pl | en

MUZYKA | WYDAWNICTWO

TRTPK


Rok założenia: 2014
Kraj pochodzenia: HOLANDIA
Rodzaj firmy: studio nagraniowe/wydawnictwo

Kontakt:
Texasdreef 26
3565 CL Utrecht
THE NETHERLANDS
info@trptk.com

trptk.com

MADE IN NETHERLANDS


Wydawnictwa muzyczne skupiają się zazwyczaj na promowaniu samej muzyki, zapominając o tym, ze jest ona ściśle związana z dźwiękiem. Co jakiś czas powstają więc firmy, które starają się coś z tym zrobić. Jedną z nowszych jest holenderska firma TRTPK, o której mówi poniższy tekst.

ostawmy sprawę uczciwie: firm wydających muzykę jest mnóstwo i codziennie przybywają nowe. Wiąże się to oczywiście z niebywałą egalitaryzacją nagrań – dzisiaj można sobie urządzić domowe studio nagraniowe już za kilka tysięcy dolarów. Nigdy wcześniej rejestracja muzyki nie była tak łatwa, tak tania i tak powszechnie dostępna. To niesamowita wartość, która młodzi ludzie dostają dziś na tacy. Proces upowszechnienia nagrań ma jednak swoją ciemną stronę, tak działa „otwarcie” zawodów: średnia jakość dźwięku nagrań dramatycznie zmalała. I, po drugie, coraz trudniej znaleźć wydawnictwa naprawdę wartościowe, wszystkie bowiem płyną w tym samym szumie informacyjnym.

Jak znajduje się więc takie perły, jak TRTPK? Powiem wprost – szukając czegoś innego, przypadkiem, albo – najczęściej – przez polecenie. Paradoksem współczesności okazuje się bowiem to, że realna, prawdziwa informacja dociera do nas w najstarszy znany ludzkości sposób, czyli przez opowieść innej osoby z naszej – szeroko pojętej – grupie. W moim przypadku była to rekomendacja Marcina Ostapowicza, właściciela firmy JPLAY/JCAT.

| ZAŁOŻENIA

Jesteśmy TRPTK, pionierami dźwięku. Wierzymy, że każdy artysta zasługuje na przedstawienie swojej muzyki oraz swojej historii i to w najlepszy możliwy sposób.

trptk.com

To deklaracja otwierająca stronę internetową holenderskiego wydawnictwa TRTPK (wym.: ‘triptik’), wydawnictwa powstałego w 2014 roku. Firm bazujących na wysokiej klasy urządzeniach rejestrujących, umiejących w dodatku te urządzenia właściwie wykorzystać było w historii audio wiele. Tylko kilku udało się jednak połączyć to z walorami artystycznymi swoich wydawnictw – zaskakująco mało.

Poza wielkimi, starymi wytwórniami, na myśl przychodzą mi przede wszystkim japońskie Denon, Audio Lab. Record, Three Blind Mice, amerykański Telarc, w klasyce holenderski Channel Classic i – coś jeszcze bliżej high-endu – również holenderska firma Turtle Records (obecnie Challenge Records International). Ta ostatnia wydaje się o tyle na miejscu, że jako jedna z pierwszych firm wydawniczych zainwestowała duże pieniądze nie tylko w urządzenia, ale i kable – do dziś korzysta z kabli – ponownie Holenderzy – Siltecha.

Artysta | Nawet na tym tle TRTPK jawi się jednak jako byt szczególny. Zacznijmy od muzyki. To firma, która w wyjątkowo uczciwy sposób traktuje współpracujących z nią muzyków. Jak za chwilę państwo przeczytają, dotyczy to zarówno dzielenia się z nimi zyskami, jak i opieki w czasie nagrań. Nie boi się wydawać płyt z muzyką trudną, improwizowaną zakładając, że liczy się nie komercyjny potencjał, a potencjał artystyczny.

Dizajn | Druga rzecz wiąże się z projektem plastycznym. Kiedy otworzyłem stronę internetową TRTPK od razu wiedziałem, że mam do czynienia z perfekcjonistami, ludźmi wyczulonymi na estetykę oraz marzycielami. Zaskakuje znakomity dizajn, świetna typografia i wysmakowane fotografie. Za te ostatnie odpowiedzialny jest zresztą jeden z założycieli firmy, pan Brendon Heinst, z wykształcenia inżynier dźwięku, z zamiłowania fotograf. Jasne jest więc, że i płyty CD tej firmy są inne niż to, co dookoła.

Najpierw zwracamy uwagę na niestandardową wielkość wydawnictw. Mają one wymiary pudełek na płyty DVD, ale nie plastikowych, a tekturowych, z plastikowym insertem – to coś w rodzaju pudełka „long-digipak”. Każda płyta to osobny świat obrazów, z fantastycznymi zdjęciami na okładce i ciekawymi esejami w sporej książeczce. Znajdziemy tam również podstawowe założenia mówiące o dźwięku, autorstwa pana Heista, który jest zazwyczaj głównym realizatorem, kończące się trzema – dla nas ważnymi – logotypami, firm: KEF, Furutech oraz Hegel; od najnowszych wydawnictw dołączy do nich również JCAT.

Sprzęt | Jak mówiłem, mówimy o firmie, która w wyjątkowo udany sposób połączyła w wydawnictwie muzycznym trzy rodzaje sztuki – muzykę, dizajn i dźwięk. Niezwykłe, jak na firmę związaną z rejestracją dźwięku, jest to, że w procesie rejestracji, a potem miksu i masteringu stosowane są produkty związane ze środowiskiem high-endowym, a nie pro. Dla nas to dobra informacja.

Przy nagraniach podstawą są, oczywiście, mikrofony. Główne to Sonodore RCM-402, czasem wspomagane przez Sonodore MPM-81 Tube oraz DPA 4006a i DPA 4011a. Sygnał z mikrofonów trafia do przedwzmacniaczy mikrofonowych Sonodore MPA-502, zasilanych napięciem 60 V. Ale już kable to myśl techniczna high-endu, to kable Furutecha – zarówno mikrofonowe, jak i sygnałowe oraz zasilające. Następie sygnał jest zamieniany na cyfrowy, w przetwornikach Merging Technologies HAPI. Sygnał rejestrowany jest na specjalnym, optymalizowanym komputerze z liniowym zasilaczem i kartą JCAT.

MARCIN OSTAPOWICZ
JPLAY/JCAT – właściciel

Marcin Ostapowicz z przełącznikiem M12 Switch Gold firmy Telegärtner Japan Limited w czasie wizyty w „High Fidelity”

Z Brendonem Heinstem poznaliśmy się na targach High End 2018 w Monachium. Byłem zaskoczony jego „audiofilskim” podejściem do nagrywania i atencją do detali, takich jak kable zasilające – rzecz kontrowersyjna w świecie pro audio. Gdy dowiedziałem się, że w procesie nagrywania korzysta z interfejsu audio wykorzystującego sieć Ethernet do przesyłu danych, od razu zasugerowałem, aby wypróbował moje produkty: pierwszą na świecie audiofilską kartę sieciową JCAT NET Card FEMTO oraz japoński przełącznik sieciowy M12 SWITCH GOLD. Byłem pewien, że te akcesoria wniosą wiele dobrego w studiu TRPTK i tak też się stało – zagościły tam na stałe. Cieszę się, że mogę współpracować z tak bezkompromisowym studiem, które z otwartością, bez uprzedzeń, wdraża do systemu podzespoły będące poza zasięgiem poznawczym konkurencji.

Począwszy od mikrofonów i przedwzmacniaczy do nich stosowane są produkty, które nawet w naszej branży traktowane są z podejrzliwością – kondycjonery masy CAD Ground Control GC3. Przydają się one również w pracy w studiu masteringowym. To duże pomieszczenie z komputerem w roli głównej – miks i mastering wykonywane są w technice „in the box”, czyli za pomocą wtyczek i modułów komputerowych. Do wzmocnienia sygnału stosowane są stereofoniczne wzmacniacze H30 firmy Hegel, a kolumny to piękne KEF Blade Two – pięć sztuk, ustawionych wokół miejsca odsłuchowego według wytycznych ITU-R BS 775. Akustykę pomieszczenia przygotowała firma Acoustic Matters.

Wydawnictwo | TRTPK jest firmą XXI wieku, to jest nastawioną na rejestrację dźwięku w wysokiej rozdzielczości. Robi to w ekstremalny sposób, bo rejestruje dźwięk w jakości DXD, a więc PCM 24 bity i 384 kHz w zapisie wielościeżkowym. Sygnał jest następnie miksowany do stereo oraz do 5.0.

Kupić możemy nagrania na trzy sposoby: albo jako klasyczne płyty Compact Disc, albo na pendrajwach lub ściągając je przez internet. Dwie ostatnie opcje są najbogatsze, możemy bowiem kupić nie tylko wersję dwukanałową lub pięciokanałową, ale także wybrać jakość sygnału – w PCM od 24/96 do DXD oraz w wersji DSD, aż do DSD256; w tym ostatnim przypadku sygnał konwertowany jest z DXD.

Choć pendrajwy wyglądają znakomicie, wydania płytowe są również bardzo ładne. Pudełko jest spore i ma piękną poligrafię. To trzyczęściowy „long-digipak” z książeczką wsuwaną w wycięcie tylnej strony okładki. To jedyny słaby punkt – wsuwanie – ponieważ wycięcie dość szybko się urywa na brzegach, co nie wygląda zbyt estetycznie. W książeczkach znajdziemy eseje twórców i krótki opis technologii pióra Brendona Heinsta. Przydałoby się trochę zdjęć z sesji, a także schemat pokazujący ustawienie muzyków na scenie.

Na koniec powiem, że wszystkie płyty wkładane są do foliowych koszulek – dokładnie tak samo, jak robię to i ja.

BRENDON HEINST
Recording & Mastering engineer

WOJCIECH PACUŁA: Powiedz proszę coś o sobie.
BRENDON HEINST: Mam na imię Brendon Heinst. Urodziłem się w 1990 roku, wciąż jestem więc bardzo „młody” w świecie inżynierów dźwięku. Od zawsze czułem niesamowitą miłość i pasję do muzyki we wszystkich jej odmianach, odkąd tylko pamiętam grałem też na instrumentach. Zacząłem od fortepianu, kiedy miałem zaledwie sześć lat. Jako nastolatek sięgałem jednak i po inne instrumenty – grałem na akustycznej i elektrycznej gitarze, gitarze basowej, kontrabasie, właściwie na wszystkim, co mi tylko wpadło w ręce.

W tym czasie zaczęła się we mnie rodzić (choć tego nie zamierzałem) także miłość do fotografii i dizajnu, a także sposobu, w jaki łączą się z muzyką. Pisząc, grając lub słuchając muzyki widzę obrazy, starając się je „złapać” w czasie.

Lubię też majsterkować – biorę jakieś urządzenie, rozbieram je na części, badam, jak i dlaczego to działa tak, a nie inaczej, a potem – jeśli szczęście mi dopisze – składam wszystko z powrotem. Nigdy nie myślałem, że w przyszłości wszystkie te „hobby” złożą się w coś, co będę robił zawodowo aż do momentu, w którym – kilka lat temu – umarł mój ojciec. To wydarzenie kazało mi skupić się na realizowaniu moich marzeń połączenia tego wszystkiego w konkretny dźwięk i obraz, a co ostatecznie doprowadziło do powstania TRPTK.

W tym okresie podjąłem studia licencjackie na wydziale inżynierii dźwięku Utrecht School of Art and Technology. To tam zakiełkowała w mojej głowie idea tego, co można zrobić nagrywając dźwięk akustycznych setów, w zakresie muzyki klasycznej lub jazzowej i już wiedziałem, co chcę w życiu robić.

Po otrzymaniu dyplomu licencjata kontynuowałem studia inżynierii dźwięku na kursie magisterskim pod kierunkiem Eelco Grimm (z Grimm Audio), koncentrując się na nagraniach wielokanałowych wysokiej rozdzielczości muzyki akustycznej. Do mojego dyplomu musiałem opracować technikę nagraniową lub system mikrofonowy (microphone setup), który służyłby jako główny system o najwyższej przezroczystości, ale zachowujący jednocześnie kompatybilność ze wszystkimi systemami odtwarzania – od monofonicznego, aż do 7.1 i 9.1.

Jak powstało wydawnictwo TRPTK?
TRPTK to pomysł mój oraz mojego kolegi z koledżu, a także współlokatora, Luuka Meijssena, który robił wówczas licencjat, skupiając się na nagraniach monofonicznych. Ponieważ jego kierunek zainteresowań i mój, choć idące w kompletnie różnych kierunkach, miały z sobą wiele wspólnego, postanowiliśmy wypróbować nasze techniki mikrofonowe wspólnie, z tym samym zespołem. Luuk ustawił swój system monofoniczny, a ja swój system wielokanałowy.

W tym samym czasie zostałem poproszony przez znakomitą skrzypaczkę Mayę Fridman (która później została moją żoną), abym nagrał ją oraz pianistę Daniëla Koola wykonujących sławną/niesławną sonatę skrzypcową Schnittkego (Alfred Garrievich Schnittke był radzieckim i niemieckim kompozytorem urodzonym w 1934 roku, zmarłym w roku 1998 – red.). Zrobiliśmy to i po zaprojektowaniu oprawy graficznej próbowaliśmy całość sprzedać kilku wydawnictwom.

Maya Fridman podpisuje płytę dla waszego ukochanego redaktora :)

Niestety jednak żadne z nich nie było tym zainteresowane i to z dwóch powodów: po pierwsze uważali, że trudno by im było sprzedać muzykę Schnittkego, ponieważ jest zbyt trudna muzycznie. Po drugie wszystkie wydawnictwa stwierdziły, że oprawa graficzna nie jest „wystarczająco klasyczna”. A, trzeba wiedzieć, Maya nie jest tylko klasyczną skrzypaczką, ale gra także w rockowych, a nawet metalowych kapelach. Termin „klasyczna” kompletnie więc do niej nie pasuje!

To, a także moja rosnąca frustracja biznesem muzycznym, w którym artysta i jego muzyka są traktowani jak towar, produkt i nic więcej, zmobilizowało mnie do napisania o tym długiego maila do Luuka. Wciąż pamiętam, że pisałem stronę za stroną przelewając na nie moje frustracje związane z muzyką i branżą muzyczną, a wszystko to pisane było gdzieś o czwartej nad ranem. Dzień później otrzymałem jednak niesamowity mail od Luuka, który pracował w branży związanej z muzyką pop i rock i sam widział wiele z tych problemów.

Naszym pomysłem, który z tego wyniknął, było przygotowanie kompilacyjnego albumu zawierającego wielu artystów i wiele różnych stylów muzycznych, pokazując co można zrobić, jeśli muzyka traktowana jest właśnie w taki sposób – jako forma sztuki. Czyli nagrana w najlepszy możliwy sposób bez niechlubnych, pasujących do radia, edycji o długości 3 minut i 30 sekund, ale pozwalając muzyce płynąć bez ograniczeń.

Ale, jak to się często zdarza, zostaliśmy przez to wessani.

Doszło do nas, że przygotowanie tylko jednego kompilacyjnego albumu nic w tej branży nie zmieni. Poza tym wciąż musielibyśmy znaleźć wytwórnię, która chciałaby ten materiał wydać, a to najprawdopodobniej wywróciłoby cały plan pokazania branży muzycznej środkowego palca. Zdecydowaliśmy więc wtedy (w 2014 roku), że zakładamy wytwórnię, z jeszcze jednym partnerem, którą nazwiemy TRPTK.

Ale dlaczego od razu nowa wytwórnia – to przecież niebywale ciężki biznes, prawda?
Krótko mówiąc – tak. Tak, to bardzo trudny biznes. Branża muzyczna tu i teraz jest, jeśli mam być szczery, przesycona. Próba wejścia do niej z małą, niezależną wytwórnią była więc jak walenie głową o ścianę. Przede wszystkim dlatego, że chcemy traktować artystów fair i oddajemy im 50% wszystkich zysków, co oznacza, że margines, który zostawał dla nas był cienki jak kartka papieru. Uważaliśmy jednak, że to konieczny krok, jeśli chcemy pokazać branży muzycznej – zarówno światu muzyki klasycznej, jak i jazzowej i rockowej – jak to powinno wyglądać.

Mówiąc szczerze, chyba wciąż jeszcze nam się to nie udało. Aby wydawnictwo działało w stabilny sposób każdego roku musimy wydawać sporą ilość tytułów i to tytułów ze świetnymi artystami. A jeśli nie jesteś, dla przykładu, Deutsche Grammophon lub ECM lub Universal Music to trudne zadanie. Kontynuujemy jednak naszą walkę o to w co wierzymy o znajdujemy coraz więcej artystów, którzy dzielą z nami to marzenie i którzy chcą z nami współpracować po to, aby je spełnić.

A dlaczego wydajecie muzykę na płytach Compact Disc? Winyl wydaje się znacznie bardziej trendy, podobnie zresztą, jak pliki…
Świetne pytanie! Płyty CD powoli, ale nieuchronnie przestają się sprzedawać – sami to widzimy. W czasie, kiedy startowaliśmy z wydawnictwem CD wciąż było standardem dla każdego rodzaju muzyki. Nie można oczywiście wepchnąć pełnej jakości DXD Studio Master na płytę Red Book CD. Ale ludzie chcą mieć fizyczną kopię czegoś, wciąż chcą ją mieć. Jakąś odpowiedzią mógłby być winyl, ale dla małej, niezależnej wytwórni to bardzo drogi wybór, szczególnie jeśli chcesz to zrobić, jak należy.

W ostatnich latach widzimy stałe powiększanie się grona artystów, którzy nie chcą wydawać swojej muzyki na nośnikach fizycznych i wybierają obecność tylko na platformach streamingowych lub typu download. Moim zdaniem będzie ich coraz więcej i fizyczne nośniki w przyszłości mogą w ogóle zniknąć. Winyl jest świetny, szczególnie dobry winyl, ale koszty – przynajmniej w tej chwili – przewyższają płynące z takiego rozwiązania zalety; no, chyba że artysta poprosi konkretnie o to. Nie mówię jednak „nigdy” – TRPTK równie dobrze może w 2019 roku wydać płytę winylową…

Macie swoje własne metody nagrywania muzyki?
Tak, rzeczywiście mamy własną metodę nagrywania. To technika łącząca układ mikrofonów, który opracowałem do mojej pracy magisterskiej, ale korzystający z topowych urządzeń, mikrofonów i kabli firm takich, jak: JCAT, Merging Technologies, Sonodore, KEF, Hegel i Furutech.

Technikę mikrofonową, którą stosuję określałem w mojej pracy jako Optimized Omnidirectional Array (Optymalizowany układ wszechkierunkowy – red.), optymalizowany pod katem trzech atrybutów: absolutnej wierności w dziedzinie barwy, absolutnej wierności w dziedzinie czasu i kontroli impulsu, a także absolutnej wierności w dziedzinie obrazowania. Sposób, jak to wszystko działa to dłuższa historia, ale w skrócie można powiedzieć, że to technika basująca na sławnym układzie Decca Tree, ale znacznie mniejszym – chodziło o lepsze obrazowanie.

Układ został wykreowany przy pomocy trzech mikrofonów Sonodore RCM-402, trzech prawdziwie wszechkierunkowych (omnidirectional) o niebywale płaskim paśmie przenoszenia i wybitnej kontroli czasowej. Nasze mikrofony zasilamy napięciem 60 V, co likwiduje problemy z zasilaniem fantomowym (phantom power; 48 V – red.) i znacząco zwiększa odstęp sygnału od szumu.

Używam tego zestawu w połączeniu z parą mikrofonów przeznaczonych dla tylnych kanałów, a także dodatkowych mikrofonów wspomagających poszczególne instrumenty w zespole. Staram się tych ostatnich używać tak rzadko, jak to tylko możliwe, dążąc do maksymalnej prostoty systemu. A to wszystko dla zwiększenia klarowności dźwięku. Więcej na temat naszych technik nagraniowych można znaleźć w niedawno wydanej książce, która można kupić przez naszą stronę (więcej TUTAJ).

Jakiego sprzętu towarzyszącego używacie?
Oprócz wspomnianych mikrofonów Sonodore i przedwzmacniaczy tej firmy korzystamy z wielu różnych high-endowych urządzeń, jest ich zbyt wiele, żeby wszystkie przywoływać. Ale powiedzmy o najważniejszych. Do konwersji sygnału używamy przetworników Merging Technologies HAPI – jednego do zamiany analogu na cyfrę i jednego do przejścia z cyfry na analog.

Sygnał biegnie następnie do naszego, chłodzonego pasywnie, optymalizowanego pod katem audio komputera przez protokół sieciowy. W związku z tym używamy więc produktów firmy JCAT, czyli dystrybuowanego przez nich selektora LAN M12 Switch Gold i ich karty FEMTO NET z zewnętrznym zasilaczem liniowym.

Do monitorowania nagrań używamy słuchawek Sennheiser HD-800, jeśli mówimy o monitorowaniu w czasie nagrania, a w studiu niesamowitych kolumn KEF Blade Two w systemie wielokanałowym 5.0. Kolumny napędzane są przez trzy wielkie wzmacniacze H30 firmy Hegel. Niedawno wykorzystaliśmy w czasie nagrania kolumny KEF LS50 Wireless, które świetnie się sprawdziły, więc być może będziemy z nich korzystali w przyszłości także przy innych projektach…

Używamy także różnych innych produktów, jak na przykład Ground Controls firmy Computer Audio Design (CAD). To genialne urządzenia, które eliminują problemy występujące z zasilaniem systemu. Ich zastosowanie przy zasilaczach naszych mikrofonów i przy przedwzmacniaczach mikrofonowych dało gigantyczną poprawę dźwięku. Jeśli chodzi o kable, to pracujemy wyłącznie z okablowaniem Furutecha, który zrobił specjalnie dla nas kable mikrofonowe. Furutech jest niesamowitą firmą o filozofii bardzo zbliżonej do naszej, w której chodzi o stworzenie wybitnie przezroczystej ścieżki sygnału, pozwalającej muzyce po prostu płynąć.

Z (ogromną) dumą korzystamy z kabli zasilających pochodzących z ich topowej linii NanoFlux NCF, z interkonektów XLR z serii LineFlux i z wielu, wielu innych. Niedawno wykonaliśmy testowe nagranie do którego podnieśliśmy wszystkie nasze kable mikrofonowe i zasilające nad powierzchnie podłogi, korzystając przy tym z NCF Booster Furutecha. Mnstwo pracy, ostatecznie to osiem kabli po 20 metrów każdy, ale – do diabła – warto było!

Nagrywacie wszystko w DXD – dlaczego nie w DSD?
DSD jest niebywałym formatem do nagrań, naprawdę! Problemy z filtracja, z jakimi mamy do czynienia w PCM (z wyłączeniem DXD) są zbyt wielkie, aby wykonać naprawdę dobre nagranie. Ale, niestety, sygnału DSD nie da się miksować, ani edytować bez wcześniejszej konwersji do DXD. Dlatego więc, choć DSD może być perfekcyjne do nagrań „live”, miksowanych na żywo koncertów, to w przypadku większości nagrań powtarzamy poszczególne pasaże. A tego nie da się zrobić w DSD bez przejścia do PCM i z powrotem do DSD, co jest dla jakości dźwięku szkodliwe.

Ale suportujemy i sprzedajemy DSD jako format końcowy (w częstotliwości próbkowania 64fs, 128fs i 256fs). DSD świetnie brzmi, jeśli masz odpowiedni system. Co powiedziawszy dodam, że staram się raczej nie stosować konwerterów częstotliwości próbkowania ani długości słowa właśnie ze względu na jakość dźwięku. Dlatego zawsze sugeruję ludziom ściąganie wersji DXD, jeśli tylko ich system jest z DXD kompatybilna.

Jaki masz sposób na przekonanie artystów do tak ezoterycznych z punktu widzenia klasycznej branży muzycznej – mam na myśli „stresujących” – sesji nagraniowych?
Nagranie, przynajmniej moim zdaniem, powinno być dla artystów ich wyjątkowym dniem. Moment w którym ludzie wchodzą do miejsca, w którym przygotowana została sesja nagraniowa, czy to będzie kościół, studio, sala koncertowa, czy jakiekolwiek inna przestrzeń, system jest już ustawiony i gotowy do tego, aby muzyka po prostu popłynęła. Staramy się zaproponować artystom całkowicie bezstresowe otoczenie. Tylko wtedy muzyka będzie perfekcyjna.

Jeden z naszych artystów powiedział niedawno, że nie jesteśmy tylko inżynierami dźwięku, ale również swego rodzaju psychologami, starającymi się zoptymalizować relację między muzykami w zespole lub między wykonawcą i inżynierem. To delikatny proces, ale – moim zdaniem – najważniejszy w całym procesie rejestracji dźwięku. Twoje umiejętności jako inżyniera mogą być niesamowite, a twój system wybitny, ale jeśli twoja komunikacja z artystami kuleje muzyka będzie brzmiała źle.

W świecie związanym z nagraniami jest, niestety, zbyt wiele różnych ego. Tonmeisters, których jedyną wizją jest to, że są – senso stricto – mistrzami i artystami. Muzycy w takim myśleniu są dla nich jedynie drogą do osiągnięcia ich celów. To, moim zdaniem, niebywale toksyczna relacja, choć spotykana wyjątkowo często.

Jakie macie plany na przyszłość?
Nie chcę zabrzmieć zbyt pretensjonalnie, ale powiem, że moim celem jest, aby TRPTK się rozwijało i stało się jednym z większych wydawnictw, pozostając jednak przy tym w pełni niezależnym bytem. Jesteśmy po słowie z wieloma fantastycznymi artystami, z którymi zamierzamy pracować w 2019 i 2020 roku, przed nami więc wiele interesujących wydawnictw.

Jakiś czas temu założyliśmy dwa sub-labele: TRPTK Sessions i TRPTK Live. W TRPTK Sessions chcemy wydawać krótkie sesje mające firmę EP wszelkiego rodzaju nowych talentów. TRPTK Live jest sub-labelem pomyślanym do wydawania zarejestrowanych w hi-res, bezkompromisowo, nagrań „live”. Naszym pierwszym wydawnictwem była płyta Nocturnal by QOPE z improwizowaną muzyką fortepianową. Ale w planach mamy wiele innych projektów!

Na koniec proszę powiedzieć, co znaczy TRPTK.
TRPTK (wymawiane jako „triptik”) wzięło się od słowa „triptych”, oznaczającego artystyczną formę złożoną z trzech części. Wybraliśmy tę nazwę, ponieważ dążymy do trzech rzeczy:

Przede wszystkim w uczciwe traktowanie artystów. Godziwie im płacimy za ich fantastyczną pracę i pomagamy im nagrać wymarzony album. Płacimy im 50% z zysków bez żadnych ukrytych kosztów. Większość wydawnictw muzycznych płaci od 0% do – w rzadkich przypadkach – 25%.

Po drugie w tworzenie platformy dla młodych artystów i kompozytorów, aby zaprezentować ich twórczość w najlepszy możliwy sposób. Dla nas oznacza to, że korzystamy z topowych urządzeń i niebywale kosztownych kabli. Ale to jedyny sposób, aby artyści mogli siebie w pełni wyrazić.

I wreszcie staramy się zmienić branżę muzyczną. Chcemy wyrugować myślenie w stylu: „ludzie chcą po prostu słuchać muzyki ze Spotify’a przez słuchaweczki douszne, po co się więc starać?”, a także pogląd mówiący, że muzyka jest tylko produktem , a nie formą sztuki. Ostatecznie muzyka jest, moim zdaniem, najważniejszą formą sztuki i musi być postrzegana właśnie w ten sposób. W TRPTK zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby do tego doprowadzić.

| DŹWIĘK

Najważniejszą cechą nagrań TRPTK jest wręcz niesamowita przejrzystość. Pan Heist mówił o tym kilkukrotnie, ale – takie życie – deklaracje właściciela firmy są tylko deklaracjami, najczęściej są myśleniem życzeniowym. Kiedy posłuchamy kilku płyt tej wytwórni dojdziemy, tak mi się przynajmniej wydaje, do wniosku, że podkreślał ten aspekt wręcz zbyt rzadko. Może zresztą wiedział, co robi przejrzystość, świeżość tego dźwięku nie jest bowiem celem samym w sobie, a sposobem na pokazanie czegoś więcej – naturalnej barwy instrumentów i głosów.

Płyty różnią się zresztą między sobą i słychać, że choć ramy są te same, to każdy z projektów wymagał ich lekkiej modyfikacji. Weźmy, dla przykładu, płyty The Fiery Angel z muzyką Siergieja Prokofiewa, zaaranżowana na wiolonczele i fortepian, oraz Elegy Aeon Trio, trio fortepianowego, z fortepianem, wiolonczelą i kontrabasem.

Płyta duetu jest niezwykle przestrzenna, a barwa skupiona jest na środku pasma i jego górze. Pogłosy, wybrzmienia, detale, zmiany w barwie i dynamice są niebywałe. Szczególnie mocno uwagę przykuwa dynamika, ponieważ dopiero teraz słychać, co pod tym względem potrafi nasz system. Przestrzeń jest z kolei kształtowana tak, że słyszymy wykonawców z lekkiego dystansu, z ważną rolą dźwięków odbitych. Mimo to bryły są bardzo klarowne i świetnie ogniskowane, nie ma mowy o rozmyciu kształtów.

Z kolei płyta Elegy, na której mamy interpretacje utworów jazzowych i muzyki klasycznej, brzmi bliżej, nieco cieplej, bardziej „tu i teraz”. Instrumenty mają doskonałą przestrzeń wokół siebie, ale obraz, cały obraz, przesunięty jest bardziej w naszym kierunku, przez co to bardziej intymne brzmienie.

Posłuchajmy kontrabasu – jest fantastyczny! Mocny, pełny, gęsty, bardzo „drewniany”, ale mimo to ma bardzo dobrą definicję. W nagraniach firm purystycznych, niech to będzie Naim Label i technika True Stereo (dwa stereofoniczne mikrofony, technika Kena Christiansona, więcej TUTAJ), kontrabas jest nieco rozlany i zdystansowany. Tutaj – wręcz odwrotnie. Podobnie odbieramy brzmienie wiolonczeli i fortepianu. Są pełne i nasycone. Choć wyraźnie osobne, zachowują podobny charakter, dzieląc tę samą, realną przestrzeń.

A jeszcze inaczej odbieramy Red Velvet, płytę nagraną w Utrechcie, na której słychać przede wszystkim wiolonczelę Mayi Fridman, ale również elektronikę, jak i głos. Tutaj instrument główny nagrany jest z pewnej odległości, to znaczy sporo w jego brzmieniu jest dźwięków odbitych, a jednak brzmi bardzo – że tak powiem – jędrnie, gęsto, jest fantastycznie nasycony „drewnem”.

To jednoznacznie rejestracja „z dystansu”, ale zachowująca gęstość brył, a także ich kontur. I znowu powraca to, o czym mówiłem – niezwykła dynamika. Słuchając płyt TRPTK mamy tendencję do stałego podgłaśniania, coraz mocniejszych dźwięków – tak są czyste, tak angażujące, że zaczynamy ich słuchać, jakbyśmy byli w realnym pomieszczeniu razem z nimi. Bo to ten przypadek, kiedy w naszym pokoju kreowana jest nowa przestrzeń – to cały nowy świat.

Najbliższą perspektywę otrzymamy z płytą Trova Caminhada, z portugalskim gitarzystą Rafaelem Fragą w roli lidera. To płyta zarejestrowana w Studio 2 MCO (Muziekcentrum van de Omroep), w którym oprócz podstawowego systemu mikrofonów użyte zostały również mikrofony typu „spot-on”, czyli skierowane na konkretne instrumenty oraz do wokalu. Brzmienie jest bardzo intymne, mało w nim akustyki, więcej „mięsa”. W pewien sposób to jednak wciąż nagranie „live”, ponieważ nie słychać tu zbyt wielu zabiegów „upiększających” brzmienie w postprodukcji, ma się wrażenie uczestnictwa w koncercie, choć bez publiczności.

Podsumowanie

Łatwiej byłoby mi zachęcić wszystkich państwa do kupowania nagrań TRPTK w ciemno, gdyby wszystkie były komercyjnie „przyjazne” – a nie są. Z tym wydawnictwem jest zupełnie inaczej – wymaga namysłu, skupienia, zachęca do poszukiwań i wyborów. Obok muzyki improwizowanej, awangardowej, wymagających pełnego skupienia i zaangażowania znajdziemy w nim również zupełnie klasyczne nagrania, których posłuchamy z lampką wina w dłoni i dobrą lektura na kolanach. To, dla przykładu, Trova Caminhada Rafaela Fragi i Nocturnal Barte Koppa – ta ostatnia należy do sub-serii TRPTK Live.

Można podejść też do tematu też inaczej, idąc tropem Mayi Fridman, a dostaniemy z jednej strony klasykę The Fiery Angel, z drugiej jazzujące aranżacje na Elegy, a z trzeciej gęstą, niepokojącą, głęboką emocjonalnie muzykę na Red Velvet. Wydawnictwo to umożliwia przede wszystkim przez stały, wysoki poziom wykonawców, a także spójny pomysł na dźwięk. Ten zmienia się, w zależności od płyty, ale ma wspólne cechy: przejrzystość, dynamikę, gęstość i przestrzeń.

A przecież oprócz płyt CD firma sprzedaje nagrania przez internet i na pendrajwach USB i to w kilku różnych wersjach. Kupmy najwyższą wersję, jaka nasz przetwornik D/A obsługuje, najlepiej DXD, a zobaczymy, co tak naprawdę pliki mają do zaoferowania. Równie ważne, jak wszystko to, co już napisałem, że mowa o wydawnictwie, które nie ześlizguje się w audiofilską niszę, jak wiele innych, które dbały o wysoką jakość dźwięku, a zapominały muzyce. Budowana konsekwentnie „biblioteka” artystów, którzy mają coś ważnego do powiedzenia to dobry prognostyk.

Z mojej strony życzyłbym sobie tylko większej obecności rejestracji w DSD256 – myślę, że to idealny format dla koncertów wydawanych w ramach serii TRTPK Live.

Chciałby życzyć całemu zespołowi TRPTK i ich artystom utrzymania tak wysokiego poziomu i spełnienia ich marzeń – wykreowania wycinka branży muzycznej, opartego na nowym typie porozumienia między artystą, firmą wydawniczą i publicznością.

| WYRÓŻNIENIA

BIG RED Button, za wybitną jakość dźwięku:
• Maya Fridman, Red velvet, TTK 0011, CD
• AEON Trio, Elegy, TTK, 0010, CD

RED Fingerprint, za wyjątkowe walory muzyczne:
• QOPE, Nocturnal, TTK 0024, CD
• Rafael Fraga, Trova Caminhada, TTK 0014, CD