pl | en

REPORTAŻ | FIRMA

NAGRA
Historia pewnej pasji


Producent: AUDIO TECHNOLOGY SWITZERLAND

Kontakt:
Tanguy Lemaire
info@nagraaudio.com

nagraaudio.com

SZWAJCARIA


NAGRA to firma-instytucja. W przenośni i dosłownie. Jak zaraz będę się starał państwu pokazać, to unikatowy przykład połączenia żywiołów profesjonalnego i domowego audio, a także muzyki. To, że firmę założył Stefan Kudelski, człowiek z kraju nad Wisłą, tylko jej wyjątkowość w moich oczach podkreśla. Oto historia na dziś: parę słów o dzisiejszej Nagrze, o jej historii, zaangażowaniu w projekty muzyczne, a także garść spostrzeżeń na temat założyciela Montreux Jazz Festival. Zapraszam :)

astanawiali się może państwo, gdzie podziały wróble? Ten niezwykle niegdyś popularny w Polsce gatunek, bohater wierszyków i piosenek, których uczyłem się w przedszkolu, niemal kompletnie zniknął, zastąpiony przez większe ptaki, głownie krukowate. Jak się mówi, jedną z przyczyn tego exodusu było pogorszenie się czystości powietrza w polskich miastach. Nawet jeśli nie jest to jedyny powód ich nieobecności, to jest jednym z ważniejszych.

Stefan Kudelski z magnetofonem Nagra III

Przyszło mi to do głowy, kiedy z kawą w ręce, czekając na René Laflamme, który w czasie pobytu – Bartka, prowadzącego dział news, i mnie –w Szwajcarii był naszym przewodnikiem i opiekunem, siedziałem przed hotelem Prealpina. Widok z tego, ulokowanego pomiędzy Lozanną i Montreux, hotelu jest obłędny: położony na wzgórzu, wśród winnic, z widokiem na francuskie Alpy, sprawia wrażenie, jakby został stworzony wraz z tym krajobrazem. A poza tym jest ostoją dla wróbli.

Chcąc się jakoś przed sobą usprawiedliwić z wróbli nieobecności, a i zapunktować u René, z uśmiechem na ustach i radością w sercu rzuciłem, że w Krakowie jeżdżą już elektryczne autobusy. Przez około 1,75 s byłem bohaterem. Dopóki mój przyjaciel, bez żadnych podtekstów, po prostu zainteresowany spytał, skąd bierzemy prąd. Duma z „elektryków” spłynęła łagodnie w dół zbocza, bo odpowiedź jest brudna, jak paliwo, z którego korzystamy: węgiel. Dla porównania powiedzmy, że cały Montreal, w którym René mieszka, zasilany jest przez elektrownie wodne, a nadwyżki mocy sprzedawane są do USA.

Widok z okna naszego hotelu w kierunku końca Jeziora Genewskiego.

Ale do rzeczy – miejsce, w którym byliśmy jest wypełnione muzyką i związaną z nią techniką. Patrząc, jak ja patrzyłem, na drugą stronę Jeziora Genewskiego nie da się zapomnieć o historii i o pożarze kasyna z 4 grudnia 1971 roku, który wybuchł w czasie koncertu Franka Zappy i zespołu The Mothers of Invention w Casino Barrière. Pożar, z brzegu jeziora, obserwowali członkowie zespołu Deep Purple. Tytuł ich utworu Smoke on the Water mówi o snującym się nad jeziorem dymie z tego właśnie pożaru.

Widok z naszego okna na Alpy po francuskiej stronie Jeziora Genewskiego.

Grupa przyjechała do Montreux na nagranie swojego kolejnego albumu. W rezultacie tych wydarzeń nie mogli skorzystać z mobilnego studia nagraniowego Rolling Stones Mobile Studio, materiał zarejestrowali więc w pustym hotelu Montreux Grand Hotel. Zespół grał na – wyłożonych wyjętymi z łóżek hotelowych materacami – korytarzach i klatce schodowej. Powstał w ten sposób jeden z ich najlepszych albumów, wydany w 1973 roku Machine Head. Co ciekawe, większość materiału do Smoke on the Water zostało zarejestrowane gdzie indziej.

| NAGRA

Ale Montreux już tak ma – to miasto będące kwintesencją muzyki w jej najlepszym wydaniu. To tam w lipcu odbywa się chyba najważniejszy festiwal muzyki jazzowej, Montreux Jazz Festival, a w swoim studio nagraniowym grupa Queen nagrała albumy JAZZ oraz Made in Heaven; tam też, na deptaku biegnącym wzdłuż brzegu Jeziora Genewskiego stoi pomnik Freddiego Mercury’ego. Co więcej, niedaleko swoją siedzibę ma firma, która jest z kolei kwintesencją dźwięku, zarówno od strony studia nagraniowego, jak i salonu audiofila – NAGRA.

| Wczoraj

Jej historia sięga lat 50. XX wieku kiedy to Stefan Kudelski, polski emigrant, który tuż przed II wojną światową wraz z rodzicami uciekł najpierw do Francji, a potem do Szwajcarii, zaprezentował swój pierwszy magnetofon, jeszcze jako student Politechniki Federalnej w Lozannie (fr. École polytechnique fédérale de Lausanne). W 1952 roku otrzymał za niego pierwszą nagrodę w konkursie The First International Amateur Recording Contest. Dopracowany mechanicznie – napęd elektryczny, a nie na korbkę – i elektrycznie wszedł do produkcji w 1957 roku pod nazwą Nagra III.

Jak widać w Nagrze na nas czekano.

Nazwa firmy miała być zarówno międzynarodowa, jak i Polska – pan Kudelski nigdy nie wyzbył się charakterystycznego akcentu, z którego był znany – ‘nagra’ świetnie brzmi w każdym języku i oznacza, że ‘dane urządzenie coś nagra’ (ang. it will record). Nieczęsto się o tym mówi, ale magnetofon powstał z potrzeby chwili. Stefan Kudelski miał bowiem dwie miłości: żeglarstwo i inżynierię – magnetofon miał mu służyć do nagrywania instrukcji dla maszyny CNC, którą chciał zbudować.

Team Nagry plus piszący te słowa: Matthieau Latour (Audio Division Director), Wojciech Pacuła (wiadomo), Pascal Mauroux (Chief Executive Officer), Thierry Frank (Head of R&D), René Laflamme (Sales & Marketing Manager America).

Dość powiedzieć, że zachowało się wiele taśm z jego głosem. Jeden z jego magnetofonów dotarł wraz z batyskafem na dno Rowu Mariańskiego, a na potrzeby badań oceanograficznych powstała specjalna wersja magnetofonu Nagra IV-S o ulraszerokim paśmie przenoszenia. Legendarna jest również wizyta w siedzibie firmy wysłanników FBI, którzy złożyli zamówienie na specjalny, miniaturowy magnetofon.

Chyba najsławniejszy magnetofon Nagry, miniaturowy, „szpiegowski” SNN. Z tyłu Stefan Kudelski.

Znana z wielu filmów, na przykład z ostatniej części Mission Impossible - Follout z Tomem Cruisem w roli głównej (reż. Christopher McQuarrie, 2018), eksponowana w Muzeum Szpiegów na Placu Poczdamskim w Berlinie, maszyna powstała w ramach tzw. „Black Series””, czyli urządzeń służących do rejestrowania i monitoringu dźwięku w systemach ochrony i zabezpieczenia. Miała kilka wariantów, w tym rodzaj kasety magnetofonowej, wyprzedzającej czasy Compact Cassette Philipsa. Kilkadziesiąt egzemplarzy magnetofonu SNS trafiło więc do Białego Domu, gdzie służyły do rejestracji dźwięku we wszystkich publicznych gabinetach.

Michel Paillard, projektant CAD płytek drukowanych.

I w ten sposób Nagra, dość przypadkowo, wkroczyła do wielkiej polityki – to taki magnetofon zarejestrował rozmowę prezydenta Richarda M. Nixona, która stała się podstawą tzw. Afery Watergate, w wyniku której Nixon musiał ustąpić z urzędu. Jest w tym jeszcze jeden audiofilski smaczek. Nie wiem, czy państwo pamiętają, ale omawiając pierwsze rejestracje cyfrowe, wymieniłem dwie najważniejsze dla tego procesu firmy: Denon i Soundstream (więcej w artykule Cyfra w świecie winylu. Koń trojański czy konieczność?, HF | No. 155).

Fabienne Bohlen.

Ta druga została założona i była prowadzona przez Thomasa G. Stockhama. W 1974 roku wszedł on w skład komisji badającej słynne osiemnaście i pół minuty „ciszy” na wspomnianej taśmie – taśmie zarejestrowanej w Białym Domu na magnetofonie Nagra SNS. Po badaniach okazało się, że to nie jest zwykła cisza, a cisza powstała po pięciokrotnym, celowym wykasowaniu zapisanego materiału. Czy muszę dodawać, że magnetofon Nagry znalazł się także na Księżycu, w skafandrze astronauty? – Chyba nie…

| Dzisiaj

O tym wszystkim, jak i o akcencie Stefana Kudelskiego mówił mi pan Pascal Mauroux, obecny dyrektor firmy. Jeżdżący elektryczną Teslą, ładowaną „ze ściany” przy wejściu do firmy, został zatrudniony, aby pomóc firmie wykorzystać jej potencjał na rynku audiofilskim. A ma ku temu wszelkie dane – pracujący wcześniej w koncernie Nestle jako „człowiek od gaszenia pożarów”, odpowiedzialny jest za sukces Nespresso. To dlatego w każdym pomieszczeniu Nagry, naprawdę każdym, stoi automat z kapsułkami, a pan Pascal wypija do dziesięciu filiżanek tego płynu dziennie. I to tylko dlatego, że się ograniczył... Z punktu widzenia Nagry równie ważne było to, że należy do rodziny. A to, że była to dobra decyzja potwierdza jej niesamowity rozwój w ostatnich kilku latach.

Mario Jimenez – Production Manager.

PASCAL MAUROUX
Dyrektor generalny

Moja pasja do ciekawych samochodów pchnęła mnie do podjęcia studiów na Polytechnic School of Lausanne (EPFL), gdzie zostałem inżynierem mechanikiem z myślą o tym, że będę pracował w Porsche... Skończyło się to tak, że zanim skończyłem studia musiałem, na szybko, znaleźć pracę i zaoferowano mi bardzo ciekawą, odpowiedzialną pracę nad projektowaniem pieców do obróbki cieplnej. Czyli coś zupełnie odmiennego od tego, co chciałem wcześniej robić.

Ale przez jakiś czas chciałem być też nauczycielem. Po trzech latach zrezygnowałem więc z tego zajęcia i poszedłem naukę w szkole dla nauczycieli. Niestety w Szwajcarii jest tak, że jeśli nie skończyłeś uniwersytetu nie masz szans zostać nauczycielem… Zmieniłem więc zdanie i zrobiłem MBA na HEC School of Lausanne.

Z MBA w kieszeni podjąłem pracę w Nestlé. Początkowy plan zakładał zbudowanie fabryki w Chinach. Ale podczas kursów przygotowawczych w Nestlé przeszedłem do wydziału o nazwie Nestec Productivity Team (NPT), gdzie przeszedłem całą ścieżkę – od członka zespołu po jego kierownika i koordynatora projektów. NPT jest wewnętrzną komórką konsultacyjną, która jest wysyłana do zagranicznych fabryk Nestlé, aby poprawić lub skorygować ich pracę. Zajmowałem się tym przez sześć lat, jeżdżąc do wielu krajów, takich jak: Francja, Hiszpania, Portugalia, Brazylia, Meksyk, Korea, Hong Kong, Szwecja, Tajlandia, Indonezja, Filipiny, Australia i Peru. Nauczyłem się tam wszystkich procesów produkcyjnych we wszystkich wydziałach firmy i tego, jak osiągnąć największą wydajność przy najniższych nakładach.

Yannick - pracownik laboratorium

Po tak długim czasie, który spędziłem za granicą, przeniosłem się do szwajcarsko-niemieckiej firmy o nazwie Feintool produkującej, między innymi, wtryskowe elementy z plastiku. Jako wicedyrektor całej grupy zaimplementowałem w niej nowy system oceny jakości, a także wyprowadziłem na prostą jeden z wydziałów. Po dwóch latach mój poprzedni szef z Nestlé zadzwonił do mnie z propozycją – chciał, abym zajął się nową inicjatywą w ramach firmy.

Przyjąłem to wyzwanie i przeniosłem się do… Nespresso. W tamtym czasie była to niewielka firma i mogłem przejąć obowiązki szefa działu technicznego, aby zarządzać techniczną stroną produkcji ekspresów Nespresso. Mogłem więc pogłębić swoje umiejętności z R&D, produkcji i serwisu. Po siedmiu latach Nestlé zdecydowało, że włączy Nespresso do swoich struktur, co zakończyło okres start-upu. Zdecydowałem się więc kupić niewielką, bliską bankructwa firmę, która naprawiała ekspresy Nespresso dla rynku szwajcarskiego. Zreorganizowałem ją i po dwóch latach moja praca była zakończona, a ja szukałem nowego wyzwania.

Chciałem wrócić do Nestlé, ponieważ otrzymałem propozycję objęcia stanowiska w zarządzie centrum badawczego, ale właśnie wtedy, zupełnie nieoczekiwanie przyszło największe wyzwanie, propozycja od Marguerite Kudelski i André Kudelski. Chodziło o nakręcenie biznesu wydziału NAGRA Audio. Było to dla mnie wówczas ogromne wyzwanie. Nie miałem żadnego pojęcia o biznesie audio, żadnego wykształcenia w tej dziedzinie. Co więcej – audio wydawało się wówczas biznesem wysokiego ryzyka.

Warsztat Nagry, w którym nawijane są transformatory.

Zdecydowałem się jednak w to „wejść”. Zebrałem całą swoją rodzinę przy obiedzie i wyjaśniłem swojej żonie i córkom, że moja nowa praca znowu może być bardzo trudna i że zabierze mi to co najmniej pięć lat, w czasie których nie będę dla mojej rodziny dostępny. Podsumowanie dyskusji można ująć w jednym zdaniu, które sformułowała moja najstarsza córka: „Ojcze, jeśli możesz ocalić firmę dziadka, proszę – zrób to!”. Tak więc w 2012 roku założyliśmy firmę Audio Technology Switzerland! I nie myliłem się zbytnio, to było i wciąż jest ogromne wyzwanie! PM

Trzeba jednak wiedzieć, że na sukces pracuje cała grupa ludzi, bo oprócz CEO równie ważni są panowie: Matthieu Latour – Audio Division Director – Thierry Frank – szef działu R&D – Philippe Chambon – manager działu R&D – oraz nasz przyjaciel René, oficjalnie będący przedstawicielem firmy w Ameryce Północnej, a nieoficjalnie, wraz z Philippe, biorący udział w ostatecznym „ustawianiu” dźwięku nowych produktów. I jest jeszcze cała grupa zdolnych, oddanych firmie pracowników, z którymi mogliśmy wraz z Bartkiem zamienić parę słów i przypatrzeć się ich pracy.

Wejście do sali odsłuchowej, w której „strojone” są wszystkie urządzenia – sala nosi nazwę Claude Nobs Auditorium.

MATTHIEU LATOUR
Dyrektor Działu Audio

Moje zainteresowanie muzyką sięga najmłodszych lat – mając dwa lata używałem talerza i noża, żeby udawać, że słucham gramofonu! Mój ojciec, dyrektor w firmie telekomunikacyjnej, miał magnetofon szpulowy Sony z taśmą ¼”, który przywiózł z Japonii. Byłem zafascynowany tym, że urządzenie potrafi nagrywać i odtwarzać dźwięk. Naturalną koleją rzeczy było to, że nauczyłem się grać na perkusji i zająłem się realizacją dźwięku, kupując w tym samym czasie sprzęt do nagrywania oraz hi-fi.

System referencyjny ze wzmacniaczami HD AMP, przedwzmacniaczem HD PRE, kolumnami Verity Audio. Na samej górze prototyp przetwornika D/A HD DAC X.

Na studiach zrobiłem licencjat z elektroniki, czyli tematu, który kocham, a później miałem zaszczyt uczęszczać na zajęcia w szkole Louis Lumière w Paryżu, gdzie otrzymałem dyplom magisterski w zakresie realizacji dźwięku. Moim marzeniem było dołączenie do Nagry, Studera lub Neumanna – to firmy, które kochałem za ich wybitne produkty. Miałem więc szczęście, że w 2001 roku zostałem zatrudniony przez Nagrę, aby wspomóc techniczny dział sprzedaży magnetofonów. Przeniosłem się wówczas do Szwajcarii.

Będąc wieloletnim entuzjastą hi-fi, ucieszyłem się, kiedy w 2003 roku zaproponowano mi stanowisko managera sprzedaży. W 2012 roku, kiedy z grupy Audio Technology Switzerland wydzielono Nagra Audio, zostałem więc w niej dyrektorem sprzedaży. Od stycznia 2018 roku piastuję stanowisko dyrektora działu hi-fi i rejestratorów.

Magik w akcji – pan Philippe Chambon, odpowiedzialny za finalny dźwięk urządzeń Nagry.

Kiedy w 2001 roku zaczynałem pracę w Nagrze wciąż sprzedawaliśmy nowiutkie magnetofony Nagra E, Nagra 4-2 i Nagra IV-S! Żałuję, że ich nie zatrzymaliśmy zamiast sprzedawać – dzisiaj są o wiele więcej warte! Jednym z moich pierwszych zadań było zorganizowanie nagrań w czasie Montreux Jazz Festival – to było fantastyczne!

Pewnego wieczoru spotkałem Herbiego Hancocka i mogłem zaprezentować mu nasz magnetofon cyfrowy Nagra D. Muszę powiedzieć, że był pod wrażeniem, ale ja byłem pod jeszcze większym wrażeniem jego pokory i życzliwości. Giganci jazzu bardzo często są prawdziwymi gentelmanami.

Praca dla Nagry to wyróżnienie, ponieważ mówimy o firmie, która tak wiele osiągnęła. Myślimy o sobie, jak o strażnikach jej unikatowego dziedzictwa – każdy produkt, który nosi logo Nagra musi być więc wyjątkowy. ML

Matthieu był naszym przewodnikiem po firmie i muszę powiedzieć, że byłem pod wrażeniem jego dogłębnej znajomości każdego aspektu budowy wszystkich urządzeń. Przelutowywanie i testowanie płytek dostarczonych przez poddostawcę? – Dokładnie zna procedurę. Nawijanie transformatorów? – Swobodnie omawia zawiłości technologiczne, zarówno jeśli chodzi o stare maszyny, jak i najnowsze. Dział „tajnych projektów”? – To on jest bramą wejściowo-wyjściową dla wszystkich związanych z nimi informacji. Jednym słowem: o procesie produkcji wie chyba wszystko.

I jeszcze raz HD PRE i HD DAC X.

Równie ciekawe jest jednak to, że doskonale rozumie obydwie strony „szyby”: nagraniową i służącą do odtwarzania. Z zawodu jest przecież realizatorem dźwięku. Wspominając o Hancocku, zachowując typową dla siebie skromność, Matthieu nie wspomniał o tym, że od Nagra lat zaangażowana jest technicznie w nagrania podczas Montreux Jazz Festival (inna nazwa: Festival de Jazz de Montreux), a on osobiście się pod wieloma z nich podpisał. A to dlatego, że to marka będąca partnerem technologicznym imprezy, a także jedna z ulubionych firm jednego z jej założycieli i wieloletniego dyrektora festiwalu, pana Claude’a Nobsa.

Wejście do domu Claude’a Nobsa wygląda niepozornie. W istocie to coś w rodzaju szafy z przejściem do Narnii…

| Montreux Jazz Festival

Festiwal odbył się po raz pierwszy w 1967 roku i właściwie „zbudował” maleńką miejscowość, jaką było wówczas Montreux. Dzisiaj na niektóre jazzowe koncerty przychodzi nawet 4500 widzów. Ale nic dziwnego – już w czasie pierwszej edycji wystąpili: Keith Jarrett, Jack DeJohnette, Bill Evans, Soft Machine, Weather Report, Nina Simone, Jan Garbarek, Ella Fitzgerald, a potem bywali tam najwięksi, także na scenie rockowej, żeby wymienić grupę, Led Zeppelin. Lista występujących tam artystów to prawdziwe Who is who? współczesnej muzyki jazzowej, popowej i rockowej.

Swój sukces festiwal zawdzięcza kilku elementom, ale wśród nich chyba najważniejsza była osoba pana Nobsa. To do niego osobiście, niemalże prywatnie przyjeżdżały największe z gwiazd, grając za połowę normalnej stawki, po to tylko, aby mogły z nim pobyć. Dom założyciela festiwalu stał się czymś w rodzaju przystani i to tam najwięksi mieszkali, imprezowali, grali i śpiewali.

Dzisiaj festiwal to prawdziwa machina i składa się nań wiele dodatkowych wydarzeń, takich jak: Jazz Piano Competition (w 2012 roku jurorem był Leszek Możdżer), Jazz Voice Competition i inne. Impreza odbywa się corocznie w lipcu.

Będąc w Montreux nie można nie być na koncercie – nam udało się zobaczyć rewelacyjny występ Vana Morrisona. Ależ ogień! Ależ tempo! Stravinski Auditorium to miejsce, w którym się stoi – miejsca siedzące są tylko na balkonie – i choć wszyscy stali, to tak naprawdę tańczyli. Atmosfera koncertu – do którego przygotował słuchaczy Steve Winwood z zespołem – była doskonała i przypominała piknik. Średnia wieku – wysoka, radość z oglądania i śpiewania z idolem – ogromna. Dodajmy, że dźwięk był naprawdę bardzo dobry i choć stałem niemal pod sceną, kilka metrów od artysty, wyszedłem z tego bez szwanku; chętni mogli skorzystać z rozdawanych za darmo zatyczek do uszu z logiem głównego sponsora festiwalu, banku UBS.

montreuxjazz.com

Z tyłu lepiej widać, czym jest dom Claude’a – a to tylko jeden z kilku budynków.

Z czasem domostwo Claude’a Nobsa zamieniło się coś w rodzaju żyjącego muzeum, którym stało się oficjalnie w jakiś czas po śmierci dyrektora festiwalu – pan Nobs zmarł w styczniu 2013 roku. Opiekę nad jego spuścizną sprawuje Claude Nob’s Foundation. Trzeba mieć specjalne zaproszenie, aby się tam udać, ale mieliśmy przecież za sobą firmę Nagra, a obok siebie René, prawda?

Widok sprzed domu.

Jeśliby spojrzeć na drogę, która trzeba przebyć, na myśl przyjdzie natychmiast jelito długie – pokręcona, długa droga prowadzi stromym podjazdem do góry. Jadąc z zadartym nosem samochodu kilka razy przetniemy linię kolejki zębatej. To jedna z najciekawszych kolejek tego typu, wiodąca na szczyt Rochers de Naye (1968 m). Podróż nią trwa około 55 minut. Nachylenie zbocza, a więc i wagoników, wynosi miejscami kilkadziesiąt stopni.

Dom-muzeum o którym mowa wznosi się wystarczająco wysoko, abyśmy się czuli, jak na szczycie, a jeszcze na tyle nisko, że mamy piękny widok na Rivierę. Wchodząc tam stajemy na chwilę przytłoczeni mnogością przedmiotów. Fundacja postanowiła „zatrzymać czas” i wszystko tam wygląda dokładnie tak, jak w dniu śmierci właściciela. A był on sybarytą, miłośnikiem muzyki, kolekcjonerem, technofilem, wielbicielem wina i sztuki. Pomimo tak ogromnej liczby obiektów, czujemy się tam genialnie. Nie wiem, czym to jest spowodowane, ale panuje tam harmonia. Jest tam spokój. Jest też pobudzająca do działania energia.

Sypialnia Claude’a, pozostała dokładnie w tym samym stanie, w jakim zostawił ją właściciel.

Jego dom, a właściwie dwa, osobne budynki, to spełnienie marzeń każdego chłopca. Każdy pokój ma osobny system audio, z kilkunastoma kolumnami Bowers & Wilkins Matrix, gramofonami EMT itd., półkami pełnymi wzmacniaczy Accuphase, magnetofonami. Niektóre z pomieszczeń mają również systemy wizyjne, a w drugim budynku, gdzie jest archiwum nagrań, mamy dużą salę projekcyjną z fotelami lotniczymi linii SWISSAIR z pierwszej klasy i takimi samymi kolumnami, jakie używane są do nagłaśniania koncertów festiwalowych – Mat Meyer Sound. Jak mówił René, chodziło o to, aby oglądanie zapisu wizyjnego było maksymalnie zbliżone do tego, co działo się przed kamerami i mikrofonami.

Kiedy się ocknąłem po „inicjalnym” szoku pierwszym, na co zwróciłem uwagę były niedbale zawieszone rękawice bokserskie. Były one dość sporym dysonansem w tym artystycznym otoczeniu. Ich tajemnica wyjaśniła się, kiedy podszedłem bliżej i zobaczyłem, wypisaną na nich markerem, dedykację od Sylvestra Stalonne. I wszystko jasne… Niemal każdy przedmiot ma tam swoją historię.

Część ogromnej kolekcji Claude’a Nobsa – modele pociągów w małej skali.

Obok niebywałej kolekcji modeli pociągów w małej skali, zajmujących ścianę za ścianą, pokój za pokojem, największa pasją pana domu była jednak muzyka. Nie ograniczał się przy tym do dźwięku, rejestrując występy także z obrazem. Ze względu na swój specjalny status miał dostęp do najnowocześniejszych rozwiązań. Dla przykładu – dzięki pomocy firmy Sony obraz zapisywał w wysokiej rozdzielczości na kilkanaście lat przed tym, kiedy w ogóle stał się on komercyjnie dostępny. W jego kolekcji znajdują się mastery w niemal każdym znanym formacie. Dotyczy to także części audio.

Oprócz nieprawdopodobnej kolekcji winyli i płyt CD, zajmujących kilka pokoi, najważniejszą częścią tej kolekcji, jej sercem, jest archiwum. Czegoś takiego w żuciu nie widziałem, a jeśli już to w dużych wydawnictwach. W poukładanej i skatalogowanej kolekcji znajduje się ponad 15 000 taśm-master z artystami od Arethy Franklin czy Raya Charlesa po Davida Bowiego i Prince’a. Są tam taśmy wielościeżkowe i stereofoniczne, ¼, ½ i 1”. Na biurku, po prostu na wierzchu leżała taśma-master z występu Led Zeppelin Zeppelin , pochodząca z 1970 roku, nagrana podczas koncertu w Montreux w ramach festiwalu „Rose d’Or”. Dodajmy, że Matthieu – szczęśliwiec! – miał okazję przekopiować ją do cyfry! Most Większość z tych taśm nigdy wcześniej nie została wydana. Całe archiwum jest częścią światowego dziedzictwa UNESCO (więcej TUTAJ).

René otwiera kolejne części archiwum płyt winylowych, należących do właściciela domu; znajdziemy w nim ponad 30 000 płyt LP.

A obok stał magnetofon Nagra. To unikatowa wersja jednego z mniej znanych modeli, wykonana specjalnie dla Claude’a, który uważał ludzi z tej firmy za pokrewne sobie dusze. Magnetofony i urządzenia z tym znaczkiem stoją zresztą w różnych miejscach domostwa. I nic dziwnego – magnetofony tej firmy służyły i wciąż służą wielu świetnym inżynierom dźwięku, żeby wspomnieć samego René (analogowy Nagra-T) i przywołać Dirka Sommera (Sommelier du Son, analogowy Nagra IV-S i cyfrowy Nagra VI). Poza tym stanowiły podstawę rejestracji dużej części nagrań dokonanych w czasie festiwalu.

RENÉ LAFLAMME
Dyrektor sprzedaży na Amerykę Północną

Pracę w Nagrze rozpocząłem w grudniu 2015 roku.

Po raz pierwszy usłyszałem magnetofon nagra IV-S w domu mojego nauczyciela elektroniki, pana Richarda Leblonda, kiedy miałem 20 lat. Założyłem słuchawki i to był szok – ta energia i te tekstury! Dźwięk był niebywale bezpośredni.

Jedna z kolekcji gitar – wszystkie z podpisami; to „who is who” muzyki jazzowej i bluesowej.

Moje pierwsze nagranie na Nagrze IV-S z master EQ i z taśmą BASF sm468 miało miejsce w 1999 roku, był to album Moon Bass, zarejestrowany dla mojej wytwórni Fidelio. To był układ z dwoma mikrofonami Fidelio, własnej konstrukcji, w układzie Blumleina oraz kapsułą AKG C12 z elektroniką lampową OTL własnego pomysłu, zasilaną bateryjnie. To był świetny system, ponieważ zarówno magnetofon, jak i mikrofony zasilane były bateryjnie i nie miały nic wspólnego z napięciem sieciowym. Wynik był znakomity – mnóstwo tekstur i organiczny dźwięk.

W czasie waszej wizyty w Nagrze puściłem wam jednak inne nagranie: Seven last word of Christ pod dyrekcją Theodore’a Duboisa, zarejestrowane miesiąc po wydarzeniach z września 2001. Znowu podstawą był magnetofon Nagra IV-S w trybie master EQ, ale tym razem wykorzystałem dookólne mikrofony B&K ze zbudowanym samodzielnie bateryjnym zasilaczem. W nagraniu tym słychać największe w Kanadzie organy Casavanta Frèresa i przepiękne głosy Monique Page oraz Marca Hervieuxa. RL

| Jutro

No właśnie – odsłuch. Przed wizytą w Nagrze nie miałem żadnych specjalnych oczekiwań, byłem po prostu ciekawy ludzi i miejsca, chciałem zobaczyć, jak to wszystko się „robi”. Po wszystkim okazało się jednak, że hierarchia uległa zmianie i choć najważniejsi wciąż byli ludzie, to niemal tyle samo emocji dostarczyła mi godzina spędzona z systemem referencyjnym firmy, w pomieszczeniu w którym są odsłuchiwane i finalnie strojone (na słuch) jej urządzenia.

Jesteśmy już w drugim budynku, w głównym systemie – jak widać oparty jest w całości o stereofoniczne urządzenia Nagry.

Był to zresztą odsłuch szczególny. Na „tapecie” był bowiem najnowszy i jeden z najważniejszych produktów tej firmy, przetwornik cyfrowo-analogowy HD DAC X (cena: 65 000 USD), w której mamy już przedwzmacniacz HD PREAMP oraz końcówki mocy HD AMP. Wciąż w trakcie dopracowywania, można powiedzieć: działającego prototypu, miał już jednak niemal gotową topologię: napisane specjalnie do tej aplikacji oprogramowanie filtrów cyfrowych oraz wzmocnieniem sygnału jedynie w transformatorach, z lampami w roli buforów ora skomplikowaną obudowę, taką samą, jak w przedwzmacniaczu. Zobaczyć urządzenie tej klasy i posłuchać człowieka, który jest właśnie w trakcie pracy, podpytać go czego szuka, jakie metody są dla niego najważniejsze itp. – bezcenne!

Pan Philippe Chambon, o którym mowa, jest też organistą i prywatnie pisze programy, które pozwalają na uzyskanie kopii pogłosów sławnych kościołów. I jest w tym równie „szalony” oraz bezkompromisowy, jak my – audiofile – w swoich poszukiwaniach absolutu. Do symulacji używa bowiem kilkuset procesorów (używa do tego kart graficznych), chłodzonych wodą. Godzinami potrafi opisywać zmiany, jakie wprowadza i co to wnosi do dźwięku.

Archiwum Montreux Jazz Festival w drugim budynku, należące do światowego dziedzictwa UNESCO. Po prawej stronie magnetofon Nagra TA w wersji specjalnie przygotowanej dla założyciela festiwalu.

Podobnie było w czasie naszych wspólnych odsłuchów – wspólnych, ponieważ poprosił mnie o wyrażenie opinii dotyczącej brzmienia DAC-a. To ogromne wyróżnienie, bo chyba nigdy wcześniej nikt spoza Nagry nie był do takich prac dopuszczony, dlatego po raz pierwszy zgodziłem się podzielić uwagami na temat produktu, który nie był jeszcze wprowadzony do sprzedaży, na etapie prototypu. A było o czym mówić – dźwięk był doskonały. I właśnie dlatego z przyjemnością omówiłem jego aspekty i wskazałem rzeczy, które, moim zdaniem, mogłyby być jeszcze lepsze.

I teraz – źródłem sygnału był odtwarzacz plików z rdzeniem Roona. Przez chwilę słuchaliśmy płyt CD granych z transportu Nagry, jednak był to krok w tył. Dlaczego? Ponieważ transport taktowany był swoim zegarem, a DAC swoim. Rozwiązanie? René mówi, że po prostu muszą przygotować transport CD lub SACD, który będzie taktowany zegarem przetwornika. Najlepiej przez łącze optyczne AT&T.

W archiwum znajduje się ponad 5000 nagrań audio i wideo – po lewej taśmy audio, po prawej cyfrowe taśmy wideo.

W każdym razie, słuchaliśmy nagrań z plików, w tym DSD256, i brzmiało to wyjątkowo dobrze. Nie wszystkie ścieżki podobały mi się równie mocno, preferowałem analogowe rejestracje (mimo że o tym, jak zostało dane nagranie wykonane dowiedziałem się po mojej ocenie), ale i tak było to coś wyjątkowego. I nawet puszczony za chwilę gramofon Thalesa z prototypem przedwzmacniacza gramofonowego z serii Classic, nie zrobiły na mnie tak dużego wrażenia, jak pliki.

| Pojutrze

W dniu wyjazdu obudził nas huk silnika. Była szósta, może siódma rano. Rozespany wyjrzałem przez okno i poza obłędnym widokiem na jezioro i góry niczego nie zobaczyłem. Po chwili znów się poderwałem i tym razem udało mi się uchwycić w polu widzenia czerwonego „bąka” – jak się okazało, helikopter. Co robił o tej porze latając tam i z powrotem? Po prostu podlewał winnice, pobierając wodę z jeziora i zrzucając ją nad kolejne uprawy. Po prostu Szwajcaria.

Wybrałem tę półkę losowo – proszę zobaczyć, co tu jest i pomyśleć o 5000 nagrań…

A Nagra? Stefan Kudelski zmarł 26 stycznia 2013 roku. Fundacja Claude’a Noba w zeszłym roku zakodowała dwa utwory – w tym Smoke on the Water na nici DNA i uważa, że ta rejestracja przetrwa kilkadziesiąt tysięcy lat bez żadnej zmiany. Zanim jednak przystąpimy do testowania odtwarzaczy DNA najlepszym źródłem sygnału będzie analogowa taśma-master oraz – to już tuż, tuż – pliki. W tajemnicy René powiedział nam – ale chyba nie obrazi się, jeśli podzielę się tym z czytelnikami „High Fidelity” – że trwają rozmowy pomiędzy Nagrą i Fundacją dotyczące wydania kilku tytułów z festiwalowego archiwum.

Wracamy – ostatni rzut oka René na Rivierę.

A już za dwa lata, w siedemdziesiątą rocznicę powstania firmy ma się ukazać jej monografia pióra Kena Kesslera. I zapewne będzie już gotowy kompletny system HD, jej opus magnum. I będzie Nagra, jedna z najciekawszych firm audio w historii.

  • Prototyp magnetofonu Nagra I z 1951 roku. Za nim podręcznik akademicki używany przez pana Kudelskiego.
  • Nagra II (1952).
  • Nagra III (1957).
  • Nagra 4.2 (1971). Z tyłu widać program wieczoru oscarowego z instrukcjami dla Stefana Kudelskiego. OScar został przyznany za magnetofon 4.2.
  • Nagra E (1976).
  • Specjalna wersja magnetofonu Nagra IV z dopiskiem SJ (1972), przeznaczona do rejestracji sygnału sonarów itp. („for instrumentation”).
  • Cyfrowy rekorder Nagra V (2001).
  • Cyfrowy rekorder Nagra VI.
  • Nagra swój rozwój zawdzięcza współpracy z przemysłem filmowym – na zdjęciu rejestrator wizyjny VPR5 z 1985 roku produkowany dla firmy Ampex. Obok Nagra FAX służący do przesyłania na jachty map pogodowych (1977).
  • Magnetofon SNS (1960).
  • SN z modułem bazowym i opcjonalnym, aktywnym głośnikiem (1960). Każdy z elementów jest wielkości dużej paczki papierosów.
  • Rekorder kasetowy JBR (1984). Długość nagrania – do 120 minut.
  • Prototypowy odtwarzacz przenośny dla kaset JBR – na długo przed Walkmanem…
  • PS-1 – system edycyjny dla kaset JBR (1986).
  • Jedno z moich marzeń, magnetofon studyjny Nagra TA (1981).
  • Współczesność – wzmacniacz HD AMP oczekuje na finalną inspekcję.
  • Dom Claude’a Nobsa, widok z jego sypialni na Rivierę Szwajcarską.
  • Jeden z kilku systemów opartych o kolumny B&W Matrix.
  • Jeden z pokojów gościnnych.
  • Kolejny pokój, ze wspomnianymi Matrixami i szafa grającą – właściciel domu zbierał je niemal kompulsywnie.
  • W systemach audio i wideo przewijały się m.in. wzmacniacze Accuphase’a.
  • Stylizowany portret grupy The Rolling Stones.
  • Dwa z kilkunastu gramofonów EMT.
  • To przykład – na wszystkich ścianach wiszą złote płyty, plakaty, zdjęcia, obrazy. Tutaj plakat z podpisami grupy REM.
  • Kolejna odsłona pasji Claude’a Nobsa.
  • Doktorat honoris causa dla Claude’a Nobsa wystawiony przez Politechnikę w Lozannie, tę samą, którą kończył Stefan Kudelski.
  • Jesteśmy w drugim domu – tutaj kuchnia, w której bywali The Rolling Stones, BB. King, Elle Fitzgerald, Aretha Franklin, Miles Davis, itd.
  • Fotel w którym Claude słuchał muzyki i oglądał filmy.
  • Sala kinowa na poddaszu drugiego domu. Po bokach ekranu estradowe głośniki, z których korzysta również festiwal.
  • Oglądający siedzieli na fotelach lotniczych – pierwsza klasa szwajcarskich linii lotniczych Swissair; oczywiście z pierwszej lasy….
  • Cyfrowe taśmy master wideo HD po prostu leżały na półce, obok odtwarzaczy – proszę spojrzeć, co tu mamy: Leonard Cohen, David Bowie, Prince…
  • Drugi dom i studio edycyjne – wizyjne i audio.
  • Magnetofon Nagra TA w studiu edycyjnym.
  • Kolejny skarb – taśma z występu Led Zeppelin z 1970 roku leżała na biurku.
  • Do zobaczenia!