Wzmacniacz mocy | monobloki Bladelius
Producent: BLADELIUS DESIGN GROUP |
Test
Tekst: WOJCIECH PACUŁA |
No 203 16 marca 2021 |
PREMIERA
ISZĄC W KWIETNIU 2019 ROKU O WZMACNIACZU ZINTEGROWANYM Oden firmy Bladelius, wspomniałem o niezwykle bogatym doświadczeniu zawodowym jego twórcy, Mike’a Bladeliusa. Pracował on bowiem w tak znanych i szanowanych firmach, jak: Threshold i Pass Labs, Classé Audio i Ultra Analog. Zakładam, że z każdego z tych projektów był zadowolony, oczywiście w granicach, w których twórca może być z czegokolwiek do końca zadowolony. Mimo to nie będzie chyba nadużyciem, jeśli powiem, że to produkty noszące jego nazwisko są mu najbliższe. W produktach firmy Bladelius naszą uwagę zwracają dwie rzeczy: ich nazwy oraz wygląd. Te pierwsze pochodzą z mitologii germańskiej, a znane są głównie z przekazów skandynawskich. Testowany poprzednio wzmacniacz zintegrowany ODEN ochrzczony został na cześć jednego z najważniejszych bogów, króla Asgardu. W serii Thor Odyna gra Anthony Hopkins (Thor: 2011, reż. Kenneth Branagh | Thor: Mroczny świat, 2013, reż. Alan Taylor | Thor: Ragnarok, 2017, reż. Taika Waititi; zapowiedziana jest już czwarta część sagi). Nieprzypadkowo przywołałem tę filmową franczyzę wytwórni Marvel z serii Avengers, ponieważ – jak już pisałem – to ona organizuje współczesną świadomość. A w serii filmów o których mowa ciekawe są nie tylko siły dobra. Można nawet powiedzieć, że równie mocno fascynuje, a przy tym ma najbardziej złożoną osobowość, przybrany syn Odyna – LOKE. W mitologii nordyckiej znany jako olbrzym, zaliczony w poczet bogów, symbol ognia, oszustwa i psot, w świecie Marvela (gdzie znany jest jako Loki Laufeyson), fantastycznie grany przez Toma Hiddlestona. Dodajmy, że wersja imienia „Loke” znana jest z Eddy poetyckiej, najstarszego zabytku piśmiennictwa islandzkiego, datowanego na IX wiek n.e. | Kilka prostych słów… MIKE BLADELIUS WOJCIECH PACUŁA Lubi pan projektować wzmacniacze w klasie A? Kiedy pan się nimi zainteresował – już podczas pracy jako inżynier w Threshold czy dopiero w w Pass Labs? WP Czy wzmacniacz mocy Loke jest w pełni zbalansowany? WP Co jest szczególnie interesujące w konstrukcji tych wzmacniaczy? Warto również wspomnieć, że całe wzmocnienie napięciowe ma miejsce w pierwszym tranzystorze, co pozwoliło uzyskać lepszy dźwięk i najwyższą możliwą stabilność wzmacniacza dzięki pojedynczemu biegunowi, choć znacznie utrudniło to zaprojektowanie całego urządzenia. Korzyści dźwiękowe płynące z takiego rozwiązania są jednak ogromne. WP Ile czasu poświęcił pan temu projektowi? WP Czy może pan powiedzieć czytelnikom „High Fidelity”, nad jakimi nowymi projektami obecnie pracuje? Coś nowego dla fanów Bladeliusa w tym roku? ▌ LOKE LOKE, JAKO PRZYBRANY SYN ODYNA, nie może być równie potężny, a przynajmniej nie może się z tym afiszować – ostatecznie król Asgardu ma rodzonego syna, który ma przejąć po nim władzę. Dlatego też monobloki o tej nazwie mają moc „zaledwie” 90 W (przy 8 Ω), podczas kiedy Odyn oferował 400 W przy 8 Ω i aż 800 W przy 4 Ω. Trzeba jednak wiedzieć, że była to jednak moc uzyskana z klasycznego wzmacniacza pracującego w klasie AB, a te 90 watów Lokiego to moc oddawana w klasie A. Wprawdzie z „pływającym” biasem, ale jednak w klasie, która znana jest z dużej ilości ciepła odbieranego od tranzystorów przez radiatory. Co jest paradoksem, bo Loki pochodzi z mroźnej planety Lodowych Olbrzymów. Testowany wzmacniacz jest też klasycznym przykładem skandynawskiego, powściągliwego wzornictwa. Na jego przedniej, wykonanej z płata aluminium ściance mamy tylko niebieską diodę świecącą oraz głęboko grawerowane logo firmy – chciałoby się powiedzieć: w wiecznym lodzie… Tył urządzenia jest równie oszczędny, choć można go ekspandować. Mamy tam dwa wejścia liniowe – XLR i RCA – wybierane hebelkowym przełącznikiem, parę zacisków głośnikowych oraz gniazdo zasilając IEC z mechanicznym wyłącznikiem. Gniazda wejściowe są dwa, ponieważ wzmacniacz Loke ma budowę zbalansowaną – dlatego też najważniejsze powinno być wejście XLR. Dla wygody mamy jednak również wejście RCA. Jak wynika z danych technicznych, wzmocnienie dla obydwu jest identyczne, po wejściu RCA musi więc być układ symetryzujący i wstępnie wzmacniający sygnał. Można jednak zamówić wzmacniacz Loke z dodatkowa parą gniazd głośnikowych (bi-wiring) i z WYJŚCIAMI RCA lub/i XLR. Te ostatnie będą wówczas tzw. „przelotkami”, a my będziemy mogli krótkimi kabelkami podłączyć kolejne monobloki i zasilić kolumny w trybie bi-amping. Obudowa urządzenia jest w całości wykonana z aluminium, a podzespoły elektroniczne – jak się przekonamy czytając część poświęconą konstrukcji – są z wysokiej półki. Do jego budowy zastosowano wykonywany na zamówienie, duży transformator zasilający z wieloma uzwojeniami wtórnymi oraz kondensatory elektrolityczne o niskim parametrze ESR (ang. equivalent series resistance; więcej TUTAJ, dostęp: 09.03.2021). Urządzenie jest niezwykle skromne, ale i charakterystyczne, co jest cechą wspólną produktów użytkowych ze Skandynawii. ▌ ODSŁUCH JAK SŁUCHALIŚMY Monobloki Bladelius Loke stanęły na górnych blatach stolika Finite Elemente Master Reference Pagode Edition. W tym samym miejscu testowałem jakiś czas temu monobloki THÖRESS EHT MONO i, podobnie jak wówczas, odtwarzacz SACD Ayon Audio CD-35 HF Edition, który zazwyczaj stoi na jednej z tych półek, postawiłem na tymczasowym standzie złożonym z podstawy kolumnowej Sonus faber i pneumatycznej platformy Acoustic Revive RAF-48H (HF № 198 | 16.10.2020; test TUTAJ). Wzmacniacze Bladeliusa zasilane były dwoma identycznymi kablami Acoustic Revive Absolute Power o długości 2 m każdy. Sygnał do kolumn HARBETH M40.1 przesyłany był kablem SILTECH TRIPLE CROWN, ale – ponownie – bardzo dobre rezultaty osiągnąłem z kablem NOS WESTERN ELECTRIC WE16GA. Sygnał liniowy do wzmacniaczy przesyłany był zbalansowanym interkonektem ACOUSTIC REVIVE XLR-1.5 TRIPLE C-FM (1.8x1.4) ze zbalansowanego wyjścia przedwzmacniacza Ayon Audio Spheris III. Można jednak inaczej – w ofercie firmy Audio Atelier, dystrybutora firmy Bladelius, znajdą państwo odtwarzacze plików LUMÏN (testowaliśmy modele Lumïn T2 oraz Lumïn X1 ), które można podłączyć bezpośrednio do wzmacniacza mocy. Na ich wyjściu może mieć stały poziom lub regulowany; to regulacja w domenie cyfrowej. Niemal zawsze zewnętrzny przedwzmacniacz brzmi u mnie lepiej, nie lubię też regulacji w domenie cyfrowej. Najnowsza aktualizacja oprogramowania wspomnianych odtwarzaczy polega jednak na wpisaniu do nich algorytmu LEEDH PROCESSING VOLUME CONTROL. Przygotowany on został przez francuską firmę ACOUSTICAL BEAUTY, jest ono jednym z ciekawszych opracowań tego typu. Oprócz Lumïna znajdziemy je również w urządzeniach firm 3D Lab oraz Vermeer Audio. Płyty użyte w teście | wybór ⸜ ALAN PARSONS PROJECT, I Robot, Arista/Sony Music Japan SICP 30168, 2 x BSCD2 CD (1977/2013) FIRMA BLADELIUS WYPRACOWAŁA SOBIE, nie mam co do tego żadnych wątpliwości, swój własny, łatwo rozpoznawalny „styl”, zarówno jeśli chodzi o wygląd, jak i dźwięk. Puryści mogą kręcić nosami, bo przecież urządzenia audio nie powinny od siebie niczego wnosić, realiści spytają jednak od razu: „jaki to styl?”, wiedząc, że purystyczne podejście jest podejściem ideologicznym, które w realnym świecie się nie sprawdza, często jest wręcz przeciwproduktywne. A, krótko mówiąc, to styl polegający na graniu mocnym, energetycznym dźwiękiem, w którym pierwszy plan jest blisko nas i w którym najważniejsze są barwy. Momentalnie słychać to było z nagraniem otwierającym album I Robot THE ALAN PARSONS PROJECT. Jest on budowany na zasadzie dokładania kolejny warstw – zarówno w planach, jak i na płaszczyźnie barw, w czym przypomina nieco Tubulars Bells MIKE’A OLDFIELDA. W każdym razie, wchodzące kolejno plany przybliżały dźwięk do mnie, budując głębię w MOJĄ stronę. Sama głębia sceny była bardzo dobra, plany były klarownie ukazywane, plastyczne, ale też wchodząca w 1:09 wokaliza była znacznie bliżej niż ze wzmacniaczem Soulution 710, przypominając to, co słyszałem wcześniej z hybrydowymi wzmacniaczami Thöress EMT Mono, a generalnie – z dobrymi wzmacniaczami lampowymi. Podobnie bowiem było z wokalem LAURIE ANDERSON, śpiewającej „Maybe if I fall…” w utworze Falling, która była blisko mnie, nieomal na wyciągnięcie ręki. |
| Nasze płyty ⸜ ALAN PARSONS PROJECT I Robot Arista/Sony Music Japan SICP 30168 ALAN PARSONS PROJECT jest – nomen-omen – projektem studyjnym (choć istniała również wersja koncertowa) ALANA PARSONSA, brytyjskiego inżyniera dźwięku, muzyka i producenta muzycznego. To spod jego ręki wyszły klasyczne albumy rockowe: Abbey Road The Beatles i The Dark Side of the Moon zespołu Pink Floyd. The Alan Parsons Project to grupa progresywno-rockowa, założona wspólnie przez Parsonsa z Erikiem Woolfsonem, autora tekstów i kompozytora większości utworów. Pierwszym albumem był, wydany w 1976 roku, koncept-album Tales of Mystery and Imagination z adaptacjami motywów literackich Edgara Allana Poe, ostatnią w roku 1990, kiedy to się rozpadła. I Robot ukazał się 1 lipca 1977 roku i był drugim tytułem w karierze zespołu. W centrum tej opowieści były zagadnienia poruszane przez Isaaca Asimova, autora powieści science-fiction, przede wszystkim problemy związane ze sztuczną inteligencją. Jej okładkę zaprojektowała firma Hipgnosis, znana m.in. z okładki płyt Pink Floyd. Płyta była wielokrotnie wznawiana, także przez Mobile Fidelity, zarówno na standardowym winylu, jak i w wysmakowanej wersji UHQR; dostępna jest też płyta DVD-A z sygnałem 24/96. Wersja, którą państwu proponuję została wydana na dwóch krążkach BSCD2 przez japoński oddział Sony, właściciela wydawnictwa Arista Records. Materiał ten został zremasterowany w 2013 roku na potrzeby „Legacy Edition”. Na pierwszej płycie znalazł się oryginalny album, a na drugiej wersje robocze, demo i alternatywne podejścia. Za remaster odpowiadają DAVE DONNELY i Parsons, a został on wykonany w DNA Mastering w kalifornijskim Woodland Hills. To studio należące do Donnely’ego, zdobywcy nagrody Grammy w 2019 roku za album Eye in The Sky TAPP, w którym swój finalny kształt uzyskały płyty Aerosmith, Red Hot Chili Peppers, Miley Cyrus, Chicago, George Michael, Blink 182, Slash, Motley Crue a także soundtracki filmów Shrek 2 i Forrest Gump. ♦ MAMY WIĘC BLISKI PIERWSZY PLAN. Jest on energetyczny, w tym sensie, że nie jest to uwypuklenie jakiegoś wycinka pasma i zgaszenie reszty – nie, to zupełnie nie o to chodzi. Mocny pierwszy plan polega tu na pokazaniu dużego wolumenu wydarzeń na osi, na oddaniu całej, złożonej struktury dynamicznej i harmonicznej utworu. To nie jest uwypuklenie jednego, wybranego pasma, przy jednoczesnym wygaszeniu pozostałych, absolutnie nie o to chodzi. Wzmacniacz Loke doskonale pokazuje i wyższą średnicę, i bas, ale nasycając elementy na osi, lekko je powiększając, powoduje, że wydaje się nam, że są one bliżej nas, że są – powtórzę – na wyciągniecie ręki. Testowany wzmacniacz nie wycofuje więc skrajów pasma, grając przy tym ładnym, nasyconym basem. Ale też to jest bas, który nie jest jakoś ponadprzeciętnie niski i kontrolowany – to dobra średnia w tym przedziale cenowym, choć niektóre urządzenia, jak wzmacniacze zintegrowane Marka Levinsona i Accuphase’a robią to lepiej, w bardziej rozdzielczy sposób. Tyle tylko, że nie potrafią tego zakresu połączyć w tak płynny, tak naturalny sposób z resztą pasma, jak robi to Bladelius, co powoduje, że – ostatecznie – wzmacniacz brzmi ładnie, przyjemnie i bardzo gęsto. Mówimy zresztą o wysokim poziomie, o high-endzie, więc przywołane przeze mnie różnice nie są aż tak duże, jak by to miało miejsce w podstawowych przedziałach cenowych. Ale – są. Wzmacniacz podobnie zachowuje się zresztą na górze pasma, pokazując je w niezwykle przyjemny sposób. To nie jest ocieplony dźwięk, żeby była jasność. Tak, porównałem testowany wzmacniacz do urządzeń lampowych i tak, przywołałem Thöressa, ustawiając w ten sposób odbiór moich uwag na temat barwy Loke’a. Ale jego dźwięk absolutnie nie jest dźwiękiem „lampowym”, po prostu ma pewne jego cechy, które zostały użyte, aby uzyskać taki, a nie inny efekt. Dlatego też, choć mówimy o dużym przekazie mającym spory wolumen i rozmach, o dźwięku z mocnym, bliskim pierwszym planem, to nie zalewa on nas syropem ciepła, nie „unieruchamia” dźwięków w złotej „bańce”. Jego granie jest mocne dlatego, że bo mocna jest jego wyższa średnica. Już przy płycie Parsonsa, w utworze zatytułowanym I Wouldn't Want to Be Like You, w momencie, w którym wszedł wokal słychać było, że to otwarte brzmienie, że głosy są energetyczne i „ruchliwe”. Podobnie było z płytą Companion PATRICII BARBER. Blachy zostały pokazane na niej wyraźnie, dźwięcznie i mocno. Wprawdzie utwór Like TJ, zarejestrowany bezpośrednio na płytę CD-R, ponieważ magnetofony ADAT akurat wtedy „padły”, pokazany został bliżej i mniejsze znaczenie miały, dodane na żywo przez Jima Andersona, pogłosy. Pomimo to jego dźwięk z monoblokami Loke był niezwykle dynamiczny i energetyczny. Także takie elementy pozamuzyczne, jak szum taśmy, dobrze słyszany, na przykład we wstępie do tytułowego utworu z płyty Midnight Sugar TSUYOSHI YAMAMOTO TRIO będą dobrze słyszalne, po prostu tak, jak trzeba. Jest więc bliski pierwszy plan, jest ciepło – ale nie ocieplenie – jest też gęstość i otwarta średnica. Jednym słowem – jest naprawdę wyrafinowany dźwięk. Choć nie jest on specjalnie detaliczny, przynajmniej na pierwszy rzut oka, to jednak ma bardzo dobrą rozdzielczość, przez co nie umknie nam żaden odcień barwowy, żaden detal. Mimo bliskości nie czułem się osaczony przez to granie, ani tym bardziej nie miałem poczucia „napierania”, co przy bliskim dźwięku czasem się zdarza. A to dlatego, że to bardzo przestrzenne granie. Już z Anderson usłyszałem świetnie oddane elementy w przeciwfazie, dźwięki otaczające miejsce odsłuchowe w dobry, wyraźny, ale i ciągły sposób. Powtórzyło się to przy Barber, a potem jeszcze mocniej mnie uderzyło przy albumie Yamamoto z wytwórni Three Blind Mice. Dzięki temu przekaz wzmacniacza Loke jest naturalny, gęsty znaczeniowo, a jednak nienachalny. Docenimy więc i dynamikę, jaką wzmacniacz oferuje – jest wyjątkowa. Kolumny Harbeth M40.1, z których korzystam są pod tym względem niewiarygodnie dobre, ale też od razu pokazują słabości tego typu pozostałych elementów systemu. Z testowanymi urządzeniami wydawały się być całkowicie „usatysfakcjonowane”. | PODSUMOWANIE ZAKŁADAM WIĘC, ŻE I PAŃSTWO BĘDZIECIE usatysfakcjonowani testowanymi monoblokami. Bo to świetne urządzenia, łączące w dźwięku elementy, które kochamy i których szukamy, to jest: gęstość i otwarcie, szybkość i brak rozjaśnień, ładną barwę, ale bez ocieplenia. Są wystarczająco mocne, aby wysterować większość dostępnych na rynku kolumn i zrobią to z klasą. Nie są mistrzami selektywności, nie wpompują też do naszego pokoju dużego basu. Ale też nie o to w ich przekazie chodzi. Chodzi i równowagę, i zdolność do czystego, ciepłego, dynamicznego oddania zarówno rockowej, gęstej „ściany dźwięku” z nagrań Parsonsa, jak i wyrafinowanych nagrań GLENA GOULDA, na przykład z albumu Glenn Gould Conducts & Plays Wagner w wersji SACD, który właśnie w tej chwili kręci się w odtwarzaczu Ayona. To wszystko Loke robi z łatwością i lekkością. Bladelius jest świetnym wzmacniaczem, dlatego przyznajemy mu wyróżnienie RED FINGERPRINT. ▌ BUDOWA | TO, CO NA ZEWNĄTRZ WZMACNIACZ LOKE FIRMY BLADELIUS jest konstrukcją bazującą na innym produkcie tego producenta – wzmacniaczu zintegrowanym TYR III. Na płytce drukowanej Loke widać obsadzone elementy dla jego zintegrowanego pobratymca, choć bez wejść – to tak, jakbyśmy wzięli dwa wzmacniacze Tyr III, poprowadzili w nich sygnał zbalansowanym torze i wyposażyli w pojedyncze wejścia liniowe, bez regulacji siły głosu. Mike Bladelius mówił mi, że od początku platforma ta była zaprojektowana w sposób, który umożliwiał zbudowanie na niej różnych modeli. Obudowa testowanego urządzenia została wykonana w całości z aluminium. To materiał, który ma dobre właściwości ekranujące i w którym nie tworzą się prądy wirowe w tej samej skali, jak w stali (to prądy wpływające na sygnał użyteczny). Front to gruby płat aluminium, a pozostałe ścianki wykonano z giętej aluminiowej blachy. Górna ścianka jest spora i drga, dlatego można by pomyśleć o jej wytłumieniu, chociażby filtrem EMI/RFI X Block firmy Verictum. Wzmacniacz stoi na gumowych nóżkach, będziemy więc mieli sporo zabawy z wypróbowywaniem wyspecjalizowanych stóp antywibracyjnych. Z przodu mamy tylko małą diodę świecącą o niebieskiej barwie, sygnalizującą włączenie zasilania, oraz wyłącznik standby. Główny, mechaniczny wyłącznik zintegrowany jest z gniazdem zasilającym IEC na tylnej ściance. Widać na niej również wejścia XLR oraz RCA, całkiem ładne, obok których jest mechaniczny przełącznik, którym wybieramy aktywne wejście. Obok widać bardzo dobre gniazda głośnikowe WBT-0708 o zminimalizowanej ilości metalu. Gniazda są bardzo blisko siebie, więc uważałbym z widłami – w tym przypadku lepiej zastosować wtyki bananowe. Dodam jeszcze, że na tylnej ściance widać zaślepki – na zamówienie można dokupić drugą parę wyjść głośnikowych (bi-wiring) oraz wyjście typu „przelotka”, zarówno XLR, jak i RCA; te ostatnie przydadzą się, kiedy dwa wzmacniacze (bi-amping) stoją blisko siebie, ponieważ wystarczy doprowadzić sygnał długim interkonektem do jednego z nich, a do drugiego podesłać dalej ten sam sygnał krótszym odcinkiem. | TO, CO WEWNĄTRZ Układ elektroniczny zmontowano na pojedynczej płytce drukowanej, wraz z zasilaczem – a właściwie zasilaczami. Chociaż bowiem uwagę zwracają bardzo dobre komponenty, to i tak najważniejszy jest tu rozbudowany układ zasilający. Jego podstawą jest bardzo duży transformator toroidalny firmy Noratel. Został on zamontowany i wytłumiony mechanicznie w klasyczny sposób, to jest przykręcono go przez gumową przekładkę, a środek zalano żywicą epoksydową. To dobry standard, ale – prawdę mówiąc – zastanawia mnie, dlaczego firmy tak rzadko stosują bardziej wyrafinowane systemy odsprzęgające mechanicznie transformator od obudowy, a więc i pozostałych komponentów – uwaga ta dotyczy to 99% urządzeń dostępnych na rynku. Dodajmy, że obudowa została podzielona na pół radiatorem, oddzielającym układy audio od transformatora. Z transformatora wychodzi kilka uzwojeń wtórnych, pomimo że to przecież monofoniczna końcówka mocy… Osobno zasilana jest sekcja prądowa, a osobno sekcja wejściowa i układy zabezpieczające. W tej pierwszej pracuje sześć sporej wielkości kondensatorów firmy Kemet z tzw. „split foil”. To technika eliminująca prądy wirowe w aluminiowych okładzinach. Układy wejściowe zasilane są z kolei przez układy stabilizujące. Na wejściu pracują tranzystory JFET z elementami montowanymi powierzchniowo, które – podobnie, jak te w sekcji sterującej tranzystorami końcowymi pracują w klasie A. W końcówce – zresztą również pracującej w klasie A – znajdziemy cztery pary tranzystorów Sanken 2SA2223A + 2SC6145A. Z ich układu można wnioskować, że to końcówka pracująca w zbalansowanym układzie mostkowym. Jak deklaruje producent wzmacniacza pracuje z niskim sprzężeniem zwrotnym. Ładny, dobrze pomyślany układ z bardzo dobrymi podzespołami. ■ Dane techniczne (wg producenta)
Nominalna moc wyjściowa: 90 W/8 Ω |
System referencyjny 2021 |
|
|1| Kolumny: HARBETH M40.1 |TEST| |2| Podstawki: ACOUSTIC REVIVE (custom) |3| Przedwzmacniacz: AYON AUDIO Spheris III |TEST| |4| Odtwarzacz Super Audio CD: AYON AUDIO CD-35 HF Edition No. 01/50 |TEST| |5| Wzmacniacz mocy: SOULUTION 710 |6| Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| |7| Filtr głośnikowy: SPEC REAL-SOUND PROCESSOR RSP-AZ9EX (prototyp) |TEST| |
|
Okablowanie Interkonekt: SACD → przedwzmacniacz - SILTECH Triple Crown (1 m) |TEST|Interkonekt: przedwzmacniacz → wzmacniacz mocy - ACOUSTIC REVIVE RCA-1.0 Absolute Triple-C FM (1 m) |TEST| Kable głośnikowe: SILTECH Triple Crown (2,5 m) |ARTYKUŁ| |
|
Zasilanie Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → odtwarzacz SACD - SILTECH Triple Crown (2 m) |TEST|Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → przedwzmacniacz - ACOUSTIC REVIVE Power Reference Triple-C (2 m) |TEST| Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → wzmacniacz mocy - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 |TEST| Kabel zasilający: gniazdko ścienne → listwa zasilająca AC - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 (2 m) |TEST| Listwa zasilająca: AC Acoustic Revive RTP-4eu ULTIMATE |TEST| Listwa zasilająca: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) |TEST| Platforma antywibracyjna pod listwą zasilającą: Asura QUALITY RECOVERY SYSTEM Level 1 |TEST| Filtr pasywny EMI/RFI (wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacz mocy, przedwzmacniacz): VERICTUM Block |TEST| |
|
Elementy antywibracyjne Podstawki pod kolumny: ACOUSTIC REVIVE (custom)Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| Platformy antywibracyjne: ACOUSTIC REVIVE RAF-48H |TEST| Nóżki pod przedwzmacniaczem: FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ| Nóżki pod testowanymi urządzeniami: |
|
Analog Przedwzmacniacz gramofonowy: Wkładki gramofonowe:
Docisk do płyty: PATHE WINGS Titanium PW-Ti 770 | Limited Edition Mata:
|
|
Słuchawki Wzmacniacz słuchawkowy: AYON AUDIO HA-3 |TEST|Słuchawki:
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity