pl | en
Felieton
Jak powstawała wersja IA-30T Mk2 - nowy model wzmacniacza zintegrowanego Linear Audio Research

Kontakt
ul. Wiosenna 5 | 55-002 Kamieniec Wrocławski
Polska
tel. +601 89 29 48 | fax +71 381 95 30

e-mail: eczyzewski@lar.pl

Strona internetowa: www.lar.pl

Tekst: Eugeniusz Czyżewski
Zdjęcia: Eugeniusz Czyżewski

Data publikacji: 1. kwiecień 2013, No. 108




Ludowa mądrość mówi, że lepsze jest wrogiem dobrego. To stare powiedzonko potraktowałem poważnie i zabrałem się do poprawiania konstrukcji swojego lampowego wzmacniacza zintegrowanego IA-30T [test w „High Fidelity” TUTAJ - przyp. red.]. Zrobiłem to po to, by usunąć pewne niedostatki w odtwarzaniu najniższych tonów i zwiększyć wygodę użytkowania, pozostawiając zasadnicze cechy starej konstrukcji, czyli budowę "dual mono" z dwoma transformatorami zasilającymi, wzmacniacze mocy przeciwsobne w układzie "ultralinear", aktywny przedwzmacniacz oraz zamkniętą obudowę, bezpieczną dla dzieci i zwierząt domowych. Nowy wzmacniacz nazwałem IA-30 Mk2.

Co wobec tego zmieniłem? Pierwszy (i najważniejszy) stopień wzmocnienia jest zasilany napięciem stabilizowanym. Dwa tranzystorowe stabilizatory zasilają dwie triody lampy E80CC - każda z nich wzmacnia wstępnie sygnały wejściowe lewego i prawego kanału, przy czym trafiają one bezpośrednio na siatki sterujące. Nie ma tu tradycyjnie stosowanych kondensatorów sprzęgających, nie ma więc problemów z fazą przy najniższych częstotliwościach. Po wstępnym wzmocnieniu sygnały trafiają do regulatora głośności, w którym pracuje stereofoniczny niebieski ALPS, a po nim do końcówek mocy.

W tychże wzmacniaczach mocy nastąpiły istotne zmiany - "twardsze" zasilanie z większych transformatorów, większe pojemności kondensatorów filtrujących i inny typ lampy mocy. Poprzedni model korzystał z lamp EL34, w nowym użyłem 6CA7 (na fot. po prawej stronie). W katalogach lamp elektronowych odnajdujemy informację, że są to zamienniki – to informacja prawdziwa tylko częściowo. Można co prawda używać je zamiennie i nic się nie uszkodzi, ale ich budowa wewnętrzna jest zasadniczo różna. Lampa 6CA7 pochodząca od General Electric jest tetrodą strumieniową, a EL34 zaprojektowana w laboratoriach Philipsa to klasyczna pentoda. Wzmacniacz przeciwsobny z 6CA7 gra dynamiczniej i bez charakterystycznego dla EL34 ocieplenia dźwięku.

Porównując stare i nowe wzmacniacze mocy, widzimy różnice w rozmiarach transformatorów wyjściowych - w nowym modelu rdzenie mają dwukrotnie większy przekrój, dzięki czemu poprawiło się odtwarzanie niskich tonów. Transformatory zasilające również mają większy przekrój rdzenia i 1,5-krotnie większa moc, co skutkuje większą wydajnością prądową i lepszą kontrolą basu. Żeby te większe transformatory łatwiej zmieścić w obudowie, "urosła" ona o 8 cm w głąb (fot. 3, 4), uzyskując przy okazji lepsze proporcje, a także większą sztywność, bo pokrywy są z grubszej blachy, a górna jest dodatkowo mocowana do środkowej belki, której w poprzednim modelu nie było. Jak we wszystkich moich konstrukcjach, dolna pokrywa jest gładka - nie wystają z niej żadne wkręty.

Istotne zmiany nastąpiły na płycie tylnej (fot. 2).W nowym modelu ubyło jedno wejście sygnałowe, za to zmienił się typ złącza RCA. Zamiast tanich złącz do druku (fot. 5 - z lewej) w selektorze wejść zastosowałem solidne przykręcane gniazda firmy NEUTRIK, zwiększając ich rozstaw, by łatwiej było dołączać przewody sygnałowe. Takie gniazda ma również wyjście monitorowe, wyprowadzające sygnały audio po regulacji głośności. To wyjście pozwala na łatwy bi-amping z jedną regulacją głośności dla dwóch wzmacniaczy.

Terminale głośnikowe (fot. 6) przejąłem z poprzedniej konstrukcji, bo okazały sie solidne, trwałe i uniwersalne (banany, widełki, gołe przewody). Wyjścia głośnikowe nie mają osobnych zacisków dla 4 i 8 Ohm, bo końcówki mocy radzą sobie bez problemów z obciążeniami w tym zakresie impedancji.

Na płycie czołowej widzimy jedną ważną zmianę - przybyło gniazdo słuchawkowe. Wetknięcie wtyku słuchawkowego powoduje odłączenie głośników i obciążenie wzmacniaczy mocy rezystorami tak dobranymi, by pracowały optymalnie, a sygnały do słuchawek miały właściwe poziomy. Z poprzedniego modelu pochodzą mierniki VU, ale zmieniłem tryb ich pracy. Pokazują one mianowicie poziomy sygnałów wejściowych, a nie to, co wychodzi do głośników. Takie rozwiązanie ma tę zaletę, że widzimy, co wzmacniamy. Lakier na płycie czołowej jest dziełem wrocławskiego lutnika Pawła Kameckiego, według oryginalnej jego receptury. Dlaczego nie ma tu szczotkowanego aluminium? Tym zakładom, które mają technologię, nie chce się robić krótkich serii, a ci którym chce się, nie mają technologii. Poza tym alu "gryzie się" wizualnie z pokrętłami i maskownicą z nierdzewnej stali.

Oprócz czterech głównych transformatorów (fot. 1) wewnątrz wzmacniacza widzimy dwa małe transformatory pomocnicze. Większy z nich dostarcza zasilania do selektora wejść i układów sterujących miernikami VU, mniejszy zasila przekaźniki załączające główne zasilanie, pozwalając w prosty sposób załączać i wyłączać wzmacniacz pokrętłem wyboru źródła sygnału. Fotografia pokazuje, że transformatory zasilające i głośnikowe są tej samej wielkości, a większa ich masa powoduje, że wzmacniacz waży o 5 kg więcej od poprzednika.

Opinie użytkowników, do których trafiła partia próbna wzmacniaczy IA-30 Mk2, upewniły mnie, że trud włożony w rewizję projektu IA-30T nie poszedł na marne i że nowa konstrukcja cieszy oko i ucho nie tylko konstruktora, który zazwyczaj nie jest obiektywny w ocenie swego dzieła.

O autorze

Jestem absolwentem Wydziału Elektroniki Politechniki Wrocławskiej o specjalności miernictwo elektroniczne. Tam też rozpocząłem w 1972 roku pracę zawodową w Instytucie Metrologii Elektrycznej. W 1979 roku uzyskałem stopień doktora nauk technicznych. Jestem uczniem profesorów Andrzeja Jellonka i Zdzisława Karkowskiego. To dzięki Nim zdobyłem umiejętności potrzebne do samodzielnego prowadzenia prac badawczo-konstrukcyjnych.

Z Politechniką rozstałem się w 1988 roku - odtąd pracowałem jako konstruktor w kilku prywatnych spółkach, projektując urządzenia automatyki przemysłowej, elektroniki motoryzacyjnej, techniki wojskowej. Od 1995 roku mam własną firmę produkcyjno-usługową, w której wytwarzam i serwisuję urządzenia foniczne stosowane na estradzie i w studiu, produkuję również urządzenia elektroniki przemysłowej.

Wszystkie oferowane przeze mnie wyroby sam zaprojektowałem i wdrożyłem do produkcji. W wytwarzanych przeze mnie urządzeniach korzystam zarówno z techniki lampowej, jak również z najnowszych opracowań analogowych układów scalonych, jednak najbliższe moim zainteresowaniom są tradycyjne konstrukcje bazujące na lampach elektronowych, które wróciły do łask po ponad 30 latach niebytu, by cieszyć ucho miłośników dobrego brzmienia.