pl | en

Przetwornik cyfrowo-analogowy

Lampizator
GOLDEN ATLANTIC SE

Producent: LAMPIZATOR ŁUKASZ FIKUS
Cena (w czasie testu):
9000 euro

Kontakt:
Brzozowa 2G
05-552 Wola Mrokowska  | Polska


lampizator@lampizator.eu

www.lampizator.eu

MADE IN POLAND

Do testu dostarczyła firma: LAMPIZATOR


tym roku mija okrągła, bo piąta rocznica mojej pierwszej przygody z produktami Łukasza Fikusa. Zaczęło się od DAC-a z poziomu 4. i odtwarzacza plików, potem był konwerter USB, DAC Level 7 i wzmacniacz, monobloki na lampach GM70, a w końcu topowy przetwornik cyfrowo-analogowy Golden Gate. Każda z tych przygód była udana, a ponieważ odbywały się na przestrzeni pewnego czasu, pozwalały mi także obserwować rozwój jednej z nielicznych polskich marek, które odniosły sukces na świecie.

Od pierwszego testu jasne dla mnie było, że brzmieniowo to znakomite produkty, właściwie każdy z nich. Co ważne każda kolejna generacja produktów z charakterystycznym logiem na froncie, wnosiła coś nowego nie tylko w zakresie klasy brzmienia, ale i stopniowej poprawy drugiego aspektu, jakości wykonania i wykończenia. Ukoronowanie tej drogi był wspomniany Golden Gate z piękną, miedzianą obudową, w którym zadbano o wszystkie, najdrobniejsze nawet elementy.

Spotkanie z „dakiem” Level 7 przyczyniło się do podjęcia decyzji o zakupie przetwornika do mojego systemu referencyjnego. Podkreślam od początku mojej recenzenckiej przygody, że moim marzeniem jest kompletny, high-endowy system „Made in Poland”, a ponieważ przetwornik pana Łukasza taki właśnie poziom prezentował, więc po prostu „musiałem” go kupić. Tyle że mniej więcej w tym samym czasie nastąpiła zmiana w ofercie LampizatOra – dzielony (tzn. z osobnym zasilaczem) DAC Level 7 z portfolio wypadł, a zamiast niego pojawił się BIG7.

Konstrukcja była podobna, acz umieszczono ją w pojedynczej obudowie. Powstał więc jeden z większych DAC-ów, jakie można znaleźć na rynku, a lampy sterczące z jego pokrywy sprawiają, że większość osób, która nie zna marki LampizatOr i jej urządzeń, po wejściu do mojego pokoju pyta: co to za wzmacniacz lampowy? Nie da się ukryć, że rozmiarami i wagą (16 kg!) BIG7 może on konkurować z niejednym wzmacniaczem.

Od czasu zakupu mój przetwornik przeszedł już dwa apgrejdy, a czeka go kolejny. Testując Golden Gate'a pisałem, że nie znam drugiego DAC-a, który tak dobrze grałby pliki DSD. Warto może przypomnieć, że konwertery polskiej marki, to właściwie urządzenia typu „dwa w jednym”. W środku siedzi bowiem nie jeden, a dwa przetworniki: jeden konwertuje pliki PCM, a osobny tor (bądź „silnik”) zajmuje się DSD. Ten drugi jest, pośród wszystkich, których miałem okazję do tej pory słuchać, po prostu najlepszy. Ten pierwszy był bardzo dobry, ale torowi DSD ustępował dość wyraźnie.

Nie była to tylko moja opinia i wielu użytkowników, podobnie jak ja, stosowało konwersję plików PCM do DSD, żeby tylko wykorzystać pełny potencjał swojego DAC-a. Pan Łukasz wziął sobie do serca komentarze klientów, a efektem był nowy moduł DAC-a PCM typu R2R (dyskretny). To właśnie był pierwszy apgrejd zaaplikowany mojemu urządzeniu. Niedługo potem przesiadłem się z odtwarzacza software’owego w moim komputerze JRiver na Roon, który nie oferuje konwersji PCM do DSD. Ale zupełnie mi to nie przeszkadzało, bo i PCM grał już znakomicie. Jedyną rzeczą, która jeszcze odrobinę mnie irytuje, jest konieczność manualnego przełączania między przetwornikami PCM i DSD; powinno to się odbywać automatycznie.

Drugim apgrejdem była wyprodukowana przez KR Audio dla LampizatOra specjalna wersja lampowego prostownika pełnookresowego 5U4G. Choć wydawałoby się, że to „tylko” prostownik, to i jego wpływ na brzmienie był znaczący i powrót do poprzedniego, chińskiego odpowiednika właściwie niemożliwy. Najnowszą zaś zmianą są zegary dla wejścia USB, które w DAC-ach LampizatOra jest tak naprawdę głównym. Ten apgrejd czeka mnie niedługo, ale sądząc po testowanym Golden Atlanticu... No, ale o tym za chwilę.

Golden Atlantic – geneza

Wspominany Golden Gate był i nadal jest topową propozycją LampizatOra. Tyle, że to propozycja kosztowna. BIG7, choć o połowę tańszy, także nie jest tanim rozwiązaniem. Po tych urządzeniach firma skupiła się więc na rozwiązaniach bardziej „dla ludzi”. Tak powstał Amber, którego ceny zaczynają się od 1800 euro, czy Euforia – DAC odtwarzający wyłącznie DSD (by móc słuchać plików PCM należy używać programu typu Jriver, który potrafi skonwertować PCM do DSD „w locie”), za tę samą cenę (w wersji podstawowej). Oba dały więc potencjalnym klientom okazję zasmakowania w dźwięku LampizatOra za zdecydowanie mniejsze pieniądze.

W 2016 roku zrodził się pomysł na kolejny przetwornik, którego ostateczny kształt powstał, gdy pan Łukasz wybrał się na rejs przez Atlantyk. Pamiętam, jak przed wyjazdem na Facebooku, nasz konstruktor ładnie się z wszystkimi pożegnał, zapewnił że jakby co, to firma jest w dobrych rękach i będzie nadal działać bez problemów :) Nie była to co prawda samotna wyprawa, ale każdy rejs przez ocean niesie pewne ryzyko. Wielka, morska (oceaniczna właściwie) przygoda stała się inspiracją dla ostatecznego kształtu nowego DAC-a oraz dla jego nazwy. O założeniach dla Atlantica producent napisał tak:

Wykorzystanie DHP, czyli bezpośrednio żarzonych... pentod tym razem, a nie triod.
Lampy miały pracować w trybie Single Ended Triode (SET) w eleganckim, purystycznym układzie.
Do konwersji D/A miała być wykorzystana dyskretna drabinka rezystora, słowem miał to być DAC R2R.
Tym razem przełączanie między DSD a PCM miało się odbywać automatycznie, a przez USB miały być odtwarzane pliki do DSD256.
W układzie na wyjściu miały być wykorzystane własne kondensatory miedziane LampizatOra – PureCopper.
Obudowa miała być wzorowana na stosowanej w DAC-u Level 4, czyli mniejsza niż BIG7 i GG, zasilacz miał być wzięty z Lite 7, lampy miały być, jak w topowych DAC-ach, osadzone w pokrywie urządzenia. DAC miał korzystać z niezwykle muzykalnych, łatwo dostępnych rosyjskich militarnych lamp 4P1L.

za: mat. firm.

BIG7 i Golden Gate są tak popularne m.in. w USA dlatego, że w stopniu wyjściowym pracowały triody, a na dodatek można w nich było stosować kilka rodzajów lamp. Na wielu forach można znaleźć długie wątki posiadaczy tych przetworników, którzy wymieniają się doświadczeniami z prób z przeróżnymi triodami i prostownikami. Ja sam stosuję na co dzień najbardziej uniwersalne 101D, ale gdy mam ochotę na granie bardziej skupione na średnicy, to wymieniam je na moje WE300B. Gdy natomiast nachodzi mnie ochota na wieczór z wokalami to nic nie zastąpi pary 45-tek. Fantastyczne efekty osiągnąłem z pożyczonymi NOS-ami 6A3, ale niestety o tak dobrą parę tych lamp jest bardzo trudno.

Kolejny DAC na triodach w ofercie LampizatOra byłby jakimś powielaniem tych samych schematów. Zamiast tego pan Łukasz trochę wrócił do korzeni, że tak powiem. W końcu zaczynał kiedyś karierę w branży od „lampizowania” odtwarzaczy CD, a do tego wykorzystywał najczęściej mniej znane, ale bardzo dobre modele rosyjskich lamp. Tym razem padło na więc na pentody 4P1L. Po wspomnianym rejsie prace ruszyły pełną parą i DAC miał swoją premierę jeszcze w ubiegłym roku.

Jak zwykle w przypadku tej marki, urządzenie oferowane jest w kilku wersjach. Podstawowa była już kilkukrotnie recenzowana (i chwalona), więc ustaliliśmy z panem Łukaszem, że do mnie trafi najnowsza i ulokowana najwyżej w ofercie wersja tego urządzenia – Golden Atlantic z regulacją głośności. Gwoli ścisłości, przetwornik ten jest oferowany w wersji single-ended (SE w nazwie) bądź zbalansowanej i to ta ostatnia jest oczywiście najdroższa. Do testu trafiła jednakże wersja single-ended, także dlatego, że BIG7, którego posiadam, to również wersja single-ended.

Oba urządzenia są właściwie konkurentami z tej samej półki cenowej. O ile bowiem zwykły Atlantic (4000 euro) jest tańszy niż najtańsza odmiana Big7 zwana Lite7 (5000 euro), o tyle najdroższy Golden Atlantic SE (9000 euro) z regulacją głośności jest od BIG7 (8000 euro) z regulacją głośności nieco droższy. Wybór między nimi będzie się więc sprowadzał bardziej do oczekiwań – brzmieniowych, kwestii czy dana osoba chce się bawić w żonglowanie lampami. Swoją rolę może odegrać również wielkość urządzenia – Atlantic jest wyraźnie mniejszy.

Plusem tego, że trafiła do mnie topowa wersja był m.in. fakt, że ta jest dostarczana w solidnym tzn. „flight case”, czyli skrzyni obitej metalowymi listwami na rogach, w środku wyłożone grubą warstwą pianki, dzięki której urządzenie dotrze bezpiecznie nawet na koniec świata – użytkowników tych urządzeń jest sporo nie tylko w USA, ale nawet w tak odległych krajach, jak Australia czy Nowa Zelandia.

Golden Atlantic SE – pierwsze wrażenia

Wcześniej nie widziałem wersji Golden Atlantic, więc po otwarciu skrzyni i wyjęciu urządzenia mocno się zdziwiłem. „Zwykły” Atlantic prezentuje się bardzo dobrze, jakość wykonania w porównaniu choćby do DAC-a Level 4 sprzed 5 lat, jest zdecydowanie lepsza, a wykorzystanie „złotej” obudowy, jak w Golden Gate, sprawia, że to po prostu śliczne urządzenie! Z przodu wygląda właściwie jak wszystkie LampizatOry, bo panel frontowy się nie zmienia. Klient dostaje do wyboru wersję srebrną (w teście) bądź grafitową.

Pośrodku umieszczono wkomponowany w firmowe logo jako „O” podświetlany włącznik urządzenia. Obok jest metalowe pokrętło głośności, a po lewej stronie niewielki wyświetlacz, który włącza się jedynie przy wprowadzaniu zmian głośności bądź wejścia. Zarówno kolor „O” jak i wyświetlacza wybiera się przy zamawianiu urządzenia, pośród kilku dostępnych kolorów. W przepięknej (!) miedziano-złotej pokrywie urządzenia osadzono trzy lampy. Z przodu znajduje się prostownik; w testowanej wersji to jubileuszowa wersja lampy 5U4G wyprodukowanej przez KRAudio z logiem LampizatOra. Za nim osadzono dwie pentody 4P1L, po jednej na kanał.

Różnica w porównaniu do BIG7 i GG jest taka, że tu bawić się można jedynie w wymianę prostownika na inny, acz niewiele jest takich, które mogą konkurować z tą wersją KR. Czytałem, że wiele osób zachwyca się japońskimi Takatsuki 274B (ich 300B są faktycznie świetne), tyle że to bardzo droga opcja. Pentod wymienić na inny rodzaj lamp nie można i, jak twierdzi producent, nie trzeba. Także tył urządzenia prezentował się chyba nawet lepiej niż testowanego jakiś czas temu Golden Gate'a. Widać zdecydowanie większą staranność w wykonaniu, a klasy dodają mu świetne gniazda WBT.

Czasu na test nie miałem zbyt wiele więc skupiłem się na Atlanticu jako DAC-u, choć miał on także regulację głośności (podejrzewam, że taką samą jak opisywany wcześniej Golden Gate), a nawet wejście analogowe. Nie musiałem instalować sterownika na swoim komputerze, bo we wszystkich (chyba) swoich DAC-ach pan Łukasz stosuje tę samą kość Amanero, więc i sterownik jest dla wszystkich ten sam. Mój dedykowany komputer PC z liniowym zasilaczem, kartą JCAT i Fidelizerem oraz Roonem na pokładzie, za pośrednictwem izolatora USB JCAT, korzystając z kabli USB KingRex uCraft Y oraz TelluriumQ Silver Diamond podpiąłem do wejścia USB Atlantica i dalej Hijiri Million do mojego przedwzmacniacza Modwright LS100 i dalej do KWA100SE) zamiennie z integrą Musical Fidelity NuVista 600. Urządzenie co prawda było dość nowe, ale zanim do mnie trafiło grało przez 36 godzin jeszcze u producenta, więc można było przyjąć, że jest już w miarę wygrzane.

Płyty użyte w odsłuchu (wybór)

  • Natural Jazz Recordings, Fonejazz, DSD64
  • Thirty Years in Clasical Music, Fonejazz, DSD64
  • AC/DC, Back in black, Sony B000089RV6, CD/FLAC
  • Arne Domnerus, Antiphone blues, Proprius PRCD 7744, CD/FLAC
  • Buddy Guy, Born to play guitar, RCA/Sony 88875120371, CD/FLAC
  • Hans Zimmer, The Dark Knight Rises, WaterTower Music B008645YEE, CD/FLAC
  • Isao Suzuki, Blow up, Three Blind Mice B000682FAE, CD/FLAC
  • Leszek Możdżer, Kaczmarek by Możdżer, Universal Music 273 643-7, CD/FLAC
  • Louis Armstrong & Duke Ellington, Louis Armstrong & Duke Ellington. The Complete Session, “Deluxe Edition”, Roulette Jazz 7243 5 24547 2 2 (i 3), CD/FLAC
  • McCoy Tyner, Solo: Live from San Francisco, Half Note Records B002F3BPSQ, CD/FLAC
  • Michael Jackson, Dangerous, Epic/Legacy XSON90686F96, FLAC 24/96
  • Michał Wróblewski Trio, City album, Ellite Records, CD/FLAC
  • Mozart, Le nozze di Figaro, dyr. Teodor Currentzis, MusicAeterna Orchestra, Sony Classical B00GK8P1EG, CD/FLAC
  • Mozart,Piano concertos, Eugene Istomin, Reference Recordings HRx, WAV 24/176
  • Pavarotti, The 50 greatest tracks, Decca 478 5944, CD/FLAC
  • Rachmaninow, Symphonic dances, Etudes-tableaux, Reference Recordings HRx, WAV 24/176
  • Renaud Garcia-Fons, Oriental bass, Enja B000005CD8, CD/FLAC
  • Rodrigo y Gabriela, 11:11, EMI Music Poland 5651702, CD/FLAC
  • The Ray Brown Trio, Summer Wind, Concord Jazz CCD-4426, CD/FLAC

Japońskie wersje płyt dostępne na

Tak się złożyło, że bezpośrednio przed odsłuchem „Lampiego” testowałem przetwornik PS Audio DirectStream Junior. Amerykańska firma znalazła własną drogę konwersji cyfrowo-analogowej. Wszystkie pliki, zarówno PCM jak i DSD, z wszystkich wejść są najpierw upsamplowane do 10-cio krotności częstotliwości próbkowania, ale z 30- bitową długością słowa, potem w FPGA dokonywana jest regulacja głośności, następnie konwersja do DSD128, który to sygnał trafia do wyjść analogowych jedynie poprzez filtry dolnoprzepustowe. Słowem, przynajmniej na końcu, rozwiązanie jest podobnego do tego, które w wydaniu LampizatOra daje zdecydowanie lepsze efekty brzmieniowe niż konwersje wykonywane nawet w najnowszych kościach DAC-ów.

Wspominam o Juniorze dlatego, że w porównaniu do niego BIG7 grał ciut cieplejszym, gęstszym, bardziej przestrzennym, jeszcze gładszym dźwiękiem. Nie zamieniłbym „Lampiego” na PS Audio (choć to wyborny przetwornik), bo triody na wyjściu to jest to, co kocham. Jednakże pomimo sporej różnicy w cenie Junior wcale nie pozostawał tak daleko z tyłu. Grał bardziej neutralnie, z nieco lepiej kontrolowanym basem, bardzo przejrzyście i detalicznie, ale nadal muzykalnie.

Gdy włączyłem Atlantica od razu uznałem, że brzmieniem jest bliższy raczej Juniorowi niż BIG7. Zagrał bowiem, na moje ucho, nieco bardziej neutralnie niż mój przetwornik. Rzecz nie w tym, że BIG7 gra ciepło, w sensie ocieplonym dźwiękiem. Gra ciepło, i owszem, ale bez sztucznego ocieplania, a dzięki temu brzmi niesamowicie naturalnie. Golden Atlantic to nadal urządzenie grające po cieplejszej stronie mocy, ale jak mi się wydaje, jest o kroczek bliżej do neutralności.

Kolejna cecha, która od początku była oczywista, to świetny bas. Tzn. na bas zwróciłem uwagę, bo – po pierwsze – Junior imponował w tym zakresie, a na jego tle Atlantic wcale nie odstawał, a po drugiej dlatego, że w przypadku urządzeń lampowych to jednak rzadko spotykana cecha. BIG7 schodzi nisko, może nawet niżej niż Golden Atlantic i bardziej dźwięk dociąża, ale to ten ostatni oferuje lepszą kontrolę i definicję, to z nim bas był bardziej zwarty, sprężysty, zrywniejszy, an upartego można powiedzieć, że „mniej lampowy”. To nie są oczywiście wielkie różnice, ale jednak zauważalne.

Obserwacja ta może wiązać się z ogólnym wrażeniem, że BIG7 gra większym, bardziej dociążonym dźwiękiem, podczas gdy GA (Golden Atlantic) nieco lżejszym, za to szybszym, skoczniejszym. Myślę, że przy porównywalnej cenie wybór między tymi (pod kątem jedynie brzmienia) przetwornikami może się sprowadzić do posiadanego systemu towarzyszącego oraz indywidualnych preferencji brzmieniowych. Nie miałem w domu żadnych odpowiednich kolumn, więc krótka próba z moim SET-em 300B nie była końca wiarygodna, bo z Ubiqami ten wzmacniacz nie do końca sobie radzi. Jednak już na tej podstawie zaryzykuję stwierdzenie, że do mojego Symphony II (i pewnie wielu innych SET-ów i wzmacniaczy grających po cieplejszej stronie mocy) mógłbym wybrać właśnie GA zamiast BIG7, bo kombinacja ich cech sprawdziłaby się chyba jednak lepiej. W systemach bardziej neutralnych bądź nieco „chudziej” brzmiących BIG7 zrobi swoje, lepiej nasycając i dociążając dźwięk.

Teraz kilka słów o średnicy. Wydawało mi się, że tu przewaga BIG7 powinna być znacząca, bo w końcu tu na wyjściu pracują triody w układzie SET, a nie pentody (nawet jeśli też pracują one w trybie SET). Tyle że im dłużej słuchałem, tym mniej zostawało z tego założenia. GA gra niesamowicie ekspresyjnym, kipiącym emocjami dźwiękiem. Może i ciut mniej nasyconym, ale po pewnym czasie zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem to BIG7 nie gra zbyt tłustym dźwiękiem, a Atlantic takim, jak trzeba (?). Rzecz chyba nie do rozstrzygnięcia, więc znowu wybór sprowadza się bardziej do indywidualnych preferencji niż faktycznej przewagi jednego przetwornika nad drugim.

Z dobrymi nagraniami obydwa oferują cudownie namacalny, obecny dźwięk, przy którym trudno się skupić na czymkolwiek innym poza muzyką. Ta po prostu wciąga, otacza specyficznym klimatem każdego nagrania, wzbudza żywe emocje. Jakże ogniście wypadła Leontyna Price jako Carmen, ileż serca w swój śpiew wkładała Etta James, jak wielki bagaż życiowych doświadczeń było słychać w głosie Marka Dyjaka! Wiele źródeł potrafi to pokazać do pewnego stopnia, ale bardzo nieliczne robią to aż tak dobrze jak urządzenia pana Łukasza, nie wyłączając testowanego modelu.

Mniej więcej to samo mógłbym napisać o kolejnym wieczorze, tym razem spędzonym z fantastycznym nowoorleańskim, żywym, pełnym dęciaków jazzem. W pokoju panowała atmosfera Mardi Gras, gdzieś w tle unosił się duch wielkiego Louisa Armstronga, a ja odświeżałem sobie płytę za płytą korzystając z wnikliwego i w pewnym sensie świeżego spojrzenia, jakie serwował mi Golden Atlantic. Dęciaki wypadły równie porywająco jak wokale, były pełne powietrza, dźwięczne, a czasem matowe, krzykliwe, kiedy indziej znowu wycofane i delikatne. Ale za każdym razem po prostu prawdziwe, dotykające czułych strun (sic!) w mojej duszy.

DAC doskonale różnicował instrumenty w sekcjach dętych dając możliwość skupiania się na wybranym pośród nich, choć tak po prawdzie, przez większość czasu dawałem się całkowicie porwać gorącym rytmom zapominając o obowiązku analizy brzmienia. Rewelacyjnie brzmiały zwłaszcza utwory nagrane na żywo, jako że GA renderuje dużą, wiarygodną scenę, bardzo szeroką, równie głęboką, z dobrą gradacją planów, z całą otoczką akustyczną, z żywymi reakcjami publiczności i z gorącą, koncertową atmosferą. Nawet brawa publiczności, co naprawdę rzadkie nawet wśród drogich źródeł, wypadały naturalnie.

Pisałem na początku o tym, jak dobrym basem dysponuje ten przetwornik, szybkim, zwartym, świetnie definiowanym i różnicowanym. Nieodłącznym elementem jest również bardzo dobry timing, a ten już bezpośrednio przekłada się na doskonałe prowadzenie tempa i rytmu. Gdy więc jazz przechodził w rythm'n'bluesa, czy bluesa niezależnie od tego, czy rytm wyznaczał kontrabas, gitara basowa, czy perkusja, robiły to w sposób absolutnie pewny, równy, wręcz hipnotyzujący.

Jedną z rzeczy, za które uwielbiam mojego BIG7 są odsłuchy późną nocą, oczywiście na niskich poziomach głośności, ale o tej porze, gdy moje hałaśliwe miasto idzie w końcu spać, to w zupełności wystarcza. I tak naprawdę jest pełniejszym, bardziej nawet niezwykłym doświadczeniem niż dużo głośniejsze słuchanie w ciągu dnia. Tak się złożyło, że pierwszy raz późnym wieczorem posłuchałem Golden Atlantica dopiero piątego, czy szóstego dnia testu. O tej porze nie słucham oczywiście AC/DC, ale np. płyt typu Cantando Tria Bobo Stensona.

Muzyka i muzycy pojawili się przede mną renderowani z niezwykłą precyzją, acz pokazani z nieco większego dystansu niż zwykle. Kapitalnie wypadała perkusja – zarówno pałeczki tańczące po talerzach wydobywające z nich niezwykle delikatne, ale jednocześnie dźwięczne i znakomicie różnicowane dźwięki, jak i te same pałeczki zdecydowanie energiczniej i szybciej uderzające sprężyste membrany bębnów. Kontrabas, nawet jeśli z racji większego dystansu nieco mniejszy niż zwykle, i tak brzmiał doskonale. Każde szarpnięcie struny, wypieszczone, precyzyjne, każdy dźwięk podtrzymywany i wzmacniany w pudle czarował realizmem.

To fortepian w tym nagraniu był najzwyklejszy, że tak powiem, co nie znaczy wcale, że zły. Brzmiał czysto, dźwięcznie, ale jemu do pełnego realizmu brakowało odrobinę większego dociążenia dźwięku, czegoś, co BIG7 hojnie serwuje, a w porównaniu (!) Atlantic odrobinę skąpi. Nie mając porównania zinterpretowałbym to inaczej, jako nieco „lżejszą” technikę grania z większym polotem. Niezwykłe było natomiast to, jak ogromną ilością powietrza testowany DAC wypełniał przestrzeń między instrumentami, między dźwiękami. Jak dbał o otoczenie akustyczne a przez to o realizm przestrzenny tego grania.

Wystarczyło skorzystać z późnej pory, zgasić światło, a wyobraźnia na podstawie dźwięku kreowała wszystkie trzy instrumenty, precyzyjnie je lokowała w określonych miejscach przestrzeni, przypisywała im określoną wielkość i masę, otaczała ścianami, od których dźwięki się odbijały, słowem – tworzyła pełną iluzję koncertu wykonywanego dla jednej osoby. Co prawda w tym samym nagraniu BIG7 fortepian pokazywał w bardziej naturalny i przekonujący sposób, ale owa eteryczność i przestrzenność prezentacji Golden Atlantica sprawiała, że była to prezentacja na co najmniej tym samym, piekielnie wysokim poziomie, tyle że po prostu nieco inna.

Gdy tylko skończył się album Bobo Stensona zmieniłem klimat puszczając jedną z płyt genialnego barokowego ensemble, Cafe Zimmermann, z muzyką Vivaldiego. Ich smyki imponowały lekkością i płynnością, naturalnością i precyzją brzmienia, jakie niewiele przetworników potrafi oddać. W tym nagraniu nie ma aż takiej ilości powietrza jak we wcześniejszym Cantando, więc był to test dla Golden Atlantica sprawdzający, czy aby nie dodaje on czegoś od siebie. A ponieważ tego nie robił, nie rozdmuchiwał sceny do większych rozmiarów, nie dorzucał powietrza gdzie go w nagraniu nie było, więc mogłem dać się porwać pięknej, lekkiej muzyce Vivaldiego, szybkim, rzewnym skrzypcom, nieco głębszemu tonowi altówki, czy w końcu „poważniejszej” wiolonczeli i kontrabasowi.

Ci wspaniali muzycy zagrali utwory pana Antonio jak to oni, z polotem, werwą, radośnie, skutecznie odpędzając czającą się już (grubo po północy) senność. Zabieg ze zgaszeniem światła i tym razem podziałał doskonale wizualizując cały zespół o kilka metrów ode mnie. Choć w tym nagraniu skupiono się zdecydowanie bardziej na samych instrumentach niż ich otoczeniu akustycznym, to i tak wrażenie, że są ze mną w (trochę bardziej niż zwykle wygłuszonym) pokoju było bardzo silne.

Na koniec jeszcze słowo o porównaniu sygnału PCM i DSD. Mówiąc szczerze na co dzień wybierając albumy do odsłuchu nie kieruję się formatem ani rozdzielczością plików, a jedynie tym, jakiej muzyki chcę posłuchać. Po apgrejdzie BIG7 polegającym na wymianie sekcji odpowiedzialnej za sygnał PCM różnica zrobiła się już tak mała, że gdyby nie (uciążliwa) konieczność przełączania manualnego między PCM i DSD, to w ogóle nie zwracałbym większej uwagi na format odtwarzanej muzyki.

W przypadku DAC-a Golden Atlantic, gdzie przełączanie następuje automatycznie, bez żadnych pyknięć, trzasków, itp., dopóki nie słuchałem z absolutnym skupieniem także nie zauważałem różnic. Jedynie, gdy faktycznie skupiałem uwagę na tym aspekcie, dało się zauważyć, że granie z DSD jest odrobinę bardziej przestrzenne, gładkie, że jest w nim jeszcze więcej powietrza, że dźwięk wydaje się jeszcze bliższy naturalnemu. To jednakże (dla mnie) nie jest już powód by konwertować pliki PCM do DSD przed wysłaniem ich do DAC-a – różnice są bowiem niewielkie, a i PCM ma swoje zalety.

Podchodząc do tej kwestii purystycznie powiedziałbym, że DSD ciągle brzmi lepiej, ale różnica jest tak niewielka, że w praktyce (moim zdaniem) właściwie pomijalna. Zamiast skupiać się na rodzaju odtwarzanych plików, można całkowicie skoncentrować się na muzyce i związanych z nią emocjach. Tych Golden Atlantic dostarcza ogromną ilość niezależnie z każdego dobrze zagranego i nagranego albumu.

Podsumowanie

Już pierwszego dnia poważnego słuchania Golden Atlantica pojawiło się, gdzieś tam kołaczące się pod czaszką pytanie, czy aby nie powinienem rozważyć zamiany mojego BIG7 na Golden Atlantic. W czasie całego odsłuchu to pytanie powracało jak bumerang wiele, wiele razy. Odpowiedź, na razie nie padła, bo postanowiłem sobie dać trochę czasu, by upewnić się, że to nie jest kwestia jedynie potrzeby posiadania innego, niekoniecznie lepszego dźwięku. Słowem chciałbym się upewnić, czy byłby to choć mały kroczek do przodu, czy tylko w bok.

Golden Atlantic brzmi bowiem po prostu tak jak trzeba. Naturalnie, nawet organicznie, a przy tym nie jest zbyt ciepły, podbarwiony. Gra czysto, transparentnie, dynamicznie, prezentuje ogromną ilość informacji. Jak mało który DAC buduje klimat nagrań przekazując emocje w wyjątkowo ekspresyjny, ale nieprzesadzony sposób. Otacza dużą ilością powietrza spore, namacalne, precyzyjnie zlokalizowane na bardzo dużej scenie źródła pozorne. Dźwięk jest otwarty, lekki, ale i pełny, bogaty i pomimo tej wysokiej ekspresyjności, delikatny w jak najlepszym tego słowa znaczeniu. Tak naprawdę nie mają tu znaczenia bas, średnica, góra pasma – liczy się pełna, pokazywana w wyjątkowo przekonujący sposób muzyka.

Golden Atlantic gra tak, jak lubię, bo jego prezentacja na tyle przypomina muzykę graną na żywo, że łatwo się zapomnieć i dać się porwać emocjom, po prostu odpłynąć gdziekolwiek muzycy chcą nas zabrać. Podtrzymuję swoją opinię, że do plików DSD nie ma lepszej opcji niż przetworniki LampizatOra, a Golden Atlantic lokuje się w tej ofercie obok modelu BIG 7 o – powiedzmy – pół kroku za Golden Gatem. Granie z plików PCM to już właściwie ten sam poziom, choć w tym zakresie konkurentów na rynku znajdzie się większa ilość.

Powrót do BIG7 będzie o tyle bolesny, że przyzwyczaiłem się do automatycznego przełączania się ścieżek sygnału dla PCM i DSD, dzięki którym można zupełnie się nie przejmować tym, jakiego rodzaju pliki wrzuca się na playlistę. Fantastyczny DAC za całkiem sporą kwotę, ale moim zdaniem klasą brzmienia wcale nie odstaje tak bardzo od topowego i dwa razy droższego Golden Gate'a. Kolejny wybitny polski produkt. Brawo!

Z jednej strony Golden Atlantic, jak sama nazwa sugeruje, jest podobny do Golden Gate'a, z drugiej jednakże jest znacząco mniejszy za sprawą głębokości wynoszącej 330 mm (vs 500 w przypadku mojego DAC-a i GG). Szerokość urządzenia pozostaje ta sama, jako że płyta frontowa jest elementem wspólnym tych wszystkich przetworników tej firmy. To aluminiowa płyta, w wersji Golden nieco grubsza (12 mm) niż w wersji standardowej i „plus” (tam 7 mm) dostępna w kolorze srebrnym lub czarnym.

Po lewej stronie umieszczono niewielki wyświetlacz, który włącza się jedynie, gdy wykonywana jest jakaś operacja, by pokazać wybrane wejście, jak również aktualny poziom głośności; po kilku sekundach się wyłącza. Pośrodku, wkomponowane w nazwę firmy, znajduje się charakterystyczne, podświetlone „O” będące przełącznikiem trybu standby, obok jest pokrętło głośności. O wyjątkowej urodzie tego urządzenia stanowi wykonana z drapanej i malowanej lakierem miedzi – nie ma więc zagrożenia, że metal zmieni kolor – pokrywa obejmująca górną i boczne powierzchnie obudowy i osadzone w niej lampy.

W przypadku podstawowego modelu Atlantic umieszczane tam są jedynie dwie rosyjskie, bezpośrednio żarzone pentody 4P1L (w wersji zbalansowanej cztery), natomiast w wersjach: Plus i Golden dochodzi lampowy prostownik. W testowanej wersji to warta 300 euro jubileuszowa wersja lampy 5U4G marki KR Audio z logiem LampizatOra. Co ważne, militarne, radzieckie pentody 4P1L pracują w trybie SET.

Spód urządzenia stanowiący całość z tylnym panelem to gięta płyta stalowa malowana na czarno. W tej wersji gniazda RCA umieszczone na tylnej ściance pochodzą z firmy WBT. Do testu trafiła droższa wersja Golden Atlantic SE (bo dostępna jest również wersja zbalansowana), wyposażona w regulację głośności opartą na drabince rezystorowej oraz jedno wejście analogowe (RCA).

Standardowo urządzenie to jest wyposażane w dwa wejścia cyfrowe – USB oraz koaksjalny S/PDIF, natomiast trzecie wybiera klient do dyspozycji mając kolejnego RCA, Toslink, AES/EBU bądź BNC. Testowaną wersję wyposażono w cztery wejścia cyfrowe, co wskazuje, iż taka możliwość również istnieje – to jedna z ogromnych zalet LampizatOra, można z nimi ustalić niemal wszystko (w ramach zdrowego rozsądku oczywiście) przy zamawianiu urządzenia, by to jak najlepiej zaspokajało potrzeby użytkownika. Zestaw gniazd GA uzupełnia gniazdo IEC zintegrowane w filtrem sieciowym.

Podobnie jak Golden Gate czy BIG7, także i Golden Atlantic to właściwie dwa przetworniki D/A w jednym. Z założenia podstawowym wejściem jest USB oparte na kości Amanero. Z niego sygnał PCM trafia do układu R2R zdolnego obsłużyć sygnał do rozdzielczości 24 bitów i 384 kHz. Sygnał DSD przesyłany jest natomiast do osobnego modułu – producent mówi o nim „silnika” – standardowo obsługującego DSD64, 128 i 256, a za dopłatą również DSD512. Nie ma tu żadnych kości DAC, żadnej konwersji, a jedynie filtry dolnoprzepustowe.

W GA SE wyeliminowano właściwie jedyną „wadę” BIG7, czyli konieczność przełączania (za pomocą pilota) DAC-a w zależności od tego, czy otrzymuje on sygnał PCM czy DSD. Tu odbywa się to nie dość, że automatycznie, to na dodatek całkowicie niezauważalnie. Golden Atlantic w standardzie wyposażony jest również w dwa „super-zegary”, które w tańszych wersjach, są dodatkowo płatną opcją.

W sekcji zasilania pracuje pokaźne trafo toroidalne z kilkoma uzwojeniami wtórnymi oraz dławik, a także kondensatory Mundorf M-Lytic. Na wyjściu producent stosuje albo własne kondensatory miedziane (produkowane dla LampizatOra wg ich specyfikacji), albo Mundorfy Silver/Gold (jak w testowanym egzemplarzu). Do testowanego przetwornika dołączony był znany wielu osobom mały pilot zdalnego sterowania firmy Apple. To na pewno bardziej eleganckie rozwiązanie niż uniwersalne jednostki dołączane do wcześniejszych modeli LampizatOra i zapewne tańsze niż opracowanie własnego.


Dane techniczne (wg producenta)

Wymiary (S x W x G): 430 x 130 (plus lampy 100 mm) x 330 (plus 100 mm dla kabli)
Waga: 11 kg

Typ przetwornika:
- PCM - R2R do 26 bitów, 192 kHz przez SPDIF | do 384 kHz przez USB
- DSD przez USB, auto-sensing, auto switching, 64x (SACD), 128x, 256x

Napięcie wyjściowe: 3 V pp
Opcjonalne wejścia: BNC, drugie RCA, AES/EBU, Toslink
Opcjonalne kolory: srebrny lub czarny front
Lampy: 2 x 4P1L, 1 x 5U4G
Kondensatory wyjściowe: Lampizator, PureCopper, izolowane PP 
Gwarancja: 5 lat

  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl

System odniesienia

- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta
- Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa
- Końcówka mocy Modwright KWA100SE
- Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100
- Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11
- Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM)
- Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC
- Kolumny: Bastanis Matterhorn
- Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr
- Słuchawki: Audeze LCD3
- Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako
- Przewód głośnikowy -
LessLoss Anchorwave
- Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence
- Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
- Stolik: Rogoż Audio 4SB2N
- Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot