z komputera było tam mnóstwo śmieci, jakiegoś syku, a transport to wszystko wygładził i ucywilizował. Potwierdziło mi się to, że gra on trochę tak, jak transmisja przez USB w porównaniu z S/PDIF. Ujmuje ona nieco z potęgi brzmienia basu, ale to, co pozostaje jest bardziej klarowne i rozdzielcze. Bas jest dzięki temu ładniejszy, bardziej kolorowy i dlatego bardziej mi się podoba.

Można oczywiście powiedzieć, że muzyka taka, jak Led Zeppelin musi być brudna, mocna i „rockowa”. I taka była z komputera. Ale to przecież nagranie – o czym mówił już Rysiek – i być może powinno to brzmieć tak, jak z transportu, czyli czytelnie, gładko, pięknie. Ale przy Pasodoble nie miałem żadnych wątpliwości, że lepiej brzmi transport plików niż komputer. Rozdzielczość, spokój, poukładanie – to wszystko było na plus.

TOMEK KURSA (→ AUDIOFORM). Ciężko mi to ocenić, bo bardzo dobrze znam system Julka. Może nie jestem do niego jakoś specjalnie przywiązany, ale go znam. Zgadzam się jednak z Marcinem, że przy grze z komputera trochę doskwierała mi wyższa średnica, o której mówił. To okolice 3 kHz.

Problem polega jednak na tym, tak mi się wydaje, że system ten był „strojony” z przetwornikiem LampizatOra i dlatego komputer z „dakiem” APL-a się nie zgrywa. A transport jest dobrze skonfigurowany właśnie z APL-em. Generalnie jednak obydwa przekazy mi się nie podobały. Ten z komputera był zbyt ostry, a z transportu za łagodny, za ciemny.

MARCIN OSTAPOWICZ Przeszedłem całą drogę od komputera do transportu i słyszę to, co zawsze: w brzmieniu z komputera przeszkadza mi jego jasne brzmienie. Nawet szum w nagraniach był z nim piskliwy. Komputer zagrał też bardziej surowo, bardziej sucho. Transport stroiłem tak, aby brzmiał jak w najbardziej naturalny i przyjemny sposób.

TOMEK KURSA Kłopot jest taki, że stroiłeś go z konkretnym „dakiem”, kolumnami i w konkretnym systemie. Urządzenie wyjęte z kontekstu gra inaczej niż w tym kontekście.

TOMEK Ale właśnie o to chodzi, to normalne, tak się przecież projektuje wszystkie urządzenia. Nie muszą być one uniwersalne. Może powinny, ale nie są.

WICIU Coś w tym jest – może, gdyby postawić jego komputer z jego „dakiem”, zagrałoby to lepiej?

˻ 2 ˺

PYTANIEM TYM WICIU ODPALIŁ kolejną część spotkania. Zgodziliśmy się bowiem z tym, że aby porównanie było fair, należałoby posłuchać komputera i transportu z LampizatOrem w roli przetwornika. Tak właśnie zrobiliśmy.

⸜ OSCAR PETERSON TRIO, We Get Request, Verve/Lasting Impression Music, LIM K2HD 032, „24 Gold Direct-from-Master Edition UDM”, rip z Gold CD (1964/2009).
⸜ LED ZEPPELIN, Led Zeppelin II, Atlantic HD603497920068, FLAC 24/96 (1969/2014).
⸜ ANNA MARIA JOPEK, Bosa, EmArcy 016 299-2, rip z CD, FLAC 16/44,1 (2000).
⸜ LARS DANIELSSON & LESZEK MOŻDŻER, Pasodoble, ACT, FLAC 24/88,2 (2007).

TOMEK Nie, tego nie dało się słuchać – połączenie transportu i LampizatOra było dla mnie nie przyjęcia. To jest ewidentnie złe połączenie. Było zbyt jazgotliwe. Zestawienie z komputerem było bardziej złagodzone i choć w obydwu przypadkach głos Jopek był zbyt jasny, to jakoś LampizatOr z transportem mi nie podszedł. Może, gdyby S1 miał wyjście koaksjalne, a nie tylko USB, byłoby lepiej. Z USB było to dla mnie zbyt męczące.

MARCIN OSTAPOWICZ To niesamowite, bo ja mam dokładnie odwrotne odczucia – połączenie z komputerem było dla mnie przejaskrawione, a z transportem spokojniejsze.

JULIAN SOJA Znowu tera mam odwrotnie niż Tomek. Wady, które przypisywałem transportowi są, moim zdaniem, wadami przetwornika APL. Tym razem transport z LampizatOrem zagrał o klasę lepiej niż przedtem. Nie jest tak łagodny, jak komputer, ale zagrał barwnie, różnicująco i gładko. Zagrał większą ilością szczegółów niż komputer. Po prostu mi się podobał.

DAMIAN Mogę powtórzyć to, co powiedział Julek – zdecydowanie bardziej podobało mi się brzmienie tego systemu z LampizatOrem, ale ponownie lepiej, jak mi się wydaje, zagrał transport.

BARTOSZ Powiem krótko – dalej to porównanie było na korzyść transportu. Nie słuchałem nigdy LampizatOra poza wystawami, ale teraz już wiem, że nie jestem największym fanem tego brzmienia. Może dlatego pierwszy zestaw, to jest transport z przetwornikiem APL podobał mi się bardziej. Porównanie transportu i komputera też wydaje mi się wyraźnie na korzyść tego pierwszego.

RYSIEK B. Myślę tak, jak poprzednio – barwy lepiej oddaje komputer z LampizatOrem. Ale teraz transport zagrał lepiej niż w pierwszej części mniej ospale, miał więcej barw, więcej się działo. Generalnie jestem za rozwiązaniem, które ma Julian. To jest najbliższe mojego gustu i ideału.

TOMASZ KURSA To jest setup, który najbardziej mi się podoba – komputer z LampizatOrem. Odpowiada on prawdzie prezentacji. Marcin, moim zdaniem padł ofiarą urządzenia, z którym współpracował. Szukał czegoś, co mu dało połączenie tylko z tym jednym „dakiem”. Mnie interesuje muzyka, a muzykalność tego układu z komputerem jest najlepsza.

MARCIN OLEŚ Moja refleksja jest taka – obydwa dźwięki to dźwięki „z tezą”. Znaczy to, że ma w sobie coś z osoby, która go buduje. Truizm, ale właśnie w tym przypadku dobrze to słychać. Popatrzcie sami – dawno nie było na naszych spotkaniach takich emocji. Nie wszystko da się nagrać, ale przecież ledwo możemy usiedzieć na miejscu, żeby nie wtrącić czegoś od siebie. I fajnie, że tak jest. Pokazuje to, że nie ma prawdy, a tylko subiektywność.

Ale ja staram się od subiektywizmu w dźwiękowym świecie uciekać, potrzebuję jakiegoś punktu zaczepienia. I może już mnie nie zaprosicie, ale powiem, że obydwa dźwięki nie są prawdziwe. Są interpretacją muzyki. Z LampizatOrem słychać różnice, ale były one mniejsze niż przedtem. Chodzi mi o interpretację niskich częstotliwości. Z polskim „dakiem” poprawiła się dynamika i z nim komputer zdecydowanie zyskał. Z obydwoma ten system nie miał wystarczającej rozdzielczości na basie.

Oba te pomysły nie są neutralne. Gdyby przyszedł tu dowolny kontrabasista, każdy brzmiałby inaczej. A tutaj gramy po prostu basem. Co powiedziawszy dodam, że najlepsza rozdzielczość basu, z którą dzisiaj miałem do czynienia osiągnięta została z transportem i przetwornikiem APL-a. Ale i tak interpretuję te dwa systemy jako systemy z tezą.

MARCIN OSTAPOWICZ Nie powiem nic nowego. W połączeniu z transportem LampizatOr nie grał źle. Słuchało się tego całkiem przyjemnie. Ale to dla mnie zbyt mało rozdzielczy dźwięk. Wolę też dźwięk bliżej natury. Po przejściu na komputer niektóry mówili, że jest lepsza barwa, dynamika itd., a dla mnie to był jazgot. To połączenie było dla mnie zbyt krzykliwe.

TOMASZ KURSA Ale w ten sposób to każdy system jest systemem z tezą, nie ma neutralnych.

RYSIEK B. Co w takim razie jest prawdą – dźwięk w miejscu, w którym siedzi pianista, na widowni, przed mikrofonem?

MARCIN OLEŚ Obydwa zagrały dobrym dźwiękiem. Można się kłócić o szczegóły, ale obydwa mieszczą się w dobrym, głównym nurcie.

TOMEK Chciałbym to jednak zakończyć spostrzeżeniem pozamuzycznym. Przecież w audio równie ważny jest aspekt związany z obsługą. Kiedy opatrzymy na Marcina, który siedzi sobie spokojnie z iPadem i steruje transportem, a przypomnimy sobie, że Julek co chwilę musiał biegać do komputera, bo coś nie zagrało, to chyba nie ma porównania.

Uważam, że user experience jest przy plikach szalenie ważne. Nie chcę czekać, aż coś się znajdzie, nie chcę niczego szukać, przestawiać – chcę słuchać muzyki. Słucham plików nie dlatego, że są lepsze niż CD czy winyl. Słucham ich dlatego, że mam natychmiastowy dostęp do muzyki na wciąż bardzo dobrym poziomie.

PODSUMOWANIE

PORÓWNANIE TRANSPORTU PLIKÓW XACT S1 oraz komputera doprowadziło do drobnych spięć między uczestnikami spotkania. W spokojny, ale jednak nacechowany emocjami sposób, dawaliśmy do zrozumienia, co myślimy o jednym, czy drugim zestawieniu. Mając za sobą całą drogę, o której mówił Marcin Ostapowicz, to jest od komputera przez kilkadziesiąt transportów plików mogę powiedzieć, że dla mnie nie ma już innego wyjścia i moim zdaniem przyszłością są specjalizowane transporty, zarówno jeśli chodzi o dźwięk, jak i obsługę.

To jednak moje zdanie. Jak mogli się państwo się przekonać, można o tym myśleć zupełnie inaczej. I może o to chodzi, aby budować system zmyślą o sobie, a nie o innych. Tym mocniej wybrzmiewa więc to, co powiedział Marcin Oleś o systemach „z tezą”. I dobrze, rozwiązaniem tego sporu będzie to, abyśmy składali system tak, aby to była nasza teza wspomagana tezami producentów.

Jest to tym ważniejsze, że nie da się myśleć o transporcie plików czy komputerze w tej roli w oderwaniu od przetwornika D/A. Jak wyraźnie wykazał odsłuch, z każdym przetwornikiem zagrają one trochę inaczej. Jak mówił Marcin, problemem są wejścia USB, a dokładnie układy, które tam pracują. Trzeba więc myśleć o odtwarzaczu plików jako całości, a nie po prostu jak o transporcie i „daku”, które można dowolnie mieszać. Odtwarzanie plików okazuje się równie złożonym procesem, co odtwarzanie płyt LP, wymagającym równie dużych nakładów pracy i pieniędzy. Jeśli ktoś uważa inaczej – myli się.

»POST SCRIPTUM«


⸜ Autor artykułu wręczający JULIANOWI SOJI certyfikat KTS

Przy okazji 136. spotkania KTS chciałbym oficjalnie powitać w Krakowskim Towarzystwie Sonicznym JULKA SOJĘ. Na certyfikacie, który przy tej okazji miałem mu przyjemność wręczyć widnieje numer 21. Równie gorąco witam DAMIANA, który słuchał z nami muzyki po raz pierwszy i który, mamy nadzieję, zostanie z nami na dłużej. WP