pl | en

PRZEDWZMACNIACZ GRAMOFONOWY MM/MC

Phasemation
EA-320

Producent: KYODO DENSHI ENGINEERING Co., Ltd.
Cena (w czasie testu): 14 900 zł

Kontakt:
Ikebe-cho 4900-1 Tsuzuki-ku
Yokohama-shi Kanagawa 224-0053 | JAPAN 


→ www.PHASEMATION.com

MADE IN JAPAN

Do testu dostarczyła firma: NAUTILUS Dystrybucja


Test

tekst MAREK DYBA
zdjęcia Marek Dyba

No 216

16 kwietnia 2022

Japońska firma PHASEMATION jest częścią znacznie większej firmy inżynieryjnej, Kyodo Denshi Engineering Co., Ltd, wyspecjalizowaną w urządzeniach audio, a w szczególności służących do odtwarzania płyt winylowych. Choć w ofercie są wzmacniacze (lampowe) i przedwzmacniacze liniowe, to jednak przeważającą część oferty stanowią wkładki i przedwzmacniacze gramofonowe, plus transformatory dopasowujące (tzw. step-up). Tym razem do testu trafiło nowy przedwzmacniacz gramofonowy EA-320.

FERTA PHASEMATION, mówię o tej dostępnej dla świata, jako że w przypadku tej marki, podobnie jak wielu innych pochodzących z Kraju Kwitnącej Wiśni, zagranicę nie trafiają wcale wszystkie produkowane modele, pomału, ale systematycznie rośnie. Oferuje ona siedem modeli przedwzmacniaczy gramofonowych, począwszy od budżetowego EA-200 (ok. 5 tys. zł), po topowy, rozdzielony na sześć (!) osobnych obudów EA-2000, za który zapłacić trzeba „drobne” 160 tysięcy złotych. Podobnie rzecz się ma z wkładkami gramofonowymi, z których najtańszą kupimy już za niewiele ponad 5000 zł (PP-200), acz za najdroższą wyłożyć trzeba 20 000 zł (PP-2000).

Tak duża rozpiętość cenowa pośród tych produktów dowodzi, że to właśnie odtwarzanie płyt winylowych znajduje się w centrum zainteresowania inżynierów Phasemation, choć w ofercie są również lampowe końcówki mocy i przedwzmacniacze. Pokazuje to również, iż firma stara się trafić do niemal każdego miłośnika czarnej płyty. Wszystkie moje dotychczasowe doświadczenia, a było ich już całkiem sporo, pokazywały jasno, że niezależnie od półki cenowej, z której pochodził dany produkt, do każdego z nich producent podchodził równie poważnie starając się zaoferować klientom urządzenia w danej cenie maksymalnie dopracowane i wyjątkowe pod względem brzmienia.

Była czasy, jeszcze nie tak dawne, kiedy mogłem powiedzieć, że znam wszystkie przedwzmacniacze gramofonowe Phasemation. Tyle że w ciągu ledwie kilku ostatnich lat do niemalże rewolucji doszło przede wszystkim na szczycie oferty. Powyżej niegdyś topowego, znanego mi EA-1000, doszły bowiem kolejne dwa modele (EA-1200 i EA-2000), których nie miałem jeszcze okazji posłuchać, a i w dolnej części oferty następują stopniowe zmiany.

Testowany model EA-320 jest z nich najnowszą i zastępuje znany i ceniony model EA-300. Miałem przyjemność testować go blisko sześć lat temu, więc o bezpośrednie porównanie było dość trudno, ale po sięgnięciu do tamtego tekstu mogłem chociaż spróbować odnieść do siebie te dwa modele.

EA-320

JUŻ Z ZEWNĄTRZ WIDAĆ, że nowe urządzenie wizualnie nawiązuje do wyższych modeli, mimo że nadal będzie drugim od dołu oferty. Zastosowano w nim bowiem podobny, gruby (10 mm) aluminiowy front z delikatnym ścięciem górnej krawędzi. Kolor złotawy/szampański tej części obudowy zastąpił stosowany wcześniej w tańszych modelach srebrny. Na froncie po lewej stronie umieszczono włącznik urządzenia - przycisk w tym samym kolorze, co cały front, a obok umieszczono diodę zasilania. Dalej znalazło się miejsce dla niewielkiego pokrętła, którym wybieramy jedno z dwóch dostępnych wejść. Dodatkowo włącza ono także funkcję „degauss”, czyli demagnetyzację wkładki gramofonowej, którą – nawiasem mówiąc – warto co kilka miesięcy przeprowadzić. W praktyce polega to na wybraniu tej funkcji i odtwarzaniu dowolnej płyty przez 30 sekund.

Phasemation EA-320 należy do kategorii niemal bezobsługowych przedwzmacniaczy gramofonowych. Nie wybierzemy samodzielnie obciążenia wkładki, ani wielkości wzmocnienia, czy pojemności wejścia. Gain zależy od wybranego rodzaju wkładki i wynosi 38 dB dla wkładek typu MM i 64 dB dla MC. Są to wartości pozwalające na komfortową pracę ze zdecydowaną większością wkładek. Czułość wejść producent określa na 2,5 mV (MM) i 0,13 mV (MC). Wszystko to są wartości (i rozwiązania) typowe dla większości przedwzmacniaczy gramofonowych Phasemation.

Skoro w zasadzie nie mamy możliwości wyboru żadnych typowych parametrów, do czego służą trzy niewielkie przełączniki hebelkowe na froncie? Jednym z nich wybieramy jedną z trzech krzywych korekcji, choć tylko jedna z nich przeznaczona jest dla nagrań stereofonicznych, dwie pozostałe są dla monofonicznych. MONO 1 przeznaczona jest dla płyt wydanych przez DECCĘ, a MONO 2 dla pochodzących z COLUMBII. Kolejnym włączamy/wyłączamy filtr subsoniczny, a ostatnim wskazujemy, czy używamy wkładki MM czy MC, umożliwiając a ten sposób urządzeniu zastosowanie odpowiedniego wzmocnienia.

Tył urządzenia wygląda przy froncie dość skromnie. Mamy do dyspozycji trzy pary pozłacanych gniazd RCA. Dwie to wejścia, trzecia to wyjście. Obok tych pierwszych znajduje się zacisk uziemienia, a całość uzupełnia gniazdo zasilania (IEC). Wejścia nie są przypisane do określonego typu wkładki – wybieramy wejście, do którego podłączyliśmy gramofon, pokrętłem wskazujemy wybrane wejście (1 lub 2), a następne przełącznikiem na froncie wybieramy, czy do danego wejścia sygnał trafia z wkładki MM, czy MC.

EA-320 oparto o symetryczny układ bez sprzężenia zwrotnego zbudowany w całości z wysokiej klasy dyskretnych komponentów o tolerancji parametrów do 1%, takich jak rezystory metalizowane i elektrolityczne kondensatory Elna Silmic II. Całość zamknięto w solidnej, sztywnej obudowie ustawionej na antywibracyjnych nóżkach. Oprócz wspominanego już grubego aluminiowego frontu składa się na nią pokrywa, ścianki boczne i tylna wykonane z giętej blachy stalowej o grubości 1,2 mm malowanej na czarno. Dodatkowo płytę dolną i przednią (za aluminiowym frontem) wykonano z blachy stalowej pokrytej warstwą miedzi (całość o grubości 1,6 mm) i dodatkowo usztywniają one konstrukcję oraz zapewniają ekranowanie delikatnych układów wewnątrz urządzenia.

ODSŁUCH

⸤ JAK SŁUCHALIŚMY W czasie testu w moim systemie oprócz mojego referencyjnego gramofonu J.Sikora Standard Max z ramieniem KV12 i wkładką Air Tight PC-3 korzystałem również z gramofonu Transrotor La Roccia Reference TMD z ramieniem TRA-9 oraz wkładką Analog Relax EX-500. Do porównań użyłem dwóch własnych przedwzmacniaczy gramofonowych, GrandiNote Celio mk IV i ESE Lab Nibiru. Z nich sygnał trafiał zamiennie d, pracującego w klasie A, wzmacniacza zintegrowanego GrandiNote Shinai lub do fantastycznego SET-a na lampie 300B, Allnic Audio T-1500 mk II i dalej do kolumn GrandiNote MACH4.

»«

MAJĄC ZA SOBĄ DOŚWIADCZENIA ze sporą liczbą urządzeń tej marki trudno jest nie mieć pewnych oczekiwań. Pisałem już wcześniej, że dla mnie Phasemation to taka „lampowa” firma, której inżynierowie potrafią zaoferować w swoich urządzeniach wiele cech brzmienia kojarzonych przede wszystkim z lampami, choć tych na pokładzie danego produktu nie ma. To znaczy są w monoblokach, ale przedwzmacniacze gramofonowe oparte są na krzemie, nawet jeśli słuchając ich nie takie ma się skojarzenia. Choć to też nie do końca tak...

Co prawda pierwszy krążek, który wylądował na talerzu gramofonu, czyli mocno (choć nie tylko) wokalne wariacje na temat Ciemnej strony księżyca Floydów, The great gig in the sky w wykonaniu SAVOLDELLI CASARANO i BARDOSCIA, potwierdził moje „założenia”. Wokale zaprezentowane zostały w wysoce naturalny, gęsty, barwny sposób, ze sporą dozą namacalności, a nawet tzw. „obecności”. EA-320 bezbłędnie zaprezentował również aspekty przestrzenne tej realizacji także idące śladami oryginału. Wszystkie te elementy razem stworzyły płynną, spójną, wysoce angażującą całość. Z przyjemnością przesłuchałem więc wszystkie cztery strony albumu podziwiając, co można zrobić z ludzkim głosem.

Druga płyta, wspominana już w wielu moich recenzjach, Fast forward Spyro Gyry (tak, to ta nagrana cyfrowo, co z dumą zaznaczono na okładce), zdecydowanie lepiej odkryła przede mną możliwości Phasemation w zakresie dynamiki i energetyczności grania. O ile dynamika na poziomie mikro dawała już mocno o sobie znać z poprzednim albumem, teraz i ta w skali makro odegrała większą rolę.

Przedwzmacniacz EA-320 potrafił zachować dobry balans między dynamiką i energią pewnie prowadzonej, szybkiej, sprężystej perkusji, twardych, dźwięcznych, dobrze różnicowanych blach, mocnymi klawiszami i odpowiednio ostrą trąbką i głębokim, „oddychającym” saksofonem.

Całość kipiała wręcz energią, ale ta była jedynie czynnikiem uzupełniającym bogactwo informacji o każdym z instrumentów, o niemałej przestrzeni, w której rozgrywały się wydarzenia, o dobrej lokalizacji trójwymiarowych źródeł pozornych, dobrze oddanej, a także o naturalnej, głębokiej barwie każdego instrumentu. Jak wspomniałem, to świetne nagranie, cyfrowe, ale w tym przypadku przekłada się to na precyzję, dobre różnicowanie, dynamikę i energię grania, bez sztucznego utwardzania, czy rozjaśniania dźwięku.

Niemniej, i tu Phasemation przypominało mi bardziej przedwzmacniacz Grandinote Celio Mk IV niż ESE Lab Nibiru. Japońskie urządzenie odrobinę dociążało dźwięk i wypełniało go grając raczej po cieplejszej stronie mocy. Były to jedynie niewielkie modyfikacje dźwięku i na dodatek, moim zdaniem, poprawiające brzmienie tej płyty, ale może nie być tym, czego oczekują fani najwyższej wierności nagraniom. Dla mnie było to było otwarte, precyzyjne, dynamiczne i wyrafinowane granie, tyle że pchnięte w stronę gęstszego, niż to zapisano w nagraniu, brzmienia. Prezentowane było ono na poziomie kojarzącym mi się z wyższą półką cenową (co było cechą chyba każdego z produktów Phasemation, z którymi do tej pory miałem do czynienia).

Chciałem mieć pewność, że owo delikatne dociążenie dźwięku nie powoduje jego zwolnienia, czy rozmazania konturów i dlatego sięgnąłem po kapitalny album Rodrygo y Gabrieli 11:11. Dwie gitary akustyczne, na których meksykańska para gra z zacięciem godnym prawdziwych heavymetalowców (którymi w przeszłości byli), zwykle genialnie wypadają na mistrzu dynamiki, gramofonie Standard Max Janusza Sikory z jego ramieniem KV12 uzbrojonym we wkładkę Air Tight PC-3. Niemniej przedwzmacniacz także ma tu „co nieco” do powiedzenia, bo to on w końcu wzmacnia, czyli przetwarza/modyfikuje w jakimś, większym lub mniejszym stopniu, delikatny sygnał z wkładki. EA-320 z zadania oddania charakteru tego grania i nagrania wywiązał się doskonale.

Znowu – ESE Lab Nibiru gra tę płytę w jeszcze precyzyjniejszy, bardziej neutralny sposób, nieco bardziej koncentrując się na konturach, na szybkości i twardości ataku. Tyle że bardziej „analogowy” sposób jej reprodukcji serwowany zarówno przez GrandiNote Celio mk IV, jak i przez testowanego „japończyka” mi osobiście bardziej odpowiadał. Z Phasemation gitary miały nieco więcej ciała/pudła, w związku z czym dźwięk miał większą masę i głębię. Nie straciła na tym obłędna szybkość i dynamika grania, nie straciła czystość ani bardzo dobre różnicowanie dźwięków, ale dźwięk zrobił się, na moje ucho, pełniejszy, a przez to bardziej naturalny.

Zapewne, to moje spekulacje, ostatecznie nie było mnie przy tym nagraniu, Nibiru wierniej pokazywał to, co udało się zarejestrować w studio. Ale dla własnej przyjemności, na ucho (niegdyś) gitarzysty amatora, wolałem jej wersję z EA-320, czyli tę gęstszą, z większym udziałem pudła, w którym mocne akordy i uderzenia w pudło gitary Gabrieli, miały większą masę, albo ujmują rzecz inaczej – kopa. Dźwięk z japońskim urządzeniem naprawdę fajnie „bujał”, łącząc masę z szybkością, odpowiednio twardy atak, z pełnym podtrzymaniem i wybrzmieniem, świetnie prowadzone były tempo i rytm. Z głośników płynęła do mnie odpowiednia dawka energii, która swobodnie mogła służyć zamiast porcji kofeiny - tak grają R y G i tak potrafił to pokazać (w sporo droższym otoczeniu pozostałych komponentów) już drugi od dołu przedwzmacniacz gramofonowy Phasemation!

Większość z nas ma w kolekcji nie tylko audiofilskie wydania, ale i te pośledniejszej jakości, których też z chęcią słuchamy, choć bardziej z powodu zawartych na nich muzyki i emocji niż jako takiej jakości dźwięku. Takim krążkiem jest dla mnie choćby znakomity, podwójny album Alchemy DIRE STRAITS. Nie jest to najlepiej nagrany koncert rockowy, jaki znam i trudno oczekiwać po nim doskonale poukładanego, czystego, transparentnego grania. Można za to „zobaczyć” sporą przestrzeń, poczuć wysoką energię i dynamikę, usłyszeć dźwięczność blach, mięcho gitary Knopflera, jego charakterystyczny, lekko zachrypnięty wokal i niepowtarzalny styl grania na „wiośle”.

Można, pod warunkiem, że wszystkie elementy systemu, od igły czytającej informacje z rowka począwszy, na kolumnach skończywszy, potrafią to wszystko odpowiednio przekazać. Swoją rolę musi oczywiście odegrać także i przedwzmacniacz gramofonowy, a EA-320 wypełnił i to zadanie bardzo dobrze, chyba nawet lepiej niż oczekiwałem. Po części osiągnął to za sprawą swojej klasy, dynamiki, energetyczności, umiejętności trzymania wydarzeń rozgrywających się na scenie w ryzach.

Nie mniejszą rolę odegrał jednakowoż ów dość gęsty, odrobinę ciepły i wybaczający, a przynajmniej nie absolutnie bezwzględny, charakter. Wybaczający nie tyle poprzez pomijanie/wygładzanie elementów, których nie chcemy słyszeć – wyostrzeń, rozjaśnień, ale przez (niewielkie, ale wystarczające) dociążenie i wypełnienie dźwięku i skupienie uwagi słuchacza na muzyce, na jej energii, na jej płynności, na dobrze oddanych skokach dynamiki, na rytmie, na żywiołowej publiczności, na fakcie, iż we własnym pokoju można poczuć wyjątkową atmosferę koncertu. Wszystko to Phasemation robi (znowu) ponadprzeciętnie dobrze i to nie tylko jak na swoją półkę cenową, ale po prostu naprawdę dobrze.

Koncert AC/DC Live potwierdził wszystko, o czym pisałem powyżej. EA-320 doskonale wykorzystał klasę wkładki PC-3 oraz dynamikę i kontrolę gramofonu i ramienia Janusza Sikory, z rozmachem prezentując wydarzenia rozgrywające się na stadionie. Energia, wykop (gdy trzeba), rewelacyjna, gęsta gitara Angusa, jedyny w swoim rodzaju, zachrypnięty głos Johnsona - wszystko było na swoim miejscu zachęcając do odkręcania głośności daleko poza normalne poziomy. Tak, ciągle słyszałem niedoskonałości nagrania, ale nie były one elementem, który mógłby mi zepsuć doskonałą zabawę.

Na koniec przygody z nowym Phasemation zostawiłem sobie kilka akustycznych koncertów. Od McCoya z Gdyni (pięknie wydanego przez AC Records), kultowego Jazz at the Pawnshop (oryginalne wydanie), po absolutnie genialne wydanie Friday night in San Francisco wytwórni Impex Records (45 r.p.m.). Każde z tych zupełnie innych nagrań i wykonań zabrzmiało z EA-320 po pierwsze nadzwyczajnie: przyjaźnie, naturalnie, płynnie, spójnie. Po drugie zaś potwierdziło klasę tego, niezbyt przecież drogiego przedwzmacniacza gramofonowego, jego wyrafinowanie, umiejętność czerpania pełnymi garściami z najlepszych wydań, przekonującego oddawania barwy instrumentów akustycznych i budowania koncertowej atmosfery.

PODSUMOWANIE

POWIEM TAK: SĄ NA RYNKU URZĄDZENIA LEPSZE (także w ofercie Phasemation). Każdy z nas dysponuje jednak określonym budżetem i w jego ramach podejmuje decyzje zakupowe szukając optymalnego rozwiązania. Jeśli więc wasz to właśnie okolice ceny EA-320, ale nawet jeśli macie do dyspozycji nieco większą kwotę i należycie do osób, które oczekują od swojego sprzętu przede wszystkim muzykalności, naturalności brzmienia, oddechu, przekonującego obrazowania i budowania sporej sceny, a także, a może przede wszystkim, dobrze oddanych emocji, to, moim skromnym zdaniem, Phasemation EA-320 koniecznie powinien znaleźć się na liście urządzeń do odsłuchu. Tym bardziej, że jak pokazały moje odsłuchy, nawet z wkładką sporo droższą (EX-500), czy w podobnej cenie (PC-3) japońskie urządzenie nadal spisuje się świetnie nie sprawiając wrażenia najsłabszego ogniwa w systemie.

Dane techniczne (wg producenta)

Obsługa wkładek MM i MC
Wejścia: 2 x RCA
Wyjście: 1 x RCA
Czułość wejściowa: 2,5 mV (MM) | 0,13 mV (MC)
Impedancja wejściowa: 47 kΩ (MM) | 470 Ω (MC)
Wzmocnienie: 38 dB (MM) | 64 dB (MC)
Stosunek S/N: -120 dBV (MM) | -140 dBV (MC)
Napięcie wyjściowe: 200 mV (1 kHz)
Tolerancja krzywej RIAA: ±0,5 dB (20 Hz-20 kHz)
Pobór mocy: 13 W
Wymiary: 286 x 93 x 252 mm (szer. x wys. x gł.)
Waga: 3,9 kg

Dystrybucja w Polsce

NAUTILUS Dystrybucja

ul. Malborska 24
30-646 Kraków | POLSKA

→ www.NAUTILUS.net.pl

System odniesienia

- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta
- Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa
- Końcówka mocy Modwright KWA100SE
- Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100
- Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11
- Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM)
- Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC
- Kolumny: Bastanis Matterhorn
- Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr
- Słuchawki: Audeze LCD3
- Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako
- Przewód głośnikowy -
LessLoss Anchorwave
- Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence
- Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
- Stolik: Rogoż Audio 4SB2N
- Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot