pl | en

Przedwzmacniacz gramofonowy

Audia Flight
FL Phono

Producent: AUDIA SNC
Cena (w czasie testu): 19 740 zł

Kontakt: Via delle Azalee 13/E
00053 Civitavecchia - Rm - Italy

info@audia.it

audia.it

MADE IN ITALY

Do testu dostarczyła firma: PREMIUM SOUND


ednym z produktów, które najbardziej zapadły mi w pamięci pośród testowanych w ubiegłym roku (zwłaszcza biorąc pod uwagę te, które ewentualnie leżą w moim finansowym zasięgu) była końcówka mocy FLS-4 włoskiej firmy Audia Flight. Trafiła do mnie jakiś czas przed Audio Video Show 2015, zachwyciła mnie swoim brzmieniem, dostała za to nagrodę „High Fidelity” i trafiła na szczyt mojej listy przyszłych apgrejdów systemu. Jasne, że równie mocno chciałbym mieć Kondo, Audio Tekne, czy Tenory, ale ponieważ nie zanosi się, żebym miał w najbliższym czasie zostać milionerem, więc muszę na to patrzyć bardziej realistycznie.

Podchodząc do tego w ten sposób FLS-4 będzie (prędzej czy później) częścią mojego systemu i pozostanie w nim pewnie na wiele lat (podobnie jak wzmacniacz ModWright). W najbliższym czasie włoski producent zaprezentuje w końcu przedwzmacniacz, który będzie naturalnym partnerem tej końcówki. Nie ukrywam, że i jego chcę posłuchać, najlepiej w komplecie z FLS-4 i kto wie, może zamiast amerykańskiej amplifikacji będę miał włoską (czekając cierpliwie na polski produkt, który rzuci mnie na kolana).

Co prawda FLS-4 to do tej pory jedyny produkt tej marki, z jakim zapoznałem się bliżej u siebie, ale zrobił na mnie tak duże wrażenie, że zapowiedziałem, iż w ciemno biorę każdy ich kolejne urządzenie do posłuchania (o ile jego wniesienie do mnie jest wykonalne, co w przypadku topowych urządzeń z serii Strumento raczej odpada). Na razie, w ramach uprzyjemnienia oczekiwania na nowe pre, dystrybutor zaproponował mi odsłuch przedwzmacniacza gramofonowego Audii Flight. Jako miłośnik czarnych płyt nie mogłem oczywiście odmówić.

AUDIA FLIGHT FL PHONO

Audia Flight FL Phono to urządzenie dzielone, z zasilaczem umieszczony w osobnej obudowie. Wielu producentów, zwykle raczej tych z wyższej półki, decyduje się na taki krok, by zminimalizować wpływ zasilacza na bardzo przecież delikatny sygnał z wkładki gramofonowej, który musi być wzmocniony w przedwzmacniaczu. Włosi zdecydowali się na krok, który widziałem już u innej marki ze słonecznej Italii, Pathosa. Mianowicie obie obudowy wyglądają jakby ktoś po prostu przeciął jedną większą na dwie części. Zasilacz jest co prawda zdecydowanie mniejszy, ale jakość wykonania obudowy jest identyczna z główną, więc nie trzeba go chować za stolikiem ze sprzętem. Jeśli więc postawimy je obok siebie będą doskonale do siebie pasować.

Urządzenie jest oferowane w dwóch wersjach kolorystycznych – czarnej i srebrnej. Mowa o kolorze grubego, aluminiowego frontu, jako że reszta obudowy w obu przypadkach jest czarna. W lewym górnym rogu umieszczono charakterystyczne, podświetlane na niebiesko logo marki, w prawym elegancko wygrawerowano nazwę firmy. W dolnej części frontu znajdziemy pięć przycisków. Główny wyłącznik urządzenia znajduje się z tyłu, ale na froncie mamy drugi, którym operujemy na co dzień.

Przedwzmacniacz jest wyposażony w dwa wejścia, z tym że z założenia aktywne jest to o numerze 1, natomiast drugi przycisk (IN2) włącza/wyłącza wejście numer 2. Kolejny daje możliwość zwiększenia wzmocnienia (gainu) o 10 dB, dalej mamy przycisk „mono” i w końcu IEC, czyli filtr subsoniczny.

