pl | en

FELIETON ⸜ Seria „Po drugiej stronie lustra”

EMIL STOŁECKI ⸜ Lime Ears
Właściciel, konstruktor

O Animie od siebie i bez pierniczenia.
Czyli kilka słów o tym, jak postawały nowe, flagowe słuchawki firmy LIME EARS.

→ LIMEEARS.com

KRAKÓW-WARSZAWA/Polska


FELIETON

tekst EMIL STOŁECKI | WOJCIECH PACUŁA (wstęp)
foto „High Fidelity” | Lime Ears


No 224

1 grudnia 2022

LIME EARS jest polską firmą, założoną w 2012 roku przez EMILA STOŁECKIEGO oraz KAROLINĘ ROMAN we Wrocławiu. Specjalizuje się ona w projektowaniu i budowaniu „personalnych systemów monitorowych”, czyli słuchawek używanych przez muzyków na scenie i ma obecnie siedzibę w Warszawie. O najwyższym modelu ANIMA opowiada sam konstruktor.

Od redakcji

tekst WOJCIECH PACUŁA

PORTAL MONEY SWÓJ ARTYKUŁ dotyczący EMILA STOŁECKIEGO, właściciela i głównego konstruktora firmy Lime Ears zatytułował: Sprzedał gitary, aby założyć biznes. Dziś jego produktów używają gwiazdy rocka. To tytuł-samograj, aż mnie zazdrość ścisnęła, kiedy na niego natrafiłem. Bo czy może być coś bardziej angażującego emocjonalnie niż historia kopciuszka, który od niczego doszedł do miejsca, o którym inni mogą tylko marzyć? Który z przysłowiowego „garażu” wyrósł na gracza, który jest znany i rozpoznawalny?

Proza życia jest oczywiście inna, jednak coś w tym, o czym pisałem jest. Prowadzona przez Emila firma Lime Ears, założona we Wrocławiu, obecnie działająca w Warszawie firma specjalizuje się w słuchawkach nazywanych IEM, czyli IN-EAR MONITOR. To specjalny typ słuchawek służących muzykom do monitorowania w czasie rzeczywistym dźwięku w czasie ich występów scenicznych. Z produktów Lime Eras korzysta wielu czołowych muzyków z całego świata.

⸜ Dwa najdroższe modele w ofercie Lime Ears – ANIMA (po lewej) i PNEUMA

Wraz z wprowadzeniem do sprzedaży nowego topowego modelu, kosztujących 3400 euro słuchawek Anima, firma wydaje się wkraczać na nowe tereny. Wysoka cena oraz nowe opakowanie, wskazujące na użycie słuchawek w warunkach „domowych”, a nie scenicznych, mówią jedno: high-end. Test, który znajdą państwo w tym samym wydaniu „High Fidelity” nie tylko te intuicje potwierdza, ale idzie nawet dalej, po w podsumowaniu piszemy, że są to jedne z najlepszych słuchawek na rynku, bez względu na konstrukcję.

Przygotowując test Anime poprosiłem Emila o przygotowanie tekstu o nowych słuchawkach. W mailu użyłem określenia „O Animie od siebie i bez pierniczenia”. I tak właśnie o swoim nowym „dziecku” napisał.

O Animie od siebie i bez pierniczenia

tekst EMIL STOŁECKI

RZESIEŃ 2020 BYŁ JEDNYM z najdziwniejszych miesięcy w prawie dziesięcioletniej działalności Lime Ears. Pół roku w głąb pandemii wydrenowało nas wszystkich psychicznie i fizycznie. O koncertach nie było mowy przez co muzycy nie pojawiali się u nas od pół roku, a dystrybutorzy, szczególnie ci azjatyccy, raz się otwierali, raz zamykali, sami nie byli pewni co zdarzy się za miesiąc. Totalna padaka i paranoja.
Jednocześnie za każdym razem, jak już miałem zamykać firmę (trzy razy), wydarzyło się coś (jakieś zamówienie) co nas utrzymywało na powierzchni.

⸜ EMIL STOŁECKI ze słuchawkami Anima w lobby hotelu Radisson Blu Sobieski w czasie wystawy Audio Video Show 2022

Przyszła mi wówczas do głowy myśl zapewne charakterystyczna dla naszego narodu: „Musimy uciekać”. A najlepsza ucieczką jest atak. Poza tym, jeżeli mam po dziesięciu latach z branży audio być wyniesionym na tarczy to przynajmniej z fajnymi wspomnieniami. A co może być fajniejsze dla twórcy jak zrobienie wszystkiego na co ma ochotę, bez oglądania się na koszta produkcji, komplikacje techniczną czy cokolwiek innego?

Powiedziałem sobie: zrobimy super słuchawki, bez żadnych kompromisów cenowych i technologicznych. Dużo się przy tym nauczymy i jeśliby się okazało, że jednak pandemia minie to będziemy mieli superowe doświadczenie. A jeśli nie minie to zginiemy w boju. Tudzież w tańcu. ;) Bo nie chodziło o zmaganie się, ale tak naprawdę o pójście w stronę piękna, na tyle na ile potrafię, na ile potrafimy. Żeby był kolor, faktura, estetyka, brzmienie, osobliwość, żeby było wszystko, co ma być. :)

Wiadomo – potem trwało to i trwało. Finalnie zajęło nam to półtora roku, ale wszystko to „jechało” na tej pierwotnej energii. Potrzebowałem też idei, hasła, patronki całego tego przedsięwzięcia. A że mocno w tym czasie (i tak jest po dziś dzień) złapała mnie psychologia Jungowska, szybko zorientowałem się, czym chciałbym, żeby ta rzecz była dla mnie i dla wszystkich, którzy będą z niej korzystać: ANIMĄ.

⸜ Jeden z wczesnych prototypów słuchawek Anima o którym konstruktor mówi: „Chaos”

Wpadł mi wówczas w oczy fragment książki traktujący właśnie o Animie jako archetypie, bycie, który jest – jak każdy archetyp – ideą, ale materializującą się czy to w osobie, wydarzeniu, czy obiekcie:

Kiedy mężczyzna spotyka w swoim życiu Animę, odczuwa przemożne pragnienie zbliżenia się do niej. Reprezentuje ona obietnicę przemiany i spełnienia. W jej obecności mężczyzna odkrywa siebie jakby po raz pierwszy. Staje się nowym człowiekiem. Anima obiecuje mu fizyczną i duchową transformację. Czuje, że jeśli tylko mógł zjednoczyć swoje życie z jej życiem, ona uczyni go nowym człowiekiem, a nawet unieśmiertelni.

Anima jest postacią niejednoznaczną – atrakcyjnie dziką i destrukcyjną, a zarazem odmładzającą i twórczą. Kiedy pojawia się w połowie życia, zapoczątkowuje rozpad utrwalonych struktur i identyfikacji. Uznaje mężczyznę za swojego i wciąga go w ogień transformującej energii. Inspiruje poezję i wielkie sny. Jako bogini, wzbudza bezgraniczne oddanie.

To właśnie w relacji z Animą mężczyzna doświadcza najgłębszego sensu zabawy i kreatywności, a także najpełniejszej wolności i poczucia uwolnienia od przyziemnych trosk. Jeśli obdarzona Animą kobieta przyjmie mężczyznę do związku z nią, to tak, jakby ponownie pozwolono mu wejść do raju. Jest ona źródłem radości, samego życia i wszystkich jego przyjemności.

⸜ MURRAY STEIN, Mężczyzna w budowie, tłum. Bartosz Samitowski

Zaczął się więc proces projektowy. Jako bazę, jak zwykle, wziąłem poprzednią konstrukcję, Pneumę. Wiedziałem jednak, że chcę zrobić coś, co Pneumę daleko przekracza. Ma masywniejszy dół, znacznie większą czytelność i znacznie większą przestrzeń. Miałem bardzo mocno przemyslaną koncepcję zrobienia „hybrydowego dołu” i „hybrydowej góry”, czyli żeby każdy z tych zakresów obsługiwały przetworniki w dwóch technologiach. Szczegóły tego założenia dosyć wiernie i prawdziwie opisałem w anglojęzycznych materiałach, od siebie dodam, że to, że się spełniły to coś, z czego jestem bardzo zadowolony.

Jednym z ciekawszych dla mnie rozwiązań było to, że dotychczas do wypuszczenia dźwięku na zewnątrz używaliśmy tulejek metalowych. Chciałem jednak zaprojektować, co zrobiłem, kilkanaście różnych „hornów”. Wydrukowałem je na drukarce i pomiarowo zacząłem analizować jak geometria typu „horn” wpływa na propagację wysokich częstotliwości. Okazało się, że znakomicie ją poprawia, nie powodując podbarwień, a nawet je redukując. Chyba jest coś w tym, że płynna zmiana impedancji powoduje coś szczególnego, nie doprowadzając przy tym do tego, że dźwięk staje się nieprzyjemny.

⸜ Jeden z późniejszych prototypów słuchawek Anima o którym konstruktor mówi: „Zaawansowany”

Tulejki zrobił dla nas MICHAŁ JESIOTR z CadCamCast. Odkąd tylko, szukając firm wykonawczych, trafiłem na tę stronę wiedziałem, że chcę coś z nimi zrobić. :) Michał ma doświadczenie i w odlewach technicznych, i jubilerskich, a te nasze tulejki mają osobliwy układ dźwiękowodów (rurek w środku), który nie jest możliwy do wykonania ani frezarką, ani żadną inną technologią.

Równie fajnie udało się nam podejść do kabla. Znalazłem w Anglii małą manufakturę, WIKING WAVE CABLES, i zapytałem czy by weszli w zaprojektowanie dla nas specjalnego kabla. Pomysł łyknęli, wysłałem im prototyp i odesłali cztery kable do oceny. Z czego trzy były mega fajne. Ale jeden z nich grał najbardziej „estetycznie”. Był, to oczywiste, najdroższy (a celowo słuchałem ZANIM sprawdziłem ceny). No, ale nic. Jak robić, to robić.

Na samym końcu pojawiły się akcesoria. Chciałem, żeby i one były jak najstaranniej dobrane i wykonane, aby były jak najbardziej eleganckie i jak najoryginalniejsze. Jeśli chodzi o kable, wspomniana manufaktura zrobiła dla nas specjalne y-splity z opalem, tym samym, którego używamy na płytkach frontowych słuchawek. Pudełko zrobiła dla nas poznańska manufaktura BOOKBINDERY LEWANDOWSCY. Od dawna ich obserwowałem na Instagramie – robią naprawdę poważne rzeczy (więcej → TUTAJ).

Skórzany case robi pani z Estonii, którą znalazłem na Etsy. Pudełka musimy u niej zamawiać z odpowiednim wyprzedzeniem, bo wysyła „córkę do miasta, po skórę” (sic!). Nie wiem o co chodzi, ale jak to brzmi! Woreczki bawełniane uszyła polska firma, która szyje nam też torby. Gąbki do pudełka zaprojektowałem sam, sam je wycinam i ręcznie kleję (to trochę głupie, teraz już wiem, lepiej to gdzieś oddać do „profesjonalnego” wycięcia ;), ale też pomyślałem, że mam ochotę dać coś extra od siebie :).

I to jest właśnie ANIMA.