pl | en

Odtwarzacz plików audio

Cary Audio
DMS-500

Producent: CARY AUDIO DESIGN
Cena (w czasie testu): 21 570 zł

Kontakt:
6301 Chapel Hill Road Raleigh, NC 27607 | USA
(919) 355-0010


www.caryaudio.com

ASSEMBLED IN USA

Do testu dostarczyła firma: AUDIO SYSTEM


<

irma CARY AUDIO powstała w 1989 roku i od początku zajmowała się przede wszystkim produkcją wysokiej klasy stereofonicznych wzmacniaczy lampowych. Niedługo firmie „stuknie” „trzydziestka”, a główne cele i środki do ich realizacji pozostały w większości te same. Zawsze chodziło o możliwie wierną reprodukcję muzyki, a w ciągu owych niemal trzech dekad marka zbudowała sobie reputację, nie tylko wśród miłośników konstrukcji lampowych, dzięki wysokiej jakości produktów i brzmieniu wysokiej klasy. Udało się to również za sprawą umiejętności dostosowania do zmieniającego się rynku i oczekiwań klientów. Najpierw więc do produktów przeznaczonych do dwukanałowych systemów muzycznych doszły propozycje dla miłośników dźwięku wielokanałowego, a także system all-in-one.

Dziś w ofercie znajdziemy końcówki mocy oraz integry, już nie tylko na lampach, ale i z tranzystorami, przedwzmacniacze liniowe i gramofonowe, komponenty przeznaczone do kina domowego oraz źródła cyfrowe. Jednym z najnowszych, należącym do tej ostatniej grupy, dodatków do oferty jest odtwarzacz plików audio DMS-500, który jest odpowiedzią na ciągle rosnącą rolę plików. Po okresie fascynacji PC-Audio, kiedy to na topie były konwertery USB, a później „daki” z wejściami USB, umożliwiające odtwarzanie muzyki z laptopów i komputerów, nadszedł czas rozwiązań wygodniejszych, bardziej audiofilskich, a przede wszystkim łatwiejszych w obsłudze dla osób, które nie studiowały informatyki.

| DMS-500

Taką właśnie propozycją jest testowany odtwarzacz Cary Audio. W przeciwieństwie do wcześniejszych propozycji tego producenta (DMS-600 i 600SE), które producent określał mianem „cyfrowych centrów muzycznych”, wyposażonych w napędy CD i szereg wejść cyfrowych, tym razem zaproponowano odtwarzacz plików audio. Zamiast opcji odtwarzania srebrnych krążków dostajemy więc możliwość odtwarzania muzyki z domowej sieci, przewodowo i bezprzewodowo (WiFi, Bluetooth, również z aptX, AirPlay). Dotyczy to zarówno NAS-ów, jak i innych pracujących w sieci i udostępniających swoje zasoby urządzeń.

Szereg wejść cyfrowych – dwa koaksjale S/PDIF, Toslink, AES/EBU, USB typu A – umożliwia korzystanie z innych źródeł cyfrowych, bądź odtwarzanie plików muzycznych z podłączonych do serwera zewnętrznych dysków USB, pendrajwów oraz kart SD (te ostatnie mogą być również wykorzystywane do aktualizacji oprogramowania urządzenia). Co ważne, Cary Audio posiada wbudowanego DAC-a (dwie kości AKM), dzięki czemu za pomocą wyjść analogowych (zbalansowanych lub niezbalansowanych) możemy podłączyć DMS-500 do wejścia przedwzmacniacza lub integry. Do dyspozycji są również wyjścia cyfrowe (koaksjalne i Toslink), które dają możliwość korzystania z zewnętrznego przetwornika cyfrowo-analogowego, jeśli – w przypadku audiofilów nieuniknione – ciągłe dążenie do doskonałości sprawi, że wbudowany DAC przestanie nam kiedyś wystarczać.