Warto zauważyć, że FL Phono można zamówić w różnych konfiguracjach. Testowany egzemplarz współpracował zarówno z wkładkami MM jak i MC, ale równie dobrze można go zamówić z dwoma wejściami MM lub dwoma MC. Obok dwóch par gniazd wejściowych RCA znajduje się przykręcana dwoma śrubkami (z dużymi łebkami, więc odkręca się je palcami – nie jest potrzebny śrubokręt) klapka. Pod nią znajduje się szereg gniazd, a w pudełku znajdujemy pasujący do nich zestaw zworek. Korzystając ze stosownych tabelek zamieszczonych w instrukcji dla wkładek MM lub MC wtykamy odpowiednią ilość zworek we właściwe gniazda, by uzyskać pożądaną dla używanej wkładki impedancję wejściową oraz pojemność (dla MM). Wzmocnienie dla wkładek MM wynosi 44 dB natomiast dla MC to 64 dB, z tym że jak już wspominałem, istnieje możliwość dodania jeszcze 10 dB, więc de facto w razie potrzeby maksymalne wartości to, odpowiednio, 54 i 74 dB. Na dobrą sprawę daje to możliwość współpracy z chyba każdą wkładką dostępną na rynku.

Nie posiadam żadnej wkładki z ruchomym magnesem więc całość testu odbywała się z moim fantastycznym Air Tightem PC-3 (MC) zamontowanym w ramieniu Schroeder CB w gramofonie J. Sikora Basic. Brzmienie porównywałem z używanym przeze mnie od dłuższego czasu GrandiNote Celio mk IV (recenzja w jęz. ang. TUTAJ).

AUDIA FLIGHT w „High Fidelity”
  • NAGRODA ROKU 2016: Best Sound 2016 | Audia Flight FLS-4 – wzmacniacz mocy
  • TEST: Audia Flight FLS-4 – wzmacniacz mocy
  • NAGRODA ROKU 2015: Audia Flight FL THREE S - wzmacniacz zintegrowany
  • TEST: Audia Flight FL THREE S - wzmacniacz zintegrowany
  • TEST: Audia Flight 100 - wzmacniacz mocy

  • Płyty użyte w odsłuchu (wybór)

    • Możdżer Danielsson Fresco, The Time, Outside Music OM LP 002, LP
    • Cannonball Adderly, Somethin' else, Blue Note/Classic Records BST 1595-45, LP
    • Isaac Albéniz, Suite española, Op. 47, King Japan KIJC 9144, 180 g LP
    • Kate Bush, The sensual world, Audio Fidelity AFZLP 082, 180 g LP
    • Keith Jarrett, The Köln Concert, ECM 1064/65 ST, LP
    • Lou Donaldson, LD+3, Blue Note MMBST-84012, LP
    • Miles Davis, Kind of blue, Columbia CS 8163, LP
    • Muddy Waters & The Rolling Stones, Live At The Checkerboard Lounge. Chicago 1981, Eagle Rock Entertainment B0085KGHI6, LP
    • Patricia Barber, Companion, Premonition/Mobile Fidelity MFSL 2-45003, 180 g LP
    • Pink Floyd, The Endless River, Parlophone Records 825646215478, 180 g LP
    • Rodrigo y Gabriela, 11:11, EMI Music Poland, LP
    • The Ben Webster Quintet, Soulville, Verve Records M GV-8274, LP
    • Vivaldi, Le Quatro Stagioni, Divox/Cisco CLP7057, LP
    • Georges Bizet, Carmen, RCA Red Seal SPA 25 064-R/1-3, LP
    • Mozart, Cosi Fan Tutte, dyr. Teodor Currentzis, MusicAeterna Orchestra, Sony Classical B00O1AZGD6, LP.
    • Led Zeppelin, Led Zeppelin II, Atlantic 8122796438, LP
    • Tsuyoshi Yamamoto Trio, Midnight sugar, Three Blind Mice/CISCO TBM-23-45, LP
    • Dire Straits, Love over gold, VERTIGO 25PP-60, LP
    • Chopin Recital, wyk. Maurizio Pollini, Toshiba EMI EAC-55137, LP

    Japońskie wersje płyt dostępne na

    Napisałem, że porównywałem FL Phono przede wszystkim do świetnego GrandiNote Celio mkIV i jest to prawdą w takim sensie, że to między tymi dwoma urządzeniami się przełączałem w trakcie testu. Acz powinienem zaznaczyć, że w tym czasie byłem również pod wpływem... nie, nie jakichkolwiek środków odurzających, o których właśnie pomyśleliście (ale podoba mi się Wasz tok myślenia... :-)). Pod wpływem jeszcze jednego przedwzmacniacza gramofonowego z absolutnie najwyższej półki, którego brzemieniem rozkoszowałem się od kilkunastu dni – genialnego Phono 1 firmy Tenor Audio.

    Ten „Kanadyjczyk” oferuje brzmienie, którego nie da się ot tak po prostu wyrzucić z pamięci, więc siłą rzeczy człowiek porównuje do niego wszystko, co słyszy z jakiegokolwiek innego urządzenia (tzn. źródła). O walorach tego urządzenia napiszę w osobnym tekście, tu wspomnę jedynie, że tak genialnego basu nie słyszałem u siebie jeszcze chyba z żadnego źródła analogowego czy cyfrowego. Nie ma mowy o żadnej dominacji basu, ale jego prezentacja jest po prostu obłędnie dobra, dosłownie zapiera dech w piersiach, a na jego basie budowany jest fenomenalny przekaz.

    Wspominam o tym dlatego, żeby było jasne, czemu opis Audii Flight zacznę od stwierdzenia, że jej dźwięk wydawał mi się od początku dość lekki, niemal zwiewny. Tak jakby ktoś przesunął balans tonalny nieco w górę. Dokładnie to samo napisałbym w tym miejscu o każdym innym przedwzmacniaczu gramofonowym, jaki znam. Dlatego trochę czasu zabrała mi akomodacja percepcji do tego, co faktycznie oferuje włoskie urządzenie. Musiałem przesłuchać kilka krążków, potem powtórzyć to na (również włoskim) GrandiNote, by docenić, jak wiele konstruktorom udało się „wycisnąć” z urządzenia circa 25 razy (!) tańszego niż Tenor.

    Na początek właściwych odsłuchów dobrałem też repertuar tak, żeby skupić uwagę na innych elementach. Zacząłem od „chodzącej” za mną od pierwszego odsłuchu płyty Przemysława Rudzia Music for Stargazing. Wspominałem już o niej w kilku recenzjach – to muzyka elektroniczna pierwotnie przewidziana jako ilustracja wirtualnego atlasu nieba. Koncept płyty opiera się na stworzeniu pięknego klimatu, zabrania słuchacza na łono przyrody (szereg tzw. odgłosów przyrody uzupełnia bowiem elektroniczne dźwięki) i zabraniu go w wirtualną podróż po rozgwieżdżonym niebie. Audia Flight wywiązuje się z zadania stworzenia takiego właśnie wciągającego klimatu doskonale. Buduje dużą przestrzeń, rozlokowuje w niej poszczególne dźwięki, łączy je płynnie w całość, której nie sposób się oprzeć. Nie trzeba być wcale miłośnikiem astronomii czy science-fiction, by dać się porwać w piękną podróż i zapomnieć o całym świecie.

    Kolejnym krążkiem był 11:11 duetu Rodrigo y Gabriela – dwójki meksykańskich heavymetalowców, którzy przesiedli się na gitary akustyczne, ale sądząc po ich nagraniach nie zawsze o tym pamiętają. Ze swych instrumentów wydobywają niezwykle dynamiczny, energetyzujący, momentami wręcz agresywny dźwięk czarując umiejętnościami technicznymi, idealnym zgraniem i płynnością gry. AudiaFlight zagrała ten album nieco inaczej niż GrandiNote. Celio nieco bardziej skupiał się na wiernym oddaniu fazy ataku, jej szybkości i mocy, podczas gdy FL Phono kładł większy nacisk na podtrzymanie i wybrzmienia.

    Nie mówię tu o żadnych kolosalnych różnicach, ale wystarczających, by je wychwycić przy bezpośrednich (na ile to możliwe w przypadku przedwzmacniaczy gramofonowych) porównaniach. Ujmując rzecz inaczej – mój przedwzmacniacz nie pozwalał zapomnieć o heavymetalowej przeszłości Rodrigo i Gabriela, podczas gdy Audia Flight bardziej akcentowała fakt, że to jednak granie na gitarach akustycznych. Dźwięk tych instrumentów był fantastycznie dynamiczny, dźwięczny, pełny i naturalny. Wysoka rozdzielczość i dobre różnicowanie pozwalały swobodnie śledzić popisy obojga muzyków, ich sprawność techniczną, ale też i to, jak doskonale czują graną muzykę, jak wiele emocji w niej potrafią zawrzeć.

    Po wstępnej akomodacji słuchu sięgnąłem po fantastyczną płytę Michela Godarda Live in Noirlac wydaną przez Sommelier Du Son Dirka Sommera i Birgit Hammer-Sommer. Muzyka to jedna, cudowna strona tego wydawnictwa, a klasa nagrania i wydania to druga, równie ważna. Zostało ono zrealizowane w starym opactwie we Francji, a Dirk doskonale uchwycił na taśmie nie tylko wyjątkową, magnetyczną muzykę, ale i akustykę tego niezwykłego miejsca. Z Audią Flight poczułem się, jakby przeniósł się właśnie tam, do Francji, usiadł sobie cichutko w pewnej odległości od muzyków i z zapartym tchem śledził ich wyczyny.

    Wrażenie obecności dużych, posiadających masę instrumentów wzmacniane pięknie oddaną akustyką tego miejsca było bowiem niezwykłe. Ogromna ilość powietrza, otwartość tego dźwięku, jego dźwięczność plus naturalność barwy każdego instrumentu, wszystko to składało się na wyjątkową, elektryzującą całość, od której nie dało się po prostu oderwać. Znowu porównując tę prezentację z GrandiNote powiedziałbym, że tu nieco więcej było właśnie akustyki tego miejsca, a z moim przedwzmacniaczem akcent przesuwał się (w niewielkim stopniu, ale jednak) w stronę samych instrumentów. Dlatego Audia Flight raczej zabrała mnie tam na koncert pozwalając garściami czerpać nie tylko z samej muzyki, ale i wszystkiego wokół niej, podczas gdy Celio raczej przeniósł muzyków do mnie, do mojego pokoju. Oczywiście trochę przejaskrawiam różnicę, żeby lepiej oddać moje wrażenia, ale takie właśnie one były – z testowanym przedwzmacniaczem byłem bardziej „tam”, z moim wszystko działo się bardziej „tu”.

    Słysząc jak FL Phono czaruje barwą, otwartością i naturalnością musiałem sięgnąć po trochę nieco starszych i sporo starszych nagrań. Ot choćby po płyty tria Tsuyoshi Yamamoto wydane oryginalnie przez legendarną wytwórnię Three Blind Mice, a wznowione jakiś czas temu przez Cisco.

    To znakomite realizacje, acz styl grania samego Tsuyoshi z mocnymi uderzeniami klawiszy, na wielu urządzeniach wypada zbyt dosadnie. Audia Flight poradziła sobie z tym wyzwaniem bezbłędnie pokazując klawisze w wyrazisty, dźwięczny, ale nieprzesadny sposób. Masa fortepianu jako całości, podobnie zresztą jak kontrabasu (nic chyba nie będzie już takie same po Tenorze) mogłaby być odrobinę większa, mogłoby być w ich dźwięku nieco więcej pudeł, ale dźwięczność, czystość i płynność tego grania były znakomite.

    Podobnie odebrałem nigdy nienudzące mi się Kind of blue Milesa Davisa. Barwa jego trąbki, owa piękna naturalna matowość, bogactwo detali – wszystko świetnie oddane przez testowany przedwzmacniacz współtworzyło ten niepowtarzalny klimat kultowego albumu mistrza. Wyjątkowych wrażeń dostarczyło mi również nieco młodsze koncertowe nagranie Tria Raya Browna, The Red Hot zrealizowane w nowojorskim klubie Blue Note. Z Audią Flight znowu miałem wrażenie, że ze swojego pokoju zostałem przetransportowany tam, do Big Apple i posadzony przy stoliku na wprost sceny w legendarnym klubie. Nigdy tam co prawda nie byłem, ale tokijski odpowiednik dał mi, jak sądzę, pewien wzgląd w unikalny klimat klubów Blue Note.

    Intensywność grania zarówno mistrza na kontrabasie, jak i Gene Harrisa na klawiszach, czy Mickeya Rokera na bębnach była niezwykła i to na niej oparte w dużym stopniu było wrażenie uczestnictwa w koncercie. Audia Flight, podobnie zresztą jak poprzednie płyty, zagrała i ten koncert w wyjątkowo płynny, spójny, muzykalny sposób, taki który skłania do wygodnego umoszczenia się na fotelu/kanapie i całkowitego zrelaksowania się przy muzyce. Nieco mniej tu było akustyki pomieszczenia (niż na płycie Godarda), ale tak to nagranie zrealizowano. Klimat budowały za to żywiołowe, realistycznie oddane reakcje publiczności.

    FL Phono na pewno nie należy do urządzeń bezwzględnie obnażających słabości odtwarzanych realizacji. Przekaz jest rozdzielczy, dobrze różnicowany, niesie dużą ilość informacji, ale składa to w całość, której niemal zawsze dobrze się słucha. Piszę ‘niemal’, bo w towarzystwie panów z Yayumy, którzy przywieźli mi swój procesor, posłuchaliśmy np. kawałka z płyty U2 i niestety, jak zwykle, słuchać się tego specjalnie nie dało (ani bez ich procesora, ani z nim).

    Audia Flight jest w stanie skupić uwagę słuchacza na walorach muzycznych nagrania, co pokazały też przecież nie jakoś wybitnie zrealizowane krążki Genesis, czy Marillion, nie tyle ukrywając, ile raczej przesuwając nieco do tyłu, za muzykę, że tak powiem, słabości techniczne nagrań. Tyle że by to się udało pewien minimalny poziom nagrania jest niezbędny, a krążek U2 owego minimum nie spełniał. Za to we wspomnianych niezłych realizacjach rockowych, włoski przedwzmacniacz gramofonowy mógł pokazać swoje nieco inne oblicze. O ile energetycznością grania popisywał się już wcześniej, o tyle teraz doszło do tego pewne, równe prowadzenie rytmu, zwarty, szybki, dobrze różnicowany bas i gęsta, kolorowa średnica, dzięki której np. elektryczne gitary wypadały odpowiednio soczyście, mocno, ale jednocześnie, o ile nagrania pozwalały, czysto.

    Ponieważ testowany przedwzmacniacz gramofonowy to drugie urządzenie Audii Flight, z jakim się stykam, mogę więc zaryzykować stwierdzenie, że twórcy tej marki przykładają do średnicy i prezentacji wokali niemal równie wielką rolę, jak ich odpowiednicy z innej włoskiej firmy, Norma Audio. Są pewne różnice oczywiście – w przypadku Normy Audio nieco większy nacisk położony jest na ekspresyjność, Audia Flight natomiast wydaje się bardziej stawiać na nasycenie, barwę i ciut bardziej relaksacyjny charakter całej prezentacji. Nie znaczy to wcale, że Etta James zagrana na FL Phono przestanie nagle wkładać całe serce i duszę w śpiewanie czy że w głosie Janis Joplin będzie mniej ognia. Obie prezentacje są fantastyczne, tyle że ta pierwsza (Normy Audio) epatuje wręcz energią, a ta druga spokojem, kulturą przekazu.

    Wspominany już wielokrotnie GrandiNote Celio mkIV znajduje się na tej skali gdzieś pośrodku. Faktem jest natomiast, że to tylko nieco inne interpretacje, każda znakomita, każda nieco inna. Nie są to zasadnicze różnice, a raczej takie, jakie można wyłapać idąc na koncerty tego samego wykonawcy dwa dni z rzędu. Nawet przy tym samym programie będą różne, bo forma i nastrój wykonawców będę się trochę różnić, bo inna będzie interakcja z publicznością, itd. Nie zmieni to faktu, iż każde z tych wydarzeń będzie wyjątkowe. Audia Flight zafunduje użytkownikowi wieczór, w którego czasie wykonawcy będą w dobrej formie, zrelaksowani, wypoczęci, w dobrym humorze będą siebie samych i publiczność dobrze bawić.

    W teście nie mogło zabraknąć dużej klasyki. Wspominałem już, że FL Phono dysponuje wysoką rozdzielczością, dobrym różnicowaniem i potrafi przekazać ogrom informacji odczytanych z rowka płyty przez igłę wkładki. Wszystko to już sugeruje, że złożona, gęsta muzyka symfoniczna czy operowa będą brzmiały co najmniej bardzo dobrze. Przesłuchałem więc podobny zestaw płyt jak w swoim czasie z FLS-4. Symfonie Mozarta i Beethovena zachwycały tempem i swobodą oraz ogromną ilością tych malutkich, pobocznych tematów, które się w nich przewijają sprawiając, że są one tak ciekawe, nawet gdy słucha się ich po raz n-ty.

    Pamiętam, że końcówka mocy Audii Flight opierała swój wciągający charakter na intensywności, energetyczności i rozmachu grania. Przedwzmacniacz gramofonowy osiąga podobny efekt, tzn. także słuchałem tej muzyki niemal z zapartym tchem, ale przede wszystkim za sprawa uporządkowania, nasycenia i naturalności prezentacji. Może nie miało to aż takiego rozmachu, nie było aż takiej potęgi brzmienia, ale dzięki temu moja uwaga skupiała się bardziej na tym mnóstwie drobnych elementów, smaczków i to one sprawiały, że nie była to prezentacja niższej klasy, a raczej inna.

    Podsumowanie

    To moje drugie spotkanie z produktami Audii Flight i ponownie bardzo udane. Włoski przedwzmacniacz gramofonowy oferuje dojrzałe, rozdzielcze, detaliczne granie. Fantastycznie potrafi odtworzyć akustykę nagrań zrealizowanych na żywo, dzięki czemu słuchacz jest teleportowany w czasie i przestrzeni wprost w miejsce, gdzie odbywał się koncert. Mocną stroną tej prezentacji jest jej przestrzenność – duża, głęboka scena ze sporymi, namacalnymi źródłami pozornymi robi wrażenie nawet tam, gdzie te elementy zostały sztucznie dołożone do nagrania w studio. Naturalnie, wręcz organicznie brzmią z nim dobre nagrania akustyczne, ale i z rockiem, byle przyzwoicie nagranym radzi sobie dobrze.

    FL Phono nie obnaża co prawda bezwzględnie słabości odtwarzanych nagrań, skupiając uwagę słuchacza na aspektach muzycznych i emocjonalnych, ale też i nie potrafi z bardzo słabych realizacji robić dobrych. Jego ingerencja w brzmienie (a wszystkie urządzenia audio to robią) polega bowiem na wydobyciu z płyt najlepszych elementów, a nie na ich tworzeniu. Nie oznacza to bynajmniej uśredniania płyt, Audia Flight nie sprawia, że wszystkie brzmią tak samo. Różnicowanie stoi na wysokim poziomie a odsłuch nawet doskonale znanych krążków jest ciekawy, wciągający i daje mnóstwo radości z obcowania z muzyką. Jeśli szukacie Państwo przedwzmacniacza w zakresie do nawet 30 tys. złotych to FL Phono powinno, moim zdaniem, znaleźć się na krótkiej liście pozycji, których odsłuch jest po prostu konieczny.

    Audia Flight FL Phono to dzielony przedwzmacniacz gramofonowy, który w zależności od konfiguracji może pracować z wkładkami MC lub MM, bądź zarówno MC jak i MM. Wyposażono go bowiem w dwa wejścia liniowe (RCA), umożliwiające podłączenie jednoczesne dwóch wkładek gramofonowych. Na etapie zamawiania urządzenia należy zdefiniować swoje potrzeby – rozwiązanie z obsługą obu rodzajów wkładek jest najbardziej uniwersalne, ale osoby, które mają jasno zdefiniowane preferencje mogą woleć dwa wejścia MM lub MC. Klient nasz pan, zdaje się mówić włoska firma, oddając mu pełną władzę nad konfiguracją urządzenia.

    Podobnie zresztą ma się rzecz z wartościami impedancji wejściowej (dla wkładek MC) i pojemności wejściowej (dla MM). Producent oferuje odpowiednio 8 i 12 wartości, które można wybrać za pomocą zworek wtykanych w odpowiednie gniazda zlokalizowane pod przykręcaną śrubkami klapką na tylnej ściance urządzenia. Może się zdarzyć, że żadna z proponowanych wartości nie odpowiada tej, której wymaga konkretna wkładka – można więc zamówić (odpowiednio) rezystor bądź kondensator, które umożliwią idealne dopasowanie wejścia phono do konkretnej wkładki.

    Urządzenie podzielono na dwie obudowy, z wydzielonym do osobnej zasilaczem. Całość potraktowano jako jedno urządzenie o tyle, że obudowę zasilacza wykonano w tym samym, wysokim standardzie co tą, głównego urządzenia, a wzór frontu sprawia, że wygląda on jakby był po prostu odciętym fragmentem przedniej ścianki samego phono. Gruba, aluminiowa ścianka frontowa oferowana jest w dwóch wersjach kolorystycznych, czarnej i srebrnej. W prawym górnym rogu umieszczono charakterystyczne, dyskretnie podświetlone na niebiesko logo producenta, a w lewym elegancko wygrawerowaną nazwę. Górna część jest nieco cofnięta w stosunku do dolne, w której umieszczono pięć przycisków. Mamy tu włącznik, selektor wejść (a dokładniej włącznik/wyłącznik wejścia nr 2), opcjonalne zwiększenie wzmocnienia (gainu) o 10 dB, przycisk „mono” i włącznik filtru subsonicznego.

    Tył przedwzmacniacza to trzy pary gniazd RCA (dwa wejścia i wyjście), zacisk uziemienia, wyjście XLR, zamontowany na stałe przewód zasilający zakończony wielopinową, przypominającą złącze euro wtyczką oraz ukryty pod mocowaną dwoma śrubkami klapką zestaw gniazd, w których montuje się zworki pozwalające wybrać impedancję i pojemność dla każdego z wejść. Na tylnej ściance zasilacza znajduje się stosowne gniazdo, do którego wpinamy wtyczkę kabla zasilającego przedwzmacniacza, zintegrowane z włącznikiem głównym gniazdo IEC oraz port firmowej magistrali AU-Link z hebelkowym przełącznikiem trybu pracy (master/slave).

    Producent dla wkładek MM i MC stosuje inne układy wzmacniające sygnał, stąd możliwa jest dowolna konfiguracja przedwzmacniacza na etapie zamówienia od producenta. W zależności od dokonanego wyboru montowane są odpowiednie (różne dla MM i MC) płytki dla każdego z wejść. Za pierwszym stopniem wzmacniającym umieszczono selektor wejść z pozłacanymi przekaźnikami, dalej pasywny filtr RIAA oparty o precyzyjne kondensatory polipropylenowe i polistyrenowe. Na tym etapie włączany jest (lub nie) również filtr subsoniczny. Drugi stopień wzmacniający, nazwany przez producenta MCF NG1 oferuje 24 dB gainu, który opcjonalnie można zwiększyć o kolejne 10 dB. W zasilaczu pracują dwa transformatory toroidalne (50 i 15 VA), z których pierwszy zasila obwody analogowe, drugi natomiast układy logiczne urządzenia.


    Dane techniczne (wg producenta)

    Wzmocnienie (Gain):
    - MC 64 dB + 10 dB (74 dB)
    - MM 44 dB + 10 dB (54 dB)
    Impedancja wejściowa MC: 7 Ω - 980 Ω w ośmiu krokach; plus możliwość zamówienia rezystora o wartości dopasowanej do konkretnej wkładki
    Pojemność wejściowa MM: 47 pF - 600 pF w dwunastu krokach; plus możliwość zamówienia kondensatora o wartości dopasowanej do konkretnej wkładki
    Pasmo przenoszenia (1 W rsm, -3 dB): 5 Hz – 120 kHz
    Całkowite zniekształcenia harmoniczne (THD): <0,05%
    Odstęp S/N: >90 dB („A” ważony)
    Zgodność z krzywą RIAA: +/- 0,1 dB
    Niezbalansowanie kanałów: <0,04 dB
    Separacja kanałów >95 dB/10 kHz
    Impedancja wyjściowa: 500 Ω
    Maksymalny pobór mocy: 65 W
    Wymiary (SxWxG): 420 x 92 x 330 mm
    Waga: 10,5 kg
    Kolor: srebrny i czarny


    Dystrybucja w Polsce

    AUDIO ANATOMY

    audioanatomy.pl

    System odniesienia

    - Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta
    - Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa
    - Końcówka mocy Modwright KWA100SE
    - Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100
    - Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11
    - Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator
    - Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM)
    - Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC
    - Kolumny: Bastanis Matterhorn
    - Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr
    - Słuchawki: Audeze LCD3
    - Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako
    - Przewód głośnikowy -
    LessLoss Anchorwave
    - Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3
    - Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence
    - Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
    - Stolik: Rogoż Audio 4SB2N
    - Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot