pl | en

WYWIAD

 

Cykl “The Editors”
MICHAEL LANG


Tytuł: “STEREO”
Stanowisko: Managing Editor (Geschäftsführender Redakteur)

Kontakt: Eifelring 28 | 53879 Euskirchen

michael.lang@nitschke-verlag.de

www.stereo.de

GERMANY


tym, jak bardzo zmienił się świat magazynów przeznaczonych dla hobbystów i fanów, świadczą liczby. W opublikowanej w 2007 roku książce EISA. Loocking Back, Moving Forward, mającej uświetnić 25-lecie tej nagrody, nakład podany przez Matthiasa Böde, ówczesnego redaktora naczelnego niemieckiego magazynu „Stereo”, wynosił 70 000 egzemplarzy. W wywiadzie, który mają państwo w rękach, obecny szef, Michael Lang mówi o 17 000 egzemplarzach (nakład kontrolowany). Nawet jeśli dodaje, że zakłada się, iż każdy egzemplarz czytany jest przez dwóch czytelników, różnica jest olbrzymia. Tak jednak wygląda świat drugiej dekady XXI wieku i jest to nakład, który sytuuje ten magazyn w górnych stanach drukowanej prasy audio.

Jak czytamy zarówno we wspomnianej książce, jak i na oficjalnej stronie www EISA, założone w 1973 roku „Stereo” jest najstarszym niemieckim magazynem hi-fi. W ciągu roku ukazuje się 12 numerów i zazwyczaj dwa wydania specjalne (Phono, Digital, Exclusive HighEnd), jak również HiFi Catalogue (Jahrbuch) ze spisem wszystkich przetestowanych i wciąż dostępnych produktów.
Dowiadujemy się również, że „Stereo” zawsze skupione było na „słuchaniu muzyki w czystej, audiofilskiej perspektywie, nawet jeśli czasem w grę wchodził dźwięk surround i kino domowe” (więcej czytaj TUTAJ). To jeden z trzech niemieckich magazynów o najwyższym nakładzie, obok „Audio” i „Stereoplay”. O sprzęcie, muzyce i prasie audiofilskiej rozmawiamy z Michaelem Langiem, redaktorem zarządzającym.

WOJCIECH PACUŁA: Powiedz proszę parę słów o sobie.
MICHAEL LANG: Mam 54 lata i urodziłem się w cudownym mieście Kolonia, gdzie mieszkam przez całe swoje życie. Nigdy nie wyjechałem z niego na dłużej niż na pięć tygodni i robię to tylko wtedy, kiedy jestem do tego zmuszony. Podobnie zresztą, jak moja żona, z która jesteśmy małżeństwem od 23 lat, co chcemy zresztą kontynuować aż posiwiejemy i się zestarzejemy. Mamy dwie cudowne córki.

Maniakiem hi-fi jestem odkąd w wieku 8 lat dostałem mój pierwszy magnetofon szpulowy, Grundig TK20. Tak więc magnetofon szpulowy był początkiem mojej kariery w świecie hi-fi… Spędzałem wówczas mnóstwo czasu na nagrywaniu muzyki z radia – najpierw za pomocą mikrofonu, a potem kabla „diodowego”, tj. 3-pinowego kabla DIN, mono (później używanego przez firmy Naim i Linn). Po prostu nie stać mnie było na kupno swoich własnych płyt.

Kolejnym krokiem był magnetofon Philips 4414, który naprawdę kochałem, ponieważ miał osobne przyciski dla każdej funkcji, a nie wielopozycyjny przełącznik, jak w większości magnetofonów z tamtych czasów i w tym przedziale cenowym. Mój Boże – to były czasy!

Jak zaczęła się twoja praca w “Stereo”?
Zawodowo z audio związałem się, kiedy skończyłem dwadzieścia lat – pracowałem wówczas w Kolonii jako sprzedawca. Byłem wtedy pod wrażeniem kolumn Rogersa i Cabasse, a potem wczesnych modeli Kappa firmy Infinity, Quadów i Pieg. W owym czasie gramofony nie miały wysokiej pozycji, ale mieliśmy sporo zabawy przy demonstracjach z udziałem Thorensa 520 z ramieniem Grado Signature (do dzisiaj mam jedno) i wkładką Grado, kiedy to porównywaliśmy je z wczesnymi odtwarzaczami Compact Disc. Analogowym Mount Everestem był dla nas wówczas gramofon Audiomeca J1 – fantastyczny produkt nawet dzisiaj.
To były czasy, kiedy ludzie nie spodziewali się usłyszeć jakiejkolwiek różnicy pomiędzy wzmacniaczami – dopóki nie porównali Arcama Alpha z Kenwoodem czy Harmanem. To doświadczenie wywracało ich życie do góry nogami…

Dotarłem jednak do miejsca, w którym jako młody mąż i ojciec musiałem zadać sobie pytanie, co chciałbym zrobić ze swoim życiem. Plany dotyczące mojego własnego sklepu zostały zepchnięte na dalszy plan, kiedy dowiedziałem się, że magazyn „Stereo” szuka kogoś, kto chciałby zarabiać pieniądze sprzedając powierzchnię reklamową w piśmie. Żeby to miało ręce i nogi potrzebowali człowieka, który znałby sprzedawców i dystrybutorów i który wiedziałby, czego oni oczekują – po to, aby zaoferować im właściwe rozwiązanie.

Nie zamierzałem robić tego dłużej niż jakieś dwa lata. Polubiłem jednak tę pracę i odnosiłem w niej sukcesy, zostałem więc w firmie na niemal 17 lat. Pięć lat temu otrzymałem możliwość zrobienia czegoś nowego i zostałem częścią redakcji magazynu – w ten sposób spełniły się moje młodzieńcze marzenia! Tak więc – jestem tu i teraz! Nie sadzę, żebym mógł robić coś związanego z hi-fi, co by mi się bardziej podobało i nic, co bym mógł bardziej lubić. Jestem zachwycony tym, że mogę być częścią tej zwariowanej rodziny :)

Co lubisz w audio, a czego nie?
Lubię spotykać tych wszystkich opętanych obsesją ludzi, szukających okruchów muzycznej prawdy. Ludzi, którzy potrafią cały wieczór rozmawiać o maleńkich detalach, które zmieniają wszystko – przynajmniej w ich mniemaniu. Uważam, że potrzebujemy tych eksploratorów, mających pojęcie o dźwięku, a nie tylko o układach i technicznych detalach lub – co gorsza – o cenach.

Nie lubię natomiast produktów kosztujących małą fortunę, a wykonanych głupio i mających kiepski dźwięk. W ostatnich latach często je krytykowałem w swoich reportażach z wystaw. Tak, wiem że część z tych rozwiązań high-tech znajdzie później zastosowanie w tańszych produktach, dostępnych dla szerszej grupy ludzi – jak dla mnie to podejście jest OK. Większość ekstremalnie drogich urządzeń do mnie jednak nie przemawia, budowane są tylko dlatego, że jest na rynku odpowiednia nisza. Uważam też, że takie podejście odstręcza od naszego hobby wielu ludzi – tych, którzy kochają muzykę, chcą tego, co najlepsze, ale widzą, że nie ma takiej możliwości, aby zaoszczędzić wystarczająco dużo pieniędzy, aby do tych najlepszych chociaż się zbliżyć.

Ilu ludzi pracuje w „Stereo”?
To 13 osób, z których sześć jest dziennikarzami, jeden jest inżynierem odpowiedzialnym za pomiary, kolejny fotografem, mamy też sekretarkę, osobę odpowiedzialną za layout i człowieka w magazynie. No i oczywiście osobę odpowiedzialną za grafiki, a także kogoś, kto zajmuje się reklamami.

Ilu ludzi czyta wasz magazyn?
Sprzedajemy średnio 17 000 egzemplarzy każdego wydania, z czego każdy czytany jest przynajmniej przez dwie osoby. Jesteśmy nakładem kontrolowanym przez IVW, wszystko jest więc jawne [niem. Informationsgemeinschaft zur Feststellung der Verbreitung von Werbeträgern, ang. Information Community for the Assessment of the Circulation of Media – przyp. red.].

Jaką macie politykę dotyczącą testów?
Chcemy dowiedzieć się, co sobą reprezentuje testowany produkt i chcemy opisać techniczne aspekty jego konstrukcji, jego budowę oraz dźwięk – w konkretnym systemie. Mamy przeznaczone do tego dwa pomieszczenia o powierzchni nieco ponad 40 m2 i 20 m2.

Test polega na porównaniu produktu do podobnego, w tym samym przedziale cenowym, a także do naszej referencji. Zanim wyrazimy swoją opinię poświęcamy na odsłuchy tyle czasu, ile trzeba. Nasz werdykt dotyczy dwóch aspektów: procentowej skali z maksimum przy 100% - to jest najwyższa, absolutna jakość. Drugi aspekt dotyczy relacji jakości i ceny w odniesieniu do dźwięku – w jego skład wchodzą również jakość wykonania, użyte materiały i w pewnym stopniu także funkcjonalność. Ocena wyrażana jest przez gwiazdki – od jednej do pięciu (od ‘słabo’ do ‘wybitnie’). Nie musimy być pierwsi, którzy przetestują jakiś produkt, ale chcemy być tymi, którzy zrobią to najlepiej :)

Czym niemiecki rynek różni się od – powiedzmy – brytyjskiego?
Myślę, że nie ma w Europie tak dużego rynku audio, a może nawet na świecie, z tak wieloma produktami. Dla niemal każdej firmy Niemcy są kluczowym rynkiem – wychodzi się z założenia, że jeśli poradzą sobie tutaj, to wszystko jest możliwe.

Ta sytuacja powoduje, że klienci mają trudny orzech do zgryzienia, podobnie zresztą, jak sprzedawcy. Większość konsumentów chce mieć szeroki wybór, a to wymaga od sklepów dużej przestrzeni i dużych pieniędzy. Trzeba też powiedzieć, że i dystrybutorzy nie mają łatwo, ponieważ mamy mnóstwo sklepów, z których duża część sprzedaje urządzenia z minimalną marżą – jeśli możesz zaoferować tylko cząstkę tego, co jest obecne na rynku, ciężko jest wszystkim zarobić godziwym pieniądze.

Mimo to wciąż w Niemczech mamy wiele sklepów hi-fi i high-end, które prowadzą klasyczną działalność i nie sprzedają urządzeń online.

Co jest dla waszego rynku unikatowe?
Powtórzę: dealerzy. W każdym mieście średniej wielkości (pomiędzy 50 000 i 100 000 mieszkańców) znajdziesz przynajmniej dwa sklepy, a to więcej – o ile mam dobre informacje – niż w którymkolwiek innym kraju. Mamy więc trudny rynek i każdy ze sprzedawców musi w nim znaleźć swoją własną niszę. No a przecież mają jeszcze „wielkich” braci w postaci Saturna i Media Marktu, którzy przechwytują wielu potencjalnych klientów.

Co jest zaletą, a co największą słabością magazynów internetowych?
Wielką zaletą jest to, że możesz pisać o wszystkim tyle ile chcesz, nie masz na to deadline’u, publikujesz, kiedy artykuł jest gotowy; nie masz też problemu z objętością i dostępnymi stronami.
Dużą słabością jest to, że większość magazynów tak właśnie postępuje – rozdmuchują każdą głupią rzecz, żeby tylko jak najdłużej utrzymać czytelnika na swojej stronie, co pomaga im zarobić więcej pieniędzy. Informacje, jakie czytelnik może tam znaleźć są często słabe i zazwyczaj ich lektura to strata czasu – każdy zaznajomiony w surfowaniu po internecie wie, ile czasu traci się szukając informacji…

A jak jest z pismami drukowanymi?
Naszą słabością jest to, że jesteśmy trochę zbyt wolni w przekazywaniu informacji i to, że w magazynie drukowanym masz narzuconą odgórnie strukturę, która wymaga uważnego planowania i dyscypliny.

Zalety druku są jednak ogromne. Mamy czas na to, aby sprawdzić każdy produkt dokładnie, dopóki nie wiemy o nim wszystkiego. Każdy pojedynczy artykuł jest sprawdzany przez korektora, możemy poświęcić się z pasją każdej okładce, każdemu artykułowi.
Każdy produkt przez nas testowany jest też przez nas mierzony w naszym własnym labie. W poszukiwaniu perfekcji często poświęcamy cały dzień na to, aby nasza okładka była jak najlepsza. No i jest też oczywista różnica w obcowaniu z papierem i ekranem.

Jak sądzisz, pliki wysokiej rozdzielczości są przyszłością high-endowego audio?
Moim zdaniem to będzie coś dla maniaków – ich udział w rynku jest niewielki. Jestem przy tym pewien, że będą na rynku równolegle z winylem, mogę się o to założyć. Ponieważ ceny pamięci wciąż spadają, a prędkość przesyłu przez sieć internetową rośnie, będą one dostępne dla każdego miłośnika muzyki.
Nie jestem natomiast pewien, czy to jest idealna sytuacja dla muzyków – przypadek Spotify i Tidala pokazuje, że jest to rozwiązanie pod wieloma względami dla klientów interesujące, jednak otwartym pytaniem pozostaje, czy taka sytuacja pozwoli muzykom utrzymać się ze swojej muzyki.

A co z winylem? Parę słów o CD?
Winyl będzie z nami tak długo, jak długo moja wyobraźnia potrafi sięgnąć. To jedyny system, z którego ludzie będą w stanie korzystać także za kilkaset lat. A to dlatego, że każdy krok od produkcji do reprodukcji jest stosunkowo prosty i zrozumiały. Jeśli więc obecne maszyny odmówią posłuszeństwa, zawsze będzie ktoś, kto będzie w stanie je naprawić lub odbudować. Format CD miał swój czas, będzie z nami jeszcze przez chwilę, może z dziesięć lat, a potem pozostanie formatem o którym wielu mówi, który jest akceptowany przez wielu, ale którego niemal nikt nie kocha. Z czasem będzie powoli znikał.

Jaka jest twoja recepta na dobrze brzmiący system audio?
Po pierwsze: nie spiesz się! Potem zacząłbym szukać kolumn, ponieważ to w ich przypadku trzeba pójść na najwięcej kompromisów: związanych z pomieszczeniem, umiejscowieniem, wyglądem i żoną. Kiedy to załatwimy, warto pójść do sprzedawcy, któremu ufamy i pozwolić mu pracować – niech przyniesie gramofon, wzmacniacz, odtwarzacz CD lub odtwarzacz plików, stolik, kable itd. – dopóty, dopóki efekt nie powali cię na kolana. A potem kup to wszystko właśnie tam, nie kręcąc nosem na ceny – pieniądze w procesie wyboru pełnią drugorzędną rolę, ostatecznie chodzi o zadowolenie na lata.

Podaj proszę 10 albumów, które czytelnicy “High Fidelity” powinni kupić.

1. JACK WHITE, Blunderbuss

To definicja współczesnej muzyki rockowej. Moc, zabawa i autor/wokalista/gitarzysta, który doskonale zna swoich muzycznych idoli.

2. STEVEN WILSON, Hand. Cannot. Erase.

Najlepszy album 2015 roku, przynajmniej do tej pory. Inteligentny zarówno w warstwie muzycznej, jak i tekstowej. Album koncepcyjny, jakiego nie słyszałem od wielu lat. To sztuka, która – jak się obawiam – jest na zawsze zgubiona.

3. THE ROLLING STONES, Sticky Fingers

Właśnie wyszła jego zremasterowana wersja. Płyta obowiązkowa dla każdego, kto lubi Stonesów. Nagrania pełne dragów i bluesa. Nie do zastąpienia i niezwykle bliska perfekcji.

4. PATTI SMITH, Horses

Płyta ma 40 lat, ale nie ma na niej cienia patyny. A artystka wciąż występuje i wciąż jest równie pełna gniewu, jak wówczas.

5. BEATLES, Abbey Road

Masz zły nastrój? To posłuchaj Here comes the sun. Jeśli to nie zadziała, sprawdź, czy na pewno jeszcze żyjesz…

6. DEEP PURPLE, Made in Japan

Znasz jakiś lepszy album live? Jeśli tak, to chętnie posłucham.

7. Di MEOLA, LUCIA, McLAUGHLIN, Friday Night in San Francisco

Tak, wiem – wielu z nas słyszało ten album zbyt wiele razy. Ale po kilku latach, kiedy go ignorowałem, każdorazowe położenie go na talerzu gramofonu jest jak powrót do domu.

8. THE WAR ON DRUGS, Lost in a dream

Idiosynkratyczny, intensywny, jedyny w swoim rodzaju. Każe słuchać muzyki na serio, zazwyczaj kilka razy – ale jest tego warty.

9. ERIC CLAPTON, Crossroads

Jeśli chcesz zrozumieć czym jest biały blues, posłuchaj tej płyty. Słuchając jej dowiesz się, co potrafią zrobić razem fantastyczni muzycy, jeśli tylko zespół jest czymś więcej niż paroma, grającymi razem gostkami.

10. RODRIGO, Concierto de Aranjuez, Academy of St. Martin-in-the-fields 

Nagranie, które powoduje, że rockman otwiera się na muzykę klasyczną. Gładkie, dynamiczne, pełne pasji granie. Zapraszam wszystkich ludzi rocka – przyjdźcie i posłuchajcie.

Na czym słuchasz muzyki?

  • Kolumny: Infinity IRS Beta z aktywną zwrotnicą, odrestaurowane i zmodyfikowane - stare, duże, o dużych wymaganiach w stosunku do wzmacniacza
  • Wzmacniacze:
    - bas: 2 x Threshold SA 11 (mono), klasa A, 150 W/8 Ω
    - średnica/wysokie tony: Audio Research Classic 120 (mono, lampy) – ulubiony wzmacniacz Arniego Nudella, który zaprojektował kolumny Beta
  • Przedwzmacniacz: Aesthetix Calypso Signature (lampy)
  • Przedwzmacniacz gramofonowy: Aesthetix Rhea Signature – lampy nawet w pierwszym stopniu amplifikacji. Nieco bardziej szumi niż koledzy solid-state, ale kolorystyka dźwięku, jego zapach i szybkość niezrównane. Zmiana wzmocnienia i impedancji z pilota zdalnego sterowania; trzy niezależne wejścia; specjalna wersja z trzema wejściami RCA i dwoma XLR; podwójne wyjście na RCA i XLR.
    Niektóre z aspektów dźwięku Aesthetix Calypso Signature: fantastyczna dynamika oraz delikatne ocieplenie dźwięku to jedno, a drugie, to niesamowite wyposażenie – zdublowane wejścia i wyjścia – idealnie współgrające z bezpośrednim połączeniem do moich wzmacniaczy Classic 120 przy pomocy kabli XLR oraz RCA, poprzez aktywną zwrotnicę kolumn.
  • Gramofon: Voyd Reference – niezależne subchassis, trzy silniki. To konstrukcja przygotowana na słuch, a nie na desce kreślarskiej.
  • Wkładka gramofonowa: Benz Micro LPS
  • Odtwarzacz CD: Linn Karik – godny zaufania, wciąż dobrze brzmiący, choć brakuje mu trochę detali i wypełnienia; w większości słucham jednak płyt LP, dlatego nie ma to dla mnie większego znaczenia
  • Przetwornik D/A: Exogal Comet – prawdziwa niespodzianka o doskonałym stosunku jakości do ceny od ludzi poprzednio zaangażowanych w produkty Wadii. Made in USA.
  • Interkonekty i kable głośnikowe: Cardas Golden Cross - stare, ale tonalnie bardzo wyważone w kierunku, który w swoim systemie preferuję
  • Kable sieciowe: NBS  - OK, to ta odleciana rzecz w moim systemie. To moment, w którym można się ze mnie naśmiewać.
  • Listwa sieciowa: Vibex. Duży system, duża listwa. Dobrze i solidnie wykonana, z wystarczającą liczbą gniazd dla całego mojego systemu.
  • Filtry: żadne, choć próbowałem wiele. Im dłużej ich słuchałem, tym szybciej chciałem się ich pozbyć.
  • Stolik: Audio Magic – kompromis pomiędzy muzyką i realnym życiem.

CHCESZ WIEDZIEĆ WIĘCEJ? SZYBCIEJ?
DOŁĄCZ DO NAS NA TWITTERZE: UNIKATOWE ZDJĘCIA, SZYBKIE INFORMACJE, POWIADOMIENIA O NOWOŚCIACH!!!