DMS-500 ma wielkość standardowego komponentu, z solidną metalową obudową. Na froncie uwagę zwraca przede wszystkim pięciocalowy kolorowy wyświetlacz, na którym zobaczymy okładkę odtwarzanego albumu, wykonawcę, tytuł i czas utworu, częstotliwość próbkowania pliku oraz wartość, do jakiej został upsamplowany, jeśli korzystamy z tej opcji, plus długość słowa. Nie ma tu natomiast żadnych manipulatorów, poza wyłącznikiem zasilania. Sterowanie odbywa się bowiem za pomocą pilota zdanego sterowania.

Tym ostatnim można właściwie wykonać każdą operację, od wyboru ustawień, aktywnego wejścia, obsługi odtwarzania, po włączanie i wybór upsamplingu, acz wyświetlacz nie jest na tyle duży, by bez sokolego wzroku wykonać te operacje z oddalonego o kilka metrów miejsca odsłuchowego. Upsampling jest własnym opracowaniem Cary Audio o nazwie PCM & DSD TruBit. Pozwala upsamplować dany format do postaci nawet 705,6 kHz (PCM) lub DSD256. Co ciekawe, w przeciwieństwie do wielu innych urządzeń umożliwiających upsampling, z którymi miałem do czynienia, tu odbywa się to w sposób płynny. Tzn. gdy przełącza się upsampling w trakcie odtwarzania nie następuje żadna przerwa w muzyce.

Zastosowanie dwukanałowych kości DAC AK4490EQ umożliwia natywne odtwarzanie plików w formacie PCM o rozdzielczości do 32-bitów/384 kHz (plików WAV nawet do 768 kHz) oraz DSD64, 128, 256, a nawet 512; to ostatnie nie w przypadku używania DMS-500 jako tzw. „end point” dla programu Roon – wtedy możliwości odtwarzania kończą się na DSD256. Na stronie producenta można przeczytać o 60-dniowej próbnej wersji tego programu dostępnej dla użytkowników DMS-500, ale jako aktualny użytkownik nie próbowałem nawet tego sprawdzać. Fani MQA również będą zadowoleni, bo DMS-500 posiada stosowny certyfikat, a co więcej, niezależnie od częstotliwości próbkowania plików MQA, Cary upsampluje je x16, czyli odtwarzać będzie plik w rozdzielczości 705,6 lub 768 kHz. Na koniec dorzućmy do tego możliwość korzystania z serwisów Spotify, Tidal i vTuner.

No tak, jest jeszcze regulacja głośności sterowana z pilota. Dzięki niej można wykorzystywać to urządzenie jako cyfrowy przedwzmacniacz łącząc go bezpośrednio z końcówką mocy, bądź, po ustawieniu głośności na wartość maksymalną, która daje 3 V sygnał wyjściowy, korzystać z niego jako ze źródła wysyłającego stały sygnał do przedwzmacniacza lub integry. Do sterowania urządzeniem można używać nie tylko pilota, ale również firmowej aplikacji „DMS-500” dostępnej na Androida i iOS. Do samego sterowania odtwarzaniem można wykorzystać Roona, bądź jakąś inną aplikację na urządzenia przenośne – sprawdziłem, że Cary działa bezproblemowo z Bubble UpnP. Czegóż chcieć więcej, że tak spytam? Od strony funkcjonalnej to urządzenie kompletne, choć ja, z racji mojego skrzywienia, życzyłbym sobie jeszcze lampowego wyjścia... :), ale jak wiadomo – ideałów nie ma.

CARY AUDIO w „High Fidelity”
  • TEST: Cary Audio DMC-600SE – odtwarzacz Compact Disc
  • TEST: Cary Audio CAD-300-SEI – wzmacniacz zintegrowany

  • Płyty użyte w odsłuchu (wybór)

    • Natural jazz recordings, fonejazz, DSD64
    • Thirty years in clasical music, fonejazz, DSD64
    • AC/DC, Back in black, SONY B000089RV6, CD/FLAC
    • Arne Domnerus, Antiphone blues, Proprius PRCD 7744, CD/FLAC
    • Hans Zimmer, Inception, WaterTower Music B003ODL004, CD/FLAC
    • Hans Zimmer, The Dark Knight Rises, WaterTower Music B008645YEE, CD/FLAC
    • Isao Suzuki, Blow up, Three Blind Mice B000682FAE, CD/FLAC
    • Leszek Możdżer, Kaczmarek by Możdżer, Universal Music 273 643-7, CD/FLAC
    • Louis Armstrong & Duke Ellington, The Complete Session. Deluxe Edition, Roulette Jazz 7243 5 24547 2 2 (i 3), CD/FLAC
    • McCoy Tyner, Solo: Live from San Francisco, Half Note Records B002F3BPSQ, CD/FLAC
    • Michael Jackson, Dangerous, Epic/Legacy XSON90686F96, FLAC 24/96
    • Michał Wróblewski Trio, City album, Ellite Records, CD/FLAC
    • Mozart, Le nozze di Figaro, dyr. Teodor Currentzis, wyk. MusicAeterna Orchestra, Sony Classical B00GK8P1EG, CD/FLAC
    • Mozart, Piano concertos, Eugene Istomin, Reference Recordings HRx
    • Pavarotti, The 50 greatest tracks, Decca 478 5944, CD/FLAC
    • Rachmaninow, Symphonic dances, Etudes-tableaux, Reference Recordings HRx, WAV 24/176
    • Renaud Garcia-Fons, Oriental bass, Enja B000005CD8, CD/FLAC
    • Rodrigo y Gabriela, 11:11, EMI Music Poland 5651702, CD/FLAC
    • The Ray Brown Trio, Summer Wind, Concord Jazz CCD-4426, CD/FLAC

    Japońskie wersje płyt dostępne na

    Odtwarzacz Cary Audio nie należy do powalających dizajnem. To solidnie wykonane urządzenie bez wizualnych fajerwerków; ewidentnie skupiono się na jego funkcjonalności i – jak się okazało – brzmieniu. Gdy go podłączałem byłem jeszcze przed studiowaniem instrukcji – chciałem, żeby już grało i wpasowywało się w system. Wetknąłem więc wtyczkę LAN w stosowne gniazdo, połączyłem wyjścia RCA kablem Hijiri Million z integrą EHT firmy Thoeressa, podłączyłem do prądu i włączyłem.

    | Obsługa

    Obsługa okazała się intuicyjna - korzystając z pilota jako źródło wybrałem „Network”, wskazałem folder z muzyką na NAS-ie i nacisnąłem OK. Moje zbiory muzyczne są już spore, więc ich wczytywanie zabrało Cary kilkadziesiąt minut – to operacja, którą trzeba wykonać jedynie przy pierwszym włączeniu. Potem wystarczyło przejrzeć zawartość serwera, stworzyć listę albumów do odtwarzania i kliknąć „Play”. Całość operacji, pomijając czas potrzebny na „wczytanie” zawartości folderu z muzyką, zajęła mi dosłownie dwie minuty. Łatwość użytkowania i brak konieczności posiadania jakiejś szczególnej wiedzy na temat komputerów mogłem już odhaczyć.

    Nieco później ściągnąłem firmową aplikację na tablet z Androidem. Można nią obsłużyć chyba wszystkie funkcje urządzenia i wybrać wszystkie ustawienia. Działa to absolutnie bezproblemowo. Do samego odtwarzania muzyki Bubble UpnP było wystarczające, ale ta apka nie dawała dostępu do ustawień i funkcji Cary. Do codziennego użytku pozostałem więc przy firmowym programie, który ma całkiem przyjemny interfejs i płynnie działa. Krótka próba z Roonem, który mam zainstalowany na dedykowanym do audio komputerze, także wypadła pomyślnie – program „zobaczył” Cary w sieci i bezproblemowo odtwarzał za jego pośrednictwem każdy format i każdą rozdzielczość pliku.

    W czasie 2 tygodni z tym urządzeniem w systemie nie natknąłem się na żadne problemy, acz niektórych funkcji nie dotykałem – np. nie grałem po WiFi ani BT, nie używałem Tidala ani Spotify, bo po prostu nie mam w nich kont, niemniej z opinii użytkowników znalezionych w sieci wynika, że i one działają bardzo dobrze. Wygląda więc na to, że jest to urządzenie dopracowane, a drobne problemy, które pewnie czasem wychodzą, mogą być poprawione aktualizacją oprogramowania. Kilka już było, wnosząc m.in. tak duże zmiany, jak funkcję RoonReady. Aktualizacja taka może – jeśli wybierze się taką opcję – odbywać się automatycznie, o ile urządzenie jest podłączone do internetu.

    | Brzmienie

    A co z samym brzmieniem? Bo jeśliby na tym froncie Cary Audio się nie spisało, to cała reszta traci na znaczeniu. Jak wspomniałem, na początku podłączyłem DMS-500 do integry Thoeress EHT grającej z firmowymi kolumnami 1D8 (a dopiero później do mojego systemu referencyjnego). To system grający znakomicie, przejrzyście i szczegółowo, a jednocześnie muzykalnie (z moim LampizatOrem jako źródłem). W połączeniu z nimi od początku jasne było, że pomimo braku lamp na pokładzie, testowany serwer oferuje bardzo muzykalne, gładkie, ciepłe i przyjemne dla ucha brzmienie.

    Pozwolę sobie od razu zagłębić się w określenie „ciepłe”, bo wielu osobom kojarzy się ono niekoniecznie pozytywnie, moim zdaniem – niesłusznie.

    Przez ciepłe rozumiem brzmienie nie do końca neutralne, ale nie jakoś sztucznie „podgrzane”. Z dobrym wypełnieniem, rozdzielcze, ale bez wyraźnie zaznaczonego ataku, bogate w informacje, ale nie tak przejrzyste, jak choćby mój LampizatOr (który jest oczywiście jedynie DACiem, a nie kompletnym serwerem). Tu od razu wtrącę, że przeprowadziłem krótką próbę z koaksjalnym wyjściem cyfrowym DMS-500, które wysokiej klasy kablem Audiomica połączyłem z Golden Atlantic. To pokazało, że owo złagodzenie ataku to bardziej kwestia wbudowanego DAC-a Cary, niż samego odtwarzacza. Z LampizatOrem, który sam przecież też nie jest idealnie neutralny, dźwięk nadal był po cieplejszej stronie mocy, ale atak był lepiej zaznaczony, a całość prezentacji bardziej transparentna. Proszę to potratować jako wskazówkę – wyjście cyfrowe może się przydać, jeśli posiadacz tego urządzenia będzie chciał kiedyś uzyskać brzmienie jeszcze wyższej klasy.

    Wszystko, co napisałem powyżej, jest oczywiście prawdą, ale zupełnie nie przeszkodziło mi to w rozkoszowaniu się brzmieniem japońskich bębnów na płycie Kodo. Może i uderzenia w wielkie membrany były nieco bardziej miękkie niż do tego przywykłem, ale nadal miały swój ciężar, skalę, były wystarczająco szybkie, a przede wszystkim dobrze różnicowane. Kluczowym elementem Mondo head jest rytm, a ten, pomimo pewnych obaw z mojej strony, w wydaniu Cary był hipnotyczny. Dynamika tego grania była również wyższa niż można się spodziewać po urządzeniu, którego opis brzmienia zacząłem od określeń: muzykalne, gładkie, przyjemne dla ucha i suma summarum dostałem ekspresyjne, wciągające, interesujące granie. Na tym samym krążku pojawiają się również dzwonki i blachy, które w wydaniu DMS-500 były dźwięczne, ładnie wybrzmiewały, choć były troszkę zaokrąglone. Obok mających odpowiednią skalę bębnów najlepiej wypadały tu wokale – namacalne, mocne, naturalne i jakże dobrze różnicowane, co wyznaczyło kierunek kolejnych odsłuchów.

    Sięgnąłem więc po pliki ze znakomitymi głosami. Ponieważ wyznacznikiem były wokale, a nie rodzaj, czy jakość nagrań, więc Cary dostał okazję by pokazać mi, że z różnicowaniem tych ostatnich problemu nie ma. Rewelacyjnie, z ogromną energię, zadziornością, ale i bardzo czysto zabrzmiał Steven Tyler z solowego krążka, albo Janis Joplin, której słuchałem zaraz po nim, porównując dwa wykonania Piece of my heart. Cary fajnie nasycił ich głosy, a jednocześnie, gdy wchodzili w górne rejestry, pozwolił im zabrzmieć nieco ostro, chropowato, trochę zakłuć w uszy, acz wszystko bez przekraczania granicy, po której owo „darcie” się mogłoby stać się nienaturalne i nieprzyjemne. Świetnie wypadły głosy Patricii Barber i Cassandry Wilson – pełne, z dobrze pokazaną fakturą, nieco ciemne, z zaznaczonymi, ale bardzo naturalnymi sybilantami.

    Wszystko to dobre i bardzo dobre realizacje w przeciwieństwie do krążka Unplugged nieodżałowanego Georga Michaela, nagrania którego jakość pozostawia sporo do życzenia. DMS-500 nie omieszkał tego pokazać. Sam głos został uchwycony całkiem nieźle – słychać było ogromne możliwości i umiejętności artysty, dużo gorzej wypadały towarzyszące mu instrumenty i chórki. Cary nieco wygładził „kanciastość” tego brzmienia, wyczarował odrobinę głębi i starał się skupić uwagę słuchacza na wokalu. Nie była to jednakże na tyle duża ingerencja w nagrania by nagle zaczęło zachwycać jakością. Było lepiej, można tego było posłuchać koncentrując się na wokalu, ale cudów (i dobrze!) DMS-500 nie zdziałał.

    Jeden z wieczorów poświęciłem gitarowemu graniu – w większości akustycznemu. To jeden z tych instrumentów, które moim zdaniem są specjalnością testowanego serwera. Czy to flamenco w wydaniu Paco de Lucii, czy Paco Peny, Beatlesi w interpretacji Al di Meoli, czy niezwykłe popisy Luci Stricagnoli – za każdym razem siedziałem zasłuchany, czerpiąc z tego ogromną przyjemność. Wiele razy pisałem, że to jedyny instrument, na jakim kiedykolwiek choć trochę brzdąkałem, więc gdy recenzowany sprzęt potrafi mnie do siebie przekonać znajomą naturalnością brzmienia gitar ma u mnie ogromny plus. Cary w pełni na niego zasłużył za sprawą bardzo dobrego różnicowania samego brzmienia gitar, różnych stylów grania i tego znajomy pierwiastka naturalności, organiczności przywołującego wiele miłych wspomnień...

    No dobrze, zostawmy sentymenty. Gdy przyszło do płyty Rodrigo y Gabrieli testowany odtwarzacz pokazał, że gdy wymagana jest wysoka dynamika i energetyczność grania, niezbędna dla tych akustycznych heavymetalowców, potrafi sobie poradzić. Zagrał swobodnie, bez wysiłku, dowodząc, że nadaje się nie tylko do „plumkania”. Jako że to granie jedynie na dwie gitary akustyczne, wspominane zaokrąglenia na skrajach pasma nie miały znaczenia. Liczyła się umiejętność oddania ogromnej energii, pokazanie fantastycznej rytmiki grania Gabrieli i wyjątkowej ekspresyjności Rodrigo. Cary zaskoczył mnie kolejny raz, bo jednak jakoś utrwalił mi się w głowie obraz dość „grzecznie” grającego urządzenia, a tu ze strun meksykańskiego duetu sypały się żywe, błyszczące iskry.

    Tak wciągająca prezentacja akustycznego krążka Al di Meoli spowodowała następnego dnia sięgnięcie po kolejny, tym razem elektryczny, album tego artysty, a potem kolejne Johna McLaughlina, Johna Scofielda, itd. Jak się bowiem okazało, odpowiednie dociążenie średnicy, wysoka energetyczność, gęstość tego podzakresu, doskonale sprawdzały się w takiej muzyce. Elektryczne gitary miały „mięcho”, drive, brzmiały mocno i równie przekonująco, co wcześniej akustyczne. Choć towarzyszące im gitary basowe, czy np. stopa perkusji, mogłyby być nieco twardsze, bardziej konturowe, to i tak słuchanie każdego z tych albumów dawało dużo radochy. Podobnie zresztą było przy nagraniach Led Zeppelin, Floydów czy Carlosa Santany – za każdym razem, gdy tylko gitary i wokale odgrywały znaczącą rolę, wersja DMS-500, nawet jeśli nie najlepsza, jaką znam, nie dawała powodów do narzekań, a wręcz zachęcała do sięgania taką muzykę dowodząc, że może i granie akustyczne jest największą specjalnością tego urządzenia, ale fani grania elektrycznego także będą zadowoleni.

    Na sam koniec zostawiłem sobie klasykę. Tu bardziej niż wcześniej zwróciłem uwagę na aspekty przestrzenne prezentacji. Cary buduje sporą scenę, umieszcza na niej duże źródła pozorne i potrafi pokazać dużo elementów akustyki pomieszczeń. W przypadku dużych składów – orkiestry symfonicznej – o ile dźwięk ma odpowiedni rozmach i potęgę, o tyle gradacja planów nie jest pokazana tak precyzyjnie, jak z najlepszych źródeł, jakie znam, a głębia orkiestry, czy operowej sceny, wydawała się nieco spłycona. Znowu jednakże dodam, że to właśnie porównanie – do mojego zestawu dedykowanego PC-ta z LampizatOrem i do gramofonu – pokazało te różnice, bo gdy po prostu słuchałem muzyki nie zwracałem na to szczególnej uwagi, nie psuło to przyjemności odbioru. Równie dużą satysfakcję dawało mi słuchanie Carmen, czy Wesela Figara, co IX Beethovena, czy I Mahlera. Był rozmach, dynamika, był dobrze poukładany, swobodny dźwięk. Orkiestra była co prawda prezentowana bardziej jak jeden wielki organizm niż grupa mniejszych, ale przecież tak zwykle odbiera się ją na żywo.

    | Upsampling

    Kilka słów jeszcze o upsamplingu. Mówiąc szczerze pobawiłem się nim na samym początku – pierwszy stopień, czyli z 44,1 na 88,2 i z 48 na 96 właściwie za każdym razem dawał największy słyszalny efekt. Efekt z mojego punktu widzenia pozytywny – dźwięk się dociążał, wypełniał, robił się gładszy. Kolejne stopnie upsamplingu, także do DSD wnosiły kolejne, ale już dużo mniejsze zmiany. Po jakimś czasie zostawiłem tę funkcję w spokoju słuchając wszystkich plików w natywnych rozdzielczościach i nie powodowało to najmniejszego nawet dyskomfortu – Cary nadal grał bardzo dobrze dostarczając ogromną przyjemność z obcowania z muzyką. Podejrzewam, że w wielu przypadkach będzie podobnie – wybierzecie Państwo preferowane ustawienie, czy będzie to pominięcie upsampligu, czy jedna z jego opcji, i o nim zapomnicie. Faktem jest, że opracowanie amerykańskiej firmy daje pozytywne efekty i dobrze jest mieć taką opcją dostępną za naciśnięciem (jednym bądź wielokrotnym) jednego przycisku.

    Cary Audio DMS-500 to odtwarzacz plików audio, nazywany również – za komputerowcami – sieciowym serwerem muzycznym, z wbudowanym przetwornikiem cyfrowo-analogowym i regulacją głośności. Nie jest wyposażony we wewnętrzne nośniki danych do przechowywania muzyki, więc pliki muszą być dostarczone z zewnątrz. Można to zrobić na wiele sposobów – z sieci domowej bądź internetu, w tym najpopularniejszych serwisów streamingowych, jak Tidal i Spotify, może też pracować jako end point dla Roona, przez kabel bądź bezprzewodowo. Z urządzeń przenośnych przez Bluetootha. Z dysków USB, pendrivów, a nawet kart SD.

    Urządzenie to odtworzy niemal każdy format i każdą rozdzielczość pliku zarówno w PCM jak i DSD, włącznie z zakodowanymi w MQA i jeśli użytkownik dokona takiego wyboru to dzięki własnemu algorytmowi o nazwie PCM & DSD TruBit mogą być one upsamplowane nawet do rozdzielczości 705,6 kHz (PCM) lub DSD256. Przed upsamplingiem sygnał zostanie jeszcze przetaktowany w układzie OSO by zminimalizować jitter. Za konwersję cyfrowo-analogową odpowiada para kości AK4490EQ. DMS-500 jest jednym z niezbyt licznych produktów Cary Audio, które są urządzeniami całkowicie półprzewodnikowymi – na jego pokładzie nie znajdziemy żadnych lamp, z których ta marka słynie.

    Urządzenie ma rozmiar standardowego komponentu. Wyposażono je w metalową obudowę z grubym, aluminiowym frontem dostępnym w kolorze czarnym lub srebrnym. Na froncie centralnie umieszczono 5-calowy, kolorowy wyświetlacz, podświetlony włącznik, slot czytnika kart SD oraz jeden port USB. Wyświetlacz umożliwia poruszanie się po rozbudowanym menu, wybór muzyki do odtwarzania, a w jego trakcie wyświetla okładkę, informacje o utworze w tym tytuł, wykonawcę, aktualny i całkowity czas, natywną i wybraną (jeśli włączymy upsampling) częstotliwość próbkowania.

    Na tylnym panelu umieszczono wyjścia analogowe, zbalansowane i niezbalansowane. Przy górnej krawędzi umieszczono trzy gniazda służące do montażu dołączonych w zestawie anten (dwie do WiFi jedna do Bluetootha). Poniżej znajdziemy cztery wejścia cyfrowe – optyczny Toslink, dwa koaksjalne i AES/EBU. Obok zlokalizowano dwa gniazda triggerów, które można wykorzystać do połączenia z innymi urządzeniami Cary Audio. Jeszcze niżej umieszczono dwa wyjścia cyfrowe (Toslink i koaksjalne), dwa porty USB do podłączenia zewnętrznych nośników danych, port LAN oraz micro-USB, które służy wyłącznie do celów serwisowych. W lewym górnym rogu umieszczono gniazdo zasilające.

    Urządzenie można obsługiwać za pomocą dołączonego pilota zdalnego sterowania bądź firmowej aplikacji dostępnej na Androida i iOS. W obu przypadkach mamy dostęp do wszystkich funkcji i ustawień oraz możemy sterować odtwarzaniem muzyki.


    Dane techniczne (wg producenta)

    Jitter zegara: poniżej mierzalnego poziomu
    Częstotliwości próbkowania PCM: od 44,1 do 768 kHz
    Filtr cyfrowy: 32 bity, 8x Oversampling
    DAC: dwa 2-kanałowe chipy AK4490EQ w układzie symetrycznym
    Bluetooth: Qualcomm aptX Bluetooth v 4.0 z aptX
    Filtr analogowy: Bessel 3. rzędu
    Wyjścia analogowe: XLR i RCA
    Wyjścia cyfrowe: koaksjalne i Toslink (44-192 kHz, 16-24 bitów)
    Wejścia cyfrowe: USB x 3, SD Card x 1, BLUETOOTH x1, AES/EBU x1, RCA x2, Toslink x1
    Akceptowane rozdzielczości plików: USB od 44,1 do 384 kHz, 16 do 32 bitów, DSD 64, 128, 256 i 512; BLUETOOTH 44,1 kHz, 16 bitów; AES/EBU, RCA, Toslink od 44,1 do 192 kHz, 16 do 24 bitów
    Sterowanie: 12V trigger, pilot IR, za pomocą aplikacji przez domową sieć (kablową bądź bezprzewodowo przez WiFi)
    Pasmo przenoszenia: 2 Hz – 22 kHz (dla 44,1 kHz)
    Zakres dynamiczny: 121 dB (1 kHz)
    S/N: 113 dB (1 kHz)
    Separacja kanałów: 106 dB (1 kHz)
    THD: 0,0004% (1 kHz)
    Zużycie prądu: 45 W
    Wymiary (WxSxG): 95 x 438 x 413 mm
    Waga: 10,5 kg

    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl

    System odniesienia

    - Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta
    - Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa
    - Końcówka mocy Modwright KWA100SE
    - Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100
    - Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11
    - Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator
    - Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM)
    - Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC
    - Kolumny: Bastanis Matterhorn
    - Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr
    - Słuchawki: Audeze LCD3
    - Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako
    - Przewód głośnikowy -
    LessLoss Anchorwave
    - Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3
    - Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence
    - Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
    - Stolik: Rogoż Audio 4SB2N
    - Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot