pl | en

Kolumny głośnikowe

 

Definitive Technology
MYTHOS ST-L SUPERTOWER

Producent: DEFINITIVE TECHNOLOGY
Cena (w czasie testu): 23 995 zł/para

Kontakt:
11433 Cronridge Drive
Owings Mills | MD 21117 | USA

info@definitivetech.com

www.definitivetech.com

Kraj pochodzenia: USA

Do testu dostarczyła firma: RAFKO


o już trzecie moje spotkanie z kolumnami amerykańskiej firmy Definitive Technology. Marka ta oferuje zarówno kolumny do klasycznego stereo, jak i zestawy do wielokanałowych systemów kina domowego. Wcześniejsze modele, które trafiały do mnie do testu należały do relatywnie niedrogich. Bipolarne (od takich właśnie konstrukcji ta firma zaczynała i to nadal spora część jej oferty) BP6 to najniższy model pośród podłogówek tego amerykańskiego producenta, wyposażony w dwa komplety przetworników, z których część znajduje się na przedniej ściance, a część na tylnej, zaś wszystkie głośniki tych kolumn grają w fazie – stąd w nazwie BP – Bipolarne. Przy umiarkowanej cenie, oferowały one przede wszystkim znakomitą, trójwymiarową przestrzeń oraz spójne i miłe dla ucha brzmienie.

Później miałem okazję przetestować najwyższy ówcześnie sprzedawany w Polsce model, BP 8060ST. Były to sporo większe konstrukcje, również bipolarne, z aktywnymi 10-calowymi wooferami (po jednym na kanał), umieszczonymi na bocznych ściankach. Głośniki niskotonowe napędzane były zainstalowanymi w kolumnach 300 W wzmacniaczami mocy w klasie D. Współpracowały z nimi dwie, 10-calowe membrany pasywne, umieszczone „plecami” do siebie na samym dole bocznych ścianek.
Wyższą część pasma obsługiwały trzy 4,5-calowe przetworniki średniotonowe (dwa z przodu, jeden z tyłu) oraz dwa 1-calowe, aluminiowe głośniki wysokotonowe (po jednym z przodu i z tyłu). Były to całkiem spore podłogówki, z aktywnym dołem, bipolarną średnicą i góra pasma, a mimo tego nadal w rozsądnej cenie - ok. 10 tys. zł. Oferowały naprawdę dobre brzmienie – świetną przestrzeń, mocny, zwarty bas, dobrą równowagę totalną, które pozwalały cieszyć się właściwie dowolną muzyką.

Tym razem do testu trafił nowy flagowiec tej marki z serii Mythos, oznaczony symbolem ST-L, następca poprzedniego topowego modelu ST. Seria Mythos to najwyższa linia głośników Definitive Technology, sporo droższa od bipolarnych kolumn z serii BP. Już na pierwszy rzut oka widać, że mamy do czynienia z produktem z wyższej półki. Tańsze modele mają obudowy z MDF-u obciągnięte dokoła maskownicą. Nie jest to oczywiście jedyna firma, której kolumny tak wyglądają – wystarczy wspomnieć choćby marki Vandersteen i Ear Technology. Faktem jest natomiast, że nie wszystkim takie wykończenie kolumny przypadnie do gustu (w zasadzie można to powiedzieć o dowolnym wykończeniu).

Mythosy mają zdecydowanie bardziej „rasowy” wygląd. Sylwetka jest może i podobne do BP 8060ST, ale... Ale obudowę wykonano z giętego aluminium (tego rodzaju używa się w przemyśle lotniczym), od wewnątrz wzmocniono ożebrowaniem i częściowo wytłumiono. Całość postawiono na aluminiowym cokole w kształcie litery „X”, wyposażonym w bardzo ładne, regulowane pokrętłem od góry stopki lub kolce (do wyboru). To także model z aktywnym modułem basowym. Pewną niedogodnością jest umieszczenie gniazda zasilania na spodzie cokołu. Kolumny są ciężkie – bodaj 33 kg sztuka, więc podłączenie kabla zasilającego w pojedynkę raczej nie wchodzi w grę. No, ale to się wykonuje raczej tylko raz, przy pierwszym podłączeniu, więc nie jest to aż tak istotny problem.

Zadbano by w obudowie nie było równoległych płaszczyzn by uniknąć powstawania fal stojących wewnątrz obudowy – boki są odpowiednio wyprofilowane i zbiegają się ku tylnej ściance, która jest znacznie węższa od przedniej, a nawet górny panel nie jest płaski a także lekko wypukły. Tym razem wszystkie przetworniki umieszczono na froncie – na górze, w układzie D'Appolito zamontowano dwa przetworniki średniotonowe z polimerowymi membranami i z metalowymi korektorami fazy, oraz 1-calową kopułkę z membraną aluminiowo-magnezową.
W sekcji basowej pracuje jeden aktywny, owalny głośnik (6x10 cali) z membraną z plecionki węglowo-polimerowej oraz dwie membrany bierne o takich samym wymiarach. Cała ta sekcja jest napędzana potężnym wzmacniaczem w klasie D o mocy 1200 W sterowanym 56-bitowym procesorem DSP.
Na samym dole frontu (bezpośrednio nad cokołem) znajduje się wąska listwa z nazwą firmy, oraz szereg diod – na środku umieszczono niebieską, która pokazuje kiedy kolumny (tzn. wzmacniacz) są włączone, a po obu stronach znajdują się białe diody, które włączają się na chwilę gdy, za pomocą pilota, użytkownik reguluje ilość basu, wskazując aktualne ustawienie.

Skoro już wspomniałem o pilocie – jest niewielki, pozwala włączać i wyłączać sekcję aktywną w obu kolumnach. Choć, trzeba powiedzieć, że niełatwo jest to zrobić jednym przyciśnięciem guzika – zwykle musiałem wycelować pilota w jedną kolumnę, a potem osobno w drugą. Można za jego pomocą wyciszyć dźwięk („mute” osobno dla każdego kanału), bądź regulować ilość basu albo dla każdego kanału osobno, albo dla obu naraz.
Tylny panel jest dość rozbudowany – na dole mamy dwie pary solidnych, pozłacanych gniazd głośnikowych, połączonych pozłacanymi zworkami. Można więc zastosować bi-wiring. Uwaga praktyczna – przy wykorzystaniu zworek wskazane jest użycie kabli głośnikowych z widełkami. Przy podłączaniu bananami miałem pewne problemy z uzyskaniem dobrego styku.

Powyżej znajduje się (jak wyczytałem na stronie producenta) opcjonalne wejście LFE (RCA), z którego skorzystają zapewne posiadacze amplitunerów kina domowego z odpowiednimi wyjściami. Z istotnych elementów wyżej znajdują się jeszcze dwie regulacje – jedna pozwala regulować poziom wzmocnienia (gain) – użytkownik może wybrać jeden z trzech poziomów: 0 dB, -10 dB i +10 dB. Druga, z której można także korzystać za pomocą pilota, to płynna regulacja głośności sekcji aktywnej. W moim przypadku, a więc systemu stereofonicznego, podłączenie Mythosów ograniczyło się do połączenia ich pojedynczym kablem głośnikowym z moim ModWrightem. Aktywny moduł basowy, oraz dość wysoka deklarowana skuteczność tych kolumn (93 dB) sprawiają, że nie są one przesadnie wymagające wobec wzmacniacza (tzn. nie mają dużych wymagań prądowych). Natomiast, jak się miałem wkrótce przekonać, warto zapewnić im sygnał o jak najlepszej jakości.

DEFINITIVE TECHNOLOGY w HF
  • TEST: Definitive Technology BP 8060ST – kolumny głośnikowe, czytaj TUTAJ
  • TEST: Definitive Technology StudioMonitor 55 – kolumny głośnikowe, czytaj TUTAJ
  • TEST: Definitive Technology BP 6 – kolumny głośnikowe, czytaj TUTAJ

  • Nagrania użyte w teście (wybór):

    • AC/DC, Back in black, SONY B000089RV6, CD/FLAC.
    • AC/DC, Live, EPIC E2 90553, LP.
    • Metallica, Metallica, 511831-1, 4 x LP.
    • Arne Domnerus, Antiphone blues, Proprius PRCD 7744, CD/FLAC.
    • Rodrigo y Gabriela, 11:11, EMI Music Poland 5651702, CD/FLAC.
    • Keith Jarret, The Koeln Concert, ECM 1064/65 ST, LP.
    • Tri Continental, Live, T&M 020, CD/FLAC.
    • Al di Meola, John McLaughlin, Paco de Lucia, Friday night in San Francisco, Philips 800 047-2, CD/FLAC.
    • Louis Armstrong & Duke Ellington. Louis Armstrong & Duke Ellington. The Complete Session, Deluxe Edition, Roulette Jazz 7243 5 24547 2 2 (i 3), CD/FLAC.
    • Kari Bremnes, Ly, ais B001PK3LZ0, CD/FLAC.
    • Marek Dyjak, Raz jeszcze, CD/FLAC.
    • Buddy Guy, Living proof, Silvertone Records 88697-78107-1, LP.
    • Lou Donaldson, LD+3, Blue Note MMBST-84012, LP.
    • Miles Davis, Sketches of Spain, Columbia PC8271, LP.
    • Muddy Waters & The Rolling Stones, Live At The Checkerboard Lounge. Chicago 1981, Eagle Rock Entertainment B0085KGHI6, CD/FLAC/LP.
    Japońskie wersje płyt dostępne na

    W przypadku kolumn przeznaczonych zarówno do słuchania muzyki, jak i do kina domowego, na dodatek wyposażonych w aktywny moduł basowy, jedną z obaw, jaką zapewne dzielę z wieloma miłośnikami muzyki, jest kwestia właśnie basu, a dokładniej jego dominacji nad resztą pasma. W końcu w kinie domowym niskie tony muszą „BYĆ”, by oddać wszystkie wybuchy, masować wątrobę, żeby widz nie tylko usłyszał kiedy trzy metry od niego wybucha granat, ale i to poczuł. Mimo więc, iż doświadczenie z BP 8060ST tego producenta pokazało mi, że potrafi on sobie radzić z tą kwestią, to i tym razem miałem pewne obawy.

    Ale tylko do pierwszej odpalonej płyty. Kolumny ustawiłem standardowo – ok 50 cm od tylnej ściany, delikatnie skręcone do środka, siłę basu na początku ustawiłem ciut powyżej połowy skali (gain = 0 dB), włączyłem pierwszą płytę i zapomniałem o obawach, a zająłem się muzyką. Żadnej dominacji basu, bardzo dobra integracja tej części pasma z resztą – równe, spójne granie. Bas naprawdę dobrej jakości – szybki, dobrze kontrolowany, barwny. Wyższa średnica i góra bardzo detaliczne, wyraziste, otwarte, pełne powietrza. Niższa i średnia średnica – tu znając swój system od razu byłem w stanie powiedzieć, że właśnie czegoś takiego te kolumny potrzebują. Przynajmniej z mojego punktu widzenia. Średnica jest bowiem detaliczna, transparentna, ale potrzebuje ze strony systemu nieco dociążenia, czy wypełnienia, albo ujmując rzecz bardziej obrazowo: „ciała”. Z bardzo transparentną, wysoce detaliczną elektroniką całość, moim zdaniem (bo przecież nie miałem okazji sprawdzić) może być zbyt sterylna, zbyt sucha, by muzyka, przynajmniej akustyczna, miała pełne brzmienie.

    Pierwszą płytą, która uspokoiła moje obawy, był koncert Muddy’ego Watersa z Rollling Stonesami. Potężne wzmacniacze w klasie D, zainstalowane w Mythosach, znakomicie robiły to, do czego były przeznaczone. Prowadziły bas pewną ręką zapewniając absolutną kontrolę nad dolnym zakresem, świetną definicję i różnicowanie. A z tych cech wypływała ta najważniejsza w tego typu muzyce – rytm. Nie ma bluesa bez tzw. „pace&rhythm”, czyli odpowiedniego tempa i rytmu. Pod tym względem amerykańskie kolumny spisywały się wręcz wzorcowo.
    Z czystej ciekawości, oraz wykorzystując fakt, jak było to łatwo, za pomocą pilota, zrobić, pobawiłem się również regulacją basu. Mówiąc szczerze, ku własnemu zaskoczeniu, przy takiej elektrycznej muzyce, w przypadku dobrze zrealizowanych nagrań, odpowiadało mi ustawienie basu prawie na maksa. Zwykle nie lubię kolumn z bardzo mocnym basem – to potrafi zaburzyć balans tonalny w sposób, który mi nie odpowiada. Podkreślę jeszcze raz słowo „zwykle”.

    Wyjątkiem były np. Hanseny Prince V2 – one też grały ponadprzeciętnie potężnym, schodzącym bardzo nisko basem i w ich wydaniu zupełnie mi to nie przeszkadzało – ba! powiedziałbym nawet, że była to jedna z ich wielkich zalet.
    W przypadku Mythosów, przy takim elektrycznym, rytmicznym graniu, ustawienie wysokiego poziomu basu także świetnie się sprawdzało. Przyczyna była podobna jak w przypadku Hansenów – owa potęga i niskie zejście wsparte były znakomitą kontrolą i definicją basu. Dla mnie niewiele jest gorszych rzeczy niż słabo kontrolowany i definiowany bas, który dudni, jest przeciągany, etc, etc. Jeśli jednakże głośniki basowe nie dostają ani milimetra luzu, są trzymane przez wzmacniacz za... twarz, to efekty są spektakularne. Pod, wspomnianym już, warunkiem, że nagranie jest dobrze zrealizowane.

    Dlatego też na podobne ustawienie zdecydowałem się słuchając przyzwoicie zrealizowanych płyt AC/DC. Mythosy świetnie się z nimi sprawdzały – nie dość, że trzymały doskonale rytm, że schodziły naprawdę nisko, to jeszcze potrafiły wyemitować w moją stronę ogromne pokłady energii, sprawiając, że fantastycznie się przy tej muzyce bawiłem. Dynamika jest niezwykle mocną stroną tych kolumn.
    Cechą, którą nieczęsto udaje się uzyskać z połączenia wzmacniacza z pasywnymi kolumnami, jest natychmiastowość ataku, która w tym konkretnym przypadku była absolutnie nadzwyczajna. Jakże fantastycznie wypadał np. werbel – krótkie, mocne, szybkie uderzenia brzmiały niemal jak wystrzały, a wszystko to dzięki rewelacyjnej kontroli aktywnego modułu basowego. Uderzenia stopy perkusji także były bardzo mocno zaznaczone, tzn. ten pierwszy ułamek sekundy, samo uderzenie w membranę – szybkie i mocne, a dopiero za nim szła odpowiedz i cała reszta dźwięku. Zwykle przy wolniejszych kolumnach dźwięk ten zlewa się w jedno, nie dając wyobrażenia o szybkości pracującej stopy.

    Znacznie gorzej było już np. przy jednej z ostatnich płyt Carlosa Santany, którą niestety zrealizowano „popowo” wyraźnie podbijając niskie tony. Tu przy większości ustawień (poza minimalnym) dolnego zakresu, bas po prostu dudnił i na dłuższą metę nie dało się tego słuchać. Jakoś lubię te właśnie płyty Carlosa, ale słuchać z prawdziwą przyjemnością mogę ich jedynie na kolumnach oszczędnych na dole pasma, a ST-Le do nich nie należą. Amerykańskie kolumny mają może „mityczną” nazwę, ale bardzo prawdziwie pokazują jakiej jakości wkład otrzymują. Nie poprawiają słabo zrealizowanych nagrań – „sh…t in sh…t out”, jak mawiają Amerykanie. Płyta Carlosa po dwóch kawałkach wróciła na półkę.

    Nie samym basem człowiek żyje, ale zająłem się nim na początku dlatego, że aktywny moduł niskotonowy wyróżnia te kolumny pośród większości innych konstrukcji. W wyższej części pasma amerykański producent postawił na transparentność, czystość i detaliczność brzmienia. Tą sekcję napędza wzmacniacz z naszego systemu, a nie wbudowany. Oczywiście ile osób, tyle różnych oczekiwań wobec brzmienia, więc trudno mi mówić o najlepszym zestawieniu. Patrząc na to z punktu widzenia moich preferencji elektronika dostarczająca sygnał Mythosom powinna zadbać o odpowiednie nasycenie średnicy i w pewnym stopniu góry, powinna należeć raczej do kategorii tych nieco cieplej grających. Dlatego właśnie, jak już wcześniej pisałem, mój zestaw z lampowym przedwzmacniaczem i tranzystorową, ale właśnie raczej z tych ciut cieplejszych, końcówką mocy sprawdził się znakomicie.

    Choć to dwa elementy innych testów, to muszę wspomnieć, że dźwięk najwyższej próby uzyskałem używając jako źródła dwóch znakomitych polskich produktów – lampowego DAC-a Lampizator (Level 7), który sygnał dostawał z serwera Diamond Amare Musica. Będę o nich pisał w osobnych tekstach, ale już teraz powiem, że razem tworzą fantastyczne źródło, które sprawdziło się również z ST-L-ami. Testowane kolumny same w sobie, oprócz wysokiej detaliczności i czystości brzmienia charakteryzują się także robiącym wrażenie, bardzo przestrzennym graniem. Potrafią wykreować dużą scenę i to dużą w każdym z trzech wymiarów. Zaczyna się ona na linii kolumn, jest wysoka (! - to wcale nie tak częste) i sięga daleko w głąb. Co ciekawe, na szerokości jest również imponująca, choć jak bardzo, słychać dopiero przy odpowiednio zrealizowanych nagraniach, gdy dźwięki pojawiają się daleko poza rozstawem kolumn. Łapałem się na tym wielokrotnie, iż na dobrze znanych płytach, zaskakiwały mnie dźwięki płynące nie spomiędzy kolumn (a tak raczej grają moje i większość tych, które miałem okazję testować), ale z miejsc (odpowiednio) na prawo i na lewo od nich. I nie mówię tu bynajmniej o eksperymentach Watersa, czy innych muzykach, ale o „normalnych” nagraniach.

    Zapewne elementem, który sprawiał, że owe dźwięki zwracały uwagę był fakt, że Mythosy grając tak czysto i transparentnie, prezentują nawet drobne detale w dość wyrazisty sposób. Nie, to nie jest granie odseparowanymi od siebie dźwiękami, które z trudem składają się w większą całość. Nic z tych rzeczy. Mamy tu spójne, muzykalne brzmienie, tyle że z nieco dobitniejszą prezentacją detali niż w przypadku większości kolumn.
    Na owej dużej scenie ST-L-e bardzo dobrze separują poszczególne źródła pozorne, pokazują je z detalami, trójwymiarowo dość wyraźnie obrysowując kontury.
    I tu właśnie pojawia się rola elektroniki towarzyszącej. Mój zestaw ModWrighta sprawił, że owe kontury już całkiem nieźle się wypełniły, nabrały ciała. Użycie Lampizatora z Diamondem jako źródłem sygnału (zwłaszcza DSD) sprawiało, że każdy instrument miał pełne „ciało”, że zgadzała się nie tylko wielkość, ale i waga. I w takim właśnie zestawieniu amerykańskie kolumny pokazały pełnię swoich możliwości, połączenie cech wszystkich tych urządzeń dało najlepsze efekty.

    O ile bowiem w przypadku muzyki elektrycznej, zarówno z racji sposobu realizacji nagrań, jak i innego charakteru brzmienia instrumentów, owo „ciało”, czy wypełnienie nie ma aż tak wielkiego znaczenia, o tyle przy muzyce akustycznej ma znaczenie wręcz kluczowe. Dopiero w optymalnym zestawieniu kontrabas Raya Browna miał odpowiedni balans między strunami i pudłem, piękną barwę i fakturę. Podobnie było z fortepianem Jarreta – odpowiednia masa, „ciężar” wyrazu pojawiły się dopiero w tym, wyżej opisanym ostatecznym zestawieniu. Proszę mnie źle nie zrozumieć – w moim zestawie z dedykowanym PC, Badą Alpha i Heglem HD12 to też było granie na wysokim poziomie, tyle że racji nie tak pełnego, namacalnego pokazania „body” instrumentów nie było aż tak realistyczne graniem, jak z Lampizatorem i Diamondem. Bez nich kontrabas i fortepian grały dużym dźwiękiem, z rozmachem, słychać było potęgę tych instrumentów i ogromną ilość detali, była odpowiednia dynamika, tyle że było to mocno konturowe granie, w którym mi brakowało właśnie odpowiedniego wypełnienia tegoż świetnie zarysowanego konturu.

    Oczywiście – co kto lubi. Jestem przekonany, że z tymi kolumnami można stworzyć wysoce transparentny, detaliczny system, który będzie miał swoich zwolenników, fanów analizy dźwięku. To pokazuje, że to po prostu dobre, uniwersalne kolumny a odpowiedni dobór całej elektroniki pozwoli uzyskać niemal dowolny efekt brzmieniowy (co nie oznacza oczywiście, że da się z nich zrobić ultra-high-end).
    W muzyce klasycznej, w tym w operach, Mythosy pokazały, że duża, gęsta muzyka im nie straszna. Dobra rozdzielczość i separacja wsparte nadzwyczajną kontrolą basu robiły swoje. Wykreowanie orkiestry, w pewnej skali oczywiście, nie stanowiło problemu. Dobrze poukładana w przestrzeni, wieloplanowa, brzmiąca bardzo czysto i przejrzyście, z rozmachem i imponującą dynamiką. Każda symfonia robiła duże wrażenie, z Mahlerem włącznie. W operach doszła do tego prezentacja głosów śpiewaków. Tu swoje zrobiła elektronika, która dopieściła wokale, otoczyła je dużą ilością powietrza, dostarczyła informacje o barwie, fakturze i sferze dramatycznej występu.

    No, ale rolą kolumn było to przekazać i z tej roli Mythosy, nie mogę przestać o tym myśleć w kategorii dużego zaskoczenia, wywiązały się bardzo dobrze. Czy to lżejsze opery Mozarta, poważniejsze Verdiego, czy nawet moja ukochana Carmen z Leontyne Price – każda z miejsca wciągała mnie w swój świat i trzymała w nim do wybrzmienia ostatniej nuty. Nic w tej prezentacji nie przeszkadzało, nic nie odrywało mnie od rozgrywającej się przed moimi oczami historii, nie było żadnych zgrzytów pt.: „oj to nie tak powinno brzmieć!”. Kawał dobrego, angażującego grania, które skłaniało do przeszukiwania półek w poszukiwaniu kolejnych oper.
    Wspomnę jeszcze, że naprawdę duże wrażenie robiły, ulubione szczególnie przez Verdiego, chóry. Niesamowita harmonia i potęga wielu ludzkich głosów plus wyjątkowa ekspresja tworzyły niezwykły klimat i nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że o to chyba właśnie chodziło kompozytorowi.

    Korzystając z faktu posiadania Mythosów ST-L nie omieszkałem obejrzeć też dwóch, czy trzech filmów. Należę do osób, które do oglądania filmów nie potrzebują wielokanałowego systemu, ale - przynajmniej przy filmach akcji - zdecydowanie przydają się kolumny potrafiące bardzo czysto odtworzyć dialogi i przyłoić (z pełną kontrolą) na dole pasma, gdy pada strzał, czy coś wybucha. Amerykańskie kolumny spisały się na medal. Bas odkręciłem na maksa, rozsiadłem się wygodnie w fotelu, ale z relaksem bywało różnie, bo gdy dochodziło do gwałtownych wydarzeń to zdarzało mi się mimowolnie podskakiwać. Wspomniana wcześniej natychmiastowość ataku sprawdzała się znakomicie gdy przychodziło do wybuchów, czy wystrzałów. Ale to nie jedyna zaleta Mythosów w filmach. Dialogi, poza jednym polskim filmem (to niestety w naszych filmach standard, że od strony dźwiękowej większość z nich „leży”), były czytelne, zrozumiałe. Muzyka w tych filmach także zdawała się odgrywać większą niż zwykle rolę – w końcu skoro tak dobrze ten system spisywał się przy graniu muzyki, to czemu w przypadku filmu miałoby być inaczej? Myślę, że miłośnicy muzyki, którzy czasem na tym samym systemie oglądają filmy będą zadowoleni także i z tego, jak Mythosy wywiązują się z wykonywania zadania stereofonicznego kina domowego. I pewnie nawet za wielokanałowością nie będą za bardzo tęsknić. Przynajmniej mnie jej nie brakowało.

    Podsumowanie

    Mythosy ST-L to flagowce, z których firma Definitive Technologies ma pełne prawo być dumna. Jak każde kolumny potrzebują one odpowiedniej elektroniki, by zaprezentować pełnię swoich możliwości i zdecydowanie warto się postarać, by to usłyszeć. Dzięki aktywnemu modułowi basowemu wzmacniacz do ich napędzenia możemy wybierać, biorąc pod uwagę wyłącznie jego brzmienie, nie przejmując się specjalnie mocą, czy wydajnością prądową. Choć nie sprawdzałem, to jestem przekonany, że z niejednym wzmacniaczem lampowym Mythosy stworzyłyby znakomicie brzmiący zestaw.

    1200 W wzmacniacze w klasie D sterowane 56-bitowym procesorem DSP dają kontrolę i definicję basu, jakie niełatwo jest uzyskać przy klasycznym układzie z kolumnami pasywnymi i napędzającą je końcówką mocy/integrą. Schodzą nisko, świetnie różnicują niskie tony, kapitalnie prowadzą rytm, a timing imponuje. No i mają jedną z rzadziej spotykanych cech – szybkość ataku, którą nazwałbym wręcz natychmiastowością.
    Brzmienie jest bardzo czyste, transparentne i detaliczne, ale jeśli tylko napędzi się Mythosy delikatnie ciepłą, grającą dociążonym, wypełnionym dźwiękiem elektroniką, to suma cech złoży się w dźwięk, który na tym poziomie cenowym niełatwo jest znaleźć.

    Niejeden miłośnik muzyki odrywa się czasem od katalogu dzieł wszystkich Bacha i dla rozrywki ogląda film akcji, pełny głośnych dźwięków – wystrzałów, wybuchów. Do nich także Mythosy będą jak znalazł. Nie zastąpią oczywiście wielokanałowego systemu kina domowego, ale jeśli komuś do oglądania filmów wystarcza stereo (tak jak w moim przypadku) to ST-Le spełnią oczekiwania z nawiązką. Przyłoją gdzie trzeba, czysto przedstawią dialogi, a i towarzyszącą filmowi muzykę zagrają z rozmachem i finezją. To naprawdę dobre kolumny.

    Definitive Technology Mythos ST-L to spore, trójdrożne, półaktywne kolumny podłogowe. Przez spore rozumiem: wysokie (ponad 130 cm), jak sugeruje rozszerzenie nazwy modelu – SuperTowers, kolumny te mają wąskie fronty, nie imponują także głębokością. Obudowę wykonano z „lotniczego” aluminium. Od środka wzmocniono ją ożebrowaniem oraz odpowiednio wytłumiono. Producent zadbał o brak równoległych ścianek – panel boczne są nieco wypukłe i zbiegają się w stronę tylnej ścianki, która jest zdecydowanie węższa od frontu. Obudowę ustawiono na solidnym, aluminiowym cokole w kształcie litery X. W czterech wystających zdecydowanie poza obrys kolumny rogach zamontowano solidne, regulowane od góry nóżki (bądź - do wyboru - kolce).

    Każdą kolumnę wyposażono w cztery przetworniki i dwie membrany bierne. Na górze, w układzie D'Appolito umieszczono dwa przetworniki średniotonowe i jeden wysokotonowy. Ten ostatni to 1-calowa kopułką z membraną wykonaną z mieszanki magnezu i aluminium, poddaną hartowaniu, a następnie pokrytą warstwą ceramiki. 5-calowe głośniki średniotonowe wykonano w opatentowanej technologii BDSS (Balanced Dual Surround System) 3.generacji. To przetworniki z polimerową membraną zainstalowane w odlewanych, aluminiowych koszach. Uwagę zwraca spory korektor fazy wykonany w technologii Linear Response Waveguide, który odlewany jest z aluminium, dzięki czemu lepiej odprowadzane jest ciepło z cewki głośnika.

    Aktywną sekcję niskotonową wyposażono w przetwornik z membraną z plecionki węglowo-polimerowej o wymiarach 6x10 cali. Owalny kształt pozwolił producentowi osiągnąć sporą powierzchnię membrany przy jej niewielkiej szerokości, co z kolei pozwoliło zachować wąski front kolumny. Głośnik ten wsparty jest dwoma membranami biernymi o identycznych rozmiarach. Całość napędza 1200 W wzmacniacz pracujący w klasie D sterowany 56-bitowym procesorem DSP. Kable zasilające podłącza się od spodu kolumny.
    Z przodu, w dolnej części frontu, umieszczono rząd diod LED. Środkowa ma kolor niebieski i sygnalizuje włączenie aktywnego modułu basowego. Pozostałe mają kolor biały i zapalają się w momencie zmiany poziomu basu pokazując jego aktualny poziom.

    Tylni panel jest dość rozbudowany. Obejmuje dwie pary solidnych gniazd głośnikowych połączonych pozłacanymi zworkami – to rozwiązanie daje możliwość bi-wiringu. Powyżej znajduje się wejście LFE (RCA) umożliwiające podłączenie modułu basowego do stosownego wyjścia amplitunera kina domowego. Czerwona dioda sygnalizuje podłączenie zasilania.
    Do dyspozycji są także dwie regulacje. Pierwsza umożliwia wybranie jednego z trzech poziomów wzmocnienia (gainu) ustawienie neutralne, czyli 0 dB, oraz możliwość obniżenia (-10 dB) lub podwyższenia (+10 dB) gainu. Druga regulacja pozwala na płynną zmianę poziomu basu w celu dostosowanie jej do oczekiwań słuchacza, czy pomieszczenia. Regulację poziomu basu, czy to osobno dla każdego kanału, czy jednocześnie dla obu, włączanie każdego kanału, funkcję „mute” można także obsługiwać za pomocą dołączonego pilota zdalnego sterowania.

    Kolumny są świetnie wykonane i wykończone – nie ma się do czego przyczepić, a powiedziałbym wręcz, że są ładne. Wyposażono jest także w zdejmowane maskownice.


    Dane techniczne (wg producenta)

    Konstrukcja: trójdrożna
    Czułość: 93 dB (1 W/1 m)
    Pasmo przenoszenia: 14 Hz - 30 kHz
    Impedancja nominalna: 8 Ω
    Wymiary z podstawą (WxSxG): 1308,1 x 323,7 x 360,7 mm
    W zestawie: wkręcane stopy lub kolce
    Waga netto: 33 kg/szt.
    Kolor: czarny
    Moc wbudowanego wzmacniacza: 1200 W
    56-bitowy procesor dźwięku DSP


    Dystrybucja w Polsce:

    RAFKO

    ul. Goździkowska 4
    18-100 Łapy | Polska
    tel.: 85 747 97 57 | fax: 85 874 95 42
    tel. kom.: 607 266 266

    e-mail: rafko@rafko.com

    rafko.com/pl

    CHCESZ WIEDZIEĆ WIĘCEJ? SZYBCIEJ?
    DOŁĄCZ DO NAS NA TWITTERZE: UNIKATOWE ZDJĘCIA, SZYBKIE INFORMACJE, POWIADOMIENIA O NOWOŚCIACH!!!
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl

    System odniesienia

    - Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta
    - Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa
    - Końcówka mocy Modwright KWA100SE
    - Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100
    - Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11
    - Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator
    - Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM)
    - Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC
    - Kolumny: Bastanis Matterhorn
    - Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr
    - Słuchawki: Audeze LCD3
    - Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako
    - Przewód głośnikowy -
    LessLoss Anchorwave
    - Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3
    - Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence
    - Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
    - Stolik: Rogoż Audio 4SB2N
    - Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot