pl | en

Wkładka gramofonowa (MM)

Goldring
E3 VIOLET

Producent: GOLDRING
Cena (w czasie testu): 449 zł

Kontakt:
international@goldring.co.uk

www.goldring.co.uk

ENGINEERED IN GREAT BRITAIN
MADE IN JAPAN


Do testu dostarczyła firma: RAFKO


iewiele firm, i to nie tylko audio, może się pochwalić korzeniami sięgającymi początku XX wieku. A to wtedy właśnie, w 1906 roku w Berlinie powstała firma Sharf Brothers, która przed II wojną światową uciekając przed nazizmem przeniosła się do Wielkiej Brytanii. Wcześniej, jeszcze w 1926 roku, wprowadziła na rynek fonograf o nazwie Juwel Electro Soundbox i by podkreślić jego najwyższą jakość naniosła nań logo przedstawiające złoty pierścień (Gold Ring). Producentem wkładek gramofonowych, z którymi wszystkim dziś się ta marka kojarzy, firma oficjalnie została w 1954 roku wraz z wprowadzeniem na rynek modelu Goldring 500.

Jednym z najważniejszych elementów firmowej filozofii był od początku brak pośpiechu. Nowe propozycje pojawiają się w ofercie zdecydowanie rzadziej niż u konkurencji, a gdy już trafiają na rynek są produktami przemyślanymi i dopracowanymi – innymi słowy wartymi pokazania ich klientom. Wydawałoby się, że w czasach, gdy wiele firm uważa, że bez odświeżenia oferty przynajmniej raz w roku takie podejście nie ma racji bytu, można by uznać filozofię Goldringa za co najmniej oryginalną, ale najwyraźniej jest ona skuteczna. Dlaczego?

Osoby wracające do winylowego hobby mogą sięgnąć po taką samą wkładkę, jakiej używały kilkanaście lat temu i „przeżyć to jeszcze raz”. Sam sprawdziłem taką opcję mając okazję, kilkanaście lat po tym, jak używałem modelu Electra, posłuchać go ponownie, tym razem w ramach testu. Pomimo że dziś używam zestawu gramofonowego kilkanaście, a może i kilkadziesiąt razy droższego niż wtedy, ponownie słuchałem jednego z podstawowych modeli Goldringa z dużą przyjemnością. Sądzę też, że stabilność oferty tej brytyjskiej marki po prostu w sporej grupie klientów wzbudza zaufanie, doceniają, że nie są co chwila kuszeni nowymi modelami, w których zmiany są tak naprawdę kosmetyczne, za to cena wyższa.

| Violet

Pamiętam, że spore poruszenie wywołało pojawienie się w 2009 roku serii „2000”, która wbrew obawom nie zastąpiła cenionej serii „1000”, ale funkcjonuje obok niej. Rok 2017 stał się kolejnym „przełomowym” dla brytyjskiej marki. Oto bowiem serię otwierających ofertę wkładek, obejmującą takie modele jak: Elan czy Electra, zastąpiła nowa, w której wkładki oznaczone są literką „E” i odpowiednio numerkami 1, 2 i 3. Dla ułatwienia (jak sądzę) nowe modele oznaczono nie tylko numerkami, ale i kolorami – 1 to Red (czerwony), 2 to Green (zielony) i w końcu 3 to Violet (czyli fioletowy, choć bliżej mu do niebieskiego).

Patrząc na zdjęcia tej trójki staje się jasne, że gdyby nie różne kolory trudno byłoby te wkładki od siebie odróżnić. Mają one taką samą masę, wymiary, parametry, a różnice (poza kolorem obudowy) sprowadzają się do wspornika igły – w E1 zastosowano karbonowy, natomiast w E2 i E3 aluminiowe – oraz szlifie igły – dwa tańsze modele wyposażono w igły o szlifie sferycznym, a najdroższą o eliptycznym (czy jak ją nazywa Goldring - super-eliptycznym). To nie są elementy, które łatwo rozpoznać gołym okiem.

| E3

Do testu otrzymaliśmy ten ostatni, najdroższy model w serii. W ramach anegdoty wpisującej się we wspominaną niezmienność oferty Goldringa mogę (mam nadzieję, że pan Andrzej się nie obrazi) przytoczyć odpowiedź przedstawiciela dystrybutora, który na pytanie, czy do testu przyśle jedną wkładkę, czy od razu kilka odpowiedział, że nowości od Goldringa pojawiają się tak rzadko, że musi je „oszczędzać”, więc dostanę na razie tylko jedną.

Z parametrów tych trzech modeli, a właściwie minimalnych różnic między nimi można wnioskować, że gdy użytkownikowi E1 przyjdzie po jakimś czasie wymienić zużytą igłę to nic nie powinno stać na przeszkodzie, by zamontować w niej tę przeznaczoną do modeli E2 lub E3. W ten sposób, pomijając kwestię koloru, można samodzielnie poprawić swoją wkładkę bez konieczności sprzedaży zakupionej (ze stratą) i zakupu nowej. To samo oczywiście dotyczy modelu E2, który, wymieniając igłę, można zmienić w E3. Prosta i tania możliwość wymiany samej igły to jedna z zalet wkładek typu MM, podczas gdy w przypadku MC wymiana igły oznacza zakup niemal nowej wkładki (ze starej pozostaje jedynie obudowa), więc koszty są niewiele niższe niż cena nowej sztuki.

Patrząc na ceny jasne jest, że seria E to propozycje do niedrogich systemów. Jak pisze producent, mają one stanowić alternatywę dla wkładek montowanych firmowo w niedrogich modelach gramofonów, co zresztą było rolą także wspomnianych poprzedników (Elan i Electra). Obecnie nie dysponuję żadnym budżetowym gramofonem, więc siłą rzeczy musiałem E3 zamontować w ramieniu Schroeder CB, które pracuje w gramofonie J.Sikora Basic Max (a właściwie po ustandaryzowaniu nazewnictwa polskiego i angielskiego: Standard).

Jedynym odstępstwem od referencyjnego systemu było użycie niedrogiego, acz znakomitego iFi Phono zamiast GrandiNote Celio mk IV. Brytyjskiego malucha używam co prawda rzadziej, ale dłużej niż włoskiej konstrukcji, mogłem więc sobie pozwolić na taką zamianę. Zresztą – patrząc na jego cenę jest on również zdecydowanie bardziej prawdopodobnym partnerem dla E3 Violet niż dzieło Maxa Magri.

| Setup

Nowa wkładka Goldringa jest bardzo lekka, więc musiałem zastosować cięższe niż zwykle śrubki mocujące ją w główce ramienia, by „wystarczyło” mi przeciwwagi do ustawienia sugerowanej siły nacisku igły wynoszącej 2 g (można oczywiście eksperymentować w szerokim zakresie, już od 1,5 do 2,5 g). Warto zauważyć, że otwory montażowe wkładki są gwintowane, co ułatwia tę operację – gdybym ja miał o tym decydować gwintowane otwory byłyby standardem, który wszyscy producenci musieliby stosować. Niestety nikt tej decyzji mi nie powierzył.

Do ustawienia geometrii ramienia/wkładki użyłem znakomitego szablonu Acoustical Systems SMARTractor, o którym wspominałem już przy okazji testu ramienia tej marki, modelu Aquilar. Montaż i kalibracja okazały się bardzo proste więc szybko mogłem zabrać się za odsłuchy.

Płyty użyte w teście (wybór)

  • Patricia Barber, Companion, Premonition/Mobile Fidelity MFSL 2-45003, 180 g LP
  • Lou Donaldson, LD+3, Blue Note MMBST-84012, LP
  • Muddy Waters, Folk Singer, Mobile Fidelity MFSL-1-201, 180 g LP
  • The Ray Brown Trio, Soular energy, Pure Audiophile PA-002 (2), LP
  • AC/DC, Live, EPIC, E2 90553, LP
  • Vivaldi, Le Quatro Stagioni, Divox/Cisco CLP7057, LP
  • Dead Can Dance, Spiritchaser, 4AD/Mobile Fidelity MOFI 2-002, 180 g LP
  • Keith Jarrett, The Koeln Concert, ECM 1064/65 ST, LP
  • Rodrigo y Gabriela, 11:11, Music on Winyl MOVLP924, LP
  • Muddy Waters & The Rolling Stones, Live At The Checkerboard Lounge, Chicago 1981, Eagle Rock Entertainment, B0085KGHI6, LP
  • Inga Rumpf, White horses, AAA 0208574CTT, „Triple A series”, 180 g LP
  • Miles Davis, Kind of blue, Columbia CS 8163, LP
  • Albert King with Stevie Ray Vaughan, In session, STX-7501-1, LP
  • Możdżer/Danielsson/Fresco, The Time, outside music OM LP002, LP
  • Jacintha, The best of, Groove Note GRV 1041-1, LP
  • Tsuyoshi Yamamoto Trio, Midnight sugar, Three Blind Mice/CISCO TBM-23-45, LP
  • Cannonball Adderly, Somethin' else, Classic Records BST 1595-45, LP

Japońskie wersje płyt dostępne na

Nie wiem, czy państwo też tak macie odsłuchując różne wkładki, ale ja mam tendencję do sięgania po najlepsze krążki z kolekcji, gdy w ramieniu montuję drogie wkładki, i te nieco gorsze, gdy w grę wchodzi niedroga. To trochę taki odruch bezwarunkowy, ale biorący się po części z doświadczenia. Wkładki wysokiej klasy pokazują słabości nagrań i tłoczeń bardzo wyraźnie, a te nie aż tak wyrafinowane sprawiają, że takie krążki potrafią zabrzmieć zaskakująco dobrze, nawet lepiej niż z tymi drogimi.

I właśnie za sprawą takiego bezwarunkowego odruchu odsłuchy zacząłem od krążków typu Fugazi Marillionu, czy Talking guitar Jarka Śmietany. Żadne z tych wydań nie zachwyca jakością nagrania ani tłoczenia, acz muzyka na nich jest (przynajmniej dla mnie) zdecydowanie warta słuchania. Z moim Air Tightem PC-3 rzadko po nie sięgam, bo brzmią po prostu kiepsko. Miałem jednakże nadzieję, że z E3 zabrzmią one przynajmniej nieźle, a może nawet dobrze. I faktycznie, od pierwszych taktów muzyki prezentacja przyciągnęła moją uwagę i potrafiła ją utrzymać aż do samego końca powodując wręcz wyszukiwanie kolejnych, dawno niesłuchanych (z racji przeciętnej jakości dźwięku) albumów.

| Marillion, Fugazi

Zacznijmy od dołu pasma, szybkiego, zwartego, energetycznego i dobrze kontrolowanego. Jasne, że nie było tu wyrafinowania, różnicowania, jakie potrafią zaoferować dużo droższe wkładki, ale nie miało to wielkiego znaczenia. W muzyce rockowej ważniejsze było, że bas potrafił „kopnąć”, że rytm i tempo były prowadzone pewnie, że (idąc w górę pasma) gitary elektryczne miały mięcho i drive, a wokal Fisha nie tracił tej swojej „drapieżności”, brzmiał... po prostu jak Fish, acz z delikatnie przytemperowanymi sybilantami.

Także w przypadku talerzy perkusji odniosłem wrażenie, że góra pasma jest nieco wycofana i wygładzona, choć z tym przypadku było to raczej zaletą niż wadą. Ogólne wrażenie było bardzo pozytywne – brak nerwowości, większych rozjaśnień, czy chropowatości – zamiast tego dynamiczne, dość gładkie, muzykalne brzmienie wsparte dobrą rytmiką i sporą porcją energii. Tak grany rock, nawet przy nienadzwyczajnej jakości realizacji wydania brzmiał po prostu tak, że chciało się go słuchać.

| Queen, Greatest hits II

Podobne odczucia miałem słuchając drugiej części największych hitów zespołu Queen. Mocnymi argumentami za E3 Violet były zarówno wokale jak i energetyczny, ale spójny i gładki sposób grania. Jeden z najlepszych wokali w historii muzyki rozrywkowej, Freddie Mercury, pokazywał przeogromne możliwości głosu w przekonujący, żywy sposób, a i towarzyszące mu chórki wypadały więcej niż dobrze. Gwoli jasności mój Air Tight, kosztujący jakieś 30 razy więcej, wcale nie potrafił wydobyć z tego krążka aż tak dużo więcej informacji, innymi słowy E3 swoje zadanie wypełniała wzorowo.

Bardzo dobrze pokazane zostały efekty przestrzenne, których w nagraniach tej kapeli nie brakuje. Scena nie grzeszyła może głębokością (acz nie była bynajmniej jednowymiarowa), ale szerokością dorównywała wielu droższym wkładkom. Tak naprawdę jedynym zarzutem, jaki mogłem postawić tej prezentacji była przeciętna trójwymiarowość źródeł pozornych, a bez niej nie jest łatwo o przekonującą namacalność prezentacji. Nagrania na tym krążku nie imponują co prawda jakąś wyjątkową głębią, ale ta sama płyta już choćby z wkładką Audio-Technica PTG33 brzmiała jednak bardziej namacalnie, dzięki czemu muzycy i wokalista byli nieco bardziej obecni w pokoju.

| Jarek Śmietana, Talking Guitar

Wspominany krążek Jarka Śmietany, choć wydany lata temu w naszym kraju, nagrano i wydano naprawdę przyzwoicie. Sięgam po niego dość często nie tylko w czasie testów najtańszych gramofonów i wkładek i zwykle brzmi co najmniej dobrze. Nie inaczej było tym razem – E3 Violet dobrze radziła sobie z separacją instrumentów naturalnej wielkości, z budowaniem szerokiej sceny, która nie sprowadzała się jedynie do pierwszego planu, choć to na nim skupiała się moja uwaga, również za sprawą wyjątkowo przekonująco zagranej gitary.

Droższe wkładki dają temu nagraniu nieco więcej głębi, lepiej też pokazują odległości między instrumentami, ale odbierałem to jako przewagę np. wspominanej Audio-Techniki, a nie jako słabość E3 (zwłaszcza biorąc pod uwagę sporą różnicę w cenie). Skupiając się na muzyce odbierałem prezentację jako dynamiczną, z dobrym timingiem, dobrze poukładaną, płynną, oddającą ducha tego nagrania. Dźwięk można określić mianem delikatnie ciepłego, ale w dobrym tego słowa znaczeniu – w końcu muzyka na żywo właściwie nigdy nie brzmi „zimno”.

| Inne

Słuchając wyrafinowanych nagrań z bardzo dobrze wydanych płyt nadal nie miałem powodów by narzekać na prezentację nowego Goldringa. Wspominałem o wrażeniu delikatnego wycofania góry pasma i to się potwierdziło. Podejrzewam, że może to być wręcz zabieg celowy po to, by tzw. „zwykły” użytkownik niedrogiego systemu odsłuchujący „zwykłe” wydania winyli nie musiał cierpieć z powodu szeleszczących, czy jazgotliwych tonów wysokich, które na takich krążkach zdarzają się dość często.

Zabieg ten sprawi, że poza może jakimiś wyjątkowo jazgotliwymi systemami, E3 zagra spokojnym, poukładanym, dość równym dźwiękiem pozbawionym ekscesów na górze, z mocną, nasyconą, żywą, detaliczną średnicą i pewnie prowadzonym, rytmicznym, szybkim, energetycznym dołem. Będzie można cieszyć się z nią zarówno krążkami rockowymi, jazzem, wokalami, jak i klasyką i to nawet jeśli kolekcja nie obejmuje samych „wypasionych”, audiofilskich wydań. E3 nie jest szczytem wyrafinowania, ale zważywszy na jej cenę jest bardzo dobrą propozycją, która sprawdzi się w wielu systemach niezależnie od gustów muzycznych właściciela.

Podsumowanie

Dobrze byłoby mieć pod ręką Electrę, by porównać ją z E3 Violet i sprawdzić, czy nowa propozycja ma jakieś przewagi nad swoim poprzednikiem. Nie mając takiego komfortu porównania się nie podejmę. Mogę natomiast z przekonaniem napisać, że E3 to w swojej cenie więcej niż dobra propozycja. Łatwa w montażu i ustawieniu będzie dobrze współpracować z większością ramion oferując równe, energetyczne, żywe, swobodne i muzykalne brzmienie.

Mocną stroną jest przede wszystkim średnica, za sprawą której wokale, czy gitary elektryczne brzmią prawdziwie i angażująco. Równie ciekawie jest na dole pasma, prowadzonym równo, pewnie, zwartym, szybkim i energetycznym. Delikatne wycofanie najwyższej góry tak naprawdę też będzie raczej zaletą - zhumanizuje sybilanty, wygładzi szorstkość słabszych nagrań, ale wszystko to zachowując dźwięczność i otwartość, dzięki którym każdej muzyki słucha się z przyjemnością.

Jeszcze jedną zaletą testowanej wkładki jest przestrzenność grania. Co prawda zdecydowanie mocniejszą stroną jest ponadprzeciętna szerokość sceny niż jej głębokość, ale pewne ograniczenie tej ostatniej nie wpływa na ogromną frajdę, jaką daje odsłuch muzyki z wkładką Goldring E3 Violet.

E3 Violet to najwyższy dziś model otwierającej ofertę Goldringa nowej serii wkładek E. Zaletą, którą docenią wszyscy już przy montażu są gwintowane otwory mocujące o standardowym rozstawie 1/2 cala.

E3 to wkładka z ruchomym magnesem (czyli tzw. MM), a w zasadzie z dwoma. Producent nazywa to rozwiązanie Magnitex Duplex i zastosował je we wszystkich trzech modelach z serii E. Wykorzystano w nim dwa bardzo lekkie (a więc mającą bardzo niską bezwładność) magnesy ułożone pod kątem 45 stopni.

Ta ostatnia cecha naśladuje ułożenie głowicy nacinającej rowek płyty winylowej, co ma przekładać się na odczyt większej ilości informacji zapisanych w tymże rowku. Osobne magnesy dla obu kanałów pozwalają z kolei uzyskać lepszą ich separację.

Z zewnątrz wszystkie trzy modele są niemal identyczne – wyróżnikiem jest kolor obudowy, w przypadku E3 fioletowy (czyli: niebieski). Wkładka wyposażona jest w diamentową igłę o szlifie supereliptycznym zamontowaną na aluminiowym wsporniku. Nacisk igły powinien się mieścić w przedziale od 1,5 do 2,5 grama (sugerowany to 2 g), a sygnał wyjściowy osiąga poziom 3,5 mV. Jak podaje producent, wkładki z serii E zastały zaprojektowane w Wielkiej Brytanii natomiast ich produkcja odbywa się w Japonii.


Dane techniczne (wg producenta)

Mocowanie wkładki: 1/2 cala
Szlif: supereliptyczny
Kąt nachylenia igły: 20º
Zalecana siła nacisku: 1,5-2,5 g (15-20 mN)
Pasmo przenoszenia: 20-20 000 Hz
Separacja kanałów: > 20 dB/1 kHz
Balans kanałów: 1,5 dB/1 kHz
Sygnał wyjściowy: 3,5 mV
Impedancja obciążenia: 47 000 Ω
Impedancja wewnętrzna: 410 Ω
Indukcyjność wewnętrzna: 400 mH
Waga: 6,9 g


Dystrybucja w Polsce

RAFKO

ul. Handlowa 7
15-399 Białystok | Polska

rafko.com

  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl

System odniesienia

- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta
- Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa
- Końcówka mocy Modwright KWA100SE
- Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100
- Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11
- Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM)
- Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC
- Kolumny: Bastanis Matterhorn
- Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr
- Słuchawki: Audeze LCD3
- Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako
- Przewód głośnikowy -
LessLoss Anchorwave
- Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence
- Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
- Stolik: Rogoż Audio 4SB2N
- Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot