pl | en

Wkładka gramofonowa ⸜ MC

Kiseki
BLACKHEART N.S.

Producent: KISEKI – DUROB AUDIO BV
Cena (w czasie testu): 17 299 zł

Kontakt: KISEKI – Durob Audio BV
PO Box 109, 5250 AC Vlijmen
THE NETHERLANDS


www.KISEKI-EU.com

MADE IN NETHERLANDS

Do testu dostarczyła firma:
ELECTRONIC INTERNATIONAL COMMERCE


Test

Tekst: MAREK DYBA
Zdjęcia: Kiseki | Marek Dyba

No 206

16 czerwca 2021

W głowicy znajduje się wkładka adapterowa, stanowiąca bardzo ważną, a jednocześnie delikatną część gramofonu. Zadaniem wkładki jest przetworzyć bez zniekształceń drgania igły czytającej w zmienne przebiegi elektryczne w całym zakresie częstotliwości akustycznych. ⸜ ALEKSANDER WITORT, Stereofonia dla wszystkich, Warszawa 1973, s. 52.

YĆ MOŻE CZĘŚĆ Z PAŃSTWA CZYTAJĄC tytuł niniejszego tekstu, Kiseki Blackheart N.S.”, pomyślała coś w stylu: „wreszcie jakiś tekst niekoniecznie o audio - będzie o piratach i to chyba japońskich...” Tych czytelników muszę niestety rozczarować. Nie będzie o piratach i w zasadzie o Japonii też niewiele, choć coś się znajdzie.

Oczywiście przynajmniej część, zwłaszcza tych nieco starszych, fanów czarnej płyty nazwę Kiseki pewnie kojarzy, tym bardziej, że kilka lat temu (prawie 6!) opisywałem już na łamach „High Fidelity” dwie wkładki tej marki. Tamtą recenzję, dla tych którzy nie czytali, bądź chcą ją sobie przypomnieć, znajdziecie państwo TUTAJ, a dotyczyła modelu otwierającego odnowioną, czy wznowioną ofertę Kiseki, czyli Blue oraz modelu oczko wyżej, czyli PurpleHeart. Jako że było to dość dawno, a pewnie nie wszyscy będą mieli czas bądź ochotę zajrzeć do wskazanej recenzji, pozwolę sobie przypomnieć choć w skrócie historię tej niderlandzkiej (świat się zmienia - owe 6 lat temu pisałem jeszcze o holenderskiej) marki.

NAZWA

WSZYSTKO ZACZĘŁO SIĘ ZA SPRAWĄ HERMANA VAN DEN DUNGENA w latach 80. ubiegłego wieku. Był on w owym czasie dystrybutorem KOETSU, słynnego japońskiego producenta wkładek gramofonowych, ale w pewnym momencie ich drogi się rozeszły. Zamiast szukać innej marki do dystrybucji pan Herman postanowił stworzyć własne wkładki.

Pisałem ostatnio przy okazji (tak się jakoś, bardzo szczęśliwie z mojego punktu widzenia, złożyło) licznych recenzji, iż większość wkładek gramofonowych to dzieła zaledwie kilku japońskich artystów, mistrzów swojego fachu. W tym przypadku nasz Niderlandczyk sam zaprojektował aluminiowe (!) korpusy wkładek, które następnie wykonano w lokalnym warsztacie. Zostały one następnie wysłane do trzech japońskich specjalistów, którzy przygotowali sześć prototypów wkładek wykorzystujących dostarczony korpusy. Pośród nich pan van den Dungen wybrał jeden, jego zdaniem najlepszy, który jako model Blue był pierwszym produktem nowej firmy.

Zanim mogło to nastąpić nowy producent musiał jeszcze jakoś nazwać swoją markę. Zgodnie z często powtarzaną anegdotą, której źródłem jest sam pan Herman, szukając odpowiedniej nazwy rozważał właściwie wyłącznie japońsko brzmiące. O tym nie mówi, ale można przyjąć, że wybór ten wiązał się z faktem, iż to z tego właśnie kraju pochodzi zdecydowana większość najlepszych „kartridży”.

Ostatecznie, po kilku innych pomysłach, które upadły z racji trudności z wymówieniem wybranych słów, wybór padł na słowo Kiseki. Nie dość, że wymowa nie przedstawiała większego problemu, to na dodatek, w wolnym tłumaczeniu, słowo to oznacza „cud”. Produkty Kiseki szybko znalazły uznanie na światowym rynku, zarówno wśród dystrybutorów, użytkowników, jak i recenzentów. Linię wkładek MC otwierał wspomniany model Blue, kolejnym był PurpleHeart, dalej Blackheart, Agate (bądź holenderskie Agaat) i w końcu Lapis Azuli.

HISTORIA

Podobnie jak i dla wielu innych marek zajmujących się wyłącznie produktami służącymi do odtwarzania płyt winylowych, problemem nie do pokonania okazał się wprowadzony kilka lat później nowy standard nośnika muzyki, czyli płyta CD. Produkcja wkładek gramofonowych przestała się opłacać, więc trzeba było ją zakończyć, a kolejnym przedsięwzięciem pana van den Dungena była produkcja wzmacniaczy lampowych. Nawet jeśli o tym państwo nie wiecie, to zapewne doskonale kojarzycie ich, nadal z sukcesami funkcjonującą na rynku markę, Prima Luna.

Renesans płyty winylowej, który nastąpił w XXI wieku sprawił, iż pan Herman postanowił wrócić do marki Kiseki. Tym bardziej, że – jak to często ma miejsce w odniesieniu do niegdyś wysoce chwalonych, a później niedostępnych produktów – zyskała ona status „kultowej”. Tak naprawdę ich ponowne wprowadzenie na rynek zainicjował przypadek. W najciemniejszym kącie magazynu znaleziono opakowania zawierające komponenty wkładek sprzed kilkudziesięciu lat i to właśnie pozwoliło zaproponować klientom część spośród oryginalnych modeli.

Jako że znalezione komponenty trzeba było uzupełnić wyprodukowanymi współcześnie, by było jasne, że to jednak nieco inne wkładki, do nazw modeli dodano dopisek NOS. Z jednej strony wykorzystywały one bowiem NOS-y, czyli nowe/stare komponenty (wyprodukowane 30 lat wcześniej, ale nieużywane), z drugiej ten skrót równie dobrze mógł był tłumaczony jako New Old Style, czyli nowy/stary styl podkreślający związek z tradycją, ale i dodatek nowych elementów.

Siłą rzeczy ilość wkładek, którą dało się wyprodukować z wykorzystaniem magazynowego znaleziska była mocno ograniczona. Równocześnie więc rozpoczęto prace nad całkowicie współczesnymi, choć konstrukcyjnie bardzo zbliżonymi do oryginałów, wersjami starych modeli, których nazwy tym razem zyskały dopisek NS, czyli New Style (nowy styl). Te trafiły na rynek w 2013 roku i spotkały się z równie pozytywnym odzewem, co szybko sprzedane NOS-y. Do pierwszych, testowanych przeze mnie modeli, Blue i Purple Heart, nieco później dołączył Blackheart, a Agate ciągle jest w fazie opracowywania. Do oferty w swoim czasie dołączyła także specjalna wersja Purple Heart z dopiskiem SB, od Short Body, której korpus był nieco krótszy niż oryginalnego modelu (25 vs 30 mm).

KONSTRUKCJA

KISEKI BLACKHEART NS JEST WKŁADKĄ z ruchomą cewką (MC) o całkiem wysokim poziomie sygnału wyjściowego, który wynosi 0,48 mV. Na początku pisałem, iż pan Herman sam zaprojektował korpus do pierwszego, oryginalnego modelu, z aluminium. Wyższe modele, a więc i Blackheart, zarówno oryginalne, jak i współczesne, mają korpusy wykonane z egzotycznego drewna, którego rodzaj zawarty jest w nazwie danej wkładki. Tak jest i w przypadku testowanego modelu, z tym że tym razem korpus jest krótszy (od oryginału), jego długość wynosi bowiem 25 mm.

Podstawa wkładki (płytka, która jest interfejsem między korpusem a główką ramienia), podobnież jak i płytka wkomponowana w dolną część konstrukcji, zostały wykonane z pozłacanego metalu – producent nie podaje jakiego, ale podejrzewam, że to aluminium.

Instalacja wkładki w główce ramienia jest prosta, a to dzięki gwintowanym otworom mocującym o standardowym rozstawie. Wspornik igły wykonano z czystego boru. Igłę o szlifie nude diamond osadzono we wsporniku, a nie na nim. Igły często są do wsporników po prostu przyklejane (na), ale w tym wypadku została ona wpuszczona we wspornik, co ma poprawić mechaniczne właściwości tego układu, a w efekcie lepiej przenosić drgania odczytane z rowków płyty.

Ostrze igły jest polerowane na wysoki połysk – nie wiem, czy to dalej aktualne, ale w jednej z recenzji oryginalnego modelu sprzed prawie 30 lat jest informacja o polerowaniu jej z pomocą włosa (!). Potencjalnym nabywcom tej wkładki pozwolę sobie zwrócić uwagę, iż piny sygnałowe, biały i czerwony umieszczono nietypowo, bo na dole.

ODSŁUCH

⸜ JAK SŁUCHALIŚMY CHOĆ DŁUGOŚĆ KORPUSU BLACKHEART jest mniejsza iż PurpleHeart (w obu przypadkach, choć różna, pisownia oryginalna), to i tak umiejscowienie igły dość daleko od przedniej krawędzi i niezbyt długi wspornik sprawiają, że proces ustawiania nie należy do najłatwiejszych. Zajęło mi to więc nieco więcej czasu niż zwykle, ale w końcu osiągnąłem satysfakcjonujące efekty z ramieniem KV12 J.Sikora zamontowanym na podstawie tej samej marki, czyli J.Sikora Standard Max. W trakcie odsłuchów eksperymentowałem jeszcze z VTA i skończyłem na delikatnie podniesionym tyle ramienia.

Nacisk igły ustawiłem zgodnie z rekomendacją, to jest na 2,4 g. Sugerowane obciążenie, wynoszące 400 Ω sprawiło, że po próbach z lampowym przedwzmacniaczem Allnic Audio H-5500 (gdzie max obciążenie dla MC to 280 Ω) wróciłem do swojego ESE Lab Nibiru, który kolejny raz, mimo umiarkowanej ceny, pokazał, że jest znakomitym partnerem nawet dla wkładek z takiego, wysokiego przecież poziomu cenowego. Zamiennie używałem również doskonałego GrandiNote Celio mk IV (z obciążeniem 500 Ω), który także oferował doskonałe efekty soniczne.

»«

ZACZNĘ OD ZŁEJ WIADOMOŚCI DLA TYCH, którzy mają nieco zaniedbane płyty. Otóż Blackheart doskonale zbiera z rowka wszystkie „śmieci”, więc od momentu opuszczenia ramienia na płytę słychać w jakim jest ona stanie. Z drugiej jednak strony to tak naprawdę świetna wiadomość, bo oznacza również, że igła Kiseki odczyta z tegoż rowka każdy, najdrobniejszy nawet zapisany tam okruch informacji.

Wystarczy więc zaopatrzyć się w przyzwoitą myjkę i nasze płyty otrzymają „nowe życie”. Nie dość, że przestaną trzeszczeć (nie mówię tu, rzecz jasna, o artefaktach wywołanych fizycznymi uszkodzeniami płyt, tylko o zabrudzeniach), to na dodatek niderlandzka wkładka wydobędzie z nich pokłady informacji, których istnienia, być może, do tej pory nawet nie podejrzewaliście, albo znacie z innych topowych wkładek. Choć pod tym względem Kiseki chyba nawet (to trudne do oceny, ale takie odniosłem wrażenie) przebija wielu konkurentów w zbliżonej, a nawet nieco wyższej cenie. Być może to efekt podkreślanego przez producenta sposobu mocowania igły we wsporniku.

Blackheart jest więc wkładką wysoce rozdzielczą, co słychać było już na jednym z pierwszych odsłuchiwanych przeze mnie krążków, koncercie mistrza gitary, Antonio Forcione z AFQ in Concert (Naim). Zanim o tym, wspomnę jeszcze od razu słowo o cesze, którą prezentowały również dwa testowane poprzednio modele tej marki, czyli umiejętności budowania szerokiej i głębokiej sceny, na której precyzyjnie lokowane są duże źródła pozorne.

Owa precyzja oparta jest na ogromnej ilości informacji, których dostarcza Kiseki. To dzięki nim dokładnie „widać” lokalizację każdego instrumentu na scenie i w odniesieniu do pozostałych muzyków, jego wielkość, kształt, masę. Testowana wkładka zapewnia doskonały wgląd w barwę instrumentów, fantastycznie oddając jej najdrobniejsze nawet odcienie. Podobnie zresztą wygląda prezentacja w zakresie dynamiki. Doskonale oddawane były jej wielkie skoki, choćby w IX symfonii Beethovena, czy w nagraniach rockowych, jak i, co bardziej imponujące, w skali mikro, przy indywidualnych popisach instrumentów (przede wszystkim) akustycznych.

Takie bogactwo podanych w czytelny, uporządkowany sposób informacji pozawoliło mi na płycie Forcione (i wielu kolejnych) swobodnie studiować styl gry większości muzyków. Nie wszystkich, ale to wynikało bardziej ze sposobu realizacji tego nagrania, a nie właściwości samej wkładki, jako że byłem w stanie dokładnie przyjrzeć się zarówno frontmanowi, jak i zlokalizowanemu z tyłu sceny perkusiście. Oczywiście to Forcione gra pierwsze skrzypce (choć na gitarze oczywiście) i można się temu przyjrzeć niemal jak przez lupę mimo, iż pierwszy plan wcale nie jest przybliżany (!).

Każde uderzenie w struny, palce sunące po nich, świetna technika, „czucie” muzyki - wszystko to pokazane było niezwykle dokładnie, realistycznie. Nie mniejsze wrażenie jednakże robił wspomniany perkusista. Pomijając już realistyczny rozkład bębnów w określonym miejscu sceny, uwagę zwracały wysoka energia, szybkość i czystość każdego uderzenia pałeczek. Zwłaszcza blachy robiły duże wrażenie – w niewielkiej części to zasługa delikatnego podniesienia ramienia – swoją wysoką energią, metalicznością (w tym przypadku to oczywiście cecha pozytywna) i dociążoną dźwięcznością. Świetnie oddane były i momenty, gdy miały okazję dłużej wybrzmiewać, jak i błyskawiczne wytłumienia. Wszystko te elementy potwierdzały się na niemal każdym krążku, którego słuchałem.

Blackheart proponuje bowiem granie dynamiczne i energetyczne, szybkie i czyste i mimo, że wysoce rozdzielcze, precyzyjne, napakowane detalami i subtelnościami, to jednak spójne i płynne. To doskonałe połączenie, które gwarantuje mnóstwo niezapomnianych doznań właściwie niezależnie od rodzaju preferowanej muzyki. Przypominała mi więc bardziej szkołę Air Tighta, Murasakino, My Sonic Labs, niż Allnic Audio, Koetsu, czy testowaną niedawno wkładkę Miyajima Saboten. I słychać to było nie tylko w nagraniach elektrycznych, ale i w czysto akustycznych.

Niemal dokładnie ten sam zestaw cech wskazałbym bowiem po odsłuchu pięknego krążka dwóch bluesowych geniuszy, Buddy Guya i Juniora Wellsa Going back to acoustics (Pure Pleasure). Gitara akustyczna, harmonijka i wokale zabrzmiały kapitalnie. Kiseki wcale nie przybliża muzyków, a pozostawia ich za linią łączącą kolumny. Zachowała też specyficzny sposób lokalizacji, w którym wokal Buddy Guya umieszczono obok gitary, a nie nad nią. Za to harmonijka Juniora i jego głos pojawiały się w tym samym miejscu w przestrzeni, co jest oczywiście logiczne. Mimo że przecież nie ma tu rozbudowanego instrumentarium, Blackheart doskonale zaznaczała kluczowe w bluesie tempo i rytm i cudowną płynność tej muzyki.

Kiseki Blackheart dostała ode szansę wykazania się umiejętnością odtwarzania złożonej, wielowarstwowej i wielowątkowej muzyki orkiestrowej. Czy był to wspomniany już Beethoven, krążek The power of orchestra, moja ukochana Carmen z Leontyne Price, czy w końcu soundtrack z The Last Jedi, niderlandzka wkładka za każdym razem potrafiła mi zaimponować. Czym? Oprócz wspomnianych już elementów - rozdzielczości, dynamiki, czystości brzmienia - także jego rozmachem, swobodą, pełną kontrolą nad wszystkim wydarzeniami na scenie i idącym za nim uporządkowaniem.

Teraz także miała okazję wykazać się połączeniem cudownie oddanego głosu Leontyny z potężnie, ale czysto oddanymi najniższymi pomrukami i uderzeniami orkiestry i ponadprzeciętną dźwięcznością tonów wysokich. Carmen była również kolejnym potwierdzeniem tego, jak dobrze Blackheart radzi sobie z oddaniem dużej - szerokiej i bardzo głębokiej - sceny i poruszających się po niej źródeł pozornych (śpiewaków i chórów). Robiła to tak przekonująco, że wiele razy poruszałem głową śledząc przemieszczających się na scenie głównych bohaterów, albo wyciągałem szyję by w oddali dostrzec maszerujący chór.

Nagrania rockowe, od IRA, przez Petera Gabriela, Marillion, po Pink Floyd i AC/DC potwierdziły wiele wcześniejszych spostrzeżeń. Owa wyjątkowo umiejętność odczytywania najdrobniejszych nawet informacji zapisanych w rowkach płyt sprawia, że ewentualne słabości techniczne nagrań, a tych w rockowych nie brakuje, po prostu słychać. Czy to szeleszcząca, albo zbyt jaskrawa góra, czy niezbyt czysta średnica, czy sybilanty, czy czasem nieco „przewalony” bas - jeśli zostały one zarejestrowane na płycie to je usłyszycie. Trzeba o tym pamiętać.

Tyle że nie powinny one bynajmniej skupiać waszej uwagi. Bo Kiseki wykorzysta w równym stopniu swoje pozostałe atuty tworząc (często) spektakularne, kapitalnie dynamiczne, energetyczne widowiska z pazurem, drajwem i ogromnym ładunkiem emocji, wspartych doskonale prowadzonym tempem i rytmem. Wszystko to razem sprawiało, że słuchając ulubionych kawałków byłem w stanie całkowicie zignorować słabości techniczne nagrań skupiając się na fantastycznej, wywołującej uśmiech na twarzy muzyce.

PODSUMOWANIE

BLACKHEART TO KOLEJNA ŚWIETNA WKŁADKA Kiseki. Dynamiczna, pełna wigoru, energetyczna, szybka, imponuje rozdzielczością, umiejętnością „wydłubania” z rowków ogromnego bogactwa detali i subtelności. Gra swobodnie, z rozmachem, a jednocześnie płynnie i muzykalnie. Jest również bardzo uniwersalna, także za sprawą bardzo dobrego zrównoważenia tonalnego. Doskonale oddaje klimat nagrania małego, akustycznego składu, potęgę i energię rockowego zespołu, jak i złożone, wielowątkowe popisy najlepszych orkiestr. Potrafi zbudować dużą, poukładaną scenę, precyzyjnie zlokalizować na niej spore, treściwe, dokładnie opisane źródła pozorne, oddać charakterystykę akustyczną pomieszczenia i nagrania i złożyć wszystkie te elementy w realistyczną, wciągającą, wywołującą żywe emocjonalne reakcje całość.

Czegóż chcieć więcej? Można oczywiście niemal każdy aspekt brzmienia podnieść na jeszcze wyższy poziom, ale by to osiągnąć trzeba sięgnąć jeszcze sporo głębiej do kieszeni. Kiseki Blackheart to high-end w czystej postaci, który zapewni państwu mnóstwo radości zwłaszcza jeśli lubicie być wciągani za uszy w świat energetycznej, dynamicznej muzyki.

Dane techniczne (wg producenta)

Typ wkładki: Moving Coil
Impedancja wewnętrzna: 40 Ω
Rekomendowany nacisk igły: 2-2,6 g (rekomendowany 2,4 g)
Poziom wyjściowy: 0,48 mV
Podatność dynamiczna: 16 μm/mN
Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 30 kHz +/- 1 dB
Separacja kanałów: 35 dB (1 kHz)
Rekomendowane obciążenie: 400 Ω
Korpus: drewno BlackHeart, długość: 25 mm
Waga: 6,4g
Igła: diament polerowany na wysoki połysk (0,08 x 0,14 mm)
Szlif: Nude Diamond
Wspornik: bor (φ 0,28)

Dystrybucja w Polsce

ELECTRONIC INTERNATIONAL COMMERCE Sp. z o.o.


ul. Łuki Wielkie 3/5
02-434 Warszawa | POLSKA
EIC.com.pl

System odniesienia

- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta
- Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa
- Końcówka mocy Modwright KWA100SE
- Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100
- Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11
- Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM)
- Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC
- Kolumny: Bastanis Matterhorn
- Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr
- Słuchawki: Audeze LCD3
- Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako
- Przewód głośnikowy -
LessLoss Anchorwave
- Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence
- Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
- Stolik: Rogoż Audio 4SB2N
- Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot